6 sie 2013

Rozdział 5 "Ten dzień"

Myślała, że jest w kościele sama. Sześcioletnia dziewczynka w białej sukience i szkarłatnych włosach klęczała na jednej z dębowych ław przeznaczonych dla parafian. Dłonie trzymała złączone do modlitwy, z jej brązowych oczu wypływały łzy.
-Niech dziadzo Rob wyzdrowieje… Załkała wpatrując się w rzeźbę Jezusa nad ołtarzem, przedstawiającą jego ukrzyżowanie.
Nie miała pojęcia, że przyglądał jej się niebieskowłosy chłopak z dziwnym znamieniem na twarzy, którego pochodzenia nie znał. Tak samo jak pochodzenia siebie samego, urodził się znikąd, pojawił się znikąd, a gdy Ooba znalazła go porzuconego pod same drzwi domu dziecka w wiklinowym koszyku, prócz niego znajdowała się tam tylko jedna rzecz - karteczka z jego imieniem i nazwiskiem. Jellal Fernandes. Może dlatego lubił, gdy ktoś wymawiał jego imię, było ono jedynym pewnym faktem w jego życiu.
-Jellal? Spytała dziewczynka, gdy czując dłoń na swoim ramieniu odwróciła się w jego stronę. Dostrzegając jego smutny, pocieszający uśmiech otarła dłońmi mokre policzki.
-Dawno cię tu nie było Erzo. Co się stało? Jedenastoletni chłopiec usiadł obok niej i czekał na odpowiedź. Zamiast tego Scarlet zapłakała głośno i wtuliła się do niego najmocniej jak potrafiła. Jej łkanie roznosiło się echem po całym klasztorze, a on siedział speszony zachowaniem dziewczynki.
-Dziadzio ma chore serduszko, zabrali go do szpitala. Boje się, że on umrze!
Płakała i płakała, a Fernandes przyzwyczajając się do bliskości szkarłatnowłosej pogłaskał ją po głowie. Miał świadomość tego, że jedyne co mógł teraz zrobić, to dać jej wsparcie swoją osobą.
-Będzie dobrze. Wydusił wreszcie z siebie, a Erza wtuliła się do niego jeszcze mocniej. Poczuł się dziwnie, jakby ją w tym momencie okłamał. Bo przecież...
-Każdy kiedyś umrze... Wyszeptała jego myśli ze smutkiem. -Ale nie chcę, żeby dziadek Rob mnie zostawiał. Tylko jego mam. I ciebie.
Słysząc to Jellal uśmiechnął się pod nosem i oderwał od siebie przyjaciółkę. Obydwoje zostali sami na tym świecie, porzuceni, bez bliskiej osoby szybko stali się sobie bliscy. Choć nie mieli okazji często się widywać Scarlet była dla niego jak siostra, za którą oddałby nawet życie, gdyby taka była potrzeba. I choć przez nieśmiałość nie zawsze to okazywał, kochał ją bezwarunkowo za wszystko, nie znosił gdy była smutna, uwielbiał gdy się śmiała.
-Może pójdziemy razem go odwiedzić? Od razu dostrzegł, że pomysł bardzo spodobał się dziewczynce.
-Tak! Zawołała już z nieco lepszym humorem, a chłopak wstał i chwytając dłoń przyjaciółki wyciągnął ją na zewnątrz. Zmierzali beztroskim krokiem w stronę szpitala nie mogąc się doczekać chwili, w której ujrzą starszego mężczyznę, którego obdarzali niezwykłą sympatią. Nie mieli jednak pojęcia, że czeka na nich przykra niespodzianka.
...
Staruszek leżąc na szpitalnym łóżku wpatrywał się w sufit. Kobieta dzieląca z nim pokój zmarła dzisiejszego ranka, więc został w nim zupełnie sam, znudzony i pogrążony w zadumie.
Człowiek jest i zaraz go nie ma, jeśli miał szczęście zostawia po sobie jedynie uczucie w sercach najbliższych, wspomnienia w umysłach poznanych za życia ludzi, koszmary w snach swoich wrogów i miejsce na cmentarzu.
-Smutne... Mruknął pod nosem przymykając oczy.
-Co jest takie smutne dziadziuniu? Usłyszał znajomy dziecięcy głos, dzięki któremu schorowane serce z radości zabiło szybciej.
-Erza! Ucieszył się na widok dziewczynki zaglądającej z białego parawanu, jej szeroki uśmiech był promienny jak słońce w upalny dzień. -Tak tylko sobie myślałem o starości. Zaśmiał się Rob odpowiadając na wcześniejsze pytanie.
-Przyprowadziłam gościa! Wtedy Erza pociągnęła za rękę wciąż chowającego się za parawanem Jellala.
-Dzień dobry.
-Witaj, witaj! Weźcie sobie krzesła i siadajcie! Tylko... czy któryś z was mógłby mi przynieść trochę wody?

-Już lecę! Zaoferowała się Scarlet i pędem ruszyła do najbliższego sklepu. Wtedy, za oknem korytarza szpitalnego dostrzegła ogród, w którym zakwitły czerwone maki - jej ulubione kwiaty. Bez namysłu pobiegła je zerwać, by uszczęśliwić Roba.
...
Z otwarciem drzwi od szpitalnej sali, Jellal i Rob jednocześnie spojrzeli w ich stronę. Szeroko uśmiechnięci mieli nadzieję zobaczyć przed sobą Erzę, jednak ku ich zdziwieniu do środka wtargnęło czterech mężczyzn w jasno-brązowych, długich płaszczach i kapeluszach. Jeden z nich zepchnął chłopca z krzesła tak mocno, że jedenastolatek uderzył głową o pobliską ścianę. Nie wstał sam, pomógł mu ten sam facet, który go uderzył. Chwycił go za koszule, zabrudzoną krwią wyciekającą mu z nosa i stając za nim tyłem wykręcił ręce. Wtedy Fernandes z przerażeniem dostrzegł jak reszta intruzów zebrała się wokół łóżka Roba. Dwóch mafiozów trzymało dziadka za ręce, trzeci zaś usiadł mu na nogach by nie mógł się wyrwać.
-Proszę, proszę, niegdyś szanowany członek upadłego Fairy Tail, a teraz zwykły zgrzybiały dziadek po zawale.
-Czego chcecie!
Ryknął uwięziony, wierzgając się na całym łóżku, jednak nie miał szans na wyswobodzenie się z potrzasku.
-Pogadać. Stwierdził jakby nigdy nic lider zgromadzenia i zdjął swój kapeluch ukazując śniadą cerę, czarne jak smoła oczy i tego samego koloru sterczące włosy. -O akcie własności baru, o moście Oak... Zaśmiał się, ale spoważniał równie szybko. -Nazwiska i dokument proszę.
-Nic wam nie powiem!
-Oj, Roberto, Roberto...
Mruknął z niezadowoleniem czarnowłosy i wyciągnął z kieszeni papierosa. Odpalił go i wypuścił dym wprost w jego twarz. Wstając z nóg staruszka rozejrzał się po całej sali, przelotnie i ze znudzeniem zerknął na przerażonego Jellala, ale większą uwagę przykuł na szklanej gablocie z lekami, strzykawkami i podręcznymi narzędziami lekarskimi. Dwójka pozostałych gangsterów musiała chwycić Roba za uda, gdyż wciąż próbował uciec.
-Mówią, że palenie szkodzi osobom chorym na serce. Odezwał się w końcu wędrujący po pokoju mężczyzna i znów usiadł starcowi, tym razem na brzuchu. Pokazał mu dziwne małe szczypce i siłą otworzył mu usta. Narzędziem pochwycił jego język i wyciągając na wierzch zgasił na nim papierosa. Niewyraźny jęk wydobył się z ust byłego członka mafii, a w oczach Jellala pojawiły się łzy, wrzaski chłopca stłumione były przez dłoń mafiozy kneblującą mu usta.
Czarnowłosy zdawał się być zupełnie opanowany i niewzruszony, lecz widząc, że jego ofiara nadal milczy westchnął strapiony.
-Nie dajesz mi wyjścia, trzeba cię będzie trochę dotlenić. Mówiąc to sięgnął po strzykawkę i napełnił ją powietrzem. Wyprostował dziadkowi rękę i zacisnął na niej czerwoną opaskę z klamrą, widząc jak igła zbliża się do jego wytężonych żył zaczął szarpać się jeszcze mocniej niż dotychczas, niestety bezskutecznie.
W pokoju niespodziewanie zjawiła się pielęgniarka, a wszyscy zastygli w bezruchu. Kobieta widząc całą tą sytuację oniemiała, lecz po chwili, gdy odzyskała rozum otworzyła usta by krzyknąć. Nie zdążyła, kiedy tylko odwróciła się plecami do sali by uciec i kogoś zawołać została postrzelona i nieprzytomna upadła na podłogę.
-Zabierzcie stąd tego gówniarza, bo zaraz i on padnie tu trupem. Warknął lider grupy, gdy dostrzegł jak Fernandesowi zaczyna zbierać się na mdłości. Z szoku przestał płakać i się wyrywać.
Słysząc strzał cały oddział szpitala opanował chaos, jednak został on szybko poskromiony przez następnych przybyłych gangsterów. Naładowane strzelby wymierzone w ludzkie głowy i klatki piersiowe okazały się skuteczniejsze niż najsilniejsze leki uspokajające.
W tym czasie bezradny Rob widział, jak igła wbija się w jego skórę, czuł jak jego tętno znacznie przyspiesza. Nie z nerwów, lecz przez powietrze wepchnięte do krwiobiegu. Początkowe zawroty głowy zmieniały się w bolesne kłucia w okolicy piersi, następnie w utratę przytomności, aż w końcu jego serce przestało bić.
...
Gdy weszła na oddział było jakoś inaczej. Ciszej, spokojniej, jednocześnie bardziej ponuro. Wszyscy pochowali się gdzieś po kątach, z sal pacjentów gdzieniegdzie można było dosłyszeć histeryczny płacz. Zdenerwowana pobiegła szybciej w stronę pokoju Roba i docierając do nich mocno pchnęła drzwi. Butelka wody opadła z jej rąk, a czerwone maki rozsypały się po podłodze. Chwytając się za głowę, z wrzaskiem odsuwała się do tyłu, aż natrafiła na ścianę za sobą, po której zsunęła się w dół. Patrząc na martwe ciało staruszka i ślady krwi wylewała potok niepohamowanych łez. Po Fernandesie został jedynie skrawek jego zakrwawionej koszuli. Straciła Jellala, straciła Roba. Znów została sama...

- - - - - - - - - - 

Wybiła punktualnie punkt dziewiętnasta. Odwrócona tabliczka na drzwiach baru "pod wróżkowym ogonem" ukazywała po zewnętrznej stronie napis "ZAMKNIĘTE", a lokal zamknięty został na wszelkie możliwe zamki. Nie był pusty, jednak panowała w nim grobowa cisza. Nikt nie odezwał się słowem, a oczy wszystkich skupione były na jednej osobie - Layli Heartfilii, która stremowana jak nastolatka przed szkolnym przedstawieniem musiała przed "przemową" wziąć głęboki wdech...
W skupieniu słuchali jej, gdy opowiadała o ostatnich wydarzeniach. O tym, jak jeden z ludzi, którzy zabili Mavis zjawił się niedawno w jej domu i o tym, że prawdopodobnie ukrywające się obecnie w podziemiach Grimore Heart co najmniej próbuje nawiązać współprace z jej mężem.
-O ile ta kanalia już tego nie robi. Wtrącił się "Ognisty Smok" prychając pod nosem.
-Igneel! Upomniała go wkurzona Ur, ale Layla jedynie pokiwała głową.
-Nic nie szkodzi, takie są fakty.
-W każdym bądź razie, skoro te szczury wypłynęły na powierzchnie na pewno coś planują. Gildarts mówiąc o wrogiej mafii aż zazgrzytał zębami. -Domyślasz się chociaż o co może chodzić?
-Pojęcia nie mam... Ale stwierdziłam, że powinniście o tym wiedzieć.
-Dobrze zrobiłaś. Blondynkę pocieszyła Cornelia, która za ladą czyściła szklanki po whisky. -Tylko co my mamy z tym zrobić? Przecież nie działamy już jako Fairy Tail, nie mamy nawet aktu własności baru. Urząd wciąż siedzi nam na głowie, chcą nam nawet odebrać lokal i co chwile podnoszą czynsz...
Layla aż poruszyła się nerwowo i zagryzła wargi, dostrzegła zerkającego w jej stronę Laxusa, który siedział niedaleko z roześmianą Caną. W tym samym czasie lekko poirytowana Ur podrapała się po głowie.
-Wiem, że to są wspomnienia, sentyment i w ogóle, ale przecież zawsze możemy zmienić miejsce naszej "siedziby". Tym bardziej, jeśli mielibyśmy zacząć wszystko od nowa.
-Niestety to niemożliwe. Mruknął Metalicana. -Dopiero wróciłaś do Magnolii więc pewnie jeszcze tego nie wiesz, ale Oracion Seis trzyma łapska niemal na całym mieście, a jest nas zbyt mało by podjąć jakieś działania w tym kierunku. Szczególnie teraz, kiedy chronieni są przez Grimoire Heart, dla których pracują...
-Spokój! Clive by wszystkich uspokoić uderzył pięścią w ladę. -Nie za bardzo was poniosło? Jakie "zacząć od nowa" , jakie "działania w tym kierunku" , nie zapominajcie się! Nasz szef wciąż siedzi w więzieniu i będzie tam siedział jeszcze szesnaście lat! Nie możemy podjąć bez niego takich decyzji!
-Ja do niego nie pójdę. Warknął dziesięcioletni blondyn nawet nie spoglądając na zgromadzonych wokół barku ludzi, ani na Canę, która momentalnie posmutniała.
Krótką ciszę przerwało donośne pukanie w drzwi, wszyscy na moment zamarli.
-Czytać ktoś kurwa nie umie?! ZAMKNIĘTE! Ryknął Igneel i wstają z krzesła ruszył w kierunku drzwi, przystanął jednak w połowie drogi, gdy zobaczył na zewnątrz starszą zakonnice z zapłakaną szkarłatnowłosą dziewczynką. Otworzył wejście do baru najszybciej jak potrafił i wciągnął przybyłe do środka.
-Erza?! Laxus i Cana widząc trzęsącą się Scarlet podbiegli do niej pytając co się stało, reszta w osłupieniu przyglądała się pogrążonej w żalu Oobie.
-Zabili Roba. Wydukała drżącym głosem, a oczy byłych mafiozów otworzyły się szeroko. Stali w miejscu nie mogąc się ruszyć, jakby zatrzymał się czas. Layla dodatkowo bezdźwięcznie wypuściła z pod powiek pierwsze łzy, a Cornelia opierając się o ladę rozpłakała głośno.
-Niemożliwe... Czyżby o to im chodziło? Wyszeptała Heartfilia czując nadchodzącą w niej złość. Po szoku jaki doznali każdy z nich zaczął odczuwać w sobie niewyobrażalny gniew.
-Skurwysyny! Ryknęła rozjuszona Ur. -Zapłacą za to!
Gildarts ścisnął szklankę tak mocno, że wraz z jej zawartością roztrzaskała się na drobny mak i poraniła jego dłoń. Drobne stróżki krwi zaczęły skapywać na podłogę, potłuczone szkło dawało o sobie znać w jego tkance, ale zachowywał się tak, jakby nie zdawał sobie z tego sprawy.
-Laxus... Choć brunet nie krzyczał, jego chłodny ton rozniósł się po całym barze i nieco uspokoił pozostałych. Lecz chłopiec siedzący obok płaczącej Erzy i pocieszającej ją Cany wpatrywał się przed siebie bez jakiegokolwiek wyrazu.
-Tylko członkowie rodziny mogą go odwiedzać, więc masz tam iść i wszystko mu powiedzieć. Kontynuował Clive. -Będziemy czekać na jego decyzję i wytyczne.
-I zapytaj co z aktem własności baru. Wtrąciła się nagle Layla. -Znając Don Dreyara na pewno będzie wiedział co z tym zrobić... Dodała pospiesznie widząc nieco zdziwione spojrzenia przyjaciół.
Wnuk Makarova spojrzał na nią przenikliwym wzrokiem, jak na dziesięciolatka zdawał się być bardzo poważny i srogi, zupełnie niepodobny do roześmianego dziecka sprzed czterech lat.
Laxus nie miał wyjścia, chciał czy nie chciał musiał to zrobić. Dawna rodzina, którą tak podziwiał liczyła teraz na niego.
-Dobrze. Odrzekł wreszcie i choć zrobił to z niechęcią pozostali odetchnęli z ulgą.
-Jestem z Ciebie dumna. Do ucha szepnęła mu Cana i mrugając okiem na pocieszenie trąciła go barkiem. Jego pięcioletnia przyjaciółka zawsze była bezpośrednia, przeważnie denerwująca, nieokrzesana i rozwydrzona. Ale teraz sprawiła, że policzki Laxusa zrobiły się czerwone jak cegła, więc by tego nie widziała szybko odwrócił się w bok.
...
Czwórka przyjaciół pożegnała się z obecnymi gospodarzami baru i jako ostatni wyszli z niego na świeże powietrze. Niebo okryte było już ciemnością i jedynie latarnie oraz księżyc z iskrzącymi się gwiazdami oświetlały im drogę.
-Ja będę uciekać, muszę jeszcze gdzieś iść. Mruknął zamyślony Metalicana i odwrócił się do nich tyłem, odpalając papierosa poszedł w swoją stronę. Wtedy i Layla się zatrzymała.
-Też muszę iść, Jude będzie się denerwować... Bądźmy w kontakcie. Posyłając im smutny uśmiech również zmierzyła w wybranym przez siebie kierunku. Igneel i Ur zostali sami, na opustoszałej ulicy, gdzie słychać było jedynie jadące w oddali samochody i miauczenie kotów. Stali przez moment nic nie mówiąc, i dopiero gdy dwójka pozostałych przyjaciół zniknęła im z pola widzenia poszli przed siebie.
-Długo będziesz taki naburmuszony? Prychnęła Ur, kiedy wkroczyli w kolejną uliczkę.
-Wolałabyś, żebym skakał z radości?! Kobieta słysząc opryskliwy ton przyjaciela zmarszczyła brwi.
-Nie mówię tylko o dziadku Robie. Za każdym razem, gdy słyszysz o jej mężu robisz minę, jakbyś zjadł cytrynę. Jeszcze ci nie przeszło?
Czerwonowłosy wsadzając dłonie do kieszeni spodni kopnął leżącą przed nim pustą butelkę piwa, która z brzdękiem przeturlała się do przodu o kilka metrów. Obrażony na cały świat jak niesforne dziecko nie odezwał się słowem. Widząc to Ur wypuściła głośno powietrze z ust i spuściła nieco głowę. Dobrze pamięta co wydarzyło się tamtego dnia, na kilka dni przed śmiercią Mavis...

Akurat siedziała w samochodzie na zapleczu baru, gdy z wyjścia ewakuacyjnego wyszła Layla. Blondynka widząc policyjne auto zaczęła zmierzać w jego kierunku, lecz wtedy, tuż za nią wybiegł Igneel i chwycił kobietę za nadgarstek. Zdziwiona Ur odsunęła się na miejscu kierowcy w dół, tak by nie było jej widać z szyby wozu. 
-Layla, przepraszam no! Nie gniewaj się...
-Przestań już, jesteś denerwujący. Burknęła na Igneela i chciała mu uciec, lecz jej na to nie pozwolił.
-Puść mnie już!
-Nie chcę. Trzymając ją za ramiona zaśmiał się zadziornie, choć dało się wyczuć u niego poddenerwowanie. Layla natomiast westchnęła ze zrezygnowaniem.
-Dobra, powiedź wreszcie o co ci chodzi. 
"Ognisty Smok" z początku wpatrywał się w nią, ale po jakimś czasie zaczął błądzić wzrokiem po okolicy, jego policzki zrobiły się lekko zarumienione...
-Zawstydzony Igneel?! Podglądająca ich Ur omal nie wybuchła śmiechem.
-No wyduś to z siebie! Zdenerwowała się blondynka, a mężczyzna spoglądając na czubki swoich butów burknął coś pod nosem. Nie dosłyszała go.
-Co? Nie zrozumiałam cię...
-Kocham cię. Wydusił wreszcie z siebie, cały czerwony na twarzy, którą odwrócił w bok. Oczy Layli otworzyły się szeroko, a schowana w samochodzie Ur z wrażenia odsunęła się na fotelu jeszcze niżej. Zaraz jednak prawie że nie piszczała z radości, dobrze wiedziała jak jej blodnwłosa przyjaciółka wariuje na punkcie Igneela. Dlatego nie spodziewała się, że kobieta delikatnie odsunie się od niego i obdarzy go smutnym spojrzeniem.
-Przepraszam... Wyszeptała cicho i odeszła zapominając o czekającej na nią policjantce. A Igneel jeszcze przez kilka chwil stał sam, zaskoczony i niedowierzający, aż w końcu wściekły na samego siebie kopnął w stojący nieopodal śmietnik i wszedł z powrotem do baru.

-Mężczyźni i ta ich cała "duma"...
-Tu nie chodzi o moją dumę. Mruknął czerwonowłosy wlepiając wzrok w asfalt. -Po prostu nie wiem czy...
Choć Ur była mu bardzo bliska ciężko mówiło się mu o jakichkolwiek uczuciach. Gdy tylko zaczynał takie tematy wyczuwał w gardle gule, ale nie musiał dokańczać. Przyjaciółka rozumiała go doskonale.
-Tak, ja też byłam pewna, że się w końcu zejdziecie. Sama jestem ciekawa, czy wybrała Jude z miłości, czy...
-Dobra, skończ już. Takie gadanie można o kant dupy roztrzaskać.
-To przestań się w końcu na nią dąsać.
-Wcale się nie dąsam! Igneel ryknął wkurzony, ale jego zdenerwowanie tylko rozbawiło ciemnowłosą. I jeszcze bardziej przekonało ją w utwierdzeniu, że jej przyjaciel wciąż jest zakochany po uszy. Niestety ta historia nie miała szans na szczęśliwe zakończenie.
Byli już niedaleko kamienicy mężczyzny, gdzie dwójka czteroletnich chłopców powinna grzecznie na nich czekać, a nawet słodko spać... Więc kiedy jasne światło błysnęło w oknach mieszkania, a już z daleka słychać było wybuch Igneelowi ugięły się nogi w kolanach.
-Zabije gówniarza! Wydarł się na pół miasta i sprintem pobiegł w kierunku kamienicy. A kiedy dotarł do domu i z rozpędem otworzył drzwi zobaczył, jak zdziwieni Natsu i Gray siedzą na środku pokoju. Cali byli w czarnym pyle, tak jak wszystkie ściany i meble znajdujące się w pokoju.
-NATSUUU!!!
-Tato, to nie tak jak myślisz! Tłumaczył się różowowłosy, ale niepotrzebnie, do Igneela nic nie docierało. Ur odkąd go zna jeszcze w życiu nie widziała go tak wnerwionego, ale był to o wiele przyjemniejszy widok, niż jego smutny i zawiedziony wyraz twarzy.

- - - - - - - - - -

Dziś mijały cztery lata od udowodnienia mu zarzutów. Cztery lata temu ostatni raz widział swoje „dzieci”. Czuł się jak ich rodzic, więc fakt, że za nimi tęsknił nie był niczym dziwnym, tęsknił również za całym Fairy Tail i starymi dobrymi czasami. Leżąc znudzony na więziennym metalowym łóżku wpatrywał się w sufit, do czasu aż nie przyszedł do niego strażnik.
-Dreyar, masz wizytę.
Odkąd tu trafił usłyszał te słowa po raz pierwszy. Nikt prócz rodziny nie mógł go odwiedzać. Zaciekawienie przeplatało się u niego z radością, zwątpienie z szokiem, ale zeskakując z twardego materaca na podłogę uniósł w górze kąciki ust, nie mógł tego powstrzymać. Bo może jednak wnuk o nim pamiętał i mu wybaczył.
Prowadzony przez klawisza o hebanowych włosach nie odzywał się słowem. Pomarańczowe więzienne ubranie silnie kontrastowało z już zupełnie białymi włosami, kajdanki dzwoniły złowieszczo na jego nadgarstkach, a mimo to uśmiechał się co raz szerzej. Więźniowie zamknięci w innych celach witali się z nim radośnie. Znali go, szanowali, gdziekolwiek by się nie pojawił. I nawet krzyki oraz groźby strażników nie powstrzymały uniesionej wrzawy skazańców.
Z długiego korytarza został wyprowadzony do jaśniejszego, bardziej zadbanego pomieszczenia.
-Masz trzydzieści minut i ani sekundy dłużej. Siłą został posadzony na krześle naprzeciw szyby i choć przed chwilą cieszył się, jakby miał opuścić te więzienne koszary, to teraz tkwił przed przezroczystą szybą ze spuszczoną głową. Nikt po drugiej stronie nie dawał znaku życia, a ciekawość wzięła w końcu nad nim przewagę.
-Laxus …
Dziesięcioletni blondyn spoglądał na Makarova ze złością w niebieskich oczach.
-Nie myśl sobie, że się za tobą stęskniłem.
-To dlaczego tu jesteś? Spytał poważnie staruszek.
-Od twojego wyroku wszystko się zmieniło... Chłopak po chwili niezręcznej ciszy zaczął mu wszystko opowiadać. Słysząc co stało się z Fairy Tail, jego członkami, barem, z całą Magnolią i przede wszystkim Robem... Czuł, że jego serce pęka w pół. Od pierwszego dnia, w którym się tu znalazł nie czuł w sobie takiego gniewu i żalu, nigdy dotąd nie pragnął tak usilnie się stąd wydostać.
-Layla pytała o akt własności baru. Nie martw się, nie ma pojęcia o tym, że wiem gdzie jest dokument. Nikt nie wie. Dodał młody Dreyar widząc spojrzenie swojego dziadka.
-Skoro o tym mówisz, to Layla nieźle się spisała. Na pewno nie jest jej łatwo okłamywać znajomych i milczeć, że o niczym nie ma pojęcia. Przekaż ode mnie, że akt jest tam, gdzie powinien być. O tym, że przechowuje go Layla nic nie wspominaj. Resztę przekażesz im za tydzień.
-Jak to za tydzień?! Nie myśl sobie, że będę tu co chwile przychodzić! 
-Teraz nie masz wyjścia! Makarov zaśmiał się głośno, ale Laxusowi wcale nie było do śmiechu.
-Dlaczego dziadku. Dlaczego mnie zostawiłeś…
Makarov na moment szerzej otworzył oczy, jednak po chwili na jego ustach zawitał smutny uśmiech.
-Dorośniesz, a zrozumiesz.
-Chcę zrozumieć teraz. Warknął blondyn zaciskając na kolanach pięści. -Chcę wiedzieć co tak naprawdę się wydarzyło na moście Oak!
Czas uciekał, a więzień wciąż nie mógł się zdecydować czy spełnić prośbę Laxusa. Chłopiec natarczywie nie spuszczał z niego wzroku, nie ustępował.
-Dobrze… Rzekł w końcu Makarov i zaczął dokładnie mu wszystko opowiadać. W tym czasie strażnik, który zaprowadził Dreyara na wizytę podsłuchiwał całą rozmowę i wyłapywał z niej wszystkie wymienione nazwiska, z coraz szerszym, złowrogim uśmiechem na twarzy.

- - - - - - - - - -

W gabinecie szefa Grimoire Heart panował półmrok, szary dym roznosił się mozolnie po całym pomieszczeniu. Zeref, tak samo jak cztery lata temu bez uczuć wpatrywał się w widok za oknem. Hades natomiast, o wiele bardziej siwy niż kiedyś siedział na skórzanym czarnym fotelu na przeciw biurka z litego drewna i nerwowo stukał czarnym butem o ciemne panele. Jedynie jego podeszwa odbijająca się o podłogę i tykanie ściennego zegara zagłuszało grobową ciszę, jaka ich wypełniała.
Skrzypnięcie drzwi wyrwało ich z zamyśleń, w progu pojawił się barczysty wysoki mężczyzna z szaleńczym uśmiechem, lekko przykrytym przez białe długie włosy.
-Czy to już czas?! Podekscytowany Zero, obecny szef Oracion Seis wpatrywał się w plecy czarnowłosego dwudziesto-jedno latka z niecierpliwością.
-Tak. Odpowiedział spokojnie przywódca Grimoire Heart, odwracając się w stronę dwóch mężczyzn ukazał czarne oczy, które zabłysły dziwnym, złowrogim blaskiem. -Dość już czekaliśmy na ten dzień...
Zeref z powrotem zerknął za okno, a u Hadesa i Zero pojawiły się nikczemne uśmieszki.
-Nareszcie... Dopowiedział cicho młodzieniec, samemu unosząc kącik ust w górę. Wychodzący zza chmur księżyc rozświetlił jego twarz oszpeconą chęcią zemsty.


NO I ZNOWU TO ZROBIŁAM! Znów nie skończyłam prologu! Rany, rozkręcam się z tym za bardzo :D Ale w następnym rozdziale nie będzie już czego dopisywać, naprawdę została już końcówka prologa...
Chyba się na mnie nie gniewacie, co? Dodam, że warto nacieszyć się obecnymi bohaterami ze starszego pokolenia (konkretniejsze spoilery i domysły proszę zostawić dla siebie, jeśli wiecie o co mi teraz chodzi ^.^).
Buziaki! :***

*Emo Yasha*
Trochę się ostatnio zmartwiłam, bo... Patrząc na ostatni rozdział, to kiepsko wypada przy pozostałych. Połowa odwiedzin i komentarzy mniej - nie, żebym tego łaknęła czy coś :D Naszła mnie po prostu myśl, czy czasem was to nie nudzi, czy coś się wam niespodobało... Jeśli tak, chciałabym wiedzieć czy tak jest : ).

23 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Yasha! *^* Idź mi z tą twoją emo aurą, to opowiadanie jest fenomenalne!!! >.< Zaś mniej odwiedzin zapewne z przyczyny wyjazdu niektórych blogowiczów. Sama zresztą niedługo wyjeżdżam, więc mej osóbki nie ujrzysz przez jakiś czas
      A: Jakby ją to obchodziło -.-
      Ona nie ty ;_;
      Przechodząc do rozdziału, w którym najbardziej rzuciło mi się Laxana i... JA CI DAM TRAKTUJE JAK SIOSTRĘ, JA CI KURNA DAM! TO MA BYĆ MOJE KOCHANE JERZA, A NIE SIOSTRA I BRAT! Tu taki fajny klimat ich miłości wprowadzasz i nagle to zUo słowo. Baaaaardzo zUe słowo! D: D: D:
      A: Wybacz, wali jej od upału i rodzeństwa
      Jak można niby odróżnić przepiórki, które wyglądają zupełnie tak SAMO! O.o >.<
      No i jeszcze ta śmierć Roba... I Jellal... Hehehehe, ktoś tu chyba przejdzie na ciemną stronę, chyba, że źle to interpretuję~ >D Poor for Erza ;_;
      A teraz dalej. Boziu, Laxus wzruszyłam się ;_; Naprawdę szkoda chłopaka, mam nadzieję, że nasi byli mafiozi szybko zrobią zamach na więzienie i wyciągną staruszka, no bo... No bo~ Buuuu! T^T
      A idź, mi tam się ten prolog podoba, trochę szkoda, że następny będzie ostatnim rozdziałem... Ale wiedza, że ci kretyni, którzy wydupili mieszkanie Igneela dorosną przyprawie mnie o wielką radość. Niech już im te dupska rosną, ja chcę prawdziwą nawalankę z udziałem młotasów! :D Ale, ale... Nie lubię spojlera, o którym właśnie myślę. Nie chcę ;_; NIE ZGADZAM SIĘ!!! ToT
      Kończąc, bo mam jeszcze robotę do załatwienia i jeszcze muszę u siebie rozdział napisać >.<
      Pozdrawiam i życzę ci sporoooooo weny! Na oba blogi! Na drugi zajrzę wieczorem, bo naprawdę teraz już nie mam kiedy ^^"
      Ramen!

      Usuń
  2. Wiem, że nie można zaklepywać, ale po prostu chcę oznajmić że przeczytam a komentarz dodam jutro a jak mi się uda to dzisiaj bo trudno z internetem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że nie skomentowałam wcześniej ale jakoś czasu nie miałam. I znów przepraszam za to, że komentarz będzie krótki ale nie mam siły, bo dopiero co z pogrzebu wróciłam. Smutna sytuacja w rodzinie. A więc, na samym początku widać jak silne relacje łączą Jellala i Erzę, pochodzą z nikąd, nie wiedzą skąd są, nie znają prawdziwych rodziców, a jednak mając siebie potrafią się nawzajem pocieszyć i uśmiechnąć. Modlitwa jaką odmawiała szkarłatnowłosa była skierowana prosto z serca, ale ludzie są grzesznikami, sprzeciwiają się Bogu zbliżając się ku Szatanowi, który cieszy się kiedy widzi jak człowiek zabija człowieka. No i właśnie to się stało zabito Roba, i to naprawdę nie fair że tak to nazwę. Człowiek, który był chory nie zdolny do walki, ani do tego aby się ruszyć w najprostszy sposób zabito go okrutnym i bolesnym sposobem, a do tego wszystkiego na oczach małego chłopca, który przerażony i słaby nie mógł nic zrobić. Przez co Erza znów została sama pogrążona w rozpaczy, oczywiście ja jako sadystka lubię czytać o śmierci, cierpieniu a szczególnie bohaterów których lubię (Natsu). Tak wiem mam dziwne upodobania no ale nic na to nie poradzę. Igneel - jak ja go kocham! Tak musiałam to wykrzyczeć, rozumiem wściekłość i inne uczucia targające członkami Fairy Tail, a także ich bezsilność. Historia z Igneelem i Laylą, jestem na nią trochę zła, wyznał jej słowa "kocham cię" wyznał jej to ktoś taki jak Ognisty Smok, ktoś kto z obejścia jest szorstki i niewzruszony. Czy powiedziała przepraszam dlatego że go nie kochała? To musi być wytłumaczone. Rozmowa Laxusa i Makarova była...przygnębiająca ale i ciekawa. Widać jakie tajemnice skrywają, ale i ból w sercu. No i końcówka, wiem co się szykuje bo czytałam kolejny rozdział. Ale jak czytałam to pierwszy raz to rozsadzała mnie ciekawość co się stanie. Przepraszam że krótki komentarz.

      Usuń
  3. Hikari jest głupiutka i nie czytała małego wpisu o zaklepywanku ^^ Gomen !:> każdy popełnia błędy ^^
    Co do rozdziału :
    - cóż od maleńkości widać, że Erza i Jellal są sobie bliscy, mimo wszystko wiele ich łączy
    - dramatyczna śmierć jaka spotkała dziadunia, oj szkoda mi go, nikt nie zasługuje na taką śmierć, ale uroki mafii takie są
    - spotkanie w barze,na to czekałam , choć zaskoczyło mnie zachowanie Laxusa, z drugiej strony mu się nie dziwię, ale przynajmniej prawda wyszła na jaw, więc może być spokojny.Strażnik jakiś podejrzany, ale resztę zachowam dla siebie :) Ciekawe gdzie się podział Jellal, dowiem się tego w kolejnym rozdziale. Mam teraz pełno domysłów i muszę przyznać,że w dość dużej niepewności mnie teraz trzymasz xD
    Mi tam nie przeszkadza,że rozwijasz,aż tak bardzo prolog, jak już wcześniej mówiłam, bardzo się już zżyłam ze starszym pokoleniem. Tym bardziej jak przeczytałam o Igneelu i Layli :p Zaskoczenie x3 Co Ci się tam jeszcze w tej głowie zrodzi xDD Masz ciekawe te pomysły.
    Nie martw się o komentarze, wydaje mi się,że przez to iż jest okres wakacji, mało ludzi wchodzi teraz na blogi. Sama znam kilka takich przypadków :) Będzie dobrze, jestem pewna, że jest to nie możliwe,żeby komuś się to opowiadanie nie spodobało!
    Ślę Ci mnóstwo wenyy ! :*
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nudzi?
    Nie pierdol! ;P
    Kochana! To jest po prostu M I S T R Z O W S K I E !
    Chyba po raz pierwszy komentuję tutaj ten blog, ale czytam go od samego początku!
    Rany dziewczyno, wiesz jakie ja mam ciary przy każdym rozdziale? Kudły to mi tak dęba stoją, jak jeżowi kolce ^^
    A dzisiejsza notka no normalnie miażdży!
    Layla i Igneel.. no tego to się nie spodziewałam, nigdzie o tym nie czytałam, ale tutaj to o matko! To było świetne!
    No i później jeszcze to jego wejście jak usłyszał wybuch ^^ Hahahaha się uśmiałam, cudowne!
    Aaaa! Końcówka.. fajnie jest zakończyć w takim momencie xD rośnie napięcie i w ogóle.. a ja.. a ja.. a ja.. ja chcę więcej!
    Weny Kochana!
    Weeeeeeeeeeeeeny~ !

    <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Yasha- chan, to było zajebiste :D kocham, kocham, kocham! <3 popieram animke- chan, weź nie pierdol, że nudne, bo do ciebie przyjdę i wywalę z łyżeczki (tej, którą jem budyń *.*) ;P. Było czuć pismo nosem, że Igneel coś czuje do Layli. Przedstawiłaś to we wspaniały sposób, że czytałam pare razy kwestię "kocham cię", by mieć pewność, że nie ogłupiałam i nie trzeba mnie do psychiatryka zabierać ^^ proszę ( http://www.m.ocdn.eu/_m/779d6d4deba6fe3a573d0843be3b0f3c,10,1.jpg ), niech Layla powie Igneelowi, że go kocha lub go pocałuje *.*, proszę Yasha-sama! (błaga na kolanach z głową przybitą do ziemi). Weny, weny i jeszcze raz weny moa droga ;)

    Nieznana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *moja
      coś "j" mi szwankuje, eh ^^

      Usuń
    2. eh, nie cierpię moJego kompa -.- uciął komentarz i dopiero teraz to zauważyłam... no nic, wtedy napisałam więcej, a to jest tylko streszczeniem tego, czego zabrakło...

      *Było czuć pismo nosem, że Igneel coś czyje do Layli. Na początku wydawało mi się, że coś tam go ciągnie do Ur, ale jak zaczął naskakiwać na Juda i był niezadowolony, gdy wspominało się przy nim o Layli lub Judzie(?) po te przerwie, to już byłam pewna, że coś czuje do blondyny ^^ Jednak nie spodziewałam się jednego, że je to kiedyś powiedział! Przedstawiłaś to we wspaniały sposób...

      Nieznana

      Usuń
  6. Na początku wybacz, że nie skomentowałam 4. rozdziału, ale nie miałam czasu i odkładałam to na później, aż wydałaś 5. Więc postanowiłam że skomentuje już wszystko tutaj ;p Czekaj... czyżbym nie skomentowała i 3? JEZU, sorki XD ale wiedz, że jestem wielką fanką tego bloga i sprawdzam go codziennie ^^ Po prostu nie jestem typem dziewczyny, która często pisze komentarze, a jak już to krótkie. Patrz, tu zrobię wyjątek (choć w porównaniu z innymi, długaśnymi komentarzami, wymiękam ;p)
    No więc co do 4. Natsu i Gray - bomba :D Po prostu, Gray francuzik wymiata XD Natsu jeszcze lepszy. Akcja w samochodzie - śmiałam się do rozpuku XD
    A co do 5. To tak: cieszę się, że napisałaś coś o Erzie (już pewnie zorientowałaś się kto jest moją ulubioną postacią, prawda? XD Nie trudno zgadnąć ;p).
    Uśmierciłaś Roba. Jezu, jeszcze zgotowałaś mu taką męczarnie na koniec x.x . Jesteś zua XDD
    Co masz na myśli mówiąc, że mamy nacieszyć się starą generacją? Nie będzie już ich? U.U Boże, uwielbiam "twoją" Ur. Jest po prostu niesamowita. Bardzo miła odmiana. ^^
    Dobra, koniec bo tata każe mi schodzić. (Jego groźba: "Odetnę Ci internet" XD Wole tego nie lekceważyć XD)
    Weny życzę :*
    P.S. A co do twojej "emo" wersji. Mam nadzieje że to było tylko chwilowe XD Jeśli nie będziesz go dalej prowadzić - pamiętaj, znajdę cię i będę kazać ci go dalej pisać XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak śmiesz mi się tu Emować???!!! Czyżbym Cię zaraziła???!!! Nie Emuj się!!! Zabraniam!!! Ja ci zaraz dam "nudzi"!!! Zaraz tam do ciebie wpadnę i Cię odEmuję!!! XD

    Wypróbowałam to na sobie. Jak chcesz zacząć myśleć pozytywnie, to musisz się przemóc i coś napisać. A potem pisać, pisać i pisać dopóki ci nie przejdzie! Zauważyłam, że choroba Emo pojawia się z lenistwa... Ja to jestem Ciocia Dobra Rada ;P

    A jeśli chodzi o rozdzialik... Cud, miód i siedem słoików nutelli~~
    -po pierwsze: CO TY ĆPASZ, KOBIETO?! xD Igneel i Layla??? o.O ......... ( >.> Daj namiary na tego dealera... Daje dobry towar ;D)
    -po drugie: śmierć Rob'a, czyli klimaty Kuramichi! Ta brutalność mafijna! Ten dramatyzm! *.* Yasha-kyun rozbrajasz mnie twoim sposobem opisywania! Bądź mym mistrzem!!!
    -po trzecie: Mała, minimalistyczna scenka przyjaźni pomiędzy Jellal’em i Erzą…. ~♥

    Pozdrawiam Cię Yasha-kyun i chcę więcej!~~♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Misaki, z Jerzą jeszcze będzie i to nie jako brato-siostra, a jako... , ale odpowiadając od razu na twoje pytanie Hikari-chan będzie to baaardzo późno w opowiadaniu. I nie koniecznie Jellal może pojawić się we własnej osobie, bo w końcu kto wie, co mu mafiozi zrobili ;>
    I kochane! Moje emowskie wcielenie, którym chyba rzeczywiście ciut zaraziłam się od Kuramichi xD ... Ja z tego opowiadania jestem zadowolona, nawet bardzo. I nie ukrywam, że jest ono dla mnie bardzo ważne. Nie myślcie nawet, że chcę z niego zrezygnować, o nie, nawet jeśli nikt nie będzie czytać :D (mimo to cieszę się niezmiernie, że opowiadanie ma swoich zwolenników ;P). Po prostu, choć piszę dla siebie, robie też to dla was - chcę was zaskoczyć czymś nowym i jednocześnie zadowolić, dlatego chciałam się spytać, czy jest coś co może kogoś zraziło (choć wiadomo, nie wszystkich da się jednocześnie uszczęśliwić ^.^). Może to rzeczywiście przez wakacje, a może jednak komuś pomysł z Fairy Tail w wersji mafijnej się nie spodobał, nie wiem. Ale komentarzami bardzo podniosłyście mnie na duchu, bo gdy się wie, że jest dla kogo pisać, że ktoś czeka, to palce aż same wyrywają się do skrobania dalszej części opowiadania. Dziękuje wam :*
    No i propo ostatniego rozdziału z prologa powinien pojawić się niebawem, potem zaś rozdziały mogą być dodawane w nieco większym odstępie czasowym, ale ze mną wszystko możliwe, więc nic więcej nie pisze, bo zawsze wychodzi mi to na opak xD
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm.. nie mam dzisiaj głowy do komentowania. Piszę jednak, żebyś wiedziała że czytam, choć czasami tego komentarza pod postem nie ma :) Weny! Ten blog jest fenomenalny, i cieszy mnie twoje nastawienie, że piszesz to także dla siebie. Emo Yasha, precz! xD

    OdpowiedzUsuń
  10. Shaila też czyta i nie ma siły pisać. Jestem wykończona *pada głową na biurko* Dajcie Mi odpocząć, a tak przy okazji dogoniłam rozdziały na drugim blogu :3 Jestem z siebie dumna i już nie mogę się doczekać soboty, bo to właśnie wtedy mój dwu tygodniowy koszmar się skończy ( chyba pamiętasz o co chodzi. ) Ale dosyć o Mnie zbieram się w sobie i komciam. Yashuś to zapewne nie tak jak myślisz w związku, że czytającym coś się nie podoba. Obstawiam na to że połowy nie ma, bo gdzieś wyjechali. Ja ledwo wbijam na kompa i potem się nie wysypiam xd No cóż wakacje jeszcze trwają więc ludzie odpoczywają. Jaki fajny rym. Yashuś nie obraź się na Mnie za taki brzydki komentarz, ale ja na serio padam. :< Emo Yashuś weź wyjdź i nie mieszaj nieEmo Yashusi w głowie >.< Bo jak nie to Gwardia Żelaznej rury powróci, o ile się inni zgodzą >.< To poczekamy na jeszcze jeden rozdział prologa, ty się nie martw. Nikt pretensji nie ma, no bo są te cholerne wakacje! Oczywiście cholerne na + Igneel i Layla *o* Dafuq? XDD To było takie słodkie i jednocześnie smutne, że aż płakałam i ze wzruszenia i ze smutku. Za wrażliwa chyba jestem :< Biedny Laxus, ale ma jeszcze swoją Canusię kochaną, która jest z niego dumna <3 To jest zajebisty para! :D Tylko ten jeden laczek (czyt. strażnik z kicia) musiał być takim dupkiem i pracować dal Zerefa :< No to nie mogę się doczekać już dorosłych Natsu, Lucy, Laxusa, Cany i innnych <3 Mimo, że rozdziały był taki zajebisty i śmieszny, to zamiast ogromnego banana na mym ryju... to... no ja połykałam łzy. To było takie wzruszające. I smutny Laxus, i zakochany Igneel, i biedna Erza i wgl wszystko :< Ale pod koniec Mnie bardzo rozśmieszyłaś z tym Natsusiem XD Wyjebutnął mu chatę w powietrze! :D Yashuś kochana wybacz za komentarz taki bez emotków, które zazwyczaj są :< I tak jestem z siebie dumna, że napisałam taaaki długi komentarz! Życzę Ci weny, któa na takie odpowiadanie doda Ci takiego pałera ( XD ), że wyjebiesz nam rozdział tak powalający, śmieszny, wzruszający, smutny, wesoły, że zejdę na zawał i Shiro Mnie będzie ratować.
    Shiro: Aye sir!
    Nie żeby takie nie były :D Bo są jak najbardziej powalające, wzruszające, smutne i wesołe , że schodzę na zawał i Shiro Mnie ratuje.
    Shiro: Aye sir!
    Powtarzam się >..< Po prostu nie wiem jakie mam komplementy zastosować wobec jednej z najlepszych pisarek na świecie >.< Na pewno według Mnie :* Przesyłam buziaczki i apteczkę, jakby Shiro poszła łowić Happy'emu ryby, a ty byś napisała rozdział. Zawsze możesz wezwać lekarza. :*

    Z zawałem serca i lodami dla Yashusi
    *Shaila Black*
    ~.~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O boże to ja to napisałam? Ale długie D: Yashuś >.< Emo Yashuś =.= A ty tu nadal?
      EmoYashuś : Będę ją nękać w, że ma mniej wejść! BUAHAHAHAHAHA!
      O kurwa... Czekaj, czekaj pochwycę pomysł Bickslowa, Renee i Ciuciusia >.< Oby się nie obrazili >,< Shi podaj patelnię!
      Shiro: Już idę Sha~chan! *podaje je patelnie*
      No to do roboty, oby to nie uszkodziło nieEmoYashusi >.< *jebut patelnią w EmoYashusię*
      EmoYashuś : Skowronki latają! *pada*
      EmoYashuś... *tyka jej zwłoki patykiem*
      nieEmoYashuś! Żyjesz?! Nic Ci nie zrobiłam?! Oby nie bo Mnie twoi fani $^&%)(*)(*#$@%$! D: Aż Mnie ciarki obeszły D: *pada na twarz i śpi*
      Shiro: To by było na koniec nieEmoYashuś... poprawka naszaKochanaYashuśObyŻywa :D Weny i całuski! A póki co... *jebut Sha~chan patelnią w łeb* BUAHAHAHAHAHAHAHA!

      Nie przytomna i zmartwiona stanem nie EmoYashusi
      *Shaila Black*
      i jej zła wiedźma, która według siebie jest ładna
      *Shiro Black*
      która siedzi na Shaili i pisze końcówkę tego komentarza ! :********

      Usuń
  11. Nie czytałem bo mi się nie chciało... Ale jestem z Ciebie dumny ;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Yasha, wybacz, że ostatnio nie komentowałam i nie czytałam, ale byłam u babci, a tam ni ma internetów, taka wiocha!
    prawie się popłakałam, biedny Igneel i jego niespełniona miłość...
    jak, dlaczego, jak, się pytam, dlaczemu zbrodniłaś Roba? dlaczemu?! (chyba mózg mi się od upałów przegrzał...)
    ale nie załamuj się, kochana, ten blog coraz bardziej mnie wciąga i już się nie mogę doczekać następnych rozdziałów! (nie żebym zawsze czekała na nowe rozdziały, wcale tak nie mówię!)
    ech... chyba gadam od rzeczy...
    Yashuś, nie zabijaj mi Igneela i Layli, bo uwielbiam ich (ale Jude to inna sprawa)- jestem szatanem.....
    no w każdym razie, rozdział mi się podobał i czekam na kolejne + już nie pamiętam czy na tym drugim blogu skomentowałam, ale chyba Cię poćwiartuję za brak ślubu.... no nie ważne, dobrze, że napięcie rośnie (na obu blogach)
    pozdrawiam, Sasha
    P.S.
    za błędy przepraszam, wiocha zniekształca mój umysł na okres powyżej 3 dni...
    P.P.S.
    i tak wiem, że Layla zginie, chyba że nie będziesz się tak bardzo trzymać fabuły mangi (co by mnie bardzo ucieszyło :D)

    OdpowiedzUsuń
  13. Natychmiast masz przestać emować, Yasha-chan! :D Moim zdaniem wynika to z tego, że są wakacje. Sama po sobie wiem, że nie mam za bardzo czasu siedziec na komputerze, więc nie przejmuj się :* Wiedz, że ja to czytam i mi się straaasznie podoba!
    Jeśli chodzi o rozdział to zrobiło mi się smutno na wątku Layli i Igneela. No czeeemu ona go olała? Mam nadzieję , że kiedyś się tego dowiem :D Jellal porwany ;c Teraz pewnie bd zły i długo minie nim przejdzie na stronę FT :C Biedna Erza, została sama, znowu... :C
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział , buziaczki kochanie :**

    OdpowiedzUsuń


  14. ŁAAAAA! Zaczynam czytać, a tu mała, słodziutka JERZA <3 jestem w niebie! Przynajmniej przez tę krótką chwię zanim zabili…inaczej. Bestialsko zamordowali Roba ;-; i porwali Jellala :’[ I już znowu ryczę na całego…ech, a dopiero co odniosłam chusteczki…;-;
    Dobra uspokoiłam się… LAXANA <3 ech zacytuję co napisałaś mi kiedyś na blogu „kobieto, bawisz się moimi uczuciami” nie wiem już czy mam w końcu płakać, czy skakać z radości, bo jak już zacznę się cieszyć, to się dzieje coś smutnego, a jak już się poryczę, to nagle jest coś mega słodziuchnego…mam huśtawkę nastrojów niczym, przepraszam za wyrażenie, przysłowiowa baba w ciąży ;-;Igneel i Layla! Czyli jednak się nie myliłam^^ Przynajmniej raz…i pewnie takie słabostki są dziedziczne ^w^ „To nie tak jak myślisz!” Po prostu przygotowywuję soię do zastępstwa Ognistego Smoka na stare lata. Ale wybuch? Ja dlatego niczyym, nie wiem, jaki wybuch? xD
    Rozmowa Laxusa i Makarova…cóż jak na 10-letnie dziecko mądry z niego chłopiec…ale w końcu to Laxus^^ A ten strażnik…dorwałabym i powiesiłabym, jak to mówi moja koleżanka xD

    I znów przypisy
    Oj tam, oj tam, nie przejmuj się, że się rozpisałaś, tak dobrze się to czyta, że myślę iż nikt nie ma ci tego za złe :D ja tam jestem w swoim niebie, z małymi Natsusiami, Greykami i Laxusikami <3 Nie ma się o co obrażać, część mojego życiowego motta: BIERZ CO DAJĄ I UCIEKAJ ZANIM ZDĄŻĄ CI TO WZIĄĆ xD
    Nie martw się, czy/że wypada blado. Są wakacje, i my wszyscy chcąc czy nie chcąc nie zawsze mamy czas. Ja np. (wiem że nikogo to nie zainteresuje, ale co tam ;-;) miałam kilka dosyć niespodziewanych wypadów, całymi dniami nie ma mnie w domu i wszystko prawie robię po nocach, włącznie z zamartwianiem się własną głupotą ;-; o pisaniu nawet nie wspomnę bo to już szkoda gadać.
    Więc będę szczera i powiem ci, że mnie bardzo cieszy, że znajdujesz dla nas czas, żebyśmy mogły sobie poczytać, cóż znów ciekawego wymyśliłaś ^^ mimo, że przy tym rozdziale popłakałam się *liczy* trzy razy, to poprawił mi on humor, niczym moja ukochana czekolada, która się właśnie skończyła ;-; dziękuję, i myślę, że wiele osób się ze mną zgodzi. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, wysyłam ci moją wenę, której nie mam czasu wykorzystać, więc się tylko u mnie marnuję i lecę próbować pisać cztery inne rzeczy na raz xD trzeba się czymś zająć, by „nie myśleć” ;P

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie, nie, nie! Jellal nie może czuć, że Erza jest jak jego siostra, co to ma być! Może jeszcze zostanie księdzem i ogoli się na łyso? (Nie wiem skąd wziął mi się ten pomysł...)
    Ale dziadek Rob... Jak oni mogli coś takiego zrobić? I co się teraz stało z Jellalem? ;____;
    Chłopcy wysadzili mieszkanie - tego można było się spodziewać po następcy "Ognistego Smoka" xd
    Laxus <3
    A ja myślałam na początku, że Igneel to coś do Ur... a tu taka niespodzianka! :D
    W sumie to nawet o wiele bardziej mnie to ucieszyło. Kojarzy mi się to z Natsu i Lucy i to pewnie dlatego ^^
    Erza jak będzie dorosła to ich wszyatkich rozpieprzy, będzie sobie podmieniała w sekundę bronie i w ogóle, znającc ją.. xDD
    Makarov wyjdzie wtedy z więzienia i zrobi porządek w Fairy Tail :D
    A ja ni chcę zemsty Zerefa :(
    Nie chcę żeby Igneela nie było, polubiłam go strasznie w tej twojej wersji, i przyzwyczaiłam się do niego i w ogóle, nie zabierajcie mi go!! :(

    OdpowiedzUsuń
  16. Jejku ... powiem Ci najbardziej zasmuciła mnie śmierć Rob'a :C Płakać mi się na tym i ledwo powstrzymałam się od łez. >.<
    Kochana ... to opowiadanie mnie coraz bardziej wciąga. Jest cudowne, niecodzienne i w połączeniu z soundtrack'ami najlepsze.
    Po długim namyśle stwierdziłam, że najlepsza postać to Igneel ... ma zacięty charakter, wybuchowy i to mi się podoba *.* Fiu fiu i on zakochany w Layli, która mu dała kosza, a szkoda, bo chętnie poczytałabym choć skrawek o tym pairingu :<
    No i Laxus odwiedził wreszcie dziadka a całą ich rozmowę podsłuchiwał ten kabel >.<
    No i Zeref wykonuje swój ruch ... jestem ciekawa, dalszych losów.
    Lecę dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie udało mi się skomentować poprzedniego rozdziału, przepraszam. Komentowanie to nie jest coś, co lubię, ale lubię sprawiać, że ludziom na twarzy choć leciutko kąciki ust unoszą się do góry. (︶ω︶)
    Umiesz budować napięcie, zazdroszczę Ci tego. Mi nie zawsze to wychodzi nie ważne jak bardzo bym się starał. ノ( ゜-゜ノ)
    Przywiązałem się do postaci z prologu. Ciężko będzie mi się pożegnać z nimi. Choć liczę, że pojawią się jeszcze poza „Saga Prolog” oraz mam nadzieję, że nie wpadłaś na pomysł, aby umieścić wszystkich w elektrowni jądrowej, czy czymś podobnym. ٩(×̯×)۶
    Furosshu no aisatsu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie szkodzi Frosch, i dziękuje za każdy komentarz jaki dotąd napisałeś. Mogę cię zapewnić, że już po raz kolejny dzięki tobie moje kąciki ust unoszą się baaardzo wysoko :D

      Usuń

Wasze komentarze cieszą mnie jak mało kogo, jednak nie zaklepujcie miejsc. To nie ważne, kto jest pierwszy, kto ostatni. Takie wpisy zostaną usunięte.
Wszelkie pytania kierujcie do spamownika.
A jak przeczytałeś rozdział, to pozostaw po sobie ślad.
Jesteś anonimem? Podpisz się jakoś.

Całusy dla was śle z góry wdzięczna Yasha ^.^