16 lip 2013

Rozdział 2 "Oko za oko"

 Z zainteresowaniem spoglądała przez okno sierocińca na burzowe chmury, które spowiły całą Magnolię. Deszcz intensywnie uderzał w szyby, tworząc rozmyte smugi i uspokajającą muzykę dla uszu dwuletniej dziewczynki o szkarłatnych włosach. Czekała na ten dzień z niecierpliwością, czekała na dziadka Roba, który obiecał zabrać ją do baru „Pod Wróżkowym Ogonem”. Nic więc dziwnego, że gdy starszy mężczyzna zjawił się wreszcie w domu dziecka, zeskoczyła z parapetu odziana w szeroki uśmiech, który bardzo rzadko gościł na jej twarzy.
 - Dziadzio Rob! Przyszedłeś! - zawołała beztroskim głosikiem i wtuliła w nogi mężczyzny. Poczuła jak duża, ciepła dłoń opiera się o jej głowę. Spojrzała w górę i dostrzegła przygnębioną twarz starca.
 - Dziadku Rob, dlaczego jesteś taki smutny? Zabierasz mnie dzisiaj do swoich przyjaciół? - dopytywała z nutką niepewności, widząc oczy przepełnione goryczą. Zamyślony Rob pogłaskał dziewczynkę po włosach.
 - Kiedy indziej, Erzo - wyszeptał zduszonym głosem i zostawił ją samą. Zdziwioną i ze zranionym, dziecięcym serduszkiem.
 - Ale obiecałeś... - wymamrotała bardziej do siebie niż do Roba, którego już przy niej nie było.

 - Czego?! - Na przywitanie usłyszał ochrypnięty, nieprzyjemny kobiecy głos, gdy bez pukania wszedł do pokoju. Starsza zakonnica, widząc, kto do niej zawitał, momentalnie spoważniała.
 - Potrzebuje twojej pomocy - wyjawił stanowczo, ale staruszka tylko zaśmiała się niecnie.
 - Nie mojej, tylko Bożej pomocy, Rob. Wyglądasz jak siedem nieszczęść! I nic nie mów, wiem, co się stało - dodała Ooba, zanim mężczyzna zdołał powiedzieć coś jeszcze. - Chodź, mam dla was coś specjalnego.

 - Jellal, zamykaj drzwi! A jakby ktoś chciał wejść, to powiedz, że Boga nie ma w domu!
Przemoczona od stóp do głów siostra zakonna wbiegła z Robem do kościoła, a przestraszony ministrant pospiesznie wykonał polecenie. Grzmot rozrywający niebo zlał się z odgłosem ich przyspieszonych kroków, które odbijały się echem po marmurowej posadzce. W ciszy doszli do zakrystii, która wyglądała jak zawsze. Szaty księdza wisiały tam gdzie zwykle, gazetki parafialne leżały na okrągłym stoliku w równym stosie, a Matka Boska roztropnie spoglądała z obrazu. Ooba podeszła do obramowanego płótna i zdejmując oprawiony malunek ze ściany ukazała schowek, który krył to, czego Rob szukał. Starszy mężczyzna z powagą na twarzy podszedł do skrytki, po czym wyciągnął jeden z tuzina schowanych tam pistoletów.
 - Tego właśnie potrzebowałem.

- - - - - - - - -  

 Zamyślony Igneel siedział na łóżku i wkładał naboje do swojego rewolweru. Obok niego leżał mały chłopiec, przeniesiony do beztroskiej krainy snów. Dragneel zerknął na niego i prychnął rozbawiony. Że też dał się wciągnąć w coś takiego...

 - Skąd masz to dziecko? - zapytała starsza zakonnica, prowadząca dom dziecka, lecz rozdrażniony Igneel milczał jak zaklęty. Nic nie mówiąc, podał siostrze zakonnej nagiego malucha, który bezustannie przyglądał się Dragneelowi. Mężczyzna zmarszczył gniewnie brwi i odwrócił się tyłem do dziecka. Jakby nigdy nic ruszył w kierunku Ur, stojącej przy samochodzie, lecz wtedy usłyszał donośny płacz.
- Da-da! Da-da!
 Nie pojmował, dlaczego ten maluch tak go sobie upatrzył. Może bachor wystawiał go na cierpliwość? Cóż, jeśli tak, to nie mógł sobie wybrać gorszego przeciwnika do tej rywalizacji. „Ognisty Smok” to najbardziej uparty człowiek na świecie, ot co! Jak już coś postanowi, to zdania nie zmieni! Poza tym ktoś taki jak on nie mógłby przygarnąć takiego karła. Nie miał pojęcia o opiece nad dziećmi - rany boskie, przecież on ledwo mógł zatroszczyć się o samego siebie! 
 Milkovich podeszła do przyjaciela, który zatrzymał się w połowie drogi do niej. Zerknęła na mężczyznę nie ukrywając fascynacji - choć twarz Igneela nie wyrażała żadnych uczuć, wyczuła jego poddenerwowanie. Po chwili spojrzała na malucha, który dosłownie wyrywał się z rąk zakonnicy, a płaczem zdzierał gardło.
 - Mały chyba cię polubił - stwierdziła policjantka, kukając ukradkiem na zaciśnięte pięści Dragneela. Dostrzegła jego pobladłe knykcie, jak również napiętą szczękę, świadczącą o mocno zaciśniętych zębach. - Zostawisz go tak?
 - A co mnie szczeniak obchodzi, niech ryczy! - Przecież zostawiał go w dobrych rękach, nie rozumiał o co chodziło tej głupiej Ur. Uratował dzieciaka przed śmiercią, co jeszcze miał zrobić?!
 - Jesteś pewien? - zawołała za Dragneelem, stanowczo kroczącym w stronę samochodu, ale nawet wtedy, gdy obydwoje stali już przy otwartych drzwiach, wciąż słyszeli rozpaczliwy lament chłopczyka.
 - Da-da! Da...Da-d… - dziecko krztusiło się przez łzy, a spanikowana zakonnica wołała coś o przepuklinie oraz człowieku bez sumienia. Bo co, jak brzdąc udusi się przez własną histerię, to to będzie jego wina?!
 - Kurwa! - wrzasnął wściekły i pod wpływem impulsu pobiegł z powrotem do zakonnicy. Nie bacząc na zdumienie siostry, wyrwał dziecko z jej rąk, a chłopiec natychmiast przestał płakać. - Ty mały terrorysto...
 - Co za ludzie - spuentowała zniesmaczona zakonnica, jednak odchodzący Igneel miał jej uwagi w głębokim poszanowaniu. Będzie robić, co chce i nic nikomu do tego. 
 - Myślałam, że ten szczeniak cię nie obchodzi - zażartowała Ur, gdy gangster wrócił do samochodu z przeszczęśliwym brzdącem. W przeciwieństwie do niego, Dragneel nie tryskał entuzjazmem. 
 - Zamknij się i ruszaj, póki tego nie żałuję - warknął, powoli zdając sobie sprawę z tego, w co się wpakował.

 Pukanie do kawalerki wyrwało Igneela z zamyśleń.
 - Otwarte! - zawołał donośnie, a do mieszkania zawitała skąpo ubrana prostytutka.
 - Słyszałam, że ktoś tu potrzebuje opieki? - zaśmiała się, niespiesznie zamykając za sobą drzwi. Z gracją kota zaczęła podchodzić do mężczyzny.
 - Tak, on - Dragneel wskazał ręką na śpiące dziecko i wstał z łóżka, omijając zaskoczoną kobietę.
 - Że co proszę? To są jakieś kpiny! - zawołała oniemiała.
 - Nie pyskuj. Zapłaciłem, to wymagam - warknął klient i trzaskając za sobą drzwiami, zostawił małego chłopca pod opieką prostytutki.

- - - - - - - - - - 

 Czuł się jak wtedy, gdy umarła jego żona. Nie kochał jej w ten sam sposób, po prostu była dla niego tak samo bliska. Ludzie czekający za drzwiami byli zaś dla niego jak najukochańsze dzieci, które właśnie straciły matkę. Te, z których był najbardziej dumny i zarazem te najbardziej nieznośne oglądał na ulubionym zdjęciu Mavis. Był tam szeroko uśmiechnięty Gildarts w towarzystwie swojej obecnej żony Cornelii, która przed urodzeniem Cany pracowała w ich barze jako barmanka oraz Rob, będący dla Makarova jak brat. Igneel i Metalicana obejmowali czule zdenerwowane tym faktem Ur i Laylę, ale fotografia wyraźnie ukazywała, że każdy z nich był szczęśliwy. Był tam też on, zerkający ze znaczącym uśmieszkiem na dumną Mavis, która zrobiła dla nich wiele dobrego. A teraz przyszedł czas, by oni zrobili coś dla niej.
 Przesiadywał w gabinecie Vermilon sam, mógł więc sobie pozwolić, by pojedyncza łza swobodnie spłynęła po jego nieco pomarszczonym policzku. Nagle ktoś zapukał do drzwi biura, a starszy Dreyar pospiesznie otarł mokrą skórę.
 - Już czas, szefie - powiadomił go o kilka lat starszy niż na zdjęciu Gildarts, który wsunął do środka jedynie głowę. Widząc, że odwrócony do niego tyłem mężczyzna przytaknął głową, po cichu zamknął za sobą drzwi i wyszedł na ganek willi - do przyjaciół, którzy czekali na nadejście ich nowego szefa.

 Dziś to nie oni trzymali w dłoniach łopaty, które przysypywały piaskiem martwe ciało. Dziś żegnali osobę bliską ich sercu i nie oszczędzali łez, nawet mężczyźni. Laxus, trzymany za ramiona przez swojego dziadka czuł drżenie jego rąk, a samemu przyglądał się dziurze w ziemi z szeroko otwartymi oczami. Do teraz nie wyszedł z szoku po tym, co stało się kilka dni temu w barze. Rob ze smutkiem przyglądał się Gildartsowi, który czule obejmował zapłakaną Cornelię. Brunetka mocno zaciskała dłoń na rączce wózka, w którym spała niczego nieświadoma Cana. Metalicana i Igneel stali tuż za zalaną łzami Laylą, obok płaczącej cicho Ur. Za nimi wszystkimi łkał tłum ludzi w czarnych garniturach i sukniach: pozostali członkowie mafii, przyjaciele, ludzie, którzy korzystali z ich usług - każdy przyszedł oddać hołd zmarłej Mavis. Oni jednak tego nie widzieli, nie zwracali uwagi na obcych i znajomych, którzy podchodzili bliżej i odchodzili. Nie zauważyli nawet tego, że księdza i grabarzy nie ma z nimi od dobrych trzydziestu minut.
 Pierwsza od pochówku byłego Dona Fairy Tail odeszła Ur, jednak nikt tego nie skomentował. Wiedzieli doskonale, gdzie idzie - właśnie rozpoczęli plan, który na okrągło wałkowali od kilku ostatnich godzin.
 Milkovich podeszła do policyjnego samochodu, zaparkowanego niedaleko cmentarza i otwierając drzwiczki, usiadła obok miejsca kierowcy. Jej partner siedzący obok, Jose Porla, nieudolnie próbował nie spoglądać na zapłakaną kobietę.
 - Ruszaj, Jose - warknęła, ocierając dłońmi twarz mokrą od łez, a chłopak, choć nieco ze skwaszoną miną, bezzwłocznie spełnij jej prośbę. Rozumiał, że dopiero co była na pogrzebie, jednak mogłaby chociaż podziękować za jego zwłokę, prawda? Ponadto ciekaw był, kogo pochowała na cmentarzu, lecz nie odważył się o to zapytać - nie chciał dolewać oliwy do ognia i jeszcze bardziej rozzłościć, bądź zasmucić Ur.
 - To gdzie dziś mamy patrol? - spytał zmieszany, nie wiedząc jak się zachować przy zrozpaczonej koleżance. Ku jego zdziwieniu, w przednim lusterku dostrzegł dziwny zarys uśmiechu na jej twarzy.
 - Most Oak - usłyszał, skręcając na najbliższym zakręcie.

 W międzyczasie Metalicana zerknął na zegarek i zmarszczył brwi.
 - Musimy jechać - mruknął, opierając dłoń na drżącym ramieniu Layli. Kobieta skinęła głową i wyszła z cmentarza w obstawie Tetsu i Dragneela. Podchodząc do Forda, otarła ostatnie łzy z policzków, po czym usiadła na miejscu kierowcy. „Ognisty Smok” usiadł obok niej i wyciągnął ze skrytki pistolet. Z zawziętą miną naładował go przekoszeniem zamka nad lufą, a następnie spojrzał beznamiętnie przed siebie. Metalicana wsiadł do samochodu jako ostatni; zatrzaskując za sobą drzwi, schylił się po karabin maszynowy, leżący pod tylnymi siedzeniami. Choć wyglądali na spokojnych i opanowanych, Hearfilia znała swoich przyjaciół aż za dobrze - od razu spostrzegła w ich oczach strach zmieszany z determinacją.
 - No to w drogę - rzekła niemrawo, przekręcając kluczyk w stacyjce i obdarzając mężczyzn pokrzepiającym uśmiechem, mającym dodać otuchy. Także jej.

 Również Gildarts, Rob oraz Makarov postanowili czym prędzej opuścić cmentarz - choćby jeden źle rozegrany szczegół mógł przechylić szalę zwycięstwa na stronę wroga; w ich planie nie było miejsca na najmniejszy błąd czy przeoczenie. Jednakże każdy znał swoją rolę i jakiekolwiek słowa w tej chwili były zbędne, wręcz nie na miejscu.
 - Dokąd oni wszyscy idą? - spytał po chwili Laxus, pozostawiony wyłącznie pod opieką Corneli.
 - Nie martw się, niedługo wrócą - zapewniła pani Alberona i radośnie poczochrała jasne włosy chłopca. Drugą ręką lekko potrząsała wózkiem, z którego wydobył się zaspany płacz niemowlaka. - Ciii, śpij spokojnie, Canuś. Tata niedługo wróci, obiecuję - wydukała przez drżącą krtań. Robiła, co mogła, powstrzymać łzy - zarówno swoje, jak i dziecka. A Laxusowi pozostało jedynie uwierzyć w słowa Corneli.

 - Ur, czy to na pewno jest patrol? - spytał Jose z powątpiewaniem.
 - A co, jak nie partol? - warknęła policjanta, nerwowo rozglądając się za samochodami. Czekała na luksusową limuzynę, którą - według informacji zdobytych przez Metalicanę - Acnologia i Brain mieli jechać bez większej obstawy do miasta Onibus. Taka okazja była niepowtarzalna. Tylko Precht wsiąknął gdzieś pod ziemię i nawet Tetsu nie zdołał odkryć, gdzie zaszył się zdrajca ich rodziny.
 - Może jestem jeszcze nowy w policji, ale patrol chyba polega na tym, żeby... - zaczął niepewnie Jose.
 - Będziesz mnie pouczać, gówniarzu?! - wrzasnęła, poirytowana ciągłą paplaniną partnera, którego wreszcie zdołała skutecznie uciszyć. Szkoda tylko, że musiała zedrzeć przez to gardło. - Czemu żółtodzioby zawsze muszą być takim utrapieniem - westchnęła, nie próbując nawet ukryć swojej opinii przed Porlą.
 Po kilku minutach upragnionego spokoju, Milkovich dostrzegła wreszcie ciemnozielonego Maybacha (*1) z przyciemnianymi szybami. Poczuła nagły wzrost poziomu adrenaliny w żyłach.
 - Jose, jedź za tym Maybachem! - nakazała, jednak policjant spojrzał na nią zdumiony.
 - Czemu? Przecież jedzie przepisowo...
 - Powiedziałam: „JEDŹ”, do cholery!
 Chłopak z krzaczastymi brwiami aż podskoczył ze strachu, lecz - tak jak nakazała mu Ur - włączył syrenę policyjną i ruszył za wskazanym autem. Z początku kierowca ściganego pojazdu nie zareagował, lecz na środku mostu zaczął zwalniać, aż w końcu zatrzymał się przy jednym z metalowych przęseł, między jezdnią a wąskim chodnikiem.
 Policjanci zaparkowali kilka metrów od nich.
 - Zaczekaj w samochodzie i nie wychodź, choćby nie wiem co - rozkazała Ur i wyszła z radiowozu, ładując naboje do Magnuma(*2). Jose w osłupieniu obserwował, jak podchodzi do zatrzymanego Maybacha. Nie rozumiał poczynań partnerki, jednak przeczuwał, że nie wyniknie z tego nic dobrego.
 Kiedy Milkovich zapukała w szybkę kierowcy, zerknęła w bok. Dostrzegła nadjeżdżające w oddali auto Clivera i uśmiechnęła się pod nosem.
 - O co chodzi, pani władzo? - przy kierownicy siedział szatyn z podejrzanie miłą i niewinną miną. - Chyba nie przekroczyliśmy dozwolonej prędkości?
 Ur, schylając się do otwartego okna, w milczeniu odwzajemniła słodki uśmiech mężczyzny. Chwilę szczerzyli się do siebie w niezręcznej ciszy, jednak gdy samochód prowadzony przez Gildartsa był już wystarczająco blisko, sięgnęła po rewolwer i przestrzeliła głowę kierowcy, zanim ten zdołał choćby mrugnąć. Przechodzący po boku mostu ludzie, słysząc strzał, zaczęli panicznie krzyczeć i uciekać, przejeżdżające samochody przyspieszyły, a Maybach aż zatrząsł się od nerwowych ruchów pasażerów. Nim mafozi zdołali z niego wysiąść, Milkovich biegła z powrotem do swojego policyjnego wozu.
 Z okien luksusowej limuzyny wychylili się szefowie Grimoire Heart i Oracion Seis, a dwóch ochroniarzy, pomimo swych sporych gabarytów, w trymiga wyskoczyli z auta. Wszyscy zaczęli strzelać do uciekającej funkcjonariuszki - zanim zdążyła dotrzeć za kierownicę radiowozu, została trafiona w ramię i udo, a przednia szyba policyjnego samochodu od nadmiaru dziur omal nie rozbiła się w drobny mak. Ur upadła, będąc zaledwie metr od Josego Porli, który otworzył drzwi od strony kierowcy i skulił się za nimi.
 - Co to ma znaczyć?! - zawołał do człapiącej w jego stronę Milkovich.
 - Mówiłam ci, idioto, że masz nie wyłazić! - ryknęła, krzywiąc się z bólu. - Wracaj do radiowozu!
 - Żebym dostał tam kulą w łeb?! - odpyskował w chwili, gdy z opresji uratowało ich nadjeżdżające czarno-białe BMW 319, z którego wyłoniły się lufy Thompsonów. Kiedy mafiozi zajęli się obroną przed ostrzałem, Jose pomógł Milkovich wsiąść do samochodu, po czym usiadł za kierownicą i z całych sił przydusił pedał gazu. We dwójkę nie mieli szans w mafijnym porachunku, teraz priorytetem było oddalenie się od strzelaniny. Nie zajechali jednak daleko, ponieważ rozhisteryzowani cywile spowodowali na moście ogromny korek. Zdenerwowany Jose z impetem uderzył w klakson i spojrzał bezradnie na policjantkę. Zobaczył, że trzyma się za krwawiące ramię.
 - Jesteś ranna? - spytał przerażony.
 - A ty chyba ślepy, skoro zadajesz tak durne pytania!
 - Ur... - Porla westchnął zdruzgotany. - Co to wszystko ma znaczyć?
 - Nie wiem, o czym mówisz - odpowiedziała, wzruszając ramionami i kątem oka spoglądając w bok. Miała go w głębokim poszanowaniu, jednak Jose wyraźnie nie miał zamiaru jej odpuścić. Wciąż świdrował ją wzrokiem spod tych zabawnych, krzaczastych brwi - strasznie ją to wkurzało. Ale jeśli wciąż będzie taka opryskliwa, dzieciak może odpłacić jej pięknym za nadobne.
 - Ta mafia... Strzelanina... W coś ty się wpakowała...
 - Ani słowa komendantowi o tym, co tu się dzieje, jasne? - „poprosiła”, posyłając policjantowi zadziorny uśmieszek, jednak ten był coraz bardziej sparaliżowany strachem - krew z rany postrzałowej pokrywała już prawie cały rękaw munduru Ur, a z oddali słychać było wzmożony ostrzał. Tuż za nimi musiała rozgrywać się istna masakra.
 - Ur... - Tylko tyle był w stanie z siebie wykrztusić.

 Kiedy dwóch ochroniarzy padło trupem na ulicy, Acnologia postanowił działać. Musiał stąd uciekać, póki członkowie Fairy Tail nie uszkodzili ich limuzyny na tyle, by była niezdatna do jazdy. Wiedział, że we dwóch nie mieli szans w bezpośrednim starciu.
 Zostawiając spanikowanego Braina na tylnych siedzeniach, Acnologia z zawziętą miną przecisnął się na miejsce kierowcy. Nie bacząc na protesty towarzysza, otworzył drzwiczki samochodu po bezpiecznej stronie i wyrzucił ciało szofera na pobliski chodnik. Okazało się, iż schylona pozycja, w której pozbywał się denata, uratowała mu życie - mafiozi Fairy Tail, nie szczędząc kul, rozstrzelali boczne szyby limuzyny.
 - Brain? - Don Grimoire Heart zerknął na tyły samochodu, lecz wtedy spostrzegł, że został zupełnie sam. Mężczyzna, który jeszcze chwilę temu trząsł się ze strachu, teraz siedział z przechyloną do tyłu, przestrzeloną w kilku miejscach głową i brudził skórzaną tapicerkę brunatną krwią.
 - Kurwa mać! - ryknął wściekle i z całej siły przydusił pedał gazu. - Nie dam się złapać, słyszycie? Nie dorwiecie mnie żywcem!
 Choć dopiero co zdołał rozpędzić Maybacha do zaledwie czterdziestu kilometrów na godzinę, był pewny, że zdołał uciec wrogom. W głowie już obmyślał plan, w którym zemści się na Fairy Tail za tę zniewagę, lecz wtedy dostrzegł czarnego, nadjeżdżającego z naprzeciwka Forda. W ostatniej chwili zdołał zauważyć lufę Thompsona, wycelowaną w jezdnię. Wiedział, co to oznacza, jednak wszystko trwało ułamek sekundy - nie miał czasu, by jakkolwiek zareagować. Mógł być zaledwie obserwatorem, biorącym w tym wydarzeniu czynny udział, i liczyć na łut szczęścia.

 Metalicana  wypuścił całą serię magazynku w jezdnię, a kilka z odbijających się od asfaltu naboi przestrzeliły opony uciekającego Maybacha. Przejeżdżając obok luksusowego auta, które wpadło w poślizg, pasażerowie Forda odwrócili się za siebie. Byli świadkami, jak limuzyna z hukiem uderzyła o jedno z przęseł mostu.
 Layla zatrzymała samochód na środku opustoszałego mostu tak gwałtownie, że wszystkimi szarpnęło do przodu.
 - Przepraszam - wydukała, spoglądając na Igneela, ale ten już wysiadał z Forda. Zaciskając w dłoni pistolet, zmierzał do Maybacha pewnym, przyspieszonym krokiem. Spod zgniecionej maski limuzyny unosiły się kłęby szarego dymu, które nieco ograniczały widoczność. Mając to na uwadze, szarpnięciem otworzył drzwiczki luksusowego auta i od razu wycelował lufę broni w Don Acnologię. Mężczyzna opierał zakrwawione czoło o kierownicę - podczas wypadku musiał doznać jakichś większych obrażeń, gdyż sił wystarczyło mu jedynie na to, by skierować mętne spojrzenie swych czarnych oczu na „Ognistego Smoka”. Igneel bez wahania chwycił szefa wrogiej mafii za włosy, uniósł jego głowę i, przykładając pistolet do lewego ucha Acnologii, bez litości czy współczucia pociągnął za spust. Niemal równocześnie z oddaniem strzału, ciemna krew rozprysnęła się na ostatniej, niestłuczonej bocznej szybie.

 Obmyślili plan, zrealizowali cel, zemścili się. Teraz uciekali przed wezwaną na miejsce zdarzenia policją - z nadzieją, że Ur jak zwykle wszystko zatuszuje.
 Choć wyszli z tego bez większego szwanku, wracali do baru pogrążeni w ogromnym smutku. Mimo iż odczuli satysfakcję z wypełnionej obietnicy, którą złożyli samym sobie, ich ból w sercach po stracie Mavis nie zmniejszył się ani odrobinę - bo już nic nie było w stanie przywrócić jej życia.

- - - - - - - - - -

 - Coś długo cię nie było, Hadesie.
 W pokoju, do którego wkroczył były członek Fairy Tail, panowała zupełna cisza. Chłopak spoglądający przez okno nie dostrzegł, że wraz z Hadesem odwiedził go ktoś jeszcze.
 - Czy ty... jesteś synem Don Acnologii?
 Siedemnastolatek, słysząc nieznany mu głos, odwrócił się powoli w stronę drzwi.
 - A ty kim jesteś? - zadał pytanie obcemu facetowi o złowrogim, wręcz szalonym wyglądzie.
 - To jest Zero, młodszy brat szefa Oracion Seis - wyjaśnił Hades.
 - Po co tu jesteś? - z ust młodzieńca padło kolejne pytanie; wpatrzony w gościa zupełnie zignorował słowa Hadesa.
 - Zdarzył się... wypadek - zaczął niepewnie Zero.
 - Wypadek? - nastolatek, który dotąd nie ukazywał żadnych uczuć, uniósł nieznacznie jedną brew.
 - Twój ojciec wraz z moim bratem... zostali zastrzeleni na moście Oak. Nie żyją.
 - To sprawka Fairy Tail - dopowiedział Hades, wraz z Zero wyczekując reakcji chłopaka. On jednak stał w miejscu niewzruszony.
 - Zerefie? - Były consiglieri Mavis ponaglił młodzieńca do odpowiedzi na tą szokującą nowinę, lecz Zero znów wtrącił swoje trzy grosze do rozmowy:
 - Pewnie wiesz, że nasze dwie rodziny właśnie doszły do porozumienia. Uważam, że w takich okolicznościach powinniśmy kontynuować wolę naszych zmarłych bliskich i ich pomścić.
- Wiem o wszystkim - odrzekł nastolatek. - I jeśli warunki umowy mojego ojca zostaną niezmienione, zgadzam się na współpracę.
 - A co z Fairy Tail? Powinniśmy zająć się tym jak najszybciej! - zawołał wzburzony Zero. - Zabili twojego ojca! Nie obchodzi cię to?! Dlaczego jesteś taki spokojny?!
 Po chwili usłyszeli cichy chichot Zerefa; jego spokój w obecnej sytuacji był wstrząsający.
 - Mój ojciec był narwanym człowiekiem, zawsze działał pod wpływem impulsu. Ja taki nie jestem i jeśli chcesz mieć Grimoire Heart za przyjaciół, drogi Zero, to lepiej podporządkuj się mojej woli.
 - To znaczy, że chcesz to zostawić bez odwetu?! - zdziwił się Hades.
 - Oczywiście, że tego tak nie zostawię - stwierdził smutno nastolatek i ponownie odwrócił się do okna. Jego twarz w tym momencie wyrażała nienawiść. - Ale wolę zaczekać na dzień, w którym bliscy osób odpowiedzialnych za to zdarzenie dowiedzą się, jak bardzo bolesna jest strata ukochanych. Chcę, by poczuli to, co my czujemy teraz. I zrobię wszystko, by właśnie tak się stało - dodał złowieszczo.


*1) Maybach (DS8) : samochód klasy F 
*2) Magnum 44 : rewolwer, zazwyczaj używany przez policję, nazywany również S&W Model 29

Od autora:
No i mamy drugi rozdział, z serii prologa cd. :P
Cieszę się, że wcześniejszy rozdział (ku mojemu zaskoczeniu) tak bardzo przypadł wam do gustu - no i przez to stwierdziłam, że nie będę czekać do sierpnia. Nie chcę być złą Yashą xD.
Następny rozdział pojawi się... tego nie wiem, choć w połowie jest już napisany ;) Mam nadzieję, że i tym razem udało mi się was zaskoczyć i zadowolić :*

21 komentarzy:

  1. Postanowione! Pod każdym rozdziałem będę pierwsza >D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krótkie~ ;_; Ja tu chcę dłuższe rozdziały, bo tak czytam, czytam i tu już koniec. Ale i tak mnie zaskoczyłaś~ W szczególności ojcowskim Igneelem >3
      ...
      Nie, właściwie to nie było kiedy się zaskoczyć, bo ryłam się na cały dom xD Nigdy nie posądziłabym go o takie dobre serce, a tutaj... Że też Ur wytrzymała i nie pękła. Ja bym pękła x"D
      No i biedna Erzunia ;_; Kurna, to Jellal ministrantem jest?! o.O Jestem w szoku, nigdy nie przeszłoby mi na myśl, że będzie z niego takie pobożne dziecko ;D
      Ale dalej szkoda mi Erzuni q.q
      Dzieje się, dzieje. Nie ma co. Zapowiada się jedynie coraz lepiej ;)
      Pozdrawiam i życzę weny ;*
      A: A teraz kończyć maraton Nury *^*
      Święte słowa, siostro! *_*
      Y: Zakumplowałyście się?! o_o

      Usuń
  2. *,* To tyle xD
    nie no żarcik. Zarąbisty rozdział *-*. Kyaa~~ rozczuliło mnie to jak "Ognisty Smok" którego nie obchodzi "szczeniak" wrócił po niego kiedy ten krzyczał "Da-da" *-* Chcę więcej..Nie mogę się doczekać. Weny życze i czekam na więcej *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. No w końcu znalazłam czas żeby skomentować. No to na początek, rany Yasha-sensei jesteś niesamowita! Jak ty to robisz, że masz tak wiele wspaniałych pomysłów, i tak doskonale je realizujesz?! No to tyle jeśli chodzi o zachwyt twoją osobą sensei. Teraz rozdział: na początku, Erza słodka łącznie z Jellalem, który jeste ministrantem i Ooba zakonnicą, to mnie troszku rozbawiło. Ale na ogół cała sytuacja ze Scarlet była smutna, łezka się w oku kręciła. Natsu i Igneel, to było naprawdę słodkie i widać że Ognistemu Smokowi zależy na chłopcu, mimo iż tego nie okazuje. Różowowłosy jako małe dziecko równie czuje się bezpiecznie w objęciach mężczyzny. Kiedy zamówił prostytutkę, aby przypilnowała chłopca, także w pewnym sensie ukazał akt miłości, czy też opieki, nie chcąc pozostawiać malucha na niebezpieczeństwo. To jest coś za co podziwiam Igneela, mimo nie okazywania uczuć i zgrywania obojętnego, posiada ogromne serce pozostawiając swą dumę. Pogrzeb Mavis był naprawdę smutny, ból, żal, łzy to atmosfera towarzysząca pogrzebowi, jak to się mówi raz stracone nigdy nie powróci. Trafne porównanie jeśli chodzi o ludzkie życie, w takich momentach każdy ma prawo płakać. Kiedy ludzie widzą śmierć bliskiej osoby wiele uczuć wówczas targa duszą nienawiść, chęć zemsty, rozpacz. Jako Fairy Tail wszystkich traktują jak rodzinę, a pozbawienie w brutalny sposób życia ich "matki" było aktem samobójstwa i bezduszności. Zemścili się w brutalny, aczkolwiek właściwy sposób. Wspaniale opisana akcja i wydarzenia, krew splamiła ich ręce dając poczucie wypełnionej zemsty, lecz nie powróci cennego życia. Koniec chyba niedokładnie albo mało zrozumiale przeczytałam, ale wojna tocząca się między ludźmi nigdy się nie zakończy, zemsta za zemstę, krew będzie mieszać się z krwią. I tak bez końca, gdyż ludzie nie znający litości pragną widoku cierpienia, poczucia bycia przywódcą, bycia na samej górze. Tego właśnie nienawidzę, ale pokolenie któremu chcecie wyrządzić cierpienie, nie podda się tak łatwo. Zdziwiła mnie lekko śmierć Acnologii, ale cieszę się z tego. Jeden wróg Fairy Tail pokonany i wierzę że pozbędą się reszty. No to chyba wszystko co chciałam powiedzieć, więc lecę czytać kolejny skoro mam wolną chwilę. Naprawdę wspaniały rozdział i czekam na więcej. Nigdy jeszcze nie napisałam tak długiego rozdziału, zadziwiam sama siebie.

      Usuń
    2. Gommene zamiast rozdziału, miało być nigdy nie napisałam tak długiego komentarza. Byłam tak zaciekawiona kolejnym rozdziałem, że z pośpiechu napisałam nie to co trzeba. Pomyłka :D

      Usuń
  4. CZWARTA! KUR... Salamandra mi się wepchała na kompa xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. M:Ojeeeej!
      To z Erzą było smutne… prawie się popłakałam ;-; ale zaraz rozwaliła mnie Ooba (Oooobaaaababasamaoooobaaaababasama xD) Zakonnica. Nie potrafię sobie tego wyobrazi, bo ryję ze śmiechu klawiaturę. Jellal ministrantem? ^^ Mniam, chodziłabym do takiego kościoła codziennie.
      Gdy Igneel hiał oddać Natsu do sierocińca ja tu mówię do NatsuSalamander „CO ON WYPRAWIA?”, a ona na to „ZOBACZYSZ, ON ZARAZ SIĘ PO NIEGO WRÓCI” no i miała rację xD ale to z nianią prostytutką…cóż mam dziwne wrażenie, że z tego Natsu, będzie taka patologia jak u nas na blogu. Ba, może i nawet bardziej :3
      Cana ma działanie uspokajające. Ale roczne dzieci tak już mają, są takie słodkie… ?_?
      Masakra na mośe *Q* i już z radości wewnętrzna Meredis skacze ze szczęścia o wnętrzu głowy, bo nie ma siły robić tego na żywo xD a to z Zerefem… to było takie trochę bardzo bardzo bardzo bardzo psychopatyczne ^Q^
      Świetne, świetne, świetne :D Wciągnęłam się w strasznie w tego bloga, choć ten rozdział, na początku był trochę nieskładny, jak pojawił się mały Laxus jakoś już się połapałam xD no, tak to jest, jak szefowa na terapii i psychopaci ją zastępują. Więc teraz nic, jak tylko czekać na kolejny rozdział!
      ~HOROHOROHOROHOROHOROHORO

      Usuń
  5. To nie wielkie otwarcie marketu, nie licytujcie się :D

    OdpowiedzUsuń

  6. Akcja, akcja i jeszcze raz akcja!
    Czy ja jestem w niebie xd ?
    Nie to jest zajebiste piekło ! <3
    Była masakra! Polała się krew! Zastrzelono ludzi!
    Rozdział zajebisty B)
    Tylko szkoda, ze taki krótki, no ale cóż, cieszmy się z małych rzeczy xd
    Mam nadzieje, ze w następnym rozdziale też będzie dużo akcji :D
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  7. kyaaaaaaaaaaaaaa !!
    \TO JEST ZAJEBISTE, PIĘKNE I WGL. CHCE WIĘCEEEEEEEEEEEEEJ!!
    Naprawdę, moje serce bije jak szalone od nadmiaru wrażeń!
    Nie moge sie doczekać kolejnej notki...
    Ten pogrzeb, aż samej mi się płakać zachciało. No a potem ta akcja , strzelanina, zemsta ... :o Ahh, jesteś genialna! ;3
    No i pojawił się Zerefek <3
    Zaskoczyłaś mnie śmiercią Acnologi, tego się nie spodziewałam ;o No wyszło Ci to naprawdę zajebiście, naprawdę :D Biję pokłony . Nie poganiam oczwyiście ale byłabym przeszczęśliwa gdyby rozdział pojawił się tak szybko jak tylko to możliwe :*** buźki i duuuuuuuuuuuużo weny :**

    OdpowiedzUsuń
  8. Pierwszy wybuch śmiechu - JELLAL MINISTRANTEM!!! xD Kobieto skąd wzięłaś ten pomysł?! Widzę go w każdej roli, ale żeby on był ministrantem... o.O Może jak wrócę tu jutro i na spokojnie przeczytam rozdział to się uspokoję, bo... o.O Naprawdę porypany pomysł... BOSKI, ale porypany... xD

    Drugi wybuch śmiechu -

    "-Słyszałam, że ktoś tu potrzebuje opieki? Zaśmiała się i zaczęła podchodzić do Igneela.
    -Tak, on. Wskazał ręką na śpiące dziecko i wstał z łóżka omijając kobietę, która ze zdziwienia otworzyła szeroko oczy.
    -Że co proszę? To są jakieś kpiny!
    -Nie pyskuj. Zapłaciłem, to wymagam. Warknął czerwonowłosy i trzaskając za sobą drzwiami zostawił małego chłopca pod opieką prostytutki."

    Cholera! Jak możesz być jednocześnie epicka jak i boska w jednym fragmencie?!!! Po prostu padłam jak to przeczytałam!

    Zmusiłaś mnie do skomentowania, bo grzechem byłoby nie skomentować tak zacnej notki. ;) Pozdrawiam i liczę na jak najszybsze pojawienie się nowego rozdziału.~~♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Moja reakcja, gdy zobaczyłam kolejny rozdział: "Yasha-chan coś napisała! Yasha-chan coś napisała!". I tak w kółko póki nie zaczęłam czytać. =3
    Ten rozdział był ZA-JE-BIS-TY! ^^
    Ale też smutny... T^T Pogrzeb Mavis...
    Igneel i Natsu mnie rozwalili. <3
    Ten Zeref na końcu był straszny... Ja się go boję... Serio...
    W każdym razie, z niecierpliwością większą niż zazwyczaj czekam na kolejną notkę, cieplutko tulam i życzę duuużo weny. :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaczęłam czytać 1. rozdział i nie mogłam się oderwać. Przeczytałam 2. i naprawdę się wciągnęłam. <3 Bosko. Nie sądziłam, że taka tematyka FT może mi się tak spodobać. Proszę o więcej i życzę weny <3
    (P.S. pamiętaj o Jerza .____. XDDDD Nawet tutaj Cię znajdę i będę Ci o tym przypominać XD)

    OdpowiedzUsuń
  11. To znowu ja ! :)
    Nie wiem od czego zacząć. Uff, potrzebuje chwilkę czasu, żeby wrócić do rzeczywistości ^.^ Kurczę, kto by nie chciał być tam z nimi wszystkimi. Wracając do rozdziału to chciało by się krzyknąć jaki Czad <3 Ale najpierw grzecznie powiem co mi się tak spodobało . To najpierw tak :
    - Igneel ma dobre serce, yeaa wierzyłam, że na pewno tak jest :3
    -Jellal jest ministrantem woo ;oo
    - powiem Ci, że również płakałam na tym pogrzebie Mavis :( Szkoda, że jej już nie ma , ale dzięki temu akcja dzieje się dalej
    - Zemścili się , jak to mafia xd Ale masz racje, że właściwie nic im to nie dało. Wręcz pewnie pociągnie to w późniejszym czasie lawinę innych zdarzeń .
    Cóż czuję się w pełni usatysfakcjonowana tym rozdziałem :3 Pomysł na to opowiadanie był na prawdę oryginalny. Cieszę się , ze wpadłam na twojego bloga :)
    Szkoda, że taki krótki ten rozdział :c Choć wiem, że spędzasz przy nim na pewno dużo czasu więc nie wymagam od ciebie żebyś pisała dłuższe. Zresztą i tak co napiszesz to się świetnie czyta. :)Wpada się w trans i zanim się spostrzegnie jest się już przy końcu. Oczywiście czekam na następny rozdział, bo już mnie ciekawi co będzie dalej. Czyżby już za niedługo miało wkroczyć do akcji 2 pokolenie ? Achh dowiem się tego pewnie potem ^^ A i jeszcze Erza w tym sierocińcu , aż smutno mi było jak wyobraziłam sobie jej zawiedzioną twarz. No nic , na zakończenie chciałam ci życzyć dużo weny ! :** + odpoczywaj wolnym czasie na wakacjach bo czuje się winna, że tak musisz dla nas pisać, a są wakacje ^^

    Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
  12. Natsu, Erza, Jellal... Brakuje tylko Gray'a i Lucy. xD Smutno mi się zrobiło, gdy czytałam pogrzeb Mavis. ;cc No, to Acnologię i Brain'a mamy już z głowy. O, kurde, jak ja piszę. Raz o tym, raz o tym. :D No, ale cóż poradzić ? Tak zostałam stworzona. ^^
    Erza w sierocińcu ? D: Straszne. )': Ciekawe, kto teraz zostanie szefem ? Makarov ? Gildarts ? :D Będę czekać na ciąg dalszy ! A jakby inaczej ! Owa tematyka tego bloga spodobała mi się. I to bardzo. >.< W sumie to było tu troszkę smutnych momentów. Kurcze Rob, no ! Jak mogłeś nie zabrać Erzy z sierocińca ! Złamałeś jej serduszko. :c Smutno mi. T^T No, to ja już będę kończyć.
    Pozdrawiam i życzę weny !
    ~Shina ;**

    OdpowiedzUsuń
  13. Czytając niektóre komentarze płonęłam rumieńcem :P Ale nawet nie wiecie jak się cieszę z takich opinii! Przerosły one moje oczekiwania, tym bardziej że ta notka do jakoś wielce ciekawych nie należy xD

    OdpowiedzUsuń
  14. O ja pierdziele o.O o.O Jellal, Jellal ... jest... MINISTRELEM ?!?! o.O o.o
    kobieto skąd ty bierzesz takie pokręcone pomysły :D :D :D
    Musiałam przeczytać to zdanie pare razy zanim przetrwiłam tą informację i zaczęłam sie śmiać jak opętana :D ;D
    Ten fakt przyćmił fakt, że biedna Erza musi troszkę poczekać zanim Rob ją zabierze z sierocińca :( bo zabierze prawda ?? No i fakt że zakonnica ma całkiem pokaźny zapas broni ^^ Hehehe

    No a potem Igneel i Natsu <3 <3
    Byłam prawie pewna, że go zostawi w sierocińcu ale całe szczęście się po niego wrócił ^^ Ufff
    Za to nad doborem opiekunki mógłby się bardziej wysilić ... Chociaż akcja była ta epicka xD xD

    ZEMSTA <3 w wykonaniu Fairy Tail była na prawdę widowiskowa !!!
    Poczułam wielką satysfakcję kiedy przeczytałam jak Igneel zabija Acnologie :3
    Jak Ur to zatuszuje to jest po prostu mistrzynią o.O o.O Komendant musi chyba lubić Fairy Tail, bo nie wierzę, żeby o tym nie wiedział ( może to Yamagi ^^) Współczuję troszkę temu policjantowi. Hehehe, atrakcje to ma z Ur zagwarantowane ^^ :D

    Zeref o.O o.O A myślałam, że to Acnologia będzie największym tutaj psychopatą...

    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  15. Szłam już spać, bo jutro do szkoły trzeba, ale stwierdziłam, że co mi tam i poczytam sobie jeszcze o tej mafii i zabijaniu to się będzie lepiej spało ^^
    Pogrzeb i zemsta, a już szczególnie zemsta były piękne :D
    Czekam aż te wszystkie maluchy będą duże, jestem tego strasznie ciekaawa :D
    Lucy i pistolet xd
    Acnologia, kochanie, jak mogłeś umrzeć!? :(
    No ale Zefef już jest <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Miałam dzisiaj zacząć nadrabiać rozdziały blogów, które czytam. Długo nad tym rozmyślałam i ostatecznie wybrałam Twój. Po pierwsze, ciekawość mnie zżerała, a poza tym tutaj miałam największe zaległości. I nie żałuję swojego wyboru - jestem rozdziałem zachwycona.
    Widać, że to Twoje klimaty. Zajebiście wczuwasz się w fabułę, co owocuje udanymi opisami, a przede wszystkim dynamiką akcji. Role, jakie rozdałaś osobom z M&A FT są ciekawe i zaskakujące. Podoba mi się ta odmiana, oczywiście jest to sporym plusem.
    Nie dziwiłam się, jak członkowie mafii zareagowali na śmierć Mavis. Udało im się też ją pomścić - a mimo to nie zapełniło bólu w ich sercach.
    Muszę przyznać zemsta była rewelacja. Dobrze wszystko zaplanowane. Po tej akcji chyba najbardziej polubiłam Ur :P Zadziorna z niej policjantka i dobrze- ma twardy, cięty charakter, co daje jej drapieżności ^.^
    Rozwaliły mnie 2 akcje. Mianowicie to, że bronie skrywały się w zakrystii za obrazem i to, że Igneel wrócił się po tego "szczeniaka", którym się rzekomo nie przejmuje. :O :D No i mina prostytutki najlepsza- no ale cóż Smoczek ma racje- płaci to wymaga. ^^
    Puściłam z ciekawości Twoje soundtrack'i i idealnie pasują i podkreślają klimat tego opowiadania. Powiem Ci tak- wczułam się w to do tego stopnia, że pewnie nadrobię dzisiaj sporą ilość rozdziałów.
    No i nareszcie Zeref się pojawił ... oj szykuję się szykuje.
    Kochana, wszystkie komentarze mogą być krótkie, ale to z tego względu, że chcę już być na bieżąco. :))

    OdpowiedzUsuń
  17. Jestem zaskoczony, że Acnologia i Brain zginęli tak szybko. Myślałem, że będą oni sprawiali kłopoty trochę dłużej, ale nawet mi się to podoba, bo pojawił się Zeref. Robi się coraz ciekawiej.
    Jellal ministrantem. Dostaniesz ode mnie złotego lizaka za ten pomysł! (´ω`)
    Nigdy nie potrafiłem pisać długich komentarzy, więc kończę. (◑‿◐)
    Fro pozdrawia i życzy weny.

    OdpowiedzUsuń

Wasze komentarze cieszą mnie jak mało kogo, jednak nie zaklepujcie miejsc. To nie ważne, kto jest pierwszy, kto ostatni. Takie wpisy zostaną usunięte.
Wszelkie pytania kierujcie do spamownika.
A jak przeczytałeś rozdział, to pozostaw po sobie ślad.
Jesteś anonimem? Podpisz się jakoś.

Całusy dla was śle z góry wdzięczna Yasha ^.^