25 sie 2018

Rozdział 48 "Powitanie"

             Wepchnięta do pokoju Lucy wkroczyła do środka z lekkim potknięciem. Szybko zlustrowała całe pomieszczenie, które okazało się być najskromniejszym gabinetem, jaki w życiu widziała. W przeciwieństwie do innych pomieszczeń w tym barze, biuro było jasne, pomimo swojego surowego wykończenia. Żarówka na ścianie, służąca jako wisząca plafoniera, oraz kloszowana lampa na biurku, wykonanym ze zwykłej, taniej płyty meblowej, oświetlały ściany z brunatnej cegły i drewniane, gołe stropy. Półki na tylnej ścianie, zbudowane z tego samego materiału co biurko, świeciły pustkami, natomiast okno znajdujące się po prawej stronie nie było niczym zakryte – żadnej zasłony, żaluzji, zupełnie niczym. Lucy nigdy przedtem nie widziała tak ubogiej kwatery. Nie mogła jednak powiedzieć tego samego o właścicielu biura, który na jej widok wstał ze skórzanego krzesła z szerokim uśmiechem.
    – Nareszcie jesteś, Lucy! – przywitał ją Don Makarov, kiedy Laxus zamknął drzwi niemalże tuż za jej plecami.
            – Witaj... Donie – mruknęła niemrawo, nie wiedząc jak poprawnie zwracać się do niskiego starca, który właśnie wyszedł na przeciw i uścisnął jej dłonie.
Musiała przyznać, że Don Dreyar wyglądał o wiele lepiej i okazalej niż w dniu, w którym został uniewinniony. Pozbawiony zarostu, z włosami idealnie zaczesanymi do tyłu i w beżowym garniturze, prezentował się dość dostojnie. Tylko zmarszczki, wzrost oraz nieposkromiony błysk w oku pozostały u niego niezmienne.
– Długo kazałaś na siebie czekać – zaśmiał się Makarov, wskazując Heartfilii jedno z wolnych krzeseł.
– Przepraszam, ale Levy nieco mnie u siebie przetrzymała.
– Nie mówię o dzisiejszym dniu – wyjaśnił, siadając za biurkiem na przeciw dziewczyny. – Mam na myśli ostatnie pół roku.
Lucy uśmiechnęła się niemrawo. 
- Donie... Musimy porozmawiać  - oznajmiła, chcąc jak najszybciej przejść do konkretów. Nie chciała dłużej z tym zwlekać.
- Nie musisz się z niczego tłumaczyć - stwierdził Don. - Nikomu nic nie mówiłem i ty też nie musisz. Zrobisz to, kiedy uznasz to za stosowne.
Heartfilia dostrzegła kątem oka, że Laxus i Mirajane spoglądają po sobie z lekkim zaskoczeniem. Wyglądało na to, że Makarov naprawdę nie powiedział nikomu o jej współpracy z Grimoire Heart. Nieco jej ulżyło.
- Wiem, ale jest coś, o czym musisz wiedzieć, Donie. O czym wszyscy muszą się dowiedzieć.
Kiedy zauważyła znikający uśmiech z twarzy Makarova, wzięła głęboki wdech.
Zaczęła mówić o swoim pobycie w Onibus. O tym, jak poznała Brandish, jak zaczęła pracować w restauracji Alvarez, aż dotarła do dnia, w którym odkryła tajemnice swojej nowej przyjaciółki i jej znajomych.
            - Przez cały czas mieli mnie na oku. Mieliby, gdziekolwiek bym nie pojechała. Ponoć Grimoire Heart ma swoich ludzi w całym kraju. Osoby, które poznałam w Onibus od początku wiedziały kim jestem i co tam robię. Kiedy to odkryłam, zamknęli mnie w czterech ścianach, czekając na przyjazd szefa Grimoire. Za wszelką cenę nie chcieli, byś o tym wiedział, Donie. By ktokolwiek z Fairy Tail o tym wiedział. Bardzo zależało im na dyskrecji.
- Ale uciekłaś - dodał Makarov, wyraźnie zmartwiony informacjami, jakie przekazała mu Lucy.
- Tak, jakoś mi się udało. I przyjechałam tu, by wam to przekazać, ale sądzę, że powinnam wyjechać.
- Słucham?! - zawołał Laxus tuż za plecami Lucy. - Dokąd chcesz znów pojechać?
Heartfilia odwróciła do tyłu głowę, by spojrzeć na młodego Dreyara. Był wyraźnie rozgniewany.
- Nie wiem - przyznała szczerze. - Ale będą mnie szukać. Nie chcę, by dotarli do North Faries.
Laxus prychnął pogardliwie pod nosem, krzyżując ręce na torsie.
- Gdziekolwiek byś nie pojechała, dorwą cię. A tu przynajmniej jesteś bezpieczna. Mogą sobie wiedzieć, że jesteś w North Faries, ale nie odważą się tu węszyć.
- Czyżby? - Lucy spytała sceptycznie - Nie jestem tego taka pewna.
- To bądź. A niech tylko spróbują cokolwiek odwalić w naszej dzielnicy... - słowa Laxusa zabrzmiały jak niedopowiedziane wyzwanie.
- Poza tym znów chcesz zostawić swoich przyjaciół? - dodała Mirajane ze smutkiem. - Niektórzy naprawdę rozpaczali po twoim wyjeździe.
Lucy nie wiedziała, co powiedzieć. Naprawdę chciała im zaufać. Chciała zostać - czuła, że wreszcie wróciła do miejsca, do którego należy. Tu był jej dom. Jednak za bardzo się bała. Jej serce i umysł toczyły ze sobą zażartą walkę. Złość, strach, niepewność - buzujące w niej emocje zaczęły przejmować nad nią kontrolę. Zacisnęła mocniej pięści, jednak to nie pomogło. Spuściła głowę, wlepiając wzrok w swoje złączone kolana. Po chwili spadło na nie kilka łez.
- Ona jest przerażona - usłyszała szept Mirajane.
- Ej, Lucy... - Laxus podszedł do dziewczyny i ścisnął jej ramie. Drżało. - Czego ty tak naprawdę się boisz?
- Jak to czego? Czy to nie oczywiste?! - Heartfilia napięcie odwróciła się do młodego Dreyara, którego kąciki ust uniosły się delikatnie ku górze. Przyglądał się jej z troską.
- Dla mnie tak, ale chyba nie dla ciebie. Należysz do tej rodziny, Lucy. I nikt nie będzie tego kwestionował.
Młoda prawniczka, która właśnie otwierała usta, by coś powiedzieć, zamilkła. Rozchyliła szerzej oczy, lecz po chwili zacisnęła lekko roztrzęsione wargi, gdy Laxus jeszcze mocniej ścisnął jej ramię.
Nagle usłyszała rumor, dobiegający zza ściany.
- Jeszcze nie! Zaczekaj, aż skończą rozmawiać!
- Dość już czekałem!
Lucy zamarła, gdy ktoś kopnął drzwi tak zamaszyście, że aż odbiły się od ściany.
- Natsu, do cholery, co ty wyprawiasz! - wrzasnął stary Dreyar, lecz Dragneel zignorował jego pretensje. Wpatrywał się gniewnie w zdumioną Lucy, ale zaraz uśmiechnął się szeroko. Tak jak pozostali, którzy za nim stali.
- Przenosimy imprezkę do ciebie, dziadku!
- Macie cały bar do dyspozycji nicponie, won z mojego biura! - wrzasnął Makarov, lecz grupa rozbawionych ludzi wtargnęła do środka jak stado szerszeni. Oniemiała Heartfilia została otoczona, była w pułapce.
- Dopiero co wróciłaś, a już chcesz nas zostawiać?! - zawołał wyszczerzony Gildarts. - Co ty sobie wyobrażasz, panienko!
- Nie myśl, że ci na to pozwolimy! - zaprotestował Gray. - Pojęcia nie masz, jak wszyscy za tobą tęskniliśmy!
- Mam pójść po Levy, żeby znów ci dała kazanie? Nawet nie zdążyłaś się z nami przywitać! - oburzył się Gajeel.
- Ani się ze mną napić! - dodała Cana, wciskając w ręce Heartfilii butelkę whisky. - Musimy to nadrobić, więc zostajesz z nami!
- Cały czas czekaliśmy na ciebie. Niepokoiliśmy się. Znów chcesz nas zamartwiać?!  - Erza pogroziła palcem.
- Pozwoliłem ci wyjechać, bo liczyłem, że dobrze ci to zrobi - Makarov przemówił surowym tonem, urywając tym samym wszelkie rozmówki. Lucy spojrzała mu prosto w oczy, w których dostrzegła determinację i zdecydowanie. - Niestety w takiej sytuacji nie mogę do tego dopuścić. Nie mogę cię narazić na takie niebezpieczeństwo. Mam u ciebie dług, moje drogie dziecko. Tak samo jak u Layli, która nie wybaczyłaby mi, gdybym o ciebie nie zadbał.
- Ale ja niczego nie oczekuję! - Heartfilia zawołała pospiesznie. - Don nie ma u mnie żadnego długu!
- Lucy... Nie ma mowy, byśmy spuścili cię teraz z oczu.
- Obiecujemy, że włos ci z głowy nie spadnie - zapewniła zakonnica z zaciętą miną, na co Gildarts przytaknął głową z aprobatą, a Mirajane zachichotała radośnie.
- Nie martw się, Lu! - zawołał Natsu, uderzając pięścią w dłoń. - Niech ktoś tylko spróbuje cię skrzywdzić, a nakopię draniowi do dupy!
- Z nami jesteś bezpieczna - dodał pewny siebie Gray.
- Odeszłaś, bo chciałaś nas przed czymś uchronić, prawda? Teraz przyszedł czas, byśmy my zatroszczyli się o ciebie - oznajmił Laxus, przykładając swoją wielką dłoń do czubka głowy Heartfilii i poczochrał jej włosy.
- Przyjaciele... - Emocje Lucy sięgnęły zenitu. Nie mogąc wypowiedzieć niczego więcej, wzruszona, zaczęła chaotycznie ocierać cieknące po policzkach łzy.
- A więc postanowione! - oświadczył dobitnie Makarov, zanim ktokolwiek zdążyłby go wyprzedzić. - Lucy zostaje w Magnolia City!
Dziewczyna uśmiechnęła się przez łzy i przytaknęła głową. Miała wrażenie, że kamień spadł z jej serca. Poczuła, że postąpiła słusznie - pierwszy raz od przeszło pół roku.
- Dobra, dość tych rozczuleń! - Z radosnego harmidru, pełnego rozradowanego i rozczulonego śmiechu, przebił się głos Dragneela. Nim Lucy zdążyła zorientować się, co się dzieje, silne ręce młodzieńca oplotły się wokół jej talii, a sekundę później wisiała mu na barku.
- Co ty robisz?! - zawołała panicznie, gdy dłoń Natsu wylądowała na jej pośladkach. Zamiast odpowiedzieć, zarechotał wesoło i wyprowadził ją z gabinetu Makarova. Pozostali, prócz Dona i Gildartsa, ruszyli za nimi, głośno obwieszczając zabawę do białego rana.

Była pewna, że tej nocy Lucy nie zapomni przez lata. Piła, gawędziła, śmiała się do rozpuku, słuchając żartów i anegdot towarzyszy. Grała w karty, siłowała się na ręce, tańczyła. W życiu nie bawiła się tak dobrze. Wszyscy dopilnowali, by czuła się jak w domu. Poczucie szczęścia rozpierało ją od wewnątrz.
Prócz wspólnego spędzania czasu z dawnymi znajomymi, miała okazję poznać kilka nowych osób. Rozmawiała ze znajomymi Laxusa - Blicklowem i Freedem, grupą filmowców, z którymi młody Dreyar prowadził obecnie jakieś interesy. Przedstawiła się jej także Evergreen, początkująca aktorka, nie odstępująca nawet na krok Elfmana - jak się okazało, młodszego brata Mirajane. Kobieta była wyraźnie zainteresowana rosłym, choć nieco skrępowanym jej śmiałością mężczyzną. Wyglądało to nader uroczo - do czasu, kiedy Gray i Natsu wszczęli ze sobą kolejną kłótnie, która omal nie skończyła się burdą. Lucy miała wtedy okazję zobaczyć Elfmana w akcji. Cieszyła się, że ktoś jednak choćby próbował w minimalnym stopniu zapanować nad tym miejscem. Spotkała także kilka znajomych twarzy, takich jak Max czy pan Wakabe, których pamiętała z czasów jej pracy w monopolowym u Hildy. Kiedy i Levy wpadła do baru, by przekonać się, czy pozostali przemówili Heartfilii do rozumu, pojawiła się z własną obstawą. Jet i Droy przypominali Lucy Flipa i Flapa, jednak trzeba było przyznać, że podwładni Redfoxa skrupulatnie wypełniali jego zlecenia. Nawet, jeśli było to pilnowanie McGarden.
Przyjaciółki właśnie grały z Caną i Gildartsem w pokera, gdy przeszkodził im Laxus.
- Lucy, mogłabyś wpaść na dniach do Erzy?
- A w jakim celu? - spytała, jednocześnie przyciskając karty do piersi, gdy Clive chciał je podejrzeć.
- Mamy dla ciebie drobną robotę, ale szczegóły dowiesz się później. Dziś dajmy sobie z tym spokój.
Alberona, widząc minę Lucy, zarechotała głośno.
- Co to za mina, Heartfilia? Nie myślałaś chyba, że pozwolimy ci zbijać bąki na kanapie?
- Żebym ja jeszcze miała kanapę - westchnęła blondynka, wykładając karty na stół i pasując.
- Przecież mówiłam, że możesz zatrzymać się u nas! - przekonywała ją Levy.
 - Nie chcę wchodzić wam na głowę, kiedy no... Potrzebujecie teraz prywatności - przyznała, spoglądając na Redfoxa, który rozmawiał przy barze z Jetem i Droyem.
- A tam, pierdzielisz  - McGarden ze złości nadymała policzki. - Jesteś u nas zawsze mile widziana.
- W każdym razie robota się przyda - stwierdziła Heartfilia, chcąc przekierować rozmowę na inny tor. - Ale mam nadzieję, że nie będziecie mi kazać zakopywać ciał w lesie?
- Ha, ha, bardzo śmieszne - zadworował Laxus, a reszta wybuchła gromkim śmiechem.
- Ty to masz wyobraźnie, Lucy! -  zaświergoliła Mirajane, która podeszła do ich stołu z nową butelką whisky oraz wodą dla ciężarnej. - A noclegiem raczej nie musisz się martwić. Natsu i Gray właśnie obgadują tą sprawę z Donem.
- Czemu akurat oni? - skrzywiła się McGarden.
- Może dlatego, że jeden z tych idiotów spalił jej chatę? - wypaliła Cana, wskazując na nieco zawstydzoną blondynkę.
- Dam sobie uciąć drugą nogę, że Don daje mu teraz niezłą burę - zażartował Gildarts.
- Pewnie tak - ziewnęła Levy. - Wybaczcie, ale padam ze zmęczenia. Lucy, odprowadzisz mnie do samochodu?
- Jasne! - Heartfilia zgodziła się z chęcią i razem z McGarden wstały od stołu. Przemierzając razem przez lokal, próbowały wyłapać wzrokiem Gajeela.
- Może czeka już na zewnątrz – Levy pomyślała na głos, ciągnąc ze sobą Lucy na tyły baru. Uchylając drzwi od wyjścia ewakuacyjnego, błagalnie spojrzała na swoją przyjaciółkę. - Na pewno nie chcesz zatrzymać się u nas? Chociaż na jedną noc.
Heartfilia właśnie miała jej odpowiedzieć, lecz obie zamilkły, słysząc rozmowę na zewnątrz.
- Że niby nocowanie z jakąś panienką to nic takiego?!
- Jak zwykle dramatyzujesz, Liss. - Usłyszały głos Dragneela. - Dziadek stwierdził, że nic go to nie obchodzi, mam znaleźć jej nocleg choćbym sam miał spać pod mostem.
- Twój dom to nie schronisko dla zabłąkanych dzierlatek!
- Nie przeginaj!
Kiedy zapadła cisza, Lucy i Levy spojrzały po sobie.
- No to chyba wiemy, kto cię dziś ugości - szepnęła McGarden.
Lucy, szczególnie słysząc rozmowę Natsu, nie skakała z tego powodu ze szczęścia. Może i faktycznie Dragneel puścił jej rodzinny dom z dymem, jednak zrobił to, by ją ratować – przynajmniej między innymi. Nie chciała być utrapieniem.
- Kim jest ta cała Liss? – spytała po chwili.
- Ciii - syknęła Levy, słysząc, że rozmowa na zewnątrz jest kontynuowana.
- To tylko na chwilę, aż nie znajdziemy jej czegoś innego - zapewniał Dragneel.
- Jeśli tak, to może do tego czasu zostałbyś u mnie? - Dziewczyna za drzwiami ściszyła głos. - Zadbam o ciebie...
- Nie - wtrącił natychmiast Natsu. - Moja przyjaciółka potrzebuje pomocy. Nie mogę zostawić jej w potrzebie.
- Jasne! Rozumiem! Ona jest ważniejsza!
- Przestań, histeryczko.
Levy, słysząc nieprzyjemny ton Dragneela, aż dostała gęsiej skórki. Zerknęła na Lucy i przestraszyła się jeszcze bardziej, widząc jej bladą cerę i mocno zaciśnięte wargi.
- Ja po prostu... Boję się - wyznała dziewczyna za drzwiami. - Wiem jaki jesteś, że mamy umowę, ale... Nie chcę tobą dzielić. Nie chcę cię stracić.
Tym razem gdy para po drugiej stronie zamilkła, Levy zaczęła powoli zamykać uchylone drzwi. Otworzyła szerzej oczy, gdy Lucy również złapała za klamkę i zaczęła przesuwać drzwi w drugą stronę.
- To nie jest dobry pomysł - margnęła szeptem, siłując się z Heartfilią. Ze złością spojrzała na Lucy, jednak dostrzegając determinację przyjaciółki, w końcu odpuściła i ze zrezygnowaniem pozwoliła dziewczynie wyjrzeć na zewnątrz. Lepsze to, niż jakby mieli je przyłapać przez ich nieroztropność.
Blondynka ostrożnie wysunęła głowę przez szparę w drzwiach i zerknęła na lewo, skąd wcześniej dochodziła rozmowa. Cała euforia, która ją dziś przepełniała, ulotniła, ot tak. Na widok Dragneela, który całował tą samą białowłosą dziewczynę, co pół roku temu, oblał ją zimny pot. Poczuła bolesne ukłucie w sercu, jakby ktoś wbił w nie ostrą igłę.
- A co wy tu knujecie, damulki?
Lucy ze strachu natychmiast zamknęła drzwi, a Levy chwyciła się za serce.
- Gajeel! Zawału omal przez ciebie nie dostałam! - zarzuciła mu. - Musisz się tak skradać, debilu?! Mało brakowało, a bym musiała zmieniać przez ciebie bieliznę!
- Nie chciałem cię przecież wystraszyć - mruknął nieco oburzony Redfox, lecz zaraz uśmiechnął się podstępnie. - I co wy w ogóle odwalacie? Podsłuchiwałyście kogoś?
- Wcale nie! Szukałyśmy cię - zaprzeczyła Levy. - Prawda, Lucy?
Heartfilia, która stała wręcz sparaliżowana przy drzwiach wyjściowych, pokiwała gorliwie głową.
- Skoro się znalazłeś, to nic tu po mnie - stwierdziła blondynka, chcąc stąd jak najszybciej uciec. Pędem wyminęła przyjaciół, ale McGarden w porę chwyciła ją za nadgarstek.
- Obiecaj, że jutro mnie odwiedzisz.
- Dobrze - Heartfilia posłała jej nerwowy uśmieszek i dziarsko ruszyła z powrotem do głównej części baru. Niemal wbiegła do sali wypełnionej ludźmi i rozejrzała się nerwowo. Czując arytmie serca, spoglądnęła na swoje dłonie. Jakby teraz chwyciła za szklankę z trunkiem, pewnie rozlałaby z połowę.
- Tutaj jesteś! Wszędzie cię szukałem.
Nim się spostrzegła, stał przed nią wyszczerzony od ucha do ucha Gray.
- Chyba znaleźliśmy dla ciebie mieszkanie, super, co nie?! Tyle, że... Wszystko w porządku?
Lucy nie miała świadomości, że wpatruje się w Fullbustera wielkimi, wystraszonymi oczami.
- Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. Coś się stało?
- Nie... - potrząsnęła głową, próbując wyrwać się z szoku, jakiego przed chwilą doznała. Musiała się jak najszybciej wziąć w garść. - Nie, wszystko okej. Co to za mieszkanie? - spytała pospiesznie, siląc się na uśmiech.
Zaniepokojony Francuz przyjrzał się jej sceptycznie, lecz po chwili odpuścił.
- Mieszkanie Hildy stoi puste od jej śmierci - wyjaśnił, zaprowadzając dziewczynę pod barowy kontuar. - Nie jest tak duże, jak twój dawny dom, ale na początek...
- Brzmi świetnie! - Heartfilia zawołała bezzwłocznie. W głowie wciąż miała rozmowę, którą przed momentem podsłuchała - z nadzieją liczyła, że będzie mogła przenocować w mieszkaniu Hildy już dzisiaj.
- Naprawdę?
- No pewnie! O ile nie trzeba płacić czynszu z góry, bo obecnie...
- Czynszem się nie martw, mieszkanie Hildy było wykupione. Mamy papiery własnościowe i klucze. Musimy je tylko odremontować, ale i tak mieliśmy to w planach, bo tak między nami, mam już dość mieszkania pod jednym dachem z tym imbecylem. No ale wiesz jak to jest, ciągle nie było na to czasu.
- I tak się dziwię, że tyle wytrzymałeś - zażartowała Lucy, choć dobrze wiedziała, że brak czasu to zwykły pretekst. Natsu i Gray mieszkali ze sobą niemal piętnaście lat, byli jak bracia. Mogli się wzajemnie denerwować, kłócić, wdawać w bójki i udawać, że się nienawidzą, jednak tak naprawdę to żyć bez siebie nie potrafili. Nie mogła sobie wyobrazić, by jeden z nich się wyprowadził choćby do mieszkania obok.
- Chociaż ty mnie rozumiesz - Gray westchnął z bólem, co rozbawiło dziewczynę. - W każdym razie, mieszkanie stoi niemal puste, więc dopóki go nie skończymy, zatrzymasz się u nas. Bez dyskusji! - dodał, widząc nietęgą minę Heartfilii.
Wyglądało na to, że nie miała wyjścia.
- Tak w ogóle, to gdzie ten kretyn się podział?
Resztki uśmiechu z twarzy Lucy zniknęły w trymiga. Zanim jednak zupełnie pogrążyła się w zadumie, zamówiła dwie kolejki i Mirajane.
- A co ty go tak niańczysz? Przyjdzie to przyjdzie - stwierdziła głośno, podając Fullbusterowi jedną literatkę z wódką. - Przynajmniej jak go nie ma, mogę w spokoju się tobą nacieszyć!
- Lucy, ale ja nie piję. Muszę nas odwieźć do domu...
- Tylko bez takich, Gray! Ze mną się nie napijesz?!
Francuz przyglądał się Heartfilii z niedowierzaniem, ale w końcu zaśmiał się głośno i objął Lucy ramieniem tak niespodziewanie, że omal nie spadli z rozchwianych hokerów.
- W drodze wyjątku, nowej sąsiadce nie odmówię!

Trzy godziny później.
- Od kiedy to zostałeś moim adwokatem?
- Coś ci się nie podoba? - zawołał Fullbuster z pretensją.
- To, że otwierasz tą swoją szpetną mordę - wygarnął mu Dragneel.
- Przynajmniej moja nie wygląda jak dupa jeżozwierza.
- Chłopaki, no co wy! - Lucy wychyliła się do nich z tylnych siedzeń samochodu. - Przestańcie zachowywać się jak dzieci. Wstyd, żeby w tym wieku sypać ripostami jak uczniowie podstawówki - rozłożyła bezradnie ręce z westchnieniem.
- No i nam Lucy dogadała - stwierdził rozbawiony Gray. Natsu zaś zerknął w przednie lusterko, bacznie obserwując Heartfilię. Miała wyśmienity humor, lecz było w tym coś dziwnego. Sztucznego.
Lucy w końcu dostrzegła jego przenikliwe spojrzenie w odbiciu. Roześmiana, zaczęła poważnieć. Przestała się uśmiechać i po zaledwie kilku sekundach odwróciła wzrok w milczeniu. Wcześniej Dragneel miał wątpliwości, lecz teraz, gdy byli w o wiele mniejszym gronie, był pewien, że dziewczyna z jakiegoś powodu zaczęła go unikać. Napełniając płuca powietrzem po brzegi, wypuścił głośno powietrze i oparł głowę o boczną szybę.
- Co tam tak jasno? - wtrącił nagle Gray, nieznacznie przybliżając twarz do przedniej szyby. Natsu, który również to dostrzegł, szybko zerwał się do prostego siadu. Znad budynków ukazywała się jasna łuna światła oraz szare kłęby dymu.
- Czy to...
Serce Lucy uniosło się do gardła, gdy zdała sobie sprawę, gdzie wybuchł pożar. Gray przycisnął gaz, a zaraz po tym minęły ich czarne Skody, pędzące w przeciwną stronę. Cała trójka rozpoznała te samochody, lecz nawet przez myśl im nie przeszło, by ruszyć za nimi w pościg. Najważniejsze było teraz dotarcie pod bibliotekę McGarden.
Dojechanie na miejsce zajęło im zaledwie chwilę. Gdy Fullbuster zatrzymał się przed kamienicą, wraz z Natsu natychmiast wyskoczyli z auta i pobiegli w stronę zgromadzenia, które obserwowało trawiący się z ogniu budynek. Lucy natomiast została przed samochodem. Stanęła osłupiała, nie dowierzając w to, co widzi. Nie słyszała zbliżających się wozów strażackich, ani nie zauważyła, kiedy Dragneel wbił się w tłum i wyciągnął z niego zapłakaną McGarden. Ocknęła się z lekkiego letargu dopiero, gdy Levy objęła jej szyję i z płaczem wtuliła się w jej klatkę piersiową.
- Gdzie jest Gajeel? - dociekał zdenerwowany Fullbuster.
- Pojechał z Jetem i Droyem za tymi łajzami – McGarden wychlipała Heartfilii w koszulkę.
Lucy powoli przyłożyła dłonie do pleców przyjaciółki. Choć Levy płakała gorliwie, ona nie potrafiła uronić choćby łzy. Nie odrywając wzroku od płonącej biblioteki, czuła w sobie pustkę i bezradność.
- To przeze mnie. Nie powinnam...
- Tylko mi nie mów, że nie powinnaś wracać! To nie twoja wina! - krzyknęła McGarden, spoglądając gniewnie na Lucy, jednak szybko zdziwiła się, widząc minę blondynki.
- Nie powinnam była stąd w ogóle wyjeżdżać - oznajmiła, a w jej brązowych tęczówkach odbijała się czerwień ognia, idealnie konweniująca z wściekłym wyrazem twarzy. W końcu przekierowała swoje spojrzenie na wciąż tulącą się do niej Levy. - Zapłacą za to, obiecuję.
McGarden zaśmiało się cicho przez łzy.
- Trzeba gnojom przyznać, urządzili ci huczniejsze powitanie od nas.
- Odwdzięczymy się z nawiązką - zapewnił Natsu, który stał z Grayem obok dziewczyn.
Kilka chwil później dołączył do nich Redfox. Parkując nieopodal, podbiegł do Levy, która oderwała się od Lucy i mocno wtuliła w ramiona swojego chłopaka.
- I co?
- Nie dorwaliśmy ich, ale Jet i Droy już działają - odpowiedział na pytanie Dragneela, po czym pogłaskał zapłakaną Levy po głowie i przymykając oczy, mocno ją do siebie przytulił. - Przysięgam, mała, nie puszczę im tego płazem.
Kąciki ust Heartfilii uniosły się nieznacznie do góry. Miło było widzieć, że jej przyjaciółka jest naprawdę w dobrych rękach.
- Naprawdę mi przykro - szepnęła, gdy straż pożarna w końcu dotarła na miejsce. McGarden, zerkając na jej strapioną twarz, odsunęła się od Redfoxa i chwyciła ją za rękę.
- Tak, mi też... - przyznała, uśmiechając się smutno.

Zanim Gajeel zaczął rozmawiać z policją i strażą pożarną, Gray pojechał z powrotem do baru, przekazać nowiny o zaistniałym incydencie. Natsu i Lucy postanowili zostać z Levy do czasu, aż Redfox wszystkiego nie załatwi. McGarden, która już się wypłakała, udzielił się iście bojowy nastrój. Chodziła po mieszkaniu, klnąc pod nosem i przysięgając przerażającą zemstę dla sprawców pożaru. Nie mogli jej zostawić samej w takim rozjuszonym stanie.
Kiedy Gajeel wrócił do mieszkania, było kilka minut przed trzecią rano. Natsu drzemał siedząco na kanapie, ze skrzyżowanymi rękoma, a dziewczęta rozmawiały po cichu w kuchni.
- Jak chcecie, możecie kimnąć się u nas. Co się będziecie szlajać po nocy - zaproponował Redfox na tyle głośno, że zbudził Dragneela. - Kanapa jest do waszej dyspozycji.
- Jedna na nas dwóch? - Natsu spojrzał na Lucy i drgnął brwiami. - Całkiem niezła opcja.
- Zapomnij - skarciła go Heartfilia.
- No to idziemy - zawiedziony wzruszył ramionami i wraz z blondynką żegnając właścicieli mieszkania, wyszli z kamienicy. Zmarkotnieli, widząc jak strażacy dogaszają zgliszcza biblioteki.
Lucy zaczęła ogarniać wściekłość. Wreszcie zaczęła pojmować, jak była naiwna. Dała się zastraszyć jak dziecko. Wszyscy próbowali jej przemówić do rozumu, jak było to nierozważne, lecz to do niej nie docierało. Słuchając poleceń Jikureina, chciała uchronić przed nim swoich najbliższych, ale jak miała to zrobić, gdy nie było jej w pobliżu? Nie będąc obecną w życiu przyjaciół, nie miała na nie żadnego wpływu. W niemal każdym aspekcie.
- Może jednak powinnam zostać o Levy? - spytała Lucy po namyśle.
- Nie ma mowy - Natsu stanowczo zaprotestował. - Jest z nią Gajeel, nic jej nie będzie. Lepiej myśl o sobie.
- Właśnie myślę - przyznała, intensywnie pocierając ramiona. Nocny spacer po opustoszałych ulicach Magnolia City okazał się nie najlepszym pomysłem.
Dragneel przystanął w połowie drogi i zmarszczył gniewnie brwi.
- Co to ma znaczyć? Ej, tylko żartowałem z tą kanapą!
Lucy stanęła dwa metry dalej i odwróciła się do niego. Zniecierpliwiona, odważnie spojrzała mu w oczy.
- Po prostu nie chcę być tam, gdzie mnie nie chcą. To nie twoja wina, że spłonął mi dom. To znaczy może i twoja, ale... Ugh! Nieważne! - machnęła ręką. - Po prostu nie musisz brać tego na siebie, okej? Nie mam zamiaru sprawiać problemów.
Kiedy ruszyła napięcie w stronę China Town, Natsu z niedowierzania otworzył szerzej oczy i zaczął się podśmiechiwać.
- Ty teraz żartujesz, prawda? - zawołał za nią, lecz nie zatrzymała się. Szybko ją dogonił, wyprzedził i złapał za ramiona. - Rozumiem, że nocleg w kawalerce dwóch dżentelmenów nie jest spełnieniem twoich marzeń, ale muszę cię mieć teraz na oku! Szczególnie po tym, co stało się z biblioteką. To przecież oczywiste, dlaczego to się stało. Może grozić ci niebezpieczeństwo!
- Twoja dziewczyna raczej nie jest zachwycona tą sytuacją. - Lucy przyznała zgryźliwie i wyrwała się Dragneelowi, który na moment zupełnie zwątpił. Zaraz jednak znów dogonił dziewczynę, ale tym razem jej nie zatrzymywał.
- Słyszałaś, jak rozmawiałem z Lisanną? - spytał retorycznie, dotrzymując wpatrzonej przed siebie dziewczynie kroku. - Nie przejmuj się nią! Ona tylko tak dużo szczeka. Jak Chihuahua.
Heartfilia mimowolnie parsknęła ze śmiechu. Mimo to, zabolał ją fakt, że mężczyzna nawet nie zaprzeczył, gdy nazwała tą całą Lisannę „jego dziewczyną”.
- Nie zmienia to faktu, że jest to dla ciebie problematyczne – przyznała.
- Ja nie mam z niczym problemu. To ona go ma, a to już jej zmartwienie. Jeszcze tak nisko nie upadłem, by przejmować się babskimi humorkami.
Lucy lekko skrzywiła się na tą niegrzeczną uwagę, ale nic już nie powiedziała. W milczeniu weszła przez drzwi do klatki schodowej, które Dragneel przed nią otworzył, by puścić ją przodem. Nawet w ciemnościach doskonale pamiętała na które piętro wejść i pod którymi drzwiami się zatrzymać.
Kiedy Natsu przekręcił klucze w zamku i pchnął drzwi do przodu, obydwoje stanęli w progu jak wryci. Gray leżał na swoim łóżku z twarzą na poduszce i chrapał wniebogłosy.
- Przysięgam, że jutro dostanie opierdol, że po nas z powrotem nie podjechał - warknął Dragneel, wpuszczając do środka dziewczynę i wrzucił klucze do pustego kulistego akwarium, które znajdowało się na wysokiej półce. - I za to, że chlał wódę przed wsadzeniem dupy za kierownicę.
- Skąd wiesz, że pił akurat wódkę? - zdziwiła się Lucy, którą oblał lekki cień strachu. W końcu to ona namówiła Fullbustera do chlapnięcia po maluszku.
- Żabojad zawsze tak chrapie po wódce - zdradził Natsu.
- Jak dobrze go znasz? - Heartfilia zerknęła na śpiącego Francuza. - Przypominacie stare małżeństwo.
- Chyba tak – Dragneel przyznał z rozbawieniem, siadając na łóżko i zdejmując buty. - Wkurzamy się nawzajem jak stare wygi z dwudziestoletnim stażem. I czemu stoisz jak takie ciele? Rozbieraj się i do łóżka.
Lucy zamrugała oczami.
- Do jakiego łóżka? Przecież wszystkie są zajęte.
- Ale z ciebie bystrzak - zakpił z niej. - Ja z tym idiotą spać nie będę, więc... Możesz iść do niego, albo do mnie. Polecam drugą opcję, ja nie chrapię.
- Spasuje - mruknęła niezadowolona, rozglądając się po rozgardiaszu w pokoju.
- No to se śpij na stojąco. Tobie dogodzić... - warknął, ściągając z siebie koszulę i w samych spodniach podszedł do szafy. Zanim zniknął za jej drzwiczkami, Lucy zdołała przyjrzeć się czerwonemu smokowi, którego miał wytatuowanego na plecach. Dostrzegła także nowy nabytek, dziwny znak na ramieniu.
Nagle Natsu rzucił w jej stronę jedną ze swoich koszul. Dziewczyna z ledwością zdołała ją złapać.
- Weź się przebierz jak chcesz. Tylko nie marudź na garderobę, bo uduszę.
- Przecież wiem, że nie prowadzisz tu butiku.
Młodzieniec zamknął szafę i poczochrał się po włosach. - Na lewo masz łazienkę.
Lucy posłusznie udała się we wskazane miejsce, szybko ogarnęła do snu i przebrała w nieco przydługawą i za szeroką koszulę Dragneela. Zapinając guziki, wyczuła zapach jego perfum na kołnierzu. Przez myśl jej przeszło, że fleja wkłada niewyprane koszule z powrotem do szafy, jednak ten zapach mile się jej kojarzył. Przysunęła materiał ubrania pod same nozdrza i zaciągając się, przymknęła oczy, mimowolnie uśmiechając się pod nosem. Uchylając powieki, ujrzała swoją rozanieloną twarz w lustrze. Zrobiła się czerwona jak burak. Co ona wyprawiała - stała w łazience w koszuli swojego przyjaciela i wdychała jego zapach, jakby był narkotykiem. No debilka - zrugała się w myślach.
Odkręciła wodę w kranie i przemyła twarz zimną wodą. Musiała się uspokoić. Przecież on już kogoś ma. Jakiekolwiek wyrzuty mogła mieć tylko i wyłącznie do siebie. Wyjeżdżając na tyle miesięcy, zostawiając go, pozwoliła na to. Nie było jej w pobliżu, więc nie może mieć teraz pretensji do ludzi, że próbowali ułożyć sobie życie bez niej. Poza tym, smutną prawdą było, że uczucia Lucy zawsze były jednostronne. Nastu nigdy nie był nią zainteresowany - nawet nie wiedział o zaangażowaniu, jakim go obdarzała.
- Debilka - powtórzyła do swojego odbicia na głos i wyszła z łazienki. Choć jej mina nie zdradzała niczego, w środku była cała rozemocjonowana.
Rozejrzała się po pokoju. Gray wciąż chrapał jak traktor, a z kuchni wylatywała niewielka ilość szarego dymu. Poczuła papierosy. Postanowiła, że najlepiej będzie, jeżeli po prostu ułoży się do snu.
Po zaledwie minutce Dragneel wyszedł z kuchni. Zgłupiał, widząc Lucy leżącą na podłodze.
- Co ty robisz?
- Kazałeś mi iść spać, no to idę. Dobranoc - burknęła, nie otwierając oczu, lecz poczuła się dziwnie nieswojo. Jakby ktoś na nią patrzył. Uchyliła jedno oko i zobaczyła, że Natsu stoi tuż nad nią.
- Prawie cię zdeptałem, głupia. Wstawaj.
- Tu mi wygodnie. Macie całkiem miękki dywan.
- Miękki chyba od ilości kurzu - zadrwił. - Ten dywan nawet nie wie czym jest odkurzacz. Idź na łóżko, dwa razy nie będę powtarzać.
Lucy chwile popatrzyła na rozdrażnioną minę Dragneela, po czym posłała mu złośliwy uśmieszek. Odwróciła się na bok, układając dłonie pod głowę i prychnęła lekceważąco, zupełnie jak on to zazwyczaj robił.
- Teraz to przesadziłaś, cycata zołzo.
Nim Lucy zdążyła jakkolwiek zareagować, Natsu wziął ją za nogi i zaczął ją ciągnąć po pokoju. Zaskoczona dziewczyna chwyciła za spód koszuli, która pojechała jej pod sam biust. Próbowała wyrwać nogi z uwięzi, jednak Natsu zbyt mocno trzymał ją za łydki. Kiedy dotarł z nią nieopodal łóżka, zaczął ją łaskotać pod stopą – Lucy zaczęła krzyczeć i wić się po podłodze jak wąż. Omal nie pękł ze śmiechu, widząc ją w tym stanie.
Zaczęli się wygłupiać, aż - nim się spostrzegli - obydwoje wylądowali na nieodkurzonym dywanie, tarzając się i płacząc z rozbawienia.
- Dobrze! Położę się do łóżka, tylko przestań! - pisnęła Heartfilia, czując że od łaskotek i śmiechu bolą ją wszystkie mięśnie. To cud, że Gray nie obudził się przy takim rabanie.
- Obiecujesz? - Dragneel spytał podstępnie, wduszając wskazujące palce w zgięciu jej talii.
- Tak! - zawołała, odruchowo wyginając się i wychylając do tyłu głowę. Poczuła, że uderzyła czymś w potylicę. A za nią był tylko Natsu.
Gdy w pokoju rozległa się cisza, przerywana jedynie pojedynczymi chrapnięciami Fullbustera, blondynka raptownie przeturlała się na drugi bok.
- Przepraszam! - wystraszyła się, widząc przyjaciela, trzymającego się oburącz za nos. Pomogła mu usiąść na łóżku i kucnęła przed nim. Powoli oderwała jego dłonie od twarzy, modląc się w duchu, by nie miał złamanej przegrody.
- Nic mi nie jest. Chyba... Masz łeb jak cegła!
- Naprawdę nie chciałam! - przeprosiła z wyrzutami sumienia.
- Cóż, warto było - stwierdził niespodziewanie, chwytając Lucy pod pachami i wciągając ją na swoje łóżko. - Może i mnie znokautowałaś, ale przynajmniej dopiąłem swego, hehe.
Lucy, której uświadomienie sobie, że leży na łóżku musiało chwilę zająć, przewróciła się na bok, przodem do rozpromienionego Natsu. Może i nie stykali ze sobą czubków nosa, jednak dla Heartfilii dzieląca ich odległość z pewnością nie była komfortowa.
- Dążysz do celu po trupach, co? - szepnęła, nieświadomie przybierając smutny wyraz twarzy. Dragneel również spoważniał.
- Jeśli na czymś bardzo mi zależy...
Dziewczyna uśmiechnęła się półgębkiem. Miała wrażenie, że obecna sytuacja sprowadza ich do dziwnego punktu. Zapewne przykrego w dalszych konsekwencjach. Wolała oszczędzić sobie rozczarowań i w porę wziąć się w garść.
- Dobranoc, Natsu.
Odwróciła się do niego plecami i nieco się skuliła. Zamknęła oczy, próbując uspokoić oddech i oczyścić umysł, lecz wtedy poczuła ciepły oddech na karku. Zamarła.
- Naprawdę cieszę się, że wróciłaś, Lucy.
Cichy głos podniósł dziewczynie ciśnienie. Bliskość jego rozgrzanego ciała, jej imię, wypowiedziane w tak nostalgiczny, wyjątkowy sposób... Poczuła się dziwnie szczęśliwa i zarazem smutna. Wiedziała za to, że tej nocy nie uśnie.
Załamana, utwierdziła się w tym przekonaniu kilka minut później, gdy ten, który rzekomo nie chrapie, zaczął rzęzić głośniej niż Fullbuster. 


No i tak to ze mną jest... Rozdział miał być dopiero za tydzień, ale jakoś nie mogłam się powstrzymać, by go nie opublikować :D. Choć pisałam go bardzo dawno, to przy poprawianiu napisałam praktycznie wszystko na nowo. I chyba zaczynam się rozkręcać z długością rozdziałów (ten wyszedł na 10 stron w wordzie ^^). Wiem, że póki co nie dzieje się nic konkretnego, zdradzę, że w następnym również nie będzie zbyt wiele akcji, jednak później wszystko zacznie nabierać coraz szybszego tempa. Być może z czasem aż zatęsknicie za taką sielanką jak w tym rozdziale :D. Mimo wszystko mam nadzieję, że się wam spodoba i będę wdzięczna, jeśli zostawicie swoją opinię ;) :*
Pa, moje kochane dziubki! :*

20 komentarzy:

  1. Łututututu! Cudowne powitanie naszej Luce! Tzn to milsze, przyjacielskie powitanie oczywiście!
    Więcej NALU, WIĘCEJ!! MNIEJ LISANNY, ZDECYDOWANIE!
    Pokrótce, rozdział ciekawy i bardzo emocjonalny. Mam nadzieję, że mimo Twoich ostrzeżeń o grubszych sprawach za niedługo, to jednak większość przeżyje i będzie happy-end (gdzie Lisanna ginie)! ;)
    Życzę weny malutka! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niczego nie mogę obiecać :'D. I powiedz mi tylko... Skąd wiesz, że jestem malutka :o? (157cm wzrostu - do giganta mi daleko xD). Agathe jasnowidz! xDDD
      Dzięki za komentarz, kochana ;D :*

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Ojej, ile emotikonek! <3 :D :* ^^

      Usuń
    2. Jej :) jaki długi rozdział, żeś zaszalała kobieto.
      Lucy szanuj przyjaciół, nie jeden chciał by mieć takich kochanych :)
      A jeszcze jedno słońce, ognisty chłopak może mieć 2 dziewczyny :D
      Ja od kolegi usłyszałam " taka dziewczyna jak ty powinna mieć dwóch chłopaków naraz" xd

      Usuń
    3. Czy mi się wydaje, czy twój kolega próbuje desperacko opuścić strefę friendzone xDDD?
      Dwóch partnerów na raz? Chyba każdy będzie tego zdania, że "ognistemu chłopakowi" raczej nie przeszkadzałaby poligamia, jeśli byłby to układ on i dwie dziewczyny - gorzej właśnie z dziewczętami xD. Czy rozdział długi... Bywały na tym blogu dłuższe, jednak 30 stron to mocne przegięcie :D Nie wiem jak reszcie, ale ja sądzę, że takie jak ten są idealne (w aspekcie ilości słów :P). Takie w sam raz, choć wiadomo jak to bywa, nie zawsze się tak da ;).
      Bardzo dziękuję za komentarz Incia :***

      Usuń
    4. Oj tak, ten typ tak ma haha, tylko on to taki podrywacz, kocha blondynki.Z kolegą się nie nudzimy w pracy xd Kiedyś w pracy do kobiety powiedział że jest we mnie zakochany i się o mnie stara, a ja jestem zajęta, myślałam że się spale ze wstydu,oczywiście nie mógł się powstrzymać i musiał dodać że jak widzi blondynke to zamiast nóg ma galaretę xd o matko myślałam że umrę z panią że śmiechu.
      U mnie w pracy to jest codzienność, zawsze chłopy robią przypały xd
      Jak dla mnie to był długi rozdział, za który jestem bardzo wdzięczna :*

      Usuń
    5. Haha, to kolega funduje ci niezłe atrakcje w pracy :D Ale to dobrze, zgrana ekipa i atmosfera w pracy jest bardzo ważna :). I obiecuję, że może nie każdy, lecz jeszcze nie jeden rozdział będzie podobnej długości ;)

      Usuń
  3. Super rozdział! Czytam Twojego bloga od bardzo dawna, ale teraz żeby sobie wszystko przypomnieć, przez ostatnie dwa dni, przeczytałam wszystko od początku!
    Życzę weny!
    Yuki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Boże, Yuki ty wariatko xD. Należą ci się brawa za to, co zrobiłaś :D I bardzo ci dziękuję :* :* :*

      Usuń
  4. Więcej Nalu,a będę w raju ;)
    Przez dłuższy okres nie zaglądałam tutaj,a teraz jakie zmiany tu widzę! O∆O
    Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy ❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro chcesz więcej NaLu, to następny rozdział powinien ci się bardzo spodobać :D
      Ewentualnie zapraszam na drugiego bloga, typowo w tej... kategorii xD
      https://naluzakazanyowoc.blogspot.com
      I bardzo dziękuję za komentarz i odwiedziny na blogu :D :***

      Usuń
    2. Po pierwsze:Czemu nie wiedziałam o istnieniu tamtego bloga? XD
      Po drugie i ostatnie: follow do obydwu już leci i masz świetny styl pisania ;)

      Usuń
    3. Najważniejsze, że już wiesz :D I dziękuję za followa oraz przemiłe słowa :* ^^

      Usuń
  5. Hejka ! Świetny blog , trafiłam tu na rozdzial 48 przeczytałam no i tak mi się spodobało że przeczytałam wszystko od początku i stwierdzam
    Zostaje na długo ! :*
    Jestem ciekawa kiedy następny rozdział :) Buziaki i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, uhuuu! Nie spodziewałam się, że po takim stażu prowadzenia tego bloga, przyjdzie tu jeszcze ktoś nowy, ale niezmiernie mnie to cieszy! Bardzo mi miło, że udało mi się cię zainteresować ^^ I zostań tak długo, jak tylko chcesz :*** :D
      A następny rozdział pojawi się na dniach, może nawet godzinach ;)

      Usuń
  6. hmmm... korzystając z komputera zawsze klikam w magiczną zakładkę z bpwo, ale ze względu na zdychające już urządzenie nie wchodziłam tu od.. czerwca?
    w każdym razie pisząc pracę z terminem "na wczoraj" musiałam skorzystać z mojego grata. piszę sobie ładnie, aż tu nagle typowe "niechcemisie" się zjawiło i zaczęłam oglądać internet. i oczywiście stwierdziłam, że kliknę, sprawdzę. kto wie co na mnnie czeka. NOWE ROZDZIAŁY!
    no więc, kochana Yasho (tak się odmienia?), coś czuję, że pracy dzisiaj nadal nie wyślę. CZAS NADGODNIĆ MOJEGO UKOCHANEGO BLOGA!!!
    to nic, że mam ochotę po raz 15 przeczytać wszystko od początku xD
    pozdrawiam, Sasha K. - w trakcie kampanii wrześniowej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sasha, ja nie chcę żebym (ja/mój blog) była powodem nienapisania twojej pracy, nie chcę mieć tego na sumieniu! Rozdziały ci nie uciekną... Co złego to nie ja xD.
      I tak, chyba się odmienia "Yasho" :D
      Ale mi nasłodziłaś w tym komentarzu, "ukochany blog" hehe :D Zrobiłaś mi dzień, kochana! I naprawdę czytałaś to 15 razy? Że ci się chciało xDDD
      Cieszę się bardzo, że na dobre nie porzuciłaś blogspota, że tu zajrzałaś i się odezwałaś - naprawdę bardzo miło mi cię tu widzieć :***

      Usuń
  7. Blogger to głupi chujek, tyle w temacie!!! >___<
    Bo mi skasował supi-dupi komentarz, psia jego mać...
    Dobra, od początku lecę...
    Biedny MakarovxD Co on się ma z tą bandą idiotów? Z drugiej strony jakby mu ta zgraja nie wbiła do gabinetu w trakcie jego rozmowy z Lu, to chyba byłaby poważnie chora, no nie? ^^''
    To jak próbowali przekonać naszą blondynę do zostania mnie rozczuliło - poza groźbą Gajeela, jego szantaż mnie rozwalił na kawałkixD
    Zabawa, zabawa i... propozycja fuchy dla Lucy? Czuję kłopoty i to spore ludzie!!! Uciekajcie i chowajcie się przed tarapatami, w które wciągnie was Luśka!!! Nie no, ale serio, tyle problemów miała, a oni jeszcze chcą jej dołożyć? Gratuluję braku rozsądku... Z drugiej jednak strony rozumiem, Luśka w końcu musi zarobić na nową kanapęxD
    Z Lis(em) sprawa jest prosta: głupia suka, która ma jak najszybciej zniknąć, bo nie ręczę za siebie. Natsu ma się ogarnąć ze swoimi chamskimi tekstami - W ogóle coś się tak uczepiła kanapy? Najpierw Lucy mówi o kanapie, potem Dragnell robi sobie żarty z kanapą w roli głównejxD - i zrozumieć że swoim debilnym zachowaniem rani i Lisa (Nie wierzę, że to piszę ;;__;;) oraz Lu, ponieważ jeszcze trochę a gnoja rozerwę na strzępy, przysięgam...
    Jak mieszkanie tej całej Hildy nie stanie w płomieniach przez Landrynę, to ogłosisz mnie na barze nową królową Anglii, Yasha? Co ja pierdziele?! Daję sobie łeb i wszystkie kończyny obciąć tępymi nożyczkami, iż tak się staniexD A tak całkiem serio: Cieszę się, iż Lu będzie mieć nowe gniazdko :D Zasłużyła na nie dziewczyna, no nie?
    YAY, MOJA DUPA JEŻOZWIERZA W AKCJI <3333 Mimo że od publikacji minął prawie miesiąc dalej się chichram przez to określenie, które tak pasuje do mordy Dragnella!xD
    NOŻ JA PIER...NICZE, NO! JAK MOGŁAŚ ZROBIĆ TO LEVY?!! >__< PRZECIEŻ ONA TRAKTOWAŁA TO MIEJSCE JAK DRUGI DOM, KUŹWA! Poza tym ma na głowie bobo i Lu, którą też trzeba pilnować jak dzieckaxD Gajell cały rozdział zachowywał się rozsądnie do momentu podpalenia... Po ciul on jechał za tymi gnojami?! Przecież oni mogli jemu, jak i jego kompanom, zrobić krzywdę! Ba, nawet zabić! Oj, Gajell, Gajell... Na szczęście, odzyskał w moich oczach propozycją noclegu dla Lu i spółki w swoim mieszkaniu ;)
    Gray dostanie opierdol za pijaństwo od ciebie, Dragnell, a ty, Landrynko, dostaniesz wpierdol ode mnie za ogólne zachowanie, pasuje? *rozciera pięści*
    Nie no, kurde, przez końcówkę nie wiem co mam myśleć o Natsu... Raz jest super, raz jest chujkiem... A idź do diabła, landrynkowy jeżozwierzu >__<
    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział.
    G.K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lucy to królowa kłopotów :D I kolejny hejt na Lis <3 Jak wy jej nienawidzicie, a ja serio nie wiem za co xD. Oczywiście, że nie mogło zabraknąć twojej dupy jeżozwierza :D
      Jak mogłam zrobić to Levy? Po prostu - życie to nie bajka, nie drapie cię po jajkach ;p. Już chyba nie raz pokazałam, że to opowiadanie nie zawsze ma happy end :).
      Nie wiesz co masz myśleć o Natsu? To zwrócę ci uwagę na jedną rzecz - przypatrz się, kiedy zachowuje się jak kutas, a kiedy jest spoko. Pomijając fakt, że ogólnie jest kutasem xDDD.
      Na następny rozdział nie będziesz długo czekać, właśnie go pisze :D Buźka kochana :*

      Usuń

Wasze komentarze cieszą mnie jak mało kogo, jednak nie zaklepujcie miejsc. To nie ważne, kto jest pierwszy, kto ostatni. Takie wpisy zostaną usunięte.
Wszelkie pytania kierujcie do spamownika.
A jak przeczytałeś rozdział, to pozostaw po sobie ślad.
Jesteś anonimem? Podpisz się jakoś.

Całusy dla was śle z góry wdzięczna Yasha ^.^