Wepchnięta do pokoju Lucy wkroczyła do środka z lekkim
potknięciem. Szybko zlustrowała całe pomieszczenie, które okazało się być
najskromniejszym gabinetem, jaki w życiu widziała. W przeciwieństwie do innych
pomieszczeń w tym barze, biuro było jasne, pomimo swojego surowego wykończenia.
Żarówka na ścianie, służąca jako wisząca plafoniera, oraz kloszowana lampa na
biurku, wykonanym ze zwykłej, taniej płyty meblowej, oświetlały ściany z
brunatnej cegły i drewniane, gołe stropy. Półki na tylnej ścianie, zbudowane z
tego samego materiału co biurko, świeciły pustkami, natomiast okno znajdujące
się po prawej stronie nie było niczym zakryte – żadnej zasłony, żaluzji,
zupełnie niczym. Lucy nigdy przedtem nie widziała tak ubogiej kwatery. Nie
mogła jednak powiedzieć tego samego o właścicielu biura, który na jej widok
wstał ze skórzanego krzesła z szerokim uśmiechem.
– Nareszcie jesteś, Lucy! – przywitał ją Don
Makarov, kiedy Laxus zamknął drzwi niemalże tuż za jej plecami.
–
Witaj... Donie – mruknęła niemrawo, nie wiedząc jak poprawnie zwracać się do
niskiego starca, który właśnie wyszedł na przeciw i uścisnął jej dłonie.
Musiała przyznać, że Don Dreyar wyglądał o wiele lepiej i
okazalej niż w dniu, w którym został uniewinniony. Pozbawiony zarostu, z
włosami idealnie zaczesanymi do tyłu i w beżowym garniturze, prezentował się
dość dostojnie. Tylko zmarszczki, wzrost oraz nieposkromiony błysk w oku
pozostały u niego niezmienne.
– Długo kazałaś na siebie czekać – zaśmiał się
Makarov, wskazując Heartfilii jedno z wolnych krzeseł.
– Przepraszam, ale Levy nieco mnie u siebie
przetrzymała.
– Nie mówię o dzisiejszym dniu – wyjaśnił,
siadając za biurkiem na przeciw dziewczyny. – Mam na myśli ostatnie pół roku.
Lucy uśmiechnęła się niemrawo.
- Donie... Musimy porozmawiać - oznajmiła,
chcąc jak najszybciej przejść do konkretów. Nie chciała dłużej z tym zwlekać.
- Nie musisz się z niczego tłumaczyć -
stwierdził Don. - Nikomu nic nie mówiłem i ty też nie musisz. Zrobisz to, kiedy
uznasz to za stosowne.
Heartfilia dostrzegła kątem oka, że Laxus i
Mirajane spoglądają po sobie z lekkim zaskoczeniem. Wyglądało na to, że Makarov
naprawdę nie powiedział nikomu o jej współpracy z Grimoire Heart. Nieco jej
ulżyło.
- Wiem, ale jest coś, o czym musisz wiedzieć,
Donie. O czym wszyscy muszą się dowiedzieć.
Kiedy zauważyła znikający uśmiech z twarzy
Makarova, wzięła głęboki wdech.
Zaczęła mówić o swoim pobycie w Onibus. O tym,
jak poznała Brandish, jak zaczęła pracować w restauracji Alvarez, aż dotarła do
dnia, w którym odkryła tajemnice swojej nowej przyjaciółki i jej znajomych.
- Przez cały czas mieli mnie na oku.
Mieliby, gdziekolwiek bym nie pojechała. Ponoć Grimoire Heart ma swoich ludzi w
całym kraju. Osoby, które poznałam w Onibus od początku wiedziały kim jestem i
co tam robię. Kiedy to odkryłam, zamknęli mnie w czterech ścianach, czekając na
przyjazd szefa Grimoire. Za wszelką cenę nie chcieli, byś o tym wiedział,
Donie. By ktokolwiek z Fairy Tail o tym wiedział. Bardzo zależało im na dyskrecji.
- Ale uciekłaś - dodał Makarov, wyraźnie
zmartwiony informacjami, jakie przekazała mu Lucy.
- Tak, jakoś mi się udało. I przyjechałam tu, by
wam to przekazać, ale sądzę, że powinnam wyjechać.
- Słucham?! - zawołał Laxus tuż za plecami Lucy.
- Dokąd chcesz znów pojechać?
Heartfilia odwróciła do tyłu głowę, by spojrzeć
na młodego Dreyara. Był wyraźnie rozgniewany.
- Nie wiem - przyznała szczerze. - Ale będą mnie
szukać. Nie chcę, by dotarli do North Faries.
Laxus prychnął pogardliwie pod nosem, krzyżując
ręce na torsie.
- Gdziekolwiek byś nie pojechała, dorwą cię. A
tu przynajmniej jesteś bezpieczna. Mogą sobie wiedzieć, że jesteś w North
Faries, ale nie odważą się tu węszyć.
- Czyżby? - Lucy spytała sceptycznie - Nie
jestem tego taka pewna.
- To bądź. A niech tylko spróbują cokolwiek
odwalić w naszej dzielnicy... - słowa Laxusa zabrzmiały jak niedopowiedziane
wyzwanie.
- Poza tym znów chcesz zostawić swoich
przyjaciół? - dodała Mirajane ze smutkiem. - Niektórzy naprawdę rozpaczali po
twoim wyjeździe.
Lucy nie wiedziała, co powiedzieć. Naprawdę
chciała im zaufać. Chciała zostać - czuła, że wreszcie wróciła do miejsca, do
którego należy. Tu był jej dom. Jednak za bardzo się bała. Jej serce i umysł
toczyły ze sobą zażartą walkę. Złość, strach, niepewność - buzujące w niej
emocje zaczęły przejmować nad nią kontrolę. Zacisnęła mocniej pięści, jednak to
nie pomogło. Spuściła głowę, wlepiając wzrok w swoje złączone kolana. Po chwili
spadło na nie kilka łez.
- Ona jest przerażona - usłyszała szept
Mirajane.
- Ej, Lucy... - Laxus podszedł do dziewczyny i
ścisnął jej ramie. Drżało. - Czego ty tak naprawdę się boisz?
- Jak to czego? Czy to nie oczywiste?! -
Heartfilia napięcie odwróciła się do młodego Dreyara, którego kąciki ust
uniosły się delikatnie ku górze. Przyglądał się jej z troską.
- Dla mnie tak, ale chyba nie dla ciebie.
Należysz do tej rodziny, Lucy. I nikt nie będzie tego kwestionował.
Młoda prawniczka, która właśnie otwierała usta,
by coś powiedzieć, zamilkła. Rozchyliła szerzej oczy, lecz po chwili zacisnęła
lekko roztrzęsione wargi, gdy Laxus jeszcze mocniej ścisnął jej ramię.
Nagle usłyszała rumor, dobiegający zza ściany.
- Jeszcze nie! Zaczekaj, aż skończą rozmawiać!
- Dość już czekałem!
Lucy zamarła, gdy ktoś kopnął drzwi tak
zamaszyście, że aż odbiły się od ściany.
- Natsu, do cholery, co ty wyprawiasz! -
wrzasnął stary Dreyar, lecz Dragneel zignorował jego pretensje. Wpatrywał się
gniewnie w zdumioną Lucy, ale zaraz uśmiechnął się szeroko. Tak jak pozostali,
którzy za nim stali.
- Przenosimy imprezkę do ciebie, dziadku!
- Macie cały bar do dyspozycji nicponie, won z
mojego biura! - wrzasnął Makarov, lecz grupa rozbawionych ludzi wtargnęła do
środka jak stado szerszeni. Oniemiała Heartfilia została otoczona, była w
pułapce.
- Dopiero co wróciłaś, a już chcesz nas zostawiać?! -
zawołał wyszczerzony Gildarts. - Co ty sobie wyobrażasz, panienko!
- Nie myśl, że ci na to pozwolimy! - zaprotestował
Gray. - Pojęcia nie masz, jak wszyscy za tobą tęskniliśmy!
- Mam pójść po Levy, żeby znów ci dała kazanie?
Nawet nie zdążyłaś się z nami przywitać! - oburzył się Gajeel.
- Ani się ze mną napić! - dodała Cana, wciskając
w ręce Heartfilii butelkę whisky. - Musimy to nadrobić, więc zostajesz z nami!
- Cały czas czekaliśmy na ciebie. Niepokoiliśmy
się. Znów chcesz nas zamartwiać?! - Erza pogroziła palcem.
- Pozwoliłem ci wyjechać, bo liczyłem, że dobrze
ci to zrobi - Makarov przemówił surowym tonem, urywając tym samym wszelkie
rozmówki. Lucy spojrzała mu prosto w oczy, w których dostrzegła determinację i
zdecydowanie. - Niestety w takiej sytuacji nie mogę do tego dopuścić. Nie mogę
cię narazić na takie niebezpieczeństwo. Mam u ciebie dług, moje drogie dziecko.
Tak samo jak u Layli, która nie wybaczyłaby mi, gdybym o ciebie nie zadbał.
- Ale ja niczego nie oczekuję! - Heartfilia
zawołała pospiesznie. - Don nie ma u mnie żadnego długu!
- Lucy... Nie ma mowy, byśmy spuścili cię teraz
z oczu.
- Obiecujemy, że włos ci z głowy nie spadnie -
zapewniła zakonnica z zaciętą miną, na co Gildarts przytaknął głową z aprobatą,
a Mirajane zachichotała radośnie.
- Nie martw się, Lu! - zawołał Natsu, uderzając
pięścią w dłoń. - Niech ktoś tylko spróbuje cię skrzywdzić, a nakopię draniowi
do dupy!
- Z nami jesteś bezpieczna - dodał pewny siebie
Gray.
- Odeszłaś, bo chciałaś nas przed czymś
uchronić, prawda? Teraz przyszedł czas, byśmy my zatroszczyli się o ciebie -
oznajmił Laxus, przykładając swoją wielką dłoń do czubka głowy Heartfilii i
poczochrał jej włosy.
- Przyjaciele... - Emocje Lucy sięgnęły zenitu.
Nie mogąc wypowiedzieć niczego więcej, wzruszona, zaczęła chaotycznie ocierać
cieknące po policzkach łzy.
- A więc postanowione! - oświadczył dobitnie
Makarov, zanim ktokolwiek zdążyłby go wyprzedzić. - Lucy zostaje w Magnolia
City!
Dziewczyna uśmiechnęła się przez łzy i
przytaknęła głową. Miała wrażenie, że kamień spadł z jej serca. Poczuła, że
postąpiła słusznie - pierwszy raz od przeszło pół roku.
- Dobra, dość tych rozczuleń! - Z radosnego
harmidru, pełnego rozradowanego i rozczulonego śmiechu, przebił się głos Dragneela.
Nim Lucy zdążyła zorientować się, co się dzieje, silne ręce młodzieńca oplotły
się wokół jej talii, a sekundę później wisiała mu na barku.
- Co ty robisz?! - zawołała panicznie, gdy dłoń
Natsu wylądowała na jej pośladkach. Zamiast odpowiedzieć, zarechotał wesoło i
wyprowadził ją z gabinetu Makarova. Pozostali, prócz Dona i Gildartsa, ruszyli
za nimi, głośno obwieszczając zabawę do białego rana.
Była pewna, że tej nocy Lucy nie zapomni przez
lata. Piła, gawędziła, śmiała się do rozpuku, słuchając żartów i anegdot
towarzyszy. Grała w karty, siłowała się na ręce, tańczyła. W życiu nie bawiła
się tak dobrze. Wszyscy dopilnowali, by czuła się jak w domu. Poczucie szczęścia
rozpierało ją od wewnątrz.
Prócz wspólnego spędzania czasu z dawnymi
znajomymi, miała okazję poznać kilka nowych osób. Rozmawiała ze znajomymi
Laxusa - Blicklowem i Freedem, grupą filmowców, z którymi młody Dreyar
prowadził obecnie jakieś interesy. Przedstawiła się jej także Evergreen,
początkująca aktorka, nie odstępująca nawet na krok Elfmana - jak się okazało,
młodszego brata Mirajane. Kobieta była wyraźnie zainteresowana rosłym, choć
nieco skrępowanym jej śmiałością mężczyzną. Wyglądało to nader uroczo - do
czasu, kiedy Gray i Natsu wszczęli ze sobą kolejną kłótnie, która omal nie
skończyła się burdą. Lucy miała wtedy okazję zobaczyć Elfmana w akcji. Cieszyła
się, że ktoś jednak choćby próbował w minimalnym stopniu zapanować nad tym
miejscem. Spotkała także kilka znajomych twarzy, takich jak Max czy pan Wakabe,
których pamiętała z czasów jej pracy w monopolowym u Hildy. Kiedy i Levy wpadła
do baru, by przekonać się, czy pozostali przemówili Heartfilii do rozumu,
pojawiła się z własną obstawą. Jet i Droy przypominali Lucy Flipa i Flapa,
jednak trzeba było przyznać, że podwładni Redfoxa skrupulatnie wypełniali jego
zlecenia. Nawet, jeśli było to pilnowanie McGarden.
Przyjaciółki właśnie grały z Caną i Gildartsem w
pokera, gdy przeszkodził im Laxus.
- Lucy, mogłabyś wpaść na dniach do Erzy?
- A w jakim celu? - spytała, jednocześnie
przyciskając karty do piersi, gdy Clive chciał je podejrzeć.
- Mamy dla ciebie drobną robotę, ale szczegóły
dowiesz się później. Dziś dajmy sobie z tym spokój.
Alberona, widząc minę Lucy, zarechotała głośno.
- Co to za mina, Heartfilia? Nie myślałaś chyba,
że pozwolimy ci zbijać bąki na kanapie?
- Żebym ja jeszcze miała kanapę - westchnęła
blondynka, wykładając karty na stół i pasując.
- Przecież mówiłam, że możesz zatrzymać się u
nas! - przekonywała ją Levy.
- Nie chcę wchodzić wam na głowę, kiedy
no... Potrzebujecie teraz prywatności - przyznała, spoglądając na Redfoxa,
który rozmawiał przy barze z Jetem i Droyem.
- A tam, pierdzielisz - McGarden ze złości
nadymała policzki. - Jesteś u nas zawsze mile widziana.
- W każdym razie robota się przyda - stwierdziła
Heartfilia, chcąc przekierować rozmowę na inny tor. - Ale mam nadzieję, że nie
będziecie mi kazać zakopywać ciał w lesie?
- Ha, ha, bardzo śmieszne - zadworował Laxus, a reszta
wybuchła gromkim śmiechem.
- Ty to masz wyobraźnie, Lucy!
- zaświergoliła Mirajane, która podeszła do ich stołu z nową butelką
whisky oraz wodą dla ciężarnej. - A noclegiem raczej nie musisz się martwić.
Natsu i Gray właśnie obgadują tą sprawę z Donem.
- Czemu akurat oni? - skrzywiła się McGarden.
- Może dlatego, że jeden z tych idiotów spalił
jej chatę? - wypaliła Cana, wskazując na nieco zawstydzoną blondynkę.
- Dam sobie uciąć drugą nogę, że Don daje mu
teraz niezłą burę - zażartował Gildarts.
- Pewnie tak - ziewnęła Levy. - Wybaczcie, ale
padam ze zmęczenia. Lucy, odprowadzisz mnie do samochodu?
- Jasne! - Heartfilia zgodziła się z chęcią i razem
z McGarden wstały od stołu. Przemierzając razem przez lokal, próbowały wyłapać
wzrokiem Gajeela.
- Może czeka już na zewnątrz – Levy pomyślała na
głos, ciągnąc ze sobą Lucy na tyły baru. Uchylając drzwi od wyjścia
ewakuacyjnego, błagalnie spojrzała na swoją przyjaciółkę. - Na pewno nie chcesz
zatrzymać się u nas? Chociaż na jedną noc.
Heartfilia właśnie miała jej odpowiedzieć, lecz
obie zamilkły, słysząc rozmowę na zewnątrz.
- Że niby nocowanie z jakąś panienką to nic
takiego?!
- Jak zwykle dramatyzujesz, Liss. - Usłyszały
głos Dragneela. - Dziadek stwierdził, że nic go to nie obchodzi, mam znaleźć
jej nocleg choćbym sam miał spać pod mostem.
- Twój dom to nie schronisko dla zabłąkanych
dzierlatek!
- Nie przeginaj!
Kiedy zapadła cisza, Lucy i Levy spojrzały po
sobie.
- No to chyba wiemy, kto cię dziś ugości -
szepnęła McGarden.
Lucy, szczególnie słysząc rozmowę Natsu, nie
skakała z tego powodu ze szczęścia. Może i faktycznie Dragneel puścił jej
rodzinny dom z dymem, jednak zrobił to, by ją ratować – przynajmniej między
innymi. Nie chciała być utrapieniem.
- Kim jest ta cała Liss? – spytała po chwili.
- Ciii - syknęła Levy, słysząc, że rozmowa na
zewnątrz jest kontynuowana.
- To tylko na chwilę, aż nie znajdziemy jej
czegoś innego - zapewniał Dragneel.
- Jeśli tak, to może do tego czasu zostałbyś u
mnie? - Dziewczyna za drzwiami ściszyła głos. - Zadbam o ciebie...
- Nie - wtrącił natychmiast Natsu. - Moja
przyjaciółka potrzebuje pomocy. Nie mogę zostawić jej w potrzebie.
- Jasne! Rozumiem! Ona jest ważniejsza!
- Przestań, histeryczko.
Levy, słysząc nieprzyjemny ton Dragneela, aż
dostała gęsiej skórki. Zerknęła na Lucy i przestraszyła się jeszcze bardziej,
widząc jej bladą cerę i mocno zaciśnięte wargi.
- Ja po prostu... Boję się - wyznała dziewczyna
za drzwiami. - Wiem jaki jesteś, że mamy umowę, ale... Nie chcę tobą dzielić.
Nie chcę cię stracić.
Tym razem gdy para po drugiej stronie zamilkła,
Levy zaczęła powoli zamykać uchylone drzwi. Otworzyła szerzej oczy, gdy Lucy
również złapała za klamkę i zaczęła przesuwać drzwi w drugą stronę.
- To nie jest dobry pomysł - margnęła szeptem,
siłując się z Heartfilią. Ze złością spojrzała na Lucy, jednak dostrzegając
determinację przyjaciółki, w końcu odpuściła i ze zrezygnowaniem pozwoliła
dziewczynie wyjrzeć na zewnątrz. Lepsze to, niż jakby mieli je przyłapać przez
ich nieroztropność.
Blondynka ostrożnie wysunęła głowę przez szparę
w drzwiach i zerknęła na lewo, skąd wcześniej dochodziła rozmowa. Cała euforia,
która ją dziś przepełniała, ulotniła, ot tak. Na widok Dragneela, który całował
tą samą białowłosą dziewczynę, co pół roku temu, oblał ją zimny pot. Poczuła
bolesne ukłucie w sercu, jakby ktoś wbił w nie ostrą igłę.
- A co wy tu knujecie, damulki?
Lucy ze strachu natychmiast zamknęła drzwi, a
Levy chwyciła się za serce.
- Gajeel! Zawału omal przez ciebie nie dostałam!
- zarzuciła mu. - Musisz się tak skradać, debilu?! Mało brakowało, a bym
musiała zmieniać przez ciebie bieliznę!
- Nie chciałem cię przecież wystraszyć - mruknął
nieco oburzony Redfox, lecz zaraz uśmiechnął się podstępnie. - I co wy w ogóle
odwalacie? Podsłuchiwałyście kogoś?
- Wcale nie! Szukałyśmy cię - zaprzeczyła Levy.
- Prawda, Lucy?
Heartfilia, która stała wręcz sparaliżowana przy
drzwiach wyjściowych, pokiwała gorliwie głową.
- Skoro się znalazłeś, to nic tu po mnie -
stwierdziła blondynka, chcąc stąd jak najszybciej uciec. Pędem wyminęła przyjaciół,
ale McGarden w porę chwyciła ją za nadgarstek.
- Obiecaj, że jutro mnie odwiedzisz.
- Dobrze - Heartfilia posłała jej nerwowy
uśmieszek i dziarsko ruszyła z powrotem do głównej części baru. Niemal wbiegła
do sali wypełnionej ludźmi i rozejrzała się nerwowo. Czując arytmie serca,
spoglądnęła na swoje dłonie. Jakby teraz chwyciła za szklankę z trunkiem,
pewnie rozlałaby z połowę.
- Tutaj jesteś! Wszędzie cię szukałem.
Nim się spostrzegła, stał przed nią wyszczerzony
od ucha do ucha Gray.
- Chyba znaleźliśmy dla ciebie mieszkanie,
super, co nie?! Tyle, że... Wszystko w porządku?
Lucy nie miała świadomości, że wpatruje się w
Fullbustera wielkimi, wystraszonymi oczami.
- Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. Coś się
stało?
- Nie... - potrząsnęła głową, próbując wyrwać
się z szoku, jakiego przed chwilą doznała. Musiała się jak najszybciej wziąć w
garść. - Nie, wszystko okej. Co to za mieszkanie? - spytała pospiesznie, siląc
się na uśmiech.
Zaniepokojony Francuz przyjrzał się jej
sceptycznie, lecz po chwili odpuścił.
- Mieszkanie Hildy stoi puste od jej śmierci -
wyjaśnił, zaprowadzając dziewczynę pod barowy kontuar. - Nie jest tak duże, jak
twój dawny dom, ale na początek...
- Brzmi świetnie! - Heartfilia zawołała
bezzwłocznie. W głowie wciąż miała rozmowę, którą przed momentem podsłuchała -
z nadzieją liczyła, że będzie mogła przenocować w mieszkaniu Hildy już dzisiaj.
- Naprawdę?
- No pewnie! O ile nie trzeba płacić czynszu z
góry, bo obecnie...
- Czynszem się nie martw, mieszkanie Hildy było
wykupione. Mamy papiery własnościowe i klucze. Musimy je tylko odremontować,
ale i tak mieliśmy to w planach, bo tak między nami, mam już dość mieszkania
pod jednym dachem z tym imbecylem. No ale wiesz jak to jest, ciągle nie było na
to czasu.
- I tak się dziwię, że tyle wytrzymałeś -
zażartowała Lucy, choć dobrze wiedziała, że brak czasu to zwykły pretekst.
Natsu i Gray mieszkali ze sobą niemal piętnaście lat, byli jak bracia. Mogli
się wzajemnie denerwować, kłócić, wdawać w bójki i udawać, że się nienawidzą,
jednak tak naprawdę to żyć bez siebie nie potrafili. Nie mogła sobie wyobrazić,
by jeden z nich się wyprowadził choćby do mieszkania obok.
- Chociaż ty mnie rozumiesz - Gray westchnął z bólem, co
rozbawiło dziewczynę. - W każdym razie, mieszkanie stoi niemal puste, więc
dopóki go nie skończymy, zatrzymasz się u nas. Bez dyskusji! - dodał, widząc
nietęgą minę Heartfilii.
Wyglądało na to, że nie miała wyjścia.
- Tak w ogóle, to gdzie ten kretyn się podział?
Resztki uśmiechu z twarzy Lucy zniknęły w
trymiga. Zanim jednak zupełnie pogrążyła się w zadumie, zamówiła dwie kolejki i
Mirajane.
- A co ty go tak niańczysz? Przyjdzie to
przyjdzie - stwierdziła głośno, podając Fullbusterowi jedną literatkę z wódką.
- Przynajmniej jak go nie ma, mogę w spokoju się tobą nacieszyć!
- Lucy, ale ja nie piję. Muszę nas odwieźć do
domu...
- Tylko bez takich, Gray! Ze mną się nie
napijesz?!
Francuz przyglądał się Heartfilii z
niedowierzaniem, ale w końcu zaśmiał się głośno i objął Lucy ramieniem tak
niespodziewanie, że omal nie spadli z rozchwianych hokerów.
- W drodze wyjątku, nowej sąsiadce nie odmówię!
Trzy godziny później.
- Od kiedy to zostałeś moim adwokatem?
- Coś ci się nie podoba? - zawołał Fullbuster z
pretensją.
- To, że otwierasz tą swoją szpetną mordę -
wygarnął mu Dragneel.
- Przynajmniej moja nie wygląda jak dupa
jeżozwierza.
- Chłopaki, no co wy! - Lucy wychyliła się do
nich z tylnych siedzeń samochodu. - Przestańcie zachowywać się jak dzieci.
Wstyd, żeby w tym wieku sypać ripostami jak uczniowie podstawówki - rozłożyła
bezradnie ręce z westchnieniem.
- No i nam Lucy dogadała - stwierdził rozbawiony
Gray. Natsu zaś zerknął w przednie lusterko, bacznie obserwując Heartfilię.
Miała wyśmienity humor, lecz było w tym coś dziwnego. Sztucznego.
Lucy w końcu dostrzegła jego przenikliwe spojrzenie w
odbiciu. Roześmiana, zaczęła poważnieć. Przestała się uśmiechać i po zaledwie
kilku sekundach odwróciła wzrok w milczeniu. Wcześniej Dragneel miał
wątpliwości, lecz teraz, gdy byli w o wiele mniejszym gronie, był pewien, że
dziewczyna z jakiegoś powodu zaczęła go unikać. Napełniając płuca powietrzem po
brzegi, wypuścił głośno powietrze i oparł głowę o boczną szybę.
- Co tam tak jasno? - wtrącił nagle Gray, nieznacznie
przybliżając twarz do przedniej szyby. Natsu, który również to dostrzegł,
szybko zerwał się do prostego siadu. Znad budynków ukazywała się jasna łuna
światła oraz szare kłęby dymu.
- Czy to...
Serce Lucy uniosło się do gardła, gdy zdała
sobie sprawę, gdzie wybuchł pożar. Gray przycisnął gaz, a zaraz po tym minęły
ich czarne Skody, pędzące w przeciwną stronę. Cała trójka rozpoznała te
samochody, lecz nawet przez myśl im nie przeszło, by ruszyć za nimi w pościg.
Najważniejsze było teraz dotarcie pod bibliotekę McGarden.
Dojechanie na miejsce zajęło im zaledwie chwilę.
Gdy Fullbuster zatrzymał się przed kamienicą, wraz z Natsu natychmiast
wyskoczyli z auta i pobiegli w stronę zgromadzenia, które obserwowało trawiący
się z ogniu budynek. Lucy natomiast została przed samochodem. Stanęła
osłupiała, nie dowierzając w to, co widzi. Nie słyszała zbliżających się wozów
strażackich, ani nie zauważyła, kiedy Dragneel wbił się w tłum i wyciągnął z
niego zapłakaną McGarden. Ocknęła się z lekkiego letargu dopiero, gdy Levy
objęła jej szyję i z płaczem wtuliła się w jej klatkę piersiową.
- Gdzie jest Gajeel? - dociekał zdenerwowany
Fullbuster.
- Pojechał z Jetem i Droyem za tymi łajzami – McGarden
wychlipała Heartfilii w koszulkę.
Lucy powoli przyłożyła dłonie do pleców przyjaciółki. Choć
Levy płakała gorliwie, ona nie potrafiła uronić choćby łzy. Nie odrywając
wzroku od płonącej biblioteki, czuła w sobie pustkę i bezradność.
- To przeze mnie. Nie powinnam...
- Tylko mi nie mów, że nie powinnaś wracać! To nie twoja
wina! - krzyknęła McGarden, spoglądając gniewnie na Lucy, jednak szybko
zdziwiła się, widząc minę blondynki.
- Nie powinnam była stąd w ogóle wyjeżdżać -
oznajmiła, a w jej brązowych tęczówkach odbijała się czerwień ognia, idealnie
konweniująca z wściekłym wyrazem twarzy. W końcu przekierowała swoje spojrzenie
na wciąż tulącą się do niej Levy. - Zapłacą za to, obiecuję.
McGarden zaśmiało się cicho przez łzy.
- Trzeba gnojom przyznać, urządzili ci
huczniejsze powitanie od nas.
- Odwdzięczymy się z nawiązką - zapewnił Natsu,
który stał z Grayem obok dziewczyn.
Kilka chwil później dołączył do nich Redfox.
Parkując nieopodal, podbiegł do Levy, która oderwała się od Lucy i mocno
wtuliła w ramiona swojego chłopaka.
- I co?
- Nie dorwaliśmy ich, ale Jet i Droy już
działają - odpowiedział na pytanie Dragneela, po czym pogłaskał zapłakaną Levy
po głowie i przymykając oczy, mocno ją do siebie przytulił. - Przysięgam, mała,
nie puszczę im tego płazem.
Kąciki ust Heartfilii uniosły się nieznacznie do
góry. Miło było widzieć, że jej przyjaciółka jest naprawdę w dobrych rękach.
- Naprawdę mi przykro - szepnęła, gdy straż
pożarna w końcu dotarła na miejsce. McGarden, zerkając na jej strapioną twarz,
odsunęła się od Redfoxa i chwyciła ją za rękę.
- Tak, mi też... - przyznała, uśmiechając się
smutno.
Zanim Gajeel zaczął rozmawiać z policją i strażą
pożarną, Gray pojechał z powrotem do baru, przekazać nowiny o zaistniałym
incydencie. Natsu i Lucy postanowili zostać z Levy do czasu, aż Redfox
wszystkiego nie załatwi. McGarden, która już się wypłakała, udzielił się iście
bojowy nastrój. Chodziła po mieszkaniu, klnąc pod nosem i przysięgając
przerażającą zemstę dla sprawców pożaru. Nie mogli jej zostawić samej w takim
rozjuszonym stanie.
Kiedy Gajeel wrócił do mieszkania, było kilka
minut przed trzecią rano. Natsu drzemał siedząco na kanapie, ze skrzyżowanymi
rękoma, a dziewczęta rozmawiały po cichu w kuchni.
- Jak chcecie, możecie kimnąć się u nas. Co się
będziecie szlajać po nocy - zaproponował Redfox na tyle głośno, że zbudził
Dragneela. - Kanapa jest do waszej dyspozycji.
- Jedna na nas dwóch? - Natsu spojrzał na Lucy i
drgnął brwiami. - Całkiem niezła opcja.
- Zapomnij - skarciła go Heartfilia.
- No to idziemy - zawiedziony wzruszył ramionami
i wraz z blondynką żegnając właścicieli mieszkania, wyszli z kamienicy.
Zmarkotnieli, widząc jak strażacy dogaszają zgliszcza biblioteki.
Lucy zaczęła ogarniać wściekłość. Wreszcie
zaczęła pojmować, jak była naiwna. Dała się zastraszyć jak dziecko. Wszyscy
próbowali jej przemówić do rozumu, jak było to nierozważne, lecz to do niej nie
docierało. Słuchając poleceń Jikureina, chciała uchronić przed nim swoich
najbliższych, ale jak miała to zrobić, gdy nie było jej w pobliżu? Nie będąc
obecną w życiu przyjaciół, nie miała na nie żadnego wpływu. W niemal każdym
aspekcie.
- Może jednak powinnam zostać o Levy? - spytała
Lucy po namyśle.
- Nie ma mowy - Natsu stanowczo zaprotestował. -
Jest z nią Gajeel, nic jej nie będzie. Lepiej myśl o sobie.
- Właśnie myślę - przyznała, intensywnie
pocierając ramiona. Nocny spacer po opustoszałych ulicach Magnolia City okazał
się nie najlepszym pomysłem.
Dragneel przystanął w połowie drogi i zmarszczył
gniewnie brwi.
- Co to ma znaczyć? Ej, tylko żartowałem z tą
kanapą!
Lucy stanęła dwa metry dalej i odwróciła się do
niego. Zniecierpliwiona, odważnie spojrzała mu w oczy.
- Po prostu nie chcę być tam, gdzie mnie nie
chcą. To nie twoja wina, że spłonął mi dom. To znaczy może i twoja, ale... Ugh!
Nieważne! - machnęła ręką. - Po prostu nie musisz brać tego na siebie, okej?
Nie mam zamiaru sprawiać problemów.
Kiedy ruszyła napięcie w stronę China Town,
Natsu z niedowierzania otworzył szerzej oczy i zaczął się podśmiechiwać.
- Ty teraz żartujesz, prawda? - zawołał za nią,
lecz nie zatrzymała się. Szybko ją dogonił, wyprzedził i złapał za ramiona. -
Rozumiem, że nocleg w kawalerce dwóch dżentelmenów nie jest spełnieniem twoich
marzeń, ale muszę cię mieć teraz na oku! Szczególnie po tym, co stało się z
biblioteką. To przecież oczywiste, dlaczego to się stało. Może grozić ci
niebezpieczeństwo!
- Twoja dziewczyna raczej nie jest zachwycona tą
sytuacją. - Lucy przyznała zgryźliwie i wyrwała się Dragneelowi, który na
moment zupełnie zwątpił. Zaraz jednak znów dogonił dziewczynę, ale tym razem
jej nie zatrzymywał.
- Słyszałaś, jak rozmawiałem z Lisanną? - spytał
retorycznie, dotrzymując wpatrzonej przed siebie dziewczynie kroku. - Nie
przejmuj się nią! Ona tylko tak dużo szczeka. Jak Chihuahua.
Heartfilia mimowolnie parsknęła ze śmiechu. Mimo
to, zabolał ją fakt, że mężczyzna nawet nie zaprzeczył, gdy nazwała tą całą
Lisannę „jego dziewczyną”.
- Nie zmienia to faktu, że jest to dla ciebie
problematyczne – przyznała.
- Ja nie mam z niczym problemu. To ona go ma, a
to już jej zmartwienie. Jeszcze tak nisko nie upadłem, by przejmować się
babskimi humorkami.
Lucy lekko skrzywiła się na tą niegrzeczną
uwagę, ale nic już nie powiedziała. W milczeniu weszła przez drzwi do klatki schodowej,
które Dragneel przed nią otworzył, by puścić ją przodem. Nawet w ciemnościach
doskonale pamiętała na które piętro wejść i pod którymi drzwiami się zatrzymać.
Kiedy Natsu przekręcił klucze w zamku i pchnął
drzwi do przodu, obydwoje stanęli w progu jak wryci. Gray leżał na swoim łóżku
z twarzą na poduszce i chrapał wniebogłosy.
- Przysięgam, że jutro dostanie opierdol, że po
nas z powrotem nie podjechał - warknął Dragneel, wpuszczając do środka
dziewczynę i wrzucił klucze do pustego kulistego akwarium, które znajdowało się
na wysokiej półce. - I za to, że chlał wódę przed wsadzeniem dupy za
kierownicę.
- Skąd wiesz, że pił akurat wódkę? - zdziwiła
się Lucy, którą oblał lekki cień strachu. W końcu to ona namówiła Fullbustera
do chlapnięcia po maluszku.
- Żabojad zawsze tak chrapie po wódce - zdradził
Natsu.
- Jak dobrze go znasz? - Heartfilia zerknęła na
śpiącego Francuza. - Przypominacie stare małżeństwo.
- Chyba tak – Dragneel przyznał z rozbawieniem,
siadając na łóżko i zdejmując buty. - Wkurzamy się nawzajem jak stare wygi z
dwudziestoletnim stażem. I czemu stoisz jak takie ciele? Rozbieraj się i do
łóżka.
Lucy zamrugała oczami.
- Do jakiego łóżka? Przecież wszystkie są
zajęte.
- Ale z ciebie bystrzak - zakpił z niej. - Ja z
tym idiotą spać nie będę, więc... Możesz iść do niego, albo do mnie. Polecam
drugą opcję, ja nie chrapię.
- Spasuje - mruknęła niezadowolona, rozglądając
się po rozgardiaszu w pokoju.
- No to se śpij na stojąco. Tobie dogodzić... -
warknął, ściągając z siebie koszulę i w samych spodniach podszedł do szafy.
Zanim zniknął za jej drzwiczkami, Lucy zdołała przyjrzeć się czerwonemu
smokowi, którego miał wytatuowanego na plecach. Dostrzegła także nowy nabytek,
dziwny znak na ramieniu.
Nagle Natsu rzucił w jej stronę jedną ze swoich
koszul. Dziewczyna z ledwością zdołała ją złapać.
- Weź się przebierz jak chcesz. Tylko nie marudź
na garderobę, bo uduszę.
- Przecież wiem, że nie prowadzisz tu butiku.
Młodzieniec zamknął szafę i poczochrał się po
włosach. - Na lewo masz łazienkę.
Lucy posłusznie udała się we wskazane miejsce,
szybko ogarnęła do snu i przebrała w nieco przydługawą i za szeroką koszulę
Dragneela. Zapinając guziki, wyczuła zapach jego perfum na kołnierzu. Przez
myśl jej przeszło, że fleja wkłada niewyprane koszule z powrotem do szafy,
jednak ten zapach mile się jej kojarzył. Przysunęła materiał ubrania pod same
nozdrza i zaciągając się, przymknęła oczy, mimowolnie uśmiechając się pod
nosem. Uchylając powieki, ujrzała swoją rozanieloną twarz w lustrze. Zrobiła
się czerwona jak burak. Co ona wyprawiała - stała w łazience w koszuli swojego
przyjaciela i wdychała jego zapach, jakby był narkotykiem. No debilka - zrugała
się w myślach.
Odkręciła wodę w kranie i przemyła twarz zimną
wodą. Musiała się uspokoić. Przecież on już kogoś ma. Jakiekolwiek wyrzuty
mogła mieć tylko i wyłącznie do siebie. Wyjeżdżając na tyle miesięcy,
zostawiając go, pozwoliła na to. Nie było jej w pobliżu, więc nie może mieć
teraz pretensji do ludzi, że próbowali ułożyć sobie życie bez niej. Poza tym,
smutną prawdą było, że uczucia Lucy zawsze były jednostronne. Nastu nigdy nie
był nią zainteresowany - nawet nie wiedział o zaangażowaniu, jakim go
obdarzała.
- Debilka - powtórzyła do swojego odbicia na
głos i wyszła z łazienki. Choć jej mina nie zdradzała niczego, w środku była
cała rozemocjonowana.
Rozejrzała się po pokoju. Gray wciąż chrapał jak
traktor, a z kuchni wylatywała niewielka ilość szarego dymu. Poczuła papierosy.
Postanowiła, że najlepiej będzie, jeżeli po prostu ułoży się do snu.
Po zaledwie minutce Dragneel wyszedł z kuchni.
Zgłupiał, widząc Lucy leżącą na podłodze.
- Co ty robisz?
- Kazałeś mi iść spać, no to idę. Dobranoc -
burknęła, nie otwierając oczu, lecz poczuła się dziwnie nieswojo. Jakby ktoś na
nią patrzył. Uchyliła jedno oko i zobaczyła, że Natsu stoi tuż nad nią.
- Prawie cię zdeptałem, głupia. Wstawaj.
- Tu mi wygodnie. Macie całkiem miękki dywan.
- Miękki chyba od ilości kurzu - zadrwił. - Ten
dywan nawet nie wie czym jest odkurzacz. Idź na łóżko, dwa razy nie będę
powtarzać.
Lucy chwile popatrzyła na rozdrażnioną minę
Dragneela, po czym posłała mu złośliwy uśmieszek. Odwróciła się na bok,
układając dłonie pod głowę i prychnęła lekceważąco, zupełnie jak on to
zazwyczaj robił.
- Teraz to przesadziłaś, cycata zołzo.
Nim Lucy zdążyła jakkolwiek zareagować, Natsu
wziął ją za nogi i zaczął ją ciągnąć po pokoju. Zaskoczona dziewczyna chwyciła
za spód koszuli, która pojechała jej pod sam biust. Próbowała wyrwać nogi z
uwięzi, jednak Natsu zbyt mocno trzymał ją za łydki. Kiedy dotarł z nią
nieopodal łóżka, zaczął ją łaskotać pod stopą – Lucy zaczęła krzyczeć i wić się
po podłodze jak wąż. Omal nie pękł ze śmiechu, widząc ją w tym stanie.
Zaczęli się wygłupiać, aż - nim się spostrzegli - obydwoje
wylądowali na nieodkurzonym dywanie, tarzając się i płacząc z rozbawienia.
- Dobrze! Położę się do łóżka, tylko przestań! -
pisnęła Heartfilia, czując że od łaskotek i śmiechu bolą ją wszystkie mięśnie.
To cud, że Gray nie obudził się przy takim rabanie.
- Obiecujesz? - Dragneel spytał podstępnie,
wduszając wskazujące palce w zgięciu jej talii.
- Tak! - zawołała, odruchowo wyginając się i
wychylając do tyłu głowę. Poczuła, że uderzyła czymś w potylicę. A za nią był
tylko Natsu.
Gdy w pokoju rozległa się cisza, przerywana
jedynie pojedynczymi chrapnięciami Fullbustera, blondynka raptownie przeturlała
się na drugi bok.
- Przepraszam! - wystraszyła się, widząc
przyjaciela, trzymającego się oburącz za nos. Pomogła mu usiąść na łóżku i
kucnęła przed nim. Powoli oderwała jego dłonie od twarzy, modląc się w duchu,
by nie miał złamanej przegrody.
- Nic mi nie jest. Chyba... Masz łeb jak cegła!
- Naprawdę nie chciałam! - przeprosiła z
wyrzutami sumienia.
- Cóż, warto było - stwierdził niespodziewanie,
chwytając Lucy pod pachami i wciągając ją na swoje łóżko. - Może i mnie
znokautowałaś, ale przynajmniej dopiąłem swego, hehe.
Lucy, której uświadomienie sobie, że leży na
łóżku musiało chwilę zająć, przewróciła się na bok, przodem do rozpromienionego
Natsu. Może i nie stykali ze sobą czubków nosa, jednak dla Heartfilii dzieląca
ich odległość z pewnością nie była komfortowa.
- Dążysz do celu po trupach, co? - szepnęła,
nieświadomie przybierając smutny wyraz twarzy. Dragneel również spoważniał.
- Jeśli na czymś bardzo mi zależy...
Dziewczyna uśmiechnęła się półgębkiem. Miała
wrażenie, że obecna sytuacja sprowadza ich do dziwnego punktu. Zapewne
przykrego w dalszych konsekwencjach. Wolała oszczędzić sobie rozczarowań i w
porę wziąć się w garść.
- Dobranoc, Natsu.
Odwróciła się do niego plecami i nieco się
skuliła. Zamknęła oczy, próbując uspokoić oddech i oczyścić umysł, lecz wtedy
poczuła ciepły oddech na karku. Zamarła.
- Naprawdę cieszę się, że wróciłaś, Lucy.
Cichy głos podniósł dziewczynie ciśnienie.
Bliskość jego rozgrzanego ciała, jej imię, wypowiedziane w tak nostalgiczny,
wyjątkowy sposób... Poczuła się dziwnie szczęśliwa i zarazem smutna. Wiedziała
za to, że tej nocy nie uśnie.
Załamana, utwierdziła się w tym przekonaniu
kilka minut później, gdy ten, który rzekomo nie chrapie, zaczął rzęzić głośniej
niż Fullbuster.

No i tak to ze mną jest... Rozdział miał być dopiero za tydzień, ale jakoś nie mogłam się powstrzymać, by go nie opublikować :D. Choć pisałam go bardzo dawno, to przy poprawianiu napisałam praktycznie wszystko na nowo. I chyba zaczynam się rozkręcać z długością rozdziałów (ten wyszedł na 10 stron w wordzie ^^). Wiem, że póki co nie dzieje się nic konkretnego, zdradzę, że w następnym również nie będzie zbyt wiele akcji, jednak później wszystko zacznie nabierać coraz szybszego tempa. Być może z czasem aż zatęsknicie za taką sielanką jak w tym rozdziale :D. Mimo wszystko mam nadzieję, że się wam spodoba i będę wdzięczna, jeśli zostawicie swoją opinię ;) :*
Pa, moje kochane dziubki! :*
Łututututu! Cudowne powitanie naszej Luce! Tzn to milsze, przyjacielskie powitanie oczywiście!
OdpowiedzUsuńWięcej NALU, WIĘCEJ!! MNIEJ LISANNY, ZDECYDOWANIE!
Pokrótce, rozdział ciekawy i bardzo emocjonalny. Mam nadzieję, że mimo Twoich ostrzeżeń o grubszych sprawach za niedługo, to jednak większość przeżyje i będzie happy-end (gdzie Lisanna ginie)! ;)
Życzę weny malutka! :*
Niczego nie mogę obiecać :'D. I powiedz mi tylko... Skąd wiesz, że jestem malutka :o? (157cm wzrostu - do giganta mi daleko xD). Agathe jasnowidz! xDDD
UsuńDzięki za komentarz, kochana ;D :*
:)
OdpowiedzUsuń:D
^^
Ojej, ile emotikonek! <3 :D :* ^^
UsuńJej :) jaki długi rozdział, żeś zaszalała kobieto.
UsuńLucy szanuj przyjaciół, nie jeden chciał by mieć takich kochanych :)
A jeszcze jedno słońce, ognisty chłopak może mieć 2 dziewczyny :D
Ja od kolegi usłyszałam " taka dziewczyna jak ty powinna mieć dwóch chłopaków naraz" xd
Czy mi się wydaje, czy twój kolega próbuje desperacko opuścić strefę friendzone xDDD?
UsuńDwóch partnerów na raz? Chyba każdy będzie tego zdania, że "ognistemu chłopakowi" raczej nie przeszkadzałaby poligamia, jeśli byłby to układ on i dwie dziewczyny - gorzej właśnie z dziewczętami xD. Czy rozdział długi... Bywały na tym blogu dłuższe, jednak 30 stron to mocne przegięcie :D Nie wiem jak reszcie, ale ja sądzę, że takie jak ten są idealne (w aspekcie ilości słów :P). Takie w sam raz, choć wiadomo jak to bywa, nie zawsze się tak da ;).
Bardzo dziękuję za komentarz Incia :***
Oj tak, ten typ tak ma haha, tylko on to taki podrywacz, kocha blondynki.Z kolegą się nie nudzimy w pracy xd Kiedyś w pracy do kobiety powiedział że jest we mnie zakochany i się o mnie stara, a ja jestem zajęta, myślałam że się spale ze wstydu,oczywiście nie mógł się powstrzymać i musiał dodać że jak widzi blondynke to zamiast nóg ma galaretę xd o matko myślałam że umrę z panią że śmiechu.
UsuńU mnie w pracy to jest codzienność, zawsze chłopy robią przypały xd
Jak dla mnie to był długi rozdział, za który jestem bardzo wdzięczna :*
Haha, to kolega funduje ci niezłe atrakcje w pracy :D Ale to dobrze, zgrana ekipa i atmosfera w pracy jest bardzo ważna :). I obiecuję, że może nie każdy, lecz jeszcze nie jeden rozdział będzie podobnej długości ;)
UsuńSuper rozdział! Czytam Twojego bloga od bardzo dawna, ale teraz żeby sobie wszystko przypomnieć, przez ostatnie dwa dni, przeczytałam wszystko od początku!
OdpowiedzUsuńŻyczę weny!
Yuki
O Boże, Yuki ty wariatko xD. Należą ci się brawa za to, co zrobiłaś :D I bardzo ci dziękuję :* :* :*
UsuńWięcej Nalu,a będę w raju ;)
OdpowiedzUsuńPrzez dłuższy okres nie zaglądałam tutaj,a teraz jakie zmiany tu widzę! O∆O
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy ❤❤
Skoro chcesz więcej NaLu, to następny rozdział powinien ci się bardzo spodobać :D
UsuńEwentualnie zapraszam na drugiego bloga, typowo w tej... kategorii xD
https://naluzakazanyowoc.blogspot.com
I bardzo dziękuję za komentarz i odwiedziny na blogu :D :***
Po pierwsze:Czemu nie wiedziałam o istnieniu tamtego bloga? XD
UsuńPo drugie i ostatnie: follow do obydwu już leci i masz świetny styl pisania ;)
Najważniejsze, że już wiesz :D I dziękuję za followa oraz przemiłe słowa :* ^^
UsuńHejka ! Świetny blog , trafiłam tu na rozdzial 48 przeczytałam no i tak mi się spodobało że przeczytałam wszystko od początku i stwierdzam
OdpowiedzUsuńZostaje na długo ! :*
Jestem ciekawa kiedy następny rozdział :) Buziaki i życzę weny :D
Witaj, uhuuu! Nie spodziewałam się, że po takim stażu prowadzenia tego bloga, przyjdzie tu jeszcze ktoś nowy, ale niezmiernie mnie to cieszy! Bardzo mi miło, że udało mi się cię zainteresować ^^ I zostań tak długo, jak tylko chcesz :*** :D
UsuńA następny rozdział pojawi się na dniach, może nawet godzinach ;)
hmmm... korzystając z komputera zawsze klikam w magiczną zakładkę z bpwo, ale ze względu na zdychające już urządzenie nie wchodziłam tu od.. czerwca?
OdpowiedzUsuńw każdym razie pisząc pracę z terminem "na wczoraj" musiałam skorzystać z mojego grata. piszę sobie ładnie, aż tu nagle typowe "niechcemisie" się zjawiło i zaczęłam oglądać internet. i oczywiście stwierdziłam, że kliknę, sprawdzę. kto wie co na mnnie czeka. NOWE ROZDZIAŁY!
no więc, kochana Yasho (tak się odmienia?), coś czuję, że pracy dzisiaj nadal nie wyślę. CZAS NADGODNIĆ MOJEGO UKOCHANEGO BLOGA!!!
to nic, że mam ochotę po raz 15 przeczytać wszystko od początku xD
pozdrawiam, Sasha K. - w trakcie kampanii wrześniowej :D
Sasha, ja nie chcę żebym (ja/mój blog) była powodem nienapisania twojej pracy, nie chcę mieć tego na sumieniu! Rozdziały ci nie uciekną... Co złego to nie ja xD.
UsuńI tak, chyba się odmienia "Yasho" :D
Ale mi nasłodziłaś w tym komentarzu, "ukochany blog" hehe :D Zrobiłaś mi dzień, kochana! I naprawdę czytałaś to 15 razy? Że ci się chciało xDDD
Cieszę się bardzo, że na dobre nie porzuciłaś blogspota, że tu zajrzałaś i się odezwałaś - naprawdę bardzo miło mi cię tu widzieć :***
Blogger to głupi chujek, tyle w temacie!!! >___<
OdpowiedzUsuńBo mi skasował supi-dupi komentarz, psia jego mać...
Dobra, od początku lecę...
Biedny MakarovxD Co on się ma z tą bandą idiotów? Z drugiej strony jakby mu ta zgraja nie wbiła do gabinetu w trakcie jego rozmowy z Lu, to chyba byłaby poważnie chora, no nie? ^^''
To jak próbowali przekonać naszą blondynę do zostania mnie rozczuliło - poza groźbą Gajeela, jego szantaż mnie rozwalił na kawałkixD
Zabawa, zabawa i... propozycja fuchy dla Lucy? Czuję kłopoty i to spore ludzie!!! Uciekajcie i chowajcie się przed tarapatami, w które wciągnie was Luśka!!! Nie no, ale serio, tyle problemów miała, a oni jeszcze chcą jej dołożyć? Gratuluję braku rozsądku... Z drugiej jednak strony rozumiem, Luśka w końcu musi zarobić na nową kanapęxD
Z Lis(em) sprawa jest prosta: głupia suka, która ma jak najszybciej zniknąć, bo nie ręczę za siebie. Natsu ma się ogarnąć ze swoimi chamskimi tekstami - W ogóle coś się tak uczepiła kanapy? Najpierw Lucy mówi o kanapie, potem Dragnell robi sobie żarty z kanapą w roli głównejxD - i zrozumieć że swoim debilnym zachowaniem rani i Lisa (Nie wierzę, że to piszę ;;__;;) oraz Lu, ponieważ jeszcze trochę a gnoja rozerwę na strzępy, przysięgam...
Jak mieszkanie tej całej Hildy nie stanie w płomieniach przez Landrynę, to ogłosisz mnie na barze nową królową Anglii, Yasha? Co ja pierdziele?! Daję sobie łeb i wszystkie kończyny obciąć tępymi nożyczkami, iż tak się staniexD A tak całkiem serio: Cieszę się, iż Lu będzie mieć nowe gniazdko :D Zasłużyła na nie dziewczyna, no nie?
YAY, MOJA DUPA JEŻOZWIERZA W AKCJI <3333 Mimo że od publikacji minął prawie miesiąc dalej się chichram przez to określenie, które tak pasuje do mordy Dragnella!xD
NOŻ JA PIER...NICZE, NO! JAK MOGŁAŚ ZROBIĆ TO LEVY?!! >__< PRZECIEŻ ONA TRAKTOWAŁA TO MIEJSCE JAK DRUGI DOM, KUŹWA! Poza tym ma na głowie bobo i Lu, którą też trzeba pilnować jak dzieckaxD Gajell cały rozdział zachowywał się rozsądnie do momentu podpalenia... Po ciul on jechał za tymi gnojami?! Przecież oni mogli jemu, jak i jego kompanom, zrobić krzywdę! Ba, nawet zabić! Oj, Gajell, Gajell... Na szczęście, odzyskał w moich oczach propozycją noclegu dla Lu i spółki w swoim mieszkaniu ;)
Gray dostanie opierdol za pijaństwo od ciebie, Dragnell, a ty, Landrynko, dostaniesz wpierdol ode mnie za ogólne zachowanie, pasuje? *rozciera pięści*
Nie no, kurde, przez końcówkę nie wiem co mam myśleć o Natsu... Raz jest super, raz jest chujkiem... A idź do diabła, landrynkowy jeżozwierzu >__<
Pozdrawiam i czekam na następny rozdział.
G.K.
Lucy to królowa kłopotów :D I kolejny hejt na Lis <3 Jak wy jej nienawidzicie, a ja serio nie wiem za co xD. Oczywiście, że nie mogło zabraknąć twojej dupy jeżozwierza :D
UsuńJak mogłam zrobić to Levy? Po prostu - życie to nie bajka, nie drapie cię po jajkach ;p. Już chyba nie raz pokazałam, że to opowiadanie nie zawsze ma happy end :).
Nie wiesz co masz myśleć o Natsu? To zwrócę ci uwagę na jedną rzecz - przypatrz się, kiedy zachowuje się jak kutas, a kiedy jest spoko. Pomijając fakt, że ogólnie jest kutasem xDDD.
Na następny rozdział nie będziesz długo czekać, właśnie go pisze :D Buźka kochana :*