2 lis 2014

Rozdział 36 "Kryjówka"

Przy Alberonie stała zmachana i roztrzęsiona Levy, w samych czarnych skarpetach i zalaną przez łzy, rumianą twarzą. W dłoniach kurczowo trzymała buty i torebkę, dyszała tak ciężko, że nie mogła złapać tchu.
Mężczyźni wstali jak na baczność, zlęknieni jej stanem.
-Przepraszam, ja... nie miałam innego pomysłu, jak przyjść do was!
-Ale co ci się stało?! Uciekałaś przed kimś?! Cana chwyciła dziewczynę za ramiona.
-FBI wtargnęło do mojego mieszkania... Cudem udało mi się czmychnąć...
Wszyscy spojrzeli po sobie niepewnie. Czyli że teraz, prócz sprawy z Oracionem, mają jeszcze problem z federalnymi? Mogli się tego spodziewać po tym, co stało się ostatniej nocy, ale mimo wszystko nie spodziewali się tak szybkiego odzewu z ich strony.
-Przepraszam, że przyszłam akurat tutaj, ale nie miałam gdzie indziej się udać!
-Któryś z nich widział, że tu idziesz?
Na pytanie Laxusa, Levy pokręciła przecząco głową.
-Był tylko jeden. Ten, któremu rozwaliłam wczoraj samochód... McGarden nieśmiało spojrzała na Alberonę, jedyną obecną tu osobę, która widziała wczorajsze zdarzenie na własne oczy. Natsu i Gray wybałuszyli oczy na wiadomość o jej wyczynie, natomiast Laxus i Gildarts spoglądnęli na siebie krótko, lecz znacząco.
-Siadaj dziecko, napij się kawy i odsapnij trochę. Poprosił Clive i wskazał McGarden wolne miejsce, ale ta zrobiła się nagle blada jak ściana.
-Kawa... Zostawiłam wodę na gazie! Moje mieszkanie!
-Ej, spokojnie. FBI jest na miejscu, więc co jak co, ale chata to ci nie spłonie... Zadrwił Natsu, jednak zaraz spoważniał, widząc zniesmaczone miny towarzyszy.
-W sumie, Levy, trzeba przyznać, że przyszłaś w dobrym momencie. Dreyar zmienił temat. -Pewnie jesteś ciekawa, gdzie podziewa się Lucy?
Niebieskowłosa omal nie zakrztusiła się gorącą kawą, którą dopiero co dostała.
-Wiecie, gdzie ona jest?!
-W drodze do Acalypha. Będzie bronić Makarova Dreyara na zbliżającej się rozprawie, więc pojechała z nim przed tym porozmawiać. Blondyn rozejrzał się po całej trójce, dając tym znać, że wiadomość skierowana jest do każdego gościa. -Kiedy wreszcie dziadek wyjdzie na wolność, wszystko się zmieni...
-A do tego czasu, prosiłabym was chłopcy, byście mieli oko na North Faries. Dodała Cana. -W razie czego zawsze możecie poprosić o pomoc Gildartsa.
-A wy co będziecie w tym czasie robić? Poza tym, gdzie Gajeel i ta zakonnica? Dragneel zerknął na uśmiechniętą brunetkę podejrzliwie. Nieznacznie dostrzegł również, jak McGarden, na samo wspomnienie o Redfoxie zacisnęła mocniej palce na ogrzanym przez kawę kubku.
-Potrzebujemy pieniędzy na odbudowę baru, dlatego jutro z samego rana jedziemy z Laxusem do Crocus. Ostatnią kasę, którą mi ukradliście, miałam właśnie z tamtejszego kasyna...
Natsu zaczął żałować, że w ogóle o to spytał. Alberona wyraźnie wciąż miała do nich żal o uprowadzenie przez nich samochodu z walizką.
W między czasie Dreyar, od momentu gdy brunetka wspomniała o wyjeździe, unikał jak tylko mógł wzorku Gildarsa. Mimo to i tak czuł tą dziwaczną, mroczną aurę, bijącą od Clivera. Zupełnie, jakby facet miał rentgena w oczach.
-A co do Gajeela i Erzy, teraz mają na głowie pilne sprawy, ale na nich też możecie liczyć. Dokończyła Alberona. -I co ważniejsze, Natsu, Gray, nie odmówicie chyba pomocy swojej nowej przyjaciółce, prawda?
Każdy spojrzał na siedzącą dotąd cicho Levy. Przez uwagę, jaką na niej skupili poczuła się nieswojo, jednak najbardziej niepokoił ją chytry uśmieszek brunetki. Już zdążyła się przekonać, że jej pomysły potrafią być co najmniej niekonwencjonalne. Strach pomyśleć, co wymyśliła tym razem...

- - - - - - - - - -

Przez cały dzień wyglądała na szpitalny parking. Zdenerwowana, nie mogła nawet usiąść. Stała więc z założonymi rękoma i skupioną miną przy oknie.
-Przez twoją wartę czuje się jak w więzieniu. Zażartował nagle Ichiya. Ksiądz, podłączony do kroplówki, choć wyglądał słabo, wciąż miał w zanadrzu pokłady dobrego humoru. -Wracaj do katedry, Erza.
-Chłopcy wszystkim się zajmą, nie martw się. Mruknęła Scarlet, nie odwracając się do pacjenta.
-Byłbym spokojniejszy, gdybyś to ty tam była. Westchnął ksiądz. -Nie musisz przy mnie wciąż siedzieć. Przecież nic mi tutaj nie grozi.
Choć Tytania nie ruszyła się o krok, odruchowo wbiła paznokcie w wewnętrzną stronę dłoni.
Sala Ichiyi wyglądała niemal identycznie jak ta, w której piętnaście lat temu leżał dziadek Rob. Do tego znajdowali się na oddziale, gdzie niedawno doszło do strzelaniny.
Dziadek Rob, Jellal, Rosemary... Już od dawna przestała wierzyć, że szpital jest bezpiecznym miejscem. Przestała wierzyć w to, że może być bezpiecznie gdziekolwiek w tym mieście.
-Ale z ciebie uparciuszek. Zaśmiał się ksiądz, widząc zdeterminowaną zakonnicę, twardo stojącą przy szpitalnym oknie. Znał ją i dobrze wiedział, że jeżeli się na coś uprze, to sam Bóg nie jest w stanie zmienić jej planów.

- - - - - - - - - -

No i rozłożył się na dobre. Psikał już tyle razy, że nawet sąsiad z góry przestał wołać mu "na zdrowie".
Gajeel leżał na sofie, cały zaczerwieniony i spocony. Gorąco wylatywało z jego nozdrzy jak z pieca, zatoki miał zapchane, a płuca bolały go od kaszlu. Nocna kąpiel w rzece dała się mu we znaki. Żeby to chociaż jeszcze wskoczył do lodowatej wody za jakąś niezłą dupcią bez ubrania... ale kąpieli z dziekanem w żaden sposób nie można było nazwać romantyczną przygodą.
Gdy usłyszał pukanie, jęknął przeciągle. Z nienawiścią spojrzał na drzwi. Komuś chyba spieszyło się na drugi świat, skoro wyciągał go w takim stanie z łóżka.
Nie mając siły, szedł opierając się o wszystko, co miał pod ręką, a kiedy wreszcie dotarł do niewielkiego przedpokoju, bokiem podpierał ścianę i zaczął otwierać niezliczoną ilość zamków.
-Mieszkanie w sejf zamieniłeś? Cana widząc jego zabezpieczenia, aż chwyciła się za głowę. On natomiast z niedowierzaniem wpatrywał się podkrążonymi oczami w istotkę, którą przyprowadziła ze sobą Alberona. Mała Levy zerkała na niego niczym słodki, bezpański szczeniak.
-Co wy tu robicie? Warknął Redfox z ogromną chrypą.
-Uh, wyglądasz okropnie. Stwierdziła brunetka i wepchnęła zdziwioną koleżankę do środka. -Przyprowadziłam ci współlokatorkę.
-Co?! Niebieskowłosa okrzykiem zdziwienia wyprzedziła ogłupiałego Gajeela. -Mówiłaś, że idziemy tu tylko na chwilę!
-Jak to "współlokatorkę"? Powtórzył za Caną, olewając McGarden. Jego czerwone tęczówki łypały z niechęcią na Alberonę, lecz ona również nie szczędziła mu wrogich spojrzeń.
-Przez ciebie federalni włamali się do jej mieszkania! Mają Levy na ogonie, musi się gdzieś ukryć na jakiś czas.
-A czemu niby akurat na schować się u mnie?! Krzyknął zdenerwowany.
-A kto ją w to wszystko wpakował?!
Gajeelowi zabrakło argumentów. Choć wciąż gapił się wściekle na Canę, to w końcu zacisnął mocno usta i zmarszczył brwi.
-Nie przejmuj się, nie mam zamiaru się narzucać. Już stąd idę. Stwierdziła niespodziewanie Levy ze spuszczoną głową, lecz gdy tylko przeszła obok Redfoxa, ten objął jej wątłe ramię ogromną ręką. Poczuła wtedy, jak bardzo jest rozpalony i słaby.
-Natsu i Gray doniosą później jej rzeczy! Usłyszeli Alberonę po drugiej stronie, gdy mężczyzna z hukiem zatrzasnął brunetce drzwi przed nosem. McGarden nie mogła uwierzyć w to, że wciąż znajduję się w jego mieszkaniu.
-Nie musisz tego robić. Tłumaczyła speszona. -Nie chcę być dla ciebie utrapieniem.
-Przestań robić z siebie taką pokrakę. Redfox zaraz skarcił ją z rozgniewanym spojrzeniem. -To ja cię w to wmieszałem, więc możesz tu zostać tyle, ile musisz. Jakoś to zniosę...
Pojęcia nie miała, czy ma być mu wdzięczna, czy dalej powinna czuć się jak natarczywy intruz. W obecnej sytuacji widziała tylko jedno sensowne wyjście.
-Wracaj do łóżka. Rozkazała ze zrezygnowaniem.
-Hę? Nie mów mi co mam...! Ostry kaszel urwał mu zdanie. Męczył go tak bardzo, że aż skulił się w pół i nawet nie wiedział kiedy został doprowadzony przez McGarden z powrotem na sofę. Nim się spostrzegł, dziewczyna zaczęła zbierać brudne talerze i połowicznie ogarniać w jego niewielkim pokoju.
Skoro miała tu na jakiś czas zostać, to chciała się chociaż na coś przydać.

- - - - - - - - - -

Pierwszym co dostrzegła po wyjściu z pociągu, był olbrzymi, jasny księżyc, wychylający się zza ogromnej góry. Na jej szczycie mieściło się więzienie o zaostrzonym rygorze - jej cel. Ale nie dzisiejszy. Dziś było już zbyt późno, a kolana Lucy po kilkugodzinnej jeździe błagały o rozprostowanie. Postanowiła więc zwiedzić skromną okolicę miasta Alacypha, w towarzystwie swojej walizki na kółkach. Jednak dziewczyna szybko przekonała się, że nie było zbytnio czego tu podziwiać. Znalazła się na suchej, jałowej ziemi, ze znikomą ilością iglastych drzew i zniszczonymi, jednorodzinnymi domkami. Znalazła się na totalnym zadupiu. Gdyby nie księżyc, pewnie nie widziałaby nawet i tego, gdyż o oświetleniu w tym mieście jakby nikt nie pomyślał - dotąd nie minęła ani jednej ulicznej lampy. Ludzi też nie dostrzegła, czy tu nikt nie wychodził po zmroku? Nie słyszała żadnych pogłosek o niebezpieczeństwie czyhającym w Acalypha. Prędzej mówili tak o Magnolia City...
Po kilku minutach wędrówki dotarła do malutkiego motelu "Prison Night". Nazwa, jak i budynek nie zachwycał, ale nie znalazła tu żadnego innego noclegu. Czuła też, że o innym mogła tylko pomarzyć.
Nie zastanawiając się dłużej, ruszyła w kierunku nieco bardziej obudowanej części miasteczka; przez bardziej obudowaną miała na myśli motel, bar, pocztę, stację benzynową i kilka domków. I nawet tu nie było ulicznych świateł, nie wliczając neonu z "Prison Night".
-Lucy...
Usłyszała ochrypnięty głos i raptownie odwróciła się za siebie, z oczami wielkimi jak talary. Rozglądała się nerwowo, mocniej chwytając za rączkę walizki, nasłuchiwała choćby kroków... Nic. Zupełnie nic już nie widziała, ani nie słyszała. Czyżby coś tak wyraźnego mogło się jej przesłyszeć?
Otaczała ją złowroga cisza, przenikliwa ciemność. Zaczęła żałować, że zjawiła się tu o tak późnej porze...
...
Recepcjonistka bardzo zdziwiła się na jej widok. Średniego wieku, niezbyt zadbana i rudowłosa kobieta wyglądała, jakby od lat nie widziała człowieka. Na szczęście nie robiła Lucy problemów z zameldowaniem, bo i jak się później okazało, zamieszkiwała w tym hoteliku zupełnie sama. I wcale jej to nie dziwiło, kto chciałby przyjeżdżać do takiej dziury.
Nie zdziwiło jej również opłakany wygląd pokoju, który otrzymała.
-Oj, przydałby się tu remont... I dezynsekcja. Dodała ponuro, widząc na środku niewielkiego, obskurnego pomieszczenia swojego współlokatora. Nie wystraszyła się karalucha, a podeszła do niego i przydeptała podeszwą, zanim ten zdążył uciec.
Jedyne co ją pozytywnie zaskoczyło, był telefon w pokoju. Oczywiście od razu z niego skorzystała. Chciała przedzwonić do Levy i dać jej znać, że nic jej nie jest i niedługo wróci. Pamiętając numer na pamięć, szybko wykręciła go na tarczy i przyłożyła słuchawkę do ucha. Sygnał za sygnałem dłużył się w nieskończoność, a Lucy zaczęła się zastanawiać, czy oby nie dzwoni za późno. Na szczęście, kiedy już miała rozłączyć połączenie, usłyszała charakterystyczny trzask po swojej stronie. Ktoś odebrał.
-Levy! Heartfilia niezmiernie ucieszyła się z udanego połączenia. -Już myślałam, że śpisz! Wybacz, że dzwonie o tak późnej porze, ale...
-Ty jesteś... blondyna, tak? 
Zamiast swojej przyjaciółki, usłyszała męski głos. Zamarła w bezruchu, a przez głowę zaczęły jej przechodzić najczarniejsze myśli.

- - - - - - - - - - 

-Ty weź mi powiedz... Zaczął wkurzony Natsu, wchodząc po schodach kamienicy, tuż za Grayem. -... jak my się w to wpakowaliśmy?
-Przecież to nic takiego. Oznajmił Fullbuster stając przed drzwiami do mieszkania Levy McGarden. -Weźmiemy tylko jej ciuchy, zaniesiemy do Gajeela i po sprawie.
Francuz ostrożnie zaczął badać drzwi. Okazało się, że są one otwarte, więc po cichu wślizgnęli się do środka.
-Nic takiego? Powtórzył Dragneel, zamykając za sobą mieszkanie. -A co ja jestem, jakiś goniec?! Nie po to dogadaliśmy się z Laxusem, żebym czyjeś gacie zbierał!
-Ale to damskie gacie! Podkreślił Gray. -To zupełnie zmienia postać rzeczy! Poza tym, czy nie możesz zrobić czegoś bezinteresownie? Tak z dobrego serca?
-Pomyliłeś adresy, zboczony fetyszysto babskich majtek. Wyjaśnił różowowłosy. -Przecież ja nic nie robię bezinteresownie.
-Zamknij się, debilu. Chichot Fullbustera przerwał dzwoniący telefon. Obydwoje spojrzeli na niego z niepewnością.
-Odebrać? Natsu spytał raczej samego siebie, niż kompana.
-A rób co chcesz, ja lecę zbierać gacie tej małej. Gray jak powiedział, tak zrobił. Nie oglądając się za odwróconym do ściany Dragneelem, wszedł bez pardonu do pierwszego pokoju, na jaki się napatoczył. Światło z przedpokoju słabo wpadało do środka, więc sięgnął po włącznik, lecz wtedy ktoś niespodziewanie chwycił go mocno za rękę i wykręcił ją tak, że Fullbuster mimowolnie został odwrócony do tyłu. Obcy szybko zamknął drzwi od oddzielnego pomieszczenia i zakneblował dłonią jego usta. Gray, nie chcąc być dłużnym, planował ugryźć napastnika, ale zwątpił, czując na skroni zimną stal o znajomej fakturze. Zbyt często ktoś przyciskał mu spluwę do głowy, by tego nie rozpoznał.
-Niczego nie komplikuj, to nikomu nic się nie stanie. Chcę tylko pogadać.
Choć nie widział faceta, rozpoznał jego charakterystyczny, niski głos z domieszką chrypki. W życiu by się nie spodziewał, że agent FBI będzie tu czekać do tak późnej godziny. Nie wierzył, że zwyczajne przetransportowanie damskich majtek w inne miejsce może stać się tak kłopotliwe...
...
Odwracając się do Graya plecami, stanął przed niewielką komodą, ozdobioną telefonem i białym, haftowanym obrusikiem. W końcu jednak zdecydował się podnieść słuchawkę.
-Levy! Zanim zdążył się odezwać, jakaś dziewczyna zaczęła nadawać jak najęta. Szybko rozpoznał ten głos.
-Już myślałam, że śpisz! Wybacz, że dzwonie o tak późnej porze, ale...
-Ty jesteś... blondyna, tak?
Lucy po drugiej stronie musiała się nieźle zdziwić, słysząc faceta zamiast swojej przyjaciółki. Rozbawiła go grobowa cisza i z satysfakcją wyobrażał sobie jej zaskoczoną minę.
-K-kim ty jesteś! Po chwili oburzona Heartfilia zaczęła na niego krzyczeć. -Gdzie jest Levy?!
-Och, moja droga, ranisz me uczucia! Kpił sobie z niej. -Nie rozpoznałaś tak cudownego głosu jak mój? Nie ładnie, naprawdę... Dopóki nie zgadniesz z kim rozmawiasz, nie dowiesz się co z twoją przyjaciółką.
-Ale z ciebie dupek, rozmawiam z Natsu, prawda?
-Tsh... A miał taką nadzieję na podroczenie się z blondyneczką.
-Gdyby nie te twoje tandetne teksty, to bym nie zgadła. Odrzekła ozięble, a brwi młodzieńca ściągnęły się w niezadowoleniu. -Gdzie jest Levy? I co ty do cholery robisz w jej mieszkaniu?!
Aż musiał oderwać słuchawkę od ucha.
-Nie drzyj się tak, idiotko! A ten krasnal jest u znajomego. 
...
Gdy Lily wreszcie zdecydował się puścić Graya, francuz momentalnie zapalił światło. Chciał wyciągnąć swojego Colta, lecz federalny już wcześniej wymierzył lufę prosto w jego czoło.
-Gadaj, co wiesz o Richardzie Buchanenie. Po co go szukaliście?
Fullbuster podejrzliwie przymrużył powieki.
-A kto to jest?!
-Co robiliście u profesora Michello. Warknął Tsubaki, wciąż mierząc do niego niewzruszoną ręką. -Odpowiadaj.
Gray miał świadomość, że gdyby federalny miał inne intencje prócz rozmowy, pewnie leżałby już ze skręconym karkiem na podłodze. Mimo wszystko doskonale wiedział, że agent nie puści ich tak po prostu, bez żadnych wyjaśnień.
-Ktoś napaskudził w papierach naszej koleżanki. Chcieliśmy wyjaśnić problem, to wszystko.
-To prawda, że Richard Buchanen należy do mafii? 
Oczy agenta, wyjątkowo nie zasłonięte przez przeciwsłoneczne okulary, łypały na niego groźnie. Poza tym szczegółem, mężczyzna nie dawał żadnych oznak uczuć. Był chłodny jak lód.
-Przecież mówiłem, że nie znam żadnego Buchanena.
Fullbustera nagle olśniło. Nie zdążyli jeszcze pogadać z Caną i Laxusem na ten temat, ale czy to możliwe, ze FBI ścigało członka mafii, tą samą osobę, która podłożyła podrobione zdjęcie z Heartfilią?
Lily w między czasie jeszcze bardziej zacisnął rękojeść pistoletu. Robiło się nieciekawie.
-Zaraz... Zaczął niespodziewanie federalny. -Czy ty nie jesteś tym taksówkarzem, wplątanym w aferę z Mestem Gryderem?
Francuz nerwowo przygryzł dolną wargę.
-Skąd wiesz...
-Widziałem cię wtedy przed komisariatem. Z Lucy Heartfilią... To o nią chodzi? To jej ktoś napaskudził w papierach?
Jakim cudem wpakował się w takie gówno?! Ale próby ucieczki były bezcelowe, jedynym rozsądnym wyjściem z tej sytuacji było załatwienie tego polubownie.
-Tak, o nią chodzi. I jeżeli dobrze kombinuję, to być może to właśnie cały ten Buchanen jest za to odpowiedzialny.
-Czyli, że panienka Heartfilia ma problemy z mafią, heh? Tsubaki uśmiechnął się znikomo. Co ważniejsze, satysfakcjonujące go odpowiedzi sprawiły, iż federalny zaczął opuszczać broń.
Ale czy to w porządku, by podać agentowi takie nowinki jak na tacy? Czy to nie zaszkodzi Lucy? Może powinien nieco bardziej zgrywać niedoinformowanego głupka?
-Właśnie tego chcieliśmy się dowiedzieć, ale nie zdążyliśmy nawet porozmawiać z dziekanem, bo zaraz się zjawiliście! Odpyskował.
-Masz z tym jakiś problem?! Lily zagroził mu  z niebywałą złością, wyrażoną w zmarszczkach między oczami.
-Nie, absolutnie nie. Wyjaśnił spokojnie Gray. -Tylko stwierdzam fakty.
Patrzeli na siebie w dłuższej, napiętej ciszy. Za ścianą słuchać było rozmowę telefoniczną Natsu.
Gray nie chciał poganiać federalnego, ale przez wymierzoną w niego lufę czuł się coraz mniej komfortowo. Kiedy więc Tsubaki na dobre zdjął go z celownika, francuz odetchnął z ulgą.
-W takim razie powiedzmy, że ten incydent na uniwersytecie idzie w niepamięć. Chociaż uważajcie, bo będę was miał na oku. Ostrzegł Lily, chowając broń za kurtkę. -Ale niestety, wasza grupa to jedno, ale panna McGarden to zupełnie inna bajka. 
Fullbuster usłyszał w jego tonie niebywałą wrogość, gdy wypowiadał nazwisko dziewczyny. Wyczuł, że to delikatna sprawa, a sama Levy ma nie małe problemy. Nie chciał pozostawić tego tak jak jest, więc odważył się zapytać.
-Czego od niej chcesz?
...
-Czemu?! Jakiego znajomego?! Co tam się wyprawia!
-Mówiłem, nie drzyj ryja... Warknął zdegustowany Dragneel, gdy tylko przeczyścił sobie ucho palcem. -Twój kurdupel narobił sobie problemów u federalnych. 
Urwał, słysząc po drugiej stronie donośny łomot.
-Ej? Jesteś tam?!
Blondyna chyba upadła z wrażenia, ponieważ do jego uszu dochodziły naprawdę dziwne odgłosy.
-Ściga ją FBI?! Matko boska, w co ona się znów wpakowała! Jeden dzień mnie nie ma i już takie coś!
-Nie panikuj, wszystko jest w porządku. Gray właśnie szpera w jej majtkach, bo pewnie mała zostanie gdzie indziej na parę dni, aż się to nie uspokoi.
-Czyli szperanie w jej bieliźnie jest według ciebie w porządku? Ale z was zboki... Westchnęła, ale chyba nieco się uspokoiła. -Zostawcie jej gacie w spokoju i lepiej podaj mi do niej numer.
-A co ja z tego będę miał? Zaśmiał się Natsu. -Jeszcze nie zdążyłaś mi podziękować za ostatnią przysługę.
-Osz ty...
Czuł, że dziewczyna po drugiej stronie telefonicznego kabla gotuje się ze złości.
-Po prostu podaj mi do niej numer! Zażądała Lucy, nie wiedząc jak poważną minę zrobił jej rozmówca.
-Nie mogę. Ale twoja przyjaciółka jest w bezpiecznym miejscu...
-Mam ci wierzyć na słowo?! Wrzasnęła rozjuszona dziewczyna, lecz Dragneel nijak zareagował na jej napad złości.
-Nie masz innego wyjścia. 
Po tych słowach, Natsu odłożył słuchawkę i westchnął ciężko. Odwrócił się za siebie i z szoku aż wleciał na komodę, która zatrzęsła się niebezpiecznie.
-Co on tu robi?! Zawołał przerażony, widząc wychodzącego z pokoju Graya, w towarzystwie agenta FBI.
Lily posłał mu karcące i zarazem lekceważące spojrzenie.
-Przekażcie panience McGarden, że ma tydzień na oddanie mi nowego samochodu. Warknął federalny, po czym jakby nigdy nic opuścił mieszkanie Levy.
Dragneel z szokiem patrzył to na drzwi, to na zmarkotniałego Fullbustera.
-Co to kurwa było?!
Francuz spojrzał na niego wkurzony.
-Idź przekaż McGarden, że może wracać do domu. Póki co ma biuro śledcze z głowy.
-Co? Czemu ja? A ty gdzie idziesz?! Różowowłosy zalał wychodzącego przyjaciela lawiną pytań.
-Nie słyszałeś go? Dziewczyna ma tydzień na dostarczenie mu nowego samochodu. Myślisz, że dałaby sobie z tym radę sama?
Natsu z niedowierzaniem wpatrywał się w Graya.
-Ale to nie twój problem, nie? Po co zawracasz sobie tym głowę?
Fullbuster zatrzymał się na moment w otwartym przejściu, ale nie odwrócił do przyjaciela.
-Chociaż raz, do kurwy, zrób o co cię proszę! Uniósł głos, lecz zaraz uspokoił nerwy. - Muszę załatwić jeszcze jedną sprawę.
-Trzeba było tak od razu. Natsu prychnął pogardliwie, zmierzając wybywającego młodzieńca od stóp do głów. Coś było w nim nie tak. Zdecydowanie. Nie ważne, że nadarł ryja, w końcu chyba po raz pierwszy przyznał otwarcie, że prosi go o pomoc! Czyżby mu się wymsknęło? A może to przez spotkanie z federalnym? Nie... Ten żabojad z pewnością coś kombinował. I on z pewnością dowie się co!

- - - - - - - - - - - 

"Nie masz innego wyjścia" - tylko tyle usłyszała przed urywanym sygnałem. Nie widziała sensu dzwonić drugi raz, Natsu i tak nie udzieliłby już więcej informacji na temat Levy i jej pobytu. Była pewna.
Zdenerwowana Lucy przygryzła paznokieć kciuka i podeszła do okna.
Chciała stąd uciec, wrócić jak najszybciej do Mangolia City i przekonać się na własne oczy, że wszystko jest tam w porządku. Nie chciała wierzyć Dragneelowi na słowo, ale miała tu, w Acalypha, ważne zadanie do wykonania. Czy mogła więc liczyć na coś innego?
Ze strapioną miną wyjrzała przez brudną szybę na zewnątrz. Prócz migającego neonu "Prison Night" nic nie oświetlało okolicy. Nic innego nie oświetlało tajemniczego osobnika w czarnym płaszczu i kapeluszu, który wyraźnie wpatrywał się w jej okno.
Przestraszona, schowała się za ścianą, lecz po chwili znów, ostrożnie, wyjrzała kątem oka na zewnątrz. Neon oświetlał już jedynie pustą drogę, ale to jeszcze bardziej przyspieszyło bicie jej serca.
Naprawdę, chciała uciec stąd jak najszybciej...

- - - - - - - - - - 

-Czy jest może panna Loxar? 
Kobieta siedząca w recepcji policji, spojrzała zaskoczona na ciemnowłosego młodzieńca.
-Chciałbym z nią porozmawiać. Prosił.
-A pan to ktoś z rodziny? Dociekała młoda funkcjonariuszka.
-Nie, ale...
-Juvia chyba jeszcze jest na służbie, ale nie może pan tak po prostu wejść. Wyjaśniła policjantka. -Jeżeli to ważne, to proszę na nią zaczekać przed komisariatem.
Młodemu mężczyźnie niezbyt się to spodobało. Zmarkotniał.
-Spieszy mi się... Jęknął zdegustowany. -A mogę zostawić jej list?
-Yyy... Tak! Może pan.
Dziewczyna, mająca niespełna dwadzieścia lat podała mu czystą kartkę i długopis.
-A mogę liczyć na panią? Spytał nagle ciemnowłosy, z niebywałą nonszalancją, która speszyła policjantkę. Jej chłodne usposobienie szybko zostało przełamane czułym tonem.
-Liczyć na mnie? W jakim sensie? 
Mężczyzna pukał rysikiem po pustej kartce i uśmiechał się do niej czarująco, co zwalało funkcjonariuszkę z nóg.
-Juvia, zaczekam na ciebie przed radiowozem!
Młodzieniec, słysząc zawołanie skierowane do Loxar, momentalnie oderwał się od kartki i spojrzał z nadzieją na wychodzącego z policyjnej szatni Totomaru Yagiri. Natomiast kobieta z recepcji wyglądała na mocno zawiedzioną.
Policjant ominął przybysza bez większego zainteresowania, był w wyśmienitym humorze. Zaraz jednak cofnął się kilka kroków i stanął tuż przed nim.
-A co ty tu robisz? Wręcz warknął oschle na cywila, który spojrzał na niego zaskoczony.
-My się znamy?
Totomaru nie mógł w to uwierzyć. Ten pajac, Gray Fullbuster, którego Juvia tyle razy próbowała złapać na gorącym uczynku, przyszedł tu jakby nigdy nic?! Czy to możliwe, że przyszedł właśnie do niej?! Musiał go stąd jak najszybciej spławić!
-To ciebie pobili ostatnio przed taksówką, prawda? Szybko wydobrzałeś...
Gray aż szerzej otworzył oczy, widząc jak policjant zmierza go od góry do dołu. Jego zuchwałość sprawiła, że francuz zagotował się w środku i miał ochotę przywalić mu w twarz.
-Ta, na szczęście. Odburknął z obojętnością, która wiele go kosztowała, i z wypiętą piersią schował ręce do kieszeni spodni. -Gdyby nie szybka interwencja policji, kto wie jak to by się skończyło... A skoro wiesz o mnie, to chyba byłeś wtedy na miejscu, co nie? Powinienem ci podziękować...
Nie mogąc wytrzymać, Gray niespodziewanie wychylił się i zbliżył do Totomaru.
-... ale tego nie zrobię. Szepnął pyszałkowato Yagiriemu prosto w twarz. -Wolę podziękować twojej partnerce.
Widok zarumienionej ze złości twarzy policjanta był dla Fullbustera w tej rozmowie jak wisienka na torcie. Niemniej jednak nieco zaskoczyła go tak silna reakcja mężczyzny. Czy to normalnie, by tak się wnerwiać o coś takiego?
-Swoją drogą, podczas tamtego zdarzenia COŚ zginęło mi z portfela. 
-Jak ktoś ci coś ukradł, to jesteś w dobrym miejscu. Żachnął Totomaru, wyraźnie ledwo trzymając nerwy na wodzy.
-Ale wiesz co? Kontynuował Gray, mając z tego wszystkiego coraz większy ubaw. -Pieniądze i dokumenty zostały nietknięte. Zniknęła tylko jedna, NIC NIE WARTA rzecz. Dziwne, nie?
Nie czekając na odpowiedź zupełnie już czerwonego policjanta, francuz podszedł do zaskoczonej sytuacją recepcjonistki i naskrobał coś pospiesznie na podanej mu kartce.
Gdy akurat skończył, z szatni wyszła niczego nieświadoma Juvia.
-Masz. 
Kiedy Gray wyrósł przed nią jak spod ziemi, dziewczyna od razu pobladła.
-Co ty tu robisz?! Zawołała totalnie zdezorientowana. Wpatrywała się w dawnego przyjaciela jak w ducha, kompletnie nie dostrzegając czekającego przy recepcji Totomaru.
-Musimy pogadać. Jutro o dwudziestej pierwszej. Tu masz adres. Fullbuster wcisnął Loxar zgniecioną w kostkę kartkę, z bardzo poważną, nietypową dla niego miną i odszedł, nie dając możliwości odmowy.
Wychodząc, nie oszczędził zgryźliwego uśmieszku i bezczelnego "na razie", gdy mijał wściekłego do granic możliwości Yagieriego.

- - - - - - - - - -

-Wstawaj, Gajeel! Kolacja nadchodzi!
Zmęczony gorączką i kaszlem Redfox, mozolnie otworzył powieki. Usiadł ociężale na sofie, nieco się przeciągając.
-Tu masz homara, którego mi obiecałeś, z sałatką, a na popitkę dostajesz szampana.
Mężczyzna z zaciśniętymi w cienką linie ustami przyglądał się, jak Levy kolejno wskazuje na czerwoną i zieloną tabletkę, a na końcu podaje mu musującą w szklance wody aspirynę.
-Smacznego!
-Ty to masz jakieś chore poczucie humoru... Skarcił ją z chrypą, ale posłusznie wziął wszystkie leki i z powrotem schował się pod kocem.
Mimo wszystko musiał przyznać, że przebywanie tej małej w jego mieszkaniu, w obecnej sytuacji, wcale nie było takie złe. Nie zawracała mu niepotrzebnie głowy, ale kiedy tylko ją zawołał, McGarden zjawiała się przy nim jak posłuszny piesek. Jak mógłby nie skorzystać z takiej okazji?
...
Była wdzięczna, że Gajeel chwilowo przygarnął ją pod swój dach. Do tego był chory, więc dokładała wszelkich starań, by mu tylko pomóc, dogodzić. Ale każda dobroć i cierpliwość ma swoje granice!
-Ej, mała!
-Ile razy mam powtarzać, nie nazywaj mnie tak! Wrzasnęła wkurzona i z zaciętą miną spojrzała Redfoxa. -Co tym razem?
-Przełączysz stację w telewizji? Zaczął się jakiś denny dramat...
Omal nie wybuchając, podeszła bliżej sofy mężczyzny, sięgnęła ręką pod jego poduszkę i z rozmachem wyjęła stamtąd pilot.
-PROSZĘ! Rzuciła mu przedmiot na brzuch i ruszyła w stronę kuchni.
-Dzięki, mała! Gajeel wyszczerzył w uśmiechu swoje perły, a Levy, odwracając się do niego powoli z żądzą mordu, poczuła niepohamowaną chęć wybicia mu całego uzębienia.
Jeżeli jeszcze raz nazwie ją "małą", nie ręczy za siebie!
-Małaaa!
McGarden stojąc przed otwarta lodówką, wsadziła do niej głowę. Ochłoń dziewczyno, nie zwracaj na to uwagi...
-Ej, mała!
-Mała, to jest twoja pała. Warknęła pod nosem, z rozmachem zamykając drzwi od lodówki i odwróciła się. A wtedy zauważyła, że Gajeel stoi tuż przed nią.
-Coś ty powiedziała...?
Poczuła się jak posąg, skamieniała ze strachu. Przesadziła, naprawdę przesadziła! Jeszcze nigdy nie widziała kogoś tak wkurzonego.
-J-ja tylko żartowałam, hehehe! Nie złość się...
-Tylko żartowałaś? Nie wyglądało na to, że uwierzył w jej słowa. -A jeśli jednak nie?
-Hę? Levy nie zrozumiała go, do czasu aż Gajeel nie zaczął się zbliżać. Cofnęła się o kilka kroków, nabijając plecy na kuchenny blat. Zaraz po tym, mężczyzna uwięził ją między swoimi szerokimi ramionami.
-A jeśli to nie był żart? Nie mogę pozwolić, byś myślała takie rzeczy... I co ja mam teraz zrobić, co?
Serce zaczęło jej szaleć jak wyścigówka na torze. Lekko zaczerwieniona, spojrzała dużymi, słodkimi oczami w górę. Wprost na jego surową twarz.
-Jak mam się tego dowiedzieć... to musisz mi pokazać... Co chwilę uciekała wzrokiem na boki, ale w końcu i tak mogła wgapiać się tylko w Gajeela. Nie było od niego ucieczki, lecz wcale nie chciała od niego uciekać.
Redfox, nie mogąc wytrzymać, parsknął śmiechem.
-Mam ci pokazać?! Zaśmiał się głośno, jednocześnie wciąż zbliżając twarz do ust Levy.
Krew szumiała w jej głowie, co było przyjemnym uczuciem. Obserwując męskie usta, chciała by wreszcie ją pocałował. No dalej, dalej!
Gdy ich wargi dzieliły już ostatnie centymetry, gdy czuli już swoje oddechy na policzkach, gdy jego zęby, ukazane w szerokim uśmiechu były tak blisko, że mógł ją ugryźć w każdej chwili...
PUK-PUK-PUK.
...ktoś zapukał do drzwi.
Gajeel wyprostował plecy, odsunął od niej powoli i, wciąż uśmiechnięty, poszedł otworzyć niespodziewanemu gościowi. McGarden cały czas obserwując mężczyznę, próbowała z całych sił ukryć swój zawód.
Pojęcia nie miała, kto mógł dobijać się o tak późnej porze do Redfoxa, ale przysięgła zabić tego ktosia, choćby to był sam święty Archanioł!
...
Gajeel przez ponad piętnaście minut rozmawiał na klatce schodowej. Oczywiście nie byłaby sobą, gdyby nie przykleiła ucha do drzwi...
-Kto to był? Spytała, udając niewiniątko, kiedy Gajeel wrócił do mieszkania.
-Natsu. Odrzekł słabo. Wyraźnie opadał z sił. -Nie mają twoich rzeczy, bo federalny wciąż tam siedział. 
Widział, jak źrenice Levy skurczyły się ze strachu. Pomyślał, że nie powinna wracać po nocy sama. Nie powinna teraz zostawać sama. Może powiedzieć jej o wszystkim dopiero jutro rano? Nic się nie stanie, jeśli dziewczyna zostanie tu na noc bez świadomości, że jej mieszkanie jest już puste. Tak, wyjaśni jej wszystko jutro...
-Ej, tak myślałem...
-Wszystko słyszałam.
Niespodziewanie McGarden zatkała go swoimi ustami. Dopiero po chwili zorientował się, że dziewczyna uwiesiła ręce na jego szyi i przyciągnęła niżej.
-Wiem, że powinnam już wracać do siebie, ale pozwól mi tu zostać! Poprosiła z nieskrywaną nadzieją. -Nie wyrzucaj mnie...
Jak mógłby to zrobić, gdy Levy zachowywała się jak bezpański szczeniaczek? Nie mógłby, nie chciał...
W odpowiedzi oddał jej pocałunek, o wiele bardziej namiętny niż dostał, ale dziewczyna nie oponowała.
Nie wiedząc nawet jak, szybko znaleźli się na sofie.
-Jesteś cały rozpalony... Niebieskowłosa hardo chwyciła Gajeela za policzki, siedząc okrakiem na jego brzuchu. -Jakiś ty chory, biedaku... Zajmę się tobą.
Redfox, doskonale wiedząc co dziewczyna ma na myśli poprzez "zajęcie się nim", przyciągnął ją prędko do siebie, ponownie obdarzając ją rozkosznymi pocałunkami.

- - - - - - - - - - 

Choć nastał nowy dzień, Acalypha wciąż nie tętniło życiem. Jałowa ziemia, znikoma ilość mieszkańców i wielka, szara budowla na tle góry, sprawiały, że chciało się stąd uciekać jak najdalej.
Same miasteczko było jednak niczym w porównaniu z wnętrzem owego budynku - więzienia o zaostrzonym rygorze. Lucy, mijając zimne, surowe korytarze, słysząc skazańców i migające nad głową jarzeniówki, poczuła niepokój. Obawiała się tego spotkania, mimo, że tyle czasu na to czekała. Ale odpowiedź na dręczące ją pytania były na wyciągnięcie ręki, więc nie mogła się teraz wycofać!
Stanęła z dwoma strażnikami przed specjalną celą, mieszczącą się na końcu korytarza. Z ogromnych, pancernych wrót wyczuwa zapach morskiej bryzy.
Pomyśleć, że jedyny człowiek, który może jej teraz pomóc, znajduje się właśnie za tymi drzwiami...
Chrząknięcie ciężkich zamków przywróciło ją na ziemię.
-Ma pani dwie godziny.
Stalowe wejście otworzyło się przed nią, ukazując ciemny pokój oświetlony światłem dnia, wpadającym przez zakratkowane, wysokie okno.
Z lęku zachłysnęła się własnym powietrzem. To było tak niewiarygodne, że doczekała tej chwili... Emocje wezbrały w niej w jednym momencie. Drżące nogi stawiały powoli krok za krokiem, a aktówka, którą zaciekle trzymała, zaczęła się wyślizgiwać z jej wilgotnych dłoni.
Gdy na dobre weszła do wielkiej, zaniedbanej celi, strażnicy z hukiem zamknęli za nią wrota. 
Było tu tak cicho, że doskonale słyszała łomot swego znerwicowanego serca. Jej przyspieszony oddech niósł się echem po brudnych ścianach, co jakiś czas przerywany odgłosem zburzonych fal oceanu.
Tak bardzo nie mogła w to uwierzyć...
Otaczała ją cisza, mrok, wygryziony przez korniki stół i dwa stare krzesła. A ma jednym z nich, pogrążony w cieniu i ze spuszczoną głową, siedział właśnie on. Człowiek, do którego od tak dawna próbowała dotrzeć.
-Makarov Dreyar...



Cóż, dziś nie będzie wielu słów ode mnie, ponieważ nie mam już więcej czasu :C
Nie miałam nawet czasu sprawdzić rozdziału, więc może być znacznie więcej błędów, niż zazwyczaj, za co niezmiernie przepraszam.
Myślę, że choć nie ma strzelanin, ani nic, to nie będziecie narzekać na brak akcji w tym rozdziale. Chyba nawet wiele się działo :P
Przyznam też, niektóre fragmenty męczyłam w nieskończoność, inne natomiast pisałam od ręki - tak dobrze szło. Ciekawe, czy to odczujecie ...

Następny rozdział będzie NAJWCZEŚNIEJ w połowie listopada, niestety. Ale teraz prowadząc dwa blogi muszę sobie wszystko jakoś rozłożyć i rozplanować czasowo :P
Mimo to, tak sobie myślę, że powinnam skończyć ową sagę do końca tego roku.
A na przywitanie nowego roku pewnie dostaniecie nowe nominacje w plejadzie gwiazd (ach, te jokery... xD będą perełki z tej edycji! :D)

Przesyłam wam tonę buziaków kochani :***



16 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. ,,-Ale to damskie gacie! Podkreślił Gray. -To zupełnie zmienia postać rzeczy!"
      HAHAHAHAHHAAHHAHAHAHHAHA!!! Najlepszy tekst,EVER!
      FBI szuka Levy, no nieźle. Nigdy się nie spodziewałam tego po niej. Zrozumiem Laxusa, Graya albo tego głupka Natsu, ale Levy? Hah, no ładnie ;D
      Cana jak zawsze znajdzie rozwiązanie, nie masz domu? Idź do przyjaciela! Przynajmniej ktoś będzie mógł się opiekować Gajeel'em! :D
      Gray już tyle razy był zagrożony, że, aż mu współczuje! XD
      ,,A ma jednym z nich, pogrążony w cieniu i ze spuszczoną głową, siedział właśnie on. Człowiek, do którego od tak dawna próbowała dotrzeć."
      Zaśmierdziało mi tutaj typowym klimatycznym wejściem do celi XDDD No nic, czekam z niecierpliwością na C.D.N. Sama muszę w końcu skończyć swój rozdział, podziwiam Cię, że chce Ci się tak pisać >.< Ale rób to dalej, bo wychodzi Ci zajebiście jak zawsze ;3

      Usuń
    2. Ja się sama czasem sobie dziwie, że tak chcę mi się pisać... xD Ale jak wena jest, to po prostu korzystam :) I dziękuję za miłe słowa oraz komentarz ^.^

      Usuń
  2. No wiec,.. GALEVY!!! A tak poza tym, rozdział fajny, tylko szkoda ze następny dopiero w połowie Listopada, ja sama się rozkręcam z opowiadaniem, wiec wiesz... Życzę weny i chęci, zdrówka i szczęścia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to życzę powodzenia z własnym opowiadaniem :D I w połowie listopada... najszybciej.

      Usuń
  3. Yo! Się naczekałam trochę, a że nie dałaś mi przekroczyć limitu w tamtym rozdziale to przekroczę go w tym, a przynajmniej się postaram :P
    Znowu! Znowu skończyłaś w takim momencie! Czy ty to robisz specjalnie? I jeszcze informacja że kolejny rozdział dopiero w połowie listopada. Ygh będę jak Levy "przysięgła zabić tego ktosia, choćby to był sam święty Archanioł!" Dorwę twojego złodzieja czasu choćby byłby to sam Diabeł!
    No ale nie powiem działo się działo. Przy fragmencie z Lilym i Grayem aż mi serce mocniej zabiło, bo na początku myślałam że to Natsu, ale przeczytałam 2 raz i już ogarniałam. I ta rozmowa o majtkach xD Tak, bo jak facetom się nudzi to o czym muszą gadać? O majtkach! Ach te chłopy...
    Jashinie ten gość w kapeluszu jest przerażający! O.o Znika się i pojawia, co jemu. I nagle znowu przy Lucy się przyczepia, a chyba wcześniej chodziło mu o Natsu. A może on poluje na resztę 2 pokolenia mafii O.o Mam już 3 postacie z kanonu, którego mogą nim być. Nie chcę zbyt dużo zdradzać ale powiem tak, że 1 typ ma coś wspólnego z Lucy, drugi typ z Gajeelem a trzeci z Erzą. No i jak tu zgadnąć, bo najlepiej chciałabym wszystkich :( A może to będą trojaczki *O*
    Gajeel, won od Levy! Ebolą zarazisz jeszcze! Kurcze, ale gdybyś wcisnęła tu jeszcze hentajca to bym chyba z krzesła spadła xD No i kolejna odsłona zboczonej natury Levy hahaha xD Zresztą podczas choroby trzeba spróbować wszystkiego, może a rusz pomoże ;D
    "-Och, moja droga, ranisz me uczucia! Kpił sobie z niej. -Nie rozpoznałaś tak cudownego głosu jak mój? Nie ładnie, naprawdę... Dopóki nie zgadniesz z kim rozmawiasz, nie dowiesz się co z twoją przyjaciółką.
    -Ale z ciebie dupek, rozmawiam z Natsu, prawda?" Jak rozpoznać Natsu metoda 1. Wsłuchaj się uważnie i jeśli wyczuwasz znajome chamstwo to na osiemdziesiąt procent jest pewne, że to on. Tylko słuchaj się wyraźnie! Polecam Lucy Heatrfilia. Hahahaha xD
    "W między czasie Dreyar, od momentu gdy brunetka wspomniała o wyjeździe, unikał jak tylko mógł wzorku Gildarsa. Mimo to i tak czuł tą dziwaczną, mroczną aurę, bijącą od Clivera. Zupełnie, jakby facet miał rentgena w oczach." Hahahahahahaha zabiłaś mnie xD Gildrats taki straszny wow Laxus taki chojrak wow Te wewnętrzne konflikty między teściem a zięciem wow xD Nie no oni w twojej wersji mnie rozwalają xD Ale chyba była kiedyś cena w anime ze Gildrats śmiał się z Laxusa że go z gildi wywalili haha ;dhttp://img1.wikia.nocookie.net/__cb20130707191810/fairytail/pl/images/4/48/Gildarts_laughing_at_laxus.png - o tym mówiłam xD
    Czyżbym wyczuwała mini Gruvię w następnym rozdziale? W sumie : NaLu było, LaxCana była, GaLevy było, NaLi (niestety) było. Ominęłam coś? Jak nie to tylko właśnie takiej teraźniejszej Gruvii brakuje no i Jerzy, ale czy to jeszcze będzie możliwe? Tylko nie myśl że zależy mi głównie na paringach w twoim opo ale od czasu do czasu fajnie coś poczytać. Tym bardziej że to jest zwykle kłótnie pomiędzy nimi lub coś innego xD Miłości nigdy nie zaszkodzi :)
    Rany co drugi motel to jakaś bieda. Czy w Fiore nie stać na kanalizacje, remont, dezynsekcje i jakieś drobne zapewnienie bezpieczeństwa? Bo w każdym motelu, gdzie jest Lucy jest i robal. Czyżby przeznaczenie? KaraLu hahahaha xD
    Erza jako strażnik :D To ona w Acalyphie powinna być a nie tutaj. Przynajmniej nie byłaby w habicie :__:
    No cóż podsumowując rozdział nie najgorszy, przyjemnie się go czytało, skończenie w takim momencie trochę mnie wkurzyło ale takie coś nadaje ochoty na wyczekiwanie kolejnego rozdziału. Mam nadzieję ze kolejny będzie równie dobry, a może nawet lepszy. I na Zadłużoną też się nie mogę doczekać! Rany na obu blogach zrobiłaś tak samo z tym zakończeniem teraz to zauważyłam xD
    Pozdrawiam i życzę weny oraz mnóstwa wolnego czasu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam dodać:
      "Gorąco wylatywało z jego nozdrzy jak z pieca, zatoki miał zapchane, a płuca bolały go od kaszlu"
      NO SKĄD JA TO ZNAM? :___: Gajeel, łączmy się w bólu!

      Usuń
    2. Ale komentarza walnęłaś :o I uwierz, KaraLu mnie po prostu zniszczyło xDDDDDDD Dzięki kochana za komenta ;*

      Usuń
  4. Rozdział super! :D Mój drugi ulubiony paring się pojawił! Aaaaa! GaLevy :D Oni są razem tacy słodcy, chociaż nie spodziewałam się tego po Levy o_O Szok! I słodkie było to jak on jej pozwolił zostać, strasznie mi się podoba to jak on na nią woła "mała!" <3 ;3 Ciekawe co Gray musi załatwić z Juvią? Uwierzyć Natsu na słowo? Hmmm... nie wiem czy bym się podjęła... Ale, o boże kto obserwuje i śledzi Lucy? Wróg czy przyjaciel? Po co? Skąd on wiedział że ona tam jedzie? Wreszcie dotarła do Makarova, ciekawa jestem jak to się teraz wszystko potoczy... No ale urwać w takim momencie! :'( Ehhh mam nadzieję że wytrzymam do nexta, pewnie i tak bd sprawdzała co dziennie czy coś nie ruszyło XD Do następnego i duuużo weny(i na BPWO i na Zadłużoną Żonę, bo to też jest świetne! :D), jeszcze więcej czasu i przyjemności z pisania ci życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mam dzisiaj jakos siły na komentowanie... Powiem tyle: super, ciekawie i zabawnie. Od razu wiedziałam o co chodzi Erzie... Biedna... Najlepszy był fragment o komisariacie... Gruvia ♡ Gray zazdrośnik XD Toti to samo~...
    Fajna jeszcze była akcja z Natsu... Normalnie zobaczyłam go skaczącego ze strachu na żyrandol, jak kreskówkowy kot XDD
    Jedno "ale"... Musiałaś w takim momencie, co? No nie byłabyś soba po prostu ;-;...
    Czekam na nexta i życzę weny~!

    OdpowiedzUsuń
  6. Lovcianm ten rozdział, to opko i ciebie :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Zamiast uczyć się do kolokwium komentuje Ci posta, patrz jaka pilna ze mnie czytelniczka (i przy okazji niezbyt pilna studentka). Zakładaliśmy się z bratem czy wyrobisz się z tą sagą do końca roku czy też nie. Twierdzisz, że tak to dobrze, czteropak piwa piechotą nie chodzi ;-)Rozdział wyjątkowo mi się podobał, najbardziej fragmenty z Natsu i Greyem, co za banda pomyleńców ;-) Trzymaj się ciepło, pozdrowienia z Akademii Górniczo-Hutniczej ;-) magda_lena

    OdpowiedzUsuń
  8. Najlepszy moment w rozdziale : Levy i jej tekst : małą to jest twoja pała. Hahaha nie mogę :D :D
    Obstawiam że momenty Levy i Gajeela pisze Ci się bezproblemowo :D
    Akcja w komisariacie też była spoko ^^ Gray może niedługo się zczai, że ma "rywala" i bardziej będzie uważał na Totomaru niż na Juvie. Teraz będzie zmiana ról Totomaru będzie chciał za wszelką cenę zapuszkować francuza a Juvia będzie go chronić.
    Lily i ta jego urażona duma. Dam spokój dzieciakom ale chce mieć nowy samochód. I gdzie tu logika xD Takie miasto że nawet olał fakt że zwykła bibliotekarka miałą skądś spluwę, taksówkarz to samo. ^^ Najważniejszy jest samochód. Dobrze że nie dodał że ma być indentyczny jak ten co mu rozwalili :D
    Trochę denerwuje mnie zachowanie Natsu. Nie zrobi nic bezinteresownie. Teraz też pomoże ale tylko dlatego, że jest ciekawy co knuje Gray.
    Pzdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. "Mimo to i tak czuł tą dziwaczną, mroczną aurę, bijącą od Clivera." Boże, skojarzył mi się Rosja z Hetalii xD On wytwarza aurę niemal namacalną xD (https://38.media.tumblr.com/49b8ed4b22aeeccb0e509fdf85e4addf/tumblr_mo7nc2FIPr1s80rdio2_500.gif)
    "-Chłopcy wszystkim się zajmą, nie martw się. Mruknęła Scarlet, nie odwracając się do pacjenta.
    -Byłbym spokojniejszy, gdybyś to ty tam była. Westchnął ksiądz." No ja mu się nie dziwię, mimo wszystko xD
    "-Przestań robić z siebie taką pokrakę. Redfox zaraz skarcił ją z rozgniewanym spojrzeniem. -To ja cię w to wmieszałem, więc możesz tu zostać tyle, ile musisz. Jakoś to zniosę..." - po pierwszym przeczytaniu tego fragmentu, gdy nie znałam jeszcze wydarzeń z tego rozdziału: No, będziesz musiał c:
    Teraz, gdy komentuję, a treść mam ogarniętą: zniesiesz, zniesiesz, hihihi :3
    "-Ale to damskie gacie! Podkreślił Gray. -To zupełnie zmienia postać rzeczy!" Hahahaha xD A zmienia w sumie, zmienia xD
    "Nie oglądając się za odwróconym do ściany Dragneelem, wszedł bez pardonu do pierwszego pokoju, na jaki się napatoczył. Światło z przedpokoju słabo wpadało do środka, więc sięgnął po włącznik, lecz wtedy ktoś niespodziewanie chwycił go mocno za rękę i wykręcił ją tak, że Fullbuster mimowolnie został odwrócony do tyłu. Obcy szybko zamknął drzwi od oddzielnego pomieszczenia i zakneblował dłonią jego usta." Jezus Maria, gwałcą! To gwałciciel!
    "Gray, nie chcąc być dłużnym, planował ugryźć napastnika, ale zwątpił, czując na skroni zimną stal o znajomej fakturze. Zbyt często ktoś przyciskał mu spluwę do głowy, by tego nie rozpoznał." A nie, jednak nie :'D
    O! To Lily! Że też mu się chciało tyle czekać xD Ale przynajmniej miał kawę. Może tym razem nie zapomniał posłodzić xD
    "-Ściga ją FBI?! Matko boska, w co ona się znów wpakowała! Jeden dzień mnie nie ma i już takie coś!" Skojarzyło mi się... http://nyanyan.it//obrazek.php?255441 xD
    "-Ej, mała!
    -Mała, to jest twoja pała. (...)
    -Coś ty powiedziała...?
    (...)
    -J-ja tylko żartowałam, hehehe! Nie złość się...
    -Tylko żartowałaś? (...) A jeśli jednak nie?
    -Hę? (...)
    -A jeśli to nie był żart? Nie mogę pozwolić, byś myślała takie rzeczy... I co ja mam teraz zrobić, co?
    (...)
    -Jak mam się tego dowiedzieć... to musisz mi pokazać..." Niepokoi mnie kierunek, w którym zmierza ta rozmowa xD
    Ale i tak potem się skończyło po myśli Levy xD
    No i jak ktoś wyżej pisał - takie klasyczne, klimatyczne wejście do celi :D
    No i Gray by się musiał, myślę, trochę bardziej "zainteresować" Totomaru, bo będzie nie za ciekawie xD W sensie dla bohaterów. Bo dla nas, czytelników, to jak najbardziej xD
    I przepraszam, że komentarz się składa głównie z cytatów .-.
    W każdym razie pozdrowionka, wena i czasu! ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Moglabys napisac wiecej o Wendy, przez cale opowiadanie jej osoba czmychnepa chyba tylko 4/5 razy?

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialny rozdział! Tym razem zacznę od tego, bo naprawdę świetnie mi się czytało. Zawarłaś w nim wiele interesujących, pociągających i przede wszystkim zabawnych momentów (które kocham). Idealnie opisałaś sceny z Gajeelem i Levy, chociaż coś czuję, że dziewczyna nie zakończy swojej "opieki" nad biednym, chorym Gajeelem. Chodź jest JEDNA rzecz, która mi się nie podobała w tej części, otóż scena w której mówili o małym przyjacielu i mi się wydaje, że to Gajeel powinien być tym, który mówi "może sprawdzisz", ale to moje własne zdanie.
    Dalej. Na drugim miejscu rozmowa Natsu i Lucy. Od razu gdy zadzwoniła Lucy przyszło mi na myśl ... aha czyli odebrał pan z FBI, a tu niespodzianka, więc WIELKI szacun dla ciebie, a ja uwielbiam zaskakujące momenty ;)
    Na trzecim ... hmm pierwszy fragment. Był bardzo dobrze opisany, przedstawiony.
    Reszta? Była dobra, ale są też rzeczy, których się ja wielka musi przyczepić (nie miej tego za złe).
    1) Dlaczego Lucy mogła porozmawiać z Makarovem? Nie chodzi mi o to, że to niemożliwe, ale o to, że w żaden sposób nie pokazałaś drogi prawnej, jak powinno zostać to załatwione. Ogólnie powinna być jakaś wzmianka, a jeśli była to wybacz, ale studia niszczą człowieka/
    2) Lokal, w którym zatrzymała się Lucy ... wolałabym zwykły motel, albo coś i jakoś mi to nie pasowało. Jakoś trudno mi uwierzyć, że miałby szansę w jakikolwiek sposób się utrzymać i istnieć.
    i chyba tyle...
    ogólnie bardzo dobry rozdział, wiele świetnych scen, kolejny rozdział sobie zostawię na środę... chyba, a teraz życzę ci weny i wesołych świąt ;)

    OdpowiedzUsuń

Wasze komentarze cieszą mnie jak mało kogo, jednak nie zaklepujcie miejsc. To nie ważne, kto jest pierwszy, kto ostatni. Takie wpisy zostaną usunięte.
Wszelkie pytania kierujcie do spamownika.
A jak przeczytałeś rozdział, to pozostaw po sobie ślad.
Jesteś anonimem? Podpisz się jakoś.

Całusy dla was śle z góry wdzięczna Yasha ^.^