22 lis 2014

Rozdział 37 "Ukryty wróg"

31 października. Środa

-Tylko uważaj na siebie, jedź ostrożnie... Gildarts ze zgrozą w oczach przyglądał się Canie, pakującej walizki do bagażnika Lancii Ardea, nieco porysowanej i wyniszczonej po ostatnich wydarzeniach.
Rozbawiona reakcją ojca dziewczyna podeszła do Clivera i delikatnie poklepała go po policzkach.
-Jak zwykle dramatyzujesz, nic mi nie będzie! Zapewniła z szerokim uśmiechem. -Tym bardziej teraz, kiedy nie jadę do Crocus sama, a z Laxusem.
-No właśnie... Niezbyt ufając przekonaniom córki, Gildarts zerknął do tyłu na rosłego blondyna pakującego resztę tobołów.
-Spakowała się jak do przeprowadzki... Mruknął zniesmaczony Dreyar, chwytając za ostatni bagaż, ale został wyręczony przez Clivera. Starszy, kulejący brunet nie wyglądał na szczęśliwego.
-Masz na nią uważać, jasne?
Laxus zacisnął wargi i spojrzał na wsiadającą do Lancii Canę. Nic nie mówiąc, przytaknął żwawo głową.
Już od dłuższego czasu jej bezpieczeństwo było dla niego sprawą najwyższej wagi.
-Nie spuszczę z jej oczu.
-To dobrze... Gildarts z hukiem zatrzasnął bagażnik, podszedł do blondyna i ścisnął jego ramię, o wiele mocniej niż musiał. -Patrz na nią cały czas, ale nie waż się tknąć.
Dreyar chciał natychmiast zaprzeczyć jego niestosownym myślom, lecz mężczyzna nie pozwolił mu wypowiedzieć choćby słowa.
-A jeśli jednak przyjdzie ci do głowy taki głupi pomysł, pomyśl wtedy o mnie. O tej twarzy. I tej pięści.
Po chwili przyglądania się Cliverowi, Laxus ponownie przytaknął głową w milczeniu. Widząc jego wściekłość oraz bielejące od uścisku kciuki, stracił wszelkie chęci na tłumaczenie się. Było to bezcelowe, jeżeli miało się za rozmówcę upartego jak osioł nadopiekuńczego ojczulka.
-Szerokiej drogi. Brunet poklepał Dreyara po barku, dając tym znać, że przekazał wszystko co chciał.
-Ty też na siebie uważaj, Gildarts.
-O mnie się martwić nie musisz! Burknął pod nosem i stanął przy wejściu do kamienicy. Jego facjata nie pałała już chęcią mordu; z zatroskanym uśmieszkiem przyglądał się siedzącej już w samochodzie Canie.
Ciekawe, czy dziewczyna kiedykolwiek widziała prawdziwe oblicze swojego nadopiekuńczego tatuśka...
-Skończyliście już te ckliwe pożegnania? Alberona schyliła głowę, by lepiej widzieć zasiadającego przed kierownicą Laxusa.
Nie odpowiedział jej. Zatrzasnął za sobą drzwiczki, włączył radio i ruszył. Nie oglądali się za Gildartsem, ani za opustoszałą o szóstej nad ranem Magnolią City. Prowadzeni drogą wyznaczoną przez zjechany, dziurawy asfalt i promienie wschodzącego słońca, w rytmach "Take Five" obmyślali w głowie szczegółową strategię swojej nowej misji.

- - - - - - - - - - -

Obudziły ją promienie słońca, partiami wpadające do gustownego pokoju przez rozsunięte zasłony.
Obce zasłony, w obcym pokoju.
Jednak nie było to dla niej zaskoczeniem - Levy przeciągnęła się beztrosko na rozłożonej sofie, przykryta ciepłym, grubym kocem.
Na sofie Gajeela, jego kocem.
-Łap.
Aż podskoczyła wystraszona, gdy na jej kolanach wylądowała ciężka książka z żółtą okładką. Wystawiając głowę i niebieską czuprynę ponad oparcie wypoczynku, złapała Redfoxa wzrokiem. Wyglądał lepiej niż wczoraj, odcień jego skóry nabrał kolorów, a sine wory pod oczami zniknęły. Sam też nie kaszlał co chwilę jak poprzedniego dnia. Siedząc na fotelu w samych bawełnianych spodenkach, popalał papierosa i popijał ciepły napój, o czym świadczyła para wydostająca się z białego, ceramicznego kubka. Levy szybko dostrzegła kubek również dla niej, wydobywał się z niego pobudzający zapach palonego ziarna kawy.
-Co to? Spytała, porywając ogromną księgę w swoje drobne dłonie. Przecierając powieki przeczytała w myślach jej tytuł : "Książka Telefoniczna".
-Mówiłaś, że Lucy Heartfilia jest w Acalypha, prawda? Przed rozpoczęciem dialogu, Gajeel upił cichym siorbem "czarną siekierę". -Jeśli słodzisz, cukierniczka jest w kuchni. Uprzedził.
-No jest w Acalypha, ale co to ma wspólnego z tym, że w ramach pobudki zrzucasz na mnie ciężką makulaturę? Dogryzła mu, idąc do pomieszczenia obok po cukier. Po drodze minęła fotel Redfoxa i poczochrała przelotem czarne włosy mężczyzny.
-Musiała się gdzieś zatrzymać, prawda? Wyjaśnił, poprawiając sobie fryzurę z lekko naburmuszoną miną. -Pomyślałem, że będziesz chciała się z nią skontaktować, więc można poszukać jakiś hoteli z tamtejszej okolicy i podzwonić, popytać o nią.
McGarden, ubrana jedynie w męską, białą koszulę, o kilka rozmiarów na nią za dużą, niespodziewanie zaszła Gajeela od tyłu i zarzuciła mu ręce na szyję. Opuszkami palców muskała jego nagi, lekko owłosiony tors.
-Podpowiem, że w Acalypha jest tylko jeden motel.
-Dzięki. Mruknęła mu do ucha, opierając żuchwę o męskie, wyrzeźbione ramię. -Ale nie nadużywam czasem twojej gościnności? 
-Zamiast pieprzyć głupoty, poszukałabyś ten numer. Burknął, w zemście wyciągając za siebie rękę i potargał dziewczynie włosy.

- - - - - - - - - -

Otaczała ją cisza, mrok, wygryziony przez korniki stół i dwa stare krzesła. A na jednym z nich, pogrążony w cieniu i ze spuszczoną głową, siedział właśnie on. Człowiek, do którego od tak dawna próbowała dotrzeć.
-Makarov Dreyar...
-Masz fajkę?
Nieco ochrypnięty głos z domieszką rosyjskiego akcentu zatrzymał Lucy w półkroku.
-Co proszę?
-Pachniesz dymem, a mojego nosa nie oszukasz. Wyskakuj z papierosów.
Nieco speszona Heartfilia podeszła żwawiej do stolika i wyjęła z kieszeni płaszcza paczkę złotych Marlboro. Powoli przysunęła papierosy do skazańca, lecz dostrzegła jego nadgarstki zakute w ciężkie kajdany. Ponosząc wzrok wyżej, ujrzała zaskoczenie niskiego, niepozornego dziadka, który ze swym bujnym, siwym zarostem przypominał zabawną karykaturę Świętego Mikołaja.
-A niech mnie... Makarov zaczął gardłowo rechotać, co raz głośniej. Mimo śmiechu, wyglądał na wstrząśniętego. -Już myślałem, że naprawdę ktoś przyszedł mnie odwiedzić, a tu najwyraźniej nadeszła moja ostatnia godzina, skoro przychodzi do mnie duch we własnej osobie, hahaha!
-Co pan plecie! Rozdrażniona Lucy ciężko opadła na wolne krzesło, które zaskrzypiało niebezpiecznie pod jej ciężarem. -Nie jestem żadnym duchem! Jestem Lucy Heartfilia, córka Layli... Dodała na koniec z mniejszą pewnością siebie, spokojnie zarzucając nogę na nogę.
Stary Dreyar zamilkł, zaczął przyglądać się dziewczynie z podejrzliwością.
-Córka Layli, powiadasz..? Jude cię tu przysłał? Co tu robisz?
Nie spodziewała się tak szorstkiej reakcji, ale ucieszył ją fakt przejścia niemal od razu do konkretów.
-Czy ojciec naprawdę pomógł panu uniknąć dożywocia? Spytała wprost. Nie chciała spędzać tu więcej czasu niż by musiała. Ale Makarovowi nagle przestało się spieszyć z odpowiedzią. Mozolnie sięgnął po papierosa i wsadził go do ust. Ze spojrzeniem spod byka czekał, aż dziewczyna poczęstuje go ogniem.
-Jude Heartfilia... Westchnął, wypuszczając szarawy dym spomiędzy pożółkłych zębów, i z głową odchyloną do tyłu, opierając plecy o oparcie spróchniałego krzesła. -Nienawidzę go. Zniszczył twojej matce życie.
Luźnym pomimo skucia ruchem, strzepnął popiół na ciemną podłogę. -Ale taka była cena za uniknięcie mojego dożywocia. Tak, pomógł mi, choć wcale o to nie prosiłem. On również tego nie chciał... Co u niego słychać?
-Nie żyje. Lucy oznajmiła to ze śmiertelną powagą, a Dreyar usiadł prosto i zatrzymał na chwilę papierosa przed rozchylonymi ustami. Zaraz jednak znów zaciągnął się głośno. -To sprawka mafii... Ale nie przyszłam tu, by rozmawiać o moim ojcu, czy matce.
Starzec nie był zaskoczony. Nie złożył kondolencji. Nawet na nią nie spojrzał. Jak człowiek z kamiennym sercem, popalał w ciszy złotego Marlbora.
-To co tu robisz? Na kilka dni przed moim wyjściem na wolność?
W odpowiedzi, Heartfilia rzuciła akta na stół. Papiery i dokumenty wysunęły się z brązowej teczki tuż pod nos Dreyara.
-Ktoś bardzo pragnie zatrzymać tu pana na dłużej. A moja w tym rola, by tak się nie stało.
Gruchając łańcuchami, Makarov delikatnie pomachał wskazującym palcem w jej stronę.
-Więc jesteś adwokatem mafiozy? Hah, ciekawe. Pewnie ich nienawidzisz za to, że zabili ci ojca i matkę, prawda? Zamilkł, przenikliwie wwiercając się w jej brązowe, niezłomne spojrzenie. Zupełnie zignorował prośbę Lucy o nieporuszanie tego tematu. -Ktoś ci to zlecił... Nie, ktoś cię do tego zmusił.
-Nikt mnie do niczego nie zmusił. Dedukcja starca zaczęła ją mocno irytować. Trzeba jednak było przyznać - był bystry. -Mam swoje własne powody, by wyciągnąć pana z więzienia. Jednakże... Nic za darmo.
Usta Dreyara wykrzywiły usta w podstępnym uśmiechu, ledwo widocznym zza siwej, gęstej brody. Wychylił ciało nieznacznie do przodu.
-Czego chcesz w zamian?
-Prawdy. Wyjawiła stanowczo. -Ludzie z Magnolia City żyją w nieustannym strachu. Mafia sieje terror na ulicach. Giną niewinni ludzie, wielu cierpiało, musząc patrzeć, tracić... A wszystko to dla aktu własności jakiegoś zniszczonego, opuszczonego baru. Już od piętnastu lat za tą ruderę giną ludzie, więc to chyba oczywiste, że chcę wiedzieć dlaczego tak się dzieje?! Po co?! Co jest, kurwa, z tym miejscem nie tak, że każdy chce je sobie przywłaszczyć?!
Nie wytrzymała. Walnęła pięściami w stół i wstała na równe nogi, gniewnie łypiąc na skazańca. W końcu wszystko co w niej siedziało, znalazło swoje ujście.
-Obarczasz mnie za to winą? Spytał spokojnie Dreyar.
-A niby przez kogo tak jest?! Tak chce ci się rozmawiać o moich rodzicach, po tym, jak moja własna matka oddała życie, by chronić świstek papieru?! Po tym jak mój ojciec został zabity, ponieważ pojęcia nie miał gdzie znajduje się akt?! To ty jesteś właścicielem tego, czego każdy chce! To ty powinieneś za to zginąć!
Wściekła, jednym machnięciem ręki zrzuciła całą dokumentację na podłogę. Sięgnęła z niej po paczkę Marlboro i drżącymi dłońmi odpaliła papierosa, resztę wyrzucając na stół. Chodziła odwrócona plecami do Makarova, rozprzestrzeniając po celi jeszcze więcej szarego, dusznego obłoku z zawartością nikotyny.
-Byłem przekonany, że akt przepadł razem z Laylą. W ochrypniętym głosie Dreyara dało się wyczuć rozgoryczenie i wyrzuty sumienia, lecz to nie zmniejszyło złości Heartfilii. -Czy ty wiesz, kto go teraz posiada?
Blondynka odwróciła się na pięcie, wyjęła papierosa z ust i ponownie podeszła do starca. Znów walnęła dłońmi w stary stół, z którego aż posypały się wióry trocin i wypuściła chmarę dymu wprost na starca.
-Ja go mam. Pilnuję tego cholerstwa odkąd pamiętam! Wycedziła mu prosto w twarz. -Zanim postrzelono moją matkę, kazała mi tego strzec jak oka w głowie, do czasu aż się łaskawie nie pojawisz. Nałożyła na mnie tą samą odpowiedzialność, co ty na nią. Dlatego dopilnuję, za wszelką cenę, byś wyszedł na wolność, według woli matki dostał ten zasrany akt i, jeżeli zajdzie taka potrzeba, zginął za to, zamiast poświęcać kolejne, niewinne osoby! Odpokutujesz za to wszystko, Don Dreyarze...
Makarov uniósł schylone dotąd ramiona, wyprostował się. Milczał, czekając na dalsze poczynania przydzielonej mu prawniczki. A ona już wiedziała, że ten niepozornie wyglądający, niski starzec nie będzie chciał puścić pary z ust.
Gdy grzecznie czekał na dalszy rozwój sytuacji, Lucy zaczęła zbierać z ziemi dokumenty.
-Mimo wszystko, na wolności wciąż są ludzie, którzy na pana czekają. Mocniej zacisnęła brązową teczkę. Rozmowa stawała się dla niej coraz bardziej nieznośna i kłopotliwa. -To twój wnuk poprosił mnie, bym ci pomogła.
Sądziła że, ba, była wręcz przekonana, że gdy wspomni o Laxusie, stary Dreyar nieco zmięknie. Że zdoła ujrzeć jego zaskoczenie na twarzy, albo jakąkolwiek inną reakcję. Ale nic podobnego nie miało miejsca.
-Poznałam też kilka typów, których dotąd pan nie widział, lecz oni bardzo chcą bliżej poznać pańską godność.
-W jakim celu? Makarov wyszeptał bez krzty uczuć, wpatrując się w plecy Heartfilii.
-Zapewne jak ja chcą poznać prawdę... Nie martwi to pana?
-Martwią mnie ci, którzy nie chcą mojego powrotu. 
Lucy na moment zastygła w bezruchu, po czym chwyciła jeden z dokumentów i podała go Dreyarowi. Nie było sensu tego przeciągać...
-Więc zajmijmy się tym, czym musimy. Mówi panu coś nazwisko "Buchanen"? To on złożył wniosek o przedłużenie pańskiego wyroku. Prawdopodobnie to jeden z członków Oracion Seis. Bo kto inny...
-Momencik. Makarov przerwał jej z chichotem. -Powiedziałaś "Oracion Seis"? Mówiąc o całym tym terrorze mafii, chyba nie miałaś na myśli właśnie ich?!
Kiedy ujrzał jej lekko uchylone w zaskoczeniu usta, głośny śmiech mężczyzny wypełnił całą celę.
-Nie strasz mnie tak, dziecinko! Przecież Oracion Seis to zwykłe podloty! Rozbawiony, machnął lekceważąco ręką. -I niby te gównojady trzymają miasto w szachach? Co za brednie, ci goście nawet nie potrafią samemu podetrzeć sobie dupska po sraniu!
Dreyar śmiał się tak mocno, że łańcuchy którymi był przykuty znów zadźwięczały złowieszczo, a lekko wypukły brzuch, zakryty więziennym ubraniem, cały zaczął drżeć. Z trudem zdołał się uspokoić i spoważnieć. -To nie oni trzymają wielkiego fiuta w spodniach, nieee oniii. Znów zagroził palcem, jakby chciał przyuczyć dziewczynę. -Oracion przejmuje lokale? Morduje ludzi? Jak dzieci bawią się na nie swoim placu zabaw, ale to nie oni rządzą miastem. Nie oniii.
-Jak nie oni, to kto?! Porządnie zdenerwowana Lucy uniosła głos, a Dreyar po raz kolejny wychylił się do przodu. Tym razem o wiele bliżej swojej prawniczki.
-To ci, którzy nie potrzebują jawnej władzy, ani rozgłosu. Potwory, nie pragnący pieniędzy czy sławy, a strachu i cierpienia bezbronnych, którymi się karmią. To ktoś, kogo naprawdę powinniśmy się wszyscy obawiać.
-Że co proszę?! Co to za brednie?! Dziewczyna odsunęła krzesło od stołu i skazańca, chcąc uniknąć jego spojrzenia. Miał on jednak zbyt wielką siłę perswazji, nie mogła przed tym uciec.
-Za sznurki pociągają ludzie z Grimorie Heart. To co się dzieje, to wszystko musi być ich sprawką... Rozmyślał starzec, a jego zmatowiałe oczy jakby nieco ożyły. -Gnoje wsadzili mnie do cipuy, ale wiedzieli że to za mało, by mnie powstrzymać. Dlatego postarali się, bym za wszelką cenę im nie przeszkadzał! Ale kiedy stąd wyjdę, te sycylijskie kurwy zapamiętają dzień, w którym postanowili zabawić się na podwórku rodziny Fairy Tail! Bo każdy kto choćby tknie palcem moich bliskich - straci całą rękę.
Wściekłość jaka opanowała Makarva sprawiła, że Lucy nie była pewna czy powinna się w ogóle teraz odzywać. Po chwili postanowiła załatwić to na spokojnie.
-Rozumiem, panie Dreyar, że ludzie z tego... Grimoiru nacisnęli panu na odcisk, ale to było dwadzieścia lat temu. Czasy się zmieniły i dziś nikt nie słyszy o tej mafii...
-Powiem ci coś, córko Layli. Bezczelnie wtrącił się w jej zdanie. -Siedzę tu za nieumyślne zamordowanie niewinnego człowieka. Żałuję tego, ale gdybym mógł cofnąć czas - postąpił bym tak samo jak wtedy.
Heartfilia aż szerzej otworzyła oczy, lecz dobrze zdawała sobie sprawę z tego, że więzień jeszcze nie skończył. On dopiero zaczął...
-Masakra na moście Oak miała uprzątnąć cały syf, którego narobiliśmy. Śmierć Dona Acnologii, szefa Grimoiru, którego poczęstowaliśmy wtedy ołowiem, miała zakończyć wszystkie nieporozumienia i wojnę między mafiami. Jak mawia łacińskie przysłowie : "Si vis pacem para bellum"... I tak też myślałem że się stało, więc przekonany o wywalczonym pokoju, pozwoliłem zamknąć twojemu ojcu swoje cztery litery za kratami, by moja rodzina była bezpieczna i oczyszczona z wszelkich zarzutów. Jednakże, cztery lata potem doszło do tragicznego zdarzenia. Czy zabicie Acnologii wystarczyło, by w Magnolia City stała się bezpiecznym miejscem? Gdyby tak faktycznie było, Layla i pozostali wciąż by żyli! Twoja matka i niemal wszyscy pozostali moi bliscy zostali zarżnięci jak świnie przez sojusz zawarty przez pozostałe dwie rodziny. I jak myślisz, czyj to był pomysł? Kto w tej operacji był mózgiem? Od samego początku Oracion Seis trzęsło portkami i lizało podeszwy ludziom Acnologii. Nawet po jego śmierci.
-Nie wierzę w to. Zaprzeczyła Lucy. -To zwykłe uprzedzenia...
-Zrozum, że ludzie, o których ci teraz mówię, są odpowiedzialni za zamordowanie twojej matki! Nie mylę się.
Cała postać staruszka biła wiarygodnością. Ale mogło być i tak, że wierzył w głębi serca w coś, co grubo mijało się z prawdą.
-Skoro obecnie nic nie wiadomo o Grimoire Heart, a te fiuty z Oracion Seis hulają sobie do woli... Jest tylko jedna możliwa opcja i wcale mnie ona nie uspokaja. 
-Co ma pan na myśli?
-Te tępaki wychylają się specjalnie, a być może nawet nieświadomie, by odciągnąć sobą uwagę ludzi takich jak ty, zwykłych mieszkańców Magnolia City. Robią to byście nie mieli pojęcia o tym, co tak naprawdę się dzieje, tuż pod waszymi zatkanymi Oracionskim gównem nosami.
-Niby co się takiego dzieje? Ciekawa dedukcji Dona, Heartfilia ciągnęła go za język. Ten jednak urwał na moment i spojrzał krzywo na dziewczynę.
-A skąd mam to wiedzieć, od dwudziestu lat siedzę w pierdlu! Jednak musisz mi uwierzyć, to ukryty wróg jest najgroźniejszy. Wyciągnij mnie stąd, a zlikwiduję prawdziwy problem i pomogę pomścić twoją matkę.
Dziewczyna, błądząc przez moment po porozrzucanych dokumentach, momentalnie skierowała oburzone spojrzenie na skazańca.
-Moim zadaniem jest zamknąć zbrodniarzy w więzieniu, nie chcę rozlewu krwi!
-Haha, naprawdę wierzysz, że w świecie korupcji to może się udać? Oj, naiwne dziecko... Jego śmiech był kpiący i znieważający. -Chciałbym, by to wystarczyło, lecz skurwysyny skazani za morderstwo po czasie i tak wychodzą z więzienia, tylko po to, by znów do niego trafić! A w między czasie zdążą zabić kilka następnych owieczek i zasiać strach w umysłach normalnych obywateli. Dziś trzeba własnoręcznie wypleniać chwasty z ogródka... 
-I może właśnie to nazywasz "działaniem w dobrej sprawie"? Lucy nie mogła dłużej spoglądać na jego twarz, więc skierowała wzrok na swoje kolana. Miała dość tych bredni i wymówek na najgorsze zbrodnie. -Zabijanie, według swoich standardów, "złych" ludzi jest właściwe? Ale pozbawiając ich życia, czym się od nich różnisz?! Za kogo ty się masz, pozwalając sobie na zabawę w Boga?!
Makarov w ciszy poczęstował się kolejnym papierosem i zamyślił na moment. Lucy mu na to pozwoliła, próbując powstrzymać swą chęć na przywalenie staruchowi w zęby.
-Żaden człowiek nie jest nieomylny. Odrzekł po niespełna minucie milczenia. -Błądzimy, grzeszymy, do świętych nam daleko. Ale w tej sprawie po prostu chcę bronić siebie, naszych bliskich, niewinnych ludzi. Nie uważam tego za poświęcenie, czy obowiązek. Skalamy nasze dłonie krwią innych grzeszników, samemu stając się zgubnymi, lecz sądzę, że tylko tak jesteśmy w stanie na dobre to zakończyć... Gdy dzieciaki zobaczą obce bachory na swoim podwórku, przeganiają je. Gdy wybucha wojna, patrioci walczą o swój kraj. A kiedy mąż znajdzie kochanka żony w swoim łóżku, posyła go w diabły. Zazwyczaj działaliśmy tak samo, jednak w przypadku tych potworów z Grimoiru Heart... To coś znacznie więcej. To nie ma nic wspólnego z nieporozumieniem między rodzinami Cosa Nostry... Pragniesz sprawiedliwości, prawda Lucy? Twoja matka również tego pragnęła...
-Nie mieszaj jej w to! Nie mogąc dłużej słuchać Dreyara, wrzasnęła ze łzami wściekłości w oczach. -Ty i całe to Fairy Tail nawciskaliście jej jakiś gównianych bredni! Oślepiliście ją i przez to została zabita! Na moich oczach!
-TO TY JESTEŚ ŚLEPA! Makarov wydarł się na dziewczynę i walnął w stół, który z hukiem pękł w pół. Lucy z sercem przy gardle wstała i odskoczyła do tyłu. Z niedowierzaniem przyglądała się połamanemu meblowi oraz silnie zaciśniętym pięściom skazańca, w które powbijały się drzazgi.
-Widzisz tylko to, co masz przed oczami!
-Widzę, że to co mi tu pieprzysz, to zwykłe kłamstwo! Oskarżyła go, nie dając się zastraszyć. I chyba to poskutkowało, ponieważ Dreyar z głośnym westchnieniem spuścił z płuc powietrze.
-Podaj mi kartkę i coś do pisania, zanim tu przyjdą. Szybko! Wrzasnął, widząc niezdecydowanie i zaskoczenie Heartfili. W końcu jednak blondynka spełniła jego prośbę.
-Zrobisz co uważasz za słuszne, lecz wkrótce przekonasz się, że kłamstwem jest to, w co tak ślepo wierzysz... Mamrocząc to pod nosem, w pośpiechu zapisał coś na jednym z dokumentów Lucy. -Wszyscy się o tym przekonają...
Ledwo zdołał oddać jej kartkę, a do celi wkroczyło dwóch klawiszy i kobieta odziana w biały kitel.
-Proszę odsunąć się od więźnia! Zawołała i odepchnęła zszokowaną prawniczkę od Makarova.
-Co tu się... Co wy mu robicie?! Lucy krzyknęła w akcie protestu, gdy więzienni strażnicy przycisnęli Dona do podłogi, a lekarka średniego wieku zamierzała wbić mu w żyłę igłę strzykawki z przezroczystym płynem. -Co mu dajecie?!
-To środek uspokajający, proszę nie przeszkadzać! Skarciła ją kobieta i wprowadziła lek do obiegu krwionośnego skazańca, który od samego początku wtargnięcia służb był spokojny i nie stawiał żadnych oporów. Widok ten był tak żałosny i przykry, że złość Lucy skierowana w stronę Makarova ulotniła się w trymiga.
Zanim Dreyar został zupełnie otumaniony środkami, posłał przerażonej Heartfili szeroki uśmiech.
-Jesteś strasznie uparta... Zbyt podobna do matki...
...
-Czy te napady złości u więźnia...
-Co najmniej raz w miesiącu. Wyjaśniła więzienna lekarka Heartfilii. -Gdy tu trafił, musieliśmy interweniować niemal codziennie, więc poprawa choć niewielka po tak długim czasie, jest widoczna.
-Rozumiem. W takim razie, dziękuję. 
Lekarka ukłoniła się nieznacznie i udała się w swoją stronę. Lucy posyłała jej przyjazny uśmiech, do momentu aż nie zniknęła za najbliższym rogiem. Gdy została sama, wyjęła z kieszeni płaszcza kartkę od Makarova, którą zdołała schować w ostatnim momencie. Wyczytała kilka nazwisk pod wielkim napisem "DOBRZY ZNAJOMI". Zapewne była to lista osób, mogące dobrze poświadczyć o Dreyaru.
-Przyda się... Ponownie chowając nagryzmolony z tyłu dokument, zauważyła iż w jej kieszeni brakuje paczki złotych Marlboro. Jej usta drgnęły lekko w górę. -I tak miałam mu je zostawić...

- - - - - - - - - - 

Na mszę odprawianą w intencji Hildy, tuż przed jej pogrzebem, przyszło tyle ludzi, że aż zabrakło siedzących miejsc. Do kościoła zleciało się niemal całe wschodnie North Faries - sąsiedzi, klienci odwiedzający jej monopol, dawni przyjaciele i wszystkie mohery z dzielnicy. Większość kobiet opłakiwało zmarłą, jakby odbywał się konkurs na największą żałobę podczas tego nabożeństwa.
Nielicznymi, którzy uczestniczyli na mszy w zupełnym spokoju, byli Natsu i Gray. Stali na samych tyłach kaplicy, ubrani w czarne garnitury i w ciszy wysłuchiwali Słowo Boże, wykładane przez Ichiyę. Ksiądz skończywszy czytanie, zamknął Pismo Święte i po chwili otworzył dopiero co zamknięte oczy, by obdarzyć swych wiernych gniewnym spojrzeniem.
-Wszyscy boimy się zła. Boimy się bólu, straty, cierpienia... Boimy się zostać skrzywdzeni w samotności. Hilda, płonąc, umierając, również była sama. Bo choć tak wielu tu zebranych przyszło ją opłakiwać, choć tak wielu widziało jej ostatnie chwile, czy ktoś z was tu obecnych jej pomógł ?! To strach przed złem i brak wiary nas powstrzymał. Zapewne pytacie siebie samych : "Co taki jeden, samotny człowiek może zdziałać?" Jednakże, gdybyśmy stali się zjednoczoną wspólnotą, nie odczuwającą ciężaru samotności, czy bylibyśmy gotowi przeciwstawić się złu i własnym lękom? ... Wiarą w Jezusa nie ugasimy pożaru i nie wskrzesimy naszych braci i sióstr Możemy natomiast spróbować nawracać grzeszników. Boimy się zła, lecz nie bójmy się z nim walczyć, gdyż najgorsze zło, którego powinniśmy się obawiać, to obojętność i znieczulica dobrych ludzi!
W tym momencie wszystkie mohery opłakujące Hildę, wszyscy ci, którzy widzieli jej śmierć na własne oczy, zaczęli żałować, że zjawili się na tej mszy.
-Ich wykrzywione z wyrzutów sumienia twarze krzyczą głośniej, niż szloch wszystkich kobiet zebranych dziś w kościele. Pomiędzy młodzieńcami, znikąd, zjawiła się Erza, szepcząc przy okazji swoje zgryźliwe uwagi. -Kazanie Ichiyi aż im wychodzi przez piekące ze wstydu uszy...
-Myślałem, że ksiądz będzie w szpitalu. Ponoć miał zawał. Gray odezwał się po dłuższej chwili.
-To wszystko prawda, ale Ichiya dobrze znał panią Hildę. Kiedy usłyszał o jej śmierci, wypisał się ze szpitala na własne rządanie. Uparty dziad... Scarlet przyglądając się księdzu przygryzła koniuszek kciuka, lecz zaraz oderwała palec od ust, by jak każdy przeżegnać się po modlitwie. Przez moment znów skupili się na odprawianej mszy.
-Dawno nie widziałam tylu ludzi na czyimś pogrzebie. Zakonnica kontynuowała półszeptem. -Lucy chowała ojca jedynie w towarzystwie księdza, grabarzy i swojej przyjaciółki...  
Młodzi mężczyźni momentalnie spojrzeli na Erzę, jakby przestraszonym wzrokiem. Szczególnie Natsu, który można rzec był przy śmierci Judego Heartfilii. Następnie, z zakonnicy, przekierował wzrok na wielki krzyż z podobizną ukrzyżowanego Jezusa, wiszący tuż za ołtarzem. Wierzący właśnie zaczęli gromadzić się wokół niego, by przyjąć opłatek przy świętej komunii.
Nie wierzył w Boga. Wiara w niego nigdy nie była mu potrzebna do życia, nie widział w tym żadnych korzyści. Teraz jednak poczuł chęć uklęknięcia i porozmawiania ze stwórcą. Chęć wyżalenia się...
Nie bacząc na towarzyszące mu osoby, klęknął na chłodnej posadce i, by nikt go nie zrozumiał, zaczął cichą modlitwę w jedynym obcym języku, jaki znał.
-Lasciate che la mia mano volonta la tua punizione, pensiero il mio giudizio, una cartuccia fiera giudizio, perché non ci volonta pieta per coloro che mi odiano. Purificami con il sangue dei nemici che si era contaminata. Dio, se esisti, mi perdonera la mia vendetta, che cadde sul fondo del mio cuore come sedimenti e coperto la mia mente come la ruggine. (tłum z włoskiego : "Niech moja ręka będzie twą karą, myśli me osądem, a kula wyrokiem sprawiedliwości, bowiem nie będzie litości dla tych, którzy mnie nienawidzą. Oczyść mnie z krwi wrogów, którą się splugawiłem. Boże, jeżeli istniejesz, wybacz mi mą wolę zemsty, która opadła na dnie mego serca jak osad i pokryła mój umysł jak rdza.")



Żeby nie było, Yasha nie zna włoskiego, więc cały ten ostatni tekst jest żywcem zerżnięty z translatora google. A chyba każdy wie, jak on tłumaczy... xD
Rozdział nie jest zbyt długi ( w porównaniu ze standardowymi) , bo w wordzie ma zaledwie 8 stron, ale uważam, że jest bogaty w treść. I to na tyle, że nie było sensu wciskać tu coś więcej - tym bardziej, że kolejny rozdział będzie o wiele luźniejszy ;) Przynajmniej w większej mierze.
Co tu jeszcze... Ach, no tak. Ostatnio zerknęłam na kilka rozdziałów "mafii" wstecz i ... jest mi głupio i chcę was przeprosić. Zrobić tyle błędów - gdzie ja oczy miałam :P
Ale najważniejsze : to jest mój pierwszy kryminał, jaki w życiu pisałam. I choć staram się, by wszystkie wątki były ze sobą świetnie sklejone - nie zawsze mi się tu udaję. Więc jeżeli dostrzeżecie jakieś nieprawidłowości, niezgodności - piszcie mi o tym...
No i standardowo zabawa w co się wam najbardziej podobało trwa ^.^ 
To chyba pomocne dla osób, które chcą komentarz napisać, ale nie wiedzą od czego zacząć... tak sądzę :P

Przepraszam też, że rozdziały nie ukazują się tak często jak wcześniej, ale pomijając już prywatne sprawy (których coraz więcej, nie wiem jakim cudem...), jak pewnie wiecie mam jeszcze jednego bloga... no i pracuję nad pierwszą książką :)
Lecz najważniejsze - czy to mam przerwy w pisaniu, czy późno wstawiam rozdział, czy to inne rzeczy : DZIĘKUJĘ, że wciąż jesteście ze mną i czekacie na cd. tego opowiadania. Jesteście niewyobrażalnie silnym motorem napędzającym :D 
Chcę, żebyście wiedzieli, że to doceniam i jestem wam za to bardzo wdzięczna. 
A w podziękowaniu postaram się pisać jak najlepiej :)))
Trzymajcie się dziubki i mam nadzieję, że rozdziałem umiliłam komuś kilka chwil :D ;***

30 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Brum brum wyobraź sobie jak schodzę z zajebistego motoru w zajebistym kombinezonie i niczym w reklamie szamponów zarzucam włosami po czym mówię tekst "JESTEM TWOJĄ MOTYWACJĄ"
      ...
      Za dużo internetu :_:
      Gdybym miała za ojca Gildratsa to bym nie wiedziała co zrobić : zostać czy wyjechać. W końcu jest taką pierdołą (w dodatku rudą), ale jednocześnie powinien dostać order OJCIEC ROKU za niańkowanie Cany. Aczkolwiek dziadek będzie z niego zajebisty (y) Już widzę te rodzinne spotkania "Wnusiu ty mój kochany nie bierz przykładu z ojca...oddawaj sztuczną szczękę, gówniarzu!"
      ...
      Tak, zbyt dużo internetu.
      Ah ta nasza dzika Levy, Nadal nie ogarniam czy oni ze sobą spali czy nie. Zresztą, nieważne, bo i tak to zrobią (boże, moje podejście do tego typu spraw przeraża nawet mnie "Nie ma seksu? Pfff i tak będzie" ja pierdolę xD) Ale to jak czochrała Gajeela było słodkie. ^^
      Scena Lucy i Makarova bardzo mi się podobała, ale tekst "Masz fajkę?" kompletnie mnie zaskoczył xD hahahaha i potem to o duchu - boskie xD No ale Mashima przesadził z tym podobieństwem Lu do Layli niestety :__:
      "Żaden człowiek nie jest nieomylny.(...) -Błądzimy, grzeszymy, do świętych nam daleko. Ale w tej sprawie po prostu chcę bronić siebie, naszych bliskich, niewinnych ludzi. Nie uważam tego za poświęcenie, czy obowiązek. Skalamy nasze dłonie krwią innych grzeszników, samemu stając się zgubnymi, lecz sądzę, że tylko tak jesteśmy w stanie na dobre to zakończyć... Gdy dzieciaki zobaczą obce bachory na swoim podwórku, przeganiają je. Gdy wybucha wojna, patrioci walczą o swój kraj. A kiedy mąż znajdzie kochanka żony w swoim łóżku, posyła go w diabły. Zazwyczaj działaliśmy tak samo, jednak w przypadku tych potworów z Grimoiru Heart...(...)" Cholerka tak mi się te słowa spodobały, że czytałam je po kilka razy. Jak nic lądują w moim zeszycie cytatów, bo czegoś takiego wcześniej nie czytałam! Ogromnie mnie to poruszyło...
      W samej scenie trochę nie spodobała mi się postawa Lucy, bo zachowała się trochę egoistycznie - tylko moja mama, mama, ja itepe. O Natsu i Grayu, czy też Hildzie nie wspomniała ani razu tak bardziej konkretnie, a szkoda bo tego mi pasowało. Aczkolwiek jej wstawki że chce przywalić Makarovi bardzo mi się spodobały xD Mój styl, nie powiem xDD No ale ten moment gdy Makarov rozjebał stół...Ja tak chcę! Jak na matmie gość powie "Wyciągamy karteczki" to ja jeb w stół i "No motherfucker!!". Widzisz co moje gimnazjum robi z człowiekiem :_:
      Pogrzeb Hildy...:cc Przy samym wstępnie że kościół był pełen ludzi pomyślałam "pewnie mohery" a potem ty piszesz" i wszystkie mohery z dzielnicy" hahahahaha prorok mode on B| No ale kazanie Ichiya strzelił. O.o aż dziwne że nic o perfumach nie było, to do niego niepodobne. Moherom poszło nie tyle co w pięty, a w antenkę na ich berecie, a co! A klienci monopolu to pewnie przyszli aby ostatni raz na cycki Lucy się popatrzyć a tu nic (smuteczek).
      Hahaha google translate skąd ja tu znam. Modlitwa Natsu = mój rosyjski xD ej no ale Natsu mimo że chyba podstawówkę ledwo skończył, jeśli dobrze pamiętam, to taki głupi nie jest skoro włoski zna. No raz się chłop czegoś nauczył w życiu! Teraz jego znajomi nie mogą go brać za kretyna xD
      Mam nadzieję, że wszystkie twoje sprawy się jakoś ustabilizują, bo ostatnio molestowałam podstronę Archiwum xD Mam nadzieję, że następny rozdział będzie trochę dłuższy i nie mogę się doczekać kolejnej dawki komedii i romansów. ^^
      Pozdrawiam gorąco!
      P.s znalazłam jeden błąd ale teraz nie mogę go znaleźć :c

      Usuń
  2. To po kolei może:
    O, Halloween! Dla Laxusa największym strachem przez tę krótką chwilę pewnie był Gildarts xD No i... on jest takim nadopiekuńczym ojcem, tak to do niego pasuje, choć ogólnie ma raczej luźny charakter <3 Wiem, że ta jego cecha nie pojawia się u ciebie pierwszy raz i że ją już komentowałam, ale ona tak do niego pasuje, no! xD
    No i rozmowa Lucy z Makarovem. Takie wspaniałe wejście, a tu "Masz fajkę?" xD A potem się zrobiło poważnie o: Bardzo poważnie. I wiesz, tak na dobre, tak by ukazać w pełni jego charakter (wcześniej niby też miał momenty, ale najpierw szykując się do akcji, którą zapamiętano na długo jako masakrę na moście Oak, a potem w więzieniu, to tak jednak mniej trochę), to pojawił się dopiero teraz, mimo wszystko też nie na jakoś bardzo długo, ale mogę powiedzieć: lubię twoją kreację Makarova :3 No i Lucy, weź Makarovowi uwierz, on ma rację, mimo że przez ostatnie 20 lat Magnolii na oczy nie widział!
    ...i pewnie dlatego tak trudno jej w to uwierzyć o:
    No i jestem ciekawa, kogo Makarov wypisał na liście znajomych :3
    A potem pogrzeb Hildy D: Rozdrapujesz rany, Yasha... ;-;
    Mohery płaczące jakby w konkursie, która głośniej i z większym żalem - widzę to, widzę xD
    A ICHIYA MA RACJĘ, WY... WY... NO LUDZIE, NO, ICHIYA MA RACJĘ, WSTYDŹCIE SIĘ >:C
    No i Ichiya i Hilda się kumplowali, fajnie c:
    No i... NATSU! NIECH CIĘ TULNĘ. *tula* Nigdy mu Bóg potrzebny nie był, ale jednak, jednak... Btw, Natsu zna włoski? o:
    Pozostawiłaś mi niedosyt, Yasha. Ale nie w negatywnym sensie, po prostu ja już chcę daleeeeeej! D:
    Więc no. Przesyłam wena, życzę wolnego czasu i chociaż w miarę ogarnięcia spraw c;
    Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ok, komentuje po fragmencie.
    Gildarts tak bardzo nadopiekuńczy! :c Kocham Go, ale Laxus lepszy! :D Ogólnie odniosłam wrażenie, że oni opuszczają Magnolia City na zawsze :c
    A Levy i Gajeel <3 Tak zmysłowo :D Redfox jest inteligentny! O.o
    Ou. Od kiedy Lucy pali? O.o I jest taka.. No. Dobra, nie. To jednak Lucy..
    Też sądziłam, że Dreyer jakoś zareaguje. Smutno. :C
    Podobał mi się motyw ich rozmowy. Bardzo hm.. rzeczywisty.
    Przed przeczytaniem o pogrzebie Hildy, zrobiłam dłuższą przerwę. Miałam jakiś opór..
    Ale potem nie mogłam uwierzyć, że to już koniec.
    Rozdział jest piękny, ale niestety... Są błędy. Bardzo widoczne, bo jest to interpunkcja. :c
    Ale cóż, całość jakoś to przyćmiewa! :D
    Weny i czasu :3
    Pozdrawiam:
    Ashta :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow ! :D Naprawdę epickie ! Nie mogę się doczekać aż Makarov wyjdzie z więzienia i zacznie się ta cała akcja ^^
    Weny i czekam z niecierpliwością na następny <3
    Pozdrawiam :>

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi sie chyba najbardziej podobała rozmowa Lucy i mistrza... Na poczatku wydawał mi sie troche OOC, ale to jednak ten sam, kochany staruszek...
    Faktycznie, rozdział duzo krótszy, ale w całości o czymś mowil, ukazywał nowe wydarzenia. Juz nie moge sie doczekać nastepnego :3 Weny ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  6. A mialam taką nadzieje ze bende pierwsza :-( no coz moze nastepnym razem ^^ lece czytac a skomentuje później na komputerze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej rozdział super. A ja już wkurwiona jestem bo napisałam długi komentarz, wybieram publikuj a tu wszystko znika eh... dobra nieważne... Kom krótki bo jestem chora i nie chce mi się pisać od początku.
      Rozdział zajebisty. Ciekawy i trzymający w napięciu.
      Najbardziej podobała mi się scena z Lucy i Makarovem. Nie mogłam się doczekać
      jego reakcji na widok Lucyny i się nie zawiodłam... E... początek był moim zdaniem komiczny
      gdy Gildartz groził Laxusowi. Jak i kazanie księdza Ichyi niczego sobie.
      Już dawno nie słyszałam tak dobrego kazania :D
      Nashi: Haha to se posłuchaj co mi matka gada jak wrócę do domu z byt późno!
      Co ty gadasz? I co ja ci mówiłam? Przecież ciebie jeszcze nie ma! Nawet bloga jeszcze nie ma bo wolę napisać kilka rozdziałów na przód!
      Nashi: Oj no nie bądź taka! Nudzi mi się czekając na moje wejście smoka!
      Wiesz.. specjalnie będę przedłużać żebyś pojawiła się bardzo późno
      *zaczyna śmiać się jak psychopatka*
      Nashi: Przerażasz mnie!
      I dobrze a teraz wypad z tond! I nie przeszkadzaj mi w pisaniu komentarza!
      *wykopuje ją przez okno*
      A wracając, tą modlitwę mówił Natsu nie? Tak to raczej no bo Gray to francuz.
      Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :) Tak samo na twoim drugim blogu.
      Yasha-san masz nową fankę! Oto ja...
      Nashi: dziwaczka!
      Zamknij się! *pociąga ją za bluzkę i wrzuca do szafy*
      Mówcie mi Misia :)
      To tyle, bye!

      Usuń
    2. Czemu przy każdym rozdziale komuś blogger długie komentarze usuwa >.< W sensie że przy publikacji znikają... I tak, to Natsu odmawiał tą "modlitwę" :P
      No i miło mi, że mam nową czytelniczkę :D Dziękuję za komentarz Misia ;)

      Usuń
  7. Yuuki, zawsze chciałam napisać cytat, choć kilka słów, które komuś tak się spodobają... Spełniłaś moje marzenie, czuję się, jakbym wykonała swoją misję na tej ziemi xDDD
    Ashta, interpunkcja to moja słaba (naprawdę słaba) strona. Staram się z nią walczyć, ale powinnam chyba załatwić sobie jakiegoś redaktora, taką jakby bete co będzie sprawdzać rozdziały przed wstawieniem, bo ja jestem ślepa i wielu byków nie widzę xD
    I tak ogólnie, do wszystkich, w sprawie Makarova i Lucy... Jeżeli chodzi o charakter i zachowanie starego Dreyara, weźcie też pod uwagę to, że człowiek 20 lat siedzi w więzieniu, a od 15 jest w jakieś mierze odizolowany... To zmienia człowieka, inaczej się zachowuje na wolności, inaczej w klatce. Tak przynajmniej chciałam to delikatnie przedstawić :P Więc jego charakterek jeszcze poznacie, ale to z czasem :D Natomiast jeżeli chodzi o Lucy, o jej narwane zachowanie jak zrzucaniem wszystkiego ze stołu, czy paplanie głównie o sobie i matce czy ojcu... Problemy Graya i Natsu czy śmierć Hildy, którą znała zaledwie kilka dni bynajmniej nie dotknęły ją jak śmierć rodziców. To najbardziej ją zabolało, siedziało w serduchu i to też chciała z siebie wyrzucić. Poza tym, nie wiem czy zauważyliście - Makarov specjalnie poruszał tą kwestię, choć z początku Lucyna wolała tego uniknąć :P Nie mówię, że takie zachowanie jest w porządku, czy nie jest egoistyczne, nie bronię też Lucyny, bo każdy ma prawo odebrać czyjeś postawy na swój własny sposób, może się spodobać lub nie - chciałam po prostu wyjaśnić powody jej/ich zachowania :) . Pisanie o bohaterach, którzy są święci i idealni w każdym calu byłoby nudne, bo nie ma takich ludzi :P

    I BARDZO DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE :D ;***

    PS. "No ale ten moment gdy Makarov rozjebał stół...Ja tak chcę! Jak na matmie gość powie "Wyciągamy karteczki" to ja jeb w stół i "No motherfucker!!"." - wyobraziłam to sobie zbyt dokładnie i omal się nie popłakałam ze śmiechu xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja jestem bardzo szczesliwa że doprowadziłam cie do łez śmiechu i spelnilam twoją misję xD

      Usuń
  8. Rozmowa Makarova i Lucy ( bardzo interesująca , te emocje da się wyczuć ) czekam na rozprawę (czuję że będzie się działo :D ). No wiesz co, połamali stół , i co teraz ? będziesz musiała kupić nowy :P
    Jeśli chodzi o mszę za Hildę, i oskarżeniach księdza (niestety wiele ludzi nie raczy pomóc , a tylko patrzy )smutno mi się zrobiło (za bardzo jestem uczuciowa ) .

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam dwa ulubione fragmenty :D
    1.Scena w więzieniu!! Masz ciekawe pomysły i często coś ma drugie dno. W życiu bym nie pomyślała że Grimmore Heart pozwala Oracionowi się tak panoszyć w jakimś konkretnym celu. Na początku myślałam że chodiz tu o Fairy Tail ,ale jak wspomniałaś o tym większym planie to coś zaczęło mi świtać. Obstawiam że chodzi tu o sprawę którą prowadzi FBI :D Nie wiem czy dobrze dedukuję, przekonam się później :P
    2. Kolejnym fragmentem który mi się podobał był pogrzem Hildy a w szczególności kazanie księdza, bardzo trafione bo większość tych ludzi stała i nic nie robiła. Erza jako zakonnica rozwala system ze swoimi komentarzami. Jak ona przeszła śluby zakonne? xD xD Zaszantażowała kogoś ? ;D

    Pozdrawiam :) :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak zwykle super! :D Najlepsza był Gildarts i Laxus hahahaa to było prze :D Spotkanie Makarova i Lucy ciekawe i ten koniec, kiedy on się uśmiechnął... To było miłe po tym całym wrzasku. Natsu się modli...hmmm... nie wiem czy go to nawróci, ale może w pewien wewnętrzny sposób mu ulży, może trochę się zmieni... Gajeel i Levy- słodkie ;) Rozdział nawet jeśli krótki to ciekawy i wreszcie coś się zaczyna ruszać w sprawie Makarova :) Do następnego(oby jak najszybciej) i duużo weny życzę, a no i żeby ci się poukładały wszystkie twoje sprawy :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak dawno nie komentowałam! Yasha przepraszam, ale wiedz że cały czas to czytam. Tym blogiem przechodzisz samą siebie, jest po prostu zajebisty! Wszystko czego potrzeba. Emocje, doznania, sceny - wszystkiego po trochu. Wprost idealnie. Zasłużyłaś na jakąś nagrodę pisarki kochana! Chciałabym mieć tyle talentu i pomysłowości. Mam nadzieję, że wybaczysz mi to rzadkie komentowanie, ale nie ogarniam po prostu nic.
    Modlitwa Natsu była...piękna, naprawdę mi się podobała. Chłopak mimo swojego ateizmu, zaczął się modlić, a to już coś chyba znaczy. Jak to się mówi, tonący brzytwy się chwyta. Przepraszam, że nie potrafię tego cuda konkretnie skomentować, ale jest późno i padam na ryj. Przepraszam, błagam wybacz.
    Obiecuję, że jeśli dodasz nowy rozdział komentarz jeszcze bardziej wyrazi moje ubóstwienie twojego geniuszu i bloga (jeśli słowa potrafią to opisać). Ostatnio jestem beznadziejna, matko jestem wściekła na samą siebie że tak długo nie dawałam u ciebie znaku życia! Przestrzel mnie!
    Wiedz, że podobała mi się każda scena, nie potrafię nic skrytykować, bo po prostu nie ma co. Jesteś genialna! I jeszcze raz przepraszam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mnie podbudowałaś teraz normalnie... To znaczy już dawno, bo komentarze czytałam jeszcze w listopadzie, ale było tyle miłych słów że (dobrze to pamiętam) tak mnie zatkało, że jak prawie nigdy nie wiedziałam co odpisać xD I ty mnie przepraszasz? Jak ja sama mam takie braki u Ciebie, że tylko mnie gonić z pasem i po dupie lać -.- Ale obiecuję to nadrobić niebawem :*

      Usuń
  12. Jestem pod wielkim wrażeniem tego rozdziału. Czytało mi się go prawie tak przyjemnie jak Miłoszewskiego (co jest wieelkim, wręcz ogromnym wyróżnieniem, bo jego książki są mistrzowskie). Poza tym muszę dodać, że strasznie podoba mi się pomysł z dodawaniem do odtwarzacza piosenek, których słuchają bohaterzy. Oprócz możliwości poznania kilku wspaniałych i kultowych wykonawców (tych mniej znanych też) nadają one klimat.
    Chociaż chyba najbardziej podobała mi się.... nie jestem pewna, czy realizm postaci (Natsu), czy rozmowa młodej Heartfilli z Dreayarem...
    Poza tym wszystkim, to podziwiam Cię, Yasha, za Twoje blogi i mam nadzieję, że ( o ile dobrze zrozumiałam) książka ukaże się już niedługo.
    ekhm... a teraz muszę znowu się przestawić na typowo cukierkowy i mniej poważny styl pisania :D
    pozdrawiam, Sasha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do ukazania książki nie wiem czy dojdzie w ogóle xD A jeśli tak to nie za szybko - nie spieszę się z pisaniem, bo co nagle to po diable :P
      I ... czy ja mogę skserować sobie ten twój komentarz i powiesić nad łóżkiem? Porównywać mnie do Miłoszewskiego... to chyba największy zaszczyt jaki mnie w życiu spotkał. A przynajmniej w dziedzinie "pisarstwa". Nie jestem tylko pewna, czy na to zasługuję... Ale jestem głęboko tym poruszona :DDD

      Usuń
  13. Już po samym wstępie do tego rozdziału nie mogę doczekać się ostatecznej rozgrywki o serce Cany pomiędzy Laxusem i Gildartsem xD Będzie się działo ;-) Inaczej wyobrażałam sobie pierwszą rozmowę Lucy z Makarovem, ale nie zawiodłaś mnie ;-) Pozdrawiam i życzę dużo weny. magda_lena

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział przeczytany już wczoraj, na dobranoc i jakoś marnie mi się widziało pisanie komentarza tak na "odczep się", po tylu dniach w oczekiwaniu. Ostatniego rozdziału chyba nawet też nie skomentowałam... No cóż, to co ważniejsze i tak zmieści się tutaj.
    Po pierwsze - szczerze zdziwiłam się na taką nagłą "akcję" pomiędzy Gajeel'em a Levy. Byłam przekonana, że pierwsi zaliczą tą bazę Laxus i Cana! Chociaż taka niewyżyta seksualnie Levy to rzeczywiście pacjent pierwszego ratunku... "Doktorze, prosimy na salę! Pacjentka nie dochodzi (do siebie) !" xD
    Nie no dobra, wracając do tematu to jeszcze jedna rzecz mnie zadziwiła w poprzednim rozdziale. Mam na myśli, że już myślałam, że Makarov to ten tajemniczy osobnik spod hoteliku Lucy, a w celi siedzi jakiś jego zastępca, czy coś... Takie tam moje dziwne spekulacje.
    Co do samego rozdziału 37 to nie mam nic do czego mogłabym się przyczepić, albo coś. Podobnie jak pozostałym podobały mi się fragmenty z Lucy i Makarov'em i modlitwa Natsu. Aż mi się przypomina: "Dla niepokornych kara, a dla głupców bicz"...
    No to do następnego! Weny, czasu i rozwiązania problemów~!

    OdpowiedzUsuń
  15. Ej, wiesz co? Nie? Ja też nie XD przez kom powyżej teraz turlam i wije się po łóżku XD aż nos mnie boli od zatykania żeby nie ryknąć śmiechem :D na początku-leje z Laxusa i wyobrażam sobie jego minę, aha, i ja WIEM że oni (w sensie, że Gajeel i Levi) ze sobą spali!
    Slasher; ma smuteczek, że nie było sceny 18+
    To ty jesteś moją psychiczno-zboczoną, ciemną stroną mocy... ale no cóż... ekhu, ekhu TO NASTSU UMIE JAKIŚ JĘZYK OBCY?! Kiedy była ta scena gdy Smoczek...
    Slasher: ...walnięty piroman...
    ...Natsuś, się modli miałam ochotę wykrzyknąć (co byłoby punktem kulminacyjnym głupoty) "What The Fuck?!"
    Ale, hmm... pewne przyjemności muszą odejść na późnej... rozdział-jak zwykle, miodzio-lodzio... co do częstości dodawania, to nie jest taka zła... nie martw się.
    Życzę weny! I weny, i jeszcze raz weny! Aha, no i złotego Malboro :D
    Zocha i jej Smoki >3<

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej, jestem tu nowa i po przeczytaniu wszystkich rozdziałów, które pojawiły się dotychczas komentuję.
    1. Pomysły masz świetne. To jak piszesz jest świetne.
    2. Nie ma takiego rozdziału, przy którym bym się nie uśmiała. Popłakała też.
    3. Podobają mi się relacje postaci (to jak Natsu drażni się z Lucy chociażby ;D Tylko czekać, aż ją do łóżka zaciągnie xD).
    4. Ich charakter też jest fajny (Erza zakonnicą - coś co mnie najbardziej zaskoczyło i jednocześnie rozbawiło).
    To chyba wszystko.....Ta.....Czekam na następny rozdział!! Z Bogiem!! Z Bogiem!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, jak ja uwielbiam widzieć tu nowe twarzyczki :DDD No.. w tym przypadku nowe avatary i nicki xD
      Bardzo dziękuję za miły komentarz, mam nadzieję, że z dalszych rozdziałów będziesz równie zadowolona (a może i bardziej niż dotychczas, postaram się o to xD) co teraz :)

      Usuń
  17. Twoje rozdziały są genialne, uwielbiam je, zaczęłam czytać tego bloga z myślą "pewnie już skończony" a tutaj się okazuje że dalejgo prowadzisz :-D Życzę weny:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzie skończony - ja się rozkręcam dopiero! xD

      Usuń
    2. Mówiłam, że do setki dojdziesz!

      Usuń
  18. Ach, dodać tu komentarz to walka z systemem normalnie...Niby się dodał, ale ja go nie widzę, a szkoda bo był fajny... I niby nie chciało mi się pisać znów...Ale stwierdziłam że mam taką potrzebę a więc. Może od początku. Gdy moja przyjaciółka wyjechała mi ostatnio z tekstem ,,MUSISZ to przeczytać. To jest ZAJE**STE.Fairy Tail jako mafia, na bank ci się spodoba." to ją wyśmiałam. FT jako mafia? Kto zrealizuje taki trudny temat ciekawie? Nie, daj spokój - powiedziałam wtedy. Nie miałam pojęcia, że można się tak bardzo pomylić. GOMENAAAASAAAAAAAIIIIIIII! Zaimponowałaś mi zarówno szatą graficzną jak i opowiadaniem. Widać że wkładasz w tego bloga dużo czasu i za to ci dziękuję. Masz bardzo przyjemny styl pisania. Historia jest orginalna i wciągająca. Sceny są tak dobrze opisane, że potrafię wczuć się w sytuację bohatera co na ogół jest dla mnie nieosiągalne. Przy śmierci Hildy doprowadziłaś mnie do płaczu, czym zyskałaś mój podziw, bo to oznacza, że zżyłam się z bohaterami. Co więcej, sprawiłaś, że mam ochotę coś napisać, a to zdarza się tylko w dwóch przypadkach:
    1. Wena
    2. Kiedy przeczytam naprawdę dobre opowiadanie.
    Zazdroszczę ci tego jak złożona jest twoja historia. Nie bądź zła że ci zazdroszczę, to przez podziw który we mnie wzbudzasz. Też chciałabym tak pisać, jednak chyba daleko mi jeszcze do tego.
    Co do scen... Najbardziej mi siępodobało kazanie na mszy i modlitwa Natsu. :)
    Życzę duuuużo weny i z niecierpliwością czekam na następne rozdziały :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy ktoś dziękuje mi za wkład i czas poświęcony temu blogowi... czuje się trochę dziwnie, bo nie powinnam raczej dostawać za to podziękowań, ale to mega strasznie super miłe, gdy ktoś o tym myśli i to docenia :D Dziękuję ci więc za to :) Cieszę się też, że pozytywnie cię zaskoczyłam, pomimo początkowych wątpliwości. A co do pisania, zawsze to powtarzam, trening czyni mistrza. Kiedyś pisałam jak dzieciak z podstawówki... wszystko można wyćwiczyć :) (nie żebym się za dobrą uważała, ale w porównaniu z tym co było kiedyś... niebo, a piekło - taka różnica jest teraz xD).
      I GORĄCE POZDROWIENIA DLA KOLEŻANKI! :D

      Usuń
  19. "Seks lekarstwem na wszystko" - mądrość płynąca z opowiadania Yashy ;)
    No a teraz o rozdziale. Nie przejmuj się błędami, bo jak JA u siebie, swoje zobaczyłam ooo ... zawał gwarantowany. Ja tam nie zwracam uwagi na błędy, wiec jest ok. Ogólnie dla mnie rozmowa Lucy vs Makarov była trochę za długa, no ale bogata w treść. Wreszcie poruszono głupi temat tego aktu i po co on naprawdę jest, dlaczego każdy chce go zdobyć. Nie wiem, czy tu tylko chodzi o jakiś honor czy nie, ale to jest ciekawy teraz do rozmów. No my wiemy od dawna, kto pociąga za sznurki, ale i tak jestem ciekawa, o co w tym wszystkim chodzi. No... został mi jeszcze jeden rozdział do przeczytania, ale nie sądzę, by w nim się wszystko wyjaśniło ...Ale z ciebie menda ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Kurcze... coś czuję, że parę moich tekstów pójdzie do Plejady Gwiazd ...

    OdpowiedzUsuń

Wasze komentarze cieszą mnie jak mało kogo, jednak nie zaklepujcie miejsc. To nie ważne, kto jest pierwszy, kto ostatni. Takie wpisy zostaną usunięte.
Wszelkie pytania kierujcie do spamownika.
A jak przeczytałeś rozdział, to pozostaw po sobie ślad.
Jesteś anonimem? Podpisz się jakoś.

Całusy dla was śle z góry wdzięczna Yasha ^.^