28 lis 2013

Rozdział 15 "Bianco Corvino"

Magnolia, 15 października 1954. Godzina 19:58

Siedziała w salonie nerwowo ściskając złotą kopertówkę. Czuła jak miękka sierść Plue łaskocze ją po gołych łydkach i zazdrościła mu. Mógł tak beztrosko zasnąć pod jej stopami, nie musiał niczym się przejmować. Też by tak chciała. I w sumie mogła tak zrobić. Mogła nie wdawać się w dziwne kontakty z niebezpiecznymi ludźmi, mogła nie martwić się o ojca. Przecież...

"W takim razie zabieraj wszystkie swoje rzeczy i nie pokazuj mi się więcej na oczy. Nie dostaniesz niczego, ani moich pieniędzy, ani mojej pomocy. I skoro nawet nazwisko ci nie pasuję - proszę bardzo, zmień je sobie. Nie potrzebna mi taka córka, z której nie mam żadnego pożytku. Tylko przeszkadzasz mi w interesach..."

Nawet teraz bolesne słowa ojca dudniły natarczywie w jej głowie. Wcześniej ogarnięta wściekłością na Jude nie chciała niczego: ani jego pieniędzy, ani wpływów. Nie chciała go nawet widzieć na oczy. A mimo to wróciła w końcu do domu, w którym jeszcze jakiś czas temu wspólnie mieszkali. To dla niego wciąż tu jest i ryzykuje, być może nawet własnym życiem. Ryzykuje również niedotrzymaniem obietnicy, jaką złożyła matce. Czy jej ojciec był tego wart? Wolała o tym nie myśleć, mogłaby wtedy się zawahać i...
-Puk-puk! Było otwarte, więc... Słysząc głos Bory zerwała się na równe nogi i wybiegła do przedpokoju, by mężczyzna nie musiał wchodzić w głąb mieszkania.
-Gdzie jest mój ojciec?! Zawołała zanim zdążyła zamknąć na czas usta. To pytanie wyskoczyło z niej tak nagle, że nie zdążyła się powstrzymać, choć oczywisty był fakt, że Jude nie wróci nagle do domu jakby nigdy nic. Nie, dopóki akt własności baru, który ona posiada nie jest w rękach Oracion Seis.
-Nie martw się. Zobaczysz ojca, gdy tylko dostaniemy dokument. Odpowiedział fioletowowłosy, wyraźnie rozbawiony jej wyskokiem.
-W takim razie, dlaczego nie mogliście tu z nim przyjechać, tylko ciągniecie mnie po jakiś restauracjach? Czy wam również nie zależy na czasie?
Pytaniem sprawiła, że uśmiech na twarzy Bory zaczął zanikać.
-Należysz do tych ciekawskich, co nie? Spytał nagle z dziwnie nieprzyjemną tonacją. Czy to, co dosłyszała w jego słowach to ... wrogość? -A nie słyszałaś, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?
-Czy... czy ty mi grozisz? Choć starała się być odważna i jak najbardziej poważna, to jej głos i tak całkiem zadrżał. Spoglądając w jego oczy czuła wyobrażalny niepokój, a mimo to nie mogła przestać się w niego wpatrywać. Jakby rzucił na nią jakiś urok.
-Grożę? No coś ty, hahaha! Zaśmiał się głośno, a cała nieprzyjazna atmosfera rozprysła się jak bańka mydlana. Również jego spojrzenie stało się spokojniejsze i na swój sposób ciepłe. -Jesteś gotowa?
-T-tak. Mimo pogodnego usposobienia Bory, Lucy nie zmieniła swojego nastawienia. Czy on myślał, że gdy będzie się tak uśmiechać to zapomni o tym co widziała przed chwilą? O tym wyrazie twarzy przepełnionym zgrozą? Musiała zachować czujność...
-Nie zapomniałaś niczego? Niespodziewanie mruknął jej do ucha, gdy go mijała. -Nie chcę, byśmy musieli się niepotrzebnie wracać...
Co to miało być? Znów ten wrogi ton... lecz tym razem nie ośmieliła się na niego spojrzeć, jedynie zacisnęła mocniej palce na kopertówce.
-Nie zapomniałam. Odrzekła chłodno i wyszła na dwór, gdzie, ku jej zdziwieniu, czekały na nią trzy czarne Skody Favorit(*1) z pełną obstawą mafiozów z Oracion Seis.

- - - - - - - - - -

-Nie spóźnię się, nie spóźnię się, nie spóźnię się...
-Natsu! Znów się spóźniłeś!
-Kurna! A tak się starałem! Zawołał różowowłosy do szefa kuchni. Był cały zdyszany przez bieg po schodach w wyjściu ewakuacyjnym, które prowadziły na piąte piętro wieżowca, a mimo to uśmiechał się szeroko.
-Przestań żartować i bierz się do roboty! Wrzasnął jego przełożony przegłuszając hałas charakterystyczny dla kuchennego zaplecza.
-Dobra, dobra... Mruknął od niechcenia i zaczął przebierać się w swój roboczy strój, lecz nagle otoczyli go koledzy z pracy, zarówno kobiety jak i mężczyźni.
-No to co, dziś chlejemy, tak?!
-Hę? Zdziwił się Dragneel.
-Dziś mija miesiąc odkąd tu pracujesz! Zawołał jeden z kelnerów. -Czy to nie okazja do świętowania?
-Tym bardziej, że to ponoć twój rekord! Dodała czarnowłosa pracownica, której nawet imienia nie pamiętał. Miał zwyczaj nie spoufalania się ze znajomymi z pracy, gdyż nigdy nie zostawał w niej na dłużej. -Naprawdę nigdy nigdzie nie pracowałeś dłużej?
-Nie twój interes! Zdenerwował się Natsu. -I dziś spasuje. Już mam zaplanowany dzisiejszy wieczór i podstawkę z pracy, więc może kiedy indziej.
Gdy tylko to powiedział, w kuchni rozległy się jęki i lamenty niezadowolenia, co tylko bardziej rozbawiło chłopaka.
-Wy na serio myślicie, że przewalę całą wypłatę na stawianie wam alkoholu z tej okazji?! Chyba na głowę upadliście.
-Cholera, skapnął się...
-No dobra, dosyć żartów! To co dziś mamy do roboty? Spytał Dragneel zaciągając rękawy białej koszuli do góry i zaczesując włosy do tyłu.
-Ohh, czyżby Natsu starał się zostać pracownikiem miesiąca?
-Patrzcie! Aż się cały pali do pracy!
-Może mu się etaty pomyliły i myśli, że jest tu szefem kuchni?
-Ale wy jesteście hałaśliwi! Zawołał prawdziwy szef. -Lepiej ruszcie dupy, dziś mamy specjalnych gości!
-Specjalnych... gości? Zdziwił się różowowłosy.
-Ahh, no tak! Mieli tu być o 20:30! Zawołała czarnowłosa kelnerka przystawiając wskazujący palec do ust. -Już tutaj są?
-Ale kto to jest?! Dociekał Natsu. -I czemu tylko ja nic o tym nie wiem?!
-To nieoficjalne, ale dziś do Bianco Corvino przyszli członkowie Oracion Seis. Wyjaśnił mu szeptem jeden z pracowników, a źrenice Dragneela drgnęły niebezpiecznie. -Więc to chyba jasne, że szefowi zależy na tym by wypaść jak najlepiej! Nie możemy im podpaść... A oprócz tego ma przyjść z nimi córka tego sławnego prawnika, pana Heartfi... Natsu? Ej Natsu, mówię do ciebie!
Ale Natsu zamiast wysłuchiwać znajomego podszedł do jednego z kucharzy po gotowe już danie.
-Do którego to stolika?
-Numer 12.
-A czy to jest dla "specjalnego gościa"? Spytał spoglądając na talerz zupy pieczarkowej.
-No, owszem.
-Świetnie! Zawołał rozradowany Dragneel i przed samym wyjściem na salę restauracji splunął do zupy...

- - - - - - - - - -

-Ta zupa pieczarkowa, którą tu serwują jest naprawdę świetna! Musisz ją spróbować! Bora zachwalał przysmak Bianco Corvino, jakby był to jakiś ósmy cud świata.
-Jakby mnie teraz obchodziła jakaś zupa...
-Ale Lucy, czy nie przyszliśmy tu zjeść?
-Zjeść? Warknęła. -To ma być żart?
To musiał być żart i to bardzo niesmaczny. W końcu przyszła tu by uratować ojca, a nie zajadać się pieczarami. Do tego na samą myśl, że dała wrobić się na "randkę" z tym kolesiem traciła apetyt.
-Aleś ty nerwowa... Burknął mężczyzna z tatuażem nad łukiem brwiowym, ale zaraz syknął pod stołem, gdy blondynka uderzyła go obcasem w piszczel.
-Co ty...
-Nie przyszłam tutaj, żeby żartować. Wtrąciła się mu w zdanie. -Chcę tylko zobaczyć mojego ojca.
-Ale ja nie lubię robić interesów z pustym żołądkiem! Przerwał jej klepiąc się po brzuchu. -No gdzie ta zupa!
Lucy z niedowierzania aż chwyciła się za czoło, które oblane było chłodnym potem, tak samo jak jej kark. Chciała mieć tą całą sprawę za sobą, kosztowała ją zbyt wiele nerwów. Chciała tylko zobaczyć swojego ojca, nawet jeśli zaraz po tym znów musiałaby go opuścić. Rozejrzała się po restauracji i dostrzegła, że 3/4 miejsc zajmuje cała gangsterska obstawa, która dojechała z nimi przed lokal w samym centrum Magnolia Center. To jej nie pomogło...
-Proszę.
Słysząc szorstki męski głos, Lucy przestała się rozglądać po sali i prostując plecy skupiła swoją uwagę na kelnerze. Strój miał założony jak należy, jego dłonie choć wyglądały na zapracowane były schludne, a różowe włosy miał odpowiednio zaczesane do tyłu. Wyglądał jak normalny kelner, lecz wtedy jego czarne oczy skrzyżowały się z jej brązowymi tęczówkami. Zatkało ją, ponieważ jeszcze nigdy nie widziała pracownika restauracji z tak wrednym wyrazem twarzy. Ewidentnie ten kelner chciał ją zaszlachtować wzrokiem.
-Zaraz! Zawołał Bora, gdy Natsu odchodził już od ich stolika. -Co ty mi tu przyniosłeś?
-A co, nie podoba Ci się coś?
Heartfilia z zaskoczenia aż zamarła, z niewiarygodną uwagą przyglądała się młodemu kelnerowi. Taki arogancki, taki nie miły... Jak on mógł znaleźć pracę w tak ekskluzywnej restauracji?! Może gdyby była tu z kimś innym... w innych okolicznościach... ale teraz, widząc coraz większe oburzenie Bory ledwo mogła się powstrzymać przed parsknięciem ze śmiechu.
-Nie podoba mi się ton, z jakim się zwracasz do klienta! Ty wiesz kim ja jestem? Wiesz?! Wrzeszczał fioletowowłosy skupiając na siebie uwagę wszystkich przybyłych gości. -Do tego coś pływa w mojej zupie!
-Coś pływa? Kelner udając zdziwionego nachylił się nad talerzem z pieczarkową. -Ja tu nic nie widzę... ekhem-ekhem! Zakaszlał...
-Oj! ...po czym splunął po raz kolejny do kolacji mafiozy. -Teraz to tu rzeczywiście coś jest!
-TY PARSZYWY GNOJU! Wrzasnął oburzony Bora i wstał tak gwałtownie, że przewrócił krzesło na którym siedział, a w lokalu powstało niezłe zamieszanie.
-Szefie, Natsu oszalał! Krzyknęła jedna z kelnerek, a poruszeni goście zaczęli między sobą szeptać. Ponadto Lucy zauważyła jak Bora sięgnął po kaburę zaczepioną do paska od spodni. Również wszyscy, którzy dziś z nim przybyli nieznacznie unieśli się ze swoich miejsc, ukazując swą pełną gotowość do działania. Pomyślała wtedy o lekkomyślności kelnera, chyba naprawdę nie wiedział z kim ma do czynienia. Ludzie pokroju mafiozów z Oracion Seis bez mrugnięcia okiem potrafiliby wyjąć broń i strzelić w swój cel w biały dzień, w tłumie. W końcu w całym mieście krążyły już nie jedne plotki o ich nadpobudliwym, nerwowym zachowaniu. Nie mogła do tego dopuścić, musiała coś zrobić. Wzięła więc talerz z zamówioną przez Borę kolacją i...
-Co za brak kultury i subordynacji! Zawołała oblewając kelnera zupą i spoglądnęła na niego z gniewem oraz wyrzutem, a goście, mafiozi jak i sam Dragneel zamarli z zaskoczenia. -Pańskie zachowanie jest niedopuszczalne! Wymagamy rekompensaty!
-Oczywiście! Oczywiście! Oznajmił zawołany przez resztę kelnerów szef kuchni. -Proszę przyjąć nasze najszczersze przeprosiny i darmowe drugie danie na koszt restauracji!
-Straciłem apetyt... Mruknął wyraźnie rozjuszony Bora, jednak widząc, że reszta kelnerów wypycha z sali wściekłego różowowłosego chłopaka opuścił dłoń, którą trzymał za marynarką. Czyli tam, gdzie chował swój pistolet. Gdy usiadł, cała jego obstawa również wróciła na swoje miejsca, więc koniec końców wszystko skończyło się dobrze. Nie doszło do żadnej tragedii, strzelaniny, gdzie mogli zostać ranni niewinni ludzie. Na samą myśl Lucy odetchnęła z ulgą.
-Panienko... Towarzyszący jej mężczyzna wyrwał ją z chwilowego zamyślenia, przez co odruchowo zrobiła się spięta i poważna. Głos mafiozy znów był chłodny i nieprzyjazny, tak jak w jej mieszkaniu.
-Przejdźmy do konkretów. Poprosił, a blondynka spodziewając się takiego biegu wydarzeń jedynie przytaknęła głową.
...
-Tss... Natsu prychnął wściekle siadając na chłodnych schodkach przed wejściem ewakuacyjnym. Mroźny wiatr nocy rozmierzwił jego wcześniej zaczesane do tyłu włosy i sprawił, że jego ciało pokryło się gęsią skórką. Przez koszulę mokrą od pieczarkowej zupy było mu jeszcze zimniej, ale nie odczuwał tego - gniew jaki się w nim żarzył rozpalał go do granic możliwości. Zszargał dobre imię restauracji? Nie dbał o to! Jeśli chodziło o tą cholerną mafię nie dbał o nic. Wiedział jednak, że nie ma już czego tu szukać, więc zwolnił się zanim dostał należytą reprymendę od szefa. Wiedział też ile ma zwolnień na swoim koncie i że teraz z pewnością będzie miał problemy ze znalezieniem nowej pracy. Ale o to też nie dbał. Po prostu zaczeka tu sobie na Graya, który powinien przyjechać po niego lada moment i zajmie się tym, w czym naprawdę jest dobry. I nie będzie to usługiwanie bogatym szumowinom. Napadnie na jeszcze jeden sklep ogrodniczy by mieć odpowiednią ilość saletry, ukradnie trochę siarki ze stoczni i zrobi kolejną bombę, którą sprzeda na czarnym rynku w China Town. Choć tak naprawdę, to najchętniej zatrzymałby ją dla siebie i wysadził wszystkich mafiozów w powietrze...

- - - - - - - - - -

Laxus wbiegł z dworu prosto do wieżowca, po czym zerknął na lewo na tabliczkę z oznaczeniami.
"Bianco Corvino" - piętro V.
Przeklinając pod nosem wszedł do obszernego holu by po schodach wbiec na piąte piętro. Zaczął odczuwać zmęczenie, a jego oddech stał się nierówny, nie wiedział jednak czy to ze zmachania czy nerwów. Musiał tam dotrzeć na czas, zanim panna Heartfilia zrobi coś głupiego...
Jak mógł w ogóle dopuścić do tego spotkania! Czy on jest nienormalny?! Cana go chyba zabije jeśli do tego dojdzie! Obiecał jej, że odzyskają bar i świetlność dawnej mafii Fairy Tail, nie może więc zawieść już na samym początku. Dla dobra ich dawnej rodziny...
Dotarł wreszcie na piąte piętro sapiąc i wpatrując się z niedowierzaniem w otwierającą się windę na przeciwko niego.
-Idiota! Skarcił samego siebie mijając zdumioną jego zachowaniem parę z wyższych sfer i podszedł do szklanych drzwi z wygrawerowaną nazwą restauracji.
-Witamy w Bianco Corvino. Tuż na wejściu przywitał go cherlawy pracownik restauracji, który stał za dębową recepcją. -Pańskie nazwisko i numer rezerwacji poproszę.
-Co? Warknął zdziwiony. -Jaka rezerwacja! Ja...
-Nie ma pan na dziś zamówionego stolika? W takim razie bardzo mi przykro, ale nie mogę pana wpuścić. Mamy pełną salę...
-Ależ nic nie szkodzi, dla mnie to nie problem.
-Co? Chwileczkę! Dokąd pan idzie?! Nie rozumie pan?! Tak nie można!
Nie przejmując się ostrzeżeniem recepcjonisty, Dreyar wszedł w głąb lokalu rozglądając się za blondwłosą dziewczyną. Nikt nie zwracał na niego uwagi, gdyż każdy pochłonięty był jedzeniem bądź rozmową przy swoim stoliku. Gdy w końcu dostrzegł Lucy, która siedziała odwrócona do niego tyłem z jakimś typem w fioletowych włosach, właśnie wyciągała ze swojej torebki białą kopertę. Nie mógł uwierzyć w to co widzi, jednak kiedy dziewczyna położyła tajemniczy list na stole i przysunęła go w stronę mafiozy, z nerwów niemal że zagotował się w środku.
-Nie pozwolę... Mruknął ochrypnięty i pospiesznie mijając wszystkie stoliki sięgnął po swoje Beretty.
...
-Przejdźmy do konkretów. Poprosił Bora, a blondynka spodziewając się takiego biegu wydarzeń jedynie przytaknęła głową.
-Dlaczego tak bardzo zależy wam na tym dokumencie?
Nagłe pytanie Heartfilii nieco zaskoczyło mężczyznę.
-Co jest tak cennego w zwykłym zrujnowanym budynku, że posunęliście się do tak radykalnych środków jak porwanie jednego z najlepszych magnolskich prawników i szantażowanie jego córki? Przecież taki budynek nie przyniesie wam żadnych korzyści... A może jesteście aż tak zachłanni, że musicie posiadać nawet opuszczone rudery w tym mieście? To co macie już wam nie wystarcza?
-Jesteś bardzo arogancka, panno Heartfilio.
Tym razem to na jej ustach zagościł chciwy uśmiech.
-Nazwałabym to raczej ludzką ciekawością. Taka już moja natura, nawet jeśli, tak jak wspomniałeś wcześniej, jest to najszybsza droga do piekła. Z całych sił starała się przemóc strach, który nią wręcz szargał. Nie chciała dać się mu zastraszyć.
-Ten akt... to na pewno akt własności do baru "Pod wróżkowym ogonem"? Spytał dla pewności, a ona już wiedziała, że łyknął haczyk. Pokazała się ze swej drugiej strony, tej która nie pozwala na zlekceważenie jej osoby. To ona posiadała to co chcieli, więc ona rozdawała główne karty.
-Myślisz, że przyszłabym tu z niczym? Macie mojego ojca, więc...
Przerwał jej cichy chichot fioletowowłosego.
-Dlaczego się śmiejesz?
-Bo mądra z ciebie dziewczyna. Oznajmił gangster. -Daj mi ten akt.
-Najpierw powiedz gdzie jest mój ojciec. Rozkazała szeptem, a kej wzrok bezustannie wwiercał się w źrenice Bory, któremu uśmiech nie schodził z twarzy. Kiedy ona z nerwów siedziała jak na szpilkach, on zdawał się być oazą spokoju. Zachowywał się nawet, jakby cała ta sytuacja go bawiła.
-Zawieziemy cię do ojca gdy tylko oddasz nam akt.
-A skąd mam mieć pewność, że dotrzymacie obietnicy?
-Tego nie możesz być pewna. Ale... czy masz wybór? Mężczyzna nieznacznie opuścił głowę, by spojrzeć na nią spod byka. Z tej perspektywy jego uśmieszek był jeszcze bardziej złośliwy. Lucy natomiast przygryzła dolną wargę nie wiedząc co robić. Więc może przekazać im akt, a i tak nie zobaczyć już ojca? Jednak jeśli tego nie zrobi, to na pewno już się z nim nie spotka, a na domiar wszystkiego porwą pewnie i ją. A potem zabiją i wyrzucą jak niepotrzebnego śmiecia. Nie tak miał wyglądać jej plan...
Nic już nie mówiąc sięgnęła do swojej torebki, a radość Bory zdawała się być coraz większa. Niespiesznie, nieco drżącymi dłońmi wyjęła z kopertówki białą kopertę i położyła ją na stole.
-Nie rób tego, bo odstrzelę ci łeb blondyno.
Znała ten głos, lecz to nie on tak ją przestraszył. Przez zimną stal lufy, która została przyłożona do tyłu jej głowy omal serce nie wyskoczyło jej z piersi. Z przerażeniem widziała jak z początku zdziwionego Borę ogarnia furia. Mafioza w zaledwie sekundę wstał z wyciągniętą w ich stronę bronią, a jego towarzysze otoczyli ją i Laxusa ze wszystkich stron. Wszystko to, co działo się potem trwało zaledwie chwilkę. Blondwłosy mężczyzna szarpnął dziewczynę trzymającą kopertę i przyciągnął ją do siebie. Przenosząc lufę pistoletu z jej głowy do skroni wziął ją za zakładniczkę, a drugą Berettą postrzelił gangsterów otaczających ich z tyłu. Piski i krzyki spanikowanych gości oraz pracowników słychać było w całym wieżowcu, ale mafiozów zupełnie to nie ruszało.
-Puszczaj dziewczynę! Wrzasnął Bora mierząc w nich pistoletem, ale Lucy w porę kopnęła w jego stronę okrągły stolik, przy którym chwilę temu siedzieli i jednocześnie uwolniła się z objęcia Dreyara gryząc go w rękę. Jedynym sposobem na ucieczkę było odwrócenie ich uwagi, choćby na moment, a najlepszym do tego sposobem było poszczucie ich tym, po co tu przyszli. Wyrzuciła więc białą kopertę z aktem baru do góry i samemu czmychnęła na czworakach między stolikami w stronę kuchni. Tak jak myślała, Bora i blondwłosy facet, który był u niej w domu kilka godzin temu rzucili się na list jak wygłodniałe wilki, a cała restauracja zamieniła się w wielkie pole bitwy.
-A ty dokąd, panienko?
Klęcząc na czworakach już przy samym zapleczu restauracji zobaczyła przed sobą Kageyamę. Mężczyzna schylając się chwycił ją pod ramię i przycisnął do ściany, lecz nie zauważył jak dziewczyna wyjęła z torebki złoty rewolwer.
-Puść mnie, albo pożałujesz! Krzyknęła spanikowana przekrzykując harmider panujący w całym pomieszczeniu, lecz czarnowłosy nie miał zamiaru jej puszczać.
-Pożałuje? Niby czego! Wrzasnął śmiejąc się i szarpiąc ją na wszystkie strony. -Nie strzelisz! Nie odważysz się!
Jednak przeliczył się, gdyż Lucy naciskając na spust postrzeliła go w rękę, którą trzymał jej ramię. Korzystając z zaskoczenia i chwilowej niedyspozycji mafiozy uciekła z lokalu przedzierając się przez kuchnię i wybiegając wyjściem ewakuacyjnym.
...
W tym samym czasie Laxus dorwał białą kopertę z aktem i schował się za jednym z przewróconych stolików. Otworzył kopertę wyjmując dokument i ze zdumienia szeroko otworzył oczy.
-Kurwa! Ryknął na całe gardło i zrobił to samo co Lucy. Wyrzucił kopertę do góry i wstał dzierżąc dwa bliźniacze pistolety, dzięki którym utorował sobie drogę ucieczki. Przestrzelając przy tym kolejnych mafiozów wybiegł tym samym wyjściem co Heartfilia.
Tuż za nim wybiegło dwóch gangsterów, którzy uniknęli ran postrzałowych, a Bora z niebywałą agresją dorwał białą porzuconą kopertę, która miała zawierać w sobie akt własności baru, lecz dokument okazał się być... pustą białą kartką.
-To zdzira! Zdenerwował się mafioza i wybiegł za resztą z niebywałą prędkością.
...
Zbiegała po dwa stopnie by jak najszybciej znaleźć się na dole. Cała się trzęsła, płakała, bała się. Ale choć tak bardzo martwiła się o ojca nie mogła złamać obietnicy, którą złożyła matce gdy miała zaledwie trzy latka. Ten dokument miał trafić do właściwej osoby, lecz przed tym miała bronić go ze wszystkich sił. Teraz już wiedziała, dlaczego matka pozostawiła jej również złoty rewolwer. Miała jednak nadzieję, że dziś dowie się, czemu wszystkim tak zależy na tym opuszczonym budynku. Że uda się jej przechytrzyć mafię i zdoła uratować ojca zanim ci zorientują się o prawdziwej zawartości koperty. Może nawet dowiedziałaby się jakim cudem jej matka została wplątana w takie sprawy piętnaście lat temu... Może by jej się udało, gdyby nie ten wielki blondwłosy facet, który zaczął ją prześladować!
Biegnąc "na łeb na szyję" rzuciła się na metalowe drzwi od wyjścia ewakuacyjnego z wieżowca, lecz niespodziewanie się z kimś zderzyła.
-Przepraszam! Zawołała nie patrząc za siebie, a leżący na ziemi Natsu z zaskoczeniem przyglądał się uciekającej. Poznał ją.
-Ty idiotko! Najpierw wylewasz na mnie zupę,a teraz jeszcze uderzasz we mnie drzwiami?! 
Mimo jego wrzasków nie zatrzymała się. Natsu poobserwował ją jeszcze chwilkę i widział jak dziewczyna wybiegła z zaułka wprost na ulicę, przez co niemal została potrącona przez nadjeżdżającą taksówkę. Samochód zatrzymał się z piskiem opon w ostatnim momencie.
-Jak leziesz debilko! Wrzasnął Gray otwierając drzwi swojej taksówki na środku ulicy, ale gdy zobaczył leżącą i zapłakaną dziewczynę wystraszył się. -Ej, nic ci się nie stało?
-Przepraszam! Lucy zawołała jeszcze głośniej niż poprzednio i pobiegła przed siebie gdy tylko wstała.
-Gray! Wołanie idącego w jego stronę Natsu sprawiło, że francuz przestał wpatrywać się w uciekająca Heartfilię. -A prawie ją przejechałeś. Jaka szkoda...
-Co?!
-Nieważne, korek robisz.
Dopiero wtedy skołowany Fullbuster zdał sobie sprawę z tego, że stanął na środku jezdni i toruje uliczny ruch. Kierowcy innych wozów zaczęli na niego trąbić klaksonami i wyzywać od najgorszych.
-Zamknijcie ryje! Spieszy się wam?! Ryknął oburzony Gray, który mozolnie ociągał się z ponownym wejściem do taksówki, lecz wtedy...
-Czekajcie! Nagle z drzwi od tylnego wejścia wieżowca wyskoczył Laxus, a ciemnowłosy od razu rozpoznał niedoszłego boksera. Na widok blondyna aż zmiękły mu kolana i podniosło się mu ciśnienie.
-O kurwa! Natsu, szybko!
-Co? Czemu? Pali się czy co? Dragneel nic nie rozumiał z tego bałaganu, lecz biegnący w ich stronę Dreyar wepchnął go do środka taksówki po czym sam wcisnął się z nim na tylne siedzenia.
-Gazuj młody, szybko!
-Wypierdalaj z mojego samochodu! Nie dam ci żadnej kasy, nic ci nie ukradłem!
-Co? O czym ty... Zdziwił się Dreyar, ale przypatrując się odbiciu Graya w przednim lusterku taksówki rozpoznał go.
-O tym pogadamy później! Jedź wreszcie! Wrzasnął zatrzaskując za sobą drzwi auta.
-Nigdzie z tobą nie jadę! Wrzeszczał Fullbuster, a Natsu spoglądał na nic nic nie kumając.
-Gray, kto to kurna jest? Spytał, ale zaraz zamilkł i przymrużył gniewnie oczy, gdy bokser wymierzył w nich swoją bronią.
-Ruszaj kurwa! W momencie gdy Laxus to wykrzyczał, z tylnego wyjścia ewakuacyjnego wybiegła reszta mafiozów, która na ich nieszczęście dostrzegła blondyna w taksówce.
-Tam jest! Zawołał jeden z gangsterów wskazując na samochód wciąż torujący ulicę, a Bora wyskakując z otwartego przejścia wymierzył w nich swoją spluwą i strzelając zaczął zbliżać się do nich z niebezpieczną prędkością.
Gray, tak samo jak Natsu, gdy to zobaczył zgłupiał totalnie, jednak cała ta scena była wystarczającym powodem by taksówka wreszcie ruszyła na najwyższych obrotach.

*1) Skoda Favorit : samochód klasy "E" 

***



Uff... xD Generalnie rozdział miał być dłuższy, ale w końcowym efekcie znów podzieliłam go na dwie części. Chyba takie długie rozdziały jak ostatnio nie są dla was najlepsze, prawda? Tym bardziej, że ten do najkrótszych też raczej nie należy... Ale głównie skróciłam to przez natłok akcji jaka się rozgrywa. Sama się momentami czułam zagubiona gdy to pisałam, starałam się z całych sił by opisać tą sytuację w jasny i klarowny dla was sposób - pytanie tylko czy mi wyszło?
No i w końcu napisałam coś, na co wielu z was tak czekało. Czyli pierwsze spotkanie Natsu i Lucy... ale wątpię, by ktoś spodziewał się czegoś takiego :P Starałam się nie skiepścić tego rozdziału, ale sama nie wiem jak mi wyszło, napisałam wszystko co chciałam, jednak do jakości tekstu... będę wdzięczna jak to ocenicie, poprawicie, bym wiedziała czy zmierzam dobrą drogą, czy jednak powinnam coś zmienić w moim stylu pisania. Mam wrażenie, że wyszłam z wprawy...
No i przede wszystkim życzę wam udanych Andrzejek! I oby we wróżbach wyszła wam szczęśliwa przyszłość z chłopakami "połówkami serca", z którymi jesteście lub w których się potajemnie kochacie xD ^.^
Buziaki moi kochani :***


20 komentarzy:

  1. Haha końcówka wymiata dziewczyno!
    Łoo kurwości - uśmiałam się jak nigdy xD
    Do tej pory wycieram kąciki oczu ^^
    Spotkanie Natsu i Lucy - mega! Ale nie powinien jej mieć za złe tego, że oblała go zupą.. jakby nie patrząc, uratowała mu życie ;)
    Ehh czekam na więcej, bo mam niedosyt!

    Weny Kochana!
    Aaa i Tobie też udanych Andrzejek ;)

    Była Animka - chan xD

    Buuziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. łoohohoho ale się dzieje. Padam za dużo zajęć ale super jest ten blog. Spotkanie Natsu i Lucy było rozwalające. Prawdziwa akcja dopiero się rozpoczyna, już nie mogę się doczekać kolejnego. A kiedy dodasz rozdział na tamtym FT?

    OdpowiedzUsuń
  3. Łohoho, żebyś mnie widziała! Siedziałam 10 cm od monitora z otwartą buzią, co chwilę chichocząc. Podobno wyglądało to idiotycznie, ale muszę ci przyznać że wciągnęłaś mnie jak diabli, a sceny akcji były jednymi z najlepszych jakie czytałam ^^ Końcówkę przeczytałam chyba ze cztery razy, nadal śmieję się z tego "wypierdalaj (...), nie dam ci żadnej kasy" :D
    Ah ta romantyczna miłość Lucy i Natsu, szkoda słów xD
    No i Bora w końcu nie wyjaśnił, czemu aż tak bardzo pragnie aktu własności baru. Przyznam że mnie samą strasznie to nurtuje, no ale wierzę w twoje nieskończone pokłady weny i liczę na kolejny rozdział już niebawem ^-^ Pozdrawiam gorąco i buziam.

    OdpowiedzUsuń
  4. No kochana, tez chcialabym tak wyjsc z wprawy :D
    przepraszam, za to ze nie komentowalam ostatnio rozdzialow, ale wiedz ze jestem na biezaco, po prostu brakuje mi weny do wszystkiego..
    Rozdzial tak szybko przeczytalam, ze gdy skonczylam zrobilam wielkie "TO JUZ"? A w moim wykonaniu to na serio dziwna mina.
    Czekam na wiecej :) i callne moze na weekend :*
    Buzioleeeee :******

    OdpowiedzUsuń
  5. Nic tylko czekać na następny rozdział xD
    WENY!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Widząc takie komentarze to aż wena sama wraca :D Ale nie spodziewałam się, że aż tak się to wam spodoba. Nawet nie wiecie jak mnie to teraz ucieszyło :DDD
    NatsuSalamander, nie mam pojęcia kiedy pojawi się rozdział na tamtym blogu, mam wrażenie, że to +160 rozdziałów zupełnie mnie wypaliło :C A jeśli mam robić coś z przymusu, to stwierdziłam, że lepiej nie robić niczego. I *moments* czekam na fona :D :*

    OdpowiedzUsuń

  7. no brak mi słów. nadal buzuje we mnie podekscytowanie po akcji w restauracji! Lucy jak zawsze chciała jak najlepiej, ale coś musiało pójść nie tak :<
    ale jak czytałam o Grayu i Laxusie to się najpierw zdziwiłam, o co chodzi, a potem takie "aaa, no tak! samochód Cany!" -> ja i moje mega szybkie ogarnianie :D
    Yasha, moim zdaniem wszystko jest okej, a nawet coraz lepiej piszesz (chociaż może być tak, że po prostu bardziej podoba mi się mafia niż love story :D), także się nie martw,czytelników Ci nie ubędzie :*
    dużo zdrowia, weny i czasu, Sash.
    P.S.
    jaram się Natsu-kelnerem <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Bry! Yasha, kochana ty moja, ja mam tylko jedną prośbę... Justuj tekst, bo źle się czyta taki pocharatany z jednej strony. xD
    Użyj kodu: .post {text-align: justify;}.
    A rozdział jak zwykle: zacny. Czekam na więcej. Wreszcie coś innego o FT, bo nawet manga mnie zawiodła. Weny i czasu życzę. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O FT to tylko to obecnie jestem w stanie pisać :P A i dzięki za podpowiedź z justowaniem! Kodu co prawda nie użyłam, tylko zrobiłam to ręcznie ale faktycznie wygląda to o niebo lepiej! :D

      Usuń
  9. Haha, spotkali się nareszcie! Boże Yasha jakie ty masz pomysły XDD Lucy kurde super bohater baru. XDD Nie wiem czy się śmiać czy bać XD Chcę kolejny! *tupie nogą* Kolejny! ;_; Naprawdę boskie! Weny!

    Całuski
    *Shaila!* ✌

    OdpowiedzUsuń
  10. Jakie świetne! *.*
    Jestem po prostu zachwycona! ^^
    Końcówka - EPIC! :3
    Jaka akcja! I w ogóle tyle się dzieje... Ale się nie pogubiłam, bo wspaniale to opisałaś. ^^
    Czekam na więcej i WENYYY!!! xD

    OdpowiedzUsuń
  11. Yasha, twój dopisek na końcu mnie zasmucił... Jestem facetem, ale hetero xD Pewnie sie nie spodziewałaś że my też czytamy ;d

    OdpowiedzUsuń
  12. Yuhuuuu! Wreszcie nowy rozdzialik!!! Co do rozdziału, żeby nie przeklinać, super czekam na next i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Przepraszam całe męskie grono czytelników! Niby od czasu do czasu jakiś mężczyzna się tu pojawi, jednak to jest ogromna rzadkość... Cieszy mnie więc, że jest was więcej, chłopaki, niż myślałam :D Oczywiście swój błąd już poprawiłam i od teraz będę o was pamiętać - ze świadomością, że nie tylko dziewczyny czytają to opowiadanie (rety, naprawdę mnie to ucieszyło xD)
    I Kurama... mi tam przekleństwa nie przeszkadzają, o ile nie ma to na celu obrażenia drugiej osoby :P
    Dziękuje wszystkim za komentarze :D :*

    OdpowiedzUsuń
  14. O, to mnie kochana pozytywnie zaskoczyłaś! Cała akcja przeprowadzona w restauracji była jednym, wielkim szokiem i zbiorem nieprzewidywalnych wydarzeń. Każda, nawet najmniejsza reakcja bohatera nie była szablonowa, kompletnie wybili mnie z tropu. Brawo i gratulacje Ci za to. :*
    Spotkanie Salamandra z blondyną, jejku ubóstwiam Cię za to! Tyle oczekiwałam na to, tyle z niecierpliwością czekałam, pisałam sobie w myślach ogrom scenariuszy ich spotkania, lecz TO nigdy nie przeszłoby mi przez głowę. On arogancki kelner, a ona ubożona klientka oblewająca chłopaka zupą. To było e p i c k i e. Uśmiałam się tutaj szczerze! :))) Ta akcja to moja jedna z ulubionych. A potem jeszcze walnęła go drzwiami, no po prostu tutaj już byłam wniebowzięta. Moje oczy przez cały rozdział widziały tylko N A L U! <33 Wielbię Cię za to. Dziękuję, że nie musiałam dłużej czekać na ich spotkanie. ;3
    Końcówka najlepsza ... Gray,taksówkarz, Laxus i mafia! Tego nie można skończyć w takim momencie. Wrr, przez Ciebie zżera mnie ciekawość, co dalej. Już nie mogę doczekać się. I nasuwa mi się pytanie- co z Lucy?
    No dobra kochana, nie przynudzam!
    Pozdrawiam ciepło, wysyłając żelko-weny ;3

    OdpowiedzUsuń
  15. GENIALNE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! czekam na część dalszą :) Wiesz co ja już po prostu nie mogę doczekać się zakończenia tego wszystkiego :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Hahaha genialna końcówka :D ;D do tej pory nie mogę przestać się smiać ;P :P Biedny Gray i Natsu, chyba tak jeszcze w życiu nie byli skołowani :D ;D

    OdpowiedzUsuń
  17. BOSKIE ! jak ty to robisz O.o
    Lily : nie przywitałaś się nawet...
    aaaa faktycznie
    Lily : *facepalm*
    dobra to w takim razie witka :D jam jest Twoja anonimowa czytelniczka... nie chwila stój! BYŁA była anonimowa czytelniczka która wreszcie się ujawniła xD
    więc no ten...
    Lily : skończ już ten żmudny monolog i komentuj po ludzku ...
    mówi się po człowiekowemu :p no OK jak przywitanie mamy za sobą to czas się zabrać za komentarz :) więc przez cały rozdział się śmiałam :D
    Lily : niczym świnia chrumkałaś xD
    cicho bo cię piorunem poszczuje -.-
    Lily: nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!
    no to mamy spokój od tego uciążliwego kota ... to na czym ja tam ... a więc przez cały rozdział się śmiałam zwłaszcza końcówką mnie rozbroiłaś :D
    dobra nie będę się rozpisywać bo muszę spadać :C spodziewaj się pod każdym postem choć małego komentarza ;)
    Lily i Mira :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Mam pytanie no bo juz tak daleko zaszlam z tym czytaniem... i wlasnie sobie uswiadomilam ze nie jestem na 100% pewna czy to jest o nalu? Mozesz mi powiedziec? :)

    A co do rozdzialu swietny jak go przeczytalam to z krzesla spadlam ( doslownie -_- )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie do końca ... Są tu (i będą) zawarte wątki... "paringowe" :D , ale ten fanfick jest bardziej opowiadaniem akcji, nie romansem. A czy jest/będzie NaLu, to dla was wielka tajemnica xDDD

      Usuń

Wasze komentarze cieszą mnie jak mało kogo, jednak nie zaklepujcie miejsc. To nie ważne, kto jest pierwszy, kto ostatni. Takie wpisy zostaną usunięte.
Wszelkie pytania kierujcie do spamownika.
A jak przeczytałeś rozdział, to pozostaw po sobie ślad.
Jesteś anonimem? Podpisz się jakoś.

Całusy dla was śle z góry wdzięczna Yasha ^.^