22 lis 2013

Rozdział 14 "Trudny start"

-Tato! Tatooo! Czteroletni chłopiec o różowych włosach wyszukiwał swojego ojca w tłumie. Rozpaczliwie go wołając czuł przeszywającą go samotność. I lęk, że może już nigdy nie zobaczyć swojego ukochanego taty, jedyną osobę, którą ma na tym świecie.
-Tato, przepraszam! Już nie będę się bawić materiałami wybuchowymi! Zapomnę o tym całym „Ognistym Smoku” , będę grzeczny tylko wróć! Tato!
Mimo wołań ojciec się nie pojawiał. Nawet mijający go ludzie nie zwracali na niego uwagi, jakby był powietrzem. Zdenerwowany chciał już pobiec przed siebie, chciał szukać i nawoływać dalej, lecz silna, chłodna dłoń położona na wątłym karku zatrzymała chłopca. Odwracając się, czterolatek dostrzegł przed sobą bladą twarz obcego mężczyzny. Jego czarne oczy pełne były smutku, ale i pogardy, a sztuczny, ledwo widoczny uśmiech był tak zepsuty, że nawet dziecko na jego widok czuło obrzydzenie. Zaraz jednak dostrzegł to, co znajdowało się za owym mężczyzną, a nie była to dalsza część zatłoczonej ulicy, na której stał jeszcze chwilę temu. Szybko zdał sobie sprawę z tego, że uprzednia sceneria zamieniła się w pole bitwy: wcześniej całe budynki były teraz niemal w całości zburzone, a ludzie, którzy przed momentem pospiesznie go mijali zamienili się w mordujących się nawzajem żołnierzy. Znaleźli się w samym środku zimnej, jak spojrzenie obcego mężczyzny wojny. Nagle uścisk na ramieniu różowowłosego powiększył się, a chłopiec „powracając na ziemię” spojrzał obcemu prosto w oczy, ze strachem i bezradnością.
-Pomoże mi pan? Spytał, lecz czarnowłosy przyglądał mu się w ciszy.
-Pomoże mi pan znaleźć mojego tatę? Tym razem uśmiech mężczyzny lekko się powiększył.
-Jeśli chcesz pomścić swojego ojca, to nie możesz stać się „Ognistym Smokiem”. Musisz go przewyższyć.
Z przerażonych oczu czterolatka wypłynęły wreszcie łzy.
-Mój tata… mój tata nie żyje?! Jego ciało zaczęło niekontrolowanie drżeć. -Mam go pomścić?! Zdając sobie sprawę z tych słów ogarnęła go złość. Wpatrując się we własne, małe dłonie nie był w stanie opanować ich trzęsienia, więc zacisnął je mocno w pięści. -A skąd niby wiesz, że mój tata nie żyje?! Wrzasnął na całe gardło, co wywołało jeszcze większy uśmiech na twarzy obcego mężczyzny.
-Bo to ja go zabiłem. Dorosły odpowiedział ze spokojem, wręcz dumą z dokonanego czynu. Chłopiec natomiast nie bacząc na toczący się przed jego oczami rozlew krwi zaczął się cicho śmiać. Nie widział już biegających wokół żołnierzy, nie słyszał łusek wystrzeliwanych z karabinów. Miał przed sobą swój cel i tylko to się liczyło.
-W takim razie ja… Zaczął zduszonym głosem, który z dziecięcego zaczął przeradzać się w bardziej męski…

-…ZABIJĘ CIEBIE! Ryknął siadając na łóżku, które aż zaskrzypiało pod jego ciężarem. Usłyszał cichy pisk, więc zdezorientowany spojrzał w bok i dostrzegł dwie wystraszone prostytutki. Te same, które ostatniej nocy przyprowadził do domu wraz z Grayem.
-Kogo chcesz zabić ćwoku? Zaśmiał się Fullbuster wychodząc właśnie z kuchni, a poprzednio wystraszone kurtyzany wyraźnie się rozluźniły. Natsu zaczął łączyć fakty. Znów śnił o tym samym, a kobiety musiały pomyśleć, że wykrzyczał to do nich. Rozumiejąc całą zaistniałą sytuację sam odetchnął z ulgą i uśmiechnął się zadziornie w stronę przyjaciela.
-Kogo pytasz? Dragneel wypowiedział to w tak dziwny i nieprzyjemny sposób, że sam ciemnowłosy uniósł nieco brew w zdziwieniu. -Ciebie!
Wyskakując z łóżka rzucił się na Graya, a wystraszone prostytutki uciekły z ich mieszkania z krzykiem. Kiedy zaś mieli pewność, że ich goście opuścili budynek…
-Hahaha, nawet nie zamknęły za sobą drzwi!  Zaśmiał się różowowłosy z wykopu zamykając wejście do mieszkania.
-Czy ty się dobrze czujesz?! Warknął Fullbuster z wyraźnie niezadowoloną miną. -Co ci odbiło żeby je straszyć?!
-A zdążyłeś im zapłacić?
Chłopak wstrzymał się z odpowiedzią, ponieważ sama z siebie rozwiązywała wszelkie inne wątpliwości.
-A gdybym im już zapłacił?
-To miałbym niezły ubaw z ich przerażonych mord.
-Jesteś nienormalny, powinni cię zamknąć w jakimś zakładzie czy coś. Gray aż chwycił się za czoło, porwał ze sobą marynarkę, kapelusz i wyszedł z mieszkania zostawiając Dragneela samego.
-Załatwiłem ci dziwki za darmo, a ty jeszcze masz jakieś pretensje?! Zero wdzięczności! Zawołał za Fullbusterem z uradowaną twarzą i z powrotem rzucił się na swoje łóżko. Teraz, gdy był sam, w całym mieszkaniu panowała błoga cisza, która koiła jego skacowaną czaszkę. Dłońmi przetarł zaspaną jeszcze twarz, gdy...
-Łzy? Spytał sam siebie czując mokry policzek. Czyżby znów płakał przez sen?
-Nieważne. Warknął głośniej, w tej chwili wstydził się samego siebie. Był na siebie wściekły, choć jednocześnie odczuł ulgę, bo najwyraźniej poza nim nikt tego nie zauważył.
Nie pamiętał za dużo z ostatniego wieczoru, ale wystarczyło się rozejrzeć po pokoju by wiedzieć co tu się działo : puste butelki po piwach i pudełka po prezerwatywach zajmowały każdy kąt ich małego, dość zaniedbanego mieszkania. Przy gramofonie leżała sterta płyt winylowych, końcówki papierosów wysypywały się z kryształowej popielniczki, a on sam czuł się jak wrak człowieka. Leżąc wyciągnął ręce w górę, jego dłonie wciąż drżały, tak jak we śnie, który znów się powtórzył. Z tą różnicą, że przed sobą widział zapracowane dłonie dorosłego mężczyzny, a nie czterolatka. Nieco rozdrażniony tym faktem wyskoczył z łóżka i otworzył balkonowe okno, gdyż duchota jaka panowała w pokoju była nie do zniesienia. Bosymi stopami stanął na kafelkowej posadce i nie przejmując się tym, że paraduje w samych bokserkach przeciągnął się leniwie na świeżym powietrzu z głośnym ziewnięciem.
-Wy małe społeczne cholery, znowu urządziliście sobie taką balangę, że pół nocy nie spałam!
Zarówno przeciągający się Natsu, jak i Gray, który właśnie wychodził z klatki schodowej spojrzeli w miejsce, z którego dochodził wrzask starszej kobiety. Na balkonie obok ich mieszkania starsza kobieta wieszała właśnie pranie i obdarzała Dragneela srogim, karcącym wzrokiem.
-Czego się czepiasz Hilda. Warknął różowowłosy chłopak. -Już od rana będziesz brzęczeć?
Oburzona staruszka sięgnęła po miotłę i ze złością próbowała dosięgnąć go drewnianym kijem, co wywołało szeroki uśmiech na twarzy Fullbustera. Tym jednak razem francuz odpuścił sobie kłótnie z sąsiadką, która należała już do tradycji, pozostawiając ją jedynie dla Natsu.
-Zamknij się gówniarzu, takie wymoczki jak wy nic o życiu nie wiedzą! Jak tak dalej pójdzie skończycie jako bandziory w mafii, albo jak Kinana!
Gdy różowowłosy tylko to usłyszał zacisnął mocniej zęby, a Gray otwierając drzwi od swojego samochodu stanął w miejscu. Mafia w tym mieście była dość delikatnym tematem, szczególnie dla takich osób jak on, czy dla Dragneela, których rodzina zginęła z rąk tej organizacji. A Kinana... Ciemnowłosy samemu przygryzł dolną wargę powstrzymując się od wypowiedzenia czegokolwiek na ten temat i migiem władował się na miejsce kierowcy. Wiedział jednak, że jego nadpobudliwy przyjaciel tak tego nie zostawi.
-Ty stara pierdoło! Młodzieniec na balkonie ryknął tak głośno, że przechodzący pod nim ludzie na ulicy zerknęli do góry. -Swojego życia nie masz, że się ciągle w moje wpierdalasz?! Byś się kurwa czymś zajęła, a nie! Całymi dniami tylko przesiadujesz przed kamienicą z tymi wysuszonymi plotkarami i pierdolicie o …!
Dalej Fullbuster nie słyszał jego słów. Z puszczoną w radiu piosenką Elvisa Presleya wtargnął taksówką w uliczny ruch i jedynie widział kątem oka, jak dyskusja Natsu oraz ich sąsiadki robi się coraz bardziej zagorzała, a tłum gapiów gromadzący się pod ich balkonami robi się coraz większy...

Nic nie oświetlało klatki schodowej, na której się znajdowali. Dopiero, gdy Gray znający każdy kąt tego miejsca po omacku otworzył skrzypiące w zawiasach drzwi i zapalił światło wewnątrz jednego z mieszkań, Natsu mógł dostrzec jak bardzo obskurne jest to miejsce.
Samo mieszkanie też nie było lepsze - do połowy otwarte puszki białej farby, cerata malarska i inne przyrządy do remontu walały się po kątach małej kawalerki, a budynek z czerwonej cegły będący widokiem za oknem jednym słowem nie powalał.
-Mieliśmy tu mieszkać tymczasowo, dopóki warsztat Ur się nie rozkręci. Mruknął mały Fullbuster wciągając zmieszanego czterolatka do środka. -I chyba będziemy musieli tu co nieco odnowić… Dodał z jeszcze większym zrezygnowaniem. Dragneel w tym czasie przewracał oczami na prawo i lewo, by dokładnie obadać pokój, który od dziś miał być również jego domem. Nowym domem. Myśląc co będzie dalej i kto im teraz pomoże dosłyszał za sobą cichy szloch. Odwrócił się i zobaczył, jak jego rówieśnik oparty plecami o drzwi nie oszczędza łez i smarków. 
-Ur już nam nie pomoże prawda? Zapłakał Gray pociągając nosem. -Ur już nie wróci… Jęczał coraz głośniej płacząc, a do różowowłosego dotarło, że nikt nie przyjdzie im z pomocą. Że są zdani wyłącznie na siebie. Poczuł irytację przez zachowanie chłopca i ze złością chwycił za jeden z malarskich pędzli, zanurzył go w farbie i z frustracją przejechał białą cieczą w miejscu, gdzie ściana była jeszcze w surowym stanie.
-I co my teraz zrobimy… Kto się nami zajmie… Najpierw mama i tata, a teraz ciocia! Młody francuz podniósł głos kopiąc na siedząco nogę krzesła, która znajdowała się niedaleko niego. -Dlaczego wszyscy mnie zostawiają! Wrzasnął dając upust swoim emocjom, ale uciszył się, gdy tylko oberwał wałkiem do malowania w twarz.
-Przestań ględzić i bierz się za malowanie! Ryknął Natsu. Z początku zaszokowało to Graya na tyle, że stracił zdolność mówienia, lecz po chwili i jego ogarnęła złość.
-Ty myślisz, że takie dzieciaki jak my poradzą sobie bez opieki dorosłych?!
-A mamy inne wyjście?! Odpyskował Dragneel piskliwym głosikiem i pociągnął nosem. Dopiero wtedy ciemnowłosy zobaczył, że jego przyjaciel malując byle jak ścianę płacze jeszcze bardziej niż on sam przed chwilą.
-Jesteśmy sami i nic na to nie poradzimy! Musimy sobie jakoś poradzić i tyle! Kontynuował łkając, a jego głos załamywał się z każdym kolejnym słowem. Już prawie rozpłakał się na dobre, kiedy zobaczył Graya obok siebie. Nie patrząc na Natsu i trzymając wałek w dłoni, bez słowa zaczął pomagać mu w malowaniu ściany.
-A ty? Zostaniesz ze mną? Spytał Gray i zerknął po chwili w jego stronę, gdy Dragneel przez dłuższy moment się nie odzywał.
-Zostanę. Odpowiedział z pewną lekkością na duchu. -Od teraz powinniśmy zawsze trzymać się razem.
Od tamtej chwili obydwoje nie zamienili ze sobą żadnego słowa, jedynie co jakiś czas ocierali mokrą od łez twarz rękawami, brudząc się przy okazji farbą. Choć ściana miała zacieki i niedociągnięcia nie poddawali się, nieświadomi tego, że pewna starsza kobieta zerka na nich z uchylonych drzwi mieszkania.

-Masz pustą lodówkę?! I co my teraz zrobimy!!! Wrzasnął wstrząśnięty Natsu, który panicznie chwycił się za głowę.
-Zamknij się! Sam mówiłeś, że sobie musimy jakoś poradzić, a teraz co? Myślałeś, że nam jedzenie z nieba spadnie?! Odpyskował drugi w momencie, gdy ktoś zapukał do ich mieszkania. Zdziwieni zerknęli po sobie i zamilkli, a następnie Fullbuster niepewnie podszedł do drzwi by je uchylić.
-Dzień dobry.. Gray? Przed wejściem stała wiekowa niska kobieta z włosami spiętymi w wysoki kok.
-Dzień dobry. Odpowiedział, a zaraz za jego plecami wyłonił się ciekawski Dragneel.
-Zrobilibyście coś dla mnie? Choć było to pytanie wcisnęła mu kilka monet i listę z zakupami do ręki. -Bądźcie tak mili chłopcy i wskoczcie do sklepu kupić coś starszej pani na śniadanie.
Nawet gdyby chcieli, nie mieli jak odmówić, ponieważ kobieta zniknęła tak szybko jak się pojawiła i zamknęła się w mieszkaniu obok na cztery spusty.
-Kto to był?
-Hilda, sąsiadka. Wyjaśnił ciemnowłosy i pomijając zbędne rozmowy udali się do sklepu.

Lista z zakupami okazała się wyjątkowo obszerna jak na samotnie mieszkającą starszą panią, jednak wszystko wyjaśniło się, gdy kobieta zaprosiła chłopców do siebie na śniadanie. Był to pierwszy raz, gdy im pomogła i robiła tak przez kilka następnych lat. Choć nie była w stanie zastąpić im rodziny, to dbała o to by chodzili czyści i najedzeni, nawet jeśli musieli żywić się kaszą z masłem lub zupą cebulową. Uczyła ich manier i podstawowych rzeczy, kiedy byli nieznośni potrafiła być surowa, a podczas wojny dbała o ich bezpieczeństwo.
Niestety po zakończeniu wojny zdrowie pani Hildy zaczęło wyraźnie nie dopisywać, jej wiek dawał o sobie znać. Została zwolniona z pralni, w której pracowała, a sama emerytura ledwo wystarczała, by mogła wyżywić samą siebie. Natsu i Gray mieli wtedy 11 lat gdy zrozumieli, że nadszedł czas na odwrócenie ról. Teraz to oni musieli zatroszczyć o sąsiadkę, która dbała o nich przez tyle lat.
Chcieli znaleźć pracę, ale gdzie by nie poszli spotkali się z odmową. Ludzie wyśmiewali chłopców, którzy niemal za każdym razem słyszeli, by zajęli się swoją edukacją, a nie głupotami. Na ich szczęście znaleźli się ludzie skłonni do pomocy - kupcy z China Town znając ich ciężką sytuację starali się wspierać młodych jak tylko się dało. Z piekarni dawali im świeże pieczywo, w aptece otrzymywali leki dla Hildy, a z czasem dzięki swojemu urokowi, który posiadali już od najmłodszych lat i sympatycznemu usposobieniu zyskiwali sobie serca wielu, zdobywali przeróżne znajomości. Jednakże, prócz tych dobrych ludzi, chłopcy znali również miejscowe typy spod ciemnej gwiazdy, osoby niemoralne, niekiedy niebezpieczne i o wiele starsze od nich. I to właśnie oni pokazali chłopcom sposób na szybki i łatwy zarobek. Mając po dwanaście lat ta dwójka po raz pierwszy wkroczyła na przestępczą ścieżkę. Kradli korzystając z tego, że nikt nie będzie podejrzewać dzieci o takie czyny, nawet napaści. Swoimi wyczynami szybko zaskarbili sobie przychylność wszystkich złodziejaszków, nawet niezbyt groźnych bandytów, a Hildzie tłumaczyli, że wszystkie pieniądze uzyskali z pracy, którą udało im się zdobyć. Kłamstwo miało jednak krótkie nogi, a wieści po okolicy szybko się rozeszły. Niestety, pomimo, że kobieta kategorycznie zabroniła im robić takie rzeczy - nie przestali tego robić. Tak było łatwiej i wiele osób wcale się temu nie dziwiło, przy takim starcie jaki miała ta dwójka każdy potraktował by życie w wręcz chciwy sposób, ale w momencie, gdy podjęli taką decyzję ich „przyjaźń” z kobietą dobiegła końca.
Po pięciu latach wyszkolili swój „fach” wręcz do perfekcji, lecz gdy skończyli szesnaście lat wszystko się zmieniło…

Parkując na postoju taksówek odpalił papierosa gdy tylko otworzył drzwi samochodu. Ot taki rytuał rozpoczęcia pracy. Szary dym, który wypuścił z ust uniósł się w kierunku bezchmurnego niebieskiego nieba jak lampion. Może on też powinien puścić w niepamięć dawne czasy? Jak ten szary dym, który tak beztrosko opuścił jego płuca... Albo dusza, która trzy lata temu opuściła ciało jego drogiej przyjaciółki...
...
Balkonowe drzwi zamknęły się z hukiem.
-Kurwa! Wrzasnął wściekły kopiąc leżące przed nim rzeczy. Panujący w pokoju syf denerwował go jeszcze bardziej, słoneczne promienie przedostające się do pokoju drażniły go jeszcze silniej, a jego odbicie w lustrze jeszcze bardziej przyprawiało go o mdłości...

Wracali właśnie do swojej kamienicy, obładowani czarnymi torbami. Ci, którzy ich znali mogliby sądzić, że znajdują się w nich skradzione pieniądze, jedzenie. Cokolwiek, wręcz wszystko, prócz składników gotowych do sporządzenia materiałów wybuchowych, które właśnie się tam znajdowały.
Było po północy, a pochmurne niebo zakrywało księżyc, który w tym momencie był jedyną rzeczą jaka mogła oświetlić im drogę. Mimo to bez problemu trafili pod swoją kamienicę, lecz tam...
-Ktoś tam leży? Zauważył Natsu wskazując na wejście do ich klatki schodowej, a grube ciemne chmury odsłoniły tarczę bladego księżyca. Światło ukazało krótkie fioletowe włosy porozrzucane na schodach jak i bezwładne ciało młodej kobiety.
-Ej! Żyjesz?! Wrzasnął Gray momentalnie puszczając torby i podbiegając do dziewczyny. Kiedy ujął jej twarz i skierował ją do przodu zobaczył jej bladą cienką skórę, jej wychudzone ręce i niezdrowe sińce pod oczami.
-Myślisz, że jest chora? Zmartwił się Dragneel.
-Nie wiem... Co z nią robimy? Zadzwonić po karetkę?
Po chwili ciszy różowowłosy wziął wszystkie torby i otworzył drzwi od klatki.
-Nie. Weź ją zaprowadź do domu.
...
Gdy otworzyła oczy stali przy niej. Przytłaczająca szarość jej tęczówek przyglądała się szesnastolatkom z rozmarzeniem i nieobecnością, a na jej popękanych ustach zawitał nienaturalnie szeroki uśmiech.
-Dorwaliście mnie, co? Ale ja nic nie mam! Nic wam nie dam! Hahaha! Śmiała się jak obłąkana, co zmieszało i zdenerwowało chłopaków.
"O czym ty mówisz? Nic ci nie jest? Ktoś ci coś zrobił? " Zadawali pytania za pytaniem co wprawiło obcą dziewczynę w osłupienie.
-Wy... Zaczęła ochrypniętym, już spokojniejszym głosem. -Wy... Lecz tylko tyle potrafiła powiedzieć. Jej usta zaczęły drżeć, a łzy polały się z jej dużych, mętnych oczu. Łza ściekała za łzą, aż w końcu ukrywając zmęczoną twarz rozpłakała się na dobre jednocześnie sprawiając, że Natsu i Gray poczuli się naprawdę niezręcznie.
...
-Już ci lepiej? Spytał Fullbuster podając dziewczynie kubek z gorącą herbatą. Owinięta kocem jak w kokonie wpatrzyła się w parę uciekającą z naczynia.
-Dziękuje...
-To powiesz nam w końcu co się stało? Natsu, w przeciwieństwie do przyjaciela siedział na krześle i przyglądał się obcej z surową miną. Nie miał zamiaru opiekować się nią, ani jej nadskakiwać.
-Co... co się stało? Spytała jakby samą siebie.
-Leżałaś nieprzytomna pod naszą kamienicą, zimna, blada. Myślałem już, że trzymam trupa na rękach, haha! Zaśmiał się francuz, ale szybko zdał sobie sprawę z tego, że to co powiedział było nie na miejscu.
-Przepraszam, nie powinienem tak żartować... Przeprosił zmieszany, zdając sobie sprawę ze swojego zachowania, lecz gdy usłyszeli jej cichy chichot nawet Natsu się zdziwił.
-Można rzecz, że jestem już trupem.
-Hę? Co ty piep...
-Nazywam się Kinana i...

Pamiętał to aż za dobrze. Jej pustkę w oczach odzwierciedlająca nicość, która panowała w jej sercu. Ten smutek gdy opowiadała im wtedy o swoim życiu. Miała dwadzieścia lat. Była młoda, nawet ładna i na pewno jeszcze wiele było przed nią. Przynajmniej taką wszyscy mieli nadzieję...

-Co? Dziewczyna mafiozy?! Zawołali obydwoje, a Kinana pokręciła przecząco palcem.
-Była dziewczyna. Nałożyła nacisk na pierwsze wypowiedziane słowo. Nagle posmutniała. -Pogubiłam się. Wylądowałam na ulicy, a dla "Cobry" byłam jedynie zabawką. Nie mogłam więc liczyć na jego wsparcie, nawet wtedy, gdy tylko on mi został. Na samo wspomnienie jego osoby uśmiechnęła się blado. -Zaczęłam ćpać, ale szybko straciłam wszystkie swoje oszczędności. Wylądowałam na ulicy, bez dachu nad głową, wciąż na głodzie... Musiałam jakoś sobie poradzić, a on teraz za to chce mnie zabić! Zawyła znów ukrywając twarz w mokrych już od łez dłoniach.
-Ale za co on chce cię zabić. Przecież sam cię olał. Mruknął nieco już rozdrażniony Natsu.
-Fakt, nie mogłam na niego liczyć, ale wciąż należałam do niego. A ja... Umilkła na moment. -Ja zaczęłam sprzedawać swoje ciało, by mieć za co żyć i za co ćpać. Z zażenowania mocniej zacisnęła swoje pięści, a wtedy żyły na jej dłoniach zrobiły się ciemniejsze. Tak jak siniaki i ślady kłuć, których wcześniej nie dostrzegli stały się bardziej widoczne.
-Masz. Gray zabierając jej kubek chłodnej już herbaty wcisnął kieliszek nalewki z pigwy. Wypiła trunek jednym duszkiem.
-Lubisz to? Spytał po chwili francuz.
-Tak, jest bardzo słodkie. I dobre.
-Nie pytam o nalewkę. Czy lubisz pracować w ten sposób.
Miał już przygotowaną odpowiedź w głowie. Tylko czekał na okazję, gdy będzie mógł udzielić jej pouczającego wykładu. Co z tego, że Kinana była o cztery lata starsza, była zagubiona, bezradna. Ktoś musiał jej pomóc, nakierować ją na odpowiednią drogę, a kto by to zrobił, jeśli nie oni?
-T-tak. Lubie to. Odrzekła nieśmiało, a dwóch szesnastolatków spojrzało na nią z niedowierzaniem.
-Co?! Wykrzyczał Fullbuster. -A-ale... Przecież...
-Może to wyda się wam dziwne, ale lubię tą pracę. Mimo wszystko jest przyjemna. A wy? Nie lubicie seksu? 
-My? My... ten... no...
-A co cię to! Natsu przerwał Grayowi krzykiem. Obydwoje słysząc to pytanie zrobili się czerwoni jak buraki i nie odpowiedzieli jej na to pytanie. Nie mieli nawet pojęcia co mają jej odpowiedzieć. Młoda kobieta zrozumiała, że ich doświadczenie w kontaktach damsko-męskich jest zerowe, więc uśmiechając się ciepło szybko zmieniła temat rozmowy.
...
Pozwolili jej zostać. Opiekowali się nią, a ona nimi. Płacili za wszystko na pół, wspólnie dbali o porządek i o swoje żołądki. Wszystko to, całe wspólne życie sprawiło, że bardzo się ze sobą zżyli - nawet jeśli mieszkali ze sobą niecałe dwa tygodnie.
Choć niemal każdy wieczór kończył się na spożywaniu używek, a poranek na kacu czy w przypadku dziewczyny na głodzie, Kinana nauczyła ich wielu rzeczy. Przede wszystkim pokazała im jak mają dbać o siebie samych, o siebie nawzajem, jak i o innych. Zawsze powtarzała im, że nie ważne co by się działo, to zawsze mają pozostać sobą i mają robić to co chcą. Mają dążyć do swoich celów i marzeń...
-A jakie ty masz marzenia, Kinana? Spytał pewnego wieczoru Natsu. Zegar z kukułką wybił właśnie godzinę pierwszą w nocy, a każdy z ich trzech posiadał we krwi sporą ilość procentów.
-Moje marzenie? Zamyśliła się. -Ja lubię uszczęśliwiać innych.
-To nie jest prawdziwe marzenie. Prychnął Gray. -Prawdziwe marzenie jest bezinteresowne. Masz je tylko dla siebie, nie dla kogoś.
-Ale szczęście innych sprawia, że czuje się lepiej.
-No proszę cię, Kinana! Zaśmiał się Dragneel. -Nie rób z siebie Matki Teresy!
-Właśnie, pomyśl czasem wyłącznie o sobie. W przeciwieństwie do przyjaciela, Fullbuster był bardziej poważny. -Choć raz przestań dawać się wykorzystywać i to ty wykorzystaj innych.
-Mam... wykorzystać innych?
-Jeśli to cię uszczęśliwi, to czemu nie? Co jest w tym złego?
Kinana ucichła, a Natsu i Gray pogrążyli się w rozmowie i pochłanianiu whisky. Kiedy jednak się odezwała...
-Ja... proszę was... Zaszlochała, a jej łza wpadła do bursztynowego alkoholu. Wszelkie rozmowy prowadzone w pokoju zamilkły. -Proszę was, dajcie się mi wykorzystać. Dla mojego marzenia. Zaśmiała się jednocześnie krztusząc przez łzy. Chłopcy nic z tego nie rozumieli, do czasu aż fioletowowłosa nie podeszła do Graya i siadając mu na kolanach obdarzyła go namiętnym pocałunkiem. Przejechała językiem po wargach zdziwionego francuza, po czym delikatnie wepchnęła go do jego ust. Natsu z wrażenia aż upuścił swoją szklankę z whisky, ale wtedy dziewczyna oderwała się na moment od Fullbustera, chwyciła drugiego przyjaciela za kołnierz rozpiętej koszuli i również obdarzyła go namiętnym pocałunkiem. Wstając chwyciła go za pośladki i przycisnęła mocniej do swojego ciała.
-Kocham was chłopaki, kocham całym sercem! Zawołała po chwili płacząc i uśmiechając się w jednym. Stanęła przed nimi i nie przejmując się zaszokowaniem szesnastolatków zaczęła zmysłowo ściągać z siebie sukienkę pod którą, jak się okazało, nie miała nic.
Pojęcia nie mieli, czy Kinana mówiła wtedy prawdę, czy to jednak alkohol uderzył jej do głowy. Oni również ją kochali, choć nigdy nie myśleli o niej w ten sposób. Zgodzili się jednak, by po raz pierwszy w życiu wykorzystała ich kobieta. Nawet, jeśli mieli poczucie, że to oni wykorzystali ją...
Następnego dnia, z samego rana ani Natsu, ani Gray nie odzywali się do siebie. Czuli się dziwnie po nocy przebytej z przyjaciółką, a sama myśl o tym co się stało peszyła ich. Kinany nie było z nimi, musiała wyjść z mieszkania gdy oni jeszcze spali. 
Jednak minął cały ranek, jak i popołudnie, a dziewczyna wciąż nie wracała do domu. Gdy słońce zaczęło już zachodzić ich niepokój i niecierpliwość zmieszana z niepewnością sięgnęła zenitu.
-To... było dziwne, prawda? To co stało się wczoraj.
Gray jedynie przytaknął skinieniem głowy na słowa przyjaciela. -To niezbyt zdrowy układ. Stwierdził cicho.
-Ciekawe co by powiedzieli Igneel i Ur, gdyby zobaczyli nasz "styl" życia... Mówiąc to, Natsu posmutniał. Wiedział bowiem, że ojciec nie byłby dumny z tego co wyczynia, nie tak go wychowywał. Wciąż karcił go za samo wspomnienie o legendarnym, Ognistym Smoku,  którym pragnął się stać, a nawet którego pragnął przewyższyć. Starał się również wpoić mu od najmłodszych lat zasady dobrego wychowania, których nie miał za grosz. Żył w skrajnym ubóstwie, brudzie, na społecznym marginesie - czyli zmarnował cały trud wychowania Igneela. Tylko czemu teraz to sobie uświadomił? Może to przez Kinane, która upadła jeszcze niżej od nich? Dopiero teraz dostrzegając zagubienie tej życiowej kaleki zobaczył co wyczyniają. Zamiast pomóc swojej przyjaciółce wepchnęli ją w jeszcze większą otchłań, gdzie alkohol był najlepszym środkiem na wszelkie smutki. 
Zerknął ukradkiem na swoje odbicie w lustrze. Jeszcze w życiu nie widział tak zmartwionego wyrazu twarzy.
-Może jej po tym głupio i dlatego nie wraca?
Sam nie wierzył w to co mówi, ale w chwili obecnej wszystko było lepsze od milczenia. Szczególnie teraz, gdy mijały kolejne godziny, a Kinana wciąż nie wracała do domu. 
Gdy wybiła dwudziesta trzecia, kukułka po raz kolejny wyskoczyła z zegara, a szesnastolatkowie wstając raptownie z foteli wyszli przyspieszonym krokiem z mieszkania. 
...
Pytali o nią każdego kogo mogli, zajrzeli w każdy kąt i zakamarek North Faries jak i China Town, lecz pomimo starań i straconych nerwów nic nie uzyskali - Kinana jakby rozpłynęła się w powietrzu.
-Może już wróciła do domu? Gray pomyślał głośno, ale przerwał mu zduszony, znajomy kobiecy krzyk. Dobiegał on z ciemnego wąskiego zaułka.
-Słyszałeś coś? Pytanie Dragneela uświadomiło francuza, że się nie przesłyszał.
-Nie może być... Wymamrotał zbliżając się coraz szybciej do ciemnej uliczki, oświetlonej jedynie jedną migającą uliczną latarnią. Różowowłosy udał się tuż za nim, a wtedy obydwoje zobaczyli Kinanę. Ledwo oświetlona nikłym pomarańczowym światłem klęczała zapłakana na ulicy, a nad nią stało kilkoro mężczyzn. Wszyscy śmiali się pod nosem widząc dziewczynę klęczącą do ich stóp.
-Co to do kurwy nędzy ma być?! Wydarł się Natsu i wkroczył w zaułek, a oczy wszystkich, wraz ze spojrzeniem dwudziestolatki skierowały się wprost na nich.
-Natsu? Gray? Pytała nie dowierzając, a wyraz jej twarzy diametralnie się zmienił. Była wściekła. -Co wy tu robicie?! Idźcie stąd!
-Hę? A kim ty jesteś, żeby mi rozkazywać?! Przekrzyczał ją Dragneel, co zaskoczyło i prawdopodobnie poruszyło dziewczynę. -Zostaw tych idiotów i wracaj z nami do domu!
-Patrzcie, jak się gówniarz stawia! Zawołał jeden z mężczyzn oblegających młodą kobietę. Śmiejąc się najgłośniej ze wszystkich podążył w kierunku szesnastolatków. -"Kincia" jeszcze trochę z nami zostanie, więc się nie denerwuj synek...
-Nie jestem twoim synem, gnoju. Warknął chłopak odtrącając dłoń, którą obcy próbował przyłożyć do jego ramienia. Ze złości między jego brwiami pojawiły się zmarszczki, a spojrzenie czarnych oczu stało się ostre jak brzytwa. Jednak nie tylko on się zdenerwował, mężczyzna stojący tuż przed nim również nie wyglądał na zadowolonego, a jego "przyjaciele" momentalnie stanęli w gotowości.
-Gnoju? Powtórzył obcy, po czym momentalnie skierował swoją pięść na twarz różowowłosego. Szesnastolatek nie zdołałby uniknąć tego ciosu, gdyby nie wsparcie Fullbustera, który ledwo zdołał chwycić rękę mężczyzny w nadgarstku.
-Dosyć tego. Oznajmił na tyle spokojnie, na ile w obecnej sytuacji zdołał. -Chcemy tylko zabrać naszą przyjaciółkę do domu, nie szukamy kłopotów.
-No to już trochę na to za późno chłopcy! Zawołał ktoś inny. Dwójka nastolatków spoglądając w stronę usłyszanego głosu otworzyła szerzej oczy, kiedy zobaczyli Kinanę z przystawionym nożem do gardła.
-Ta suka wisi nam sporo kasy za dragi, więc teraz musi to jakoś odpracować... Napastnik jedną dłonią ścisnął jej usta i bezpruderyjnie przejechał językiem po jej wargach. Dziewczyna aż wzdrygnęła się z niechęci. -...ale tym razem nie pójdzie ci tak łatwo, Kinciu. Zaśmiał się widząc strach w jej oczach, ale nie zauważył wściekłości jaka ogarnęła Natsu i Graya. Już nie myśleli o konsekwencjach, o liczebności dilerów, o tym że nie mają żadnych szans... Liczyła się tylko Kinana, którą chcieli uratować za wszelką cenę. Chcieli tylko wrócić z nią do domu, by tam pomóc jej zacząć życie na nowo. Z nowym domem i rodziną, bez obaw i ciągłego uciekania od problemów poprzez seks i ćpanie. Chcieli zafundować jej nowy start, tak godny i ludzki, by zapomniała o wcześniejszych uciążliwych oraz przykrych wspomnieniach. Dla niej i jej dobra byli w stanie zabić. I to właśnie zrobili, kiedy tracąc na moment uwagę dopuścili do tego, by jeden z dilerów poderżnął dziewczynie gardło.

Tak bardzo pogrążył się w swoich wspomnieniach, że nawet nie zorientował się, kiedy wyszedł z mieszkania i przyszedł przed pracą na cmentarz. Świeże kwiaty ułożone na czarnej płycie i nie do końca dopalony znicz świadczyło o tym, że Gray również niedawno odwiedził ich drogą przyjaciółkę, która została zamordowana równo trzy lata temu.
I co się przez ten czas zmieniło? W dzień jej śmierci, kilka godzin przed tym jak pobity przez dilerów trafił do szpitala przyrzekł sobie, że zmieni swoje życie. A jedyne co się zmieniło to fakt, że zaczął to życie doceniać - nawet jeśli wciąż było całkiem do dupy.

- - - - - - - - - - 

-Wchodzą i wychodzą, jakby to był monopolowy... Mruknął Laxus odpalając ostatniego papierosa przed głównym więzieniem w Magnolii City. Wciągając nikotynę do płuc zakrztusił się lekko, co było skutkiem popalania jedynie w stresujących sytuacjach, lecz gdy wyrzucał pustą paczkę, zakupioną zaledwie trzy dni temu, zdał sobie sprawę z tego ile nerwów kosztuje go przebywanie w tym mieście.
Przyglądając się mijanym ludziom wciąż powtarzał sobie, że czas najwyższy się ruszyć i wejść do środka. Ale jego nogi zupełnie odmówiły posłuszeństwa, jakby zapuściły korzenie w betonowym asfalcie.
Starał sobie wmówić, że wizyta z dziadkiem to nic takiego. Wejdzie i wyjdzie. Co z tego, że nie widział go przez tyle lat, w końcu jest bokserem, a żeby wejść na ring potrzeba o wiele więcej odwagi niż na głupie odwiedziny krewnego w zakładzie karnym...
-Co ja wyprawiam... Westchnął poirytowany własnym zachowaniem i wyrzucając do połowy spalonego papierosa zmierzwił dłonią swoje gęste blond włosy. Wiedział, że z każdą chwilą będzie mu co raz trudniej, w końcu i tak czekał zbyt długo. O kilka lat za długo. Od zawsze miał świadomość tego, że przecież kiedyś musiał nadejść ten dzień.
"Teraz, albo nigdy" - wypowiedział sobie w duchu dla otuchy, a jego nogi same poprowadziły go do wejścia więzienia.
...
-JAK TO PRZENIESIONY?! Gdzie?! Kiedy?! I dlaczego nikt mnie nie poinformował?! 
-Proszę się uspokoić! Przestraszona kobieta siedząca przed młodym Dreyarem za przezroczystą szybką wstała z podniesionymi do góry rękoma. -Niestety nie jestem upoważniona, by poinformować pana o szczegółach, więc...
-A gówno mnie to obchodzi! Przyszedłem się zobaczyć z moim dziadkiem, więc do cholery chcę wiedzieć gdzie on jest!
Tyle nerwów kosztowało go, by tu przyjść, że prawie osiwiał w drodze do więzienia. Tyle się stresował. A teraz okazało się, że to wszystko było zupełnie na nic, bo jego tu nie ma...
-J-ja n-naprawdę...! Na-naprawdę...!
-NAPRAWDĘ CO?! 
-Naprawdę nie mogę nic panu więcej powiedzieć!
-To do chuja co tu robisz całymi dniami! Siedzisz i pachniesz?! Laxus ryknął na całe gardło dając upust swojej frustracji, ale zauważył, że klawisze zainteresowali się jego gniewnym zachowaniem. Skupiał na sobie zbyt dużo uwagi.
-Dobra... Zaczął już spokojniej, a na twarzy pracującej kobiety pojawiła się ulga. -Skoro ty nie możesz mi niczego konkretnego powiedzieć, to kto będzie tak łaskaw mi pomóc?
-Cóóóż... Swobodny ton jej głosu świadczył o tym, że zdołała się już rozluźnić, jednak przez chłodny przeszywający wzrok młodego mężczyzny ponownie poczuła dreszcze strachu. -W takich sytuacjach wszelkie informacje dotyczące pana Makarova Dreyara powinien udzielić prawnik zajmujący się tą sprawą...
-Hmmm... Na wieść o adwokacie przymknął powieki i przechylił się do tyłu, tak że napierał całymi plecami o oparcie krzesła. -Prawnik pana Makarova mówisz?
-T-tak...
-Więc mogę prosić o adres jego kancelarii? Do pana Jude Heartfilia... Poprosił wreszcie otwierając oczy. Jego spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem kobiety, przez co ta na moment zastygła w bezruchu i zarumieniła się.
-A-ah tak! Przepraszam! Zawołała po chwili i chaotycznie się rozglądając zaczęła przeszukiwać papiery w aktach. Przez cały czas nerwowo chichotała, a załamany bokser wypuścił z siebie ciężko powietrze.
-Proszę jeszcze chwileczkę poczekać, zaraz na pewno to znajdę!
-Szukaj, szukaj. Mruknął blondyn pod nosem. -Może się w końcu na coś przydasz...


- - - - - - - - - - 

Zdecydowanie nie powinna się tak stroić. Zdecydowanie...
-Randka? Dobre sobie! Warknęła stojąc przed szafą z ubraniami, które pozostawiła u ojca. A dokładniej jedną obcisłą koktajlową sukienkę w kolorze kawy z mlekiem, tak krzykliwą, że jeszcze nigdy nie zdołała się w nią ubrać. Teraz jednak nie będzie miała wyjścia...
Wyciągając kieckę z szafy spojrzała na Plue, pies wpatrywał się w nią z przekrzywioną głową i wystawionym językiem.
-Chyba nie mam wyjścia. Jęknęła załamana Lucy. Zamknęła drzwi szafy, które z zewnętrznej strony pokryte były lustrem. Odbicie jej bladej ze zmęczenia twarzy wyglądało wyjątkowo mizernie.
-Nie mam wyjścia... Powtórzyła do samej siebie jeszcze bardziej się smucąc. Aż skręcało ją w żołądku, gdy tylko myślała o ojcu. Gdzie jest? Co robi? Czy nic mu nie jest? A co się z nim stanie, jeśli nie posłucha mafiozów? Jeśli podążając za prośbą zmarłej matki nie przekaże aktu własności baru?
Chciała spełnić jej ostatnią wolę, jednak czy życie jej ojca jest warte poświęcenia dla jednego świstka papieru? Dla jednego zniszczonego i opustoszałego budynku?
Nie mogła dłużej na siebie patrzeć, ten widok był żałosny. Gwałtownie odwróciła się tyłem do szafy, chwyciła za swoją torebkę i włożyła do niej kopertę oraz złoty rewolwer.
-Naprawdę nie mam wyjścia? Bełkotała tłumiąc łzy, lecz prychnęła po chwili z irytacją. -Ciekawe, co ty byś zrobiła na moim miejscu, mamo...
Nagłe pukanie wyrwało ją z zadumy. Nie, to nie było pukanie - ktoś walił w drzwi do jej mieszkania. Ale przecież było za wcześnie na spotkanie z Borą, do dwudziestej pozostały jeszcze ponad dwie godziny.
Plue znalazł się przy drzwiach jako pierwszy, czując obcą osobę po drugiej stronie ujadał niesłychanie głośno.
-I cały plan udawania, że mnie nie ma szlak trafił. Dzięki Plue. Zażartowała blondynka z westchnieniem i przykładając dłonie do drzwi wyjrzała przez okrągły wizjer. Jednak gdy tylko przyłożyła oko do szkiełka, ktoś po drugiej stronie ponownie walnął w drzwi, tak nagle i mocno, że dziewczyna odsunęła się zlękniona.
-Jest tam ktoś?! Hej!
Pierwszy raz słyszała ten głos. Obcy, niski, bardzo męski głos...
Nogą odsunęła szczekającego labradora by nie wybiegł na dwór i przekręcając zamek w drzwiach nieznacznie je uchyliła.
-Kim jesteś? Spytała cicho kukając przez szparę.
-Jesteś sekretarką pana Jude? 
By spojrzeć w jego twarz musiała unieść głowę do góry. Był wielki. Ogromny. Szeroki w barach, z groźnym spojrzeniem i blizną przechodzącą przez oko. Sam widok tego mężczyzny sprawiał, że się bała. Na moment stała sparaliżowana strachem, ale gdy Laxus postawił pierwszy krok w jej stronę gwałtownie zatrzasnęła przed nim wejście do mieszkania.
-Czekaj! Zawołał Dreyar w ostatniej chwili przytrzymując drzwi dłonią. -Muszę porozmawiać z panem Jude!
I co ona miała powiedzieć: "Porwała go mafia, proszę przyjść później"?
-Nie ma go, więc proszę idź stąd! Krzyknęła Heartfilia ze złością. Było to jednak niczym w porównaniu ze złością młodego mężczyzny. Miał już dość tego, że nic nie jest w stanie wyjaśnić.
-Wpuść mnie do środka.
-Czego ty chcesz ode mnie! Przecież mówię, że go nie ma!
-To mi chociaż powiedz kiedy będzie. Warknął wciąż siłując się z zamykanymi przez Lucy drzwiami.
-J-ja... nie wiem...
-Nie wiesz? Ton boksera zrobił się nagle dziwnie opanowany. -Jak sekretarka może nie wiedzieć, kiedy szef będzie w pracy?! Coś tu kręcisz...
Nie chciał używać siły, ale to przechodziło już ludzkie pojęcie. Pchnął drzwi, a one w moment otworzyły się na oścież, jakby wyrwanie ich z dłoni dziewczyny nie było dla niego żadnym problemem. Niestety na wskutek siły Lucy odleciała nieco do tyłu i potknęła się o Plue. Wystraszony pies uciekł w ostatniej chwili, ale dziewczyna zupełnie straciła równowagę i runęła z hukiem na podłogę.
-L..Layla? 
Słysząc imię swojej matki spojrzała zaskoczona na stojącego przed nią mężczyznę. Wyglądał jakby zobaczył ducha, oniemiały stał w miejscu z pobladłą twarzą i szeroko otwartymi oczami.
-Layla, to naprawdę ty? Ty żyjesz?!
Młoda Heartfilia nic z tego nie rozumiała, skąd ten mężczyzna znał jej matkę, dlaczego szuka teraz jej ojca, kim on w ogóle był... Lecz już od dawna nikt nie wspominał przy niej o podobieństwie do swojej rodzicielki, a pomylenie jej z matką sprawiło, że poczuła nieprzyjemne ukłucie w sercu. Zupełnie rozbita straciła zdolność wypowiedzenia czegokolwiek, nie mogła również powstrzymać napływających do oczu łez.
-Przepraszam... Wszystko w porządku? 
Niespodziewanie, tuż za Dreyarem pojawił się czarnowłosy mężczyzna z szerokim, lecz sztucznym uśmiechem.
-A ty kim jesteś? Spytał oburzony Laxus, lecz nowo przybyły wyminął boksera i podał leżącej dziewczynie rękę. Zbita z tropu blondynka przyjęła jego pomoc.
-Nazywam się Shikamaru Kageyama. Pan Bora prosił mnie, bym osobiście przypomniał panience Lucy o dzisiejszym spotkaniu w restauracji "Bianco Corvino". Mam nadzieję, że nie zapomniałaś?
-Lucy? Wydukał wciąż stojący w przejściu Laxus, a dziewczyna zerkała niepewnie na dwójkę zupełnie obcych dla niej mężczyzn. Na chwilę zapadła cisza, w której słychać było jedynie warczenie psa dobiegające z kuchni.
-Panienko, czy ten typ się naprzykrza? Shikamaru odwrócił nieco głowę w stronę boksera i poprawił tylną część swojej brązowej marynarki specjalnie odsłaniając pistolet schowany w spodniach. Trudno było nie zrozumieć tak jasnej aluzji.
-To nieporozumienie, nie będę przeszkadzać. Laxus oznajmił szorstko. -Do zobaczenia, Lucy. Dodał kładąc nacisk na imię dziewczyny, a jej brwi zmarszczyły się lekko w niezadowoleniu.
Dreyara schodzącego po schodkach zastanawiała jedna rzecz - co ten podejrzany facet chcę od tej młodej kobiety, tak podobnej do Layli. I wtedy do niego dotarło.
-Czy ty jesteś...! Zawołał odwracając się w połowie drogi.
-Bądź gotowa o dwudziestej, tak jak się umawialiśmy. Przyjedziemy po ciebie. Kontynuował Kageyama nie zważając na boksera. -I nie zapomnij aktu własności baru "Pod wróżkowym ogonem". Nie chcesz chyba, żebyśmy odwiedzali cię kolejny raz?
Heartfilia ze złości zacisnęła pięści, ale nie miała odwagi się odezwać. Dreyar natomiast słysząc o akcie baru stanął jak wryty.

- - - - - - - - - - 


W jego głowie panował jeden wielki mętlik. Nie dość, że przenieśli Makarova do innego więzienia, to jeszcze jego prawnik po prostu zniknął. Do tego spotkał Lucy, która musi być córką Layli. Nie było mowy o pomyłce, była do niej zbyt podobna... I jeszcze ten cały Kageyama, bez wątpienia był członkiem jakieś mafii, zapewne Oracion Seis.
-Niedobrze... Warknął zaciskając zęby. Gdy usłyszał o akcie baru, to jego serce podskoczyło aż do gardła. Nie mógł pozwolić, by mafia dostała ten dokument w swoje ręce. Gdyby tylko miał wtedy ze sobą swoje Beretty...
-Laxus, choć na chwilkę! Zawołała Cana z kuchni, ale on nawet nie wstał z fotela. Siedział sam w ciemnym pokoju w towarzystwie akompaniamentu tykanjącego zegara ściennego, który jakby chciał napędzić jego myśli.
-No Laxus! Rusz dupsko! Wrzasnęła Alberona wkraczając gniewnym krokiem do salonu. Nie przejmując się jego humorem włączyła światło, a ostry blask żarówki na moment go oślepił. Zegar, który wcześniej tak usilnie dawał o sobie znać wskazał godzinę dwudziestą.
-Wiesz... Zaczęła niepewnie brunetka. -Gildarts gdzieś wyszedł, a zrobiłam dość sporą kolację. Zaśmiała się cicho. -Nie zjem tego sama... więc może mi pomożesz?
Wyszło idealnie, była wręcz z siebie dumna. Ponad pół dnia latała po całym mieszkaniu z mopem i ścierkami, ale efekt jej pracy był piorunujący. Dom aż błyszczał czystością. Do tego zapach wydobywający się z kuchni skusiłby nie jednego łasucha...
-Zrobiłam risotto z makaronem...
-Wybacz. Przerwał jej i wstał z fotela nawet na nią nie spoglądając oraz niezauważalnie poprawiając Beretty schowane za marynarką. -Muszę iść.
-Co? Ale...gdzie ty... czekaj! Zaskoczona dziewczyna pobiegła za nim aż na korytarz, ale Laxus zatrzasnął drzwi tuż przed jej nosem.
-N-nie wierzę... Wyszeptała zaskoczona. Cały dzień zmarnowała na obowiązkach domowych, dla niego zachowała się jak typowa kura domowa, a on... On nawet tego nie zauważył?
-IDIOTA! Krzyknęła ściągając z siebie fartuch kuchenny i cisnęła nim o podłogę. Jej palce całe były w plastrach, a mięśnie po całodziennym porządkowaniu wręcz błagały o chwilę odpoczynku. To dla niego tak się wymęczyła, dla niego tak się starała...
"Tylko dlaczego to dla niego zrobiłam?" Spytała samą siebie, zastanawiając się nad celem własnego poświęcenia.


Miałam to wszystko umieścić w poprzednim rozdziale, ale chyba lepiej, że podzieliłam to na dwie części.
I bardzo cieszę się z zakończenia tego rozdziału, ponieważ był on ostatnim z tej sagi. Koniec już ze wspomnieniami głównych bohaterów i teraz WRESZCIE będę mogła przejść do obecnej akcji. A akcji będzie aż nadto :D Cieszę się na samą myśl o pisaniu kolejnego rozdziału, bo dość długo na to czekałam - trzymajcie tylko za mnie kciuki bym tego nie skiepściła :P
Mam też do was taką małą prośbę... Wiem, że nie wszystkie postacie z FT są przez was lubiane (tak, głównie mowa o Lisannie :P), ale nie darzcie tych bohaterów antypatią tylko dlatego, że nie lubicie ich z kanonu. Już pewnie zauważyliście, że bohaterowie tego opowiadania nie są do końca tacy jak wykreowani przez autora tej mangi, więc jeszcze nie raz możecie być mile / nie mile zaskoczeni.
Proszę też was o nie popędzanie mnie z fabułą - tu głównie mam na myśli tzw. "paringi". BPWO jest fan  fickiem opartym na historii mafijnej, więc nie będzie głównie opierać się na romansach... choć tego też nie zabraknie, ale wszystko w swoim czasie. Pozwólcie mi poprowadzić tą historię tak jak chcę, a proszenie o wyjawienie nieukazanej jeszcze fabuły bądź pytania o wątki emocjonalne sprawiają, że czuje się nieco nieswojo. Mam wtedy wrażenie, że nie zadowalam swoich czytelników, a naprawdę chcę napisać coś odmiennego i ciekawego. Oczywiście nie gniewam się na nikogo za te pytania, tylko że wywiera to na mnie presję, przez którą czuje się mniej pewnie, a to przekłada się na to co i jak piszę.

Pamiętajcie też o ostrzeżeniu, które napisałam na głównej stronie bloga - jeszcze nie raz znajdą się tu opisy, nie rzadko bardziej szokujące niż w tym rozdziale, więc możecie natknąć się na krwawe, erotyczne bądź demoralizujące sceny bez jakiegokolwiek uprzedzenia o tym!

Ponadto dziękuje za wszystkie komentarze, których pod ostatnim rozdziałem było bardzo sporo. Cieszę się, że pomimo przerwy jaką tu zrobiłam wciąż są osoby, które czytają te opowiadanie oraz z chęcią dzielą się swoją opinią - co oczywiście było, jest i zawsze będzie dla mnie bardzo istotne i pomocne. To dodatkowo nakręca mnie na podzielenie się z wami swoją "twórczością".
Dziękuje wam kochani ;*** (jebłam przemowę jak na wręczeniu Oscara xD).

PS. OD DZIŚ W ARCHIWUM ZAWSZE ZNAJDZIECIE INFORMACJĘ DOTYCZĄCĄ POSTĘPU PRACY NAD NASTĘPNYM ROZDZIAŁEM : )  

11 komentarzy:

  1. Super w końcu akcja !!!! Złość Laxusa w więzieniu bezblędna i te jego komentarze na temat tej babki :D :D
    Na początku nie kojarzyłam Helgi ale już ją sobie przypomniałam. :) Wychowała Natsu i Gray'a że tak powiem :)
    Szkoda Kinany :( :( ale wiedziałam, że na tym blogu nie będzie słodko i cukierkowo.
    Biedna Cana, tyle starania i na nic. Chociaż zdziwiłam się, że Laxus nie powiedział jej o akcie. Dziewczyna jest przecież bardziej obeznana w światku przestępczym niż on w tym mieście.
    Jestem też ciekawa reakcji Lucy jak się dowie kim była jej matka xD Tak samo Natsu i Gray :)
    Rozdział bardzo długi nawet jeśli to była tylko 2 część.
    Pozdrawiam :) :*

    OdpowiedzUsuń
  2. I należy ci się Oskar za ten rozdział (za przemowę w sumie też, postarałaś się xD)!
    Nigdy nie wyobrażałabym sobie Natsu i Graya jako przyjaciół Kinany, bardzo zaskakujący pomysł :) szkoda, że nie żyje. Pewnie za jakiś czas będzie wątek z Borą, może go spotkają lub o nim usłyszą. Gdyby do tego czasu Fairy Tail się odrodziło.. ach, już zacieram rączki na te wszystkie wojny mafijne, które na pewno się tutaj pojawią :D
    No i muszę się pochwalić, zachęciłaś mnie do obejrzenia Ojca Chrzestnego. Genialny film! Jutro jestem umówiona na wspólne oglądanie drugiej części, a w poniedziałek lecę po książkę do biblioteki :D
    Laxus powoli zaczyna mnie irytować - co to było! Dziewczyna się wysila, robi z siebie jakąś gosposię domową, a ten to ma w czterech literach :p Po przeczytaniu musiałam trochę ochłonąć i dopiero potem napisać komentarz. Gratulacje za wywołanie u mnie silnych emocji :)
    Uroczy kursor ;) Przesyłam kontenery weny i buziam.

    Aha, zapomniałabym. Ale pięknie wykiwał te prostytutki na początku Natsu xD Po prostu padłam xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział, a wspomnienia Natsu i Graya to mnie wprost zszokowały, to co oni robili, jaki tryb życia prowadzili znajdując ukojenie w alkoholu i seksie. Ale w pewien sposób to wytłumaczalne, kiedy czterolatki musieli radzić sobie sami, w wieku 12 już zdążyli wejść na złą ścieżkę. Jestem jeszcze ciekawa jak Natsu trafił do szpitala, o czym wspomniałaś we wspomieniach. Sen Natsu, no tak już za niedługo będzie nazywany Salamandrem co? Śmiałam się, jak Natsu wykiwał te prostytuki, mimo iż nie dogadują się z Grayem czasem i tak są przyjaciółmi i tak jak sobie obiecali są przy sobie. Laxus tarktuję Canę nie słysznie która stara się jak może, więc mógłby ją trochę docenic i powiedzieć o akcie, w końcu ona tak samo kocha Fairy Tail, kóre mam nadzieję powstanie jak Feniks z popiołów. Lucy jak zawsze podoba do Layli i bardzo łatwo je pomylić, ale jestem ciekawa jak zareaguje na wieść kim była jej matka. Już nie mogę się doczekać spotkania wszystkich członków.
    Niech Fairy Tail stanie znowu stając sie potęgą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, z tym szpitalem to chodziło o to, że chłopaki dostali taki wpierdol od tych dilerów :P Po prostu napisałam o tym bardzo ogólnikowo.
      I dziękuje wszystkim za komentarze :***

      Usuń
  4. Rozdział już w większej mierze przeczytałam i bardzo ciekawie się zapowiada :3 Resztę przeczytam i skomentuję jak znajdę dłuższą chwilę czasu :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Oooo, to zaraz trzeba lecieć do archiwum.. *-* Boże jaki ten rozdział był dłuuugi :ooo Nie zdążyłam wczoraj przeczytać bo padałam na twarz po imprezce urodzinowej =.="
    Zabili Kincię? ... ;_; To takie przykre.. Płakałam na tym rozdziale, bo ogólnie lubię Kincię i wgl ;_; Ach ciekawe co teraz zrobi Laxus :o No cóż zmykam do Archiwum, a potem na Postacie ... Hyhy
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  6. jedno wielkie wow!
    jeszcze kilka takich rozdziałów, to zamienię się w tego irytującego pieseła z kwejka :D i będzie tylko "wow. tak dużo akcji. wow, morderstwa, uszanowanko dla Beretty. wow. przemoc" xD
    jestem pełna podziwu dla Natsu i Grey'a, a Kinana... przykre :( przez chwilę się czułam, jakbym znowu czytała Dzieci z Dworca Zoo :< szkoda mi jej, ale za to babcia... :D
    i takie jedno wielkie WTF mózgu?! czemu jak czytałam o poranku w "domu" G. i N. to miałam wrażenie, że jak Fullbuster wyszedł z kuchni, to przyniósł ze sobą jajecznicę?! dwa razy powtarzałam ten fragment i nic o gotowaniu tam nie było! widocznie mam spaczony rozum :/ to pewnie dlatego, że zrobiłam się głodna, a samym Grey'em bym nie pogardziła :>
    i tak na koniec.... hahahaha xD Biedna Cana, nie wyszło jej xD
    pozdrawiam i życzę weny w pisaniu, Sasha (nadszedł czas upolować coś z kuchni!)

    OdpowiedzUsuń
  7. kurde kurde i jeszcze raz kurdę !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! zazdroszczę ci. Sama piszę dwa blogi i w porównaniu do ciebie to ja jestem jakaś Bella ze Zmierzchu, a ty Jackie Chan. Wiem głupie porównanie ... ale chciałam po prosto podkreślić poziom no i treść fabuły. No ja kończąc czytać ten rozdział i widząc ten 1% miałam się ochotę popłakać. Nie mogę się doczekać spotkanie Lucy i Natsu (bo wiem, że na 100% będzie), chcę wiedzieć jak się wszystko zakończy i jeszcze jedno :
    klęczę przed tobą (żebyś wiedziała) przedstawiłaś zupełne inne wyobrażenie postaci z Fairy Tail, a szczególnie Natsu i Graya bo reszta to bliższa do oryginałów, ale oni .. klęczę i piszczę z zachwycenia, jestem dumna z ciebie, że odważyłaś się na taki sposób wyobrażenia tych dwóch postaci. Nie spodziewałam się tych prostytutek, złodziejstwa (chociaż ja też miałam w pewnym momencie taki pomysł). No i ważna rzecz : przedstawiłaś to w taki sposób, że ja się tego nie brzydzę. Chcę podać tutaj przykład jednego bloga, gdzie ktoś zrobił z Natsu męską dziwkę, jak dla mnie to przegięcie, a ty po prostu świetnie wszystko zrobiłaś...Ale dalej ci będę wypominać scenę z Lisanną !
    A i jeszcze jedna rzecz czytając rozdziały w pewnych momentach miałam wrażenie, że nasze mózgi się w jakiś sposób połączyły, gdyż piszę blog Nalu, gdzie Natsu detektyw, a Lucy pomocnik i tam też mam parę pomysłów (nie będę więcej mówić bo może ktoś z moich "fanów"czyta ) chodzi tu o mafię o ojca Lucy i jej matkę i właśnie boję się o tym pisać, żeby nie wyszło, że od ciebie ściągałam (Ale może się jakoś uda) No mam nadzieję, że to nie jest spam, a jak tam to sorry :)
    Jeszcze raz WENY i dawaj mi tu kolejny rozdział bo zabiję !!!!!!!!!(taka miła sugestia)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, dopiero teraz zauważyłam, że jest już 5 % ... przepraszam :)

      Usuń
  8. Yasha ma wenę, trzeba korzystać!
    No no, coraz bardziej wszyscy się spotykają, fakty się łączą, mmm ^^
    Layla zmartwychwstała i w ogóle się nie postarzała... tak Laxus, tak xDD
    Natsu trochę nie zachowuje się jak Natsu xd
    No gdzie ten idiota!
    Biedna Cana, nasprzątała się, nagotowała ;(
    Ale z mężczyznami już tak jest!
    Natsu i Gray takie dziwki x
    Jak Lucy zakładała tą swoją sukienkę to zastanawiałam się czy nasza dwójka weźmie ją za jakąś dziwkę xDD
    Ciekawe gdzie ten Laxus pójdzie!
    Czuję akcję!
    Czuję krew!
    Pragnę krwi!
    Weny życzę! ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Nieznośna Mini z wielkim opóźnieniem wita! :))))) Jak zwykle mam zaległości, ile bym dała, aby być na bieżąco z blogami. Szczególnie tak wyjątkowymi, jak ten. Tyle akcji, że aż nie wiem, od czego zacząć.
    Rozdział długi, długi, ukazujący przeszłość chłopaków i ich okrutny los. Od małego nie mieli nic ... stracili "rodziców" i zostali pozostawieni sami sobie. Jak to miło, że zaopiekowała się nimi ich sąsiadka Helga. Nie wiem czemu, ale chciało mi się śmiać z imienia kobieciny. No i tak minęło 7 lat na wspólnym życiu, a starsza pani zachorowała. Chłopcy chcieli odwdzięczyć się jakoś kobiecie, lecz jak 11-latkowie mają zarobić ? o.O I zaczęli kraść, ruszyli na ścieżkę przestępczości, lecz wtedy stracili osobę, którą chcieli się opiekować.
    Cóż, to tylko pokazuje realia tamtych czasów. No i później w wieku 16 lat spotkali Kinanę. Ta znajomość też nie była za kolorowa. Seks, dragi, ubóstwo- to wszystko, co ich łączyło. Mimo, że ona nauczyła ich czegoś o życiu, to również odeszła.
    Sen Salamandra w pewien sposób melancholijny i tajemniczy. Jest tam wzmianka o Igneelu, którego po prostu ubóstwiam. <3
    A akcja z prostytutkami mnie rozwaliła, oj niegrzeczne chłopaki :D
    No i nasza Lucyna spotkała Laxusa!
    Robi się coraz ciekawiej!
    Lecę dalej :*

    OdpowiedzUsuń

Wasze komentarze cieszą mnie jak mało kogo, jednak nie zaklepujcie miejsc. To nie ważne, kto jest pierwszy, kto ostatni. Takie wpisy zostaną usunięte.
Wszelkie pytania kierujcie do spamownika.
A jak przeczytałeś rozdział, to pozostaw po sobie ślad.
Jesteś anonimem? Podpisz się jakoś.

Całusy dla was śle z góry wdzięczna Yasha ^.^