15 sie 2013

Rozdział 7 "Ring"

Crocus, 12 października rok 1954

Czarny obcisły podkoszulek ciasno przylegał do jego wyrzeźbionego ciała, a tego samego koloru krótkie spodenki ukazywały umięśnione łydki i uda. Jak na sportowca przystało. Spoglądając na swoje ciało w lustrze widział, że warto było poświęcić lata na intensywne treningi. Opłaciło się mu to, tylko czy naprawdę powinien dążyć? Przecież nie chciał być bokserem. Chciał być mafiozą.
-Dziecięce marzenia. Prychnął rozbawiony zerkając na twarz. Widział swoje krótko ścięte blond włosy, męskie rysy twarzy o groźnym wyglądzie i niebieskie przenikliwe oczy. A jedno z nich ozdobione było pamiętną blizną przypominającą błyskawice...

Ogień był wszędzie, ale do wyjścia dzieliły ich ostatnie kroki. Był pewny, że uratuje siebie i swoją drogą przyjaciółkę. Jednak ta pewność siebie ich zgubiła, w najmniej oczekiwanym momencie płonąca belka runęła tuż przed ich nogami. I gdyby nie osłonił dziewczynki własnym ciałem...

-Przywołuje wspomnienia... Mruknął dotykając śladu po poparzeniu na twojej twarzy. Długo uważał to za coś w rodzaju oszpecającego go przekleństwa, teraz jednak był z tego wręcz dumny. Ta charakterystyczna cecha przypominała mu, że uratował kiedyś bliską osobę.

Dziesięciolatek odzyskując przytomność dostrzegł nad sobą jasne światło. Czuł uwierające go linki i kable, słyszał jakieś pikające urządzenie przypominające szpitalną aparaturę.
-Laxus!
Ile czasu nie słyszał tego głosu? Sporo, a mimo to wcale za nim nie tęsknił. Miał nawet nadzieję, że to mu się po prostu śni.
-T-tato?
-Wreszcie się obudziłeś!
-Gdzie ja jestem...?
Spytał chłopiec słabym głosem, ledwo dostrzegał swojego ojca Ivana.
-Dość już tego wszystkiego! Pozwoliłem, by Makarov się tobą zajął i co? Sam gnije w więzieniu, a ty omal nie spaliłeś się żywcem! Zobacz, zobacz jak wyglądasz! Ryknął czarnowłosy mężczyzna podając synowi lustro. Wtedy właśnie Laxus pierwszy raz zobaczył bliznę przechodzącą przez jego oko.
-Zabieram cię ze sobą, do Crocus. Natychmiast.

Tak jak Ivan powiedział, tak zrobił. On sam zaś nie miał nawet okazji zobaczyć się z Gildartsem i Caną, nie zdążył pożegnać się z przyjaciółmi.
Wkrótce po tym, jak znalazł się w stolicy wybuchła druga wojna światowa, był to trudny czas dla wszystkich. Śmierć niewinnych osób panoszyła się jak zaraza, bezduszni żołnierze nachodzili cywilów na każdym kroku, a nieprzespane noce i strach, gdy nad sobą słyszało się nadlatujące samoloty stały się codziennością. Młody Dreyar niejednokrotnie w akcie samoobrony splamił swoje ręce krwią, nie raz mierzył bronią w swojego wroga by przeżyć. Uodpornił się na ból i cierpienie innych, a priorytetem stała się wola przeżycia za wszelką cenę.
Gdy wojna na dobiegła końca, skończył szesnaście lat i wtedy właśnie ojciec postanowił wychować go na boksera. Ciężko trenował pod czujnym okiem Ivana przez całe dziewięć lat, a dziś miał pokazać co przez ten czas osiągnął i na co go stać. Dziś po raz pierwszy miał stanąć na prawdziwym ringu, przed tłumem publiczności, po jeden cel. By zmiażdżyć swojego przeciwnika i zyskać sławę oraz reputację, na którą tak ciężko pracował. Nawet, jeśli nie to było spełnieniem jego marzeń.

- - - - - - - - - -

-Jaka szkooodaaa! Jęknęła brunetka siadając na wypchanej walizce. Była wypełniona nie tylko ubraniami, również pieniędzmi. Na twarzy miała szeroki uśmiech, bo w życiu nie podejrzewałaby, że ludzie w stolicy są tak naiwni, a kasyna tak niedomyślne. Aż żal jej było stąd wyjeżdżać, dla „karcianej królowej” to miejsce było niczym raj na ziemi.
Gdy cudem udało jej się dopiąć torbę, sięgnęła po butelkę sake i opróżniła ją duszkiem. Zabrała wszystkie swoje rzeczy i już miała się wymeldować z hotelowego pokoju, gdy zauważyła coś na nocnym biurku. Był to bilet na galę boksu, który wygrała przedwczoraj w pokera.
-Iść, czy nie iść... Mruczała pod nosem oglądając wejściówkę ze wszystkich stron, a drugą ręką bawiąc się złotym krzyżem na swojej szyi. Przeczytała datę oraz godzinę rozpoczęcia gali i postanowiła niemal od razu. -Nic nie zaszkodzi zostać tu jeszcze jeden dzień dłużej!


- - - - - - - - - - -

Jego przeciwnik wyglądał jak wielka, owłosiona małpa. Już za sam tępy wyraz twarzy mu się należało. Denerwował go, swoją postawą, wizerunkiem, po prostu wszystkim. Starał się skupić, wyciszyć. Nie zwracać uwagi na krzyczący, podekscytowany tłum, na drącego się na całe gardło ojca, który udzielał mu wskazówek. Denerwowało go dosłownie wszystko.
Dźwięk gongu rozniósł się po całej zatłoczonej i zadymionej sali, więc powoli zbliżając się do wielkoluda zacisnął pięści w bokserskich rękawicach. „Małpiszon” zdawał się być jeszcze bardziej dziki niż przed rozpoczęciem pierwszej rundy, skakał z miejsca na miejsce trzymając ręce przy swojej twarzy. Laxus od razu zauważył zastosowany przez niego błąd.
Komentator walki dokładnie zdawał relację, jak blondyn obkłada pięściami swojego rywala - prawy sierpowy, lewy sierpowy, cios z prostej, uderzenie w podbródek. I tak w kółko, jedyną przewagą przeciwnika była wytrzymałość. Dreyar miał wrażenie, że może w niego uderzać nieskończoną ilość razy, a on i tak będzie trzymać się na nogach. Był już tym znudzony, chciał powalić przeciwnika na deski, wygrać nokautem w wielkim stylu i mieć to za sobą. Wtedy coś przykuło jego uwagę poza ringiem. Coś złotego, dziwnie znajomego. Widząc swój dawny złoty krzyż między kobiecymi piersiami otworzył szeroko oczy. Był całkowicie pewien, że naszyjnik należał niegdyś do niego. Spojrzał nieco wyżej i zobaczył podchmieloną brunetkę, lekko kiwała się na boki, lecz wpatrywała się w niego z przejęciem. A dokładniej w jego bliznę. Poznał jej fiołkowe oczy, co prawda przyćmione alkoholem, nieco przykryte makijażem, jednak wciąż te same.
-Cana? Wyszeptał nie dowierzając i jednocześnie tracąc czujność. „Małpiszon” szybko to wykorzystał i zadał mu potężny cios w łuk brwiowy. A ostatnim, co widział Laxus przed upadkiem na deski i utratą przytomności była wystraszona dziewczyna zakrywająca usta dłonią.
...
-Coś ty narobił! Pierwsza walka na ringu i taka kompromitacja! A ja tak cię zachwalałem!
Od wywodów Ivana rozbolała już go głowa. Z zaklejonym łukiem brwiowym i spuszczoną w dół głową za którą się trzymał, nie pozostało mu nic innego jak wszystkiego cierpliwie wysłuchać.
-Przecież szło ci tak dobrze! Czego ja cię uczyłem, co? Czy ty zdajesz sobie sprawę, jaką szanse zaprzepaściłeś?! Gdzieś ty się do cholery wtedy gapił?!
Słysząc słowa trenera przypomniał sobie dziewczynę, którą dostrzegł przed ringiem.
-Mam cię dość. Warknął na ojca i wstając z krzesła ruszył w stronę drzwi.
-Czekaj! Zawołał oszołomiony z początku czarnowłosy, ale zamilkł, kiedy Laxus otwierając drzwi przypadkowo uderzył stojącą za nimi osobę.
-Ałł! Syknęła brunetka odrzucona na ścianę. -Najmocniej przepraszam, ale chciałam tylko...
Otwierając oczy, które zamknęła zaraz po uderzeniu spojrzała wprost na stojącego przed nią, zaskoczonego Dreyara. Zaczęła się uśmiechać, ze łzami w oczach.
-Laxus! Krzyknęła rzucając się mu na szyje, a on nie miał już żadnych wątpliwości.
-Cana... Wyszeptał szczerząc się jak głupi i wtulając ją do siebie jeszcze bardziej. Nie miał pojęcia co ona tu robiła, ani jakim cudem miała jego naszyjnik. Nie miało to jednak znaczenia, nie teraz, kiedy zobaczył swoją drogą przyjaciółkę z dzieciństwa po piętnastu latach. Całą i zdrową.
...
-A więc... jesteś bokserem? Spytała Alberona upijając solidny łyk whisky z przezroczystej szklanki i unikając spojrzenia Laxusa. Siedzieli w barze, w najdalszym i najbardziej opuszczonym zakątku lady.
-Tak i właśnie widziałaś niezbyt widowiskowe zakończenie mojej pierwszej walki. Zaśmiał się blondyn, który w przeciwieństwie do swojej towarzyszki nie mógł oderwać od niej oczu. Nie mógł uwierzyć, że mała dziewczynka, której kiedyś wciąż dokuczał wygląda teraz tak... kobieco.
-Zmieniłaś się. Stwierdził wprost.
-No wiesz, trudno, żeby człowiek nie zmienił się przez piętnaście lat! Zachichotała nerwowo. -Z resztą ty też sporo ... urosłeś. Zerkając na niego kątem oka uszczypnęła kilkukrotnie jego biceps i choć nieco się zarumieniła to uśmiechnęła się zadziornie.
-Widzę, że ci się to podoba. Zakpił z niej blondyn. -Śmiało, jak chcesz to sobie podotykaj!
-No wiesz?! Zawstydzona Cana momentalnie wycofała swoją rękę i spłonęła rumieńcem. Odruchowo chwyciła się za naszyjnik, co nie uszło uwadze Dreyara.
-Właściwie... skąd go masz? Mężczyzna poważniejąc wskazał podbródkiem na złoty krzyż ozdabiający dekolt dziewczyny.
-Znalazłam pod barem, chwilę po tym jak... Czując drażniącą gulę w gardle nalała sobie następną kolejkę whisky i wypiła ją duszkiem.
-Rozumiem. Wtrącił się Laxus. Zdawał sobie sprawę z tego, że zapewne ciężko jej mówić o wydarzeniach z przeszłości i zarazem dziwił się, ile ta dziewczyna potrafi wypić. Postanowił to jednak przemilczeć.
-Wiem, że należał do ciebie. W końcu mam okazję ci go oddać. Niespodziewanie Cana zaczęła ściągać z siebie naszyjnik.
-O nie, nie! Teraz jest już twój. Mężczyzna chwytając dwudziestolatkę za ramiona nie pozwolił jej zdjąć biżuterii z szyi. Nie umknął mu też fakt, że na policzkach brunetki pojawiły się dwa dorodne rumieńce, mimo to Alberona uśmiechnęła się z czułością. Chyba cieszyła się z tego, że może zatrzymać sobie owy przedmiot. Poza tym blondyn odniósł wrażenie, iż kobieta przywiązała się do niego.
Zapadła między nimi niezręczna cisza i dopiero po chwili Dreyar zdał sobie sprawę, że wciąż trzyma przyjaciółkę w objęciach.
-Ekhem, a co słychać u Gildartsa i Erzy? Żyją? Odrywając dłonie od jej ramion pospiesznie zmienił temat.
-Żyją. Dziewczyna westchnęła i odłożyła puste naczynie na drewnianą ladę. -Ale nie jest dobrze...
-Co masz na myśli? Coś się im stało?!
"Karciana królowa" dostrzegła w jego niebieskich oczach przejęcie i troskę, wywołało to u niej uczucie przyjemnego ciepła, przyjemniejszego niż rozlewający się w przełyku ostry alkohol.
-Im, całej Magnolii... Podczas wojny wszystkie mafie jak się domyślasz zapadły się pod ziemię, po prostu zniknęły, nie istniały. Niestety, Gildarts pod koniec tej masakry stracił nogę i do końca się załamał. Do tego wciąż rozpamiętuje mamę... Bawiąc się pustą szklanką ścisnęła ją mocniej, ze złością. -Zatracił się w alkoholu, nic go nie interesuje. Chciałam go nakłonić, by odszukać akt własności baru. Budynek cały czas stoi spalony i bezużyteczny, ale ojciec nawet nie chcę o tym słyszeć. Oczywiście po wojnie, Oracion Seis wyłoniło się z podziemi jak glizdy po deszczu, wszędzie ich pełno. Nie ma miejsca, którego by nie zajęli, ani człowieka, który by się ich nie bał.
-A Grimoire Heart? Słyszałem różne pogłoski...
-Pogłosek jest wiele. Wyjaśniała dalej. -A prawda jest taka, że ani ich ani nie widać, ani nie słychać. Nie wiadomo, czy nadal są plecami Oracion Seis, ale nikt nie chce tego sprawdzać, ani podważać autentyczności tej informacji... Wkurza mnie już to... Warknęła na koniec ściskając szklankę tak mocno, że poczerwieniały jej palce. -Nie mam pojęcia jak do tego doszło, co się stało z naszym miastem... Zastraszenia, morderstwa, rozboje... Nawet podczas sporów pomiędzy mafijnymi rodzinami tak nie było. Istny burdel na kółkach. 
Laxus przysłuchiwał się jej z skupieniu. Twarz miał kamienną, bez żadnego wyrazu, ale czuł to samo co siedząca obok przyjaciółka. Nie mógł tego znieść, nawet samej myśli o tym.
-Nikt już nie wspomina o Fairy Tail, nikt ich nie pamięta... Jakby nigdy nie istnieli. Dlatego postanowiłam. Dolewając sobie kolejną porcje whisky wypiła ją jednych chlustem i spojrzała na blondyna ze zgrozą w oczach. -Przywrócę dawną chwałę naszej rodzinie i wykurzę z miasta wszystkich tych dupków!
Dreyar nie wierząc w to co słyszy spojrzał na nią z zaskoczeniem, zaraz jednak wybuchł śmiechem.
-Ty? Sama? Cana, proszę cię...
-Jak masz się tak wymądrzać, to lepiej się zamknij! Ryknęła na cały bar zwracając tym samym na siebie uwagę innych. Sam Laxus natomiast przymrużył gniewnie oczy i chwycił za nadgarstek odchodzącą Alberone.
-Jesteś pijana, nie wiesz co mówisz.
-Wiesz co? Zaśmiała się pod nosem nawet nie odwracając się w jego stronę. -Nie jesteś już tym samym Laxusem, którego pamiętam...
-Dorosłem, w przeciwieństwie do ciebie. Burknął puszczając brunetkę i powracając do picia. Ta jednak nie odeszła, śmiejąc się coraz szerzej zaczęła zaciskać swoje pięści.
-Chyba raczej stałeś się tchórzem. Prychnęła i odwracając się chwyciła za szklankę, którą blondyn właśnie unosił do góry by się napić. Popychając ją do przodu wylała mu całą zawartość whisky na twarz. -Dawny Laxus jako pierwszy rzuciłby się na pomoc swojej rodzinie! Żałuje, że cię spotkałam... Dodała szeptem, wypełnionym rozczarowaniem. -Powodzenia w karierze boksera chojraku!
Po tych słowach zostawiła zszokowanego przyjaciela i ulotniła się z baru najszybciej jak potrafiła. Być może nieświadomie, lecz jednym słowem otworzyła mu oczy. Nigdy nie przeciwstawił się ojcu, nigdy nie robił tego co sam naprawdę chciał. Rezygnując ze swoich marzeń zatracił się w treningach, do których zmuszał go Ivan i na siłę próbował zapomnieć o przeszłości. Tak było łatwiej, uciekać przed wspomnieniami, przed nadchodzącą przyszłością. Zapomniał o tym, że jest jeszcze Gildarts, Erza i Cana, że jego dziadek już wkrótce wychodzi z więzienia. Z odważnego, nieposkromionego gówniarza stał się dojrzałym tchórzem.
...
-No jesteś wreszcie! Zawołał Ivan, gdy młody Dreyar wrócił do mieszkania. Czarnowłosy zdawał się mieć o wiele lepszy humor niż dwie godziny temu. -Nie uwierzysz, załatwiłem ci kolejną walkę! Było ciężko, ale pogadałem z kim trzeba i... Laxus, co ty robisz? 
Blondyn traktował rodziciela jak powietrze. Wyciągnął z szafy podróżną torbę, wsadził do niej najpotrzebniejsze rzeczy, pieniądze i stanął przed swoim ojcem twarzą w twarz. Miał tak sroga minę, że Ivan cofnął się przestraszony o dwa kroki.
-S-synu... co ty...
-Jak chcesz obijać mordę na ringu, to rób to sam. Boks nie jest dla mnie.
-C-czekaj! Co ty chcesz zrobić? Dokąd idziesz?!
Zdenerwowany natłokiem pytań stanął w progu mieszkania i spojrzał na ojca ze znudzeniem, ale i złowrogim błyskiem w oczach.
-Wracam do domu.


- - - - - - - - - - -

Z samego rana wymeldowała się z hotelu, nie miała jednak tak dobrego humoru jak przez większość pobytu w Crocus. Nie cieszyły ją wygrane w nieuczciwy sposób pieniądze, nie potrafiła korzystać z ostatnich chwil spędzonych w stolicy.
Parkingowy podjechał jej samochodem pod samo hotelowe wyjście, po czym rzucił jej kluczyki do kabrioletu. Wzdychając z ciężarem na sercu niespiesznie otworzyła bagażnik i wrzuciła tam swoją walizkę. Nagle ktoś wrzucił tam drugą torbę, a zrobił to tak niespodziewanie, że Cana aż podskoczyła w miejscu.
-Fajne BMW... No to jedziemy? Usłyszała za sobą niski, męski głos. Głos, którego miała już więcej nie usłyszeć.
-Laxus?! Czego ty tutaj! Pisnęła nie wiedząc co myśleć o tej sytuacji, jego zachowaniu. Zabrakło jej słów, a jednocześnie nie była w stanie powstrzymać uśmiechu, który sam się nasuwał na jego widok.
-Nie myślałaś chyba, że zostawię cię z tym samą! Przecież Fairy Tail to też moja rodzina... Warknął blondyn zamykając za nią bagażnik i podchodząc do drzwiczek samochodu od strony kierowcy posłał jej zadziorny uśmieszek. -Załatwimy ich razem złośnico.



No i mamy pierwszy rozdział nowej sagi ^.^ (Bo w sumie prolog wyszedł tak długi, że można uznać go za jeden z oddzielnych arców xD).
Przeczuwam hejty na mnie, przez marną długość tego rozdziału :P Ale w zależności od rozwoju akcji, czasem możecie spodziewać się dłuższych, czasem takich właśnie rozdziałów - i nie miejcie do mnie o to żalu...
Tak jak obiecałam, pojawiają się nowe postacie - pojawiają się nowe informacje w zakładce POSTACIE  : )
I jeszcze małe info, jeśli ktoś miałby do mnie jakieś pytanie nie nadające się do treści komentarza, to teraz prócz w spamowniku, można mnie o to zapytać na ... tak, na asku :D Dzięki mojemu słoneczkowi (:D), HinieIchigo Corleone pokusiłam się i założyłam własnego. Podstrona/zakładka PYTAJ jest bezpośrednim linkiem do mojego profilu na owym portalu.
Nie przeciągając, buziaczki moi kochani! (Rozdział dedykuje fanom Laxusa i Cany :D) I dziękuje wam wszystkim za wcześniejsze komentarze ;*
PS. Dodałam coś świeżego do odświeżacza na blogu, ale czy przypadnie wam do gustu...? :D

15 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. No cóż. Rozdział fajny, jak to się mówi plany rzadko kiedy godzą się z naszymi celami które sobie wymarzymy. To ja już się boję kim będzie reszta, mam nadzieję że Gray nie będzie Striptizerem. Dobra stop moje zboczone myśli. Dzisiaj krótko, no cóż powiem szczerze lubię Laxanę, ale wielką fanką nie jestem. Świetna parka. No ale tak czy tak jak zawsze wspaniale i podziwiam cię za talent Yasha-sensei. Życzę dużo weny i czekam na kolejny.

      Usuń
  2. *^*
    Fajny rozdział. Nie ma co. Tylko... GDZIE DO JASNEJ ANIELKI TWOJEJ KURNA JEST NATSU?! Ja na niego czekam! ;-; Mam nadzieję że się doczekam...
    Dobra nic dodać, nic ująć czekam na kolejne i ślę wenę! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak tak, trochę zasmuciła mnie długość rozdziału , ale wybaczam ci. Nie samym pisaniem człowiek żyje, a poza tym masz racje , fabuła wciąż się rozwija pewnie kolejny będzie dłuższy. Trzeba się uzbroić w cierpliwość :) Tak jak skończę pisać komentarz to odwiedzę pod stronę z postaciami. Okej przechodząc do konkretów :D
    Nie spodziewałam się,że cały rozdział będzie dotyczył tej dwójki , ale w sumie czemu nie ? Ooo i jest coś co mnie ucieszyło, mianowicie wyjaśnienia! :3 Czekałam na to , bo już troszkę mnie zżerało z domysłów . Cóż ojciec blondyna jaki jest wredny i bez uczuciowy taki cały czas pozostaje,aż dziwne że Laxus go tak długo słuchał. Dobrze,że w porę się opamiętał. Cana jaka silna na duchu , podziwiam ją . Tym bardziej,że tak z chejtowała blondyna,że masakra :D Ale racje dziewczyna to ma ! I ten moment z naszyjnikiem taki romantyczny :3 Aww Yasha-chan chyab chcesz żebym Ci tu się rozpaliła jak Natsu, hahah :) Końcówka też bardzo urocza. Dalej mnie ciekawi jak się z resztą spotkają. Niektóre momenty to tak sprytnie wymyśliłaś.
    Życzę wenyy ! :*
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. no teraz to już kocham Canę. Jest boska, ten jej charakterek.... no cudo!
    oby więcej tak dobrze napisanych postaci ^^
    długość mi nie przeszkadza, bo było bardzo.. treściwie? xD
    pozdrawiam, Sasha

    OdpowiedzUsuń
  5. Uuu szykuje się Laxana ;D Mój 2 ulubiony paring zaraz po GaLe, dość rzadki niestety ;c
    ~KK

    OdpowiedzUsuń
  6. Nashi i anonimie (podpisujcie się anony ! :D), Natsu i Lucy w tym opowiadaniu będzie sporo, ale trochę cierpliwości - wszystko w swoim czasie. Proszę, nie poganiajcie mnie bo przyznam to zaczyna wywierać na mnie w pewnym rodzaju jakąś presję. I pamiętajcie, że choć będą tu paringi, to głównie jest to opowiadanie o mafii....
    Hikari... no właśnie następny rozdział chyba też będzie krótki xD Chcę odpowiednio wszystko zacząć wyjaśniać, po kolei przedstawiać nowe postacie... ale postaram się was nie zawieść : )
    I dziękuje za komentarze :*

    OdpowiedzUsuń
  7. TRALALLA, TO BYŁO MEGA. SKOWRONKWATAMIŁOŚĆROŚNIEWOKÓÓÓÓŁNAS~!!!!!!!

    Lubię. Ten. Paring.
    Skowron: Ale wolisz NaLu, nje?
    BO NATSU TO MÓJ PYSIAŁKE MISIAŁKE, A LUSY TAK SŁODKO Z NIM WYGLĄDA. *_*

    Co prawda nie było moich ulubionych skowornków, ale wybaczam. ;**
    Skowron: A ja mam to gdzieś.
    Nie słonko, nie masz. <333333333

    ~Skowronek

    OdpowiedzUsuń
  8. *.*
    Laxus i Cana *.* *rozpływa się* I jednak nie został On takim tam dojrzałym tchórzem :D Jak już to potwierdziła Hikari~chan rozdział był troszki krótki :< Ale co ja się czepiam sama takie piszę XD Życzę weny i przesyłam buziaczki ;***

    *Shaila Black*

    OdpowiedzUsuń
  9. *~~*
    łapię się za głowę :O

    *~~*
    Tyle rozdziałów do nadrobienia, aż wstyd :C Czytałam ten rozdział przelotami i aż chcę przeczytać cały, ale jestem na wyjeździe i nie ma jak. A piszę, bo aż mi głupio, że tyle się nie odzywałam.
    Chcę strasznie przeprosić za to. :*
    Wrócę to nadrabiam calusieńkie opowiadanie aż do tego rozdziału <3!
    Aż mnie ciekawość zżera.
    Jeszcze raz przepraszam. ;C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, a jednak coś komentowałam, szok :D

      Laxus bokserem, kto by się spodziewał ^^
      Cana się zrobiła taka wystrzałowa ... ;)))))))
      Nie pozostało nic innego, tylko lecieć dalej. Przy okazji chowając głowę w poduszkę ze wstydu, że tak krótko. c:

      Usuń
  10. Długość rozdziału rekompensuje mi fakt, że był on w całości o Laxusie i Canie :D ;D Co prawda nie mogę się doczekać, kiedy pojawią się inne postacie i informacje co się z nimi działo.
    Jak wiesz bardzo lubię LaxCana, a niestety bardzo jest on rzadko spotykany na blogach :( :(
    Jeśli chodzi o postacie i ich charakterki to teraz po prost ubustwiam wręcz Cane!! Przygadała Laxusowi a mu się to należało, i czuć było pomiędzy nimi miętę :D ;D

    No ale, ale Cana pozwoliła mu ot tak prowadzić swoje bmw ??? O.o Myślałam, że nie obejdzie się bez małej sprzeczki ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Na samym początku Laxus…w czarnych ciuszkach…i te mięśnie…Yaaay *Q*
    Ivan, ja rozumiem że mógł być wkurzony na Makarova, no ale laxus dopiero się obudził! Jak można go tak witać?! LAXUS BOKSER? Nie zaskoczyło mnie to bo właściwie…nie, bez spoilerów xD dam radę xD
    Cana Królowa Kart…Świetne. No cóż jak się nie zna Fairy Tail, to potem się nie wie nawet kiedy się przegrało, co?
    Widząc swój dawny złoty krzyż między kobiecymi piersiami...nie mogłam się powstrzymać :D
    LAXANA! LAXANA! Jaka przyjaciółka z dzieciństwa, ja tam swije wiem :3
    LAXANA, coraz więcej jeeeeej! An mimo godziny 00:52 śpiewa na cały głos. Zaraz przyjdą zabrać mi lapka w takimm tempie…
    UUUUUU…Końcówka jednak mnie rozwaliła. Laxus nazwany tchórzem a potem oblany whisky…cóż tylko Cana mogła sobie na to pozwolić :3 I bardzo dobrze ktoś musiał mu otworzyć oczy. Na pożądnie, tak jak właśnie ona to zrobiła.
    I razem wyjeżdżają…*Q* żygam tęczą w pozytywnym sensie i teraz jednon zastrzeżenie: wszyscy wiemy że czują do siebie miętę więc kiedy będzie jakieś…coś? Czy coś w ten deseń? Kissu, kissu i tak dalej…>.< chociaż samo kissu mi wystarczy :D
    Co do dopisków… Masz aska? Uważaj na hejterów, tam jest ich najwięcej xD i lecisz do obserwowanych :D Czuję się zasycona, jak pewnie większość fanów LAXANY :D Boże cały rozdział o nich! Boże dziękuję że zesłałeś tę oto wspaniałą Yashę, która była zdolna napisać to w tak wspaniały sposób i ze stanu ospania, doprowadzić do niezmiernej radochy :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Hooh, ale spotkanie po latach, nie spodziewałam się ^^
    W sumie to zawsze chciałam Laxusa z Mirą, no ale jak jest Cana tlo niech już będzie >__<
    Myślałam, że ten rozdział będzie o Lucy, może o Natsu, a tu ich gdzieś wcięło xd
    Miałam złe przeczucia co do Ivana, ale że będzie jakimś super mafiosem, który będzie torturował swojego syna...
    Ahh, ta wyobraźnia :D
    Dopiero co miałam tyle krwi, a już chcę więcej co ^^
    Rozdział krótki, ale fajny, taki spokojny, można było trochę odreagować po tamtym :D

    OdpowiedzUsuń

Wasze komentarze cieszą mnie jak mało kogo, jednak nie zaklepujcie miejsc. To nie ważne, kto jest pierwszy, kto ostatni. Takie wpisy zostaną usunięte.
Wszelkie pytania kierujcie do spamownika.
A jak przeczytałeś rozdział, to pozostaw po sobie ślad.
Jesteś anonimem? Podpisz się jakoś.

Całusy dla was śle z góry wdzięczna Yasha ^.^