12 sie 2019

Rozdział 57 "Przesyłka specjalna"


Natsu ponownie rzucił okiem na wejście do bramy, do której po chwili pewnie wkroczył. Kiedy wszedł na podwórze, faktycznie pod jednymi z drzwiami dostrzegł stary, niedziałający neon.
Tak, jak mówiła Lisanna.
Na patio panował półmrok, dlatego wystraszył się, gdy niespodziewanie dostrzegł kogoś na niewielkich, betonowych schodach, prowadzących do Mermaid Heel. Siedziała na nich dość tęga kobieta o ciemnych, lokowanych włosach. Kiedy się przyjrzał, zauważył, że ciemny gorset i pończochy wbijają się jej w fałdki tłuszczu. Miała także za małe sandały na obcasie, z których wystawały palce, potraktowane krwistoczerwonym lakierem. Wyglądały jak ściśnięte serdelki. Mimo wszystko twarz miała miłą.
- Dziewczyny! - zawołała kobieta, gdy Natsu odpalił papierosa i zaczął niespiesznie podchodzić. Zanim dotarł do podnóża schodów, przed wejściem do burdelu stały dwie kolejne prostytutki. Jedna z nich, ruda, piegowata i o wątłej posturze, wyglądała jakby do pełnoletności brakowało jej co najmniej dwóch lat. Druga, wysoka blondynka, była najładniejsza z całej trójki, choć jej mocny makijaż i ostre rysy sprawiały, iż zdawała się być wyjątkowo wredna.
- Świeże mięsko, hmm? - blondynka uśmiechnęła się zadziornie i oparła dłoń na biodrze. - Jestem Arana. To Beth i Risley - wskazała kolejno na rudą, następnie na otyłą.
- Którą chcesz? - dopytała Beth, a Natsu, przyglądając się im w milczeniu, poczuł zniesmaczenie. Chyba żadnej nie tknąłby palcem, nawet gdyby były ostatnimi kobietami na ziemi.
- Szukam pokoju numer sześć - sprostował.
Panie natychmiast spoważniały. Niespodziewanie Arana i Beth zaczęły zasypywać go serią pytań. Tylko Risley wciąż siedziała, w milczeniu przyglądając się przybyszowi i dokańczając papierosa.
- Jak tu trafiłeś?
- Od kogo o nas usłyszałeś?
- Kto ci o nas powiedział?
- Czego tu szukasz?
- Kurwa! - zawołał Natsu, zdenerwowany tym, jak prostytutki na niego naskoczyły. - Co to, przesłuchanie?! Ty, gruba! - Nagle zwrócił się do Risley, wskazując na nią palcem. - Zaprowadź mnie do tego pokoju albo sam go sobie znajdę!
Na całym patio nastała grobowa, niepokojąca cisza. Beth i Arana odwróciły się za siebie, z trwogą zerkając na swoją koleżankę, która wyrzuciła niedopałek pod nogi Dragneela. Młodzieniec zerknął na tlącego się peta i chciał już coś powiedzieć, jednak odjęło mu mowę na widok podnoszącej się Risley.
- Coś ty powiedziaaał?!
Jej twarz nie była już ani trochę miła, a kiedy wstała, przywodziła na myśl nieco zgarbionego goryla w gorsecie. I choć był to widok dość komiczny, Natsu wcale do śmiechu nie było.
- Hej! Co tu się wyprawia?!
U samego progu burdelu pojawiła się kolejna kobieta. Najpiękniejsza z nich wszystkich. Jej kruczoczarne włosy sięgały do wcięcia w talii osy, a ostre spojrzenie ciemnych oczu jedynie dodawało pikanterii jej rysom twarzy.
Wszystkie inne dziewczęta cofnęły się o krok, a Natsu zdał sobie sprawę, że został ocalony.
- Ty zapewne jesteś Kagura - przyznał Natsu, gdy kobieta przecisnęła się obok wciąż wzburzonej Risley i zeszła na dół. Zmierzyła go z góry na dół, kładąc jedną z dłoni na biodrze.
- Czego chcesz - fuknęła na niego oschle.
- Dostać się do pokoju numer sześć - wyznał, jednocześnie wyciągając dłoń w stronę stojącej przed nią piękności. Dłoń, w której trzymał pożółkły list.
Kagura niepewnie zabrała od niego kartkę. Otworzyła ją i wpatrzyła się w jego treść - na o wiele za długo, niż to konieczne. Po dłuższej chwili, niespodziewanie uśmiechnęła się promiennie.
- No proszę, proszę... Wreszcie do nas dotarłeś, Natsu. Chodź, twoja przesyłka specjalna czeka w środku.

***

Wybiła północ. W barze Pod Wróżkowym Ogonem panowały dziś wyjątkowe pustki. Mirajane, wystawiając alkohol na półki, zaczęła się zastanawiać, czy nie zamknąć wcześniej lokalu, lecz jej rozmyślenia przerwał dobrze znany dźwięk otwieranych na oścież drzwi. Tylko jedna osoba wchodziła do baru z takim impetem.
- Witaj, Natsu! - zawołała, zanim odwróciła się od ściany, na której układała wysokoprocentowe napoje, a kiedy wreszcie zwróciła się twarzą do gościa, z zaskoczona, zamrugała powiekami. Była zaskoczona, widząc jak Dragneel w milczeniu przechodził obok nielicznych gości, którzy zerknęli na niego niepewnie. Widać było już z daleka, że jest czymś wzburzony.
- Polej mi - zażądał, siadając przy ladzie. Z jego władczym tonem, trudno było nazwać to prośbą. Barmanka, widząc podły humor młodzieńca, bez słowa nalała mu wódki.
Natsu wypił całą setkę na raz, co na moment wykrzywiło mu twarz. Czuł, że przełyk palił go żywcem.
- Jeszcze.
Strasza Strauss spojrzała na niego z dezaprobatą, a jej cudowny uśmiech zaczął przygasać. Zaczęła się zastanawiać, czy powinna spytać go, co wprawiło go w tak kiepski nastrój, lecz nieco bała się poruszać ten temat, widząc zdenerwowanie Dragneela. Postanowiła nie ciągnąć go za język. Miała tylko nadzieję, że Lisanna nie przyłożyła do tego ręki.
- Natsu...
- Albo najlepiej zostaw mi pół litra.
Słysząc to, Mirajane postanowiła mu zaserwować ponowną kolejkę. Nie miała zamiaru zostawiać przy nim butelki.
Dragneel znów wypił wszystko duszkiem i zaczął obracać w dłoni pustą literatkę. Choć alkohol już delikatnie zaczął działać, było to stanowczo za mało. Miał zbyt wielki mętlik w głowie, by mógł cokolwiek przyswoić na trzeźwo. To, czego dowiedział się w Mermaid Heel, zabiło w nim jakąś cząstkę jego. Chciał coś z tym zrobić, jednocześnie czując paraliżującą bezsilność - bo przecież nie miał żadnego wpływu na przeszłość. Przeszłość, którą jak nigdy dotąd pragnął zmienić...
W takiej sytuacji mógł zrobić tylko jedno.
- Jeszcze - powtórzył do Miry, przysięgając sobie, że upije się dziś jak nigdy w życiu.

***

Dzisiejsza noc była upalna. Choć Lucy leżała na łóżku w samej bieliźnie, a okno miała otwarte na oścież, od parności nie mogła zasnąć. Dochodziła trzecia w nocy, kiedy jej powieki wreszcie zaczęły opadać. I gdy już myślała, że wreszcie zdoła usnąć, usłyszała huk na klatce schodowej. Rumor był tak donośny, że natychmiast ją rozbudził. Z początku chciała to zignorować, jednak hałas, po którym nastała cisza, napełnił ją niepokojem. W końcu zerwała się na równe nogi i nieco rozgniewana, narzuciła na siebie cienki szlafrok, który zawsze wieszała na ramie łóżka. Wybiegła na klatkę schodową, by zaspokoić swoją ciekawość. Tak jak podejrzewała, za hałasy w środku nocy odpowiedzialny był jeden z jej sąsiadów, jednak widok, jaki zastała przed własnym mieszkaniem, wprawił ją w osłupienie.
- Natsu? - spytała wątpliwie, lecz mężczyzna nie zareagował. Siedział w rozkroku, oparty plecami o drzwi od własnej kawalerki. Głowę miał zawieszoną między kolanami, na których luźno opierał łokcie. W jednej z dłoni trzymał butelkę ruskiej wódki.
Zmartwiona Lucy powoli podeszła bliżej. Kucnęła obok Dragneela, zabierając z ziemi jego klucze od mieszkania, które leżały nieopodal.
- Natsu, śmierdzi od ciebie jak z gorzelni...
- Daj mi spokój - warknął, przemierzając wolną dłonią po włosach. - Po prostu spierdalaj.
Heartfilia z wściekłości zacisnęła usta, jednak go nie posłuchała. Kiedy zabrała mu butelkę, chłopak nieudolnie zasłonił twarz przedramieniem. Wciąż milczał, nie racząc choćby spojrzeć na Lucy.
Dziewczyna w międzyczasie potrząsnęła butelką, a następnie odwróciła ją do góry nogami. Była opróżniona niemal co do kropli.
- Sam to wszystko wypiłeś? Życie ci nie miłe?! - syknęła ze złością.
- A no nie - wymamrotał Natsu, na co Heartfilia zmarszczyła brwi.
- Musisz się przespać. Chodź, zaprowadzę cię do do... - zaniemówiła, gdy Dragneel mocno chwycił jej nadgarstek.
- Nie chcę. Nie tam. Nie do Graya... Chcę zostać... sam - wyznał, kończąc zdanie pijacką czkawką.
- Zapomnij. Nie zostawię cię samego w takim stanie.
- Nie chcę - powtórzył Dragneel, spoglądając wreszcie na Lucy.
Aż wstrzymała oddech, widząc jego zaczerwienione, opuchnięte powieki. Choć patrzył wprost na nią, wyglądał, jakby miał przed sobą nicość. Nigdy dotąd nie widziała go w takim stanie.
- W takim razie chodź do mnie - stwierdziła po chwili zwątpienia i wstała, próbując go podciągnąć do góry. - Jeszcze cię tu ktoś okradnie.
- Wszystko mi jedno. I tak nie mam już niczego - wymamrotał ledwo zrozumiale, a Heartfilia wywróciła oczami.
- Skoro tak, to nie masz też niczego do stracenia, prawda?
Na moment, zanim Natsu z powrotem opuścił głowę, dostrzegła przebłysk w jego oczach. 
Dragneel prychnął pogardliwie pod nosem, jednak w końcu spróbował się podnieść. Lucy, chcąc mu pomóc, ponownie pociągnęła go do siebie, ale nie spodziewała się, że młodzieniec jest aż tak pijany i ciężki. Nim się spostrzegła, ledwo trzymający się na nogach mężczyzna przyciskał ją do ściany.
- Rany, gorzej niż z dzieckiem - jęknęła, odsuwając go od siebie, lecz szybko go przytrzymała za ramiona, by nie upadł. Zarzuciła sobie jego rękę na ramiona i objęła go w pasie. Powoli zaprowadziła pijanego do swojego mieszkania, a następnie do łóżka, na które Natsu opadł pośladkami z ciężkim impetem.
Nieco zmachana, poszła zamknąć za sobą drzwi wejściowe.
- Czemu to robisz? - usłyszała niemrawe pytanie, kiedy przekręcała zamek. Przez moment zastygła w bezruchu, tyłem do mężczyzny. Czuła na sobie jego spojrzenie. Zaraz jednak westchnęła głośno i usiadła na łóżku obok chłopaka.
- No, to mów, co się stało - zażądała, zbywając jego wcześniejsze pytanie.
Dragneel potrząsnął nieznacznie głową z głupkowatym uśmieszkiem.
- Nic. Nic takiego.
- A więc dlatego zalałeś się niemal w trupa? Nie kłam mi tu, Drangeel. Wiesz, że tego nie lubię.
- Po co mam... I tak masz to w dupie.
Lucy aż otworzyła szerzej oczy.
- Co? Ej, spójrz na mnie! - krzyknęła, chwytając go za policzki i tym samym zmuszając, by odwrócił głowę w jej stronę. Niestety, kiedy spojrzała w jego puste oczy, kompletnie nie wiedziała, co począć. - Mówiłeś, że niczego już nie masz - zaczęła niepewnie. - Ktoś cię okradł? Pokłóciłeś się z Lisanną? A może z Grayem? Dlatego nie chciałeś wracać do domu?! - Gdy Dragneel wciąż ją ignorował, chwyciła go za dłonie. - Proszę, Natsu, porozmawiaj ze mną. Chcę ci pomóc...
Spięła się lekko, gdy zerknął na nią rozdrażnionym wzrokiem.
- Nikt już nie może mi pomóc.
Wypełniający go smutek przerażał Heartfilię. Czuła, że ze zmartwienia pęka jej serce. Mimo to uśmiechnęła się półgębkiem, chcąc jakoś podtrzymać chłopaka na duchu.
- Przekonajmy się. Pozwól mi chociaż spróbować.
- Jesteś zbyt uparta - warknął.
Lucy pisnęła zaskoczona, gdy Natsu niespodziewanie popchnął ją na materac łóżka. Zupełnie znieruchomiała, kiedy zawisł tuż nad nią i uwięził między swoimi kończynami.
- Tak bardzo chcesz wiedzieć? No to leż i słuchaj. Tylko od czego by tu zacząć, hmm... - Cynizm wylewał się z jego ust. - Od tego jak Igneel zostawił list Makarovowi? Czy od tego jak poszedłem dziś do burdelu, gdzie dostałem przesyłkę specjalną?
- List? Przesyłka specjalna? - Heartfilia wystraszyła się nie na żarty. - Natsu, o czym ty pieprzysz!
- O tym.
Zastygła. Mogła jedynie patrzeć, jak Dragneel wyciąga coś z tylnych kieszeni spodni. Jak rzuca list na jej klatkę piersiową, a następnie odsuwa się, uwalniając ją ze swojej bliskości.
- Czytaj.
Lucy usiadła powoli na łóżku i otworzyła zwiniętą w kostkę, starą kartkę. Była tak miękka, że musiała uważać, by nie podrzeć jej przy rozwijaniu.

Natsu, mój synu!
Jeśli czytasz ten list, to znaczy, że nie ma mnie już na tym świecie, za co bardzo cię przepraszam. W końcu nie po to wziąłem cię pod dach, żebyś znów był sam. Mam jednak nadzieję, że ten list to niepotrzebne zabezpieczenie, na wypadek gdyby coś poszło nie tak.
Chciałem, byś wiedział parę rzeczy. Kiedy podrośniesz, na pewno będziesz próbował dociekać prawdy. Poznać swoją matkę. Prawda jest taka, że nie znam jej, ani nic mnie z nią nie łączyło. Znalazłem cię w szafie w jednym z lunparów. Dokładnie w tym, w którym znalazłeś ten list. Twoja matka już nie żyła, więc wziąłem cię ze sobą. Chciałem cię oddać do domu dziecka, ale... Nie mogłem. I dobrze, że tego nie zrobiłem, bo popełniłbym największy błąd w moim życiu. Chociaż nie łączą nas więzy krwi, zawsze traktowałem cię jak mojego syna. Byłeś i jesteś moim synem. A jako twój ojciec, muszę ci przekazać parę rzeczy, takich jakby wartości. Po pierwsze, trzymaj się z dala od kłopotów. Żyj uczciwie, bądź zawsze szczery i nie zadawaj się z fałszywymi gnidami. Musisz wiedzieć, którzy chcą ciebie i twojego dobra, a którzy chcą tylko coś od ciebie. To klucz do tego, byś wyrósł na dobrego człowieka. Nie kradnij, nie oszukuj, nie kłam. Nie bądź takim uparciuchem i nie baw się w piromana, do jasnej cholery, bo twoje ciągoty do tego są strasznie niepokojące. I szanuj kobiety. A kiedy spotkasz tą wyjątkową, niepowtarzalną, nie pozwól jej uciec. Czyli streszczając, nie popełniaj błędów swojego staruszka. Ale przede wszystkim bądź sobą. Pamiętaj, że to twoje życie i nikt prócz ciebie nie ma prawa mówić ci, jak masz je przeżyć. Każdy musi przeżyć własne błędy, ale najważniejsze, byś wyciągał z nich wnioski i nauczył się być szczęśliwy, Natsu. A nie uda ci się tego dokonać, jeśli będziesz sam.
Naprawdę mam nadzieję, że pisanie tego listu jest niepotrzebne i że nie będziesz musiał go czytać. Jeśli jednak tak się stanie, pamiętaj, że cię kocham. Byś o tym nie zapomniał, zostawiam ci po sobie mały prezent. Obyś nigdy nie musiał go używać.
Igneel. Ojciec chrzestny. Ognisty Smok.

Lucy ze łzami w oczach spojrzała na Natsu, który trzymał w dłoniach rewolwer.
- Po co ci to?! - zawołała roztrzęsiona Lucy.
- To ten drobiazg od Igneela. Colt Dragoon - wyjaśnił, oglądając broń. - Nie wiem, czy kiedyś była moda na zostawianie dzieciakom takich pamiątek?
Heartfilia mimowolnie zerknęła w stronę nocnej szafki, w której trzymała swój rewolwer od matki.
- I co ja mam z tym zrobić? Strzelić sobie w łeb? - dodał cicho Dragneel.
- Nawet tak nie żartuj - furknęła dziewczyna.
- Nie żartuje. Po tym, co przeczytałem? Cały czas mnie okłamywał. Podziwiałem Ognistego Smoka, a on zawsze się na mnie za to darł - zaśmiał się smutno, lecz szybko znów zmarkotniał. - Zaopiekował się mną, chciał nauczyć mnie zasad. A zobacz, kim się stałem. Jestem zupełnym przeciwieństwem tego, kim chciał, bym był. Jestem zwykłym śmieciem... Ale czego spodziewać się po synu zwykłej kurwy. Nawet nie wiem, kim jest mów prawdziwy ojciec. Kurwa, jaki jestem żałosny! - wrzasnął na końcu, a Lucy wyczuła buzującą, narastającą w nim złość. I nie tylko w nim.
- Wiesz, masz rację - przyznała, wzdrygając ramionami, choć wypowiadała słowa przez ściśnięte gardło. - Jesteś naprawdę, ale to naprawdę żałosny. Bo kimkolwiek była twoja matka, dała ci życie. I nie wiesz kim był twój ojciec? To nie oczywiste, że był nim Igneel?! Miej trochę wdzięczności do ludzi, którzy poświęcili dla ciebie życie!
Dragneel milczał i wciąż spoglądał pod nogi. Nie wiedziała, czy ją słuchał, ale nie miała zamiaru na tym skończyć swojego przemówienia. Musiała to wyrzucić z siebie.
- Ty naprawdę czytałeś ten list? Bo chyba masz problem z rozumowaniem! Ten człowiek karmił cię, wychowywał, dbał o ciebie, kochał. Był twoją rodziną, tylko to się liczy! I jestem pewna, że gdyby żył, byłby dumny z takiego syna!
- Przecież wszystko zrobiłem nie tak... - wypowiedział Dragneel z ledwością. - Zawiodłem go...
Lucy nie mogła tego dłużej znieść.
- Ty skończony kretynie! - ryknęła, chwytając go za tył głowy i z całych sił przycisnęła go do swoich piersi. - Przecież miałeś uczyć się na swoich błędach, więc zamiast użalać się nad sobą, weź się w garść! Jutro też jest dzień, w którym możesz wszystko zacząć od nowa!
Zanim dokończyła ostatnie zdanie, poczuła, że roztrzęsiony Natsu mocno ją obejmuje. Na jej piersi zaczęły spadać ciepłe, mokre krople.
- Jestem taki samotny, Lucy. Jestem zupełnie sam.
- Nie jesteś. Jesteś dobrym człowiekiem o gołębim sercu. Tylko trochę porywczym, ale czego byś nie odwalił, ludzie którzy cię kochają zawsze będą przy tobie. A uwierz, jest za co cię kochać...
- Ty też mnie kochasz, Lu?
Jego szept, stłumiony w piersiach dziewczyny sprawił, że na moment przestała oddychać. Nagle w jej mieszkaniu zrobiło się jeszcze ciszej i duszniej.
Dlaczego mu to powiedziała?! Chciała go pocieszyć, ale nieźle się zagalopowała! To po prostu samo się z niej wyrwało!
Nie odpowiedziała mu. Słowa ugrzęzły jej w gardle. Potrafiła jedynie głaskać go po włosach, wsłuchując się w jego ledwo słyszalny szloch. Na szczęście Natsu niczego już więcej nie powiedział. Ściskał ją mocno przez długi czas - aż do chwili, w której nie usnął wtulony w piersi dziewczyny, przemoczone od jego łez.
...
Natsu obudził się w samo południe. Trochę mu to zajęło, zanim zorientował się że jest w łóżku Heartfilii. Niestety nie zastał jej w domu, jednak dziewczyna zostawiła mu na stoliku kawę i liścik z krótkim przesłaniem.
- Wyżłop kawę i spadaj do siebie - przeczytał na głos, śmiejąc się pod nosem. Odłożył notatkę i sięgnął po kubek. Miał obiekcje co do wypicia jego zawartości, lecz po odważeniu się, stwierdził z dumą, że Lucy dobrze pamięta, jaką kawę pija co ranka. Czarna siekiera to było właśnie to, czego potrzebował na rozpoczęcie dnia z kacem życia.
Zanim poszedł do siebie, rozsiadł się na sofie i upił kolejny, solidny łyk letniego już napoju. Powąchał się dyskretnie pod pachą i przyznał się w myślach, że pilnie potrzebuje prysznica. Nadal capiło od niego jak z gorzelni.
Przypominając sobie krytyczne słowa Lucy, uśmiechnął się półgębkiem. Wczorajszego wieczoru zarzekał sobie w barze, że upije się jak nigdy w życiu. Niewiele mu brakowało, lecz nie na tyle, by schlać się do nieprzytomności. Nie na tyle, by urwał mu się film. Pamiętał wszystko. Każdy jej gest, każde wypowiedziane słowo. Nieco zawstydził się na myśl o swoim wczorajszym zachowaniu, za to zachowanie Lucy dało mu wiele do myślenia.
- Wyjątkowa i niepowtarzalna, co, Igneel? - wymamrotał pod nosem, po czym wypił duszkiem resztkę kawy.

***

Kilka dni później.

Natsu wstał dziś w wyśmienitym humorze. Nie był w takim od tygodni. Gwizdał i nucił sobie pod nosem wesołe melodyjki, wykonując poranne czynności i nie zwracając uwagi na swojego współlokatora, który patrzył na niego krzywo.
- Wszystko dobrze tam pod główką? - spytał Fullbuster z udawaną troską, a Dragneel pokazał mu środkowy palec.
- Mam cię w duuupieee, żabojadzie - zaśpiewał, śmiejąc się radośnie i z odpalonym papierosem w ustach, wstawił wodę na kawę.
- I czego tak cieszysz michę? Przyśniło ci się, że dostałeś rozum w prezencie?
- Że zamknąłeś w końcu mordę. Ale gadaj sobie co chcesz, dziś nic nie popsuje mi humoru - zapewnił Natsu.
- Bo? - spytał Gray, lecz Dragneel nie odpowiedział. Otwierając balkonowe drzwi, wypuścił chmurkę dymu i uśmiechnął się szeroko sam do siebie, patrząc przed siebie i wdychając świeże powietrze majowego poranka. W powietrzu dało się wyczuć nadchodzące lato - jego ulubioną porę roku. Uwielbiał skwar i gorąc. I kiedy młode dziewczęta zaczynały ubierać się coraz bardziej skąpo.
Wiedział, że zachowywał się głupio, jakby postradał wszelkie resztki rozumu, jednak to było silniejsze od niego. Ostatnie dni spędził na rozmyśleniach. List od Igneela spowodował, że na wiele rzeczy zaczął patrzeć inaczej. W końcu jednak zrozumiał, co musi zrobić. Musiał po prostu żyć dalej.
- Już wiem czemu się tak cieszysz! - zawołał Fullbuster. - Bo spotykasz się dziś z Lucy! Pewnie przestała się bać, że zarazi się od ciebie głupotą.
- Niestety nadal się boi - Dragneel zaśmiał się ponuro. Heartfilia wciąż go unikała, nawet po ich ostatniej rozmowie. Nie miał jednak zamiaru poruszać tego tematu ze współlokatorem. -  Dziś się widzę z Lisanną, idziemy na randkę.
Francuz uniósł brwi.
- Ty i randka? Kim jesteś i co zrobiłeś z Natsu!
- Bardzo śmieszne, Gray. Po prostu jestem jej to winien...

***

Zaczęło już zmierzchać, gdy Lucy wracała od Levy. McGarden miała już pokaźny brzuszek, a czas do rozwiązania ciąży liczyli w tygodniach. Choć momentami ciężko było jej sobie wyobrazić Levy w roli matki, widząc ją razem z Gajeelem, czuła w sercu spokój i przyjemne ciepło. Cieszyła się szczęściem przyjaciółki jak swoim własnym.
Na samą myśl o przyjściu na świat nowego życia, uśmiech sam nasuwał się jej na usta, a do domu wracała niemal w podskokach. Myślała, że tego dnia nic nie zepsuje jej wyśmienitego humoru, ale będąc już na prostej do swojej kamienicy, niespodziewanie spotkała Natsu w towarzystwie Lisanny, którzy właśnie wychodzili z bramy.
Heartfilia z początku nie wiedziała jak się zachować. Przeszło jej przez myśl, by się cofnąć, lecz szybko opamiętała się w myślach. Zrobiła wszystko, by Natsu nie miał przez nią problemów - Lisanna powinna już odpuścić.
Dotąd odrzucanie Dragneela sprawiało Lucy ogromny ból, a wyrzuty sumienia zżerały ją od środka. Mimo to stanowczo tkwiła w przekonaniu, że postępuje właściwie. Sądziła, że kiedy Natsu wreszcie zacznie ją ignorować, będzie jej lżej. Jakże się myliła... Szczególnie ostatnia rozmowa z Dragneelem pokazała jej, jak bardzo.
Co prawda nic się nie zmieniło w kwestii Lisanny - młoda prawniczka wciąż nie pałała chęcią do najmłodszej z rodzeństwa Straussów, lecz nie widziała powodu, by miała chować się przed nią jak mysz pod miotłą. Nie chcąc tworzyć w nieskończoność drętwej atmosfery, postanowiła wykonać pierwszy krok. 
- Cześć - przywitała się, mijając parę z serdecznym uśmiechem. Była przekonana, że po takim czasie Lisanna puściła w niepamięć dawny zatarg, w końcu dopięła swego. 
Przeliczyła się.
...
Właśnie wychodził z Lisanną na randkę. Na tę okazję zajął nawet stolik we włoskiej restauracji w Magnolia City. Zbiegiem okoliczności napotkali idącą do domu Lucy. Był przekonany, że Heartfilia nie zwróci na nich uwagi, minie ich bez słowa i pójdzie w swoją stronę. O dziwo Lucy uśmiechnęła się do nich ciepło i przywitała. 
Natsu uśmiechnął się szeroko i chciał jej odpowiedzieć, lecz wtedy zobaczył coś, co zupełnie go zszokowało. Nie mógł uwierzyć, że Lisanna zmierza Heartfilię z góry na dół i z wyrafinowaniem wymija ją bez słowa. 
Biedna Lucy, odwróciła głowę w drugą stronę i przyspieszonym krokiem udała się w stronę domu. Była zawstydzona, wręcz zażenowana.
- Co to miało być? - Dragneel spytał cicho i uniósł brwi, kiedy Strauss kawałek dalej chwyciła go za rękę. Nigdy wcześniej tego nie robiła, doskonale wiedząc, że nie przepada za publicznym afiszowaniem uczuć i tego typu gestów.
- Ale co? - Lisanna zamrugała powiekami, zgrywając głupią.
Natsu odwrócił się za siebie, spoglądając na wchodzącą do kamienicy Lucy. W tym momencie dostał olśnienia, jakby tajemna wiedza spłynęła po nim niczym strumień wody. 
- Dlaczego tak ją potraktowałaś?!
Lisanna zacisnęła wąsko wargi, kiedy mężczyzna zatrzymał się bez ostrzeżenia.
- Chyba nie będziemy się teraz kłócić przez tą głupią krowę? - warknęła ze złością, jednak zamilkła, gdy Natsu zmroził ją nieprzyjaznym spojrzeniem.
- Zważaj na to, co o niej mówisz.
Strauss na moment zupełnie oniemiała, lecz po chwili posłała mężczyźnie zalotny uśmiech, mocniej ściskając jego dłoń.
- Daj spokój. Chodźmy, zanim... - urwała w połowie zdania, kiedy Dragneel wyrwał dłoń z jej uścisku.
- Chciałem ci dziś podziękować za pomoc, bo naprawdę doceniam to, co dla mnie zrobiłaś. Dlatego chciałem to zrobić jak należy... Ale wiesz co? - Dragneel uśmiechnął się cynicznie. - Nawet na to nie zasługujesz. 
- Misiek, ale o czym ty mówisz? - Strauss zdawała się być zdezorientowana.
- Po prostu w końcu przejrzałem na oczy i zrozumiałem, co robię. I co ty robisz.
- A co my takiego niby robimy?! 
- Teraz? Zakańczamy tą znajomość - wycedził przez zęby i cofnął się do domu.
Dopiero po chwili Lisanna zrozumiała, że została rzucona przez chłopaka.
- Nie wygłupiaj się, Natsu. Natsu! - zawołała, lecz on ani razu się za nią nie odwrócił. Chciała za nim pobiec, ale zwątpiła, gdy trzasnął drzwiami od bramy tak mocno, że część pokruszonego tynku opadła na ulicę.
- Znów ta pinda... - Zaciskając opuszczone dłonie, ruszyła wzburzona w drugą stronę, a całą swoją złość przelewała na Lucy, w myślach obarczając ją całkowitą winą za owe zdarzenie.
...
- Co ty tu robisz? - zdziwiła się Lucy, widząc Dragneela odpalającego papierosa przed jej mieszkaniem.
- Przyszedłem sobie.
Heartfilia westchnęła ociężale. Brakowało jej sił na tego uparciucha.
- Jestem...
- Zajęta?
Zamurowało ją, gdy Natsu zastawił stopę między drzwi, a następnie wepchnął się do jej mieszkania.
- Znowu dziewczyny zrzuciły na ciebie papierkową robotę z kinem? A może boli cię głowa?
Przechodząc przez pół salonu, rozsiadł się na sofie. Był wyraźnie rozjuszony. Widząc to, Lucy dała za wygraną - zamknęła za sobą drzwi na zamek i położyła na stole popielniczkę.
- Zawiodłaś mnie.
Słysząc jego pełne irytacji słowa, zastygła na moment w bezruchu.
- A co ja takiego niby zrobiłam? - wymamrotała wreszcie półszeptem i usiadła obok Dragneela.
- Przejmujesz się głupotami.
Jęknęła, gdy oberwała od niego w tył głowy.
- Jesteś skończoną debilką!
- I kto to mówi! - odpyskowała, z krzykiem chwytając się za łeb, lecz ucichła, dostrzegając jego smutne spojrzenie.
- Unikałaś mnie przez Lisannę, co? Nie chciałaś, by robiła mi przez ciebie awantury.
Lucy natychmiast spuściła głowę. Co prawda zajęło mu to wieki, ale nie przypuszczała, że mężczyzna w ogóle się tego domyśli.
- Natsu...
- Jesteś moją najdroższą przyjaciółką i nikt, ani nic tego nie zmieni. Jeśli komuś się to nie podoba, to jego problem. Nie twój.
Lucy poczuła, że ma problemy z oddychaniem. 
- Nawet, jeśli chodzi o twoją dziewczynę? - dociekała.
- Nawet - odpowiedział natychmiast.
Choć nie miała odwagi spojrzeć mu w oczy, czuła na sobie jego baczny wzrok. Jej serce łomotało w piersi, jakby z całych sił próbowało się wyrwać do Dragneela. Cały ten czas próbowała się przed nim ukrywać, tłumiąc w sobie prawdziwe uczucia. I wszystko po to, by teraz, gdy siedział tuż obok, nie mogła racjonalnie myśleć. W głowie huczało jej od podwyższonej adrenaliny i ciśnienia. Zdała sobie sprawę, że jej balon wypełniony emocjami, który sama nadmuchała do granic możliwości, właśnie zaczął pękać.
- Natsu, ja... - zaczęła, z lękiem spoglądając mu w twarz.
Zadzwonił telefon. A oni, nieprzerwanie patrząc sobie z powagą w oczy, nie ruszyli się z miejsca. Napięcie między nimi zrobiło się tak gęste, że stało się wręcz namacalne. Tkwili w ciszy, przerywanej jedynie rozdzwonionym telefonem. Kiedy usłyszeli trzeci sygnał, Natsu, ukradkiem przekierowując spojrzenie na jej lekko rozchylone usta, nieznacznie wychylił się do przodu.
- Ja... Muszę odebrać! - Lucy wydukała spanikowana, zrywając się z sofy.
Dragneel z niedowierzaniem obserwował, jak dziewczyna biegnie w stronę telefonu i chwyta za słuchawkę. Nie potrafił spuścić jej z oczu.
Zaczęło do niego docierać, co prawie uczynił i wściekł się na siebie. Nie miał pojęcia, czy Lucy zorientowała się, czego omal nie zrobił. Gdyby zaczekała do czwartego sygnału telefonu, pocałowałby ją. Na moment zapomniał o wszystkich problemach, wątpliwościach, o Lisannie. O tym, że Lucy jest jego przyjaciółką. Owszem, zdawał sobie sprawę, jakim Heartfilia jest skarbem. Jaka jest wyjątkowa, niepowtarzalna - jedyna w swoim rodzaju. Taka, o jakiej pisał Igneel. Ale mimo to dotąd nie patrzył na Heartfilię w ten sposób - jak na kobietę. Jak na obiekt romantycznych uczuć. A przynajmniej nie zdawał sobie z tego sprawy.
Idąc do niej, nie planował tego. Popchnął go instynkt, zwykły impuls, którego nigdy dotąd nie doświadczył.
Nigdy nie traktował kobiet poważnie, zaś dawna historia z Kinaną dała mu życiową lekcję i tylko spotęgowała jego przekonania, że nie warto poddawać się uczuciom. Uczucia są dla słabych.
- Dzwonił Laxus - Lucy przerwała jego przemyślenia. Nawet nie zorientował się, kiedy dziewczyna przestała rozmawiać przez telefon, ani co wówczas mówiła. - Musimy jechać do baru.
...
Kiedy zaparkowali na tyłach baru, Lucy wybiegła z samochodu, jakby się palił. Od chwili, gdy tylko wyszli z mieszkania Heartfilii, dziewczyna nie odzywała się słowem, nie patrzyła na niego. Zdawało się, że jest wystraszona.
Może tylko sobie to wmawiał, lecz miał wrażenie, że nie jest to spowodowane telefonem od Dreyara. Niestety nie zebrał w sobie tyle odwagi, by o to zapytać. Sam miał mętlik w głowie.
Również milcząc, wszedł za Lucy do baru.
- Co się dzieje? - zdziwił się, zastając pusty lokal. Tylko Mircia jak zwykle stała za ladą.
- Czekają na górze - wyjawiła barmanka, mrugając okiem w stronę Heartfilii. Nieco zaskoczona blondynka odwzajemniła nieśmiało uśmiech i pobiegła w stronę schodów, doganiając Dragneela, który od razu poszedł na piętro.
Lucy nigdy dotąd nie była świadkiem takiego zdarzenia w barze i nie wiedziała, czego może się spodziewać. Nieco przejęta, ale również zaniepokojona, weszła z Natsu do gabinetu Dona.
Przystanęła ze zwątpieniem, kiedy wszyscy zgromadzeni w pokoju przekierowali na nią swój wzrok. W gabinecie panowała atmosfera pełna podekscytowania.
- No nareszcie jesteście! - ucieszyła się Cana, przyciągając do siebie Lucy. Gdy Natsu zamknął za sobą drzwi i podszedł do Graya, Makarov rozejrzał się po całym zgromadzeniu i klepnął dwukrotnie Gajeela w plecy.
- Moi drodzy - Don uśmiechnął się od ucha do ucha. - Mamy gnoi.
Redfox, za pozwoleniem starego Dreyara, wyjawił owoce swojej kilkutygodniowej pracy i udowodnił, że jego kontakty oraz dojścia są niezrównane. I, co nieświadomych powagi sytuacji bardzo zaskoczyło, wcale nie chodziło o kartel narkotykowy.
Dzielnica Unleashed Road słynęła głównie z toru wyścigowego, który początkowo służył wyścigom konnym. Dopiero kilka lat temu został on przerobiony na zawody Formuły 1. Nieliczni jednak wiedzieli, że na południowo-zachodnich przedmieściach Magnolia City, co kwartał odbywały się bankiety charytatywne, organizowane przez działacza społecznego, niejakiego Crawforda Seama. Zjawiali się na nich głównie biznesmeni i inne osobistości, słynące z pokaźnego majątku.
Gajeel poszedł o krok dalej i odkrył coś, o czym nie wiedziała nawet zdecydowana większość uczestników bankietów.
- Czarny rynek dla krezusów i burżuazyjnej śmietanki całego Fiore. Bezcenne dzieła sztuki, należące do skarbu państwa. Dziedzictwa narodowe. Nawet handel kobietami... Jeśli chcesz nabyć coś, co nie jest na sprzedaż - kupisz to właśnie tam.
- Jak ty do tego doszedłeś? - wyszeptała poruszona Erza.
- Dowiedziałem się o tym od typa, który zajmuje się identyfikowaniem autentyczności obrazów. Ma uczestniczyć w aukcji, która odbędzie się w przyszłym tygodniu.
- Już w przyszłym tygodniu? To bardzo szybko - zauważyła Alberona. - A co tym razem idzie pod młotek? 
- Obrazy skradzione podczas II wojny światowej przez nazistów.
- Grubsza sprawa - Gray aż gwizdnął cicho. - Naprawdę się postarałeś, Redfox.
- Mówiłem, że mam swoje dojścia, gihi.
- Ale masz pewność, że ten twój gostek to wiarygodne źródło? - upewniała się Erza.
- Moje źródła zawsze są wiarygodne - Gajeel wypowiedział to z niemal urażonym tonem, co wywołało pomruk chichotów w gabinecie Dona.
- No dobra, ale co ma z tym wszystkim wspólnego Grimoire Heart? Oni to organizują, czy jak? - dociekała Cana.
- Tak daleko nie udało mi się sięgnąć uchem - przyznał Redfox. - Ale wiem, że na najbliższej aukcji ma pojawić się panna Minerva.
- Czyli kto? - zagadnęła Lucy, która nigdy przedtem nie słyszała o tej osobie - zresztą nie ona jedna, co dało się wywnioskować z reakcji co niektórych.
- Panienka Dona z Grimoiru we własnej osobie - wyjaśnił Gajeel. - Kobita wręcz lubuje się w dziełach sztuki, niedostępnych dla zwykłego pospólstwa. Nigdy nie przepuszcza okazji do nabycia rarytasów i tej także nie ma zamiaru przegapić.
- Wszystko pięknie ładnie, ale przecież nie wejdziemy sobie od tak na ten cały czarny rynek - stwierdziła nagle Scarlet. - To nie jest jakiś tam pchli targ. Zabranie stamtąd tej damulki też nie będzie łatwe.
- W ogóle nie interesuje nas Minerva - wtrącił się Laxus. - Naszym celem jest jej osobisty ochroniarz, Rusty Rose.
- Co? Niby dlaczego?! - zbuntowała się Alberona, kiedy młody Dreyar podał jej zdjęcie mafiozy.
- Spokojnie, Canuś - Gildarts dołączył do dyskusji. - Samo wejście na legalny bankiet będzie nie lada wyzwaniem, nie wspominając o aukcji i samej niuni z Grimoiru, która przypuszczalnie będzie pilnowana bardziej, niż obrazy wystawiane na licytacje. Poza tym nie chcemy wszczynać z nimi wojny. Jeszcze nie.
- Biorąc pod uwagę ochronę, jaką zastaniemy na miejscu, ktoś taki jak Rusty w zupełności nam wystarczy - dodał Laxus, zgniatając pięści. - Tak sobie z nim pogadam, że wyśpiewa wszystko niczym słowik.
- Trzeba jeszcze wiedzieć, do kogo podejść na bankiecie i podać odpowiednie słowo-klucz. Ale to nie problem - zapewnił dumnie Redfox. - Żeby jednak nasz plan wypalił... Natsu, potrzebujemy także twoich znajomości.
- Moich? - zdziwił się Dragneel, który siedział cicho przez całe spotkanie.
- Zgadnij, kto zajmie się kateringiem na bankiet.
Wszyscy spojrzeli na Natsu, który od intensywnego myślenia zmarszczył brwi. Trochę to trwało, jednak w końcu po jego twarzy przeszedł cień zrozumienia - oraz złości.
- Nie...
- Tak, Natsu. Musisz na nowo zatrudnić się u szefa kuchni z Bianco Corvino - oznajmił Laxus.
- Poważnie?! Nie da się tego załatwić inaczej?!
- Dragneel! - Wszyscy umilkli, gdy Makarov uniósł głos przez zbuntowaną postawę młodzieńca. - Schowaj dumę w dupę i zrób to. Dla dobra rodziny.
Natsu nabrał powietrza do płuc, aż wreszcie prychnął pod nosem. - Postaram się.
- W takim razie - zaczął niepewnie Gajeel, spoglądając to na starego Dreyara, to na naburmuszonego kumpla. - Może zdradzę, jaki dokładnie mamy plan?


Trochę mi zajęło pisanie tego rozdziału. Nie mogę uwierzyć, że ostatni post wstawiałam tu w kwietniu... Czas ucieka mi przez palce, za co bardzo was przepraszam. Niestety praca i życie prywatne (szczególnie praca) dawały mi mocno w kość i nie miałam czasu kompletnie na nic.
W końcu jednak się przemogłam, zarwałam dwie-trzy nocki i proszę, rozdział dokończony :P.
Jestem w ogóle ciekawa, czy wszyscy będą pamiętać stare wątki, zamieszczone w tym wpisie, takie jak Bianco Corvino czy list Igneela. W końcu pisałam o tym w początkowych rozdziałach... Kilka lat temu. Cieszę się jednak, że opowiadanie w końcu powolnym krokiem zmierza ku wyjaśnieniu wszystkich wątków. Ale spokojnie, zmierza do tego wręcz tip topami, a i pojawią się jeszcze nowe wątki. Materiału mam w zanadrzu, hehe.
Mam nadzieję, że rozdział się wam spodoba (zapewne w głównej mierze przypadnie on do gustu antyfankom Lisanny xD). Następny na pewno ukarze się szybciej, ale nie mogę obiecać, że jeszcze w sierpniu.
Na koniec chciałam bardzo podziękować dziewczynom z czatu, które dawały mi znać, że ktoś wciąż tu zagląda. To daje ogromną motywację :***

14 komentarzy:

  1. AAA! Przeczytałam rozdział 3 razy!
    Czytając list Igneela miałam łzy w oczach. Było mi tak szkoda Natsu, nasz biedny chłopczyk:(
    A Lisanna? PF! Żegnamy! (Przynajmniej mam taką nadzieję!)
    I MAŁO BRAKOWAŁO A MIELIBYŚMY TU NASZ KANON! Na co odbierałaś ten telefon? Lucyna głupia blondyna:/
    No nic, czekam na buziaczki w następnych rozdziałach, które muszą być OBOWIĄZKOWO! (Buziaczki tylko między naszym różowym chłopcem i blondyną, niech Lisanna czy Sting nie próbują pchać jęzorów!:)) )
    Życzę weny po pachy! Pozdrawiam gorąco! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe no cóż, buziaczków obiecać nie mogę :p. I wena aż sama napływa do mnie strumieniami, gdy widzę tak entuzjastyczny komentarz! Bardzo ci za niego dziękuję ☺️ 😘

      Usuń
  2. Coś czuję, że mimo wszystko to nie koniec historii Lisanny i że jeszcze się pojawi. Kurde ja nawet nie mam nic przeciwko niej, ale niechże się trochę ogarnie z tym swoim zachowaniem i odpuści Natsu! No NaLu! Kiełkuj nam trochę szybciej... ile można czekać, to już 57 rozdziałów noooo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Perdefona, czujesz to w kościach? :D Takie osoby są jak karaluchy :,). I 57 rozdziałów z jakiś łącznie 70-80, w końcu coś się ruszy, spokojna twoja uczesana :D
      Dziękuję za komentarz :***

      Usuń
  3. Obecna!
    Zresztą, jak zawsze, ale tym razem z anonimka przez buntujący się sprzęt:(
    Przechodząc do rozdziału to genialny, jak zawsze!

    Starcie z prostytutką rozjebało system - cymbał chyba nigdy się nie nauczy, że kobiety należy traktować jak cenną porcelanę, czyli z wyczuciem i z uczuciem. Jak już piszę o porcelanie to pozwolę sobie stwierdzić, że Natsu to słoń Trąbalski w składzie chińskiej porcelany (Lis i Lu), ale od Trąbalskiego różni się tym, że ma bujną czuprynę na czubku głowy... Ratuj mnie, Yasha, bo właśnie wyobraziłam sobie Dragnella jako różowego słonia z czupryną!!! TT_TT

    Słoń Trąbalski dostał depresji, ale odpowiedni człowiek znalazł się w odpowiednim czasie i w odpowiednim Miejscu. Scena między Trąbalski, a Lu była super słodka, chcę więcej - przemilczę fakt, że Sting i Lu też mnie zauroczyli. Za to ostatnie nie nadsyłaj na mnie Trąbalskiego, Yasha, bo dobrze wiesz, że ja mam kontakty w półświatku zabójców:D

    Prawie się popłakałam przez list Ignella.TT_TT

    Ignell może i Natsu nie chciałby użyć prezentu, ale przez Yashę zrobi to szybciej niż ustawa przewidujexDD

    Cieszę się, że Trąbalski przejrzałem na oczy i wybrał porcelanę firmy Heartfiliów a nie Straussów.

    Lis wróci prędzej czy później - kurewki zawsze prędzej czy później wracają.

    Dawaj bąbelka teraz, a nie za parę tygodni;;__;;

    Pozdrawiam, Sama-Dobrze-Wiesz-Kto!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ważne, że z anonimka. Ważne, że wciąż jesteś <3
      I co z tobą, najpierw Gajeel jako japoński James Bond, teraz Dragneel jako słoń... Dawaj namiar do swojego dilera xD.
      I nie mogę dać teraz bąbelka :c. Korci, chciałabym tak samo jak wy, ale niestety... Mam już wszystko obcykane, chronologia musi być.

      Usuń
  4. Jej po wpisach innych nie mam za bardzo co pisać bo powiedzieli wszystko co można było powiedzieć cieszę się że atmosfera wokół Trabalskiego i lucynki się rozgrzewa oraz że rzucił tamtego lachociaga nie mogłaś mnie bardziej uszczęśliwić, co jeszcze dodać weny, weny i jeszcze raz weny ci życzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trąbalski widzę się przyjął xDDD.
      I mimo, że inni napisali już wszystko, cieszę się, że zostawiłaś po sobie ślad :***

      Usuń
  5. Ja też tu ciągle zaglądam. Napisałam do ciebie wiadomość na fb. Mam nadzieje ze znajdziesz czas i odezwiesz się ☺️ jestem twoją fanką i czekam na next 🤭

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ruffian, odpisałam. Ale należy mi się lanie za to, że dopiero teraz x'D. Przepraszam :c.
      Jeszcze raz dziękuję za miłe słowa z prywatnej wiadomości <3 :*

      Usuń
  6. przy czytaniu miałam takie same ciarki i palpitacje serca jak za czasów gimnazjum, ahh cieszę się, że blog nadal funkcjonuje mimo tylu lat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo, już trochę lat on funkcjonuje. I funkcjonuje różnie, ale już mówiłam nie raz, że choćbym się miała przy tym zesrać, to skończę to opowiadanie i słowa dotrzymam, choćby miało mi to zająć następne kilka lat xD. I bardzo ci dziękuję. Cieszę się, że moje opowiadanie wciąż potrafi wzbudzać takie emocje ^^ :*

      Usuń

Wasze komentarze cieszą mnie jak mało kogo, jednak nie zaklepujcie miejsc. To nie ważne, kto jest pierwszy, kto ostatni. Takie wpisy zostaną usunięte.
Wszelkie pytania kierujcie do spamownika.
A jak przeczytałeś rozdział, to pozostaw po sobie ślad.
Jesteś anonimem? Podpisz się jakoś.

Całusy dla was śle z góry wdzięczna Yasha ^.^