10 mar 2019

Rozdział 55 "Wesele"

Kiedy Sting poprosił ją o spotkanie, nie miała pojęcia, czego się spodziewać. Zastanawiała się całą noc oraz następne przedpołudnie, jak spotkanie z policjantem może pomóc Dragneelowi i Fullbusterowi w oczyszczeniu ich z zarzutów. Spodziewała się wielu wariantów, lecz ten, który zaplanował Eucliffe, przerósł jej najśmielsze oczekiwania.
- Lucy! - usłyszała głos dobiegający z dworu, więc wyszła na balkon i zerknęła, kto ją nawoływał. Ze zdumienia otworzyła szeroko oczy.
Sting stał obok swojego samochodu, zaparkowanego tuż przed kamienicą i posyłał jej ciepły , szeroki uśmiech. Był ubrany w garnitur, a blond włosy miał zaczesane do tyłu. Dziewczyna przyznała w duchu, że wyglądał całkiem przystępnie, nawet lepiej niż w policyjnym uniformie.
- Przebierz się i jedziemy! - zawołał, wciąż uśmiechając się promiennie.
Heartfilia oględnie zlustrowała swój ubiór, po czym nieznacznie się skrzywiła. Choć wciąż nie miała pojęcia, co planuje Sting, zrozumiała, że jeansowe spodnie i zwykła koszula nie była odpowiednią kreacją dla towarzystwa wystrojonego mężczyzny.
- Trochę mi to zajmie! - poinformowała.
- Nic nie szkodzi! - odkrzyknął radośnie. - Spodziewałem się tego, więc przyjechałem wcześniej!
Lucy przytaknęła, uśmiechając się półgębkiem i wróciła do mieszkania, jednak zatrzymała się niepewnie przy balkonowych drzwiach. Po chwili namysłu cofnęła się, znów wychylając się nieznacznie za balustradę.
- To może... Zaczekasz u mnie?


Sting właśnie upił pierwszy łyk świeżo zaparzonej kawy, a Lucy otworzyła swoją szafę i westchnęła strapiona.
- Tylko mi nie mów, że nie masz co na siebie włożyć - zażartował Eucliffe, a dziewczyna posłała mu na moment karcące spojrzenie.
- Więc? Jaki mamy plan? Gdzie jedziemy? - dopytywała, zbywając wcześniejszą uwagę Stinga.
- Pojedziemy na obrzeża Harogen. Za trzy godziny zacznie się tam wesele. Kurcze, dobra ta kawa...
- Wesele? A po co mamy jechać na wesele?! Jeśli wciągnąłeś mnie w to tylko po to, bo nie miałeś z kim pójść na uroczystość...
- Nie, to nie tak - zarzekł natychmiast Sting. - Córka Banego Bostera bierze dziś ślub. Gościu od dobrych czterech tygodni jest nieuchwytny, więc jeśli mamy go gdzieś złapać, to właśnie tam.
- A kim jest ten cały Bana Boster?
- Widzę, że naprawdę jesteś niedoinformowana... Boster to szef pewnej grupy przestępczej. Jeden z jego ludzi został zatrzymany razem z twoimi przyjaciółmi. Jest jeszcze pewna kobieta, Mattan Ginger, ale nią zajmą się komisarz Joxar i komisarz Yagiri. My wyciągniemy informację od najważniejszej szychy. Boster na pewno wie, kto jest odpowiedzialny za ten cały bajzel z narkotykami w Magnolia City. Musi znać prawdę i jeśli zdołamy ją z niego wyciągnąć, to być może nie będziesz musiała bronić tych dwóch patałachów w sądzie. O ile faktycznie są niewinni.
- Są - stwierdziła Lucy z pewnością. - I wszystko pięknie, ładnie, ale masz zamiar tak po prostu zjawić się na weselu córki kolesia, którego poszukujesz od miesiąca? To nie brzmi dobrze...
- Luzik - uspokoił ją Sting. - Mam zaproszenie od pana młodego.
- Znasz pana młodego? Wow, jaki ten świat mały...
- Heh, to nie do końca tak. Mam Bostera na oku dłużej niż miesiąc i trochę prześledziłem jego życiorys. Moja znajomość z jego przyszłym zięciem nie jest do końca zbiegiem okoliczności.
- Chyba rozumiem... A nie wyglądasz na takiego przebiegłego - zachichotała Lucy pod nosem, wreszcie wybierają łososiową sukienkę na dzisiejszy wieczór.
- Cóż, pozory mylą, panno Heartfilio.
Lucy odwróciła się w jego stronę. Obserwowała, jak mężczyzna niespiesznie upija kolejny łyk kawy. Jego niebieskie, przenikające na wskroś oczy, wywołały u dziewczyny niewielkie dreszcze.
- To ja może już pójdę się przebrać - wymamrotała lekko zawstydzona i czmychnęła do łazienki.


Restauracja, w której odbywało się wesele, znajdowała się w wyjątkowo urokliwej okolicy, tuż obok kamienistej plaży nad oceanem. Kiedy Lucy i Sting zajechali na miejsce, na zewnątrz było jeszcze jasno, więc dziewczyna bez żadnych przeszkód mogła podziwiać ten wyjątkowy krajobraz.
- Jak tu ładnie - powiedziała sama do siebie, wysiadając z samochodu. - Nie spodziewałam się tego po mieście portowym, w którym większość mieszkańców ma w rodzinie rybaków od co najmniej trzech pokoleń.
- Nigdy przedtem nie byłaś w Harogen? - zdziwił się Sting.
- Tylko przejazdem... - rozmarzona Heartfilia po chwili odchrząknęła, przywracając się do porządku. - No dobra, dość podziwiania widoczków. Nie po to tu przyjechaliśmy.
Eucliffe, widząc jej nagłą zmianę nastroju, zachichotał pod nosem.
- Coś cię bawi? - spytała oburzona, zadziornie unosząc brew.
- Nic takiego. Chodźmy.
Policjant poprowadził Lucy pod rękę przez ogrodzenie i niewielki ogródek, którego elewacja była przystrojona białymi wstęgami. Weszli śmiało przez otwarte drzwi restauracji, z której dobiegał gwar oraz muzyka grana na żywo przez jakąś niszową kapelę ze średnio utalentowaną wokalistką.
Lucy rozejrzała się oniemiała po lokalu. Nie miała pojęcia, ile czasu spóźnili się na wesele, jednak większość gości była już porządnie podchmielona. Zabawa trwała w najlepsze. Po prawej stronie znajdowała się prowizoryczna scena taneczna, zaś na lewo umieszczone zostały stoły, obfitujące w przeróżne dania oraz hektolitry wódki. Jednym słowem ślub z rozmachem - pomyślała. Na weselu bawiło się przeszło kilkadziesiąt osób, co dodało jej otuchy. W takim tłumie faktycznie istniała szansa, że plan Stinga może przebiec pomyślnie.
- Może jednak uda nam się pozostać niezauważonym - szepnęła Eucliffeowi do ucha, lecz w tym samym momencie podszedł do nich nie kto inny, jak sam pan młody. Nie zdążyli nawet zająć miejsca przy jednym z wolnych stołów.
- Sting! Nareszcie jesteś! Już się bałem, że nie przyjedziesz!
- Haku! - zawołał uradowany Eucliffe, ściskając wyciągniętą dłoń mężczyzny o czarnych długich włosach, a następnie poklepał go po plecach. - Przecież nie przepuściłbym takiej okazji!
Chwilę po tym dołączyła do nich druga główna gwiazda tego wieczoru - młoda kobieta, przedstawiająca się jako Ginny. Co prawda każda panna młoda powinna lśnić w dniu swoich zaślubin, jednak Lucy nie mogła oderwać od niej oczu. Szczególnie od jej pięknej, śnieżnobiałej sukni.
- A kim jest twoja piękna towarzyszka? - pytanie pana młodego wyrwało Lucy z zamyśleń. Nieco zarumieniona, chciała się przedstawić, lecz poczuła na ramieniu dłoń Stinga, który ją  w tym ubiegł.
- To moja narzeczona, Lucy.
Heartfilia zaśmiała się nerwowo i głośno.
- Tak, narzeczona - powtórzyła, lecz jej spojrzenie mówiło samo za siebie - nie była zachwycona.
Sting porozmawiał jeszcze chwilę z parą młodą, która niestety (lub stety) nie miała dla nich wiele czasu. A gdy tylko znów zostali sami...
- Narzeczona? Naprawdę?! - fuknęła Lucy ze złością. 
- Przepraszam, nie pomyślałem o tym wcześniej i powiedziałem pierwsze, co przyszło mi do głowy - zachichotał lekko zmieszany Sting. - O zobacz, tam siedzi Boster!
Dziewczyna natychmiast spojrzała we wskazane miejsce. Starszy, dość tęgi mężczyzna o kwadratowej fryzurze i twarzy, siedział przy głównym weselnym stole w towarzystwie innego mężczyzny w podobnym sobie wieku. Obydwoje nie odrywali się od weselnej wódki.
- Zaczekajmy, aż wypije nieco więcej. Do tego czasu miejmy go po prostu na oku - zaproponował Sting, na co Lucy przytaknęła głową.
- Mam przeczucie, że nie będziemy musieli długo czekać - przyznała.

***

Kiedy Loxar i Totomaru przejechali przez Willow Bridge, skręcili radiowozem w pierwszą uliczkę na lewo w District Hell, gdzie znajdowały się bloki mieszkalne.
- Zatrzymaj się tutaj - nakazała Juvia, wskazując na jedną z kamienic, a Yagiri zaparkował przy pobliskim krawężniku.
Wysiadając z samochodu, policjantka rozejrzała się po okolicy. Nigdy nie lubiła tej dzielnicy i choć wychowała się w równie owianym złą sławą Down Shelter, zazwyczaj starała się unikać tych okolić.
Po krótkich oględzinach, po drugiej stronie ulicy dostrzegła starszą, zasapaną kobiecinę, która ledwo dźwigała siatki z zakupami. Juvia szturchnęła Totomaru, wskazując podbródkiem na staruszkę i po krótkim, porozumiewawczym spojrzeniu, podeszli do niej.
- Przepraszam panią - zagadał Yagiri, a zlękniona kobieta aż się wzdrygnęła. Spoglądnęła na policjanta wystraszonym wzrokiem, który szybko przerodził się we wręcz nienawistne spojrzenie.
- Czego chcesz?! - odpyskowała z pretensją, zdumiewając Totomaru.
- Jaka milusia... - mruknął pod nosem, a rozbawiona Juvia przyłożyła dłoń na ramieniu partnera i delikatnie odsunęła go od wrogo nastawionej staruszki.
- Szukamy pewnej osoby - zaczęła spokojnie, aczkolwiek stanowczo. Wyjaśniła kobiecie kogo szukają, jednak staruszka nie okazała się pomocna. Policjanci wypytali jeszcze kilka osób o Mattan Ginger, aż w końcu, po półgodzinnym spacerze po District Hell oraz kupieniu pół litra wódki pewnemu bezdomnemu, uzyskali oględny adres poszukiwanej. Wiedzieli jedynie, w której mieszka kamienicy, a było to lepsze niż szukanie po omacku jak do tej pory.
- Jeśli ten żul zrobił nas w ciula, to... - zaczął Totmaru, idąc za Loxar po wskazanej przez bezdomnego klatce schodowej i omal nie wpadł na dziewczynę, która zatrzymała się raptownie w połowie schodów. - Juvia?
Policjantka odwróciła głowę, przykładając wskazujący palec do ust, a następnie pokazując mu uchylone drzwi od jednego z mieszkań.
Milcząc, Yagiri wyminął partnerkę i podszedł bliżej. W przejściu zauważył wyłamany zamek.
- Są ślady włamania - szepnął, a Juvia bez wahania sięgnęła ręką w stronę kabury.
Weszli do środka z uniesioną bronią i ostrożnie rozglądali się po mieszkaniu, w którym panował straszny zaduch.
- Hallo! Jest tu ktoś? - zawołał Totomaru, lecz nikt mu nie odpowiedział. Zdawało się, że mieszkanie jest puste.
Juvia roztropnie zajrzała do łazienki, a Yagiri, który wrócił do przedpokoju, omal nie dostał zawału, gdy kukułka w wiszącym zegarze obwieściła godzinę piętnastą.
- Jasny gwint! - zawołał ze złością, odruchowo celując rewolwerem w drewnianego ptaszka. - Nic tu po nas, Juvia! Chodźmy zapytać sąsiadów, gdzie mieszka ta Ginger.
- Nie musimy - Juvia oznajmiła cicho. Stała w jednym miejscu już od dobrych parunastu sekund. Yagiri dopiero teraz zauważył, jak jego przyjaciółka kurczowo trzyma łazienkowe drzwi. Podszedł bliżej policjantki, po czym z grobową miną opuścił pistolet, widząc w wannie leżącą kobietę, uduszoną przezroczystą reklamówką. Nie musieli sprawdzać jej twarzy - charakterystyczny tatuaż na lewym przedramieniu denatki zdradzał, że właśnie znaleźli Mattan Ginger.


Juvia zaraz po dojechaniu na parking komisariatu, wybiegła z radiowozu i podbiegła na komendę. Totomaru został na miejscu morderstwa, a ona, gdy tylko uświadomiła sobie, co oznacza to zabójstwo, udała się szukać pomocy.
Ktoś ewidentnie próbował uciszyć świadków. Bana Boster oraz Sting i Lucy, którzy pojechali do Harogen go przesłuchać, byli w niebezpieczeństwie. Co prawda Yagiri kazał jej jechać na komisariat, by poinformowała tamtejsze służby o potencjalnym zagrożeniu, jednak w drodze na miejsce, Juvię dopadły wątpliwości, czy to aby na pewno dobry pomysł. Niejednokrotnie przekonała się, jak daleko potrafią sięgać mafijne kontakty, przypominające macki ośmiornicy, otulające nie tylko Magnolia City, ale i całe Fiore.
- Co się dzieje, Loxar?
Złapana za ramię Juvia odwróciła się za siebie. Poczuła nieopisaną ulgę, widząc obok Rogue Cheneya. Wyglądał na zatroskanego jej podenerwowaniem. - Słyszałem, że znaleźliście Ginger.
- Jej ciało - poprawiła go, a policjant w milczeniu kiwnął ledwo zauważalnie głową, dając jej znać, że już o wszystkim wie. - Toti czeka za technikiem kryminalnym na miejscu zdarzenia, a Juvia... Czy Sting się odzywał?
Rogue puścił jej ramię.
- Odkąd wyjechał z tą prawniczką do Harogen, to nie.
- Niedobrze - Juvia zagryzła paznokieć kciuka. - Bardzo niedobrze. Oby Juvia była w błędzie, ale sądzę, że...
Nie musiała dokańczać zdania. Gdy na czole Cheneya pojawiły się zmarszczki, wiedziała, że on pomyślał o tym samym.
- To dlatego Boster ostatnio się ukrywał. Wiedział, że chcą go dorwać... Musimy wezwać... Nie, musimy jechać do Harogen, prawda? - spytał po krótkim namyśle.
- Juvia też tak myśli - przyznała. - Pytanie, czy dwuosobowe wsparcie cokolwiek wskóra.
- Jeśli naprawdę pozbywają się świadków, to lepsze takie wsparcie, niż żadne - oznajmił Rogue. - Chyba że chcesz zabrać jeszcze kogoś?
W magnolskiej policji od dłuższego czasu korupcja stanowiła poważny problem. Była niczym utajona choroba zakaźna, a w przeciągu kilku ostatnich miesięcy, przez wzgląd na zmiany w mieście, Juvia zachowywała szczególną ostrożność co do swoich współpracowników. Od kiedy Oracion Seis zniknęło, myślała, że to Fairy Tail stanie się ich głównym problemem, lecz wszystko wskazywało na to, że od bardzo dawna to ktoś inny pociągał za główne sznurki. Wszystko stało się jeszcze bardziej skomplikowane, niż przedtem.  Dlatego Loxar ufała zaledwie garstce osób. Jedna z nich była wciąż w śpiączce, druga przeprowadzała właśnie procedurę dotyczącą zabójstwa, a trzecia nie była świadoma całego zajścia i potrzebowała jej pomocy. Został jej tylko Rogue.
No i byli jeszcze „oni”...
- Juvia ma pewien pomysł, ale nie jest pewna, czy ci się on spodoba - niepewna, ściszyła głos. Dostrzegła po minie Cheneya, że doskonale wiedział, co chodzi jej po głowie.
- Można im zaufać? - spytał wprost, a Loxar nieco się zmieszała.
- Może nie bezgranicznie, ale na pewno bardziej, niż pozostałym na tym komisariacie.
Ku jej zdziwieniu, kąciki ust Rogue'a drgnęły do góry.
- Tyle mi wystarczy.


- Zaraz zdechnę z nudów - westchnął Gray, a równie znużony Natsu, leżąc na metalowej kozetce, odbijał od ściany piłeczkę, zrobioną z gumek recepturek. Obydwoje byli przekonani, że zostaną zatrzymani w areszcie co najmniej do jutrzejszego poranka, więc kiedy zobaczyli przed celą Juvię i Rogue'a, nie zrobiło to na nich większego wrażenia. Nawet kiedy Cheney otworzył drzwi, nie ruszyli się z miejsc, choć nieco zwątpili.
- Wychodzicie - oznajmił policjant. Dragneelowi nie trzeba było tego powtarzać - zrywając się z leżanki, sprintem wybiegł z aresztu. Fullbuster natomiast nie podzielał jego entuzjazmu. Zaskoczony, przystanął przed wyjściem z celi i spojrzał na wyraźnie poruszoną policjantkę.
- Czemu nas wypuszczacie?
- Musicie nam pomóc - stwierdziła Juvia, wreszcie odważając się, by spojrzeć Grayowi w twarz.
- Pomóc? Wam?! Co się stało? - dopytał zaskoczony Francuz.
- Mattan Ginger nie żyje - oświadczył tym razem Rogue. Ta wiadomość zupełnie zatrwożyła Fullbustera i sprawiła, że nawet Natsu, który chciał jak najszybciej opuścić komisariat, przystanął zszokowany. - Została uduszona we własnym mieszkaniu.
- Wygląda na to, że próbują uciszyć tych, co coś wiedzą - dodała przejęta Juvia.
Dragneel jako pierwszy otrząsnął się z szoku.
- To nie nasza sprawa. Idziemy, Gray! - zawołał, ale Fullbuster wciąż stał w miejscu.
- A co z tym drugim, Bosterem? - dociekał, nie spuszczając wzroku z policjantki.
- Nadkomisarz Eucliffe pojechał do Harogen na ślub jego córki - wyjaśnił Rogue iście urzędowym tonem. - Musimy tam jechać.
- My musimy? Co wy, nie macie żadnych policjantów na służbie? - zakpił Gray, lecz nie zrobiło to żadnego wrażenia na Cheney'u.
- Albo nam pomożecie, albo wracacie za kraty - rzekł beznamiętnie, ponownie otwierając cele.
- To ja już wolę wrócić do paki. Nie mam zamiaru pomagać gliniarzom, jeszcze tak nisko nie upadłem! - prychnął oburzony Natsu, zawracając do celi.
Fullbuster ponownie spojrzał na Juvię. Jej duże, niebieskie oczy wręcz błagały o wsparcie.
- A ty, Francuziku, idziesz, czy zostajesz? - pogonił go Rogue. - Nie mamy wieczności. Być może już jest za późno...
Gray posłał policjantowi niezadowolony grymas, lecz skierował się w jego stronę, co wyraźnie ucieszyło Loxar.
- Jeśli nie powstrzymamy zabójców, być może już nikt nie będzie mógł zaświadczyć na waszą korzyść - wyjaśniał Rogue, sięgając po klucze, którymi chciał ponownie zamknąć oburzonego Dragneela w areszcie.
- Poza tym Sting i wasza przyjaciółka, Lucy, nie mają o niczym pojęcia - dodała Juvia strapionym tonem.
Zanim Cheney zdążył zamknąć celę, Natsu przepchnął się przez drzwi z takim impetem, że posłał policjanta na ścianę.
- Co ona tam robi?! I to jeszcze z tą pierdołą, Eucliffem! - ryknął, podbiegając do Loxar, która ze zdumienia zamrugała kilkukrotnie powiekami.
- Pomaga wam, tępaku - policjantka zrugała Dragneela. - Pojechała ze Stingiem wydobyć zeznania od Bostera.
- No to co my tu jeszcze robimy? Załatwcie jakiś samochód i jedziemy! - wrzasnął warko i nerwowo zaczął poganiać pozostałych.

***

Przeczucie Lucy po raz kolejny dzisiejszego dnia okazało się zawodne. Minęły dwie godziny, a Boster nie dość, że nie wstał od stołu i wciąż rozmawiał z tym samym mężczyzną od początku wesela, to wcale nie wydawał się być choć trochę wstawiony. Typ miał łeb do picia.
Miała o tyle szczęścia, że towarzystwo Stinga okazało się nie najgorsze. Dość dużo ze sobą rozmawiali i czuła się przy nim całkiem swobodnie. Sting był bardzo miły i szarmancki. Oczywiście nie mogła się w pełni rozluźnić, lecz zważając na okoliczności, musiała przyznać, że całkiem dobrze się bawiła - pomimo iż bardzo się niecierpliwiła i chciała w końcu wyciągnąć od Bostera potrzebne informacje.
Właśnie kończyła drinka, na którego dała się namówić Stingowi. Dopiła końcówkę alkoholu i zerknęła na parę młodą, tańczącą na środku sali. Uśmiechnęła się rozczulona. Dwoje młodych, bezgranicznie zakochanych w sobie ludzi, gdy patrzyli sobie w oczy, nie widzieli niczego, poza sobą. Jakby cały świat wokół nich nie istniał.
Lucy poczuła ukłucie w sercu i nieświadomie zmarkotniała. Zaczęła się zastanawiać, czy kiedyś i jej dane będzie założyć białą suknię, a potem rodzinę. Czy będzie miała okazję zatańczyć na własnym weselu. Czy kiedykolwiek ktoś choć spojrzy na nią z takim samym oddaniem i miłością, jakim Haku obdarowywał Ginny.
Być może to procenty w jej krwi zaczęły o sobie dawać znać, lecz oczami wyobraźni zobaczyła przed sobą Dragneela. Obdarowywał ją tym swoim firmowym uśmiechem, którym zawsze napełniał jej duszę nadzieją, a w jego zielonych oczach dostrzegała iskierki szczęścia, napełniające jej serce ciepłem nawet w najmroźniejsze dni.
Wyzbywając się tego cudownego widoku z głowy, ponownie spojrzała na parę młodą, która wręcz emanowała szczęściem. Westchnęła strapiona, zdając sobie sprawę, że nie ma szans, by obiekt jej westchnień kiedykolwiek obdarzył ją takim uczuciem. Zrobiło się jej z tego powodu strasznie przykro - jak nigdy wcześniej z tego powodu.
- Lucy?
Dopiero kiedy Sting pogłaskał ją po plecach, zdała sobie sprawę, że ma łzy w oczach. Zlęknionym wzrokiem spojrzała na Eucliffe'a, który wyglądał na zatroskanego.
- Wszystko w porządku?
- Tak, jest dobrze - zaśmiała się, ocierając delikatnie oczy, by nie rozmazać makijażu.
Sting zerknął za ramienia Lucy na Bostera. Widząc, że mężczyzna wciąż siedzi przy stole i kolejny raz napełnia swoją literatkę, wstał ze swojego miejsca i wyciągnął dłoń w stronę Lucy. Dziewczyna spojrzała na niego cynicznie.
- Nie przyszliśmy tu tańczyć - prychnęła.
- Chcesz czekać do rana aż Boster się wreszcie nachleje? Co nam szkodzi - wypowiadając ostatnie zdanie, Eucliffe mocno obniżył głos. Lucy jeszcze przez moment patrzyła na niego kpiąco, lecz gdy Sting nie odpuszczał, zgodziła się. Dała się poprowadzić pod rękę do reszty tańczących gości, a kiedy wokalistka zaczęła śpiewać kolejną, sentymentalną piosenkę, policjant chwycił pewnie swoją partnerkę w pasie i przysunął do siebie. Zaczął prowadzić ją w tańcu, wciąż patrząc jej prosto w oczy, choć dobrze wiedział, że dziewczyna czuje się przez to onieśmielona.
- Pewnie wolałabyś tu być ze swoim prawdziwym narzeczonym.
Speszona Lucy spoglądnęła w bok.
- Jakim narzeczonym.
- Nie jesteś z Dragneelem?
- Co?! - Omal nie krzyknęła mu tego w twarz, lecz widząc, że to pytanie jest poważne, pokręciła głową i dla ukojenia wzięła głębszy wdech. - Skąd ten pomysł?
- Tak mi się wydawało.
- Nie jestem z nim. Z nikim - wyznała, uśmiechając się sztucznie. Nic więcej nie mówiąc, na moment skrzyżowała z nim spojrzenie. Trwało to zaledwie sekundy, po czym schowała twarz w jego klatce piersiowej - byleby tylko schować się przed jego przenikliwym wzrokiem. Poczuła się, jakby w tym momencie robiła coś złego. Niewłaściwego. Gdyby tylko nadarzyła się okazja, by uciec od Eucliffa, nie zawahałaby się.
- A teraz panie proszą panów! Nie krępować się, zapraszać do tańca! - zawołał wodzirej, prowadzący wesele.
Lucy olśniło. To była idealna okazja, by w końcu coś zrobić.
Bez słowa wyjaśnień wyrwała się z objęć Stinga i pognała wprost do stolika, przy którym siedział Bana Boster. Zatrzymując się tuż za nim, naprędce poprawiła włosy i odchrząkując, delikatnie popukała mężczyznę palcem w plecy. Gdy Bana odwrócił głowę, zupełnie zdębiał, widząc przed sobą zalotnie uśmiechniętą blondynkę.
- Czy mogę prosić pana do tańca?
- Mnie?! - zdziwił się Boster, jakby nie dowierzał, ale gdy Lucy potwierdziła swoją prośbę, natychmiast stał się bardziej powściągliwy, choć szeroki uśmiech nie schodził z jego kwadratowej twarzy.
- Takiej ślicznotce nie odmówię, hehe - zażartował, wstając z krzesła. W tym momencie cały alkohol, który wypił dzisiejszego dnia, natychmiast uderzył w nogi i do głowy Bostera. Heartfilia musiała go podtrzymywać w drodze na parkiet, co przez jego gabaryty było nie lada wyczynem. Kiedy zaczęli „tańczyć” wśród tłumu gości, dziewczyna dostrzegła w oddali Stinga. Patrzył na nią z podziwem z końca parkietu, wyraźnie zadowolony z jej inicjatywy.
- Jesteś z rodziny Haku? Bo cię nie kojarzę - zagadał nagle Bana.
- Jestem towarzyszką przyjaciela pana młodego - odpowiedziała, starając się być czarująca. - Nazywam się Lucy.
- Piękne imię - skomplementował mężczyzna, nieznacznie odsuwając się od dziewczyny, by ucałować jej dłoń. - Miło mi, Lucy. Bana Boster.
Heartfilia zaczynała mieć wątpliwości, czy gość przetrwa do końca utworu. Schylając się do jej dłoni, chwiał i kiwał się na boki, jakby płynął statkiem. Musiała jednak utrzymać dobrą minę do naprawdę złej i niewdzięcznej gry.
Zaczęła się zastanawiać, jak przekierować rozmowę na właściwy tor, gdy niespodziewanie przy wejściu do restauracji zrobiło się zamieszanie. Słychać było krzyki i wrzaski, które zostały przerwane wystrzałem serii naboi z karabinu.
- Wszyscy na ziemię! 
Muzyka raptem ucichła, a wszyscy weselni goście, choć nie mieli pojęcia, co się dzieje, posłusznie położyli się na podłodze. Wszechobecną ciszę przerywały pojedyncze szlochy spanikowanych kobiet. Wtedy Lucy dostrzegła pięciu gangsterów, uzbrojonych w Tommy guny.
- Wyłaź Boster! Wiemy, że tu jesteś!
Heartfilia zerknęła na mężczyznę, który kulił się na podłodze tuż obok niej.
- Przyszli po mnie. Zabiją mnie - Bana powtarzał pod nosem, trzęsąc się. Wyglądało, że ze strachu w mig wytrzeźwiał, lecz pomimo nawoływań, nie miał zamiaru się ujawnić. Nagle spojrzał na Lucy wielkimi oczami i złapał ją za skrawek sukienki. - Pomóż mi stąd uciec, błagam.
- Nie chcesz wyjść?! - wrzasnął jeden z mafiozów, śmiejąc się w głos. Rozglądając się po sali, nachylił się i - ku przerażeniu wszystkich - wziął wystraszoną pannę młodą jako zakładniczkę. Trzymając Ginny w uwięzi, przycisnął jej karabin do pleców. - Chodź tu, Boster, albo przedziurawię ją jak sito!
Choć kobieta wyraźnie próbowała nie popaść w histerię, łzy zaczęły ciec jej ciurkiem po policzkach.
- Ginny! - zawołał Haku, natychmiast wstając z ziemi, ale kiedy chciał do niej podejść, powstrzymało go trzech innych mafiozów, którzy wycelowali w niego lufy Thompsonów. Pan młody, nie wiedząc co robić, uniósł do góry ręce i zagryzł dolną wargę. - Błagam, puśćcie ją. Damy wam, czego chcecie, tylko zostawcie ją w spokoju!
Kilka osób, dostrzegając odwagę Haku, zaczęło wstawać z ziemi. Lucy w tym czasie powodziła wzrokiem na około, aż wreszcie napotkała na spojrzenie Stinga. Obydwoje wiedzieli, że jeśli zaraz czegoś nie zrobią, na tym weselu rozpęta się koszmar.
Tak jak sądzili, zachowanie pana młodego nie spodobało się mafiozom. Jeden z nich uderzył Haku karabinem prosto w twarz, po czym popchnął go na najbliższy stolik, który złamał się pod ciężarem młodego mężczyzny. 
- Przestańcie! - Ginny zaszlochała z bezradności, gdy jej mąż zaczął obrywać raz po raz pięścią w twarz. - Niech ktoś mu pomoże!
Lucy była przerażona. Nikt z weselnych gości choćby nie drgnął, by cokolwiek zrobić. Nawet Bana, który był w końcu odpowiedzialny za całe to zdarzenie, jedynie chował się skulony między innymi.
- Jak można być takim tchórzem! - syknęła wściekle Heartfilia.
- Ale oni mnie zabiją! - szepnął roztrzęsiony Bana.
- Wolisz, żeby zabili twoją córkę?!
Jej słowa nieco wstrząsnęły mężczyzną. Jakby dopiero teraz dotarło do niego, że Ginny może zostać zamordowana. I to tylko i wyłącznie z jego winy.
Lucy pokręciła głową ze zniesmaczeniem i ponownie zlustrowała otoczenie. Jeden z mafiozów przetrzymywał Ginny, drugi pilnował Haku, a trzech pozostałych rozglądało się za Bosterem i pilnowało spokoju na weselnej sali. Wtem Heartfilia z przerażeniem zauważyła Stinga, który na czworakach zbliżał się do jednego z przestępców. Jeszcze go nie zauważyli, ale było to kwestią sekund.
Wiedziała, że powinna pilnować Bana - taka zakała jak on na pewno skorzysta z pierwszej lepszej okazji, by dać dyla i tyle będzie miała z jego zeznań. Ale wiedziała także, że Sting samemu nie poradzi sobie z pięcioma gangsterami. Zginie, jeśli mu nie pomoże.
Klnąc siarczyście pod nosem, sięgnęła pod sukienkę, gdzie trzymała swój rewolwer, umocowany do podwiązki i wstała, skupiając na sobie całą uwagę.
- Chcecie Bostera?! Tutaj jest! - zawołała, wskazując palcem na leżącego Bana.
- Co ty robisz?! - zachlipał mężczyzna, chwytając Heartfilię za łydkę, ale dziewczyna odtrąciła go, nie spuszczając wzroku ze zbliżających się mafiozów. A kiedy najbliższy był oddalony zaledwie o metr, wyciągnęła przed siebie swojego Colta i trzykrotnie postrzeliła kryminalistę w brzuch. Zużyła na niego wszystkie naboje, po czym upuściła rewolwer z rąk, tuż obok leżącego i wykrwawiającego się oprycha. Choć zrobiła to w samoobronie i obronie innych, była zatrwożona tym, z jaką łatwością pociągnęła za spust.
- Uciekajcie! - wrzasnął niespodziewanie Eucliffe, który korzystając z zamieszania, jakie wywołała Lucy, zaszedł od tyłu bandytę, który wziął pannę młodą jako zakładniczkę. Na sali rozległy się kolejne strzały.
Rozwścieczeni, lecz zdezorientowani mafiozi nie wiedzieli co robić, komu pomóc najpierw, a strzały i apel Stinga wywołały panikę wśród weselnych gości. Ludzie zaczęli uciekać z restauracji w popłochu, przepychać się między sobą. Przez to Lucy nie mogła dostrzec, co się dzieje i nie zauważyła, kiedy jeden z mafiozów znalazł się tuż przed nią z wyciągniętym karabinem.
- Zaraz dostaniesz prezent ślubny, ślicznotko - ostrzegł gangster, przeładowując magazynek.
Nie miała szans, by jakkolwiek zareagować. Nie miała naboi w rewolwerze, nie miała dokąd uciec ani gdzie się skryć. Przerażona, mocno zacisnęła powieki i wzdrygnęła się, słysząc wystrzał tuż obok.
- Co ty chciałeś jej dać?
Otwierając oczy, zobaczyła przed sobą młodzieńca, który przekierował karabin gangstera w stronę sufitu. Oniemiała patrzyła, jak jej wybawca zaciekle siłował się z kryminalistą i próbował wyrwać mu broń z rąk.
- Natsu?!
- Ja ci dam prezent ślubny, gnoju! - Dragneel krzyknął z wysiłku, ale w końcu udało mu się wyrwać gangsterowi karabin. Zaraz po tym sprezentował mężczyźnie idealny prawy sierpowy, którym powalił go na ziemię i pozbawił przytomności. Dumny z siebie Natsu otrzepał teatralnie ręce, które położył potem na biodrach i odwrócił się do Heartfilii z szerokim uśmiechem. - Widzę, że nieźle się tu zabawiasz!
Nagle cały strach, jaki ogarniał Lucy, rozpłynął się w nicość.
- Skąd ty się tu wziąłeś, co? - spytała, posyłając mu rozczulony uśmiech i ocierając oczy, wilgotne od napływających łez.
Dragneel, nic już nie mówiąc, schylił się po rewolwer dziewczyny. Dostrzegł wtedy leżącego na ziemi Bostera, choć większość gości albo uciekło z budynku, albo pomagało przybyłemu wsparciu aresztować gangsterów.
- A ten co robi?
Lucy tylko zerknęła na Bana z niechęcią.
- Jestem Bana Boster - przedstawił się struchlały, lecz zwątpił, widząc podstępną minę Dragneela.
- A to dobrze się składa, bo musimy sobie pogadać, panie Boster! - zawołał Natsu, siłą stawiając mężczyznę do pionu i pociągnął go za koszulę, wywlekając z restauracji.


Kiedy wezwani przez weselnych gości policjanci z Harogen zjawili się na miejscu zdarzenia, praktycznie przyjechali na gotowe. Dzięki niektórym wujkom i kuzynom z obu rodzin pary młodej, oraz cichym wsparciu kilku osób z Magnolia City, gangsterzy zostali pobici i związani. Nawet ci, którzy zostali postrzeleni, przeżyli i zostali zabrani do szpitala pod policyjnym nadzorem.
Natsu poszedł szukać Graya, więc Lucy na moment została sama w towarzystwie milczącego Bostera. Siedziała z nim na trawniku i obserwowała zachodzące słońce na tle oceanu.
- Uratowałaś mnie i moją córkę... - Nagle Boster odzyskał głos. - Narażałaś się dla mnie, obcego. Gdybyś nie postrzeliła tego drania, zabiłby mnie bez mrugnięcia oka.
Lucy posłała mu gniewne spojrzenie.
- Wiesz chociaż dlaczego chcieli cię zabić? - burknęła rozgniewana.
Bana zmarszczył brwi, jakby zastanawiał się, czy może jej powiedzieć prawdę.
- Uratowałam cię - przypomniała Lucy. - Tyle chyba możesz zrobić w podzięce?
Mężczyzna podrapał się po swojej kwadratowej fryzurze.
- Nie przyszłaś tu z okazji wesela mojej córki, prawda? - zaśmiał się ponuro, kiedy Lucy przecząco kiwnęła głową. - Pewnie zaraz mnie aresztują.
Heartfilia przemilczała to oczywiste stwierdzenie, a Bana westchnął strapiony.
- Ile wiesz? - spytał Lucy wprost. 
- Tyle, że jesteś szefem Twilight Ogre i jesteś zamieszany w sprawę z narkotykami w Magnolia City.
- Nie rozumiem, czemu chcieli się mnie pozbyć. Przecież robiłem wszystko tak, jak kazali. Oddawaliśmy im połowę dochodu za handel, przechowywaliśmy cały towar, a gdy ktoś pytał, mówiliśmy, że to sprawka Fairy Tail.
- Ale to nie od Fairy Tail go macie, tylko od Grimoire Heart, racja? - wtrąciła szybko Lucy.  
- Grimoire? - zdziwił się Bana. - Nie, nie! Nic z tych rzeczy!
Dziewczyna spięła się, widząc podchodzących policjantów. Wiedziała, że zaraz zakują Bostera w kajdanki i zabiorą go do radiowozu, a wtedy już niczego się nie dowie.
- A więc kto?! - zawołała, pospiesznie wstając z trawy. - Kto kazał wam to robić?!
Zanim policja zaaresztowała Bana, zdążył powiedzieć Lucy tylko jedno zdanie.
- Poszukaj Sawyera Racera z Oracion Seis.
- Oracion Seis?! Ale przecież oni... - urwała, odsuwając się od Bana, by zrobić miejsce dla funkcjonariuszy. To był koniec jej przesłuchania, już nic więcej zrobić nie mogła. Milcząc, patrzyła na mężczyznę, który dał się zakuć w kajdanki bez żadnego sprzeciwu. Początkowo sądziła, że Boster ją najzwyczajniej w świecie okłamał, jednak z każdą kolejną sekundą coś kazało jej mniemać, że jednak jest w tym jakiś sens.
- Lucyyy!
Heartfilia powodziła wzrokiem za znajomym głosem, aż wreszcie dostrzegła Graya, który palił papierosa i machał do niej z oddali. Stał w towarzystwie Natsu, tuż za płotem należącym do restauracji.
- Rusz się, bo zaraz nam pociąg ucieknie! - pogonił ją Dragneel.
Chciała już do nich podbiec, lecz wtem po lewej stronie zauważyła Stinga. Eucliffe rozmawiał ze swoimi współpracownikami, jednak kiedy zdał sobie sprawę, że Lucy na niego patrzy, przeprosił na moment znajomych i podszedł do dziewczyny.
- Chciałam ci podziękować, zanim pojadę - przyznała Heartfilia, a Sting uniósł brew. 
- Podziękować? Za co?
- Bo zabrałeś mnie na wesele, którego z pewnością długo nie zapomnę - zażartowała.
- No nie wątpię! - Policjant zaśmiał się głośniej, lecz zdębiał, kiedy Lucy stanęła na palcach, by ucałować go w policzek, a następnie uciekła do swoich przyjaciół, nie dając mu żadnych szans na jakąkolwiek reakcję. Jedyne, co mógł zrobić, to z premedytacją pomachać z oddali Dragneelowi, któremu wyraźnie się to nie spodobało.



Miałam wam tyle do powiedzenia w notce od autora, a teraz jak przyszło do jej napisania, to nie wiem, co napisać xD. Na pewno znów was muszę przeprosić za przerwę we wstawianiu rozdziałów, ale prócz braku czasu, przyznaję się bez bicia, że ostatnimi czasy pisanie "zakazanego owocu" wkręciło mnie na amen. Co prawda już nieco ochłonęłam, ale i tak zapewne następny rozdział tutaj zacznę pisać gdzieś w okolicy kwietnia. Pewnie wielu z was wie, jak to jest, kiedy wena natchnie na coś zupełnie innego - trzeba to z siebie wyrzucić, przelać na papier, bo inaczej uwiera to człowieka jak metka w gaciach :P.
Podejrzewam, że w tym rozdziale znajdzie się parę byków - pisałam to z dziwnymi odstępami czasowymi, w przeróżnych godzinach, a gdybym chciała to dokładniej sprawdzić (a nie tylko powierzchownie), to pewnie nie dostalibyście tego rozdziału do maja. Ciągle coś, ciągle ktoś, ciągle w pędzie - tak wyglądają ostatnio moje tygodnie. I powiem wam, jestem już zmęczona. Przydałoby się pojechać w Bieszczady, je*nąć to wszystko i po prostu skupić się na pisaniu xD.
Mimo wszystko mam nadzieję, że warto było czekać tyle czasu na rozdział. A Panią M z góry przepraszam, bo podejrzewam, że liczyła na więcej Stinga i Lu :P
Buziaki, kochani! :* :* :*


16 komentarzy:

  1. Wybaczam brak dzikich seksow itp., ale licze ze jeszcze kiedyś coś takiego się pojawi ;* ❤️
    Pani M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisząc że masz nadzieję, miałaś na myśli Stinga i Lucy, czyczy dzikie seksy? 😃 😂 😂 😂

      Usuń
    2. Mialam na myśli i jedno i drugie, połączone w całość ;)
      Pani M.

      Usuń
  2. u la la Sting vs Natsu, będzie niezła jadka :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, kto wie, kto wie... Sting jeszcze się pojawi, więc nic straconego 😂 ❤️

      Usuń
  3. Jak zwykle się nie zawiodłam! Rozdział jest miód,malina!😀
    Co do kwestii Lucy i Stinga - muszę przyznać, że podoba mi się ich relacja. Może że względu na to, że nie jest on takim gburem jak Natsu, haha. Co nie znaczy, że koniec z NaLu - NIGDY! Nadal ten paring pełną parą, ale Lucynka potrzebuje trochę oddechu od, jak dotychczas, nieszczęśliwej miłości, a może to i Natsu jeszcze bardziej ruszy, hehe 😋
    Życzę worków weny na "bar", a co do wyjechania w Bieszczady, to świetny pomysł, każdy potrzebuje chwili odpoczynku od ludzi i zgiełku 😂
    Buziaki 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurcze, widzę że coraz więcej zwolenników StingLu się pojawia 😂. W sumie przez to właśnie wpadłam na pomysł do nowego rozdziału... Niby mam całą fabułę zaplanowaną, a i tak ciągle na coś nowego wpadam xd. I tak pisałam, że za następny rozdział wezmę się niewiadomo kiedy... Ale chyba wezmę się za niego już niebawem :). Najwyraźniej wasze komentarze tak mnie motywują :D
      W Bieszczady by się wyjechało chętnie, ale nie ma kiedy i zbytnio za co xD. Co zrobić, trzeba pisać w swoim mieście, trudno 😂.
      Bardzo dziękuję Agatha za komentarz 😘😘😘

      Usuń
    2. Jestem zwolennikiem, ale tylko do momentu, kiedy Natsu się ogarnie i zrozumie, że Lucynka to jedna i jedyna 😂
      Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, powodzenia z pisaniem! ❤

      Usuń
  4. *Ginny puszcza filmik z kapralem z SnK w tle i odpala sekcje komentarzy*
    No to... * Ginny zerka przelotem na filmik z kurduplowatym kapralem*... Nie wiem od czego zacząć i co napisać... Na serio, niektóre rozdziały potrafię od razu skomentować, a na niektóre potrzebuje czasu, a za to że czasami jak ostatnia lama o nich zapomnę to wiń życie.
    I co to, kurde, znaczyć że jak chcę to potrafię wklepać długi i sensowny komentarz?! Mi chodziło, że mam wrażenie, iż te moje referaty są długości połowy rozdziału na ZZ a ty śmiesz wątpić w moje komentatorskie zdolności?! Mój wewnętrzny Jafar każe mi przemyśleć decyzję o zostaniu przy tobie... TO TYLKO ŻARTY,TAKŻE NIE PANIKUJ MI TAM!!!XDDDD
    Wracając... Nie wiedzieć czemu zaczynam widzieć Lu i Stinga razem. Jeszcze parę rozdziałów z nimi i się przyzwyczaję do nich. Ale to jak blondas ją wkręcił w wesele mnie położyło na łopatki - biedna Lu, zawsze ktoś lub sama się w coś wplącze nieświadomie :D To już jakaś tradycja Baru, jak Levi'ego z SnK kochamxDDD
    Ram pam pam pam... *nuci nutkę z Lidla jako fanfary* A to moje kolejne bobo, które kurewsko mocno kocham - HAKURYUU REN!!! <3 I wychodzę za niego za mąż! *piski walniętej psychofanki*
    *przełącza filmik z Levim na filmik z Rinem z AnE*
    Szkoda mi mojego mężusia, bo Sting zaprzyjaźnił się z nim z powodów służbowych. No, ale praca to praca, nie mam do ciebie żalu, blondasie.
    Dragnell, jedyną pierdołą i to umysłową to jesteś, kurwa, ty. Trzeba było szanować Lu, a nie zachowywać się wobec niej jak skończony cwel. Masz na co sam zapracowałeś.
    Yasha, słońce ty moje, ja wiem, że jestem życiową lamą, ale czemu zrobiłaś ze mnie płaczkę żydowską? Przecież miałam być ciut odważniejszaxDDDD
    Lu podbija do mojego ojca, który na koniec okazuje się być tchórzliwym chujem... Trzeba było zabić tak jak tą dziewczynę z tatuażem, nie płakałabym.
    Rozruba była przednia, ale i tak wygrywa fragment z prezentem ślubnym dla Lu. Dragnell, nie tylko gangusa posłał na podłogę, bo ja też poleciałam, tylko że ze śmiechuXDDDD W ogóle to landryna mnie w tym rozdziale najbardziej rozbawił;D
    Nuuuuuuu, ten całusek... Myślałam, że to będzie scena jak z romansu, a tu tylko buzi w polik :( Czuję się lekko zawiedzionaxDD
    Podziękowania już pisałam prywatnie, ale jeszcze raz napiszę - DZIĘKUJĘ ZA ROZDZIAŁ!!!
    Pozdrawiam i czekam na kolejne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Z tymi komentarzami na ZZ chodziło mi o to, że są długie pomimo krótkich rozdzialow, jak sama stwierdziłas i ze dlatego dajesz rade 😜
    No i następna za StingLu xDDD.
    I wcale nie zrobilam z ciebie żadnej placzki, przeciez dzielnie sie trzymalas w tym rozdziale!!! Możesz byc z siebie dumna, lol, nie wiem o co ci chodzi xD😘😘😘 I mogę zabić Bostera? Wiesz, nie musisz mnie namawiać do usmiercania postaci, bo jam jest drugi R.R.Martin, tylko jeszcze tego wam nie pokazalam, także wiesz... xD
    Cieszę się że Dragneel rozbawil cie w tym rozdziale bo staralam sie by tak
    wlasnie bylo 🙂. A na romanse jeszcze przyjdzie czas, i to nie jeden ❤️

    OdpowiedzUsuń
  6. Rzadko już piszę komentarze ponieważ mi się nie chcę (jestem z natury leniwa), a emotki i tak wyrażają więcej niż tysiąc słów. Ale coś mnie skłoniło do napisania tego komentarza.
    A mianowicie Natsu i Lucy i tak będą razem.
    Dlaczego?
    Ponieważ łączy ich szafa.
    (Nie pytaj mnie czemu pomyślałam o czymś takim :D Sama się nadal zastanawiam.)
    W końcu Natsu został znaleziony w szafie, a Lucy schowała się w szafie.
    Podoba mi się motyw Natsu i Lucy i także podoba mi się motyw Sting i Lucy.
    Ale nie powinniśmy lekceważyć szafowej więzi głównych bohaterów.
    (Jeśli coś napisałam źle to przepraszam. Dużo czytała i czasami mi się fakty mieszają)

    Z pozdrowieniami Nike i Cień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Usiadłam na krześle i sprawdziłam, kto napisał nowy komentarz. Jak zobaczyłam, że to ty, a do tego z tekstem zamiast emotek, to aż wstałam, by zaraz z wrażenia znów usiąść xDDD.
      I niczego źle nie napisałaś, nic ci się nie pomieszało, a szafowa więź naprawdę istnieje xD.
      Uwielbiam twoje emotkowe komentarze, ale tym udało ci się wywrzeć na mnie ogromne wrażenie :D Doceniam, że pomimo leniwej natury wyraziłaś swoje zdanie w tej formie :D

      Również pozdrawiam i ślę całusy :***

      Usuń
  7. Więc chyba na początku pasuję się przywitać, ponieważ mimo że czytam Twój blog od dawna pierwszy raz coś komentuję
    już dawno się do tego zbierałam bo czytam Twojego bloga od około 4/5 lat, tak więc przybywam w porę XD gdybym miała pisać o wszystkich moich przemyśleniach to nie wyrobiłabym się do matury, więc po prostu napiszę tyle, że kiedywidzę, że pojawia się nowy rozdział, rzucam wszystko i lecę czytać XD
    A teraz sprawy bieżące. Gdybym pisała komentarze wcześniej, prawdopodobnie pojawiałoby się tam 'mam nadzieję, że Lucy sobie kogoś znajdzie bo zasługuje na święty spokój' czy coś w ten deseń. Aktualnie pisałabym 'na re szcie'. Cała sytuacja mnie bawi i mam nadzieję, że relacja Lucy i Stinga się rozwinie (kolejna za stinglu XD)
    Kocham nalu, ich relacje tutaj, aaale w tym momencie no cóż.
    Nie mam żadnego logicznego wytłumaczenia dlaczego wcześniej nie pisałam komentarzy (a uwierz, zbierałam się mnóstwo razy). Jedyne co przychodzi mi do głowy to, że chyba po prostu się bałam i kiedy widziałam długie komentarze to myślałam, że moje będą wyglądać przy tym biednie, ale chyba o to martwiłam się niepotrzebnie bo właśnie napisałam całkiem sporą litanie XDD
    Prawdopodobnie zapomniałam napisać o wielu sprawach, ale nawet nie czytam co tam naskrobałam, jeszcze się rozmyślę bo jestem głupia XD pasuje mi puknąć się w łeb za takie myślenie, ponieważ z własnego doświadczenia wiem, że mały ślad wystarczył, żeby wywołać na moich ustach uśmiech, mam nadzieję, że tak będzie też w Twoim przypadku
    Ślę duuużo weny, Kari

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, Kari :D <3.
      Udusić to mało. 4/5 lat czyta bloga i się bała napisać... xD Ale jak to mówią, lepiej późno, niż wcale. B bardzo doceniam oraz ogromnie się cieszę, że w końcu się odważyłaś!!!
      I co ja najlepszego narobiłam z tym StingLu... :'D.
      Poza tym, Kari, nie liczy się rozmiar... Ok, dobra, źle to zabrzmiało xD. Nie liczy się długość... (Yasha, uspokój się xD) - nie ważne, jaki komentarz się napisze. Tak, jak sama wspomniałaś: z własnego doświadczenia wiesz, że nawet najmniejszy ślad potrafi uszczęśliwić. Twój pierwszy "ślad" po tylu latach wywołał u mnie nie lada zaskoczenie, ale także ogromnie mnie uszczęśliwił. Czytając go, uśmiechałam się od ucha do ucha :*
      Dziękuję ci za komentarz i wenę :* Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś odważysz się odezwać :D <3

      Usuń
  8. I jak to jest, że tak kocham nalu, a jak tylko ktoś podstawia mi pod nos takie słodkie sceny ze Stingiem i Lucy to od razu mięknę, hmm?
    Jeju, jeju jak mnie tu dawno nie było, ale nadrobione i przeczytane zostały wszyściutkie rozdziały od samego początku <3 O dziwo nie zajęło mi to za dużo czasu bo tak się wkręciłam w tego bloga, no cudeńko z niego po prostu.
    Rozdział cud, miód i malinki. Normalnie tak się cieszyłam na trochę akcji z Lu w roli głównej, no po prostu uwielbiam ją jako badassa, który potrafi zapomnieć o tym że ma tylko 3 kule, albo potyka się na prostych drogach. No kocham ją taką sierotkę, która dupę skopać potrafi. Nie wiem tak szczerze jak ja znowu przetrwam czekanie na rozdział po czytaniu jednego za drugim :( Pozostaje mi tylko trzymać kciuki i cierpliwie wyczekiwać na update'y na fanpage'u.
    Trzymaj się cieplutko <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że ci się chciało to wszystko jeszcze raz czytać... Podziwiam. Ale niezmiernie mnie to cieszy, że udało mi się stworzyć coś, co innym tak bardzo się podoba <3. No a z tym czekaniem na rozdziały, to niestety, ale mam ograniczenia czasowe, na które nic nie poradzę i niestety nie mogę pisać tak często, jakbym chciała. Postaram się jednak, by rozdziały ukazywały się dość systematycznie. I dziękuję za komentarz, kochana!!! :* :* :*

      Usuń

Wasze komentarze cieszą mnie jak mało kogo, jednak nie zaklepujcie miejsc. To nie ważne, kto jest pierwszy, kto ostatni. Takie wpisy zostaną usunięte.
Wszelkie pytania kierujcie do spamownika.
A jak przeczytałeś rozdział, to pozostaw po sobie ślad.
Jesteś anonimem? Podpisz się jakoś.

Całusy dla was śle z góry wdzięczna Yasha ^.^