Dziś notka od autora przed rozdziałem :D Bo jest kilka spraw do omówienia, ale spokojnie dziubki, nie będę przeciągać ;)
Po pierwsze, na fanpage była poruszona kwestia maratonu - być może nie z każdym rozdziałem się uda, jednak postaram się nieco ożywić tego bloga i do końca roku wstawiać tu posty raz na tydzień. Być może nawet nieco dłużej, bo zamysł mam taki, by pociągnąć tak maraton do ok. 63 rozdziału. Po tym prawdopodobnie będzie krótka przerwa, z miesiąc, może dwa czy trzy, ale to już max trzy i to też nic pewnego :P.
Druga sprawa to ankieta! Oddaliście łącznie 36 głosy, a zwycięzcą z 22% jest... A co będę mówić, znajdziecie to w dzisiejszym rozdziale :D Dla niecierpliwych i żeby nie było, że to sobie zmyśliłam -> screen <- :P.
Trzecia, już ostatnia... W sumie to prośba, niż sprawa. Wiem, że jest tu wielu cichych czytelników i nigdy mi to nie przeszkadzało. Nie chcę też robić jakiś zabiegów, by zwiększyć sobie liczbę komentarzy (typu następny rozdział jak wbijecie 10 komentarzy, to nie youtube i walka o łapki w górę xD). Nie same komentarze się liczą i wiem, bo okazaliście to nie raz, że mam stałych i naprawdę wspaniałych czytelników, którzy są ze mną i z tym opowiadaniem podczas wszelkich zlotów i upadków lub po prostu lubią tą historię. To naprawdę cieszy, ale jednak kiedy wstawiłam jubileuszowy, bo 50ty rozdział i zobaczyłam, że prócz moich odpowiedzi są tylko dwa komentarze... Tak trochę smutek :'D. One są swego rodzaju zapłatą dla blogera za pracę, jaką wykonałam i poczułam, że nie odrobiłam pracy domowej :P. Oczywiście nie będę nikogo przymuszać do komentowania, ale pamiętajcie, że to miłe, kiedy w ten sposób doceniacie autora :).
12 maja
Po pierwsze, na fanpage była poruszona kwestia maratonu - być może nie z każdym rozdziałem się uda, jednak postaram się nieco ożywić tego bloga i do końca roku wstawiać tu posty raz na tydzień. Być może nawet nieco dłużej, bo zamysł mam taki, by pociągnąć tak maraton do ok. 63 rozdziału. Po tym prawdopodobnie będzie krótka przerwa, z miesiąc, może dwa czy trzy, ale to już max trzy i to też nic pewnego :P.
Druga sprawa to ankieta! Oddaliście łącznie 36 głosy, a zwycięzcą z 22% jest... A co będę mówić, znajdziecie to w dzisiejszym rozdziale :D Dla niecierpliwych i żeby nie było, że to sobie zmyśliłam -> screen <- :P.
Trzecia, już ostatnia... W sumie to prośba, niż sprawa. Wiem, że jest tu wielu cichych czytelników i nigdy mi to nie przeszkadzało. Nie chcę też robić jakiś zabiegów, by zwiększyć sobie liczbę komentarzy (typu następny rozdział jak wbijecie 10 komentarzy, to nie youtube i walka o łapki w górę xD). Nie same komentarze się liczą i wiem, bo okazaliście to nie raz, że mam stałych i naprawdę wspaniałych czytelników, którzy są ze mną i z tym opowiadaniem podczas wszelkich zlotów i upadków lub po prostu lubią tą historię. To naprawdę cieszy, ale jednak kiedy wstawiłam jubileuszowy, bo 50ty rozdział i zobaczyłam, że prócz moich odpowiedzi są tylko dwa komentarze... Tak trochę smutek :'D. One są swego rodzaju zapłatą dla blogera za pracę, jaką wykonałam i poczułam, że nie odrobiłam pracy domowej :P. Oczywiście nie będę nikogo przymuszać do komentowania, ale pamiętajcie, że to miłe, kiedy w ten sposób doceniacie autora :).
Nie przedłużając, łapcie wcale nie najkrótszy rozdział, który w szczególności powinien spodobać się fanom NaLu (... a może właśnie nie? xD), ale nie tylko. Trzymajcie się ciepło, moje dziubki i miłego czytania! :*
A następny rozdział już za tydzień!
A następny rozdział już za tydzień!

12 maja
Lucy
przekonała się, że Natsu naprawdę potrafi dotrzymywać słowa. Czy tego chciała,
czy nie, niemal nieustannie musiała mu towarzyszyć przy przeróżnych
sprawunkach. Mężczyzna zabierał ją ze sobą niemal wszędzie, a że do jego
głównych zadań należało załatwianie interesów w China Town, Lucy zdążyła bardzo
dobrze poznać tą dzielnicę oraz tamtejszych mieszkańców. Co prawda część osób
kojarzyło ją z pracy w sklepie Hildy, jednak Natsu znał tam niemal każdego. I
początkowo niemal każdy dziwił się, widząc ich razem - niekłócących się i niekrzyczących
na siebie na całą ulicę – lecz z czasem przywykli do ich współpracy.
Najgorszym
z zadań dla Heartfilii, wbrew pozorom, było odwiedzanie apteki, należącej do
panny Blendy. Sherry nigdy nie szczędziła zawstydzających słów o wyglądzie
nowej towarzyszki Dragneela i zazwyczaj ich rozmowa kończyła się niezręczną
aluzją, od której Lucy płonęła rumieńcem, a Natsu albo nie słyszał, albo
udawał, że nie rozumie podtekstów farmaceutki.
Mimo
wszystko dni mijały spokojnie, a praca Dragneela okazała się mniej fascynująca,
niż sądziła. Nie, żeby się nudziła – z Natsu, którego temperament był
porównywalny do aktywnego wulkanu, ciężko było się nudzić. To raczej
zadania, które zlecał mu Don Dreyar – a raczej jego brak – sprawiał, że utknęli
w dziwnej stagnacji.
Aż
do dziś.
Lucy
zdążyła na tyle poznać Dragneela, by wiedzieć, jak bardzo stroni od przeróżnych
środków lokomocji, dlatego widok zaparkowanego przed kamienicą
dostawczaka, Citroena H, wzbudził w dziewczynie niemałe emocje. Czuła w
kościach, że to będzie ciekawy dzień.
Jej
przeczucia zaczęły się potwierdzać, gdy po wjechaniu do China Town nie
zatrzymali się przed apteką Blendy.
–
Dokąd jedziemy? – spytała Dragneela, który od samego rana emanował energią.
Wyglądał na podekscytowanego.
–
Zobaczysz – oznajmił tajemniczo, z uśmiechem żując imbirową gumę, która okazała
się świetnym rozwiązaniem na jego chorobę lokomocyjną.
–
Chociaż jakaś podpowiedź? – prosiła, jednak Natsu nic jej nie wyjawił.
W
końcu podjechali pod sklep ogrodniczy, z którego wykupili całą saletrę
potasową. Kiedy załadowali ostatnie worki do samochodu, zmachana dziewczyna w
końcu nie wytrzymała.
–
No powiedz wreszcie! – domagała się odpowiedzi. – Po co nam tyle nawozu? Laxus
ma nowy pomysł na biznes i chcę otworzyć plantację pomidorów?!
Dragneel
spojrzał na nią zaskoczony, lecz po chwili zaśmiał się głośno.
–
Chyba nie byłaś dobra z chemii, co? – zakpił z przyjaciółki i otworzył jej
drzwi Citroena. – Wsiadaj, wyjaśnię ci wszystko po drodze.
Heartfilia
nigdy nie miała większych problemów z chemią w szkole średniej, jednak umilkła,
gdy dowidziała się, do czego potrzebna jest im zakupiona saletra. Wiedza
Dragneela na temat pirotechniki wywarła na niej ogromne wrażenie, ale była też
skrajnie niepokojąca.
–
Będziesz robić ładunki wybuchowe?! – wystraszyła się Lucy.
–
A bo to pierwszy raz? Poza tym, z samej saletry za wiele się nie zrobi...
Czekam za dostawą siarki ze stoczni, reszta też już jest w drodze albo na
miejscu.
–
Nie mów mi, że to wszystko trzymasz w swoim magazynie...
Kiedy
Natsu nie odpowiedział, Heartfilia poczuła, że ciśnienie uderza jej do głowy.
–
Czyś ty do reszty oszalał?! Trzymanie tego w jednym miejscu jest skrajnie
niebezpieczne! I nielegalne!
–
Wiedziałem, że będziesz marudzić – jęknął Dragneel.
–
Nie marudzę, tylko staram się rozsądnie myśleć, w przeciwieństwie do ciebie! –
zdenerwowała się. – I po co Don zlecił ci zrobienie tego w takiej ilości?
Natsu
wzruszył ramionami.
–
Zlecił, to robię. Zresztą, gdyby tego nie zlecił, to i tak bym to robił, ale
nie miałbym na to tylu środków i czasu, co teraz. Gray i Erza przejmą moją
robotę, więc nie musimy się martwić i przez najbliższe dni możemy spokojnie
pracować w magazynie.
–
Zaraz... Jak to pracować? – zdziwiła się Heartfilia. – Nie myślisz chyba, że
będę ci w tym pomagać?!
–
Nie martw się, wszystkiego cię nauczę – Natsu zapewnił nad wyraz spokojnie. –
Siedzimy w tym razem, jak Bonnie i Clyde. Nie wywiniesz się z tego, hehe.
–
Chyba oszalałeś! – wrzasnęła, ale swoją złością jedynie rozbawiła przyjaciela.
Wiedziała, że nie ma sensu się z nim spierać. Kiedy się na coś uparł, nie było
na tym świecie siły, która odwiodłaby go od wyznaczonego celu.
–
Piroman – skwitowała krótko, gdy skręcili na główną ulicę North Faries.
–
Zaraz tam piroman. Zarabiałem na życie tym, co umiałem robić, to wszystko.
–
Ktoś cię tego nauczył? – dociekała nieco już spokojniejsza Heartfilia, a usta
Dragneela drgnęły w dziwnym grymasie.
–
Mój ojciec się tym zajmował. Pamiętam, jak zawsze na mnie wrzeszczał, gdy
ruszałem jego rzeczy, albo darłem się, że „Jestem Ognistym Smokiem!” – zaśmiał
się pod nosem. – Igneel strasznie się wtedy wkurzał. Raz wywinąłem mu niezły
numer. Kiedy tak wołałem na podwórku, ojciec wybiegł na ulice i gonił mnie z
trzepaczką do dywanów przez pół China Town. Kiedy mnie złapał i przetrzepał
skórę, udawałem, że zemdlałem. Staruszek myślał, że coś mi zrobił, był
śmiertelnie przerażony.
–
Byłeś naprawdę niegodziwym dzieciakiem – stwierdziła Heartfilia, patrząc karcąco
na roześmianego kierowcę. - Ojciec pewnie miał z tobą trzy światy.
–
Fakt, dawałem się mu we znaki. Przynajmniej się nie nudził – zażartował Natsu.
– Swoją drogą, słyszałaś o tym typie, prawda?
-
O Ognistym Smoku?
-
No! To był dopiero gość!
Dwudziestoletnia
historia o podpalaczu z Magnolia City była już legendą – każdy choć raz słyszał
o „Ognistym Smoku”. Mimo to Lucy nie przerywała monologu przyjaciela i słuchała
go jak zaczarowana. Choć z każdym dniem dogadywała się z Dragneleem coraz
lepiej, jeszcze nigdy nie widziała go tak zafascynowanego.
Słuchając
Natsu z uwagą, raz po raz zerkała na jego twarz. Mogła to robić bezkarnie, gdyż
mężczyzna skupiał wzrok na nieco już zakorkowaną główną dojazdową do portu.
Nagle zdała sobie sprawę, że ma niewielkie problemy z oddychaniem. Jej klatkę
piersiową ściskał nieprzyjemny, dość bolesny skurcz, dłonie zaczęły się pocić,
a serce waliło jak młotem. Pomimo tego dokuczliwego doznania, uśmiechała się do
przyjaciela pogodnie.
Po
raz kolejny uświadomiła sobie, jak nieudolnie tłamsi w sobie żarliwe uczucie do
Dragneela.
Spędzili
w Harbor Gateway całe popołudnie. Lucy siedziała na kolebiącym się krześle,
obitym w białą skaje i z zaciekawieniem obserwowała pracującego Dragneela. Po
chwili poczuła, jak pomiędzy jej nogami przeciska się coś futrzanego.
–
Teraz to się łasisz... – zachichotała zgryźliwie do kota, którego pamiętała aż
za dobrze. Pomijając nietypową maść zwierzaka, przypomniała sobie, jak
dachowiec zupełnie zignorował ją w potrzebie, poddając się higienicznym
czynnościom.
–
Cicho tam, Happy! – zawołał Natsu, gdy kociak wskoczył Lucy na kolana i zaczął
pomiaukiwać. Dziewczyna, mimowolnie rozczulona przymilającym się pupilem,
zaczęła go drapać po główce.
–
To ty go tak urządziłeś? – zagadnęła do Dragneela, przeczesując niebieską
sierść kota.
Mężczyzna,
na moment odrywając się od pracy, posłał jej zniesmaczone spojrzenie.
–
No wiesz?! Jak możesz... Kiedyś dzieciaki oblały go z okna farbą. Głupie
szczyle.
Heartfilia
spojrzała na Happiego ze współczuciem.
–
Biedactwo... Czemu nie weźmiesz go ze sobą, do domu?
–
Tu mu dobrze – oznajmił Natsu. – Koty przyzwyczajają się do miejsc, nie ludzi.
Ale ciebie o dziwo polubił – dodał, widząc kątem oka jak zwierzak z błogością
przymknął oczy, gdy Lucy podrapała go pod pyszczkiem. – Zazwyczaj ucieka od
obcych albo drapie ich gdzie popadnie.
Po
chwili Happy zeskoczył z kolan dziewczyny, która coraz bardziej się nudziła.
Nie lubiła takiej bezczynności.
–
Dobra, daj mi coś do roboty – oznajmiła w końcu. – Niech się na coś przydam.
Może tu nieco posprzątam albo...
Zaniemówiła,
widząc, jak Natsu odwraca się do niej z nikczemną miną, która z pewnością nie
oznaczała niczego dobrego.
–
Nie musisz dwa razy prosić! – zawołał wręcz radośnie, a Lucy wnet pożałowała,
że zaproponowała chęć jakiejkolwiek pomocy...
–
Ty to weź – poprosiła, wciskając mu w dłoń aluminiową puszkę.
Stali
na samym krańcu portu, czując na sobie rześką, morską bryzę. Dzień powoli
zbliżał się do końca i cała okolica oświetlona była pomarańczowym zachodem
słońca.
–
Nie ma mowy, to najlepsza część! – zaprotestował Dragneel, kładąc puszkę z
lontem na ziemi. – Sama ją zrobiłaś, więc czyń honory. Nie bój się – pokrzepiał
Lucy, podając jej paczkę zapałek.
Heartfilia,
niezbyt przekonana w to, co robi, wzięła od Natsu zapałki. Gdy podpaliła lont,
odsunęli się od puszki na kilka metrów. Z niedowierzaniem obserwowała jasny
płomień ognia, który buchnął z aluminiowego pojemnika. Po chwili zaczęły
uchodzić z niego szare kłęby dymu.
–
Brawo, Lucy! Właśnie zrobiłaś swoją pierwszą świecę dymną! – zaśmiał się Natsu
i poklepał dziewczynę po plecach. Heartfilia nie sądziła, że sprawi jej to tyle
radości i satysfakcji.
Dragneel,
widząc wręcz dziecięce urzeczenie na twarzy Lucy, oświetlonej ostatnimi
promieniami zachodzącego słońca, niespodziewanie przysunął się do niej i
położył dłoń na czubku jej blond włosów.
–
To całkiem proste, prawda?
Heartfilia
ze zdumieniem spojrzała mu prosto w jego zielone, bystre oczy. Onieśmielona
jego bliskością oraz rozczulonym uśmiechem, zdołała jedynie przytaknąć głową.
***
Wróciła
do domu w wyśmienitym humorze. Kiedy brała kąpiel, czy szykowała sobie kolację,
uśmiech sam nasuwał się jej na usta. Nie była tego świadoma i dopiero gdy się
na tym przyłapywała, wnet ujarzmiała swoją radość. Kolejny dzień spędzony z
Natsu nie powinien być dla niej powodem do takiego szczęścia. Co prawda nie
robili nic złego – tylko pracowali – lecz mimo to dręczyły ją wyrzuty sumienia.
Nie mogła mieć w poważaniu faktu, że Dragneel jest już z kimś związany, jednak
każdego dnia, choć kompletnie nie rozumiała dlaczego, zakochiwała się w nim coraz
bardziej i nic nie mogła na to poradzić. Z tą nurtującą myślą próbowała zasnąć,
ale były to bezcelowe starania. Nie dlatego, że obiekt westchnień zaprzątał jej
umysł – zawdzięczała to sąsiadom, którzy urządzili sobie męski wieczór. Gray i
Natsu urządzali sobie takie skromne prywatki dość często, ale dzisiaj
przechodzili samego siebie. Dochodziła druga w nocy, a oni jakby nigdy nic
zagłuszali krzykami i śmiechem głośno puszczoną muzykę. Ewidentnie schlali się
jak bela.
Stwierdziła,
że jeśli zaraz się nie uspokoją, to będzie musiała zainterweniować, zanim
któryś z pozostałych sąsiadów wezwie policję przez zagłuszanie nocnej ciszy.
Nie minęła jednak minuta, a usłyszała, jak ktoś dobija się do ich drzwi.
Zaciekawiona,
któremu pierwszemu z lokatorów kamienicy skończyła się cierpliwość, wyskoczyła
z łóżka i na paluszkach podeszła do drzwi. Nie spodziewała się, że przez wizjer
dostrzeże białowłosą, młodą dziewczynę.
Lisanna
dobijała się do kawalerki chłopaków pięściami, lecz w końcu doczekała się
otwarcia drzwi. Otworzył jej Natsu. Tak, jak Lucy myślała, chłop konkretnie się
upił.
–
Gray, na szczęście to tylko Liss! – Dragneel zawołał za siebie.
–
Tylko Liss? – warknęła Strauss.
Lucy
przycisnęła ucho do drzwi, by lepiej ich słyszeć. Zaczynało się robić ciekawie.
–
No myślałem, że ktoś wezwał policję – zaśmiał się Natsu i przybliżył się do
dziewczyny, by ją ucałować w policzek. Ta jednak odsunęła go od siebie.
–
Na twoje nieszczęście to jestem tylko ja.
–
Na moje... E, o co ci chodzi? – Dragneel podrapał się po potylicy. – I co tu w
ogóle robisz?
–
O co mi chodzi?! Co ja tu robię?! Od przeszło miesiąca się do mnie nie
odzywasz! - Uniesiony głos Lisanny obił się echem po całej klatce schodowej.
–
Przecież się widujemy w barze.
–
W barze widujesz się z każdym! A poza nim? Wciąż szwendasz się z tą blondyną, a
dla mnie kompletnie nie masz czasu! – Krzycząc, wskazała na drzwi Lucy, przez
co Heartfilii podniosło się nieco ciśnienie. Ponownie wyjrzała przez wizjer i
dostrzegła, że Natsu opiera się o framugę drzwi i krzyżuje ręce.
–
Dziewczyno, zaharowuje się od świtu do nocy. Przestań mnie nachodzić i
zrzędzić.
–
Jesteś okropny! – zawołała Lisanna.
–
Teraz jestem okropny, ale jak potrzebowałaś gotówki, to nie miałaś nic
przeciwko! – zarzucił jej Natsu.
–
Wtedy było inaczej!
–
No właśnie...
–
Natsu? Co to znaczy „no właśnie”? – Głos Strauss natychmiast stał się
łagodniejszy, Lucy zaciekawiło, co tak naprawdę łączy tę dwójkę i w czym Natsu jej
pomagał. Czyżby miała długi? Znając Dragneela taki problem załatwiłby w inny
sposób niż spłatę, więc nie bardzo jej to pasowało.
–
No dobra już... Niedziela ci pasuje?
Dopiero
po chwili zdała sobie sprawę, że zupełnie odpłynęła w zamyśleniu i przegapiła
część rozmowy prowadzonej za drzwiami.
W
odpowiedzi na pytanie mężczyzny, Lisanna jedynie uśmiechnęła się szeroko i
pocałowała go. Widząc, jak powoli i zmysłowo muska wargi Dragneela, Lucy
poczuła ucisk zazdrości w żołądku. Nieco naburmuszona i smutna, położyła się z
powrotem do łóżka. Chciała wreszcie zasnąć, ale zorientowała się, że po wizycie
Strauss, jej sąsiedzi ściszyli muzykę, ale nie siebie. Słyszała dość wyraźnie
każde wypowiadane przez nich słowo.
–
Kiedyś wystarczyło jej, żebyśmy spotkali się od czasu do czasu w wiadomym celu,
a teraz? Wymyśla jakieś spotkania i inne pierdoły. To nie na moje nerwy.
Lucy
doskonale wiedziała, że nie powinna tego podsłuchiwać. Powinna schować głowę
pod poduszkę, założyć na uszy stopery i tyle. Wiedziała, że to złe i głupie.
Czuła, że będzie tego żałować, ale mimo to, klęknęła na łóżku i przysunęła się
bliżej do ściany.
–
Tak to już jest z kobietami – usłyszała Graya i brzdęk szkła.
Jeszcze
było im mało picia?!
–
Wiedziała, na co się pisze – Natsu warknął ze złością. – Mówiłem jej, jaki
jestem. Cholera by to, przecież mieliśmy prosty układ. Nawet nie zauważyłem,
kiedy i jak się wjebałem w to gówno po kolana... To twoja wina, żabojadzie!
–
Czemu niby moja?! – ryknął Fullbuster.
–
Bo mnie przed tym nie powstrzymałeś! Co z ciebie za przyjaciel! Ech...
Na
moment obaj zamilkli, a po chwili Lucy usłyszała ich westchnienie,
charakterystyczne po wypiciu napełnionej literatki.
–
Starałem się jej pomóc, naprawdę. I co dostaję w podziękowaniach? Burę, że za
dużo pracuję – Natsu zaczął się wyżalać. – Wyskakuje z pretensjami, że nie mam
dla niej czasu, a niedawno to ja jak debil musiałem jej szukać po mieście, bo
nie dawała znaku życia!
–
Może złości się, bo spędzasz więcej czasu z Lucy, niż z nią? – zasugerował
Gray. – Czego by nie mówić, od powrotu naszej sąsiadeczki do Magnolia City nie
odstępujesz jej na krok.
– Wykonuję
tylko polecenia dziadka – Dragneel oznajmił to oschłym, wręcz urzędowym tonem,
a Heartfilia zaczęła się zastanawiać, czy dalej powinna ich podsłuchiwać. Po co
w ogóle zaczęła...
–
Pieprzysz farmazony. Mieliśmy się nią zająć razem, a od dobrych kilku dni
prawie w ogóle jej nie widuję – stwierdził Gray. – I ty się dziwisz, że potem
twoja dziewczyna przyłazi ci na chatę robić sceny zazdrości.
–
Co wy wszyscy tak nagle z tą „dziewczyną”, zmówiliście się, czy jak?! To, że
czasem widuję się z Lisanną, nie znaczy, że jesteśmy razem.
–
Chyba tylko ty tak myślisz, Natsu.
–
Ach, szlag by to! – Dragneel jęknął ze złością, a następnie zawołał, jakby
wreszcie przyznał się do czegoś złego – Nie moja wina, że wolę spędzać czas z
Lucy!
Heartfilia
przylgnęła całym tułowiem do ściany, a jej serce zabiło dwukrotnie szybciej.
– To
może powinieneś pomyśleć o zmianie dziewczyny? – Fullbuster zaproponował
żartobliwie.
–
Nie może, a na pewno.
W
tym momencie dla Lucy czas, jak i cały świat stanął w miejscu. Czy ona dobrze
zrozumiała, że...
–
Czy ja dobrze rozumiem, że... – zaczął wyraźnie zdumiony Gray, wypowiadając
słowo w słowo myśli Heartfilii.
–
Że co? Co?! Nie, nie to miałem na myśli, kretynie! – wrzasnął Dragneel. – Po
prostu baby są mi potrzebne jak w dupie koszula. To chciałem powiedzieć! Lu
jest w porządku, ale no wiesz...
–
No niezbyt - przyznał Fullbuster.
–
Ja się po prostu nie nadaję do takich rzeczy! – Po głosie można było
wywnioskować, że Natsu jest coraz bardziej poirytowany. Zaraz jednak dziewczyna
usłyszała jego śmiech. – Lucy jest za mądra na takiego debila jak ty czy ja.
–
Haha, rzadko to mówię, ale muszę przyznać ci rację – przyznał Fullbuster. –
Poza tym, to w końcu Lucy.
–
No właśnie.
Heartfilia
zmarszczyła gniewnie brwi. Co to miało znaczyć, że „jest w końcu Lucy”?! Nic z
tego nie rozumiała.
–
Nie wiem, co odbiło Lissanie – kontynuował Natsu. – Wcześniej nie traktowała
tego wszystkiego tak na poważnie.
–
Serio chcesz się z tego wywinąć? – spytał Gray po chwili namysłu.
–
Nie mogę. Kuźwa, gdybym nie obiecywał tego Elfmanowi...
–
Powiem ci jedno. Zanim cokolwiek zrobisz, zastanów się dobrze, czego ty sam tak
naprawdę chcesz, bo możesz narobić niezłego bigosu.
–
A ja ci powiem, byś sobie te swoje rady wsadził w dupę. Nie będę słuchać kogoś,
kto sam nie umie sobie poradzić w tej kwestii.
–
Że niby ja mam z kobietami jakiś problem?! Podaj mi choć jeden przykład! Jeden!
– No
a kto zdupił sprawę z Juvią?
To
były ostatnie słowa, jakie Lucy usłyszała z rozmowy swoich sąsiadów. Jak tylko
zaczęli się tłuc, odsunęła się od ściany, a jej twarz nie wyrażała żadnych
emocji. Zrobiła to, co powinna zrobić od samego początku – założyła stopery na
uszy i zakryła głowę poduszką, czekając, aż któryś z sąsiadów nie wytrzyma i
wezwie policję. Długo czekać nie musiała, jakieś dwadzieścia minut później
zauważyła niebieskie światła radiowozu, parkującego przed ich kamienicą.
***
16
maja, niedziela.
Wiedząc,
że Natsu będzie dziś zajęty, Lucy postanowiła skorzystać z dnia wolnego i zająć
się swoimi sprawami. Właśnie wracała od Cany i Erzy z nowymi dokumentami
dotyczącymi otwarcia kina. Planowała tylko wskoczyć do domu je odnieść i
wstąpić do Levy, której nie odwiedzała od przeszło tygodnia. Co prawda McGarden
wpadała czasem do baru, jednak brakowało jej spokojnych rozmów z przyjaciółką w
cztery oczy.
Szukała
kluczy od mieszkania, gdy za drzwiami sąsiadów usłyszała donośny śmiech
Fullbustera. Przypomniało jej to, że miała mu przekazać pewną wiadomość od
Alberony. Chcąc mieć sprawę z głowy, zapukała do nich i zajrzała do środka.
–
Cześć, Gray! Wpadłam tylko powiedzieć, że... Natsu, a ty tutaj?!
Była
święcie przekonana, że nie zastanie Dragneela w mieszkaniu. W końcu miał się
dziś spotkać z Lisanną.
–
A gdzie mam być? – zdziwił się Natsu, a Lucy ugryzła się w język. Przecież nie
mogła powiedzieć, że parę dni temu ich podsłuchiwała.
Przelotnie
zerknęła na kawalerkę sąsiadów. Chyba nigdy nie widziała jej tak czystej i
wysprzątanej.
–
Właź do środka, zjesz z nami!
Widząc,
że jej sąsiedzi nie są zupełnie sami, pokiwała głową.
–
Nie będę wam przeszka...
– Przestań
pierdzielić i chodź! – Dragneel nie dał jej dokończyć. Chwycił Heartfilię za
ramiona i zaprowadził do stołu. Siłą zmusił ją, by usiadła na wolnym krześle,
po czym poszedł do kuchni.
Zawstydzona
Lucy posłała zadowolonemu Grayowi nieco skrępowany uśmiech, jednak zaraz
sposępniała, widząc, jak tuż za nim Lisanna wręcz zabija ją wzorkiem.
–
Mówiłaś, że chciałaś mi coś powiedzieć? – zagadał Fullbuster do blondynki.
–
Ach, no tak! Cana chciała, byś zajrzał do warsztatu. Jednego Peugeota nie idzie
w ogóle odpalić.
–
Jasna sprawa – odrzekł, a w pokoju znów nastała cisza. Słychać tylko było
krzątającego się po kuchni Dragneela.
–
Co to w ogóle za okazja? – spytała w końcu Lucy. – Wysprzątane mieszkanie,
Natsu przy garach...
Lisanna
prychnęła pod nosem i odwróciła głowę w bok, a Gray uśmiechnął się szerzej.
–
Kiedyś to była nasza tradycja, że co każdą niedzielę siadaliśmy wspólnie do
stołu przy, jakby to powiedzieć... Rodzinnym gronie. Natsu postanowił
przywrócić ją do życia.
–
Brzmi ciekawie – Lucy przyznała z podziwem. – Nie wiedziałam, że Natsu jest
taki rodzinny.
–
Najwyraźniej nic o nim nie wiesz – odezwała się wreszcie Lisanna. Jej głos był,
delikatnie mówiąc, niezbyt przyjemny i obecność blondynki wyraźnie jej przeszkadzała.
–
E, Lisanna – Gray odwrócił się do niej jakby od zniechęcenia. – Ty do dziś nie
wiedziałaś, że Natsu umie choćby makaron ugotować!
Blade
policzki Strauss w moment zrobiły się czerwone. Widząc jej oburzenie, Lucy
zacisnęła palce pod stołem i wbiła w nie paznokcie, by powstrzymać się od
chichotu. Przemilczała jednak tę uwagę; sama nie podejrzewała, że Dragneel umie
zrobić w kuchni coś innego niż bałagan.
Chwilę
później Natsu, nadzwyczaj zaangażowany w całe przedsięwzięcie, zaczął nakładać
do stołu.
–
Pomogę ci! – zawołała spontanicznie Heartfilia, udając się za nim do kuchni. Kątem
oka dostrzegła, że Lisanna ponownie obsypuje ją piorunami z oczu.
„Co
ja do cholery wyprawiam” – Lucy skarciła się w myślach. Co prawda rzekomo nie
robiła niczego złego, jedynie wykazywała odrobinę dobrego wychowania, jednak
miała wrażenie, jakby wyzwała Lisannę na pojedynek. Widząc jej wściekłe
spojrzenie, czuła dziwnie przyjemną satysfakcję. Dlaczego wkurzanie jej
sprawiało jej tyle przyjemności? Co w nią wstąpiło?! Postanowiła, że będzie
lepiej, jeśli zaraz po posiłku ulotni się z kawalerki chłopaków.
Kiedy
wreszcie wszyscy usiedli przy stole i spróbowali popisowego dania Dragneela,
Lucy aż otworzyła szeroko oczy.
–
O mój boże, to spaghetti to niebo w gębie! Jak ty je zrobiłeś?!
– Bo ci powiem – Natsu zaśmiał
się znad talerza. – To rodzinny przepis ojca.
Gray,
którego od początku bawiła napięta atmosfera między dziewczynami, postanowił ją
nieco podkręcić.
–
Pewnie ci go zdradzi po ślubie – wypalił z buzią zapchaną makaronem, czym
wywołał niemałe zamieszanie. Natsu aż zachłysnął się posiłkiem, a Lisanna, nie
przestając wgapiać się we Francuza, z żądzą mordu wbiła widelec w talerz. Zaraz
jednak wstała i zaczęła klepać po plecach coraz bardziej krztuszącego się
Dragneela, który zaczął bić się pięścią po klatce piersiowej. W tym czasie zażenowana
i zarumieniona Lucy, korzystając z nieuwagi tej dwójki, kopnęła pod stołem
roześmianego do rozpuku Fullbustera.
–
Co w ciebie wstąpiło – szepnęła ze złością. – Przestań ją drażnić.
– To
żeś dowalił, żabojadzie – warknął Natsu ze łzami w oczach, gdy wreszcie
uspokoił kaszel.
Heartfilia
postanowiła jak najszybciej zmienić temat.
–
Gray mówił, że takie niedzielne obiady to wasza tradycja. Często kogoś na nie
zapraszaliście?
–
Ogólnie to był pomysł Hildy – wyznał Natsu, zaraz po wypiciu całej szklanki
wody. – No i Juvia raz u nas była.
–
Juvia? Ta policjantka?
Dragneel
pokiwał głową, a Lucy z przekąsem spojrzała na Graya, który natychmiast ucichł.
Na Lisannę, która wciąż siedziała nadąsana, przestała zwracać uwagę.
– Gray,
a co tam w ogóle u niej słychać? – zagadał Natsu, nie ukrywając cynizmu. – Może
byś ją zaprosił na następny raz?
–
Po tym, jak ostatnim razem obrzuciłeś ją makaronem? – furknął Francuz. - Na
pewno przybiegnie tu w podskokach.
–
O co ci chodzi, kłótnie przy obiedzie to też tradycja!
Gospodarze
zaczęli opowiadać o tamtym pamiętnym zdarzeniu. Lucy omal nie popłakała się przy
niej ze śmiechu.
Już
dawno pora obiadowa nie była dla niej tak przyjemna i pomimo początkowych uprzedzeń
oraz niezręcznej atmosfery, miała nadzieję, że przy następnej okazji sąsiedzi
zaproszą ją ponownie.
–
Bardzo wam dziękuję, chłopaki, ale na mnie już pora – stwierdziła Heartfilia
zaraz po posiłku.
–
Co? Zostań jeszcze! – zawołał pospiesznie Dragneel.
–
Nie mogę, obiecałam Levy, że do niej zajrzę.
Lisanna
przysunęła się bliżej zawiedzionego mężczyzny i głaskając jego plecy, oparła
głowę na jego ramieniu.
–
Skoro Lucy musi iść, to nie zatrzymujmy jej – zaświergotała Strauss słodkim
głosikiem.
Natsu
spojrzał na nią zmieszany i delikatnie odsunął ją siebie. – Nie przy
jedzeniu...
–
Przecież już zjedliśmy.
Widząc,
co się święci, Gray klepnął się w uda i raptownie wstał od stołu.
–
Zaczekaj, Lucy, podwiozę cię.
–
Nie kłopocz się! – zawołała pośpieszne Heartfilia, wymachując przed sobą
dłońmi, lecz Fullbuster zignorował jej protesty. Zabierając skórzaną kurtkę z
wieszaka, szarmancko zgiął rękę w łokciu.
–
Madame?
Rozbawiona
Lucy w końcu złapała go pod rękę i wraz z Grayem pożegnali się z Dragneelem
oraz jego partnerką. Szli tak w ciszy do najbliższego półpiętra. Tylko czekali,
aż odejdą na bezpieczną odległość.
–
Nie lubisz Lisanny, co? – spytała Heartfilia, wzdychając z ulgą. Wolna od
bacznego wzroku Strauss czuła się, jakby wyszła z dusznego pokoju na świeże
powietrze. W końcu mogła odetchnąć.
– Nie
znoszę jej – Fullbuster skwasił się jak po zjedzeniu cytryny. – Przy tym
idiocie jest słodka jak cukierek, ale kiedy coś idzie nie po jej myśli, potrafi
opluć jadem. Nie przejmuj się tą despotką – dodał, dostrzegając, jak Lucy
odpływa myślami.
–
Jeszcze czego – prychnęła z obojętnością, jednak wciąż miała nietęgą minę.
–
Lisanna dużo szczeka, ale nie gryzie – zaśmiał się Gray, ale otwierając przed
Heartfilią drzwiczki od samochodu, spojrzał na nią z powagą. – Dobrze, że to
nie ty z nim jesteś.
–
A co, jestem jeszcze gorsza od Lisanny? – Lucy, siadając obok miejsca kierowcy,
uniosła brwi i zaśmiała się głośniej.
–
Wręcz przeciwnie i właśnie dlatego się cieszę. Natsu nie jest typem, który
potrafi uszczęśliwić kobietę. A gdyby zranił ciebie, nie mógłbym mu tego
darować. – Uśmiechając się cieple do zdumionej blondynki, potargał ją po
włosach i zatrzasnął za nią drzwi.
***
Dziewczęta
siedziały w salonie z kubkami herbaty i wspólnie oglądały Lugosiego, odgrywającego
główną rolę w filmie „Dracula”.
Levy
widziała, że Lucy ani trochę nie interesował przystojny hrabia na ekranie.
Zamyślona, wgapiała się bezmyślnie w kineskop.
–
No Lucy!
Wyrwana
z letargu Heartfilia wzdrygnęła się i spojrzała na przyjaciółkę szeroko
otwartymi oczami.
–
Mówię do ciebie i mówię, a ty siedzisz jak pień! - zdenerwowała się McGarden. –
Co się dzieje?
–
A co ma się dziać? – Lucy wzdrygnęła obojętnie ramionami i zgrywając głupka,
wskazała palcem na telewizor. – Zobacz, zaraz będzie scena z hrabią i Miną
Harker!
W
salonie zapadła grobowa cisza, kiedy Levy bez uprzedzenia wyłączyła telewizor.
–
Nie denerwuj mnie, bo przez ciebie urodzę nerwusa – rozkazała, gładząc się po
widocznym już brzuszku, a Heartfilia westchnęła ciężko. Doskonale znała ten jej
ton głosu.
–
Chodzi o tego kretyna, prawda?
Lucy
pochyliła się nad herbatą.
–
Znasz to uczucie, prawda? Kiedy wszystko nabiera barw i ma sens – zamilkła na
moment, czując ucisk w gardle. – Kiedy cokolwiek by się nie działo, każda
chwila przy nim to szczęście...
–
Dlaczego nie powiesz Natsu wprost, co czujesz?
Palce
blondynki zacisnęły się mocniej na kubku w żółte kropki.
– Dlaczego,
dlaczego... Dobrze wiesz dlaczego. Przecież jest z kimś innym. Nie mogłabym... –
Lucy przygryzła dolną wargę, znów czując ten sam ból w sercu. Do herbaty wpadła
pojedyncza łza. – Jestem okropnym człowiekiem.
– Co ty chrzanisz! – zdenerwowała się Levy. – Nawet tak nie mów!
–
Nie masz pojęcia, jakie myśli przechodziły mi dziś przez głowę...
McGarden
raptownie posmutniała i po chwili zaczęła głaskać pochyloną przyjaciółkę po
plecach.
–
Każdy czasem ma podłe myśli, taka już ludzka natura. Liczy się to, co z tym
zrobisz. I pamiętaj, zawsze będę po twojej stronie. Nawet jeśli postanowisz
pomóc Lisannie zniknąć bez słowa, daj tylko znać!
–
Levy... – Lucy spojrzała na rozbawioną przyjaciółkę z politowaniem, ale po
chwili sama uśmiechnęła się ciepło i przyłożyła dłoń do jej brzucha. – Dobrze,
że twoja mama zakochała się w kimś normalnym.
-
Nie do końca nazwałabym Gajeela normalnym.
Rozbawiona
Heartfilia niespodziewanie otworzyła szeroko oczy. Lekko wystraszona spojrzała
na McGarden.
-
Czy to...
-
No co się tak dziwisz? Nico chce się przywitać ze swoją ciocią - zaśmiała się
Levy.
-
Nico? - szepnęła Lucy, lecz czując kolejne kopnięcie dziecka, wręcz się
rozczuliła. Było to dla niej bardzo osobliwe, ale i piękne doświadczenie. Tak
ujmujące, że niemal natychmiast zapomniała o swoich troskach. Uświadamiając
sobie, że jej przyjaciółka zakłada nową rodzinę i jest szczęśliwa, wzruszyła
się.
-
Lucy, co ty, nie becz!
-
Wybraliście śliczne imię - przyznała Heartfilia, puszczając poprzednią uwagę
przyjaciółki mimo uszu i ponownie głaszcząc ją po brzuchu. - Hej, Nico, tutaj
twoja ciocia Lucy - powiedziała, nieznacznie się nachylając, po czym obie
dziewczyny uśmiechnęły się do siebie szeroko.
***
Wychodząc
od Levy, Lucy postanowiła się przejść. Mając świadomość, kogo goszczą u siebie
jej sąsiedzi i jakie odgłosy mogą dobiegać zza ściany, rychły powrót do domu
nie był jej na rękę. Potrzebowała odskoczni i znalazła ją w barze. Została
ciepło przywitana przez Canę i Erzę, którym dała się namówić na jednego drinka,
lecz Mirajane bezlitośnie polewała jej kolejkę za kolejką. Jeszcze przed
dwudziestą drugą, koleżanki doprowadziły Heartfilię do takiego stanu, że Laxus
musiał ją odwieźć pod samą kamienicę.
Wspomagając
się poręczą, mozolnie pięła się po schodach w kamienicy, marząc wyłącznie o
łóżku. Niczego więcej nie potrzebowała do szczęścia.
I
gdy już myślała, że wyczerpała dobowy limit wrażeń, omal nie zderzyła się na
półpiętrze z równie podpitą Lisanną.
–
Ty chyba chcesz wywołać trzecią wojnę światową – jęknął Gray, opadając na
krzesło zaraz po wyjściu Strauss.
–
Skąd ten pomysł?
–
Nie widziałeś, co się dziś działo? – Fullbuster aż uniósł brwi z
niedowierzania.
Natsu
zabrał ze stołu pustą butelkę po winie i wrzucił ją do kosza. Wychodząc z
kuchni, spojrzał gniewnie na współlokatora.
–
Wiem, że nie przepadasz za Lisanną, ale mógłbyś jej nieco odpuścić – zarzucił
Dragneel, na co Francuz aż prychnął głośno.
–
Poważnie? Tylko to zauważyłeś?! Naprawdę jesteś idiotą.
–
A w ryj chcesz?!
Ich
kłótnię przerwał nagły huk, jakby ktoś z impetem wpadł na ich drzwi.
Lucy
chciała ominąć dziewczynę bez słowa, lecz Lisanna zastawiła jej drogę. Stając
na równi ze Strauss, blondynka skrzyżowała z nią spojrzenia.
–
Czego chcesz?
–
Odwal się od mojego faceta.
Heartfilia
myślała, że się przesłyszała. Spojrzała na dziewczynę, jak na dziwoląga, a
ironiczny uśmiech sam nasunął się jej na usta.
– Natsu
wszystko mi powiedział – kontynuowała Lisanna. – Wykorzystujesz fakt, że
musicie razem pracować.
–
Słuchaj no – zaczęła Lucy z głośnym westchnieniem. – Nie wiem, co sobie
ubzdurałaś pod tym białym hełmem, ale mnie i Natsu nic nie łączy. Jesteśmy
tylko przyjaciółmi.
Lucy
nie sądziła, że wypowiedzenie tych słów na głos tak bardzo ją rozemocjonuje.
Poczuła, jakby jej kruche serce zadrżało ze smutku.
–
Tylko przyjaciółmi? Przecież widzę, jak na niego patrzysz. Ostrzegam cię...
–
Grozisz mi?! – Lucy wtrąciła się jej w zdanie. Naprawdę starała się trzymać
nerwy na wodzy, jednak jej cierpliwość po kilku szkockich miała bardzo cienką
granicę.
–
Lepiej trzymaj łapy przy sobie, pindo! – Strauss uniosła głos i popchnęła
zszokowaną Heartfilię na ścianę.
Miarka
się przebrała.
–
A kim ty jesteś, żebyś mi mówiła, co mam robić?!
–
Jego dziewczyną! – wrzasnęła Lisanna, wskazując wyciągniętą ręką na kawalerkę
Dragneela.
–
Dziewczyną? – parsknęła Heartfilia i przepchnęła się przez rozjuszoną
prowokatorkę całego zajścia. – Chyba muchą, co mu lata koło dupy.
Przypominając
sobie rozmowę swoich sąsiadów, którą podsłuchała wczorajszej nocy, nie mogła
odpuścić sobie choć odrobiny sarkazmu, jednak by nie dopowiedzieć słów, których
mogłaby potem żałować, odwróciła się plecami do Lisanny i pokonała ostatnie
schody, dzielące ją od mieszkania. Nie podejrzewała, że Strauss z całych sił
popchnie ją do przodu. Nim się zorientowały, obie wpadły z rozmachem na
sąsiednie drzwi.
–
Nie ignoruj mnie, jak do ciebie mówię! – krzyknęła Lisanna, przygniatając
rozjuszoną Heartfilię do podłogi. Wykrzywiając nawzajem twarze we wrogim
grymasie, zaczęły się szarpać i ciągnąć za włosy.
–
Co wy wyprawiacie!
Natsu
i Gray, którzy wyszli przed mieszkanie, rzucili się Lucy na pomoc, lecz po
chwili zaczęli się zastanawiać, która z nich bardziej potrzebuje ratunku. Kiedy
próbowali odciągnąć Lisannę, Heartfilia oplotła ją nogami i przywaliła jej
pięścią w podbródek.
Przerażonym
ich agresją mężczyznom w końcu udało się rozdzielić dziewczyny. Natsu siłą
odciągnął na bok Lisannę, która trzymała się za żuchwę, a Gray podbiegł pomóc
wstać Lucy z podłogi, lecz ta odtrąciła jego wyciągniętą rękę i wstała o
własnych siłach.
–
Sama zaczęłaś, a teraz będziesz się chować za jego plecami?! – zawołała
nabuzowana Heartfilia, niewątpliwie gotowa na dalszą bójkę. Aż kipiała energią
ze złości. – Już masz dość, cykorze?!
Fullbuster
musiał ją przytrzymać oburącz, by nie rzuciła się na Lisannę.
Strauss,
widząc, że Lucy jest twardsza, niż sądziła, nieco ochłonęła. Zabrała swoją
torebkę ze schodów i pokazując Lucy środkowy palec, opuściła klatkę schodową.
–
Wsadź sobie ten palec w dupę! – zawołała za nią blondynka, wychylając się zza
ramienia Graya. Wściekła, po chwili odepchnęła od siebie Fullbustera i udała
się do swojego mieszkania, trzaskając za sobą drzwiami.
Natsu
i Gray spojrzeli po sobie z trwogą.
–
Co tu się właśnie odjebało?! – Dragneel wciąż był w szoku, a Gray podrapał się
po głowie.
–
Mówiłem ci. Rozpętałeś trzecią wojnę światową.
Kiedy
tylko Lucy zamknęła za sobą drzwi, oparła się o nie plecami i głośno wypuściła
powietrze z płuc. Miała ochotę wybiec za Lisanną i jej porządnie przyłożyć,
jednak swoją złość przekierowała na szafkę nocną. Kopiąc w nią, syknęła z bólu
dużego palca u stopy i opadła twarzą na łóżko. Leżała tak kilka minut,
uspokajając oddech, aż w końcu przyłożyła poduszkę do brzucha i tuląc się do
niej, zwinęła w kłębek. Poczuła się zrezygnowana.
–
Co ja wyprawiam...
Całe
zajście sprawiło, że nieco otrzeźwiała. Co prawda to nie ona wszczęła awanturę,
a Lisanna mocno przesadziła, ale mimo to Lucy odczuwała narastające wyrzuty sumienia.
Pewnie na jej miejscu zachowałaby się tak samo. To ona była w tej historii
czarną owcą.
Nagle
z jej gardła wydobył się cichy, pełen goryczy jęk. W końcu będąc w samotności,
dała upust emocjom i wypłakała się w poduszkę.
Tej
nocy postanowiła, że tak dalej być nie może. Musi na dobre stłumić w sobie
uczucie do Dragneela.
Jak Boga kocham!Przyjdę i przypierdzielę Lisannie w twarz, to nie na moje nerwy, ale mam nadzieję na rozwinięcie się akcji :)
OdpowiedzUsuńxDDD
Usuń^^ :)
OdpowiedzUsuń:D :*
UsuńRozdział jest genialny, zresztą jak każdy. Cieszę się niesamowicie że ostatnio pojawiają się tak często, ale do pełni szczęścia brakuje mi Graya i Juvii, mogę o nich błagać na kolanach nawet. ��
OdpowiedzUsuńI mam nadzieję że następnym razem Lucy jeszcze bardziej pokaże Lisannie kto tu tak naprawdę rządzi. ��
Dziękuję, anonimku :* Co do Gruvi, to nie musisz błagać na kolanach xD. Mieli się pojawić za... jakiś czas, ale skoro aż ktoś się za nimi stęsknił, to zobaczę co da się zrobić w najbliższych rozdziałach ;). Ale ogólnie nie martw się, będzie o nich sporo :D.
UsuńTeż mi brakuje Gruvii, żądam Gruvii, tu i teraz!xD
OdpowiedzUsuńBędzie nie po kolei i pewnie nielogicznie, ale ciii, to dla ciebie nic nowego, nie?
Biedny bejbuś, gdyby tylko wiedział, że będzie nosił imię fikcjonalnego syna Hadesa z mojej ukochanej książkowej serii (Tytuł podałam na fanpage'u :D), to chyba by się załamał... WYBACZ,BEJBUŚXDDDD Ale lepsze imię dzieciaka Hadesa aniżeli banda bałwanów w roli przyszywanych wujków i ciotek. Boże szumiący, co oni odwalają, to ja kuźwa nie wiem >_> Chyba tylko Levy jest normalna z całego tego towarzystwa. No poza Grayem, przemilczmy jego problemy z Juvią, która oberwała makaronem od Natsu. Bidula:( Czyli jednak zdecydowałaś się na rodzinnego Dragnella - super! A ten jego numer z Ignellem epicki, tylko że ja teraz mam ochotę jebnąć go w łeb i to z bejsbola. Niech on się wreszcie ogarnie! A Lisanna niech znika, bo skończy trzy metry pod ziemią i nie, nie przez Lucy czy Levy, ale przeze mnie:D
Ta walka kocic była do przewidzenia po prowokacji Gray'a... W ogóle Fullbuster masz u mnie dużego plusa! Mam tylko nadzieję, że dotrzymasz słowa i że wbijesz Dragnella w ścianę, jeśli kiedykolwiek skrzywdzi Lucy :)
Jaki tatuś, taki synalek, jak widzę. Szkoda, iż niemal w każdym aspekcie to się sprawdza w tym przypadku - od charakterku aż po zainteresowania... Pinda? Lucy nie jest pindą, Strauss, za to ty jesteś... małą kurewką. Przynajmniej u YashyxDD Boże, laski się tłuką między sobą, faceci się tłuką przez laski, wszyscy się tłuką, epidemia jakaśxDD
Happy - jedna z niewielu pozytywnych rzeczy cieszących me serducho po tym rozdziale <3
Pozdrawiam!
Następna stęskniona za Gruvią? :D Zapamiętam, hehe :P. I racja, to nic dla mnie nowego, ale przywykłam xD. Levy normalna? Ty chyba zapomniałaś, co było x rozdziałów temu, co ona tam odwalała hehe. No i ten, jak go nazwałaś, rodzinny Natsu jest w tym rozdziale dzięki tobie, bo już serio chciałam usunąć cały ten fragment :P.
UsuńEpidemia nawalania się <3 To byłoby ciekawe xD.
Dzięki Ginny za komenta i gratki za zwycięstwo w ankiecie - mi osobiście imię Nico się podoba, więc nie wiem czemu prosisz bejbusia o wybaczenie :D
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńNastępny już w przyszłym tygodniu ;)
UsuńChcę farmera-Laxusa uprawiającego pomidory. Na inną wersję wydarzeń nie wyrażam zgody! 😁
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej podoba mi sie sytuacja między Luce i Natsu, tylko.. właśnie TYLKO ta cholerna Lisanna!😡 Scenę bójki czytałam jakieś 10 razy, z coraz większym uśmiechem w momencie, kiedy Lucy przywaliła tej PINDZIE w twarz!
Rozdział miodzio, czekam na więcej i więcej (but coraz mniej i mniej LisannyXD)!
Cieplutko pozdrawiam, buźki! ❤
Aż śmiechłam. Pisząc ten tekst o Laxusie i pomidorach... No nie wiem, taki tekst mi przyszedł do głowy i tyle xD. A teraz, czytając twój komentarz, wyobraziłam sobie Laxusa farmera... Boże hahaha xD. A co do sceny z bójką dziewczyn, to kiedy ją pisałam, na yt odpalił mi się theme song z Mortal Combat... Polecam poczytać ten fragment przy tym xDDD
UsuńBardzo dziękuję kochana za komentarz! :***
Czekam na kolejny! Czemu Nastu jest taki ślepy i głupi?? Ugh... Zaczyna mnie to irytować😤 Lucy,Lucy jestem w podobnej sytuacji jeśli chodzi o uczucia i kompletnie nie wiem co robić. Pokieruje się zasadą YOLO i poczekam co zrobi Lucy,aby potem zrobić to w swoim życiu realnym😂Komedia murowana!😂 Do następnego!❤️
OdpowiedzUsuńJezu, mam nadzieję, że żartowałaś xD Biorąc pod uwagę, co mam w planach na następne rozdziały, myślę, że to nie jest do końca dobry pomysł :'D. Poza tym, każda taka sytuacja jest inna i wymaga innego podejścia, jednak niemniej współczuje rozterek sercowych :( Mam nadzieję, że wszystko ci się jakoś ułoży ;) <3.
UsuńHej, już pisałam jakiś czas temu tu komentarz, tylko że z aninomka i podpisałam się Yuzuki. Małe przemianowanie.
OdpowiedzUsuńNie będę się zbyt rozwodzić. Dopiero nadrobiłam ostatnie rozdziały i naprawdę mi się podobają. Bardzo się cieszę, że teraz będą się pojawiać częściej i to jeszcze regularnie <3 może w końcu poradzę sobie z czytaniem i komentowaniem wszystkiego na czas. Mi tak samo jak wcześniejszym osobom baardzo brakuje zarówno gruvii, jak i samej Juvii. Serio, to osiąga taki stopień, że dostaję palpitacji jak tylko jest jej imię w tekście xd
Nie trzymaj mnie (i chyba nas wszystkich) dłużej w niepewności i daj jakieś konkrety.
Przesyłam masę weny i zachęty do pisania! buziaki
Hej Cherry :D Cieszę się, że jesteś już na bieżąco i że rozdziały ci się podobają :* A jeśli o komentowanie chodzi, to ze spokojem - owszem, będzie mi niezmiernie miło, jak zostawisz coś po sobie, ale rozumiem przecież, że każdy ma swoje życie i nikt nie będzie rzucał wszystkiego, bo nowy rozdział na blogu się pojawi xD. Także bez spiny, rozdziały tu będą zawsze i nigdzie nie uciekną, będą na ciebie czekać :D.
UsuńI już widzę, że nie mam wyjścia... Oficjalnie obiecuję, że w następnym rozdziale będzie Juvia :D I może nie będzie jej teraz zbyt wiele, ale za dosłownie niedługo bardzo się to zmieni ;).
Nie wiem dlaczego, ale gdy czytałam o tej trzeciej wojnie światowej, to aż wybuchlam smiechem. Ta bitka.. Sama nie wiem czemu, doprowadzila mnie niemal do łez. I choć wolę stinglu od nalu, to i tak uważam, że jest to świetny rozdział. W każdym razie bardzo mi się podobał.
OdpowiedzUsuńPs. Nie wiem czy dobrze pamiętam, ale wydaje mi się że.. Był taki rozdział, w ktorym Lucy walnela walizka w radiowóz policyjny, w którym siedział Sting. Pewnie go wykasowalas?
Pani M.
Witaj, Pani M ;).
UsuńCieszę się, że udało mi się ciebie rozbawić :P. Przyznam się, że jak pisałam tę scenę, to sama z siebie się śmiałam z myślą w głowie "Boże, jakie to głupie..." :'D. I tak, była scena gdzie Lucy walnęła walizką w radiowóz Stinga, ale faktycznie została usunięta. Nie zmienia to jednak faktu, że Sting niebawem się pojawi i myślę, że nie będziesz zawiedziona ;).
Pozdrawiam cieplutko i dziękuję za komentarz :*
kiedy nowy rozdział ? bo doczekać się nie moge :O
OdpowiedzUsuńNa razie nic nie wiadomo, trzeba czekać na jakieś i formacje ;(
UsuńSzkoda że tak szybko skończyły ze sobą walczyć xd
OdpowiedzUsuńW sumie się nie dziwię że Lisana zaatakował naszą bohaterkę(sama bym pewnie tak zrobiła) ale mimo to jestem team Lucy.