8 gru 2018

Rozdział 53 "Pułapka"

Choć minęło kilka dni, jakimś cudem wieść o pijackiej bójce dziewczyn rozeszła się bez echa. Co prawda Gray z początku dokuczał Heartfilii, wołając "nie bij" i skulając się ze strachu, gdy tylko ją dostrzegł, ale Lucy za każdym razem zbywała jego złośliwości i w końcu znudziło mu się dręczenie przyjaciółki. Samemu dziewczyna tylko raz zapytała o tę kwestię przy Natsu, jednak ten wzruszył wtedy ramionami i stwierdził, że to ich babskie sprawy, więc nie dość, że nie chował do sąsiadki żadnej urazy, to miał to po prostu gdzieś. Żaden z nich nie wypytywał też o powód, przez który doszło do owego incydentu, tak więc i Lucy nie poruszała więcej tego tematu. Tak samo ignorowała Lisannę, która migdaliła się do Dragneela, gdy tylko przebywali razem w barze. Strauss robiła to wręcz z premedytacją, co nie umknęło uwadze młodej prawniczki. Lucy zbywała to jednak milczeniem i odwracała się w drugą stronę. Uważała zachowanie Lisanny za dziecinne. Jedyne, co sprawiało jej ogromną przykrość, to własna decyzja. Bardzo ceniła Natsu za wszystko, co dla niej zrobił, więc nie tylko dla samej siebie, ale głównie by nie sprawiać mu problemów z dziewczyną, postanowiła ograniczyć z nim kontakty do minimum. Nie było to proste, lecz wtedy z pomocą przybył do niej Laxus. Niestety nie miał dobrych wieści.
Z oficjalnie nieznanych powodów Dreyarowi cofnięto zezwolenie na rozbudowę kina w Malibu Coast, co mocno wytrąciło z równowagi wnuka Dona Fairy Tail. Choć to głównie Laxus zaangażował się w nowe przedsięwzięcie i traktował je niczym biznesowe dziecko, nie tylko on miał wiele do stracenia. Dla grupy filmowej Raijnshu, która włożyła w interes wszystkie swoje pieniądze, była to obecnie jedyna szansa na wprowadzenie swoich produkcji na wielkoformatowy ekran. Gdyby jednak ich filmy okazały się totalną klapą, dla Laxusa nie miało to większego znaczenia. Kino, jako biznes z nieuwarunkowanymi dochodami, w głównej mierze miało służyć za nową pralnię pieniędzy. Musiał coś zrobić z urzędem skarbowym, który najwyraźniej zaglądał już nawet do kieszeni parafian i ostatnimi czasy zainteresował się kościołem pod wezwaniem świętej Agaty Sycylijki. To spędzało sen z powiek Erzie oraz księdzu Ichiyii. Otwarcie kina miało rozwiązać ten niedogodny problem, lecz właśnie teraz, gdy wszystko szło po ich myśli, cofnięto Laxusowi pozwolenie, a cały projekt stanął pod wielkim znakiem zapytania. Dreyar doskonale zdawał sobie sprawę z tego, czyja to sprawka. Pokrzyżowanie jego ambitnych planów przez Grimoire Heart, których wpływy sięgały nawet do ratusza i innych państwowych instytucji było kwestią czasu, jednak mafiozi zaczęli działać w wyjątkowo kłopotliwym momencie - kiedy najmniej się tego spodziewali. 
Jedynym wyjściem z tej sytuacji było odwołanie się droga sądową. A w tym nikt nie mógł mu bardziej pomóc, niż Heartfilia.
- Wiesz, tak się zastanawiam...
- Hm? - mruknęła Erza, pomagająca Lucy przygotować się do rozprawy. Siedziały w zakrystii nad stertą papierów od kilku godzin. Za oknem panował już półmrok.
- Jak to się stało, że zakonnica pracuje dla mafii?
Scarlet spojrzała oniemiała na Heartfilię. Słysząc cynizm w jej głosie i dostrzegając zgryźliwy uśmieszek nad trzymanymi przed sobą dokumentami, zachichotała głośniej.
- Mogłabym zapytać cię o to samo, pani prawniczko.
- Ja jestem tylko waszym współpracownikiem - stwierdziła skromnie Lucy, wciąż chichocząc.
- Naprawdę tak myślisz? - Siostra zakonna uniosła brew. - Nie brak ci skromności.
- Przestań, Erza...
- To ty przestań. Jesteś jedną z nas, udowodniłaś to chociaż tym, co zrobiłaś z chłopakami w Magnolia Center.
- Przecież ja nic takiego nie zrobiłam...
- Tu nie chodzi o czyny, Lucy, a o lojalność! O lojalność! - zakonnica powtórzyła dobitnie, machając przy tym wskazującym palcem, jakby dawała reprymendę małemu dziecku.
Heartfilia ucichła. Odłożyła dokumenty na stół i spoglądnęła w bok, na wiszący w zakrystii obraz św. Agaty Sycylijki.
- Wiem, że pewnie jej nie pamiętasz - odezwała się po dłuższej chwili. - Ale jestem ciekawa, jak to się stało, że moja matka dołączyła do Fairy Tail. Ojciec jeszcze przed wojną zarabiał tyle, że nie musiałaby do końca życia tykać jakiejkolwiek roboty.
Tytania również spoważniała i bacznie przyjrzała się zamyślonej Lucy.
- To fakt, nie pamiętam twojej matki, lecz z tego, co wiem, pomagała Don Makarovowi dużo, dużo wcześniej zanim wyszła za mąż - wyznała Erza, po czym również zamilkła na moment. - Kto wie, może miała ku temu takie same powody, co ty?
Te słowa dały Heartfilii do myślenia. Zaczęła się zastanawiać, co tak naprawdę skłoniło ją do wstąpienia w szeregi Fairy Tail. To nie tak, że była do tego zmuszona - z każdej sytuacji jest przecież jakieś wyjście. Owszem, zbiegi okoliczności i sam los popchnęły ją w tym kierunku, lecz nim się spostrzegła, ze studentki prawa z ogromnymi ambicjami i poczuciem sprawiedliwości, stała się współpracownikiem jednej z mafii, którymi gardziła przez wiele lat.
- Hipokrytka ze mnie - wyznała. - Żeby ułatwić sobie zamknięcie gangsterów w więzieniu, pracuję dla nich.
- Życie potrafi być przewrotne, prawda? - zachichotała zakonnica. - Lubi zaskakiwać, ale tak naprawdę każdy szuka w nim tego samego.
Lucy spojrzała na Erzę. W jej oczach można było ujrzeć cień smutku. W tej chwili wyglądała na osobę z ogromnym bagażem doświadczenia.
- Za wszelką cenę próbujemy wypełnić czymś pustkę, jaką w sobie nosimy. Znaleźć sens naszego istnienia. Jedynym, co nas w tym wszystkim wyróżnia, jest sposób, w jaki staramy się to osiągnąć. Szukamy tego w różnych ideałach; miłości, sprawiedliwości, wierze, władzy, pieniądzach, a nawet zemście czy przemocy. I kłamstwem jest, że robimy to dla wyższych celów - zawsze robimy to tylko i wyłącznie dla siebie. Ale czy to znaczy, że postępujemy niewłaściwie? Po prostu każdy próbuje odnaleźć swoją właściwą ścieżkę. Błądzimy, szukając celu, którym załatamy wypełniającą nas pustkę... A, jak to mówią, cel uświęca środki.
Lucy nie wiedziała już, czy Erza mówi to do niej, czy do samej siebie, jednak doskonale rozumiała znaczenie jej słów.
- Byłam przekonana, że spełnienie ostatniej woli matki jest czymś, co muszę zrobić - wyznała w końcu Lucy, wyciągając tym zakonnicę z chwilowej zadumy. - To miało wszystko zakończyć, a jednak... Nadal tu jestem.
Erza ucieszyła się, widząc skryty uśmieszek na twarzy Heartfilii.
-  I wciąż szukasz swojego celu? - zagadnęła Tytania, a prawniczka uśmiechnęła się do siebie jeszcze szerzej.
- Myślę, że już go znalazłam.

***

 Mijały kolejne dni, w których Natsu widział Lucy wyłącznie przelotem. Czuł się dziwnie rozkojarzony, gdy samemu pracował w swoim magazynie. Brakowało mu towarzystwa tej cycatej zołzy... Owszem, słyszał od Cany, że ktoś usilnie starał się pokrzyżować plany Laxusa, nie wydając potrzebnych zezwoleń na przebudowę kina i rozumiał, że młody Dreyar potrzebował teraz Lucy bardziej, niż on. Rozumiał to, lecz nie akceptował. Jakby mało tego było, Hearfilia jakby unikała go nawet w wolnych chwilach i zaczęła sobie zapełniać grafik dnia od świtu do nocy. A to musiała iść do Levy, a to robiła coś z Erzą, albo - nie wiadomo po jaką cholerę - jechała z Laxusem na siłownię "Bull Force" w Malibu Coast. Ciągle coś.
W barze także nie mógł spokojnie z nią porozmawiać, bo jak nie grała z Caną w pokera, to plotkowała z Mirajane. Raz nawet uciekła mu sprzed nosa, prosząc Gildartsa, by pokazał jej jak prawidłowo czyścić rewolwer. Przecież on mógł jej to pokazać! Mógł też pojechać z nią na siłownię, czy nawet poplotkować, jak tak bardzo chciała! W pokera też był całkiem niezły, ale nikt choćby nie pomyślał, by zaprosić go do stołu...  Lucy znajdowała czas nawet dla Graya, z którym gawędziła, gdy ten babrał się w smarze pod Peugeotami na tyłach ich baru. Dla wszystkich miała choć chwilę czasu, tylko jego unikała jak ognia. Dlaczego?! Kompletnie tego nie pojmował, przez co z każdym dniem popadał w coraz większą złość, ale nie poddawał się. Nachodził Heartfilię w jej mieszkaniu, o przeróżnych porach, jednak dziewczyna do znudzenia wymigiwała się wtedy zmęczeniem lub bólem głowy i z pretensjami wyganiała go do siebie. Ostatnio Lucy cierpiała na tak częste migreny, że postanowił przyprowadzić do niej Polyrusicę - lekarza zaprzyjaźnionego z Fairy Tail, którą poprosił o zbadanie Heartfilii głowy. Skończyło się tak, że zdenerwował tym dziewczynę do takiego stopnia, iż sam potrzebował opieki medycznej. Do dziś czuł guza, jaki Heartfilia przyprawiła mu pięścią po lewej stronie czaszki.
Kiedy wieczorne odwiedziny nie przynosiły zamierzonego efektu, Natsu wpadł na nowy pomysł - niestety on także nie wypalił.
Gray właśnie wracał z piekarni ze świeżym pieczywem, gdy zobaczył swojego współlokatora, dobijającego się do Lucy.
- Możesz sobie pukać - zakpił z Dragneela, wchodząc na ich piętro. - Wyszła godzinę temu.
- Nosz kurwa, zaspałem! - warknął zły na siebie i wszedł z Fullbusterem do swojej kawalerki, wzdychając ciężko. - Specjalnie wstałem wcześniej, żeby ją dorwać. Niedługo będzie wyłazić z chaty w środku nocy! Gray, czy ona mnie unika?
- Nie, wcale - rzucił cynicznie Francuz, odkładając zakupy na kuchenną ladę. - Czemu miałaby to robić.
- No właśnie nie wiem - wyznał Natsu. Stanął przy otwartych drzwiach balkonowych i zapalił papierosa, pogrążając się w zadumie.
- Rany, przestań się nad tym tak głowić. Kiedy próbujesz myśleć, wyglądasz jakbyś cierpiał - warknął Gray, uderzając go w głowę beżową kopertą.
- Co to? - Dragneel spytał naburmuszony, zabierając ją do rąk.
- Nowa robota od Gajeela. Nakreślił mi pokrótce o co chodzi, ale szczegóły są w środku.
Natsu otworzył kopertę i wyjął z niej kilka zdjęć oraz list. Jedna z fotografii przedstawiała młodego, nieco tęgiego mężczyznę z jasnymi włosami, uczesanego jak Elvis Presley. Gość miał tak głupi wyraz twarzy, że za samo to Natsu miał ochotę przywalić mu w mordę.
- Natiel Vigren? - przeczytał na głos napis na odwrocie zdjęcia.
- Gość jest barmanem w pewnej norze na obrzeżach Hoboken Vale. Dość często widać tam gnojków z szajki złodziejaszków, Twilight Ogre.
Dragneel zerknął na ostatnie zdjęcie, przedstawiające wspomniany przez Graya lokal.
- A co Gajeel do nich ma?
- Ktoś sypnął, że od niedawna handlują prochami. Mamy to sprawdzić.
- Oni? - rozbawiony Natsu zarechotał głośno. - Mówimy o tych samych ludziach? O tych, którzy okradają staruszki? I tych, których ostatni skok na bank był tak udany, że policji nawet nie pofatygowała się, by przyjechać na miejsce?!
- O tych samych - potwierdził Gray, rozbawiając Natsu do rozpuku.
- Poważnie myślisz, że taka banda kretynów wzięła się za wytwarzanie prochów?!
- Szczerze, mam nadzieję, że tak właśnie jest. W przeciwnym razie trzeba będzie wyciągnąć od Vigrena kto daje im to całe gówno do sprzedaży. A jeśli ktoś ma im pomagać, to tylko Grimoire Heart.
Dragneel z powagą przyjrzał się fotografii Natiela, lecz po chwili po jego twarzy przeszedł cień złośliwego uśmieszku. 
- Nie ma wyjścia, trzeba będzie sobie uciąć pogawędkę z tym całym barmanem.

Natsu ze znudzeniem żuł imbirową gumę, a Gray wsłuchiwał się w saksofonowy utwór, cicho grający w radiu. Rytmicznie uderzał palcami o kierownicę, tak samo jak Dragneel ignorując hałasy, dobiegające z bagażnika samochodu.
Stosując się do wytycznych Gajeela, zawartych w krótkim liście, wpadli na genialny w swej prostocie plan. Postanowili zaczekać, aż Natiel zamknie swój lokal i dopiero wtedy wezmą go na wycieczkę w bardziej ustronne miejsce do rozmowy, jaką musieli z nim odbyć. W końcu wiązali barmana i całą zgraję z Twilight Ogre z Grimoire Heart, więc załatwienie tej sprawy w zatłoczonym pubie było co najmniej nierozważne, a nawet nie liczyli, że ich cel wszystko im wyśpiewa po dobroci. Musieli to zrobić po cichu, bez zbędnych świadków i po swojemu. Ponadto nie byli na północy miasta, a na neutralnym gruncie, więc nie powinni się zbytnio wychylać.
Dlatego, gdy tylko zajechali na tyły baru tuż po drugiej w nocy, od razu zajęli się dwoma typkami, którzy według Redfoxa każdego wieczoru odwozili Vigrena do domu. Niestety ich koledze nie udało się zlokalizować miejsca zamieszkania barmana, więc musieli go dorwać tutaj.
- Spokój tam, bo was znów uciszę! - zawołał Dragneel, kiedy z tyłu Peugeota zaczęły dochodzić stłumione jęki i stuki. Związani i zakneblowani ochroniarze, których zaatakowali z zaskoczenia najwyraźniej odzyskali przytomność i aż tryskali energią. Niestety krótka groźba jedynie rozjuszyła porwanych, którzy na dobre rozszaleli się w bagażniku.
Zdenerwowany Natsu wysiadł z samochodu, trzaskając drzwiczkami. Gray, nic nie mówiąc, również wyszedł na zewnątrz i odpalił papierosa.
- Znowu mamy wam mordy obić?! - zawołał Dragneel, nachylając się nad bagażnikiem i uderzając w niego kilkukrotnie pięścią.
Tym razem ochroniarze nieco się uspokoili i przestali się wierzgać.
- No, grzeczne chłopaki. Będziecie cicho, to się może jakoś dogadamy - zachichotał Natsu, a Gray ziewnął tak przeciągle, że od łez zaszkliły mu się oczy, po czym ze zniecierpliwieniem zerknął na naręczny zegarek.
- Dochodzi czwarta nad ranem. Niech już zamyka ten cholerny pub - warknął Francuz, a jego życzenie zostało niemal od razu spełnione. Wraz z Dragneelem spięli mięśnie i ucichli, kiedy usłyszeli, że ktoś się zbliża do wyjścia ewakuacyjnego.

Natiel, niczego się nie spodziewając, wyszedł na zewnątrz. Podgwizdując pod nosem z zadowolenia, zamknął tylne drzwi lokalu na klucz. Odwrócił się i dopiero wtedy zorientował się, że coś jest nie tak. Jego ucieszona mina natychmiast zrzedła, kiedy na tyłach baru zobaczył dwóch młodych, obcych mężczyzn. Jeden z nich podszedł do jego samochodu.
- Ładny Mercedes. Rocznik pięćdziesiąty szósty? - zagadał nieznajomy, opierając rękę na masce ciemnogranatowego auta. Vigren, nie potrafiąc wykrztusić z siebie choćby słowa, jedynie przełknął ślinę. Zdał sobie sprawę, że jest w tarapatach.
- Widzę, że wiesz w jakie gówno właśnie się wpakowałeś - dodał drugi młodzieniec, jakby czytał mu w myślach. Stając tuż przed nim z niebywałą pewnością siebie, wyciągnął pistolet i wycelował go między oczy Natiela.
- Kim jesteście? I co zrobiliście z Gregorym i Johanem? - barman szepnął z przerażenia, lecz ponownie przełknął głośno ślinę, gdy jegomość o nietypowym wiśniowym kolorze włosów, stojący mu na przeciw zmarszczył gniewnie brwi.
- Na twoim miejscu bardziej martwiłbym się o siebie.
- Dawaj kluczyki od Benza i właź do środka. Tylko bez sztuczek - dodał czarnowłosy, kiedy sięgał drżącą ręka do wewnętrznej kieszeni skórzanej kurtki.
Nim się zorientował, założyli mu na głowę worek i siłą wpakowali go do auta. Nie miał pojęcia, gdzie go zawożą, nie wiedział także ile trwała sama podróż, gdyż z nerwów zupełnie stracił rachubę czasu. Dopiero, kiedy samochód zatrzymał się, a porywacze wyrzucili go na ulicę, zaczął podejrzewać, gdzie go wywieźli. Zdając się wyłącznie na zmyśle węchu i słuchu, odgadł, że został uprowadzony w okolice China Town - zapach smażonej wołowiny i odgłosy, przypominające mu ruch na targowisku, dobiegały do niego zewsząd.

Początkowo niczego nie podejrzewali. Mercedes Bezn wyjechał spod baru na Hoboken Vale o tej samej porze, co zwykle. Jak każdej nocy kierował się w stronę Magnolia Center i nic nie zwiastowało, by dziś zdarzyło się coś nadzwyczajnego. Juvia zaczęła wątpić w powodzenie swojego planu, gdyż śledzenie Natiela od tygodni nie przynosiło żadnych rezultatów.
Totomaru, który prowadził samochód, nawet się nie silił, by śledzić Mercedesa. Znali trasę jego podróży na pamięć. Dojeżdżali już na obrzeża śródmieścia i zwolnili, przekonani, że lada moment ciemnogranatowe auto zaparkuje pod jedną z kamienic. Jak bardzo się zdziwili, gdy samochód pojechał dalej, nawet na moment nie zwalniając.
- Jedź za nimi! - zawołała Loxar, a policjant wcisnął gaz i szarpnął za drążek w skrzyni biegów.
Tym razem Juvia przeczuwała, że żmudna obserwacja Natiela wreszcie się opłaci. Uradowana, nie potrafiła wyzbyć z twarzy uśmieszku.
- W końcu dorwiemy go na gorącym uczynku - Totomaru oznajmił z przekonaniem, a równie pełna nadziei policjantka przytaknęła głową.
Kiedy przejechali przez Oak Bridge, a śledzony przez nich Mercedes skręcił w prawo, Loxar złapała za CB radio.
- Centrala, tu szóstka. Pilnie potrzebujemy wsparcie na China Town.

Natsu wykopał Natiela z samochodu, a kilka osób spojrzało w ich stronę. Gray, nie przejmując się tym, szarpnął barmana za przedramię i wprowadził go do jednego z pobliskich zaułków, gdzie byli wolni od spojrzeń ciekawskich. Fullbuster nie patyczkował się z porwanym; z popchnięciem wrzucił go na śmietniki, które przewaliły się z hukiem.
Dragneel podszedł do leżącego, zdjął worek z jego głowy, po czym kopnął go w brzuch.
- Za co?! - zawołał panicznie Vigren.
- Na zachętę. Gadaj, kto daje wam towar do handlu.
- Jaki towa-aaa! - zawył, kiedy Natsu nadepnął mu na dłoń.
Gray kucnął obok trzymającego się za łydkę barmana, któremu do oczu napływały łzy. Kiedy Dragneel z niechęcią odsunął się o krok, Francuz wyjął przezroczystą torebkę z logiem kaktusa i podstawił ją Natielowi pod nos.
- Ten towar.
- Ja nie... Nie! - zawołał, kiedy zniecierpliwiony Natsu z gniewnym wyrazem twarzy wziął go za fraki i uniósł zaciśniętą pięść. - Dobrze, powiem wam! Wszystko wam powiem, tylko przestań mnie bić!
- Byle szybko, bo do cierpliwych nie należę - ostrzegł Dragneel.
- Zauważyłem - żachnął porwany, ale kiedy zobaczył minę trzymającego go mafiozy, natychmiast zasłonił twarz rękoma. Kiedy jednak kolejny cios nie nadszedł, odetchnął nieco.
- Miałem... Miałem tylko przetrzymywać towar, dawać go chłopakom do rozprowadzenia i odbierać kasę aż do powrotu szefa - wyznał z przyspieszonym oddechem, jakby się zmachał.
- Jakiego szefa.
- No naszego, Bana Bostera - stwierdził Natiel, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie. - Szukajcie go w Harogen, do Magnolia City przyjeżdża tylko, gdy musi obgadać szczegóły z głównym dostawcą, ale nie znam szczegółów. Nawet nie wiem kiedy i gdzie się z nimi spotyka. Chociaż... Musielibyście pogadać z Mattan, ona może coś wiedzieć.
- Jaki znowu Mattan?! - zawołał Natsu.
- M-Mattan Ginger, to kobieta - zająknął się porwany. - Znajdziecie ją w District Hell, zaraz za wiaduktem Willow Bridge.
Gray był pod wrażeniem. Ten mięczak prawie sam z siebie podawał im wszystko jak na tacy, kompletnie niczego nie krył. Sypał nazwiskami jak asami z rękawa. Po minie Dragneela, który właśnie odwrócił się do niego na moment, wyczytał rozczarowanie. Naprawdę byli przygotowani na konkretne przesłuchanie.
Natsu puścił Natiela, prychając pogardliwie pod nosem.
- Co za pizda... - mruknął to samo, co właśnie pomyślał Fullbuster.
- C-czy mogę już odejść? - spytał Vigren, powoli unosząc się z ziemi i rozmasowując sobie zdeptaną dłoń.
- Ostatnie pytanie - zaczął Francuz. - Kim jest główny dostawca.
- Cóż... Nie znam nazwiska. Widziałem typa tylko raz, ale sam szef mówił, że z takimi jak on lepiej nie zadzierać. Wiecie o czym mówię? To mafiozi, z nimi trzeba naprawdę uważać.
Natsu miał już dość tej komedii, nie mógł słuchać tego całego Natiela. Gray natomiast zmarszczył brwi. 
- A więc jednak to sprawka Grimoire Heart... - szepnął, przygryzając nerwowo dolną wargę.
- Nie, nie Grimoire Heart. Fairy Tail! Nie wiem, czemu ich szukacie, ale naprawdę radzę wam trzymać się od tego z daleka. Ten typek był totalnie popierdo...
Vigren aż pisnął, kiedy Natsu rzucił się na niego i przycisnął go do ściany.
- Coś ty powiedział?! - ryknął Natielowi w twarz, przystawiając mu Desert Eagla do skroni.
- Powiedziałem wam już wszystko, co wiem! - zarzekał się barman.
- Kłamiesz! Łżesz jak pies, gnido!
- Przysięgam, że nie! Zapytaj innych, Ginger czy szefa! Błagam, uwierz mi - ostatnie słowa wykrzykiwał łamiącym się głosem. Był bliski płaczu. - Jestem pewien, że to sprawka Fairy Tail!
Fullbuster nie dowierzał własnym uszom. Patrzył z szeroko otwartymi oczami na przerażonego barmana, który omal ze strachu nie posrał się w spodnie. Choć to kompletnie nie miało sensu, Natiel z pewnością ich nie okłamywał.
- Natsu, zostaw go - nakazał Gray, ale rozwścieczony Dragneel nie posłuchał go. Wyglądał, jakby walczył sam ze sobą, by nie przestrzelić skroni Vigrenowi.
- Puść broń! 
Obcy, kobiecy głos sprawił, że na moment cała trójka uspokoiła się. Zaskoczeni, odwrócili się w stronę wyjścia z zaułka, przy którym pojawiły się migające, niebiesko-czerwone światła radiowozów. Nim się obejrzeli, zostali otoczeni przez kilkunastu policjantów. Gray, który jako pierwszy został powalony na ziemię, nie zdążył nawet spojrzeć, kto wykręcił mu ręce do tyłu. Przygnieciony przez któregoś z policjantów, obserwował, jak dwóch funkcjonariuszy ledwo radzi sobie z wyrywającym się Natsu. Dopiero z pomocą trzeciego udało im się zakuć Dragneela w kajdanki. Natiel natomiast zaraz po wkroczeniu policji uniósł ręce wysoko w górę i bez protestów oddał się policji.
- Jesteście aresztowani! - usłyszeli mafiozi, gdy skuci zostali wyprowadzeni z zaułka.
Fullbuster, pomimo niesprzyjających okoliczności, uśmiechnął się nikle, gdy przy jednym z policyjnych wozów dostrzegł Juvię. Patrzyła na niego dziwnym wzrokiem, jakby była smutna i zawiedziona. Ku zdziwieniu Fullbustera, kobieta podeszła do niego i przejęła go z rąk policjanta, który dotychczas go pilnował. Syknął, ale zaśmiał się po chwili, gdy Juvia chwyciła go za kark i cisnąc mu dłonią plecy, zaczęła prowadzić go w stronę radiowozu.
- Gdzie się podziała twoja subtelność, komisarzu Loxar?
- Zamknij się - funkcjonariusza furknęła z pogardą w głosie. 
W tle słychać było wrzeszczącego Natsu, którego pomimo skucia w kajdanki, siłą nie mogli wepchnąć do drugiego pojazdu. 
- Juvia... Wiesz, że to nieporozumienie, prawda? - spytał Gray, gdy policjantka otworzyła tylne drzwi auta. Zwątpił, widząc z bliska jej oschłe spojrzenie.
- Nie martw się, będziesz miał dużo czasu, by to wyjaśnić. Na komisariacie - dodała, wpychając Fullbustera do środka.


Wiem, miał być maraton, ale coś poszło nie tak. A mianowicie Yasha kupiła sobie nowe podzespoły do kompa i - wierząc zapewnieniom swojego najdroższego - pomimo kiepskiego zasilacza włączyła sobie Wiedźmina 3. "Na średnich pójdzie spokojnie" (mowa o ustawieniach graficznych). No i poszło. Z dymem, kur*a xD. Po nie przeszłam zasranego samouczka, a już zdążyłam spalić zasilacz... I tak byłam bez komputera przeszło tydzień. Niestety przy spaleniu zasilacza doszło do zwarcia i uszkodziłam także m.in dysk. Cóż, postaram się odzyskać zapisane na nim dane, ale póki co m.in w ciul rozdziałów, prawie wszystkie, poszły się... Jakby mało tego było, jak już odzyskałam dostęp do komputera, to mądra ja, sierota życiowa, miała mały wypadek, przy którym tak zdarłam sobie plecy, że przez trzy dni nie mogłam się ani wygodnie położyć, ani dłużej wysiedzieć na krześle. Obita jestem cała do teraz, ale w końcu musiałam dokończyć ten rozdział. Miał być o siedem stron dłuższy (czyli o połowę), ale bez komputera miałam tyle czasu na rozmyślaniu nad rozdziałami (jak przestałam płakać po tym, ile z nich straciłam na dysku...), że postanowiłam trochę zmienić bieg wydarzeń.
Co do rozdziału, nie ukrywam, że był pisany dość na szybko, pod ogromną presją czasu i nie jestem z niego zadowolona. No cóż, wybitny to on nie jest, jednak mam nadzieję, że tragicznie też nie... No nic, trzymajcie się moje kochane dziubki i przepraszam was za tę ciszę w ostatnim czasie. Następny rozdział pojawi się 13 grudnia, więc niedługo. No i będzie mi niezmiernie miło, jeśli zechcecie podzielić się wrażeniami z tego rozdziału w komentarzach.
Buziaki od poobijanej i zrozpaczonej Yashy :'D

9 komentarzy:

  1. Yaass! Czekałam z niecierpliwością! I nie zawiodłam się - jak zwykle zresztą :D
    "Rany, przestań się nad tym tak głowić. Kiedy próbujesz myśleć, wyglądasz jakbyś cierpiał" wygrało cały rozdział, załkałam głośno hahah.
    Życzę odzyskania danych i dużo dużo weny! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ty jak zwykle mnie nie zawiodłaś, bo napisałaś komentarz xD. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy, że wiem, że zawsze będzie ktoś, kto czeka na rozdziały i zostawi po sobie choć mały ślad :*
      Z danymi to nie będzie łatwo, wątpię w ogóle, żeby się udało, no ale cóż... A wena zawsze się przyda :D Dziękuję :*

      Usuń
  2. Oj biedny Natsu, przeżywa problemy sercowe haha dobrze Lucy! Trzymaj go krótko! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo się cieszę, że w końcu rozdział <3
    Szkoda, że nie zobaczymy tego, na którym tak bardzo się napracowałaś, ale ten też jest niczego sobie. Gruvia oczywiście wyszła cudownie i mimo, że zamienili jakieś trzy zdania jarałam się jak głupia xd. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, szczególnie że ma być tak szybko!
    Wracaj do zdrowia i uważaj na siebie, bo jak tak dalej pójdzie to zginiesz tragicznie przez rozdziałem 55. Noś grosik na szczęście czy coś. Mam nadzieje, że stracone pliki jednak nie będą takie stracone i uda ci się je jakoś przywrócić.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W następnych rozdziałach będzie o wiele więcej Juvii/Gruvii, obiecuję ;). Z moim "szczęściem" to cud, że ja jeszcze żyję, uwierz. Mam w domu średniej wielkości akwarium, w którym mam groszaki - łącznie ponad 100zł, a szczęścia jak nie ma, tak nie ma xD.
      Dziękuję ślicznie za komentarz Cherry, buziaki :*

      Usuń
  4. Rozdział jak zwykle super :) nie mogę się doczekać aż będzie coś o stinglu :))
    Pani M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długo czekać nie będziesz, bo już w następnym rozdziale się doczekasz czegoś na wzór stinglu :D

      Usuń

Wasze komentarze cieszą mnie jak mało kogo, jednak nie zaklepujcie miejsc. To nie ważne, kto jest pierwszy, kto ostatni. Takie wpisy zostaną usunięte.
Wszelkie pytania kierujcie do spamownika.
A jak przeczytałeś rozdział, to pozostaw po sobie ślad.
Jesteś anonimem? Podpisz się jakoś.

Całusy dla was śle z góry wdzięczna Yasha ^.^