31 paź 2018

Rozdział 51 - Sąsiedzi

Lucy miała za sobą naprawdę ciężki dzień. Natsu, pomimo wczorajszego upojenia, zdawał się doskonale pamiętać o złożonej obietnicy i z samego rana postanowił zabrać ze sobą Heartfilię - jak to określił - na spacer. Przez cały dzień łaziła z nim po China Town, poznając nowych ludzi i obserwując, jak Dragneel załatwia jakieś sprawunki. 
Widziała to w jego spojrzeniu, w sposobie wypowiadania się o niej, gdy przedstawiał ją obcym ludziom, i choćby w zwykłym uśmiechu. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że zyskała wdzięczność i szacunek mężczyzny, w którym skrycie się podkochiwała. Zdawało się, jakby Natsu jeszcze bardziej się przed nią otworzył i powoli ukazywał dziewczynie swoje prawdziwe, szczere oblicze. Owszem, dla niej był to powód do ogromnej radości, jednak gdy o dwudziestej drugiej wróciła do domu, marzyła jedynie o tym, by odpocząć. 
- To co, wypijemy u ciebie po maluszku przed snem? - zaproponował Dragneel, niemal ładując się do mieszkania Lucy. Dziewczyna w ostatniej chwili zatrzymała go wyciągniętą ręką.
- Nie, Natsu, jestem zmęczona - przyznała Lucy. Widziała, jak uśmiech z jego twarzy powoli znika. Owszem, lubiła jego towarzystwo, jednak coraz bardziej irytował ją fakt, że mężczyzna coraz bardziej traktował jej mieszkanie jak swoje. Często wchodził do niego bez wcześniejszego uprzedzenia, wyjadał jej obiady i - jak to sam oznajmiał - zaszczycał ją swoją obecnością o najróżniejszych porach. Musiała się w końcu postawić i nie miała zamiaru ulec jego smutnej minie zbitego psa. 
- No to może jutro? - zaproponował lekko zmieszany.
- Może. Dobranoc - pożegnała go, zamykając za sobą drzwi.


Graya o dziwo nie było w domu, więc postanowił skorzystać z wolnych włości. Nalał sobie szklankę whisky i włączył telewizor. Choć zjedli dziś z Lucy na mieście, czuł się nieco głodny, lecz nie na tyle, by samemu coś sobie przygotować. Miał nadzieję, że sąsiadka go czymś poczęstuje, ale niestety się przeliczył.
Usiadł na drewnianym krześle, kładąc stopy w butach na stół. Właśnie miał się napić, gdy usłyszał zza ściany wrzask.
- Lucy?!
Jej krzyk był tak zatrważający, że bez zastanowienia wyszedł z kawalerki, by zobaczyć, co się stało. Ledwo zdążył otworzyć drzwi, zobaczył Heartfilię, wybiegającą ze swojego mieszkania.
- Natsu!
Zupełnie oniemiał, kiedy dziewczyna ścisnęła go i mocno się do niego przytuliła. Była roztrzęsiona.
- Ej, co się stało? - spytał skołowany, delikatnie odsuwając Lucy od siebie. Przestraszył się, widząc jej przerażone oczy pełne łez. Do tego strasznie zbladła. - Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha.
Heartfilia zaczęła łapczywie nabierać tchu.
- Usłyszałam hałas, światło zgasło i wtedy to zobaczyłam!
- Co, zaraz, nic nie rozumiem. Wolniej!
- Tam coś jest, widziałam, coś się zbiło, a potem zgasło z hukiem!
Pojmując, że Lucy nie jest w stanie się uspokoić, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. 
- Nie idź tam! 
Choć Lucy próbowała go zatrzymać, Natsu wszedł odważnie do jej mieszkania i zapalił światło. Rozejrzał się po lokum sąsiadki, nie dostrzegając niczego dziwnego.
- Widzisz? Nic tu nie ma.
- W kuchni... - szepnęła Heartfilia, wskazując palcem na jedne z drzwi.
Natsu spojrzał na dziewczynę, a następnie na miejsce, które mu wskazywała. Kiedy ruszył w kierunku kuchni, Lucy powoli za nim podążyła. Otworzył drzwi od kuchni i kilkukrotnie przełączał włącznik światła, lecz nic się wtedy nie wydarzyło.
- Głupolu, po prostu żarówka ci się przepaliła... Pójdę do siebie po nową.
- Nie! - Zanim wyszedł na klatkę schodową, Lucy złapała go oburącz za rękę. - Nie zostawiaj mnie tu samej!
- No to chodź ze mną - warknął już nieco poirytowany jej zachowaniem i wywrócił wymownie oczami.


Po kilku minutach Natsu zeskoczył z taboretu, trzymając w dłoniach przepaloną żarówkę. W kuchni znów paliło się światło.
- Widzisz? I o co tyle krzyku? - zadrwił z sąsiadki, która z ponurą miną siedziała na kuchennym blacie.
- Tu nie chodzi o żarówkę...
- Lucy, nie panikuj, jesteś zmęczona, mogło ci się coś przesłyszeć albo przewidzieć.
- Wiem, co widziałam i słyszałam! - zawołała z pretensją. - To nie były omamy!
- Więc? Co to było? - dociekał, odpalając papierosa. Usiadł na taborecie, na którym ówcześnie stał i dokładnie przyjrzał się dziewczynie, która przełknęła ślinę.
- Już zasypiałam, gdy usłyszałam trzask. Jakby zbity talerz. Zobaczyłam, że drzwi od kuchni nie są otwarte, a tylko lekko uchylone. Nieco się zlękłam, ale poszłam to sprawdzić. Miałam dziwne, złe przeczucie... Zrobiło mi się nagle strasznie zimno, tak wręcz lodowato, i zobaczyłam, że z moich ust wylatuje para. Chciałam włączyć światło w kuchni, ale wtedy żarówka się przepaliła. Tylko że... Na moment, gdy zrobiło się jasno... - Lucy znów zbladła, a jej oddech przyspieszył. - Ktoś tu stał, dokładnie tu, gdzie ty siedzisz. Był nagi, a jego skóra... Nawet nie wiem, czy to mężczyzna, czy kobieta... Wyglądał jak spalony stek.
Natsu nie wytrzymał i parsknął rozbawiony.
- Nawiedza cię spalony stek?!
- To nie jest śmieszne! - wrzasnęła poirytowana.
Mężczyzna, wciąż chichocząc pod nosem, przygasił niedopałek na małym talerzyku i podszedł do dziewczyny.
- Dobrze, dobrze. Wcale nie jest śmieszne - przyznał nieco szydząco, widząc naburmuszoną minę Lucy. - Ale jeśli to wszystko prawda, to gdzie ten zbity talerz, który na pewno ci się nie przesłyszał?
Heartfilia, patrząc mu prosto w oczy, zacisnęła wąsko wargi. Obydwoje już wcześniej zauważyli, że w kuchni nie leżało nic zbitego.
Patrząc na poddenerwowanie Lucy, Natsu poczuł lekkie rozczulenie oraz zatroskanie. Wciąż nieznacznie się uśmiechając, wstał i podszedł do zaskoczonej tym faktem dziewczyny.
- Słuchaj... Ostatni rok był dla ciebie naprawdę trudny. Wiele przeszłaś - stwierdził, przykładając rękę na czubek jej głowy. - To normalne, że...
- Twierdzisz, że zwariowałam? - przerwała mu ze złością.
- Nie, no co ty. Chodzi mi o...
Zastygł bez ruchu i zaniemówił, gdy kolejna żarówka trzasnęła. Obydwoje tkwili w zupełnej ciemności.
- Co jest, kurwa... - mruknął sam do siebie, a Lucy zaczęła cicho chichotać. - Przestań się teraz podśmiechiwać!
- A co, strach cię obleciał? - zakpiła Heartfilia, choć słychać było po jej głosie, że również jej zlękniona.
- Tsh, niby czemu miałbym się bać?! - zawołał, jednocześnie znajdując po omacku rękę dziewczyny i czym prędzej uciekli z kuchni. Szybko zamknął za sobą drzwi i zapalił światło w pokoju. - Dobra, to było nieco dziwne... Ale wszystko da się racjonalnie wytłumaczyć. Może masz coś nie tak z lampą? Albo trafiła nam się jakaś wadliwa żarówka - próbował wyjaśnić, lecz po chwili machnął ręką. - Nie ważne, idź spać. Lece do siebie, trzymaj się.
- Naprawdę zostawisz mnie tu samą?! - wrzasnęła Lucy. - No ty dupku!
- Mam zostać, bo przepala ci się żarówka w kuchni? Nie bądź śmieszna!
- Masz zostać, bo inaczej powiem Donowi! Miałeś mnie w końcu pilnować.
Widząc, że dziewczyna uśmiecha się zwycięsko, zezłościł się.
- Ty podstępna...
- No ale dobrze, skoro tak bardzo się boisz tu zostać, to śmiało, tam są drzwi... Tchórzu - dodała Heartfilia, przybijając tym gwóźdź do trumny. 
- Ja się niby boję?! - zawołał gniewnie. - No to ci pokażę! 


Leżał w ciemnym pokoju, wsłuchując się w tykanie ściennego zegara. Lucy, która zabrała dla siebie całą kołdrę, oddychała miarowo, pogrążona w spokojnym śnie. Spojrzał na nią przelotnie, po czym założył ręce za głowę i wpatrzył się w sufit z marsową miną. Bezczelna, będzie go wyzywać od tchórzy... Zaraz jednak kąciki jego ust nieznacznie się uniosły. Choć cała ta sytuacja była nieznośnie upierdliwa, musiał przyznać, że Lucy na swój pokręcony sposób była w tym wszystkim urocza. Żeby wyciągać takie asy z rękawa, by zatrzymać go u siebie... Wcześniej, taka struchlała, teraz smacznie sobie spała, tylko dlatego, że on był obok. Czyżby dawał jej takie poczucie bezpieczeństwa? Cóż, schlebiało mu to. A tak go wcześniej spławiła...
Westchnął ciężko i dostrzegł dziwną mgłę, jakby pare. W zaskoczeniu uniósł brwi. Owszem, było mu zimno bez żadnego okrycia, ale żeby aż tak?!
- Ej, Lucy - syknął, delikatnie szturchając dziewczynę za ramię, ale ta jedynie mruknęła coś niezrozumiałego i odwróciła się na drugi bok. Chciał ją dalej budzić, lecz wtedy usłyszał mozolne skrzypnięcie. Powoli odwrócił głowę, spoglądając przed siebie. W ciemnościach dostrzegł, że dwudrzwiowa szafa powoli się otwiera. Ze strachu skręciło go w żołądku.
- Lucy, wstawaj do cholery! - ponownie potrząsnął jej ramieniem, ale wciąż nie mógł jej dobudzić.
Nagle drzwi szafy otworzyły się, z trzaskiem obijając się o ścianę, a z jej środka coś ciężkiego wypadło na podłogę, wydobywając z siebie upiorny, skrzeczący jazgot.
- A pierdolę to! - Dragneel wrzasnął przerażony i wyskakując z łóżka Heartfilii, wybiegł z jej mieszkania. Nim się zorientował, był już u siebie. Ciężko dysząc, zamknął za sobą drzwi na wszystkie spusty. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, co zrobił. Zostawił Lucy na pastwę tego czegoś, co było w szafie. Teraz do końca życia dziewczyna będzie mu to wypominać, a stary Dreyar zrobi mu piekło na ziemi. Musiał tam wrócić, choć bardzo tego nie chciał. 
Zbierając w sobie odwagę, wyjął z szuflady od nocnego stolika swój pistolet, przeładował go, i mając nadzieję, że Heartfilii nic się nie stało, z rozmachem wbiegł do jej mieszkania.
- Lucy, trzymaj się!
To, co zastał na miejscu, przerosło jego najśmielsze oczekiwania.
Nie rozumiejąc jeszcze, czego tak właściwie był świadkiem, celował w Graya i Lucy, którzy stali na środku pokoju. Widząc go, na moment znieruchomieli, lecz po chwili wybuchli gromkim śmiechem.
- Gray? Co ty... Co tu się odwala?! - spytał, ale przyjaciele nie byli w stanie mu odpowiedzieć. Dziewczyna zaczęła ocierać łzy z oczu, natomiast Fullbuster trzymał się za obolały ze śmiechu brzuch. Obok łóżka Dragneel dostrzegł samochodowy generator, z którego wydobywała się niewielka ilość pary. Wszystko zaczęło się łączyć w jedną całość.
- Nastraszyliście mnie, gnojki...
- Na co ci ta broń? Chciałeś postrzelić ducha?! - zadrwił z niego Francuz.
- Gdybyś tylko widział swoją minę! - zarechotała Lucy.
Patrząc na rozbawionych przyjaciół, poczuł się naprawdę głupio. To on przybiegł tu jak bohater uratować swoją sąsiadkę, a ci się jeszcze z niego nabijają?
- Was już zupełnie powaliło?! 
- Masz za swoje - stwierdził Fullbuster, próbując się uspokoić. - To kara za to, że co chwile nawiedzasz Lucy.
Heartfilia momentalnie spoważniała.
- Cicho, Gray! - szepnęła, zerkając po chwili na Dragneela. Już wiedziała, że nieźle mu podpadła. 
- Chciałaś mnie tak nastraszyć, bym już więcej do ciebie nie przychodził, tak?
- Tak - zaśmiał się Fullbuster.
- Nie! - Lucy krzyknęła w proteście. - Nie prawda! To miał być tylko taki żart!
Nagle w pokoju rozległ się huk, a światło zgasło. Wszyscy zamilkli.
- To już naprawdę nie jest śmieszne - rozgniewał się Natsu.
- Ale... - zaczęła Heartfilia, lecz nie wiedziała do końca, co powiedzieć. Nawet Gray, który dotąd nie potrafił opanować rozbawienia, uspokoił się w jednej chwili.
- To tylko zbieg okoliczności... Chyba - stwierdził niepewnie Gray.
- Jasne, jasne! - prychnął Natsu. - Niezły popis aktorski, ale drugi raz mnie nie nabierzecie! 
-  Tym razem to naprawdę nie ja! - przysiągł Francuz, a w pokoju znów nastała grobowa, pełna napięcia cisza.
- Natsu, nadal chcesz wypić po maluszku? - zapytała po chwili nieśmiało Lucy.
- Tak, chodźmy do nas! - zaproponował szybko Gray i wraz z sąsiadką czym prędzej opuścili jej mieszkanie, zostawiając Natsu samego. Dragneel rozejrzał się po ciemnym pokoju, czując lekki niepokój. Nie miał zamiaru się przekonywać, czy znów próbują go nabrać.

- Zaczekajcie! - zawołał, biegnąc za resztą do siebie.


Chciałam z okazji Halloween napisać coś strasznego, a wyszła mi niemal komedia... Mimo to mam nadzieję, że rozdział - choć krotki i mało znaczący - przypadnie wam do gustu ;). To taki mały prezent dla was z okazji dzisiejszego dnia oraz taki akt przeprosin za ostatni brak rozdziałów :P
Strasznego Halloween, dziuby!

8 komentarzy:

  1. ,,(..) Wyglądał jak spalony stek.
    Natsu nie wytrzymał i parsknął rozbawiony.
    - Nawiedza cię spalony stek?! " PŁACZĘ, MOCNO PŁACZĘ.
    Rozdział wyszedł cudnie i nie sądzę, żeby był ,, mało znaczący". Myślę że ładnie przedstawiłaś przyjaźń tych trojga :D
    Życzę chęci do dalszego pisania! Haha :D
    Pozdrawiam gorąco! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to, że mało znaczący, chodziło mi raczej o brak większej akcji, ale bardzo mnie cieszy, że właśnie tak odebrałaś ten rozdział, ponieważ pomimo samej "strasznej" scenki z okazji Halloween chciałam właśnie choć po części pokazać jakie relacje mają między sobą sąsiedzi :P Dziękuję Agathe :***

      Usuń
  2. Cześć Kochanie!

    Widzę, że wracasz do żywych. Coś jak ja :). Powodzenia!

    Ściskam i całuję!

    R ♥.

    PS Przeczytałam cały zakazany owoc na wtt i obiecuję wrócić i skomentować każdy rozdział :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Roszpuncia! <3
      No i wracam do żywych, tak jakby - staram się xD - bo czasu mam tyle, że ledwo wpadam na blogspota czy wtt żeby wstawić to, co sama napisałam. A nie samym pisaniem człowiek żyje, chciałby też coś czasem poczytać :P
      Tulę mocno :D ♥

      PS.Niedługo powinnam skończyć następny rozdział na zakazanym :P

      Usuń
    2. No i brawo! Cieszę się niezmiernie! U mnie też tyle się dzieje, że ledwo mam czas na pisanie i betowanie xD. Z czytaniem w sumie nie ma problemu, gorzej z napisaniem sensownego komentarza...

      I w drugą stronę! Buziaki ;***********

      PS W takim razie czekam (nie)cierpliwie :3

      Usuń
  3. Jak już wcześniej napisałam - skisłamxD
    "Wyglądał jak spalony stek." - po przeczytaniu tego momentalnie przed oczami stanął mi spalony trup, który ożył i spierdolił z prosektorium czy tajnego laboratoriumxD Taaa, takie schizowe filmy się oglądało za bachora, dzięki tatusiu za pozwolenie, bo teraz jestem nieźle jebnięta <3
    "(...) Wypijemy po maluszku?" - od dzisiaj kieliszki wódki/ innego alkoholu nazywam maluszkami <3 Nie no bez kitu, mogę podpieprzyć to "urocze" określenie? ^^
    Natsu nie zachowuje się jak chuj... Oh, a jednak się zachowuje, a tak bardzo chciałam napisać, że cuda się zdarzają, panie i panowie ;_;
    "A pierdolę to!" - TY LANDRYNKOWA DUPO JEŻOZWIERZA!!! Wracaj do swojej księżniczki i ją obroń przed spalonym kotletem a nie uciekasz, głupi ciulu!
    Ja pierdykam, te samoprzepalające się żarówki to serio dziwna sprawa ._. Chwila! Może to Hilda z zaświatów chce spiknąć nasze NaLu? Albo Dragnell jej czymś podpadł i postanowiła się na nim zemścić kosztem Lucy? W końcu Halloween granica między światem żywych a umarłych jest znacznie cieńsza niż na co dzień... A nie, akcja dzieje się wiosną, więc swoje teorie psu w dupę mogę wcisnąć >_<''
    To że Natsu-chujek się zadomowił u Lucy to jedno, ale sposób w jaki ona chciała się pozbyć... był nierozsądny. Walić fochy Dragnella, w końcu by mu przeszły, jednak on zamierzał użyć broni przeciwko duchowi, którego nie było *przynajmniej teorytycznie*! Mógł postrzelić Lucy albo Gray'a. W sumie mógł postrzelić Lu chętnie przeczytałabym reprymendę starego MakarovaxD
    Gratuluję jubileuszowej 50-tki na blogu, obiecuję, że skomentuję w przyszłym tygodniu :D
    Pozdrawiam i ślę tonę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ginny, jak dla mnie to właśnie miałaś dobre wyobrażenie "steka", byłoby dziwne jakbyś widziała np. prawdziwe mięcho wstające z talerza - tak jak ja w pewnym momencie podczas pisania tego. "Spalony stek" zadziałał na moją wyobraźnie zbyt dosłownie xDDD.
      A wypijemy po maluszku to chyba raczej standardowe określenie, także bierz śmiało ^^.
      A jakby Natsu postrzelił Lucy, to potem pewnie jej duch serio by go nawiedzał xD.
      Dziękuję Ginny za komentarz :*

      Usuń

Wasze komentarze cieszą mnie jak mało kogo, jednak nie zaklepujcie miejsc. To nie ważne, kto jest pierwszy, kto ostatni. Takie wpisy zostaną usunięte.
Wszelkie pytania kierujcie do spamownika.
A jak przeczytałeś rozdział, to pozostaw po sobie ślad.
Jesteś anonimem? Podpisz się jakoś.

Całusy dla was śle z góry wdzięczna Yasha ^.^