31 paź 2018

Rozdział 50 - "Nauczka"

28 kwietnia

Lucy jak zwykle obudziła się przed ósmą, dosłownie pięć minut przed nastawionym budzikiem. Zaczęła wykonywać codzienne poranne czynności; umyła zęby, przeglądając się w nowym lustrze, wstawiła wodę w czajniku, stawiając kubek na nowym kuchennym blacie i wyjęła nowe ubrania z nowej szafy. Wszystko było nowe, jakby zaczęła nowe życie. Nic bardziej mylnego, nie czuła się tak. Owszem, odżyła, lecz tylko dlatego, że powróciła do tego, co było dawniej. No, może nie do końca...
Zanim gwizdek umiejscowiony na czajniku zaczął wyć, Lucy zerwała kolejną kartkę z kalendarza. Od ostatnich wydarzeń minął niemal miesiąc. W tym czasie zdążyła dojść do zdrowia – Sherry i Gray bardzo o nią dbali w tym czasie. Natsu natomiast zupełnie pochłonął remont. Wpadał tylko od czasu do czasu do swojego mieszkania, by coś zjeść i słownie podokuczać zdrowiejącej dziewczynie. Ale czego by nie mówić, to właśnie on odstąpił jej swoje łóżko, przez co Dragneel musiał spać na podłodze w jej mieszkaniu.   
Po niecałym tygodniu Lucy była już zdrowa, a dzięki niejakiemu Lyonowi, który po znajomości taniej odstąpił używane meble ze swojego sklepu, jej mieszkanie było gotowe. Szybko się do niego przyzwyczaiła i zdążyła je polubić. Do dziś, zdołała uzupełnić zapasy w szafie i lodówce. Szczególnie w tej drugiej musiała pilnować, by nie świeciła pustkami, gdyż pomimo ukończonego remontu, Natsu zdecydowanie zdążył się zasymilować u swojej sąsiadki. Traktował jej włości jak swoje, wchodził bez zaproszenia i często przebywał tam częściej niż u siebie. Lucy zdołała jednak do tego przywyknąć. Dzięki temu bardzo zaprzyjaźniła się z Dragneelem. Co prawda takie mieli z Grayem zadanie – musieli pilnować dziewczyny, którą Grimoire Heart zapewne starało się wciąż mieć na oku, jednak mimo wszystko, w jej relacji z Natsu było coś prawdziwszego. Owszem, facet był denerwujący, głupszy niż się kiedyś spodziewała, często jej dokuczał i wytrącał z równowagi, jednak obecnie nie wyobrażała sobie, by było inaczej. Natsu po prostu stał się częścią jej życia, dzięki której – pomimo jego licznych durnych pomysłów i wybuchowego charakteru – wreszcie poczuła wewnętrzny spokój.
Także sytuacja na dzielnicy się ustabilizowała. Po ostatnim incydencie, w którym spłonęła biblioteka McGarden, nic podobnego nie miało miejsca.
Laxusa i Erzę zupełnie pochłonęły przygotowania do otwarcia kina, nowego biznesu Fairy Tail. Gajeel wciąż szukał jakichś haków na Grimoire Heart, lecz żadna okazja do odwetu się nie nadarzała. Gray i Natsu pilnowali, by w okolicy było spokojnie, ale nie cicho – to oczywiście nie byłoby w ich stylu. Cana prowadziła jakieś interesy z kasynami, również tymi ze stolicy kraju, a Gildarts pilnował, by każdy robił to, co do niego należy. 
Lucy zdążyła się przekonać, że Fairy Tail zajmuje się naprawdę przeróżnymi rzeczami, a i tak wiedziała, że jest to jedynie wierzchołek góry lodowej. Pieniądze, jakie przelewały się przez konta bankowe i czeki mroziły krew w żyłach. Tygodniowe przychody były tak spore, że większość mieszkańców tego kraju mogła pomarzyć o rocznych dochodach tego rzędu. Jej to jednak nie dotyczyło. Nie wnikała w wewnętrzne, nielegalne interesy mafii. Wykonywała tylko to, o co ją poprosili, a było to niemalże nic. Zwykła papierkowa, legalna robota. I choć to jej w zupełności wystarczyło, to przebywając w barze, pijąc w nim ze swoimi znajomymi, śmiejąc się z nimi, miała świadomość, że nie każdy jej ufa od czasu powrotu do Magnolia City. Najwyraźniej nie zasłużyła na ich zaufanie, ponieważ próbowali trzymać ją z daleka od niektórych spraw. Niby nie chciała w nie wnikać, jednakże jakaś część jej czuła się przez to odtrącona.
Wspominając to, co wydarzyło się kilka miesięcy temu, uśmiechnęła się smutno pod nosem. Może i mieli rację, by jej nie ufać. W końcu jest prawnikiem i przysięgła, że kiedyś wpakuje wszystkich gangsterów do pudła. Don Makarov z pewnością nie zapomniał tych słów.
Wyszła na balkon, chcąc nacieszyć się ciepłym porankiem. Zdziwiła się, widząc na lodżii obok palącego Graya. Fullbuster bez słowa uniósł nieznacznie dłoń w geście przywitania i ponownie spojrzał w dół. Lucy powodziła za nim wzrokiem.
Pod kamienicą stał Natsu z jakimś nastolatkiem. Dzieciak wyglądał na zdenerwowanego.
– Myślałem, że można na ciebie liczyć! – zawołał do Dragneela z wyrzutem.
– Młody, czemu nie zgłosicie tego nauczycielom? Od takich spraw jest policja.
– Jakbym chciał powiedzieć o tym policji albo nauczycielom, to poszedłbym do nich, a nie do ciebie!
– I co ja zrobię? Sprzątnę jednego, pojawią się następni. Dorośnij. Nie wszystko da się załatwić w jeden sposób. – Natsu przydeptał niedopałek i z rękami w kieszeniach skierował się w stronę kamienicy. Dostrzegł obserwujących go z balkonów Graya i Lucy.
– Od kiedy tak zmiękłeś, co?! – Nagle chłopak wrzasnął na całą ulicę. – Cykor!
– Coś ty powiedział?! – Dragneel zatrzymał się w połowie drogi i odwrócił do nastolatka. – Nie pozwalaj sobie, gówniarzu!
– Wiesz co?! Jeśli dorośnięcie oznacza zostanie tchórzem, to wolę nigdy nie dorastać! – krzyknął chłopak, po czym pobiegł w stronę środkowego North Faries, zanim wyraźnie poirytowany mężczyzna zdążył cokolwiek odpowiedzieć.
– O co tu chodzi? – spytała w końcu Lucy, spoglądając na Graya.
– O dilerów narkotyków. Ponoć kręcą się jacyś przy szkole.
Heartfilia zamrugała oczami ze zdziwienia.
– I ten dzieciak tak po prostu przyszedł o tym powiedzieć?
– Ten dzieciak to Romeo. Nie wiem, co z nim nie tak, ale od lat łazi za Natsu i widzi w nim swojego mentora – prychnął Fullbuster. – Od kiedy zrobiło się głośno o Fairy Tail, młody przybiega tu raz na jakiś czas i sypie jakimiś bezwartościowymi nowinkami, żeby wpaść w łaski tego debila.
Lucy aż pokiwała głową z niedowierzaniem, kiedy jej sąsiad skinął głową na Dragneela. Obydwoje obserwowali, jak Natsu siada na schodach wejściowych do kamienicy i ze zdenerwowania nie radzi sobie z odpaleniem zapałek.
– Dzieciak chyba nie mógł znaleźć sobie gorszego wzoru do naśladowania – westchnęła ciężko. – A co do całej tej sytuacji, aż nie wierzę, że to mówię, ale Natsu ma trochę racji. To raczej robota dla policji. Nauczyciele też powinni jakoś zareagować.
– Mówisz, jakbyś życia nie znała – wtrącił Gray. – Od kiedy policja w tym mieście zrobiła cokolwiek innego, niż przyjmowanie łapówek? Jeden, czy dwóch porządnych gliniarzy nic nie zmieni...
Heartfilia uniosła na moment kącik warg, doskonale zdając sobie sprawę, kogo Gray miał na myśli.
– Mimo wszystko, nie wydaje ci się to dziwne? – dociekała Lucy.
– Ale co? Że jakieś cepy sprzedają działkę dzieciakom pod szkołą? Ani trochę.
– Dziwne dlatego, że nikt jeszcze nie zareagował. Skoro byle dzieciak przybiegł z tym do Natsu, to ci cali handlarze niezbyt dbają o pozory. Albo to jacyś skończeni kretyni, albo...
– Albo komuś zalega tyle towaru, że chcą go upchnąć gdzie popadnie, prawda? – dokończył za nią Gray, spoglądając w jej stronę z dziwnie smutnym wyrazem twarzy. – Może i się mylę, ale do głowy przychodzi mi tylko jeden trop.
– Sądzisz... – Lucy zagryzła dolną wargę, lecz zaraz machnęła ręką. – Niemożliwe! Gdyby Grimoire Heart maczało w tym paluchy, Gajeel wiedziałby o tym pierwszy. 
Była święcie przekonana, że Redfox odwala kawał dobrej roboty. Sama Levy mówiła jej, że przed nim nic się nie ukryje. A jeśli jednak mu coś umknęło? Może także pomyślał, że te dwie sprawy z pozoru nie mają z tym nic wspólnego? To było zbyt dziwne, by zupełnie nikt nie zainteresował się tym faktem. I smutne.
– Trochę mi żal tego chłopaka. Przyszedł do Natsu  po pomoc, a wraca z niczym – Heartfilia złapała za poręcz balkonu i odchyliła się do tyłu, spoglądając w bezchmurne niebo. – Czemu faktycznie by tego nie sprawdzić?
– Nie możemy.
Dziewczyna spojrzała na Graya ze zdumieniem.
– Niby dlaczego? Co wam szkodzi?
– Wszystko się zmieniło, Lucy. Magnolia Center nas nie interesuje.
Heartfilia obserwowała Fullbustera z niedowierzaniem, lecz po krótkim namyśle zaczęła rozumieć, co Francuz miał na myśli. Spoglądając w dół, zrozumiała również rozgoryczenie i złość Natsu.
– Co szef powie, tak my robimy – dopowiedział Gray, marszcząc w niezadowoleniu brwi, po czym wrócił do swojego mieszkania.
Lucy została jeszcze chwilę na balkonie i z przygnębieniem obserwowała Dragneela.
Niegdyś samotne wilki, które niczym się nie przejmowały, dołączyły do stada. Nie mieli wyjścia – musieli nauczyć się przestrzegać zasad silniejszego.


Następnego dnia, Romeo w drodze do szkoły wciąż wspominał wczorajszą kłótnię z Dragneelem. Zawsze uważał starszego kolegę za człowieka, na którego zawsze można liczyć. Był dla niego jak starszy brat, którego zawsze chciał mieć. Słysząc w głowie jego słowa, zacisnął mocniej pięści. Naprawdę się na nim zawiódł.
– Idiota – warknął wściekle, kopiąc kamień, który przypętał się mu pod nogi. Nagle poczuł mocne szarpnięcie za plecak. Zdezorientowany, omal się nie przewrócił.
– Kogo nazywasz idiotą, szczylu?
Colbont szeroko otworzył oczy i odwrócił za siebie, słysząc aż za dobrze znany głos.
– Natsu!
Dragneel puścił jego plecak i uśmiechnął się impertynencko. Uwieszając się na ramieniu nastolatka, podrapał się wolną ręką po podbródku.
– Zrobimy tak...


Natsu skończył palić papierosa z chwilą, gdy w szkole rozbrzmiał pierwszy dzwonek na lekcję. Czekał za magazynem, tuż obok szkolnego boiska, gdzie umówił się z Romeo. Ich plan był prosty – Colbont miał znaleźć dilera i okazując mu gotówkę, musiał zaciągnąć go pod magazyn. Dragneel podejrzewał, że ten cały handlarz to zwykły leszcz, który liczył na łatwy zarobek. Takiemu podlotkowi zazwyczaj wystarczyła rozmową z pięścią.
Gdy czekał na wyznaczonym miejscu, nastawiał knykcie, które strzelały głośno w dłoniach, i nakręcał się na spuszczenie porządnego łomotu. Na moment zastygł w bezruchu, słysząc tuż za sobą zbliżające się kroki oraz gardłowy chichot.
– Jak masz ochotę na sparing, to powinieneś odezwać się do Laxusa.
– Co ty tu robisz? – spytał beznamiętnie Natsu. Nawet nie odwrócił się za siebie ani nie spojrzał na Graya, który wkrótce stanął tuż obok niego. Obydwoje wypatrywali boiska szkolnego, gdzie miał przechodzić Romeo z handlarzem.
– Ten dzieciak, Romeo, jest wpatrzony w ciebie jak w obrazek. Nic dziwnego, że masz do niego słabość – zaśmiał się ponuro Fullbuster.
– Ktoś musi dać mu dobry przykład.
– I że to niby właśnie robisz? – Tym razem Gray naprawdę uśmiechnął się szeroko, nieco zgryźliwie. – Chyba wiesz lepiej niż ktokolwiek, że jesteś ostatnią osobą godną naśladowania.
– A weź się odwal.
Między młodzieńcami zapadła chwila ciszy. Natsu coraz bardziej drażniła obecność przyjaciela, który dzisiejszego dnia wyjątkowo działał mu na nerwy.
– Jak Don się dowie...
– To sprawa osobista – wtrącił się Dragneel. – Nic mu do tego.
– Niekoniecznie. Być może cała ta afera ma głębsze dno. A może to po prostu jakiś baran, co żeruje na głupich dzieciakach. – Gray wziął głęboki oddech i westchnął ciężko. – Okaże się w praniu.
– Głębsze dno? Co masz na myśli? – zagadnął Natsu, wreszcie zerkając na Fullbustera.
– Tylko tyle, że jeśli Lucy ma rację, to oberwie się nam od szefa.
– Lucy? A co do tego wszystkiego ma Lucy!
– Nie będę ci teraz tego tłumaczył, debilu.
– Ty chyba chcesz zarobić w mordę zamiast tego handlarza, co, żabojadzie?!
– No spróbuj tępaku!
W mgnieniu oka skoczyli sobie do gardeł. Chwycili się za ubrania i wpatrzeni w siebie jak rozjuszone psy, gotowi byli na nie pierwszą w ich życiu awanturę, kończącą się rozlewem krwi. Już unieśli zaciśnięte pięści, gdy usłyszeli chrząknięcie.
– Panowie?
Patrząc w bok, dostrzegli zaskoczonego Romea i równie zdumionego zaistniałą sytuacją młodego mężczyznę. Widząc mizerną wręcz posturę handlarza oraz jego ogłupiały wyraz twarzy, Natsu i Gray puścili swoje kurtki, uśmiechając się do niego złowrogo.

Lucy siedziała w Peugeot 203 na miejscu kierowcy. Obserwując biegnących uczniów, spóźnionych na pierwsze zajęcia, ziewnęła przeciągle, zasłaniając usta dłonią. Spojrzała na siebie w bocznym, okrągłym lusterku samochodu i zmarkotniała. Naciągnęła skórę pod policzkami, nie wierząc, że ma takie sińce pod oczami. Zabiłaby za kawę lub chociaż małą poduszkę i pięć minut snu. Nie żałowała jednak, że przyjechała tu z Grayem. Kiedy tylko dowiedziała się, co planuje Natsu, nałożyła na siebie co wpadło jej w ręce i w ostatniej chwili wskoczyła na przednie siedzenia Peugeota. Co prawda już pomoc Fullbustera zapewne okaże się zbyteczna i spokojnie mogła odpuścić sobie tę eskapadę, ale zrobiła to bez namysłu – instynktownie.
Ziewając po raz kolejny, oparła tył głowy o miękką, białą tapicerkę. Jej powieki opadały coraz niżej, gdy wtem usłyszała niepokojący, męski krzyk.
Natychmiast skuliła się na siedzeniu, dostrzegając przed sobą, kilka metrów dalej, trzech facetów w brązowych płaszczach i kapeluszach. Pomimo uchylonego okna w aucie, Lucy była zbyt daleko, by usłyszeć, o czym tak gorliwie rozmawiają. Przez dobrą minutę stali nieopodal gmachu szkoły i rozglądali się wokół, a Heartfilia modliła się w duchu, by jej nie dostrzegli.
– Cholera, gdzie wy jesteście, chłopaki! – syknęła zdenerwowana, powoli stając się kłębkiem nerwów. Jej emocje sięgnęły zenitu, gdy do podejrzanych typów podbiegł chłopak z kijem bejsbolowym. Dzieciak wskazał im szkolne boisko, a mężczyźni wyjęli spod płaszczy rewolwery i pobiegli prosto do Dragneela i Fullbustera.
– Kurwa!
Musiała natychmiast coś zrobić, by pomóc chłopakom, ale z pośpiechu nie wzięła ze sobą nic, czym mogłaby w razie czego się obronić.
– Myśl, Lucy! Myśl!
Zdenerwowana, zaczęła z całych sił uderzać w klakson Peugeota. Zupełnie nie zważała na chłopca przed szkołą, który zaczął się jej przyglądać ani na uczniów, którzy przeciskali się do szkolnych okien, by zobaczyć, co się dzieje. Waliła w klakson jak opętana, z nadzieją, że donośny dźwięk dotrze do uszu jej przyjaciół.
Kiedy przestała i wysiadła z samochodu, chłopiec z kijem bejsbolowym w dłoni wciąż się na nią patrzył. Mógł mieć nie więcej niż trzynaście lat.
Lucy uśmiechnęła się pod nosem, uradowana, że założyła dziś baleriny, zamiast butów na wysokim obcasie. Kiedy zaczęła biec w kierunku chłopca, ten z początku totalnie oniemiał. Stał jak sparaliżowany z szeroko otwartymi, zatrwożonymi oczami. Zaczął uciekać dopiero, gdy Lucy dzieliło od niego dosłownie parę kroków.
– Stój! – zawołała, pędząc za dzieciakiem w stronę szkolnego boiska. Przyspieszyła, nie chcąc dopuścić, by mały spryciarz dotarł do mafiozów. Nie spodziewała się jednak, że chłopiec zatrzyma się bez ostrzeżenia i zamachnie się na nią kijem. Z przerażeniem, w ostatniej chwili wychyliła się do tyłu, a pałka przemknęła jej przed oczami.
– Przegiąłeś, smarkaczu! – zawołała, a chłopak ze złością zamachnął się na nią drugi raz. Rozgniewana Lucy w mig przypomniała sobie to, czego nauczyła się na zajęciach z samoobrony w Onibus. Schylając się, by uniknąć uderzenia, oparła jedną dłoń na trawie, a drugą chwyciła za nadgarstek dzieciaka i z impetem kopnęła go w piszczele. Chłopiec nim zdał sobie z tego sprawę, z głuchym jękiem upadł plecami na trawnik.

– No i co, cwaniaku! – zawołał Natsu, przyciskając handlarza do blaszanego magazynu szkolnego. – Co masz dobrego? Jakąś trawkę? Może amfę?
– O czym wy pieprzycie, zostawcie mnie! Kim wy w ogóle jesteście?! – krzyczał mężczyzna, lecz wtedy Gray przeszukał jego kieszenie. Wyjął z nich dwie przezroczyste torebki z logotypem kaktusa, wypełnione po brzegi białymi tabletkami.
Fullbuster z pogardą splunął dilerowi pod nogi, a Dragneela aż zatrwożyło na widok kilkudziesięciu tabletek lsd.
– Ty chory pojebie, sprzedajesz dzieciakom psychotropy?! – Nie kryjąc złości, uderzył mężczyznę w przeponę. – Gadaj, skąd to masz!
– To nie to, co myślicie! – tłumaczył się mężczyzna, z ledwością nabierając tchu.
– A niby co to? Cukierki?! – Natsu po raz kolejny uderzył go z pięści, tym razem prosto w twarz. – Bezczelny palant!
– Mój nos! Złamałeś mi nos!
– Ty się lepiej módl, żebym nie złamał ci czegoś jeszcze!
Gray odsunął się od Dragneela i zerknął na Romeo. Ku jego zdziwieniu, chłopak uśmiechał się zadziornie pod nosem i po cichu dopingował swojemu mentorowi.
– Natsu, weź go zostaw – stwierdził w końcu Gray.
– No ty chyba żartujesz!
Pomimo protestów Dragneela, Fullbuster wyciągnął zza pleców Colta. Gdy Natsu w końcu odsunął się od handlarza, ten bezwładnie upadł kolanami na ziemię. Widząc, jak Gray odbezpiecza pistolet, zrobił się blady jak kreda.
– No chyba żartujecie! Możemy się chyba jakoś dogadać, nie?
– Wstawaj, łajzo. Idziemy – rzekł chłodno Francuz, wymierzając broń wprost między jego oczy, jednak przerażony diler, zapatrzony w ciemną lufę jak zahipnotyzowany, nawet nie drgnął.
Natsu nieznacznie nachylił się nad handlarzem. 
– Pomóc ci? – spytał z przesadną troską, a mężczyzna aż zadrżał i powoli przeniósł swój wzrok z lufy Colta na Dragneela. Pomimo krwawiącego nosa, natychmiast podniósł się z kolan.
Nagle wszyscy spięli mięśnie i stanęli w bezruchu, słysząc niosący się echem klakson.
– To Lucy – wyszeptał Gray, a Natsu spojrzał na niego rozjuszony.
– Wziąłeś ją ze sobą? Oszalałeś?!
Pobity mężczyzna, korzystając ze sposobności, biegiem zerwał się do ucieczki.
Dragneel z przekleństwem na ustach sięgnął po Desert Eagla, Fullbuster zaś wymierzył w niego Colta i pociągnął za spust. Niewiele brakowało, przestrzeliłby dilerowi łydkę, jednak kula ominęła go o zaledwie kilka centymetrów. Chcieli udać się za nim w pościg, lecz tuż przed zakrętem trzech mężczyzn w brązowych płaszczach stanęło im na drodze. Wszyscy bezzwłocznie skierowali przed siebie pistolety, a mężczyzna z lewej złapał przestraszonego Romea i przyciągnął go do siebie, nim ktokolwiek inny zdołał zareagować.
–  Broń na ziemię albo przestrzelę szczeniakowi głowę. – Głos gangstera był oziębły i opanowany.
– Spokojnie – zaczął Gray z nerwowym uśmiechem. – Chyba zaszło tutaj jakieś nieporozumienie.
– Nie wydaje mi się – odpowiedział gangster grobowym tonem i mocniej przycisnął lufę do ucha Colbonta.
Natsu i Gray nie mieli wyjścia. Z niechęcią wypisaną na twarzach, powoli odłożyli pistolety na trawnik i wykopując je w bok, unieśli ręce w górę.
– Puśćcie go – Natsu skinął podbródkiem na Romea, który trzymał się naprawdę dzielnie. – Co wam po dzieciaku.
Mafioza, który wziął Colbonta za zakładnika, uśmiechnął się do Dragneela chytrze i przekierował lufę ze skroni chłopaka wprost na niego. Natsu zrozumiał, że utkwił w patowej sytuacji, zapewne ostatniej w swoim życiu. Zupełnie bezbronny, nabrał powietrza do płuc, spoglądając wprost w oczy swojego przyszłego zabójcy.
– Hej, gnojki!
Zanim ktokolwiek zdążył odwrócić się za siebie, Lucy z rozmachem uderzyła kijem bejsbolowym w głowę gangstera po lewej. Broń, ówcześnie wycelowana w Dragneela, wystrzeliła nabój ponad jego głową.
Uwolniony Romeo od razu uciekł, a Gray i Natsu rzucili się na dwóch pozostałych mafiozów, którzy skierowali pistolety w Heartfilię.
– Dajesz, Lucy! – zawołał Fullbuster, przyciskając szarpiącego się mężczyznę do ziemi, a dziewczyna ponownie wzięła zamach i wbiła pałkę w brzuch mafiozy.
Wtedy Gray dostrzegł podstarzałego mężczyznę oraz kobietę w czarnym gorsecie, która krzyczała do staruszka, by wezwał policję. Francuz zrozumiał, że lada moment będą mieli tu jeszcze więcej świadków i wpadną w niemałe tarapaty.
– Zwijamy się stąd! – nakazał, zbierając z ziemi pistolety, zarówno swoje, jak i napastników, po czym pobiegł za Romeo w stronę zaparkowanego kilkadziesiąt metrów dalej samochodu.
– Pospiesz się, Natsu! – krzyknęła Lucy, widząc, jak jej przyjaciel siedzi na klatce piersiowej ostatniego przytomnego gangstera i wymierza mu prawy sierpowy, jednak oprawca nie był mu dłużny. Chciała pomóc Dragneelowi, lecz nie zauważyła, że mężczyzna, któremu przywaliła jako pierwszemu, ocknął się. Mafioza złapał ją nad kostką i próbował przewrócić na ziemię. Heartfilia odruchowo uniosła kij bejsbolowy i ledwo utrzymując równowagę, uderzyła nim w rękę bandziora. Mimo to mężczyzna nieugięcie wciąż ciągnął ją za nogę.
Widząc to, Natsu zadał swojemu oprawcy ostatni, nokautujący cios i rzucił się Lucy na pomoc.
– Łapy precz! – wycharczał zmachany i z impetem kopnął mafiozę w przedramię. Gangster krzyknął głośno i puścił dziewczynę, chwytając się za wygiętą pod dziwnym kątem, złamaną rękę.  
Natsu złapał zszokowaną Lucy za dłoń i uciekając, pociągnął ją za sobą. Biegł tak szybko, że dziewczyna nie mogła za nim nadążyć. Co chwile potykała się o swoje nogi, jednak Dragneel, zamiast zwolnić, tylko mocniej ścisnął jej dłoń. Kiedy zabrał jej z ręki kij bejsbolowy, dostrzegła u niego rozcięte knykcie.
Mijając szkolne boisko, zobaczyli, jak naprzeciw wyjeżdża im czarny Peugeot. Nagle Natsu, pomimo lekkiej zadyszki, zaczął się głośno śmiać.
– A tobie co jest?! – wrzasnęła zdenerwowana Heartfilia, jednak młody mężczyzna nic nie odpowiedział, rechocząc coraz głośniej. Wepchnął Lucy na tylne siedzenia samochodu, po czym samemu szybko władował się do auta. Gray odjechał spod szkoły na pisku opon, a Romeo, również siedząc z przodu, odwrócił się za siebie. Nie mógł oderwać wzroku od roześmianego Natsu, który położył głowę na kolanach Lucy.
– No z czego się tak śmiejesz! Jesteś nienormalny?! – skrzyczała go Heartfilia, lecz on zamknął oczy i uśmiechnął się szeroko, ciężko dysząc.
– Byłem w dupie. Tak bardzo byłem w dupie...
– W dupie to będziemy wszyscy, jak Don się o tym dowie! – warknął Gray, pędząc jak najszybciej na główną dojazdową do Oak Bridge.


Wrzasków Makarova nie było końca. Najbardziej oberwało się za to wszystko Natsu, który był prowokatorem całego porannego zajścia przy magnolskiej szkole. Lucy, której Don także nie szczędził słów, z podziwem obserwowała Dragneela, który zupełnie ignorował wrzaski starego Dreyara. 
– Przesadzasz, dziadku! – jęknął wreszcie Natsu, odpalając w gabinecie papierosa, jednak po chwili wybałuszył oczy, gdy ciężka ręka Dreyara pacnęła go w tył głowy.  
– A ty milcz, debilu jeden! Igneel to się w grobie przez ciebie przewraca! Rany boskie, jak ja mam ci do rozsądku przemówić... – Don westchnął głośno i bezradnie opadł plecami na krzesło. – Nie mówię, byście nie reagowali, jednak zanim coś zrobicie, ruszcie nieco głową!
– Cóż, obawiam się, że w przypadku Natsu to jednak jest to niemożliwe – szepnęła Lucy, na co Gray parsknął śmiechem, Dragneel zmroził ją wzrokiem, a Makarov z nikłym uśmieszkiem wywrócił oczami.
Cała bura trwała przeszło godzinę, jednak piętro niżej czekała na nich miła niespodzianka. Dumni z nich przyjaciele postanowili uświęcić ich zwycięski powrót w jednym kawałku. Niestety reprymenda Dona trwała tak długo, że wszyscy prócz ciężarnej Levy byli już na niezłym rauszu, zanim gwiazdy wieczoru dotarły do barowej lady. Laxus i Gildarts, gdy tylko zobaczyli lekko poturbowanych chłopaków, wzięli ich pod pachy i potargali im włosy, Cana podwędziła Mirze jedne z najlepszych butelek whisky, zaś Levy i Erza nie szczędziły Lucy słów podziwu za sam udział w tym zdarzeniu. Brakowało tylko Gajeela – który gdy tylko dowiedział się o całym zajściu – ruszył na prośbę Dona, by dowiedział się czegoś więcej na temat, prawdopodobnie nowego, kartelu narkotykowego. Choć bez twardych dowodów nikt nie mówił tego głośno, to przez dzisiejsze zdarzenie każdy podejrzewał o to Grimoire Heart. Żaden podrzędny diler nie miałby przy sobie takiej ilości twardych narkotyków. Jeżeli ich przypuszczenia były słuszne, mógł to być strzał w dziesiątkę, lecz bez względu na to, kto był za to odpowiedzialny, Don Dreyar postanowił zniszczyć tą szerzącą się jak zaraza plagę sprzedaży narkotyków w mieście.
Mijały dziesiątki minut, godziny, ale nikt nie miał dość. Donośny gwar, pełen śmiechów i radosnych okrzyków bezustannie wydobywał się z lokalu i roznosił się echem niemal na pół North Faries.
– Natsu, opowiedz to jeszcze raz! – zawołała Levy. Pomimo protestów i błagań Lucy, dopingowany przez resztę Dragneel wszedł na kontuar baru z butelką whisky w dłoni. Jednym ruchem ręki uciszył wszystkich w barze. Widać było po jego ruchach i spojrzeniu, że promile mocno uderzyły mu do głowy. Mimo to opowiadał o porannym zdarzeniu tak donośnie i wyraźnie, że nikt nie miał problemów ze zrozumieniem jego słów.
– I wtedy, kiedy spojrzałem mu w oczy! Kiedy myślałem, że to już naprawdę koniec... Przybyła ona! Piękna, bezbronna blondyneczka... Która przypieprzyła draniowi kijem z taką siłą, że omal nie urwała mu łba! – wydarł się na całe gardło, a pozostali zaczęli głośno wiwatować.
Levy, która wprost uwielbiała ten moment opowieści (zapewne dlatego, że Natsu za każdym razem coraz milej opisywał palącą się ze wstydu Heartfilię), wybuchła gromkim śmiechem. 
– Przestańcie – błagała, jednak Gray skutecznie zagłuszał jej prośby zawołaniami w stylu „tak właśnie było” lub „sam to widziałem”. 
– No, Lucy, nie wiedziałem, że umiesz tak dołożyć do pieca... Postanowione! – zdecydował nagle Laxus, klepiąc Heartfilię po plecach. – Na następną akcję zabieram cię ze sobą!
– Te, Laxus, nie pozwalaj sobie! – zawołał oburzony Natsu. Z pomocą Gildartsa zeskoczył z barowej lady, podszedł do Lucy i przycisnął ją do swojej piersi. – Ona jest moja i nikomu jej nie oddam!
– Natsu, no co ty! – zaśmiał się młody Dreyar z niedowierzaniem, a wszyscy w pomieszczeniu wybuchli na ten widok jeszcze głośniejszym śmiechem. Wszyscy, prócz Lisanny, która od początku imprezy siedziała przy Mirze i zapomniana przez własnego chłopaka, lustrowała zimnym spojrzeniem nieświadomą tego Heartfilię.
Buraczana już Lucy próbowała wyrwać się z uścisku Dragneela, jednak ten dosłownie przyduszał ją do siebie.
– Słuchać mnie uważnie, bo nie będę się powtarzać! – kontynuował Natsu, zdzierając od krzyku gardło. – Od dzisiaj Lucy to moja partnerka! Bez mojego pozwolenia, wara od niej!
– Zaraz, a kto ci daje takie prawo, co? – Erza tak gwałtownie wstała z krzesła, że omal nie upadło ono na podłogę.
Natsu spojrzał na zakonnicę ze zdziwieniem.
– Jak to kto? Dziadek kazał mi jej pilnować, no nie?
Po towarzystwie rozszedł się pomruk cichych szeptów, a Natsu uśmiechnął się triumfalnie. Nikt nie miał odwagi, by przeciwstawić się Donowi.
Lucy wreszcie wyrwała się z objęć Dragneela i spojrzała na niego srogo.
– Mnie to już nikt o zdanie nie zapyta?! – nakrzyczała na pijanego przyjaciela.
–  Zapytać? - zdziwił się Natsu, po czym zaśmiał się jej perfidnie w twarz. – A po co?
W barze znów rozbrzmiał jazgot śmiechów.
– Nie jestem twoją własnością!  – wściekła Heartfilia, próbując ich zagłuszyć, zaczęła wykłócać się z Natsu, który tylko nabijał się z jej wybuchu złości.
– Nie masz nic do gadania. – Zupełnie nie przyjmował jej sprzeciwów.
– Jesteś okropny!
– E tam, nie wiem, o co ci chodzi! Chodź, napijmy się! – zawołał radośnie.
– Natsu, ja mówię do ciebie! – wołała, lecz Dragneel miał w głębokim poważaniu jej pretensje.
Nie wiedzieli, że są bacznie obserwowani z góry przez Gildartsa i Makarova.
– Zupełnie jak Igneel i Layla – zaśmiał się Clive, kręcąc z rozbawienia głową. Don uśmiechnął się półgębkiem, jednak po jego twarzy przeszedł cień niepokoju.
– Byleby tylko nie skończyli tak, jak oni...



W końcu skończyłam ten rozdział :D Wstawiam go z malutkim opóźnieniem, ponieważ blogspot oczywiście mnie nieźle trolował i nie chciał mi przyjąć tekstu z akapitami...
Przepraszam też, że ostatnio była dłuższa przerwa, ale bardzo wiele się u mnie dzieje. W ramach rekompensaty za to mam dla was małą niespodziankę - jeszcze dziś w godzinach wieczornych pojawi się kolejny rozdział, ale specjalny o tematyce dzisiejszego Halloween :D.
Nie będę przedłużać, bo i tak już się spóźniłam z tym rozdziałem... Mam nadzieję, że się wam on spodoba :*
Buziaki, dziubki!!!

4 komentarze:

  1. O mamuniu, naprawdę warto było czekać na ten jubileuszowy 50 rozdział!
    Zdanie - ,,Niegdyś samotne wilki, które niczym się nie przejmowały, dołączyły do stada. Nie mieli wyjścia – musieli nauczyć się przestrzegać zasad silniejszego." w pewnym sensie złapało mnie za serce, poczułam lekką nostalgię przeplataną z ekscytacją. Dzieje się coraz więcej i nie zapominaj, że coraz więcej oczekuję co do Natsu i Luce! Haha :D Lisanna zaczyna robić się coraz bardziej podejrzana i czuję, że coś odwali! >_<
    Buzi i dużodużo weny! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi, cieszę się :D I zastanawiałam się właśnie, czy przetoczony przez ciebie cytat nie jest jakby... za bardzo ckliwy, jednak określenie "samotne wilki" bardzo mi pasuje do tych urwisów :D
      Oczywiście postaram się sprostać twoim oczekiwaniom :D I bardzo dziękuję za komentarz :***

      Usuń

Wasze komentarze cieszą mnie jak mało kogo, jednak nie zaklepujcie miejsc. To nie ważne, kto jest pierwszy, kto ostatni. Takie wpisy zostaną usunięte.
Wszelkie pytania kierujcie do spamownika.
A jak przeczytałeś rozdział, to pozostaw po sobie ślad.
Jesteś anonimem? Podpisz się jakoś.

Całusy dla was śle z góry wdzięczna Yasha ^.^