26 paź 2014

Rozdział 35 "Zobowiązanie"

Lucy powoli uchyliła powieki, ukazując światu tęczówki w kolorze mlecznej czekolady. Zbudził ją pisk hamującego pociągu. Była w przedziale sama i właśnie dojechała do stacji w Shirotsume.
Spała zaledwie półtorej godziny, ale nie czuła się śpiąca. Nie mogła spokojnie spać po tym wszystkim, co wydarzyło się ubiegłej nocy...
Pociąg po chwili ruszył w dalszą podróż, a do jej uszu dobiegł wkrótce melodyjny, jednostajny dźwięk kół, sunących po torach. Lubiła ten charakterystyczny odgłos, uspokajał ją.
Nagle przez brudne okno przedostały się pierwsze promienie słońca. Wyraziście pomarańczowy wschód słońca, na tle skoszonych niedawno pól, coś jej przypominał. Przypomniał jej się sen, który przed chwilą miała.
...
Przed nią szalał ogień. Pożerał on wszystko, co miał na swojej drodze. Domy, trawę, ludzi. Bliskich jej ludzi. Nie tylko tych, których straciła w pożarze. Widziała matkę, ojca, Hildę... Nawet członków mafii Oracion Seis. Nikt nie cierpiał, nie krzyczał w agonii. Jakby pogodzeni ze swoim losem, poddali się swojemu przeznaczeniu. Ona również nie krzyczała, nie próbowała ich ratować. Choć czuła się strasznie, wiedziała, że nic już nie może zrobić. Pogodziła się z ich stratą.
Był tylko on. Młodzieniec o różowych włosach, który stał do niej przodem, ze smutnym, wręcz przepraszającym uśmiechem i wyciągniętą w jej kierunku, pomocną dłonią. Tylko jego omijał cały ten pożar, który trawił wszystko, co wpadło w jego piekielne języki. On był bezpieczny i, samą swą obecnością, dawał jej poczucie bezpieczeństwa.
...
Na nowo przymrużyła oczy, by nie widzieć ognistego słońca. Ale nawet wtedy pomarańczowe promienie przebijały się przez cienką warstwę jej powiek. Nic nie mogła na to poradzić. Mogła jedynie zapłakać w pustym przedziale, z nadzieją, że nikt jej nie usłyszy, ani nie zobaczy.

- - - - - - - - - - 

-Ej! Wstawaj!
Nieznany, chłodny przedmiot mocno dźgał go w bark. Niezadowolony, odwrócił się na drugi bok i oparł się głową o coś miękkiego. Coś przyjemnego i ciepłego. Na twarzy śpiącego jeszcze Laxusa zawitał szeroki uśmiech.
-Wstawaj gnojku!
Poczuł nagłe szarpnięcie, przez które z łomotem spadł z łózka. Zamiast puszystej poduszki miał teraz pod głową twardą podłogę. Zdezorientowany, szybko otworzył oczy. Dwa otwory lufy patrzyły mu prosto w niebieskie, wystraszone oczy.
-Gildarts, co ty tworzysz? Cana powoli usiadła na materacu swojego łoża i przetarła leniwie zaspane oczy. Nie wyglądała na wstrząśniętą faktem, że jej ojciec mierzy mu prosto w głowę. W ogóle, to co ona tu robiła? W tym dziwnym pokoju o fioletowych ścianach? Ubrana w piżamę? Dlaczego siedziała na... swoim łóżku?
-O kurwa... Wymsknęło mu się, gdy zdał sobie sprawę z tego, gdzie spędził ubiegłą noc. I że właściwym pytaniem było "co ON tu robił"?!
-Przygarnąłem cię pod swój dach... Karmiłem... Zaczął Gildarts, nie spuszczając go z celownika.
-Ale... Blondyn chciał się usprawiedliwić, lecz słowa ugrzęzły mu w gardle. Bo co też miał powiedzieć, skoro pojęcia nie miał, jak się tu znalazł i co w ogóle zrobił?!
-Traktowałem niemal jak syna... A ty tak mi się za to wszystko odwdzięczasz?!
-Ale... Laxus był coraz bardziej speszony i zdenerwowany.
-Po tym wszystkim co dla ciebie zrobiłem?! Palce Clivera zacisnęły się mocniej na rączce dubeltówki.
-Ale...To nie tak! 
-Zostawiłem ci moją córkę pod opiekę, a ty pakujesz się jej do łóżka?! ZABIJĘ CIĘ! Gildarts sięgnął skazującym palcem po spust, a Dreyar poczuł, jak wszystko podchodzi mu do gardła. Włącznie z sercem.
-Idioto, o co ci chodzi?! Niespodziewanie między nimi stanęła Alberona. Zwrócona była twarzą do Clivera. -Biedny Laxus przyszedł o czwartej nad ranem, zalany w trupa, to wzięłam go do pokoju by cię nie obudził! Nie chcę nawet myśleć jakie świństwa masz w głowie, ale robisz z igły widły!
Zaskoczony dotąd mężczyzna zmarszczył ze złości brwi. Na szczęście opuścił już spluwę.
-Dla ciebie to są "z igły widły"?! Nakrzyczał na córkę.
-Och, skończ już! Dziewczyna, wciąż osłaniając Dreyara, uniosła wysoko ręce i uderzyła nimi o uda w bezradnym geście. -Może nie zauważyłeś, ale już od jakiegoś czasu jestem dorosła! Mogę robić co chcę i sypiać z kim chcę!
Laxus widział zza pleców Cany, jak twarz Clivera pokrywa się czerwienią. Był jak tykająca bomba.
-Może i dorosłą, ale wciąż jesteś moją córeczką i mieszkasz u mnie!
-Ach tak? To się wyprowadzę! Odpyskowała.
-Ciekawe niby dokąd?! Mężczyzna aż prychnął z kpiny. -I może jeszcze z nim?! Na nieszczęście blondyna, Clive znów wskazał na niego swoją dubeltówką.
-A żebyś wiedział! Cana drażniła się z ojcem, choć i jej zaczęło brakować cierpliwości. Laxus stwierdził w końcu, że całe to przedstawienie zaszło nieco za daleko.
-Uspokójcie się. Może...
-CICHO BĄDŹ! Cana i Gildarts wrzasnęli na niego jak zsynchronizowani. Ale nie wystraszyło to Dreyara. Raczej rozbawiło, ponieważ w tej chwili byli do siebie tak podobni, że Alberona, choćby nie wiadomo jak tego pragnęła, nie byłaby w stanie wyprzeć się pokrewieństwa z Cliverem.
...
Siedział w kuchni pijąc drugą kawę z rzędu, z nadzieją, że lada moment gorący trunek pomoże mu na kaca. W leczeniu tego upierdliwego "schorzenia" na pewno nie pomagał mu hałas dobiegający zza cienkiej ściany. Słyszał wszystko co się za nią działo, tak wyraźnie, że mógł bez problemu wyobrazić sobie dialog  pomiędzy ojcem i córką. Słyszał jak drą się na siebie, przy okazji tłumacząc, co wydarzyło się poprzedniego dnia i zeszłej nocy. Dzięki temu dowiedział się, jak poszło Alberonie i pozostałym z dziekanem.
W końcu lokatorzy jakoś się dogadali i dołączyli do Laxusa.
-Canuś, nalej ojcu kawy. Poprosił Clive i usiadł na przeciw Dreyara z niemrawym uśmiechem. -Ech, niedobrze się dzieje w mieście...
Dziewczyna po chwili podała mu kubek i zaczęła przyrządzać im śniadanie. -Skoro tak to wszystko się potoczyło, powinniśmy wiedzieć, na czym stoimy.
Blondyn patrzał to na nią, to na Gildartsa z szeroko otwartymi oczami. Serio? Po tym wszystkim co odwalili, chcieli udawać, że nic się nie stało?! Nie było jednak sensu tego drążyć. Ich spojrzenie wystarczyło, by Dreyar zrozumiał o co im chodzi.
-Wiedzieć na czym stoimy, ta? Powtórzył po Canie i rozmasował swoje skacowane czoło z westchnieniem. -No dobra, zaraz po nich zadzwonię.

- - - - - - - - - - 


-Lector, jedziemy po pana Michello!
Rocjuta wyjrzał zza sterty papierów na Frosha. Ten był już gotowy, ubrany do wyjścia.
-Sami? Spytał, nie dostrzegając nikogo poza nim. -A gdzie Lily?
-Dziś przyjdzie nieco później, więc zostawił to nam. Wytłumaczył Shuou.
Po ostatniej próbie pojmania dziekana, nie uszli do końca bez szwanku. Dziś jednak nie było widać choćby śladu po jakiejkolwiek rozróbie. I całe szczęście dla nich, bo gdyby wyszło na jaw przed szefową, że działali samowolnie, mogliby skończyć jeszcze gorzej.
-Już nie musicie się nigdzie wybierać.
Lector zamarł ze zdziwienia z kurtką w ręce. Tak samo jak Frosh, nie mógł uwierzyć w to, kto do nich idzie. Przyprowadzony przez innego pracownika biura śledczego, we własnej osobie :
-Profesor Michello?!
...
Lily wszedł do biura federalnego z niezadowoloną miną, strzepując z płaszcza zastygnięte krople deszczu. Mżyło, a on całą drogę musiał przebyć pieszo, ponieważ jego ukochany samochód, DeSoto Custom, został zniszczony przez jedną, małą dziewczynkę o niebieskich włosach. Osóbkę, którą wreszcie rozpoznał. To ona przyszła do komisariatu w Magnolia Center po przesłuchiwaną Lucy Heartfilię. Levy McGarden.
-Dobrze, że jesteś, agencie Tsubaki! 
Na przywitanie, Lily posłał Lectorowi wściekłe spojrzenie.
-Zgarnęliście dziekana? Spytał bez zbędnych grzeczności. Rocjuta, widząc że jego przełożony nie jest w nastroju, po prostu zaprowadził go do pokoju przesłuchań. Przechodząc przez ciemniejszy korytarz, dotarli do pomieszczenia z lustrem weneckim. Po drugiej stronie Frosh wciąż rozmawiał z profesorem Michello. Staruszek wyglądał okropnie - jego łuk brwiowy, warga i nos były rozcięte, całą twarz miał opuchniętą. Był przemoknięty, zmarznięty i brudny.
-Tak go znaleźliście, czy to wasza sprawka?
-Sam do nas przyszedł. Słysząc Lectora, Tsubaki aż obniżył swoje ciemne okulary. -Żona nie chciała go wpuścić w takim stanie do domu, jeżeli nie zgłosi wcześniej pobicia na policji.
-Nie dziwię się, ale skoro tu przyszedł... Musiał mieć wiele do powiedzenia. -Co już wiecie?
-Całkiem sporo. Michello wprost przyznał, że uczelnia przyjmowała datki od Richarda Buchanena. Ale pieniądze są nietknięte, wypłacali je z banku tylko po to, by schować do sejfu w gabinecie dyrektorskim. Nasi ludzie właśnie poszli to sprawdzić.
-A sam dyrektor?
-Jest z sekretarką na wakacjach. I to chyba jedyna tajemnica, jaką miał staruszek. Lector westchnął zdruzgotany. Mieli nadzieję na jakieś poszlaki, nowy trop. A jedyną aferą okazał się nic ich nieobchodzący romans. 
-Dziekan mówił coś jeszcze? Dopytywał Lily. On również zdawał się być nieusatysfakcjonowany.  
-Tylko tyle, że Buchanen jest absolwentem uniwerku i dlatego, ponoć z dobrego serca, powierzał datki na swoją byłą uczelnie. Z czystego sentymentu. O ile dziadyga mówi prawdę.
-Nie widzę powodu, by kłamał... Przerwał zamyślony Tsubaki.
Przez moment dwóch agentów przyglądało się przesłuchaniu, nie zamieniając ze sobą ani słowa. Po kilku minutach dołączył do nich Frosh.
-Ci ludzie, na których natknęliśmy się w uczelni również szukają Richarda Buchanena. Ponoć twierdzili że, czemu profesor Michello kategorycznie zaprzecza, Buchanen ma jakieś powiązania z mafią.
Nie była to dobra wiadomość. Jeżeli rzeczywiście poszukiwany przez nich zbiegły należał do mafii, dzięki wszechobecnym kontaktom, jakie posiadali mafiozi, Buchanen mógł być teraz dosłownie wszędzie. A jako wisienkę na torcie mieli teraz nowych łobuzów, którzy z nieznanych powodów szukają tego samego człowieka, co oni.
-Agencie Tsubaki, chce pan przesłuchać zatrzymanego osobiście?
Wyrwany z zamyśleń Lily spojrzał na swoich podopiecznych ze zmarszczką między oczami.
-Wypuśćcie go. Mruknął ponuro, po czym zdecydowanym krokiem opuścił pokój przesłuchań.

- - - - - - - - - -

-Co za kretyn... Gdy skacowany Natsu wyszedł na balkon z odpalonym wcześniej papierosem, nieprzyjemny wiatr przedostał się przez jego rozpiętą koszulę. Twardy tors momentalnie porył się gęsią skórką, a mieszczące się na niej niewielkie sutki stwardniały z zimna. Wolał jednak marznąć, niż przebywać w jednym pomieszczeniu z Grayem, który prócz leżenia plackiem i patrzenia w sufit nie zrobił od rana zupełnie niczego. Kac to jedno, ale użalanie się nad sobą to zupełnie inna sprawa. Jego zachowanie było niezdrowe i cholernie wkurzające. Czy on na serio musiał tak ostentacyjnie okazywać swój żal i tęsknotę za Hildą?!
-Przecież nic już nie przywróci jej do życia. Stało się. Szepnął ponuro, wypuszczając z ust szarawy, trujący obłoczek i tępo wpatrując się w zwęglone na czarno pozostałości monopolu.
Po co tak rozpaczać? Co im to da?! Trzeba żyć dalej - powtarzał w myślach, nie potrafiąc odwrócić wzorku od zgliszczy sklepu.
Usłyszał dzwoniący telefon, ale nie ruszył się z miejsca. Nie miał zamiaru nawet kiwnąć palcem. Niech ta beksa, Gray, wreszcie ruszy dupsko i coś zrobi!
-A ty znów na golasa paradujesz? Co to, darmowy striptiz?!
Dragneel przesunął spojrzenie na balkon Hildy. Staruszka stała z nietęgą miną i machała na niego wielką miotłą.
-Ty degeneracie! Łachudry! Byście się do roboty wzięli!
Młodzieniec nic nie odpowiadając, posłał sąsiadce półuśmiech. Pełen współczucia, żalu, tęsknoty.
-Ja ci dam "moherowego bereta", ty, gówniarzu ty!
-Natsu, Laxus dzwonił. Fullbuster wyjrzał na balkon, lecz przyjaciel nie zwracał na niego uwagi. -Natsu?
Wiedział, że już nigdy więcej nie usłyszy jej obelg. Że już nigdy nie będzie miał okazji się z nią pokłócić. Z pełną świadomością pogodził się z jej śmiercią. Ale doszło do tego tak niespodziewanie i niedawno, że gdy zerkał na mieszkanie siąsiadki, wciąż słyszał jej denerwujący, skrzeczący głos.
-Ma chłop wyczucie czasu. Rzucił Dragneel, gdy Gray chciał mu już krzyczeć do ucha. -Nie ma co tracić czasu, chodźmy do niego.

- - - - - - - - - - 

Levy sięgnęła mozolnie po dwa kubki z zawieszonej przy oknie szafki, ale kiedy miała wsypać do nich kawę, zaśmiała się pod nosem.
-Za bardzo się przyzwyczaiłam do wspólnego mieszkania.
Choć miała Lucy za współlokatorkę od niedawna, już zdążyła do tego przywyknąć. Teraz, mieszkając sama czuła się strasznie samotna. Chciała, by jej najlepsza przyjaciółka wreszcie wróciła. Co z tego, że nie było jej niespełna dwunastu godzin, dla Levy trwało to wieki.
Wstawiona na gazie woda zaczęła powoli wyparowywać z czajnika. Dziewczyna na powrót schowała jeden z kubków i zamknęła szafkę. Kątem oka widziała swoją bibliotekę, zamkniętą już od kilku dni. A nawet nie wystawiła stosownej kartki, że wzięła sobie urlop...
Nagle jej uwagę przykuł dziwny mężczyzna. Wysoki, ciemnowłosy, ubrany w stylowy płaszcz, lekko kuśtykał obok wejścia do czytelni. McGarden obserwując go, poczuła się nieswojo. Niespokojnie.
Kiedy mężczyzna odwrócił się przodem do jej kamienicy, usta niebieskowłosej wykrzywiły się w strachu i szoku. Znała tylko jednego idiotę, który w pochmurną jesień nosiłby przeciwsłoneczne okulary. I za żadne skarby nie chciałaby się z tym idiotą spotkać po raz drugi.
Była tak przestraszona, że jej nogi przylepiły się do kuchennego linoleum. Dopiero, gdy agent FBI zdjął czarne szkła, jak maskę skrywającą uczucia, gdy wściekły gapił się wprost na jej okno, ocknęła się.
On ją widział! On się na nią gapił! On po nią przyszedł!!!
Przerażona, zapomniała o czajniku, z którego zaczęła się ulatniać coraz gęściejsza para. Uciekając z mieszkania, wzięła ze sobą jedynie parę butów i torebkę.
Trzęsła się jak osika, boso zbiegając po schodach. Zdołała dotrzeć jedynie do półpiętra, a już usłyszała skrzypnięcie wejściowych drzwi kamienicy i przyspieszone kroki.
Nie miała czasu myśleć. Nie miała czasu! Co robić?!
W pośpiechu schowała się do schowka, który przed wojną służył jako toaleta na półpiętrze. Było tu ciemno i ciasno, a zapach, delikatnie mówiąc, również nie należał do najprzyjemniejszych.
Szybsze bicie zlęknionego serca zagłuszało jej zmysł słuchu. Jego łomot zlewał się z coraz wolniejszymi , lecz głośniejszymi krokami. Czuła się, jakby czekała w ciemnej, zasmrodzonej komórce na wyrok śmierci.
Przez dolną szparę zauważyła poruszający się cień. Od butów agenta dzieliły ją zaledwie stare, cienkie drzwi. Napięcie było zbyt stresujące. Drżała, w jej głowie dudniło.
Niech on już stąd idzie... Niech sobie pójdzie...
Agent wreszcie ruszył do góry, a Levy omal nie dostała zawału od podwyższonego ciśnienia. Trzymała torebkę i buty tak mocno, że paznokciami zostawiła na nich trwały ślad.
Przyszedł ją zapuszkować? A może zemścić się za samochód? Jak mogła wpakować się w takie bagno!
Niespodziewany łomot sprawił, że dziewczyna aż podskoczyła. Wyglądało na to, że mężczyzna wyważył drzwi od jej mieszkania.
Na moment zrobiło się spokojnie, lecz mijały ostatnie sekundy, zanim agent zorientuje się, gdzie jest. To była jej szansa.
Nie zerknęła w stronę mieszkania, by sprawdzić czy mężczyzna ją widzi. Zdyszana, jakby już przebiegła maraton, wyleciała z kantorka i popędziła na dół najszybciej jak zdołała. W samych skarpetkach wybiegła na ulicę, mieszając się ze zdziwionym tłumem, który, na jej szczęście, zawsze pojawiał się w pierwszych popołudniowych godzinach szczytu.
...
Gdy kopniakiem otworzył drzwi od mieszkania McGarden, od razu zorientował się, że były one otwarte. Ostrożnie wkroczył do mieszkania, bacznie obserwując każdy kąt. Dostrzegł w kuchni zagrzany czajnik i niezalaną kawę, podszedł do piecyka i wyłączył gaz. Wtedy, przez okno wyhaczył wzrokiem Levy McGarden, wybiegającą jak opętana z kamienicy.
A tak podejrzewał, że dziewczyna schowała się w kantorku...
Po wczorajszym wypadku utykał na jedną nogę, a ona wleciała wprost w tłum wracający do domu z pierwszej zmiany. Nie było sensu jej gonić, nie teraz. Zamiast tego, zalał sobie kubek gorącą wodą i upił łyka wrzącego napoju.
-Kurwa, nie słodzona. Jęknął skwaszony Lily, w myślach karcąc się za swoją nierozwagę.

- - - - - - - - - - 

Zostali poczęstowani kawą i współczującymi spojrzeniami. Po kondolencjach i wyrazach współczucia, w salonie Gildartsa słychać było jedynie tykanie zegara.
-Czekamy jeszcze na kogoś? Zaczął wreszcie Fullbuster.
-Nie, na chwilę obecną nikt inny nie mógł tu przyjść. Poza tym, chcieliśmy z wami porozmawiać na osobności. Wiecie już co zamierzamy, więc powiem wprost. Chcielibyśmy mieć was po naszej stronie. Wyjaśnił Laxus, który po krótkiej przemowie upił łyka kolejnej kawy. Przyglądając się bladej twarzy Graya i Natsu, tak samo niewyraźnej jaką miał i on, domyślił się, że przez kaca cierpią katusze. -Dołączycie do nas?
-W dupie mam to, co zamierzacie. Odezwał się Dragneel. -Chcę tylko zrobić co należy.
-Czyli? Spytała Cana.
-Zamierzam pomścić Hildę. Jak mi się to uda, nie chcę mieć z wami nic wspólnego.
-Nie jesteśmy na tyle głupi, by sami wplątać się w wojnę z mafią. Dopowiedział Gray. -Potrzebujemy waszej pomocy, tak samo jak wy naszej. Dopóki mamy ten sam cel, nie widzę powodu, dla którego nie mielibyśmy ze sobą współpracować.
Na moment wszyscy ucichli, w spokoju popijając ciepły napój.
-Rozumiem, że na chwilę obecną nie możemy liczyć na więcej? Upewniał się Gildarts.
-To i tak zbyt wiele z naszej strony. Skomentował ponownie Fullbuster, zmierzając Clivera ostrym, pewnym siebie spojrzeniem spod nosa, niemal wsadzonego w kubek z kawą.
Dyskusję przerwał im łomot do drzwi.
-Myślałem, że nikogo więcej tu nie będzie?
Po słowach francuza, wszyscy podążyli wzrokiem za Caną, udającą się do przedpokoju. Po niespełna minucie ich oczy rozwarły się szeroko ze zdziwienia. Przy Alberonie stała zmachana i roztrzęsiona Levy, w samych czarnych skarpetach i zalaną przez łzy, rumianą twarzą.



Ponad miesiąc czekaliście na rozdział, a ja serwuję wam tak króciutki rozdzialik :(
I do tego pewnie spodziewaliście się więcej akcji... Naprawdę, naprawdę bardzo przepraszam każdego z osobna, jeżeli was zawiodłam!

Ostatnio, prócz marnych pokładów czasu, pochłonęło mnie nowe opowiadanie, własna komedia romantyczna z elementami gangsterskimi, na którego przy okazji gorąco zapraszam tych, którzy jeszcze tam nie zajrzeli, a lubią takie klimaty :P
Nawiązując jeszcze do nowego bloga, z góry mówię, by w razie czego wybić wam głupoty z głowy xD : to, że zaczęłam pisać drugie opowiadanie, nie oznacza, że mam porzucić, zaniedbać, czy zawiesić tego bloga!

Powracając do tego rozdziału, tak jak pisałam na fb, podzieliłam go znów na pół, byście nie musieli już tyle na niego czekać. I jeżeli znajdziecie jakieś błędy to wybaczcie mi (oczywiście liczę na wytknięcie ich w komentarzach ^.^), ale dochodzi już druga w nocy i moje oczy ledwo widzą -.- .
Druga część, pewnie nieco dłuższa od tego rozdziału, powinna pojawić się w przyszłym tygodniu (jak dobrze pójdzie, to jakoś we wtorek :P)

Jak wiadomo, wciąż bawimy się w "co podobało wam się najbardziej" ... o ile coś wam się w ogóle spodobało >.<
A jeśli chodzi o napiętą sytuację między mafiami, potyczki między nimi, zdradzę, że na chwile obecną będziecie mogli nieco od tego odetchnąć. Ale to tylko cisza przed prawdziwą burzą ]:-> 

Mimo wszystko mam nadzieję, że cieszycie się z tego rozdziału i że wam się spodobał. No i że nikt nie zezłościł się na mnie za to, że tyle musieliście czekać i że chociaż stałych czytelników mam wciąż przy sobie... 

Trzymajcie się ciepło i łapcie ogrom przytulasów i całusów od Yashy ! :D :***

22 komentarze:

  1. Eh cóż pięć miesięcy, ale w sumie nawet warto. Nie wiem, czy śmiać się czy płakać. Cana i te jej pyskówki do ojca i mina Laxusa!!! Chciałabym ją zobaczyć hahaha!! Jednak jestem ciekawa, co będzie w dalszej, części bo jestem super ciekawa.
    Pozdrawiam i śle wenę ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięć miesięcy? Rozumiem, że chodziło ci o czas, w jakim nie było rozdziału i wkradło ci się nie to słowo (bo rozdziału nie było pięć tygodni, nie miesięcy xD). I dziękuje za komentarz oraz przesłaną wenę ^.^

      Usuń
  2. Gdyby nie to że cię uwielbiam i szanuję to bym strzeliła fochem z taki krótki rozdział i za urwanie w takim momencie. Zrobiłaś jak wiele anime - urwą w takiej scenie nie że nie ma zmiłuj musisz obejrzeć następny odcinek chociaż oczy ci się kleją. Jednak zbyt długo naczekałam się na mafię żeby nie skomentować!
    Już przy pierwszym fragmencie na mojej twarzy pojawił się wielki banan. Lucy śni o Natsu - awwww *o* Mimo że całe moje serce należy do StingLu to aczkolwiek NaLu jest słodkie w każdej wersji, a szczególnie w twojej. Rany, ale nie mogę się doczekać rozprawy Makarova gdy Lucy będzie jego adwokatem. Nic dziwnego że napisałaś iż to co teraz będzie to "cisza przed burzą" ;D
    WIEDZIAŁAM. Ja jestem prorokiem, wiedziałam że po tym jak Laxus zasnął w łóżku Cany to następnego dnia przyjdzie Gildrats ze strzelbą. I ten wykład : "Przygarnąłem cię pod swój dach... Karmiłem...Traktowałem niemal jak syna... A ty tak mi się za to wszystko odwdzięczasz Po tym wszystkim co dla ciebie zrobiłem?!Zostawiłem ci moją córkę pod opiekę, a ty pakujesz się jej do łóżka?! ZABIJĘ CIĘ!" hahahahahahaha ja to już gdzieś widziałam xD Zresztą Gildrats jest świetny, marzy mi się scena gdy idzie do baru z burleską aby spotkać się z Natsu i Grayem w jakiejś hipersuper scenie ale nagle na scenę wychodzą tancerki i BUM ♥ !!! Gildratsa nie ma a pojawił się stary erotoman śliniący się na widok kobiecych ciał xD hahahahaha ja to mam pomysły nie powiem ^^ I to że Cana mimo wszystko nie może wyprzeć się pokrewieństwa z Gildratsem - słodkie :) Ale chyba nawet ja na jej miejscu nie przyznawałabym się do niego, wybacz Gildrats ;D
    Kurtka wodna ten Buchanen wszędzie się wpycha z tą swoją maską niewinności. Co on jakaś dziewica święta? Agh nie lubię takich typów :// Ale beka że Michello nie został wpuszczony do domu, wybrał sobie żonę, nie powiem xD Ej a może to jakaś inna wersja Obaby ? xD hahaha nie mogę to by było świetne gdyby przyleciała i strzeliła wykład Levy, Gajeelowi i reszcie za takie potraktowanie jej mężulka xDD
    Raany czy tylko ja pomyślałam że ten gość w płaszczu pod biblioteką Levy to ten drugi szpieg co walczył z Natsu? O.o Na serio myślałam ze to on :O A tu Lily się pojawia i takie what the fuck. A jak zdjął okulary to normalnie myślałam że Levy zobaczy tatuaż na jego twarzy ale to był tylko Lily. Ech szkoda bo sprawa z Mystogunem/Jellalem/Siergeinem okropnie mnie nurtuje i jak znając życie zaserwujesz mi takie rozwiązanie że w życiu bym na nie nie wpadła xD I to jak Levy uciekała. No normalnie serio w takim momencie?! Ty się Yasha lepiej pośpiesz bo inaczej cię znajdę i sobie inaczej pogadamy xD Zacznij się bać (mroczny śmiech) !
    Mam nadzieję że druga część pojawi się szybko, bo niestety nie dali nam wolnego z okazji Wszystkich Świętych. Do duupy, piątek by przynajmniej dali! Tak to byś napisała i by było a znowu muszę czekać i będę nabijać kolejne 100 tys wyświetleń bo normalnie doczekać się nie mogę.
    Życzę weny i na Zadłużoną i na mafię bo oba blogi są świetne. A może zrobisz tak że weekend poświęcisz na mafię, a w tygodniu naskrobiesz coś na żonę, żeby już taki pełny gotowy rozdział dać nam w piątek jako miłe rozpoczęcie weekendu. Ja bym tak robiła, ale w obecnej sytuacji nie mam jak, bo nagle nie mogę dostać się do mojego konta na laptopie. Pisze że zalogowanie się nie udało i na razie korzystam z gościa. A ja tam mam WSZYTKO, więc jestem po prostu przerażona i jak to szybko nie zniknie to nie wiem co zrobić. Niedawno napisałam krótki wstępik do nowej historii i gdybym miała go stracić...Jashinie nawet nie wiem o czym mam myśleć. I wszystkie arty, własne prace z GIMPA, programy...Na serio mam z tym poważny problem. Dobra, coś wykombinuję bo co jak co głowę od spraw naukowych ma tępą jak bela ale jeśli chodzi o techniczne to mam co jakiś czas przebłyski geniuszu xD
    Pozdrawiam i jeszcze raz życzę weeny! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, nowy rozdział pojawi się niebawem, nie musisz mnie szukać xD I dziękuje za naprawdę długi, motywujący komentarz :*** No i mam nadzieję, że dostaniesz się na konta na laptopie :(

      Usuń
  3. -Kurwa, nie słodzona. Jęknął skwaszony Lily, w myślach karcąc się za swoją nierozwagę."
    No przy tym to ja sikałam, maruda jedna , niech się cieszy że chociaż kawe mu zrobiła :D
    Warto było tyle czekać , a że krótkie , mówi się trudno , ważne że wyszło .
    Mi się wszystko podoba , akcja się powoli rozkręca ,ale to bardzo dorze ,wiadomo że mafia szybko się nie skączy , będzie co czytać ;D
    Jestem jakaś nienormlna bo czekam aż Natsu się zakocha wiadomo w kim :)

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu nowy rozdział !!! Ale żeby zakończyć go w takim momencie?!
    To fajnie że trochę odpoczniemy od porachunków mafii bo w takim razie skupisz się na relacjach między bohaterami.
    Moją ulubioną częścią tego rozdziału była pobudka Laxusa i późniejsza kłótnia Cany z Gildartzem ^^ :D

    Sądziłam że Levy pobiegnie do Gajeela. :p :P I teraz Levy będzie zbiegiem ... A jak przeszukają jej mieszkanie i bibliotekę i jak znajdą podrabiane dokumenty.

    Dość gdybania trzeba czekać na kolejny rozdział :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojj żebyś wiedziała! :3 Idealnie trafiłaś z tym, że chcę skupić się troszeczkę na relacjach między bohaterami (no i na doprowadzeniu sprawy z aktem własności do końca :P), ale choć rozdziały będą spokojniejsze, to nie oznacza to, że w ogóle nie będzie akcji ^.^ Będzie po prostu ciut spokojniej od Oracionu : )

      Usuń
  5. Jest Laxus jest zabawa B| Epicka akcja Cana, Gildarts i Pan Iskierka. No uśmiałam się jak nigdy dotąd! No po prostu KO-CHAM-TO :D Szkoda mi Natsu i Gray'a, ale cóż... Żyje sie dalej! Czekam na jatkę, która musi być, zrozumiano? Musi! XD Żałuje, że przeczytałam komentarze innych ludzi :/ Już widzę jak oni chcą... NaLu. NaLu SraLu ;-; To taki durny paring D: Weźcie mnie ukrzyżujcie jak usłyszę to jeszcze raz... Dawać miłość Bickslow x Lalki! A nie XDDD To jest paring! :D Heh. No nic, czekam na kolejną część rozdziału. Życzę zdrowia i weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Co masz do NaLu ja wręcz uwielbiam tą parkę, a jak przeczytałam że ona o nim śniła wręcz sikałam ze szczęścia XD ale nie powiem paring Bickslow x Lalki to tesz fajny pomysł ogólnie rozdział fajny tylko szkoda że krótki czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu przez niektórych ludzi, które pisało właśnie paring NaLu. Obrzydła mi ta dwójka i znienawidziłam Lucy tak bardzo, że to do nie opisania. Fandom NaLu również jest tak chory, że jedna baba to mnie prawie zabiła, iż powiedziałam : Nie lubię Nalu. Jestem negatywnie do tego nastawiona, gdyż fani NaLu sami mnie do tego doprowadzili. Jak oglądam odcinki Fairy Tail to już zupełnie inaczej na to patrzę i krzywię sie widząc CHAMSKIE SCENY NALU OD STUDIA. Np. Te openingi... Omg tam jest takie faworyzowanie NaLu, że ja w to nie wierze...

      Usuń
    2. Bez kłótni o NaLu, czy tam anty NaLu :D Każdy ma prawo ich lubić, ale też nie dziwie się, że mogą się przejeść, jak tyle ich pełno... A do snu podsunę spekulację, że Lucynie prócz Natsiastego śnił się głównie ogień... I teraz pytanie, czy sen to objaw "tęsknoty" czy jakiegoś "zalążka uczucia" , czy też faktu albo stresu, ponieważ za każdym razem gdy Lucyna brała udział w jakimś pożarze, to był przy niej Natsu. Albo gorzej, to on właśnie podłożył ogień :P

      Usuń
    3. To nie kłótnia, to dyskusja XD. Po prostu tłumaczyłam dlaczego nie lubię NaLu i już :P. Jeżeli chodzi o sen z Natsu... To sądzę, że osoba nażarła się zbyt dużo tabletek na sennych i miała bajeczne sny. Proste, zagadka rozwiązana XDDD Jeżeli chodzi o Natsu... No to wiadomo, bo to taki ,,wybuchowy" chłoptaś XD

      Usuń
  7. No, ja w końcu przeczytałam poprzednie rozdziały... A ten chociaż krotki to fajny... Zycze weny i pozdrawiam


    Nevada-chan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udało ci się wszystko nadrobić :))) I dziękuję za komentarz ^.^ ;*

      Usuń
    2. Troche krotko, ale jest. No i skoro nastepny ma byc tak niedługo, to nie mam na co narzekać -w-
      Najlepszy moment, to pobudka w pokoju Cany XD Gildarts, kocham cie normalnie XDDD...
      Sorki, ze tak krotko, ale nie wiem co wiecej napisac ._.
      Weny ;)

      Usuń
  8. Jaaa! Dlaczego w takim momencie?! Ehhh... coż mam nadzieję że doczekam do przyszłego tygodnia i nie zwariuję... Przechodząc do rozdziału: Aaaa! Lucy śni o Natsu, że daje jej bezpieczeństwo aaaalee się cieszę! :D hihhihi :D Chłopaków nadal mi szkoda, oni jednak bardzo ją kochali pewnie jak matkę albo babcię... :( Akcja w pokoju Cany też fajna XD ona jest dorosła i może spać z kim chce hahah ale buntownicza przeciw ojcu :) śmiałabym się jeśli naprawdę by się wyprowadziła z Laxusem XD. Jestem troszkę zawiedziona, że taki krótki rozdział ale wybaczam, bo tak jak mówiłam uzależniłaś mnie od 2 swoich blogów i za to gratuluję. Oby jak najczęściej pojawiały się rozdziały i tu i tam, nawet takie krótkie- zawsze to akcja chociaż ciut do przodu i radość z nowego rozdziału :D weny weny i mnóstwa czasu życzę i do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. O ja, jak się stęskniłam za Twoim blogiem ! <3 Czekałam z niecierpliwością na następny rozdział. Od jakiś dwóch tygodni zerkałam codziennie, by zobaczyć, czy pojawiło się coś. I proszę, jaka miła niespodzianka.
    Po pierwsze dostaniesz ode mnie solidnego kopa w dupę! ^^ Przestań ty niedobra, ty narzekać, że napisałaś krótki rozdział. Popatrz, że włożyłaś w nie wysiłek! :> Poza tym kochana ty moja, krótsze rozdziały są potrzebne. Przecież życie to nie tylko akcja i zdarzają się takie cisze przed burzą. A więc i u ciebie to się w końcu musiało zdarzyć.
    Widzę, że chłopcy dalej ciężko znoszą śmierć Hildy. Plusem na pewno jest to, że teraz mają powód, by dołączyć do Laxusa i spółki i razem rozpierdzielić mafię. Już nie mogę się tego doczekać! :P Lucy się wyspała, a jej sen był w jeden sposób przerażający, ale z jednej strony słodki, z wiadomych przyczyn. Wiesz, że mam bzika na punkcie romansów i wszędzie się tego doszukam ^^
    Już myślałam, że naszą Levy dorwie tej Lily. Na szczęście w porę uciekła! Biedna w samych skarpetach leciała przez miasto. Najbardziej rozśmieszył mnie moment z kawą i ogólnie cała sytuacja z Caną, Laxusem i Gildartsem na czele. On jest jak taki typowy ojczulek, martwiący się o "swoją córeczkę". Rozwaliło mnie to po całości i uśmiechałam się, kiedy czytałam ten fragment.
    Ach... jak ja się ogromnie cieszę z tego rozdziału! <3 Weny, kochana! :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Lecimy po kolei, żeby sklecić jakiś sensowny komentarz i wreszcie wszystko nadrobić, póki się trafiła taka dłuższa chwila wolnego.
    Zazdroszczę Lucy. Ja to nie mogę spać w autobusach/pociągach/i tak dalej, boję się, że prześpię swój przystanek ;-;
    A sen <333333333 I to w sumie nie tylko bo Natsu i NaLu. Po prostu uwielbiam ogień. Według znaków zodiaku to mój żywioł, a w ogóle, to jakoś zawsze go lubiłam :D Śmieję się czasem, że mam w sobie coś z piromanki xD (a może nie powinnam się śmiać, bo serio mam i to nie na miejscu się śmiać z takich rzeczy, bo to raczej niebezpieczne jest? ;-;)
    A Gildarts to taki opiekuńczy ojciec... <3 Który jest w stanie mierzyć ze strzelby do przyjaciela najukochańszej córki <3 Nie wiedząc w sumie o co chodzi, ale nie chcąc żadnych wyjaśnień, bo on wie, co widział <3
    "Blondyn patrzał to na nią, to na Gildartsa z szeroko otwartymi oczami. Serio? Po tym wszystkim co odwalili, chcieli udawać, że nic się nie stało?!" - Laxus, ja wiem, że ty z nimi już trochę mieszkasz, choć nie za długo, ale skąd wiesz? Może trafiłeś po prostu na jakiś spokojny okres albo Cana z Gildartsem chcieli zachować pozory przed gościem i to serio jest nic, bo takie kłótnie się zdarzają normalnie na porządku dziennym? XD
    A Michello jaką ma opiekuńczą żonę :'D
    Natsu, Gray!... D:
    Levy tęskni za Lucy. BroTP <3 A ucieczka Levy przed Lilym... :D No i kurde, nie dość, że jej kawę zaiwanił, to jeszcze narzeka, że niesłodzona xD Ale! Fakt wart zapamiętania - Lily nie cierpi niesłodzonej kawy *zapisuje w notesiku i podpisuje "Do przekazania Carli"* Tylko że ja się tak trochę napaliłam na shipowanie tej dwójki, a mówiłaś, że nas jeszcze z Happym czymś zaskoczysz... o: Chyba nie będzie sędzią na rozprawie Makarova? o: Choć to by było fajne też ;D
    ...
    *wyobraża sobie sędziego - człowieka, ale z głową Happy'ego. I z "Uznaję pana/panią za winnego/winną zarzucanych mu/jej czynów. Aye! Wyrok to grzywna w wysokości trzech ton świeżutkich rybek"*
    ...
    Zua wizja jest zua.
    A nawet bardzo zua ;-;
    No i Levy do nich przybiegła! C: W sumie logiczne, u Cany już była raz, a gdzie mieszka Gajeel chyba nie wie, z tego co pamiętam o:
    Dobra! Chyba wszystko, co chciałam c:
    Pozdrowionka i weny!

    OdpowiedzUsuń
  11. Wreszcie mi się udało przeczytać, trochę mi zajęło znalezienie wolnej chwilki ;-) Nie myśl sobie, że mam pretensje albo coś w tym stylu, ale ten rozdział był tak krótki, że aż się zdziwiłam, że się skończył. Wcześniej nas tak rozpieszczałaś i już się przyzwyczailiśmy do tych dłuuuuuuuuugich rozdziałów. Ale w sumie długość się nie liczy, ważne, że jakość ciągle ta sama. Pozdrawiam, magda_lena

    OdpowiedzUsuń
  12. Yasha, wybacz mi, że dawno nic nie pisałam, ale mam urwanie głowy... zapewniam Cię, że kolejne dodane rozdziały czytam, tutaj, na zadłużonej i kilka na cold brothers przeczytałam. właściwie to oba opowiadania mi się podobają a postacie są świetne.
    jeśli chodzi o przyszłe rozdziały, to jak tylko ogarnę swoje życie, to będę już grzecznie Cię dopingowała :3
    no i właściwie, to ten rozdział (patrząc na datę) sprawił mi ogromną radość, bo był dodany w dzień moich urodzin :D (tak, tak, jedną nogą w grobie, z roku na rok coraz starsza... :D)
    nie mogę się doczekać morderstw, gwałtów i akcji a la hangary + Jude+Lucyna+ Natsu.. może jestem okrutna, ale chyba najbardziej podoba mi się, jak mafie biorą się do roboty xD i chyba nawet bym się nie obraziła, gdybyś zzaczęła porywać moich ulubionych bohaterów... chociaż nie, jak Natsu ma zostać porwany, to się jednak obrażę :D
    poza tym, kocham Gildartsa i tę jego troskę o swoją córunię :D
    no, tak, więc tak jak już mówiłam, jak się trochę ogarnę zacznę komentować od razu po przeczytaniu :3
    pozdrawiam i przesyłam wenę, Sasha K. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Witaj koleżaneczko!!! Dawno nie czytałam i nie komentowałam, ale...
    Brawo i jeszcze raz brawo. Dlaczego? Jak zaczęłam czytać rozdział, miałam wrażenie, że wena ulotniła się przez najbliższe okno, ale wraz z kolejnymi fragmentami czułam, że na koniec szykuje się coś większego i w tym miałam rację. Przez to, że rozdział był krótki (jak na cb) sprawiłaś, że pozostała we mnie niepohamowana ciekawość "co będzie dalej". Nie wiem, czy o cyzmś jeszcze mam gadać, więc weny, czasu i wesołych świąt i zaraz lecę dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A! I najbardziej podobało mi się scena z Laxusem, Gildartsem i Caną ;)

      Usuń

Wasze komentarze cieszą mnie jak mało kogo, jednak nie zaklepujcie miejsc. To nie ważne, kto jest pierwszy, kto ostatni. Takie wpisy zostaną usunięte.
Wszelkie pytania kierujcie do spamownika.
A jak przeczytałeś rozdział, to pozostaw po sobie ślad.
Jesteś anonimem? Podpisz się jakoś.

Całusy dla was śle z góry wdzięczna Yasha ^.^