21 wrz 2014

Rozdział 34 "Nieprzejednani"

-Na pewno chcesz jechać akurat teraz? Laxus pomógł wyciągnąć walizkę Lucy z bagażnika. Nie miał pojęcia co dziewczyna tam nawsadzała, ale nawet on, bokser, miał problemy z uniesieniem bagażu.
Blondynka wyczuła nutkę zwątpienia w jego głosie. Do głowy wpadł jej dziwny pomysł.
-Chyba nie myślisz, że chcę zwiać? Chciała zażartować, lecz wciąż była roztrzęsiona i powiedziała to zbyt poważnym tonem.
Dreyar z trzaskiem zamknął bagażnik i podał jej rączkę wielkiej walizki.
-Nie zwiejesz. Odparł z pewnością. -A nawet gdyby, to cię dorwiemy.
Nie mogła przyjąć tej groźby na serio. Nie, gdy mężczyzna śmiał się tak szeroko, że jego blizna na oku nieco się skurczyła.
Wraz z walizką, podał jej dyplom ukończenia studiów.
-Wiesz, że mam zamiar rozprawić się z całą mafią w Magnolia City? Lucy zabawnie przymrużyła oczy, jakby próbowała wyglądać podstępnie, ale kompletnie nie potrafiła tego dokonać. -Teraz poczuwam się do tego, by WSZYSTKICH, bez wyjątku wpakować do więzienia!
-Skoro uważasz, że to słuszne posunięcie... Mężczyzna zaśmiał się, doskonale zdając sobie sprawę ze słów Heartfilii. Chciała dorwać wszystkich. Z czasem nawet jego.
Czy się tym przejął? Ani trochę.
-Postąpisz jak będziesz chciała, ale najpierw musisz wypuść jednego ze swoich celów na wolność. No i... dzięki temu wreszcie będziesz mogła spełnić wolę swojej matki, prawda?
Ostatnie zdanie Dreyar wypowiedział o wiele roztropniej, ale wciąż z przyjaznym nastawieniem. Widać też było odrobinę współczucia w jego oczach.
Heartfilia również spoważniała i w milczeniu, mocniej chwyciła rączkę swojej walizki.
Musiała przyznać Laxusowi rację. Nawet jeżeli miała wątpliwości, czy postępuje właściwie, to wewnętrzny głos sumienia nakazywał jej zrobić właśnie tak, a nie inaczej. Musiała dopilnować, by ostatnie życzenie jej matki się ziściło. Musiała zrobić wszystko, by akt własności baru "Pod wróżkowym ogonem" trafił do prawowitego właściciela. Makarova Dreyara.
-To ja będę już leciał, tylko...
Lucy uniosła nieznacznie brew. 
-Czy możesz go ode mnie pozdrowić?
Widząc Laxusa takiego zmieszanego, mimowolnie uniosła kąciki ust w górze.
-Jasne, możesz na mnie liczyć.
Blondyn odwzajemnił jej uśmiech. Wiedział bowiem, że teraz faktycznie może na nią liczyć. I to chyba nie tylko w tej jednej sprawie... Przynajmniej póki co.
-Uważaj na siebie i szerokiej drogi. Na pożegnanie, zanim wsiadł do Lancii Ardea i odjechał, ścisnął i z troską rozmasował ramie Heartfilii.
Gdy samochód zniknął na najbliższym zakręcie, dziewczyna odwróciła się przodem do wielkiego wejścia na stacje kolejową. Stare, przedwojenne budownictwo oświetlone było przez niezliczoną ilość białych lamp i reflektorów, co miało chyba służyć wizualnemu odnowieniu obiektu. Niestety nieskutecznie.
Jak na późnowieczorną godzinę, przez przejście do stacji przechodziło dość wiele osób. Panował tu radosny gwar, któremu towarzyszył dźwięk toczących po bruku walizek. Nie to co na sześćdziesiątej czwartej przecznicy North Faries, na której zaledwie godzinę minut temu rozgrywał się koszmar. Tu, w dzielnicy Air Street, był zupełnie inny, normalny świat.
Tak właśnie pragnęła widzieć całe rodzinne miasto. Bez łez, krzywd, morderstw i rozbojów. Chciała widzieć wokół siebie szczęśliwych ludzi, nie dręczonych przez żadne mafijne rodziny. To musiało się wreszcie skończyć!
-Lucy...
Usłyszała za sobą swoje imię. Nawołująca ją kobieta nie zadała pytania. Smutny, znajomy głos upewnił Heartfilię, że została rozpoznana. Nie sądziła tylko, że właśnie teraz spotka tu właśnie ją...
Z rozszerzonymi oczami odwróciła się za siebie raptownie. Przez chwilę przyglądały się sobie w ciszy, gdyż nad ich głowami przeleciał ogromny, pasażerki samolot, szykujący się do lądowania na pobliskim lotnisku.
-Możemy porozmawiać? Spytała kobieta, gdy tylko huk wielkiej maszyny zaczął zanikać. Znów otaczał ich gwar rozmawiających przechodniów oraz dźwięki dobiegające z najbliższych restauracji.
Lucy nie była w stanie jej odmówić. Wiedziała, że kiedyś musi dojść do tej rozmowy.
...
Gdy Heartfilia spojrzała w wielkie lustro, rozciągnięte na całą ścianę, przeraziła się.
-I ja tak wyglądałam cały czas...? Mruknęła do własnego odbicia, zmywając czarne od tuszu ślady pod oczami.
W sumie to teraz nie przywiązywała zbytniej uwagi do swojego wyglądu. Było jej wszystko jedno. Ale wylądowała w ekskluzywnej restauracji, mieszczącej się tuż obok stacji kolejowej, więc nie mogła się pokazać ludziom w tak opłakanym stanie. A szczególnie jej.
Ostatni raz włożyła złączone w łódkę dłonie pod bieżącą wodę z umywalki i obmyła czystą już twarz. Bez makijażu wyraźnie widać było jej czerwone, opuchnięte powieki.
Z ciężkim westchnieniem sięgnęła po papierowy ręcznik i wytarła się. Gotowa, wyszła z ogromnej, przepięknej łazienki, w której była zupełnie sama. Trochę bała się z niej wyjść, ale musiała przejść tą konfrontację. Nie miała wieczności na rozmyślanie, nie chciała też uciekać.
Idąc przez wąski korytarz okryty beżową tapetą, trafiła wprost do głównej sali restauracji. Szybko podeszła do właściwego stolika.
-Dziękuję, że znalazłaś dla mnie czas. Zamówiłam ci homara, nie gniewasz się?
Lucy bez słowa usiadła na przeciwko Belno. Kobieta wyglądała jak zawsze. Ubrana była w drogie ubrania, do których idealnie dopasowała markowe buty i torebkę. Jej nienaganny, blond kok trzymał się dzielnie, jakby nawet huragan nie byłby mu straszny. Mocny makijaż, choć wykonany perfekcyjną ręką, nieznacznie uwydatniał jej niewielkie zmarszczki. Wszystko było w niej takie samo. Identyczne. Tylko posępne spojrzenie i smutny uśmiech starszej damy sprawiały, że Lucy czuła się okropnie. Jak winowajca.
-Pamiętam jak chciałam tu przyjść, gdy tylko przyleciałam do Magnolia City. Ta restauracja od samego początku wydawała mi się bardzo urzekająca. Opowiadała Belno. Heartfilia odniosła wrażenie, że kobieta usilnie próbuje przedłużyć ich spotkanie. -Ale nie przyszłam tu, bo bardzo pragnęłam wreszcie zobaczyć się ze swoim siostrzeńcem. Obiecałam sobie, że przyjdę tu razem z nim...
Kelner podał im homary, lecz Lucy czuła, że po słowach pani Gryder z pewnością nie przełknie choćby kęsa.
-Pani Belno... Dziewczyna postanowiła przejść do sedna sprawy.
-Nie obwiniam cię. Belno wyjawiła wprost, na co Heartfilia aż zaniemówiła. Zapomniała, że jeszcze chwilę temu czuła się strasznie niezręcznie.
-Chciałam tylko wiedzieć, czy naprawdę... Kobieta zaśmiała się cicho i chwyciła się za schylone czoło. Lucy zrozumiała, że ta rozmowa nie tylko ją wiele kosztuje. Być może dla Belno była ona jeszcze trudniejsza niż dla niej. I nawet ani razu nie użyła dziś obcojęzycznego słowa...
-Przepraszam. Kontynuowała. -Oczywiście wiem za co Mest został zatrzymany. Wiem, że zarzuty były prawdziwe, ale...
Lucy bała się na nią spojrzeć. Rozumiała, że strata siostrzeńca była dla niej, mimo wszystko, bolesna. Nie chciała widzieć cierpienia na twarzy pani Gryder.
-Właśnie wybierałam się na lotnisko, wracam do Waszyngtonu. Belno zaczęła pukać widelcem w skorupę homara. -Chciałam wybyć z tego miasta jak najszybciej, lecz kiedy zobaczyłam ciebie... zrozumiałam, że nie mogę wyjechać tak po prostu. Nie śledziłam cię, to że tu siedzimy to czysty przypadek. Może los tak właśnie chciał, byśmy porozmawiały, być może już ostatni raz?
Przy stoliku zapadła chwila ciszy.
-Znam wersję wydarzeń przedstawioną przez policję, FBI wszystko mi wyjaśniło podczas przesłuchania. Ale chcę usłyszeć to z twoich ust. Chcę wiedzieć co tam się stało od ciebie. Poprosiła Belno. Kobieta cierpliwie czekała na odpowiedź, lecz długo jej nie uzyskiwała.
-Czy proszę o zbyt wiele?
Heartfilia w końcu uniosła wzrok od nietkniętego skorupiaka i spojrzała jej prosto w twarz.
-Gdy wychodziłam od pana Grydera, wszystko było w porządku. Jak zwykle. Zamówił nawet dla mnie taksówkę, bo tamtego dnia okropnie padało, a on nie miał pod ręką samochodu. Ale w połowie drogi do domu zorientowała się, że zostawiłam  w kancelarii torebkę. Wróciłam po nią, a wtedy...
Nie była pewna, czy powinna dalej ciągnąć tą rozmowę. Ale Belno słuchała ją uważnie. Ze spokojem na twarzy. Naprawdę chciała to usłyszeć.
Lucy wypuściła z płuc ciężące jej powietrze.
-Wtedy zastałam go z tą dziewczynką. Gdy ich przyłapałam, pani siostrzeniec strasznie się zdenerwował. Zaatakował mnie, ale wierzę, że zrobił to ze strachu. Wątpię, by w normalnych okolicznościach tak postąpił.
Odpuściła sobie resztę. Po co miała mówić, że Mest Gryder był mafiozą, znanym pod pseudonimem Doranbolt? Po co miała wbijać tej kobiecie kolejny sztylet w serce? W końcu nie była niczemu winna. Była kolejną ofiarą.
-Potem z pomocą przyszedł mi taksówkarz. Przyjechała policja...
Belno przerwała jej wzdychnięciem, chyba usłyszała już dość. Wyglądała, jakby kamień spadł jej z serca. Pewnie myślała, że to już koniec, ale Heartfilia postanowiła powiedzieć jej coś jeszcze.
-To ja powiedziałam policji o kasetach i zdjęciach w jego pokoju.
Pani Gryder momentalnie przekierowała na nią swoje spojrzenie. Ale Lucy pogodziła się z tym, że kobieta może się na nią zezłościć. Ba, że ją znienawidzi! Była gotowa ponieść taką cenę za szczerość i czyste sumienie.
-Znalazłam je, gdy Plue wbiegł do jego pokoju, kiedy pani nadepnęła mu na ogon. W sumie, to on znalazł te wszystkie materiały...
Belno przerwała jej cichym chichotem. Była to dość dziwna, szokująca i z pewnością niewłaściwa reakcja. Lucy poczuła się lekko zniesmaczona.
-Wiesz, zawsze byłam zła, a zarazem ciekawa, dlaczego tak fajny, przystojny mężczyzna nie ma kobiety. Teraz już wiem. Tylko jej oczy zdradzały, że cierpiała. Choć śmierć siostrzeńca i tak bolesna o nim prawda musiały być dla niej ciosem, trzymała się dzielnie. -Po prostu na nią nie zasługiwał. Dobrze zrobiłaś, Lucy. Cieszę się, że przynajmniej Mest nie zdążył nikogo naprawdę skrzywdzić. Wtedy byłoby mi ciężej...
Belno zaskoczyła Heartfilię po raz kolejny. Dziewczyna nie wierzyła w to co widzi. Ten uśmiech, powoli wracający do normy. Ten prawdziwy. Był piękny.
-Dziękuję ci za tą rozmowę, Lucy. Naprawdę, wiele ona dla mnie znaczy.
-Dla mnie również, pani Belno.
Starsza dama uśmiechnęła się teraz bardzo szeroko. Była wręcz rozbawiona.
-Prosiłam, byś mówiła do mnie ciociu! Przypomniała czule i z troską ścisnęła Heartfilii dłonie. A gdy je puściła, wstała z krzesła i zabrała ze sobą zawieszoną na jego oparciu torebkę. -Muszę już iść, niedługo mam odprawę na lotnisku. Poza tym, ty chyba też się dokądś wybierasz?
Lucy nie wstała z miejsca. Nie odpowiedziała jej. Tylko z uśmiechem przyglądała się Belno. Po tej rozmowie poczuła niesamowitą ulgę, a nawet radość, lecz zebrało się w niej tyle emocji, że gdyby tylko się odezwała, rozpłakałaby się.
Na jej ustach wciąż gościł uśmiech, gdy "ciocia" odchodziła od stolika, uprzednio zostawiając po sobie pieniądze za ich nieruszoną kolacje. Siedziała tam jeszcze kilka minut. Nie spieszyła się. Nawet nie wiedziała o której ma pociąg. I tak prędzej czy później dojedzie do zakładu karnego o zaostrzonym rygorze w Acalypha. Makarov Dreyar jej stamtąd nie ucieknie.

- - - - - - - - - -

Siedzieli przy małym, okrągłym stoliku, postawionym koło balkonu. Żaden z nich nie spoglądał jednak na zewnątrz, na znajdujący się tuż przed ich oczami spalony budynek, okryty płachtą nocy. Czując wstyd i rozpacz, mieli odwagę jedynie wpatrywać się w dno szklanki. Bo co im też innego pozostało?
Straż pożarna zjawiła się trzydzieści cztery minuty po wybuchu pożaru w monopolu "Na Wzgórzu". Ciało Hildy zabrała karetka, która zjawiła się siedem minut po straży pożarnej. Czyli stanowczo za późno.
Gray chwycił butelkę whisky i nalał trunek do dwóch szklanek. Był jednak tak pijany, że połowę alkoholu rozlewał na stół. Natsu nic nie mówiąc, przyglądał się jego ruchom, z rumianymi policzkami i mętnymi, opuchniętymi oczami, które oświetlało ciepłe światło nocnej lampki. Pomimo niej, w pokoju i tak panował półmrok.
Pijani dziewiętnastolatkowie chwiali się lekko na krzesłach. Siedzieli tak od kilku godzin. W absolutnej ciszy pozwalali, by myśli i alkohol zawładnęły ich umysłami.
-I co. Teraz będziemy czekać, aż ta cała Lucy zamknie wszystkich tych gnoi do ciupy? Natsu prychnął gniewnie. Duszkiem wypił całą, nalaną mu whisky. -Będziemy czekać, a oni w tym czasie będą szlajać się po mieście, jakby nic się nie stało?! ... Za co... za co ona zginęła? W imię czego?!
Cisza panująca w kawalerce stała się jeszcze bardziej napięta niż dotychczas.
-Kto ją teraz pomści?! Dragneel z trzaskiem odłożył pustą szklankę na stół. -To nasz obowiązek, Gray! Oracion Seis chcę wojny?! To będzie ją miał!
Fullbuster nie kwapił się do odpowiedzi. Jego ręka chwiała się, ale gdy zacisnął palce na szklance z whisky, chwycił ją mocno i pewnie. Jednym łykiem opróżnił połowę jej zawartości.
-"A la guerre comme à la guerre"*(1). Dlatego więc... Francuz wziął głębszy wdech. -Chcę dołączyć do Laxusa.
-Nie. Natsu przerwał mu stanowczo. -Zapomniałeś już? Piętnaście lat temu...
-A ty? Zostaniesz ze mną? Spytał Gray i zerknął po chwili w jego stronę, gdy Dragneel przez dłuższy moment się nie odzywał.
-Zostanę. Odpowiedział z pewną lekkością na duchu. -Od teraz powinniśmy zawsze trzymać się razem.
Słońce powoli wyłoniło się znad horyzontu, tworząc na niebie coraz jaśniejszą powłokę. Z każdą sekundą robiło się jaśniej, a miniona noc odchodziła w zapomnienie. Jedynie żniwa, jakie ze sobą zabrała, miały utkwić w sercach młodych mężczyzn już na zawsze.
-Trzymamy się razem. Od zawsze i na zawsze. Natsu był śmiertelnie poważny. -I pomścimy Hilde razem. Igneela i Ur także. 
-...My?
-Tak, my. Potwierdził różowowłosy. -My wszyscy. Bo nie tylko ty i ja mamy coś do zrobienia, prawda?  Zaśmiał się cicho. -Więc jeżeli mamy wspólny cel... to czemu by nie połączyć sił? 
Gray spojrzał na przyjaciela podejrzliwie, lecz ten ukazał swoje zęby w lekkim uśmiechu. Wyciągnął do Fullbustera dłoń, jakby chciał się z nim siłować.
-A więc jednak... W końcu i Gray odwzajemnił gest i uścisnął mu dłoń. Trzymali się mocno, śmiejąc się do siebie, lecz ich udawana radość szybko przemieniła się w rozgoryczenie. Znów skwasili się, czując kłucie w sercu. Pustkę. Nagle wstali raptownie z krzeseł, a puste butelki postawione pod ich nogami obaliły się z donośnym brzdękiem. Ledwo utrzymywali się w pionie.
-Nie becz, durniu!
-To ty nie ryczysz, frajerze!
Pomimo oskarżeń zbliżyli się do siebie i poklepali po plecach, najmocniej jak potrafili.
Być może to była wina alkoholu. Może ogromnego smutku jaki ich wypełniał. A może po prostu potrzebowali tego, ponieważ znów zostali sami. Tylko oni dwaj.
Powód nie był ważny. Liczył się fakt, że wreszcie, po tylu latach spędzonych wspólnie, odważyli się powiedzieć coś, co nigdy dotąd nie przeszło im przez gardło.
-Kocham cię, bracie. Wyłkał Gray, obijając Dragneelowi plecy w silnym, męskim uścisku.
-Ja ciebie też kocham, przyjacielu. Dodał zapłakany i równie pijany Natsu.

- - - - - - - - - -

Obudził ją straszliwy łomot. Brutalnie wyrwana ze snu, spojrzała wielkimi, ale zaspanymi jeszcze oczami na zegar ścienny. Ledwo ujrzała godzinę. Dochodziła czwarta nad ranem.
Gdy kolejny hałas dobiegł do jej uszu, prędko wygrzebała się spod pierzyny i wybiegła z pokoju na korytarz, uderzając bosymi stopami o posadzkę. W ciemnym przedpokoju dostrzegła zarys zataczającego się Laxusa.
-Gdzieś ty był! Cana syknęła ze złością, podchodząc do niego gniewnym, przyspieszonym krokiem.
Starała się być cicho, by nie zbudzić Clivera. Na szczęście jej ojciec wciąż chrapał w salonie.
Dreyar mruknął coś niezrozumiale i ruszył do przodu. Jego pierwszy krok był jak u rocznego dziecka, które dopiero uczy się chodzić. Reszta jego drogi była jedynie plątaniną nóg, i gdyby nie Cana na którą wpadł, mężczyzna runąłby na podłogę jak kłoda.
-Cuchniesz gorzej niż gorzelnia! Skarciła go brunetka. -...Byłeś u Erzy, prawda?
Laxus potwierdził poprzez kiwnięcie głową, która zatrzęsła się tak, jakby miała zaraz odpaść od reszty jego ciała. Był miękki jak z waty, ale wciąż swoje ważył. Jego ciężar przygniatał Alberone.
-Chodź, cholero jedna... Z trudem zaprowadziła go do swojego pokoju. -Masz szczęście, że nie obudziłeś Gildartsa.
-A co on mi może zrobi?! Wybełkotał pijany blondyn, posłusznie dając się prowadzić do jej pokoju. -Niech sobie wstanie... A niech spróbuje mi naskoczyć!
-Tak, tak... Cana rzuciła go na materac i prędko zamknęła za sobą drzwi. Gdy odwróciła się, Laxus leżał rozwalony na całym jej łóżku. Uśmiechnęła się rozczulona, gdy blondyn uchylił lekko wargi i zarzucił jedną z rąk za głowę. Ten mocarny facet był teraz zupełnie bezbronny. Wyglądał uroczo.
Alberona usiadła na skraju swojego łóżka, a wtedy poczuła, jak jego silne ramiona zaplątują się na około jej talii. Czołgał się i przesuwał po łóżku jak poczwarka, by wreszcie ułożyć głowę na jej kolanach. Choć w pokoju było całkiem ciemno, doskonale widziała jego twarz. Wpatrywał się w nią przenikliwie.
-Czemu Erza się spóźniła? Dziewczyna pogłaskała go po krótko ściętych włosach. Wyjątkowo miękkich.
-Ksiądz Ichiya miał zawał. Wymamrotał Laxus i przymknął oczy. Niemiłosiernie kręciło mu się w głowie. -Jest w szpitalu, ale jego stan jest stabilny. Nic mu nie będzie.
Nie dość, że Dreyar mówił niewyraźnie, robił to coraz ciszej.
-Głaszcz dalej. Upomniał się, gdy Cana, zszokowana wiadomością aż znieruchomiała. W końcu jednak, znów powoli przesuwała smukłymi palcami po jego głowie.
-Ksiądz zdenerwował się po tym, jak z wizytą wpadli do niego ludzie z Oracionu. Nie jest dobrze, Canuś... Sięgnął po jej policzek i pogłaskał ją po zlęknionej twarzy. -Erza coś wspominała o jego niepoczytalności.
-O niepoczytalności księdza Ichiyi? Alberona spytała szepcząc.
-Nie, Makarova... Coś jej laska z Oracionu nagadała. Wymruczał Laxus, puszczając jej policzek i przewracając się na bok. Znów wtulił się do dziewczyny, opierając czoło o jej brzuch. -Erza uważa, że kobieta nie powiedziała tego bezcelowo. Że coś knują...
-Ale nie wyglądasz na zaskoczonego.
-No głaszcz dalej... Mężczyzna poprosił stłumionym głosem. Gdy mówił, muskał ustami jej piżamę. -A Oracion może sobie knuć co chcę. Teraz mamy asa w rękawie.
Cana zamyśliła się na moment.
-Czyżby... Rozmawiałeś z Lucy? 
-Zgodziła się. Potwierdził Dreyar. -Pewnie już jest w drodze do Acalypha. 
Cana uśmiechnęła się szeroko, lecz poczuła, że uścisk jej przyjaciela stał się jeszcze mocniejszy.
-Laxus?
-Oracion próbuje przejąć North Faries, zanim dziadek wyjdzie na wolność. Dosłownie szturmują miasto, są wszędzie. Pobierają haracze, giną ludzie...
-Jak to...
-O większości mówiła mi Erza. Przerażeni ludzie walą pięściami do kościoła, nie wiedzą co mają robić... gdzie szukać pomocy... Spalili monopol koło China Town.... Zginął ktoś ważny dla Natsu i Graya...
Bokser mówił z coraz większymi odstępami. Był zmęczony.
-Za wszelką cenę musimy... wyciągnąć dziadka na wolność... Bar... Musimy go odbudować... Ale skąd pieniądze...
W pokoju zrobiło się cicho. Tylko tykanie zegara upewniało Alberone, że czas nie zatrzymał się w miejscu. Myślała intensywnie, coraz wolniej głaskając blondyna po głowie.
-Mam! Zawołała nagle, podekscytowana swym pomysłem. -Wiem jak zdobędziemy pieniądze na odnowę baru! ... Laxus?
Delikatnie odchyliła mu głowę, którą wciąż wtulał się do jej brzucha. Zasnął.
-Ehh... Postanowiła dać mu święty spokój. I tak wiele jej wyjaśnił, co w jego stanie graniczyło z cudem. Wstała ostrożnie i posunęła go na koniec łóżka. Zdjęła mu buty, którymi cisnęła w kąt i okryła go kołdrą. Z początku miała pewne opory, ale wreszcie i ona znalazła się pod pierzyną. Niespiesznie przytuliła się do Laxusa, kładąc dłonie na jego torsie. Choć śmierdział wódką, jego miarowy oddech sprawiał, że czuła się spokojnie. Z poczuciem bezpieczeństwa i lekkim uśmieszkiem zamknęła oczy, by kontynuować słodki sen. Tym razem, u boku swojego najlepszego przyjaciela.




1) A la guerre comme à la guerre. - Francuskie powiedzenie "na wojnie jak na wojnie". Oznacza ono, że na wojnie bywa różnie i trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność.

***

Króciutki rozdział, prawda? UDAŁO MI SIĘ ;DDD Przynajmniej z długością rozdziału. Czy udało mi się ten rozdział napisać dobrze i ciekawie, pozostawiam wam do oceny.
Ogólnie ten tekst miał być zawarty w poprzednim rozdziale, ale był on już tak długi...
Chciałam wstawić go już wczoraj, ale KTOŚ ciągle mi przeszkadzał. I dziś z samego rana to samo :| . Średnio poszło mi sprawdzanie błędów, za które z góry przepraszam. Nie jestem w stanie się skupić, nawet nie wiem co czytam.
Jeżeli coś znajdziecie, wyłapiecie, to podajcie mi w komentarzu. No i wciąż bawimy się w najlepszy fragment, mimo że rozdzialik taki skromny ^.^
Mam nadzieję, że rozdział się wam spodoba, buziaki :***


23 komentarze:

  1. Pierwsza ! :D (lece czytać ^^ )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow faktycznie wyszedł ci króciutki rozdzialik ^^

      Bardzo mi się podobał, dzięki niemu naprostowało się parę spraw itd
      W pierwszej scenie na początku nie mogłam sobie przypomnieć kim jest ta kobieta o.O i tak się zastanawiała... aż w końcu mnie olśniło xD Belno to ta "ciocia" :D spoko baba ^^
      Ale mimo wszystko smutno mi było że Lucy musi jej powiedzieć wszystko o tym co zrobił Mest... ;-;
      Druga scena była jeszcze bardziej wzruszająca :'( Się chłopaki spiły no...
      i ten tekst:

      "-Kocham cię, bracie. Wyłkał Gray, obijając Dragneelowi plecy w silnym, męskim uścisku.
      -Ja ciebie też kocham, przyjacielu. Dodał zapłakany i równie pijany Natsu."

      To było takie słodkie <3 :'( Mój kochany francuzik <3 <3
      Dobrze że śmierć Hildy jakoś wpłynęła na ich poglądy i może teraz chcąc ją pomścić w końcu dogadają się z Laxusem...
      No właśnie Laxus!
      Laxus i Cana. To było takie słodkie jak ona go głaskała <3 To była zdecydowanie moja ulubiona scena w tym rozdziale *-* Te ich przytulaski ^^
      No i bardzo ciekawi mnie co Cana wykombinowała z tą kasą :D jak ją znam to będą raczej mało "legalne" sposoby... xD

      Bardzo się ciesze że wstawiłaś kolejny rozdział ^^ krótkie też są super :D Pozdrawiam, czekam na więcej i życzę weny :)

      Usuń
  2. Och matko! Jakie to czułe i urocze! Dzisiaj rano znowu czytałam rozdział 33 I znów mam zniszczony humor. Piszesz tak pięknie, tak emocjonalnie, że gdy czytam Twoje opowiadania mam ochotę płakać i krzyczeć z frustracji. Skomentuję poprzedni rozdział, gdy dojdę do siebie. Twoje opowiadanie jest niesamowite. Dzięki Tobie kupiłam sobie książkę "Ojciec chrzestny". Strasznie wkręciłam się w XX wiek. Nie wiem, co jeszcze mogę napisać? Że rozdział mi się podobał, mimo iż był krótszy, niż poprzednie.
    Każda scena miała swój urok. Belno, Laxus, Lucy, Cana, Gray z Natsu. Każdy. Nie umiem napisać nic kreatywnego, bo jestem w szoku.
    Błędy zauważyłam, ale nawet one nie umiałyby zepsuć tak idealnej całości.
    Życzę weny i czasu.
    Pozdrawiam:
    Ashta :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widzisz (widzicie) błędy, to wygarniać mi je! Bo ja ślepa jestem, a i czasem nie wiem co piszę -.- xD
      I zaskoczyłaś mnie tym, że byłam w sumie motorem napędzającym do rozpoczęcia "przygody" z XX w., ale to bardzo miłe ^.^ Z resztą jak cały komentarz, za który bardzo, bardzo dziękuję :***

      Usuń
  3. O rany jakie to było słodkie, Natsu i Gray awww! Matko nie mogę XD Rozdział poprzedni przeczytałam, przepraszam że nie skomentowałam, mam trochę roboty teraz nie będzie mnie przez tydzień i takie co gdzie jest. Mam kompletny nieogar, ale chyba nie muszę mówić, że rozdziały są świetnie jak zawsze. No to teraz zaczyna się prawdziwa akcja, taka na którą czekam. Życzę weny i przepraszam, że komentarz bezsensowny D:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, nic się nie stało :3 Najważniejsze, że wciąż ze mną jesteś, nawet jeżeli nie zawsze komentujesz ^.^ I nic mi nie mów o czasowym (i nie tylko xD) nieogarze, zobacz kiedy wam odpisuje na komentarze... :C

      Usuń
  4. Ja tu sobie wchodzę na bloga, chcąc przeczytać komentarze pod tamtym rozdziałem i zerknąć do Archiwum a tu co? Rozdział 34 "Nieprzejezdni"! WUT?! Wchodzę na twojego fp i wszystko wyjaśnione!
    Yasha ile to ma stron? Bo strzelam że plus minus 5 xD
    Tak wzruszająco i słodko nie było od rozdziału "Bezcenne". Wiem wiem, tamten też miał niby wzruszyć ale mnie wzruszają tylko małe pieski i kotki oraz ryczący Killua. Koniec kropka. Więc należy ci się medal, bo troszeczkę mnie wzruszyłaś, ale nie fragmentem z Natsu i Grayem a rozmową Lucy i Belno. Sama nawet nie wiem, czemu. Może że one były trzeźwe, a Natsu i Gray schlani w trupa (sorcia Hilda) i na trzeźwo nigdy przez gardło by im to nie przeszło. No ale zdecydowanie bardzo KRÓTKO. Nawet nie wiem jaki fragment był najlepszy więc wybieram Lucy i Belno (zresztą uwielbiam Lucy i prawie każdy fragment z nią jest moim ulubionym xD).
    W zamian tego napiszę czego mi ostatnio brakuje w opo:
    -Miry (ale bez Lisanny, bo wtedy wyrzucę laptop przez balkon)
    -trochę piormani Natsu
    -kolejnych przygód Richarda! xD
    No cóż może teraz nie przekroczę limitu xD Pozdrawiam gorąco, bo u mnie zimno!
    P.S Kiedy Ichiya miał zawał?! No ja pierdolę, skleroza w tym wieku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie kurna "Nieprzejezdni"!!!
      Wybacz moją ślepotę -.-

      Usuń
    2. Nieprzejezdni xD Nie jest zła ta nazwa :DDD No a rozdział krótki, bo miał taki być, dla odmiany :P Następny pewnie wyjdzie mi tak jak zawsze (nigdy nie planuje długości rozdziału, a po prostu fabułę w niej zawartą). A co do rzeczy, których brakuje Ci w opku, to... wszystko będzie, obiecuję, ale na niektóre rzeczy trzeba będzie zaczekać dłużej... na niektóre bardzo długo, ale mogę z czystym sumieniem i ręką na sercu powiedzieć : BĘDZIE WARTO! :D

      Usuń
    3. No co ty, ja no początku to przeczytałam jako nie przejechani xD. Jeszcze lepiej xD

      Usuń
  5. Sory, ze dopiero teraz, ale za nic nie spodziewałam sie rozdziału tak szybko 0.0 To ja lece czytać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lusia i Belno... Kya. Zareagowała nadzwyczaj dzielnie. Szacun dla cioci.
      Natsu i Gray... Jakie to było piękne... Takie uczuciowe...? Nie wiem, ale uwielbiam ich relacje. Chcą dołączyć do Laxusa... Akcja sie dopiero zacznie.
      Laxana nie jest jakimś super pairingiem. Tak myslalam, zanim zaczęłam twojego bloga. W tej chwili kocham ich~! (Minimum u ciebie XD)
      Biedna Erza... Gdzie ten Jelly, no ;_;...?
      Najlepszy był chyba fragment kiedy Laxus chciał sie bić z Gildartsem XDD
      Super rozdział, delikatny, uspokajający, po ostatnich wydarzeniach i wzruszajacy. Kya. Przyda sie pewnie przed następnymi akcjami :3

      Usuń
  6. Weszłam sobie na Twojego bloga, żeby, podobnie jak Yuuki, przeczytać komentarze pod poprzednim rozdziałem, a tu ŁUP! widzę nowy już. I faktycznie. Króciutki tak bardzo. Ale to nic C:
    Co mi się najbardziej podobało? Fragment z Natsu i Grayem - moje najukochańsze BroTP <333 Ogólnie mam w rankingu BroTP właśnie Natsu z Grayem, potem długo długo nic, potem Gajeela z Juvią, znowu sporo nic i dopiero reszta xD No i to wyznanie na końcu <333 Ja to wiedziałam, chłopaki, że wy jesteście dla siebie jak bracia <333
    No i ogólnie reszta też była fajna C: Belno jest taka wyrozumiała i w ogóle C:
    No a Laxus się spił w trupa. Oj Laxus, Laxus... No i ten. Jak zareaguje Gildarts, jak przyłapie śpiących w jednym łóżku Canę z Laxusem? xD
    Wena, wena, bo z tego, co widzę, to zmierzamy powoli do tej, że tak to ujmę, właściwej akcji C;
    Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co tam Gildrats...Jak zareaguje Laxus gdy zobaczy Canę w łóżku! Jeszcze pomyśli czy ją zgwałcił czy coś i biedny będzie chodził cały dzień z urwanym filmem we łbie xD

      Usuń
    2. A Cana będzie się zastanawiać co się właściwie stało? Aż tak przejmuje się tą całą sprawą, że niedługo znowu dziadka zobaczy, jak wszystko dobrze pójdzie? Ale nie, trochę przejmował się już wcześniej i to zupełnie inaczej wyglądało... Obraził się o coś? Kurde, a mówią, że to kobiet się nie da zrozumieć! xD

      Usuń
  7. Rozpieszczasz nas, wiesz? Co prawda ten rozdział był o wiele krótszy od twoich normalnych i skromny, ale nawet wtedy wychodzi ci genialnie :D
    Powinnam się w tym momencie pouczyć, a nie czytać twojego bloga... A co tam, pierwiastki, Wos i języki poczekają! ^^
    Cóż, mogłam się domyślić, że tam właśnie Lucy zmierza, ale czasem najprostsze rozwiązania, są najtrudniejsze.
    Natsu i Gray *.* To było słodkie. Wgl. czy ty zdajesz sobie sprawę, jak bardzo czekałam, aż przeczytam słowa w których oni mówią o dołączeniu do Laxusa?! No, ale w końcu to nastąpiło, przez co jest to mój ulubiony fragment w tym rozdziale.
    Cana i Laxus - kolejne słodziaki. "-Głaszcz dalej. Upomniał się, gdy Cana, zszokowana wiadomością aż znieruchomiała. W końcu jednak, znów powoli przesuwała smukłymi palcami po jego głowie." Laxus stał się domowym zwierzakiem Cany :D "Tym razem, u boku swojego najlepszego przyjaciela." - A tu zrobiłaś błąd, powinno być "... swojego ukochanego" No, ale ci wybaczę. Wgl. Boję się reakcji Gildratsa jeśli ich przyłapie, a jeśli nie to Laxusowi się upiecze, ale jeżeli naprawdę aż tak dużo wypił, to może mu się urwać film. Budzi się, a tam... Cana xd Aż się boję.
    Weny i pozdro :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Dopiero wczoraj zdążyłam przeczytać rozdział, a dzisiaj pojawił się kolejny. Kochana zaskakujesz.
    Ale z ciebie maruda, że jest krótki rozdział. Patrz na moje - u mnie prawie każdy tak wygląda. Może długością nie grzeszy, ale takie przejściowe rozdziały są dobre, poza tym zobacz, jak szybko go napisałaś. No i jak zwykle plusem jest to, że wciągnął mnie do tego stopnia, że przy końcu stwierdziłam; "cooo, już koniec".
    Przyznam się, zaskoczyłaś mnie pojawieniem się "cioci" i jej rozmowy z Lucy. Z jednej strony dobrze, że blondynka wyjaśniła wszystko starszej kobiecie. Przynajmniej kobieta nie będzie żyła w złudzeniach, że jej siostrzeniec ( dobrze napisałam?) był dobry.
    Chłopcy ~~ utopmy smutki w kieliszku wódki. Wcale im się nie dziwię, że sięgnęli po trunki, by na chwilę zapomnieć. Przyjazd straży pożarnej i pogotowia mnie wcale nie zdziwił - takie są realia. :c Fajnie się czytało o tym, jaką przyjaźnią darzą się chłopacy i w końcu postanowili przyłączyć się Laxusa! :D
    No i zastanawia mnie, co wymyśliła Cana. Przepraszam, że tak krótko, ale nie mam dzisiaj siły komentować.
    Podrzucę Ci parę "błędów", które wyłapałam.

    „-Postąpisz jak będziesz chciała, ale najpierw musisz wypuść jednego ze swoich celów na wolność. No i... dzięki temu wreszcie będziesz mogła spełnić wolę swojej matki, prawda?” – zamiast „wypuść”, powinno być „ wypuścić”.
    „Heartfilia również spoważniała i w milczeniu mocniej chwyciła rączkę swojej walizki.” – bez jednego przecinka powinno być.
    „Reszta jego drogi była jedynie plątaniną nóg i gdyby nie Cana, na którą wpadł, mężczyzna runąłby na podłogę jak kłoda.” - poprawiłam przecinki.

    No, ale tutaj też widać, że poprawiła ci się interpunkcja. Kochana, życzę Ci weny, pomysłów! :********* Odpocznij sobie i zrelaksuj się! <3
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1:0 dla Yashy w walce z przecinkami ! xD Ale wygrałam dopiero bitwę, do wygrania wojny jeszcze dłuuuga droga xD I dziękuję ślicznie za wyłapanie błędów :* I nie przepraszaj za krótki komentarz, nawet jeżeli nie pobijasz rekordów w ich długości to zawsze napiszesz mi coś konkretnego (całuję za to po rączkach ^.^). A, i tak, Mest był siostrzeńcem Belno :3

      Usuń
  9. Jakie zaskoczenie, oczywiście jak najbardziej pozytywne ;-) Według mnie najlepszy jest fragment z Caną i Laxsusem. Niby taka niepozorna rzecz, że Drayer ciągle domagał się głaskania, ale moim zdaniem właśnie to zbudowało całą atmosferę tej rozmowy. Życzę miłego wieczoru. magda_lena

    OdpowiedzUsuń
  10. Yasha i krótki rozdział... Myślałam, że nie uwierzę, póki nie zobaczę, a tu taki cud. I szczerze, ja lubię krótkie rozdziały :) I nawet jeśli nie było tu dużo stron, to było dużo treści. nie wiem, co mam gadać, ale za najlepszy moment... nie! Najlepsze momenty to rozkaz Laxusa "głaszcz" i tulaśki Natsu i Graya. Ogólnie bardzo dobry rozdział i bardzo dobrze, że go zrobiłaś oddzielnie. A co teraz?
    Weny życzę i czekam na resztę, bo wiem, że będzie się działo!

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział rzeczywiście krótki. Nie mogłam uwierzyć jak się skończył tak szybko.

    Ale dzięki temu będę pewna, że wszystko skomentuję jak należy. Przy tych dłuższych przytłacza mnie wiele myśli i zawsze o czymś zapominam wspomnieć.

    Ulubiona część to to jak Natsu i Gray topili smutki w alkoholu. Na początku myślałam, że trzeba będzie dłużej namawiać Natsu i nie obędzie się bez bójki. A tu do tego jeszcze ich braterskie wyznanie! Tak ta scena była najlepsza.

    Średnio mi się podobał fragment z Laxusem i Caną. Skoro facet przychodiz o 4 rano po ucieczce FBI spity jak świnia, wiadomo że stało się coś złego. A tu Cana smacznie sobie śpi.
    Wynagrodziłaś mi to za to momentem jak Laxus rozkazał dziewczynie go głaskać :D Dzięki temu przestał być takim twardzielem i że te wszystkie wydarzenia nim też wstrząsnęły.

    Pozdrawiam i życzę dużo, dużo weny bo teraz zaczyna się prawdziwa akcja !! :*

    OdpowiedzUsuń
  12. https://www.tumblr.com/reblog/98746439954/iAT9T6ZI Skojarzyło mi sie z twoim blogiem :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Jup! To zaczynam-tym razem krótko.
    Ten rozdział był na pozór krótki, ale treściwy i tak mi pasi. Choć długie wersje też lubię :)
    Najbardziej podobała mi się scena z Belmo i Lucy, smutne i piękne. No i przecież jak bym mogła nie wspomnieć o tym momencie z Natsu i Grey'em.
    I znów wenki życzę

    OdpowiedzUsuń

Wasze komentarze cieszą mnie jak mało kogo, jednak nie zaklepujcie miejsc. To nie ważne, kto jest pierwszy, kto ostatni. Takie wpisy zostaną usunięte.
Wszelkie pytania kierujcie do spamownika.
A jak przeczytałeś rozdział, to pozostaw po sobie ślad.
Jesteś anonimem? Podpisz się jakoś.

Całusy dla was śle z góry wdzięczna Yasha ^.^