23 sie 2014

Rozdział 32 "Rozgrzeszenie"

29 października. Poniedziałek.

Choć dopiero co wstało słońce, niebo wciąż było szare. Ponure.
Lekki wiatr wplótł się w konary liściastych drzew, wywołując przy tym cichy szelest. I dreszcze na ciele Heartfilii.
Stawiała mozolnie kroki na wytartej ścieżce, omijając liczne nagrobki. Ubrana na czarno Levy dotrzymywała jej kroku, raz po raz spoglądając ze zmartwieniem na swoją najdroższą przyjaciółkę.
Tuż przed nimi ślimaczył się ksiądz z trzema grabarzami, oraz czarny karawan, z którego wystawała bukowa, zamknięta już trumna.
Prócz nich nie było nikogo. Nikt więcej nie przyszedł, by ostatni raz pożegnać się z jej ojcem.
Dla świętego spokoju i środków bezpieczeństwa, dopilnowała by w gazecie nie pojawił się nekrolog, a w parafii nie wywiesili klepsydry na tablicy ogłoszeń. Rozgłos w tej sprawie nie był wskazany. Nie chciała, by ktoś z członków Oracion Seis pojawił się nagle na tym pogrzebie.
Zatrzymali się przy świeżo wykopanym, prostokątnym dole, sięgającym z dobre dwa metry.
-Niech was błogosławi Bóg, Ojciec wszelkiej pociechy, który stworzył człowieka i dał wierzącym nadzieję zmartwychwstania...
Choć była przejęta, nie płakała gdy grabarze powoli składali Judego do grobu.
-Niech Bóg da tobie pić ze źródła wody życia...
Nie odczuwała przeszywającego smutku, gdy ksiądz udzielając zmarłemu błogosławieństwa, wrzucił grudkę brunatnej ziemi na trumnę.
-Prochem jesteś i w proch się obrócisz...
Nie było jej żal, kiedy zasypywali go piaskiem. Wręcz przeciwnie, poczuła ulgę, gdy pogrzeb wreszcie dobiegł końca.
To jakim Jude był człowiekiem za życia, nie miało teraz znaczenia. Po prostu pogodziła się z odejściem ojca. A dzień jego pochówku, miał być dniem jej nowego życia.
Ksiądz i grabarze zniknęli. Nawet Levy wróciła do samochodu, na odchodne muskając palcami jej plecy wzdłuż kręgosłupa. Sama jakoś nie mogła odejść od dopiero co zasypanego grobu. Nie mogła przestać wpatrywać się w świeżą glebę, której zapach o poranku, zmieszany z rześkim powietrzem wydawał się intensywniejszy. Może pragnęła zostać przy nim nieco dłużej, ponieważ nie chciała tu wrócić nigdy więcej? A może potrzebowała pobyć chwilę w samotności? Przynajmniej tak jej się zdawało, że jest tu zupełnie sama...
-Najszczersze kondolencje.
Na dźwięk aksamitnego, kobiecego głosu, odwróciła się za siebie, tłumiąc w sobie uczucie zaskoczenia. Kilka metrów od niej, stała młoda siostra zakonna, której spokojne, ociekające życiową mądrością oczy przyglądały się jej z troską.
-Ty jesteś... Lucy wreszcie zdecydowała się odejść od pochówka i niespiesznie ruszyła w stronę kobiety odzianej w habit.
-Erza Scarlet.
-Pamiętam cię... Byłaś wtedy u Dreyara, prawda?
Podały sobie dłoń, czego Heartfilia szybko pożałowała. Służebnica boża miała uścisk jak imadło.
-A więc jednak mnie zauważyłaś w tej całej zgrai? Zdziwiła się Scarlet. -Wydawałaś się zupełnie skupiona na Laxusie... i na zdjęciu...
-Nawet wtedy trudno było przeoczyć zakonnicę w TAKIM towarzystwie. Prychnęła Lucy, choć wspomnienie o fotografii wywołało ucisk w jej pustym żołądku.
Zaczęły zmierzać w kierunku wyjścia z cmentarza.
-Trzymasz się jakoś?
-"Jakoś". Przez twarz dziewczyny przeszedł cień uśmiechu, a Erza kiwnęła lekko głową i wlepiła wzrok przed siebie.
W sumie nie miała nic przeciwko temu, by zakonnica towarzyszyła jej przez kawałek drogi, lecz ich rozmowa zaczynała być niezręczna. Bo i o czym tu rozmawiać, zaraz po pochowaniu ojca?
-Nie widziałam klepsydry na tablicy ogłoszeń parafialnych, ani nekrologu w gazecie. Wiesz, o zgonie twojego taty...
-I tak by nikt nie przyszedł. Wtrąciła prędko Heartfilia, wypowiadając to oschlej niż chciała. Między młodymi kobietami znów zapadła cisza. Tylko jesienny wiatr szeptał im co chwile do uszu.
Doszły do alei z urnami. Nieuchronnie zbliżały się do końca cmentarzyska, lecz pogrążona w zadumie zakonnica uparcie podążała tuż za nią.
-Po prostu bałaś się wizyty Oracionu. Odrzekła wreszcie, pewna swojej racji Scarlet. -Jeśli się mylę, to wyprowadź mnie z błędu. Dodała, gdy poirytowana Lucy zatrzymała się raptownie i odwróciła przodem do zakonnicy. Ale koniec końców nic nie powiedziała.
-Jeżeli się ich obawiasz, możesz...
-Dołączyć do waszej bandy? Furknęła blondynka, ponownie się odwracając i przyspieszając kroku. -A może mam wam płacić haracz za ochronę?! Na miłość boską, zakonnica chcę mnie przekonać do mafii! Boże, widzisz i nie grzmisz!
Była pewna, że Erza wreszcie sobie odpuściła, kiedy poczuła lekkie szarpnięcie. Z niedowierzaniem wlepiała oczy w kobietę, która chwyciła ją pod rękę, jak zazwyczaj robią to zakochani, starsi ludzie.
-Kiedy wsadzili Don Dreyara za kratki, miałam zaledwie trzy latka. Nie pamiętam tego zbyt dobrze. Scarlet wciąż skupiała wzrok na drodze, siłą spowalniając Lucy. -Wciąż będąc dzieckiem, myślałam, że dobrze się stało. Uważałam, że członkowie mafii to źli ludzie i że wszyscy powinni trafić za kratki.
-A już tak nie uważasz? Blondynka spytała sarkastycznie.
-Rob, mój dziadek, był najlepszym przyjacielem Dona. I członkiem Fairy Tail. Nie pojmowałam, jak tak dobry człowiek, pomagający kościołowi i domom dziecka, mógł być gangsterem. Zakonnica z nostalgią przymrużyła oczy. Zdawała się być lekko rozbawiona. -Wciąż nosił ze sobą broń. Bałam się tego. To przypominało mi o jego przestępstwach i morderstwach, których się dopuścił. A nie takie chciałam mieć o nim mniemanie... Kiedyś wreszcie spytałam go wprost, dlaczego postanowił dołączyć do mafii. Chciałam znać powód, dla którego takim się stał. Wiedzieć, dlaczego walczył z innymi, podobnym sobie... 
Przystanęły przed bramą cmentarza.
-Wtedy Rob spojrzał na mnie majestatycznie i przyłożył swoją wielką dłoń do mojego małego, pustego wtedy łba.
Opowiadając o tym Lucy, wykonała identyczne czynności.
-Gdy tak na mnie patrzył, powiedział z dumą "Mój najlepszy przyjaciel miał zwyczaj mawiać : Si vis pacem, para bellum". Czy wiesz, co oznaczają słowa Dona, które zapewne powtarzała również twoja matka? "Jeśli chcesz pokoju, gotuj się do wojny". Zakonnica zdjęła rękę z blond głowy. -A sama tej wojny nie wygrasz.
Żegnając się z Heartfilią smutnym uśmiechem, ruszyła w kierunku pobliskiego kościoła. Dziewczyna odprowadzała ją wzrokiem jak oczarowana.
-LUCY! Klakson Forda nawoływał ją coraz nachalniej. Levy już chyba waliła w niego pięściami, lecz nie mogła się ruszyć. Nogi wrosły jej w ziemię.
"Jeśli chcesz pokoju, gotuj się na wojnę"... Czy to rzeczywiście był jedyny sposób?

- - - - - - - - - - -

-Nie wysiadaj!
Lily ledwo zdążył zaparkować przed biurem śledczym, zauważył na parkingu Alice Shargotte. Biegła do niego, opatulona białym, grubym futrem. Oczywiście sztucznym, szefową FBI śmiało można było nazwać obrońcą zwierząt numer jeden w Magnolia City.
Jej jasne szpilki stukały pospiesznie po bruku. Dziwił się, jak można chodzić w takim obuwiu po nierównych drogach i nie połamać sobie przy tym nóg. To pewnie jedna z wielu tajemnych sztuk kobiecości, których nie zdążył pojąć w swoim marnym, trzydziestopięcioletnim życiu. I których nigdy pojąć nie zdoła...
-Dokąd jedziemy? Spytał agent "Pantera", gdy tylko otworzyła drzwiczki jego lakierowanego na jasny brąz DeSoto Customa*(1), wpuszczając przy tym nieco zimnego, zwiastującego zimę wiatru.
-Zapomniałeś już? Mieliśmy sprawdzić szkołę, do której chodziła ta dziewczynka, Chelia Blendy. Alice zatrzasnęła za sobą drzwi i rzuciła brązową teczkę na kolana mężczyzny.
Pamiętał o tym doskonale. O spotkaniu się z Charlą, kobietą niezwykle urodziwą i dostojną...
-A szefowa czemu się ze mną wybiera?
-Bo wreszcie mam okazję podpatrzeć moją córkę podczas pracy.
...i będącą jedynym dzieckiem jego szefowej. To ci parszywy los.
Pomimo pochmurnej pogody, Lily założył na nos swoje ciemne okulary i wyjechał z parkingu FBI.
-A jak postępy w sprawie Richarda Buchanena? Zagadała po chwili białowłosa.
-Przesiedziałem nad tym cały weekend.
-I co?
-I gówno... za przeproszeniem, szefowo. Dodał, widząc karcący wzrok Alice znad plastikowych szkiełek. -Podejrzany zniknął bez śladu, choć szukają go w połowie kraju. No i do teraz nie odkryliśmy tożsamości drugiego człowieka z kasety wideo skonfiskowanej w posiadłości Grydera. Wszystko idzie nie tak, jak powinno...
Tsubaki ściszył radio, w którym rozbrzmiewał hit Niny Simone "Ain't got no".
-Na szczęście Frosh i Lector poradzili sobie lepiej. Kontynuował. -Wczoraj podrzucili mi do mieszkania raport z oględzin szkoły, do których uczęszczała spora liczba zaginionych dziewcząt.
-Tej, którą sponsorował Buchanen?
Agent przytaknął kiwnięciem głowy.
-Wgląd do szkolnego konta bankowego mają jedynie dyrektor z vice dyrektorem, oraz sekretarka. Zapytani, co zrobili z gotówką przeznaczoną na renowację budynku, nie mieli pojęcia o żadnych przelewach, ani o anonimowym dobroczyńcy. Cała trójka już od piątku siedzi w areszcie, z oskarżeniem o defraudacje pieniędzy na karku. A ponadto, właśnie w piątek komisariat policji dostał kolejne zgłoszenie o zaginionym dziecku. Jednakże... Urwał na chwilę, na oślep wyciągając papierosa z kieszeni spodni i odpalił go. Alice zakaszlała znacząco, dusząc się dymem.
-Co z tym dzieckiem?
-Zniknęło równo dwadzieścia cztery godziny przed zgłoszeniem zaginięcia na policję. Ostatni raz widziano je, jak wychodziło ze szkoły, lecz do domu nie wróciło. Nie ma żadnych świadków, którzy potwierdziliby porwanie, nikt nie widział go wracającego do domu, ani idącego w przeciwną stronę. Mało kto w ogóle kojarzył to dziecko...
-Czyli nic nowego.
-Niezupełnie. Wtrącił szefowej, która zlustrowała go z zainteresowaniem.
-Nie?
-Jak reszta, zaginiony uczeń pochodził z patologicznej rodziny lub wychowywał się w bidulu. Wszystko przypominałoby pozostałe sprawy, gdyby nie jeden, drobny szczegół... Marszcząc brwi, wypuścił z ust kolejną porcję dymu. -Tym razem porwano chłopca.
...
O godzinie 11:45 dojechali na miejsce.Alice wysiadła z Customa jako pierwsza, a Lily, nie zapominając wyciągnąć kluczyków ze stacyjki i zabrać ze sobą akt, wyskoczył z auta zaraz za nią. Niemal w tym samym czasie zatrzasnęli drzwiczki i ruszyli niespiesznie w stronę szkoły.
Byli już przy samym wejściu, gdy rozbrzmiał dzwonek.
-Mam nadzieję, że to na lekcję. Skwintowała krótko Shargotte, lecz szybko zdała sobie sprawę, jak bardzo się myliła. Wrzawa dzieciarni wybiegającej z sal na korytarze przyprawiała ją o ból głowy.
-Chodźmy. Poprosił Lily, a Alice z westchnieniem wkroczyła na teren szkoły, masując się palcami po skroniach.
Wraz z otwarciem wrót uczelni, znaleźli się w zupełnie innym świecie.
-Co za dzicz...
-Niech szefowa już nie przesadza, w końcu ta rozwydrzona młodzież to przyszłość naszego kraju. 
-I właśnie tego się obawiam... Burknęła zaniepokojona.
Omijając rozbieganych uczniów, którzy nawet nie zwracali na nich uwagi, szukali pokoju nauczycielskiego. I chcieli zrobić to jak najszybciej.
-Zapytaj jakiegoś bachora gdzie znajdę moją córkę, zanim łeb mi pęknie! Warknęła Shargotte. Lily widział po jej minie, że żarty się skończyły. Nie miał zamiaru użerać się z humorkami szefowej, a były one, delikatnie mówiąc, nie do zniesienia. Jak na złość, znaleźli się na najbardziej zatłoczonym korytarzu, jaki w życiu widział. Na jego końcu, dostrzegł sklepik szkolny. I wszystko stało się jasne. Niektóre rzeczy nawet na przełomie lat zostają niezmienne.
-Ty! Swoją wielką dłonią chwycił za pierwszy lepszy kołnierz szkolnego mundurka i uniósł przypadkowe dziecko na kilkanaście centymetrów w powietrze. Zanim wyciągnął ucznia z tłumu, po pisku rozpoznał, że to dziewczynka.
-Pokój nauczycielski. Gdzie on jest.
Słysząc szorstki głos agenta, uczennica otworzyła szerzej brązowe oczy. Miała długie, granatowe włosy, mocno kontrastujące z dość bladą cerą.
-P-piętro wyżej. O tam! Wciąż wisząc w powietrzu, wskazała palcem w górę.
Już miał ją puścić i podziękować, gdy nagle poczuł jak coś gniecie mu stopę. Z zaskoczenia, upuścił dziewczynkę, a wraz z nią trzymane pod pachą akta.
Uczennica aż syknęła z bólu, obijając sobie pośladki. Po chwili, zdziwiona dostrzegła przed sobą wyciągniętą dłoń.
-Nic ci nie jest, Wendy?
-Romeo?! Marvell nieśmiało przyjęła jego pomoc. Czarnowłosy chłopak szybko pomógł wstać koleżance, kątem oka dostrzegając srebrną odznakę za płaszczem tajemniczego mężczyzny.
-Ty mały... Zaczął Tsubaki przez zaciśnięte zęby i chwycił się za stopę, która puchła mu z każdą chwilą, ale młodzieniec szybko ukłonił się przed nim.
-Bardzo pana przepraszam! Naprawdę nie chciałem! Zapewniał Conbolt. -Jest pan czyimś rodzicem? A może nowym nauczycielem?
Pytania chłopca wytrąciły agenta z rytmu. Co to, małolat go przesłuchuje?!
-Pomożemy panu posprzątać ten bałagan! Zaoferował chłopak, wkręcając w to swoją koleżankę. Lily nawet nie zdążył zaprzeczyć, a uczniowie już zebrali połowę jego akt.
-Oho, chyba jednak nie jest pan nowym nauczycielem... Stwierdził nagle Romeo, przeglądając tajne dokumenty z pieczątką FBI. Sekundę później, zostały one wyrwane z jego rąk.
-A ktoś kazał ci to czytać, gówniarzu? Warknął na niego wkurzony Lily.
Ledwo to powiedział, dziewczynka upuściła wszystkie dotychczas pochwycone dokumenty, zostawiając w dłoniach jedno zdjęcie. Była zmieszana, najwyraźniej osoba znajdująca się na fotografii nie była jej obca. Mężczyzna zabrał jej fotografię i przyjrzał się twarzy Mesta Grydera.
-Znasz tego człowieka?
Granatowowłosa zmarszczyła brwi.
-Tak mi się zdaje, że widziałam go raz. Razem z Conboltem oddali agentowi wszystkie akta, które prędko zostały schowane to papierowej, brązowej teczki.
-Kiedy?
-Niedawno... Wstali z podłogi i podeszli pod samą ścianę korytarza, na przeciw okna, gdzie było trochę mniej tłoczono. -Kilka dobrych dni temu podwiózł pod bibliotekę kobietę, którą znam.
-Nazwisko proszę.
-Lucy... Heartfilia...  Miała tylko nadzieję, że nie sprawi tym problemów swojej starszej koleżance.
Lily, który chciał już zanotować imię i nazwisko kobiety, przyjrzał się chwile uczennicy, po czym zamknął notatnik, nic w nim uprzednio nie zapisując.
-A jak się zachowywał ten mężczyzna? Coś przykuło twoją uwagę?
-Raczej nie, widziałam go przez zaledwie minutę.
Tsubaki wreszcie ściągnął z nosa przeciwsłoneczne okulary.
-To masz dobrą pamięć do twarzy, co?
Marvell pozostawiła to bez komentarza.
-No dobra dzieciaki, a widzieliście może kogoś podejrzanego pod szkołą? Jak szwenda się po boisku czy coś? Nic? Na pewno? Upewniał się, gdy dwójka uczniów kiwała przecząco głowami.
-Nic z tych rzeczy, panie władzo. Zapewniał Conbolt, z chwilą, gdy akurat zawył dzwonek obwieszczający rozpoczęcie lekcji. Po niespełna minucie, na korytarzu było niemal pusto.
-To jeszcze jedno, małe pytanko. Lily zamilkł na chwilkę, jakby zastanawiał się, czy na pewno zadać im to pytanie. -Jesteście z domu dziecka? Albo ktoś u was w domu...
-Przepraszam bardzo, ale co pan sugeruje?! Zawołał nagle Romeo. -Że jesteśmy z patologicznych rodzin? To elitarna szkoła, tu nie ma żadnych slumsów!
-Nie ważne. Tsubaki zlekceważył oburzenie ucznia. -Pokój nauczycielki piętro wyżej, tak? Wracajcie na lekcję, a po szkole idźcie prosto do domu.
Mocniej zacisnął akta pod pachą i poszedł w stronę schodów. Obok nich czekała Alice, która najwyraźniej chciała być jak najdalej od całego zgiełku.
-Wiesz już gdzie jest ten cholerny pokój nauczycielski?
-Piętro wyżej.
-No nareszcie!
...
-Cholerny gliniarz, co on sobie myśli! Romeo nie spuszczał Tsubakiego z oczu. Spoglądał na odchodzącego mężczyznę z najwyższą pogardą.
-Ciekawe czego szukają...
-Może jakiegoś dilera? Bo czego innego. Chłopak wzdrygnął ramionami i schował ręce do kieszeni spodni. -Ej, co ty taka jakaś...
Już wcześniej to zauważył. Coś było z nią nie tak... A przynajmniej bardziej, niż zazwyczaj.
-FBI nie zajmowałoby się podrzędnym handlarzem narkotyków. Tak myślę...
-A właśnie! Conbolt przestał ukradkowo zerkać na dziewczynę. Stanął na wprost niej i nachylił się ze zgryźliwym uśmieszkiem. -Co to za koleś, którego znasz? Ten ze zdjęcia?
-Nie znam, tylko widziałam. Raz. Poprawiła go Wendy.
-Jeden pies, kto to był?
Uczennica nieśmiało spojrzała mu w oczy. Poczuła, że zaczynają piec ją policzki.
-Za dużo chciałbyś wiedzieć! Skarciła chłopca i odwróciła się na pięcie, lecz zdołała postawić zaledwie kilka kroków, gdy Romeo chwycił ją pod ramię.
-A ty dokąd, Marvell?!
-Na lekcje! Jej pewny siebie ton miał uświadczyć kolegę, że nie ma zamiaru opuścić zajęć.
-I chcesz przegapić coś takiego? Nie pytając Wendy o zdanie, zaczął ją ciągnąć w stronę pokoju nauczycielskiego. O dziwo, nie sprzeciwiała się.
...
-Mamo?! I pan Tsubaki... Charla wyraźnie bardziej cieszyła się na widok mężczyzny, niż pani Shargotte. -Właśnie zaczęły się lekcję, więc... czy to coś ważnego?
Młodsza i piękniejsza wersja szefowej FBI uśmiechnęła się do nich przepraszająco w progu pokoju nauczycielskiego. Do całkiem pokaźnej klatki piersiowej, schowanej pod lekką, fioletową bluzką z białymi guzikami, przyciskała zielony dziennik uczniów. Lily szybko założył okulary przeciwsłoneczne, chcąc ukryć kierunek swojego spojrzenia. Ile on by teraz dał, by zamienić się rolami z tym dziennikiem...
-NIECH MNIE KTOŚ ZASTĄPI NA MOMENT?! Wrzask panny Shargotte przywołał go z powrotem na ziemię. Wydrzeć to się umiała jak mamuśka.
Z pokoju nauczycielskiego wyszedł niski staruszek w okularach. Poprawił je nerwowo, widząc srebrne odznaki policjantów i bez słowa przejął dziennik od vice dyrektorki.
-Kojarzy panienka kogoś z nich? Lily nie zwlekał z czasem. Już na korytarzu podał Charlii kilka zdjęć. Kobieta przeglądała je, opierając się bokiem o uchylone drzwi.
-Nie. Nie znam żadnego z nich. Przykro mi.
-Chodzi o sprawę dziewczynki z twojej klasy. Wyjaśniła jej matka.
-Ach tak, Chelia Blendy... Ciężka sprawa. Twarz vice dyrektorki pochmurniała. Widać było, że na prawdę przejmowała się losem swojej podopiecznej. -Obecnie Chelia nie uczęszcza do szkoły. Wróci gdzieś dopiero za tydzień...
-Nie do niej tu przyszliśmy, dziewczynka została przesłuchana zaraz po napaści gwałciciela. Na szczęście nieudanej. Wyjaśnił Tsubaki. -Chcieliśmy przeprowadzić krótki wywiad środowiskowy. Wiedzieć, jaką cieszy się opinią wśród kadry nauczycielskiej, czy ma znajomych, jakie ma oceny i takie tam. Jej sprawa może mieć poważny związek z innymi zaginięciami, dlatego chcielibyśmy się temu jak najlepiej przyjrzeć.
-Ale przecież Blendy nie zaginęła! Ona... tylko... Panna Shargotte urwała, zdając sobie sprawę, jak niestosowne w tym przypadku jest słowo "tylko".
-Być może jest jedyną, której udało się wyjść z tego zdarzenia cało.
Charla spojrzała zaniepokojona na zegarek, a następnie na pusty korytarz.
-Czyli nie macie żadnego innego śladu? Vice dyrektorka zachichotała pod nosem na widok oburzenia swojej matki i zaskoczenia Tsubakiego. -Właźcie do środka, zrobię wam kawy.
...
-Słyszałaś?
Gdy agenci FBI weszli do pokoju nauczycielskiego z ich wychowawczynią, chowający się za ścianą Wendy i Romeo wyszli z ukrycia. Nie musieli sobie tego wyjaśniać, było oczywiste, że to co usłyszeli z rozmowy dorosłych, pozostawią wyłącznie dla siebie.

- - - - - - - - - -

Starszy mężczyzna o lichych, siwych włosach, sięgających do ramion, przeglądał się w lustrze. Prócz odbicia fragmentu łazienki, pokrytej błękitnymi kafelkami, dogłębnie oglądał swoją twarz. Naciągał skórę na policzkach, niwelując pogłębiające się z każdym dniem zmarszczki.
Naprawdę się zestarzał... Nerwy i czas nieuchronnie zmieniały go w staruszka.
Don Zero westchnął ciężko i mocniej zawiązał czerwony szlafrok, w który był odziany.
Człapiąc w kapciach przez długi korytarz, wcisnął sobie grube, kubańskie cygaro do wielkich ust i pogrążył się w zadumie.
Utrzymywanie przez mafię jak najlepszych relacji z kościołem było podstawą. Dlaczego? Ponieważ dzięki przychylności parafii udowadniali, jak daleko sięga ich władza. W ten sposób mogli dowieść, że nie są jedynie nic nie wartą bandą zwyrodnialców. Z kościołem za plecami byli postrzegani na równi z legalnymi władzami, a za sprawą księży, którzy stali po ich stronie, zyskiwali szacunek i respekt; w oczach zwykłych mieszkańców, jak i wrogów. Wówczas mafia, na terenie objętym parafią, była niemal niezwyciężona. I to właśnie ze względu na dobrą sławę oraz korzyści płynące z owego układu, nikt nie chciał mieć kleryków za swoich przeciwników...
Z proboszczem urzędującym w parafii ze środkowej części miasta, nie było większych problemów. Wystarczyło od czasu do czasu dać więcej na tace z datkami, sfinansować nowe klęczniki, czy zadbać o renowację fasady domu bożego. Tyle wystarczyło, by współpraca ze świeckimi układała się nader pomyślnie dla Oracionu, a duchowni przymykali oko na mafijne występki, nie wspominając o nich złego słowa przy niedzielnym kazaniu.
Ale czy tak łatwo pójdzie z kościołem mieszczącym się w North Faries? Słyszał o proboszczu Ichiyi Wanderleiu Kotobuki, że jest konkretnym, ale i upartym, nieustępliwym księdzem. I człowiekiem, który doskonale pamiętał czasy świetlności Fairy Tail...
Jeżeli rzeczywiście chcą przejąć północ Mangolii City, musi przeciągnąć tamtejszą parafię na swoją szale. Zero wiedział, że bez tego ani rusz.
Zadymiając cygarem cały korytarz, przyspieszył kroku.
-ANGEL! Od potężnego wrzasku, aż zakuło go w gardle. Po chwili, białowłosa dziewczyna wyjrzała z pokoju jego syna.
-Wołałeś mnie, Donie?
-Zbierz ludzi. Jedziesz do kościoła w North Faries.
Sorano stanęła prosto, przybierając urzędowy wyraz twarzy. Wiedziała co ma zrobić. Czekało ją ważne zadanie, być może najważniejsze, odkąd dołączyła do Oracion Seis.
-Nie spieprz tego. Warknął Don Zero, omijając stojącą na baczność dziewczynę. Jego szorstkie słowa tylko utwierdziły ją w przekonaniu o powadze sytuacji.

- - - - - - - - - -

-A pan to...?
-Sawyer Racer. W zastępstwie za pana Buchanena.
Jose momentalnie wstał ze swojego krzesła i wychylił się znad biurka, by uściskać dłoń blondyna o szpiczastym nosie. Zrobił to nad wyraz gorliwie, z nerwowym, przepraszającym uśmieszkiem.
-Najmocniej przepraszam! Napije się pan czegoś?
...
Przeglądała świeżo spisane raporty, odnoszące się do minionego weekendu w North Faries. Burdel na kółkach - tylko to stwierdzenie nasuwało się Juvii do głowy. Nawet sprawa Fullbustera poszła w odstawkę. W końcu z połamanymi kośćmi chyba nie wiele mógł zwojować...
-Loxar, komendant cię woła!
Wychylając się znad sterty papierów, spojrzała sceptycznie na Arię. Inspektor zachowywał się, jakby co najmniej on wydał jej polecenie.
-Dla ciebie komisarzu Loxar! Upomniała mężczyznę i leniwym krokiem udała się na piętro wyżej.
Tam zapukała trzykrotnie do gabinetu komendanta i zajrzała do środka.
-Idź zrób kawę! Usłyszała na wstępnie, zanim zdołała otworzyć porządnie drzwi.
Przygryzła się w wargę, powstrzymując przy tym od soczystego przekleństwa. Co ona, za służącą robi?! Jeszcze tego brakuje, by podawała kawusie temu zasranemu transwestycie i jego gościom! Jakby nic innego nie miała do roboty!
Wkurzona, z rozmachem włączyła ekspres w niewielkiej kuchni na zapleczu kondygnacji.
-Co ty robisz, wszędzie cię szukam!
Do kantorka zajrzał uśmiechnięty od ucha do ucha Totomaru. Kiedy jednak zobaczył wściekłą twarz partnerki, zmartwił się.
-Juvia robi za kelnerkę. Dziewczyna wyjęła z szafki plastikową tackę i dwie białe filiżanki, którymi trzasnęła o podstawki. Nawet nie przejęła się tym, że cudem nie potłukła naczyń. -Wyobrażasz sobie, że ten dupek kazał Juvii przynieść kawę do gabinetu? Może jeszcze niedługo Juvia będzie musiała wyrzucać mu śmieci?
-Komendant? Spytał Yagiri dla pewności, a policjantka, której złość przeradzała się w smutek, przytaknęła głową z ustami wygiętymi w dziubek. Wyglądała jak mała dziewczynka, która dopiero co zdała sobie sprawę ze swojej bezradności. Była przy tym tak słodka, że Totomaru ledwo powstrzymał się od przygarnięcia jej w swoje ramiona. Tak chętnie poprawiłby jej humor, pocieszył... Musiał wymyślić inny sposób, by tego dokonać.
-Może niedługo będzie ci kazał wybierać, która sukienka bardziej do niego pasuje?
Nie wytrzymała. Parsknęła śmiechem, zawczasu zasłaniając usta.
-Może. Potwierdziła żartobliwie, wlewając kawę do filiżanek. A kiedy odłożyła ekspres na miejsce, policjant chwycił jej prawą dłoń. Jak zwykle w podobnych chwilach, odwrócił ją na wierzch i palcem narysował jej niewidzialną, uśmiechniętą buźkę.
-Złość piękności szkodzi. Pouczył ją cicho i puścił perskie oczko.
-A tak właściwie, to dlaczego szukałeś Juvii? Policjantka zawołała szybko, do odchodzącego już przyjaciela.
-To nic niezwłocznego. Nie to co stygnąca kawa.
Loxar ze złośliwością pokazała mu język, na co mężczyzna na odchodne zaśmiał się głośniej.
...
Kawa na tacy cała dygotała, ale na szczęście do gabinetu komendanta zostały jej ostatnie metry. Jeszcze maleńki kawałeczek...
-O North Faries się nie martw. Po prostu trzymaj swoje pieski z daleka od tego wszystkiego... Chyba za to właśnie dostałeś niemałą sumkę od Richarda, prawda?
Zastygła w bezruchu tuż pod drzwiami. Pieski? Niezła sumka? Filiżanki zagruchały głośniej, gdy mocno zacisnęła palce na tacce.
-Poza tym, doszły mnie słuchy, że nie na rękę ci ta cała rozprawa Makarova Dreyara. Czyżbyś się go obawiał?
-Skąd ten pomysł?!
Juvia miała ochotę puknąć się w czoło. Co jak co, ale zdenerwowany Porla był najgorszym kłamcą świata. A łgarstwo zawsze podnosiło mu ciśnienie.
-Tak ludzie mówią. I bardzo chciałbym wiedzieć dlaczego...
Niespodziewanie drzwi od biura komendanta otworzyły się, z rozmachem uderzając o tackę trzymaną przez policjantkę. Cała zawartość filiżanek znalazła się na jej służbowym ubraniu.
-A za kawę podziękuję. Odparł Racer, z pogardą spoglądając na ubrudzony mundur wzburzonej Juvii.

- - - - - - - - - -

-...ZABIJE CIĘ! Głos wyrwał się z jego piersi, a nogi same pobiegły prędko w jego stronę. Wprost na czarnowłosego mężczyznę. Właściciel czarnych jak noc tęczówek nie stawiał oporów. W prowokujący chłopaka sposób czekał bezwładnie na jego ruch, z drwiącym uśmiechem na twarzy.
-Zabije! Zapewnił młodzieniec, dosłownie rzucając się na obcego. Z łomotem przewrócili się na nierówny, pokryty gdzieniegdzie błotem bruk. A on wciąż się uśmiechał...
Jego dłonie drżały. Krew szumiała mu w uszach.
Zabić go... Zabić... 
Tylko o tym myślał. Tylko tego pragnął.
Zabić... Zemścić się...
Nagle dostrzegł, że z czarnego płaszcza mężczyzny wystaje skrawek białej tkaniny. Znajomy materiał w lekką kratkę, o znajomej fakturze, z małymi, splecionymi frędzelkami.
Zemścić się... Za Igneela. Za swojego ojca!
Biały, bawełniany szalik był dla niego jak płachta na byka. Niepohamowana złość zawładnęła jego umysłem i ciałem. Popadł w amok.
Czuł ulgę, gdy obkładał twarz czarnowłosego pięściami. Czuł satysfakcję, gdy jego krew ściekała mu po startych knykciach. Wyzwolił się, wyładował ze skumulowanych, negatywnych emocji.
Po niezliczonych ciosach i minutach jednostronnej walki, młodzieniec wyprostował plecy i odchylił głowę do tyłu. Mężczyzna, któremu siedział na przeponie nie ruszał się już od dłuższego czasu.
Zabił go...
Ciężko dysząc, uchylił lekko suche wargi i przymrużył powieki, wpatrując się w szare niebo, obszyte ciemnymi, burzowymi chmurami.
Zupełnie stracił jakiekolwiek poczucie. Nie wiedział gdzie był i ile tak siedział na swojej ofierze. Nie wiedział, kiedy dzielni żołnierze zniknęli, a odgłosy walki ucichły. Zniszczone miasto otaczała złowroga cisza. A jego wypełniała pustka. Nie czuł już nic. Czy tak powinien czuć się mściciel, którym właśnie się stał?
Niespodziewany chichot orzeźwił jego zmysły. A może już zupełnie zwariował?
Z przerażeniem spojrzał na swojego wroga. Na jego czarne, lecz pełne życia oczy.
Jego twarz nie była już zmasakrowana. Znów miał wszystkie zęby i prosty nos. Jego dopiero co złamana szczęka i wklęsłe policzki powróciły do pierwotnego wyglądu. Nie miał nawet zadrapania. Nic z tego nie rozumiał...
-I jakie to uczucie, stać się mścicielem? Już wiesz, czy właśnie tego chciałeś? Czy może zrobiłeś to z powinności? Czarnowłosy znów uśmiechnął się ohydnie i w całości wyjął zza płaszcza szalik, należący niegdyś do Igneela Dragneela.
...
Był w mieszkaniu sam. Siedział na łóżku, próbując uspokoić oddech. Nie miał pojęcia, co się z nim dzieje.
-Co do... Wydyszał, nerwowo przecierając dłońmi spoconą twarz. Zerknął z lękiem w stronę budzika i wreszcie uświadomił sobie, że to jego alarm brutalnie wyrwał go ze świata snów. To był tylko sen. Głupi, chory sen... Zaraz, budzik?
Ponownie spojrzał na przedmiot i szybko pochwycił go w swoje ręce. Widząc, że już prawie trzynasta, zerwał się z łóżka jak poparzony.
...
Łazienka, w której wykonywał poranne czynności, wołała o pomstę do nieba. A przynajmniej o odrobinę wody z płynem do mycia naczyń i mopa...
Sterta brudnych ubrań wydostawała się z wiklinowego kosza, w ujściu toalety z otwartą klapą widać było zacieki, a na niegdyś białym suficie porastał czarny grzyb od wilgoci. Natsu ledwo widział swoje odbicie w brudnym lustrze, przed którym się golił. Ale coś tam widział. Między innymi szramę pod lewym okiem, pamiątkę po wczorajszym spotkaniu z jakimś idiotą, który szwendał się po ich ulicach i go śledził. Nie zadręczał się jednak zbytnio, czego tajemniczy mężczyzna od niego chciał. Po prostu, gdy spotka go jeszcze raz, odpłaci się pięknym za nadobne...
Zamaczając maszynkę do golenia w zlewie wypełnionym do połowy wodą, pomachał nią energicznie i zgolił ostatni skrawek pianki ze swojego podbródka.
-Łuuh-hu, powiedz mi, kochanie, co się z tobą stało? Dlaczego nie słyszysz mojego wycia?
Nagle przestał podśpiewywać "Smokestack lightning" Howlin Wolf. Zamiast zawyć niczym rasowy wilk, jak to było w refrenie, z cichym sykiem upuścił maszynkę do wody i chwycił się za przecięty podbródek. Gdyby wreszcie umył to przeklęte lustro, lepiej by widział co robi...
Z szafki nad zlewem wyjął dwa plastry; jeden na świeże zacięcie, a drugi na cienką ranę pod okiem.
...
Dochodziła już czternasta, a Gray wciąż nie wracał do ich kawalerki. Natsu zaczynał się denerwować. Czyżby żabojad zapomniał o dzisiejszym spotkaniu z Gajeelem i Laxusem?
Dla uspokojenia nerwów, wyszedł na niewielki balkon z papierosem w ustach, ale na widok kolejki pod monopolowym "Na wzgórzu" aż zachłysnął się dymem. Mężczyzn pod sklepem było tyle, jakby co najmniej rozdawali tam coś za darmo.
Mimo wszystko, na widok szczęśliwego Naba, popijającego sobie piwko pod sklepem, poczuł suszenie w gardle. Wiedział jednak jak temu zaradzić. Wrócił do mieszkania, lecz tylko po to, by po chwili ponownie pokazać się na balkonie, ze zmrożonym prosto z lodówki Millerem oraz kurtką zawieszoną na ramionach. Otworzył butelkę zapaliczką, a kręcący się kapsel spadł na dół.
-Jakby jeden monopol był w mieście... Powiedział do siebie, obserwując powiększającą się kolejkę. Nie pojmował tego fenomenu.
-CO TO... NOSZ PSIA MAĆ!
Zdziwiony Dragneel wychylił się z balkonu. Tuż pod swoimi oknami dostrzegł niebieskowłosego mężczyznę, który spoglądał w górę ze złością, a w dłoni trzymał jego nakrętkę od piwa. Nie przypominał sobie jego twarzy, a w tej części dzielnicy było to nowością. Znał tu niemal wszystkich, a już z pewnością zapamiętałby gościa z plemiennym tatuażem na twarzy.
-Byś chociaż przeprosił!
-Weź się gościu nie unoś, to było niechcący! Natsu zawołał do obcego, gdy akurat "fenomen" wyszedł mu niemal na przeciw. Każdy bez wyjątku odwracał się za blondynką o pokaźnym biuście, która w niewysokich szpilkach i fartuszku, z nietęgą miną zaczęła zamiatać przed sklepem. Dragneel zauważył również, że mężczyzna stojący pod jego balkonem dziwnie się spiął, nie odstępując wzroku z dziewczyny choćby na moment. Sama Lucy chyba nie była zadowolona ze swojej popularności. Kurząc przed sklepem, wyglądała jakby chciała użyć miotły jako narzędzia zbrodni.
-Hehehe. Zaśmiał się dumnie. Chociaż raz był dumny z Hildy, która zapewne dawała teraz niezły wycisk dziewczynie. Zadowolony, zbliżył szyjkę butelki do ust, ale zaraz odrzuciło go od zapachu chmielu. I cały dobry humor diabli wzięli.
-Nie daruję jej tego... Wycedził przez zęby, odstawiając piwo na chłodne kafelki. Wystarczyło, że zobaczył jej ryj i już stracił ochotę na browara. Chyba jeszcze nie do końca otrząsnął się z traumy, którą nie tak dawno zafundowała mu Heartfillia.
Wkurzony już wracał do mieszkania, kiedy coś przykuło jego uwagę. Nie dowierzając, przetarł sobie oczy i z powrotem zawitał na balkonie, mocno chwytając się za poręcze. To co zobaczył, było jeszcze bardziej niewiarygodne, niż kilometrowa kolejka do monopolowego "Na wzgórzu".
...
Hilda od otwarcia sklepu rozwiązywała krzyżówkę w "Dzienniku Magnolskmi", a ona musiała odwalać całą robotę. I już po czterech godzinach harówki wiedziała, że nie jest to praca jej marzeń.
-Cztery piwka poproszę... Kolejny klient chyba szukał jej oczu w biuście, zakrytym sklepowym kitlem.
-Panie Wakaba, jest pan tu już trzeci raz...
Mężczyzna jedynie uśmiechnął się szerzej, nie spuszczając wzroku z jej cycków.
-Panie Wakaba...
Mówiła jak do ściany. Kolejny facet bujał w obłokach, stając naprzeciw hojnie obdarzonej Lucy. A gdyby spojrzeli tylko nieco wyżej, zrozumieliby jak bardzo sobie grabią...
Wkurzona dziewczyna schyliła się po piwa i z rozmachem odłożyła je na ladę. Jej zachowanie wreszcie przykuło uwagę reszty klientów na całej postaci młodej sklepowej. Nawet Hilda oderwała w końcu nos od gazety.
-Jak chcę pan popatrzeć na cycki, to proszę wracać do żony! I dwanaście sześćdziesiąt się należy...
Czerwony jak wiosenne maki Wakaba porwał ze sobą zakupione piwa i pędem opuścił sklep. O dziwo, po asertywnym wyskoku Lucy, kolejka do lady zrobiła się przynajmniej o połowę mniejsza.
-No brawo Lucy! Skarciła ją szefowa. -Patrz, co żeś narobiła!
Blondynka jedynie westchnęła głośno, sięgając po butelkę rumu dla kolejnego klienta. Kiedy tylko wydała mu resztę, staruszka zajęła miejsce przed kasą, wciskając w dłonie Heartfilii miotłę.
-Bierz ją i zasuwaj przed sklep. Rozkazała swojej pracownicy, wyraźnie niezadowolonej z powierzonego jej zadania. -Ty! Nie płacę ci za strzelanie fochów! Spadnie śnieg, to dopiero będziesz marudzić. Z szuflą w łapie zatęsknisz za zwykłą miotłą!
-Ale ja przecież nic nie powiedziałam... Wymamrotała Lucy, niepewnie spoglądając na zaciekawionych tą sytuacją klientów.
-I nawet nie próbuj! Uprzedziła szefowa. -A jak już będziesz na zewnątrz, to przywołaj trochę klientów! Uśmiechnij się, przywitaj. Wypnij pierś do przodu...
Poważnie?! Dziewczyna ze złością ścisnęła rączkę od miotły. Kolejka zboczonych facetów nie miała końca, a jej jeszcze było mało?
-A wypnę. Dupsko na ciebie, wredny babsztylu... Warknęła cicho, zawzięcie zamiatając zakurzony bruk. Ta czynność tak ją pochłonęła, że zupełnie zapomniała o Bożym świecie. Dopiero, gdy coś czerwonego i wilgotnego zasłoniło jej twarz, zaskoczona cofnęła się o dwa kroki. Przyjemny zapach dostał się do jej nozdrzy, a miękkie i delikatne płatki połaskotały jej policzki.
-Róże...?
-Przestaniesz się na mnie gniewać, piękna?
Za ogromnym bukietem róż chował się Gray Fullbuster, z szerokim, radosnym uśmiechem i z kulą, która pomagała mu utrzymać równowagę. Ta niespodzianka odebrała Lucy zdolność mówienia. Jedyne co była w stanie teraz robić, to wgapiać się ze zdumieniem na przystojną twarz taksówkarza.
-Powiedz coś wreszcie. Francuz zaśmiał się perliście, nie przejmując się tym, że tuż za nim tłum zazdrosnych mężczyzn wbija mu noże w plecy.
-Może ja coś powiem! Ze sklepu wyszła wzburzona Hilda, która wyrwała miotłę z rąk oniemiałej Lucy i przywaliła nią w głowę Graya.
-Patrz i ucz się Heartfilia! Tak traktujemy klientów, których nie obsługujemy!
Fullbuster dzielnie znosił wybryki staruszki, dopóki ta nie zabrała mu bukietu róż.
-To nie dla ciebie, starucho!
Hilda aż wciągnęła głośno powietrze i przycisnęła pachnące kwiaty do piersi.
-Starucho?! Zawołała na tyle dobitnie, że szereg ludzi odwrócił się, zaniepokojony jej lekko roztrzęsionym głosem. Lucy i Gray zerknęli na siebie wymownie.
-Kiedyś mi też przynosiłeś kwiaty! Wołałeś wtedy, "Hildziu, wyjdź za mnie", "Tak bardzo cię kocham Hildziu!". A skończyło się na tym, że dziś tylko mnie od staruchy wyzywasz!
Fullbuster usłyszał chichot dobiegający z kolejki. Nawet wargi Lucy uparcie podrygiwały do góry.
Mimo wstydu jakiego mu narobiła Hilda, na widok jej pierwszych łez poczuł wyrzuty sumienia. Postanowił ją jakoś udobruchać. Wystarczy, że na dzielnicy miał opinie kobieciarza i złodziejaszka. Nie potrzebny był mu dodatkowy wizerunek, a sąsiadka chyba z całych sił próbowała wykreować go na niewdzięcznego łajdaka.
-Oj no Hilda, weź przestań! Zaczął nieco łagodniejszym tonem. -Kiedy to było...
-A jak stłukłeś sobie kolano, to kto ci dawał całusa na pocieszenie?! Staruszka zawołała jeszcze głośniej. -Kto cię przebierał, jak się poszczałeś w spodenki?! I co mi, biednej wiekowej kobiecie, przyszło na stare lata! Z Natsu za grosz szacunku do mnie nie macie! Nic wdzięczności!
-Co?! Przecież wcale tak nie było! Zaprzeczał francuz, lecz został zagłuszony przez roześmianych do rozpuku ludzi z kolejki do monopolowego. A wraz z nimi śmiała się i Hilda, która wciąż płakała. Tyle że ze śmiechu.
-Ty paskudna wiedźmo, specjalnie mi chcesz obciachu narobić?! Czerwony z zakłopotania Fullbuster wygarnął cicho sąsiadce, próbując wyrwać bukiet kwiatów z jej mocnego uścisku. Przez to zamieszanie, nie zauważył wybiegającego z kamienicy Natsu, który w pośpiechu zakładał kurtkę. Tylko Lucy go dostrzegła i korzystając ze sposobności, ruszyła niepewnie w stronę nadbiegającego do nich Dragneela.
-Możemy pogadać? Zastawiła mu drogę, ale mężczyzna ominął blondynkę szerokim łukiem. Zupełnie ją zignorował.
-Co do wczoraj...! Zawołała, uparcie biegnąc za nim truchtem.
-Daj mi teraz spokój! Poza tym, to nie twoja sprawa. Palnął na odczepne, nawet nie odwracając się w stronę depczącej mu po piętach Lucy.
Zbulwersowana dziewczyna chwyciła go za obojczyk i siłą odwróciła w swoją stronę.
-Jak to nie moja sprawa! Przecież ten mężczyzna...
Wyjrzał zza jej ramienia, na ścieżkę znajdującą się tuż pod oknem jego kawalerki. Niebieskowłosego mężczyzny z tatuażem już tam nie było.
-...mnie śledził! I te plastry na twojej twarzy... Ty słuchasz co do ciebie mówię?! Ciągnęła Heartfila, z oburzeniem kładąc dłonie na biodrach, lecz Natsu uciszył ją karkołomnym spojrzeniem. Nagle poczuła się strasznie malutka.
-Powiedziałem już, przestań się wpierdalać w coś, co ciebie nie dotyczy! Wrzasnął, skupiając na sobie uwagę pozostałych. Hildy, Graya i wszystkich klientów, którzy podziwiali dotąd przekomiczną w ich mniemaniu kłótnie taksówkarza z właścicielką sklepu.
Lucy nie wiedziała co zrobić. Była wściekła, zawstydzona, urażona. Przede wszystkim zaskoczona.
Niepewnie przejechała wzrokiem po ludziach. Każdy się na nich gapił...
Dragneel wyczytał z mimiki dziewczyny, że nie będzie więcej naciskać. Odpuściła. I bardzo dobrze, bo on też nie miał zamiaru odstawiać kolejnego przedstawienia.
Wzburzony, odwrócił się plecami do Heartfilii i poszedł sobie. Tak po prostu.
Nie rozumiała go. Był taki chamski i oschły. Ale i pełen tajemnic. Intrygujący...
Ale zaraz, zaraz! Może i nie miał teraz dla niej czasu, ale martwiła się o niego! Mógł chociaż to docenić, coś powiedzieć, a nie totalnie ją zbywać! Nie będzie darł na nią mordy!
-Sobie czasem na zbyt wiele nie pozwalasz?! Ryknęła zaciekle. -Takim tonem, to nie do mnie!
Wciąż krzyczała na jego plecy.
-Nie myśl sobie, że ci tak łatwo odpuszczę, Natsu Dragneel! Zawołała, wskazując na niego palcem. Przestała przejmować się niechcianą publicznością. -Jeszcze mi wszystko wyśpiewasz!
Natsu stanął kilka kroków od Graya, po czym odwrócił się do niej ze zgryźliwym uśmieszkiem. Dziewczyna nie pojmowała, jakim cudem to robił, ale jedno jego spojrzenie wystarczyło, by poczuła się speszona. Jakby stała przed nim w negliżu.
-Ciekawe, jak ze mnie to wyciągniesz... Zaśmiał się zuchwale, jednocześnie pociągając Fullbustera za kołnierz kurtki. -A ty kurwa sklerozę masz?! Idziemy!
Gray w ostatniej chwili sięgnął po swoją lekarską kule, nieświadomie unikając nadlatującej miotły. Dragneel nie miał tyle szczęścia, oberwał sztywnym włosiem prosto w twarz.
-Co ty sobie myślisz, cholero?! 
To Hilda stanęła tuż przed nim, z kijem w gotowości na drugi cios.
-O co ci chodzi, babsztylu?! Ryknął zdumiony, a jednocześnie wkurzony młodzieniec, rozmasowując swój obolały nos. Francuz również przyglądał się sąsiadce oniemiały.
-Jak ty się odnosisz do kobiet?! Przeproś ją! Babcinka wskazała na Lucy, która najchętniej zapadłaby się teraz pod ziemię. Chciała, by to się wreszcie skończyło, by ci wszyscy ludzie przestali na nią patrzeć. 
-Szefowo, nie trzeba... Zaczęła zakłopotana Heartfilia, lecz nim się spostrzegła, zobaczyła przed sobą posturę Dragneela. Niepewnie uniosła wzrok.
-Przepraszam. Choć wzrok wciąż miał chłodny, a jego nastawienie nadal nie było przyjazne, wyciągnął do niej dłoń. I ścisnął ją dość mocno, gdy Lucy odwzajemniła gest. 
No proszę, a jednak znał to słowo - na swoje myśli, uśmiechnęła się nikle. Chciała już cofnąć rękę, lecz nie mogła. Zdumiona, zdała sobie sprawę, że uścisk mężczyzny stawał się coraz silniejszy. 
-Jeszcze sobie pogadamy... 
Już wiedziała, że nie będzie to miła pogawędka. 
Wreszcie puścił jej dłoń, a wtedy dziewczyna momentalnie chwyciła się za zmiażdżone, zaczerwienione palce. Z bólu czuła napływające do oczu łzy.
-Dupek... Mruknęła, znów wpatrując się ze złością w jego plecy. 
-A wy na co się gapicie, to nie darmowe kino! Kupujecie, albo jazda mi stąd! Krzyk szefowej przywrócił ją do świata żywych. -Lucy, wracaj za ladę!
Po takim harmidrze miała wrócić do swoich obowiązków, jakby nigdy nic?
-U nas, w North Faries takie awantury są na porządku dziennym. Zagadał ją rozbawiony staruszek ze sznurka klientów. -Przyzwyczaj się złociutka.
Cóż mogła zrobić. Lekki, nieco przygaszony uśmiech sam nasunął się na jej twarz. Nie będzie się tu dołować przez jednego głupka.
-Szefowo! Zawołała, doganiając Hildę. -A to rzeczywiście prawda, to co mówiła szefowa o Fullbusterze? Spytała ciszej, by klientela tego nie usłyszała. Starsza pani znów przycisnęła do siebie bukiet róż.
-Prawda, prawda... Może nie był to taki piękny bukiet róż, ale zwykłe tulipany zerwane z ogródka sąsiada cieszyły mnie równie mocno. Rozpamiętując stare, dobre czasy, oddała kwiaty prawowitej właścicielce.
-Ale ja nie o to pytam, szefowo. Dociekała Heartfilia. Gdy znalazły się za ladą, staruszka wskazała palcem, by się schyliła.
-Tak naprawdę, to w gacie faktycznie zlał się inny dzieciak, ale zostaw to dla siebie. Szepnęła jej na ucho. -Zostań po pracy na kieliszek whisky, to chętnie opowiem ci coś lepszego o tych urwisach.
Obydwie zachichotały podstępnie. Może i Hilda bywała wredna i surowa, ale w rzeczywistości była to przesympatyczna, równa babka z dobrym sercem i niezmiernym poczuciem humoru. Przebywanie w otoczeniu innych ludzi dobrze działało na tą samotną, a przez to nieco zgorzkniałą kobietę.
Blondynka sięgnęła po butelkę wody mineralnej, włożyła do niej bukiet i położyła prowizoryczny wazon na sklepową ladę. W monopolowym szybko rozprzestrzenił się zapach świeżo ściętych róż, co tylko umilało pracę. Tak jak rozczulona jej gestem twarz Hildy.
North Faries było specyficzną dzielnicą, z niepowtarzalnym klimatem. A Lucy zaczęła doceniać atmosferę tego miejsca. Może nie powinna mieć tak dobrego humoru, w dniu gdy pochowała ojca. Może nie miała zbytnio powodów by czuć się szczęśliwa. Ale była. I to jak nigdy dotąd. Czuła się wolna, radosna, pełna życia.
W mieście, którego nienawidziła z całego serca, znalazła swój kąt. Znalazła miejsce i ludzi, których pokochała.
Szkoda tylko, że nie mogła poradzić sobie z pewnym, różowowłosym chamem. 
Czuła, że miała przed sobą porozwalane puzzle, które same prosiły się o ułożenie. Choć nawet nie chciała go widzieć, zaprzątał jej każdą wolną myśl. Jego enigmatyczność była przyciągająca jak magnez. 
-Sam się o to prosiłeś, koleś. Jeszcze cię rozgryzę...
...
-Jak się spóźnimy, to ty będziesz nas tłumaczyć! Zasrany bajerant...
-Ej, o co ci chodzi?! Gray, w przeciwieństwie do Natsu, był w bardzo dobrym humorze.
-Już nie udawaj, że nie wiesz!
-Ogólnie, to wiem. Ale nie mam pojęcia co się z tobą dzieje, stary. Fullbuster kiwnął zdegustowany głową. -Gdzie ten Natsu, amant i łachudra, którego zawsze musiałem pilnować? Gdzie jest ten koleś, który sypał żartami jak asami z rękawa?
-Poszedł na zasłużony urlop. Fuknął nabzdyczony Dragneel. Nie był skory do rozmów i Gray doskonale go rozumiał. Chciał tylko, by ten idiota wreszcie wyrzucił to z siebie.
-Natsu... Francuz westchnął teatralnie. -Myślisz, że ja nie wiem, czemu ze mną idziesz?
-Żeby ci pomóc, kaleko.
Gray zaśmiał się tak głośno, że kilku przechodniów odwróciło się za nimi.
-Ty i pomoc?! Hahahaha! Figlarnie zarzucił rękę na szyje Dragneela. -Masz po prostu nadzieję, że wyciągniesz z Laxusa jakieś informacje o Igneelu, co nie?
Ciemnowłosy wyszczerzył się podstępnie, gdy usta jego przyjaciela zacisnęły się w cienką linie.
-Rozumiem, że chcesz dowiedzieć się o nim jak najwięcej, to nic złego. Ale to nie powód, by strzelać fochami na cały świat. Wróć do nas, Natsu! Śmiejąc się głośno, trząsł poirytowanym Dragneelem na boki. Zaczęło jednak do niego docierać, że Gray rzeczywiście ma rację. Od chwili, gdy dowiedział się cząstki o przeszłości Igneela, stał się ponury i zamknięty w sobie. Gdy się śmiał, zakładał maskę kryjącą jego prawdziwe uczucia i intencje. Skrywał w sobie ból. Był nieznośny, apatyczny. Zmieniał się. A może po prostu dopadała go jesienna chandra? Sam już nie wiedział, tego typu refleksje nie były jego mocną stroną.
Nagle, prowadzony przez Dragneela młodzieniec zmarszczył czoło. Wyglądał na zaniepokojonego.
-Już od samego rana ktoś obserwował Lucy...
-A mało to gości się na nią gapiło? Spytał Natsu z ironią.
-No nie, ale ten koleś ani razu nie zajrzał do sklepu. Wciąż stał pod naszymi oknami. Nie podoba mi się to, nigdy wcześniej tu go nie widziałem...
Różowowłosy uniósł brew.
-Miał taki plemienny tatuaż na mordzie?
-Też go widziałeś?! Zdziwił się Gray, jednocześnie poważniejąc jeszcze bardziej. -Myślisz, że to ten gość, który wczoraj za wami łaził?
Zamilkli na moment.
-Wątpię. Zbyt duży zbieg okoliczności. Stwierdził wreszcie Dragneel. -Poza tym, on obserwował blondynę, a frajerowi z wczoraj chodziło o mnie. Może to tylko jakiś cichy wielbiciel?
-Może... Gray wciąż nie był do końca przekonany. 
A więc chciał on jedynie sprawdzić reakcję podejrzanego typa?
-Ale mimo wszystko, te kwiaty to mogłeś sobie darować. Burknął Natsu.
-Oj tam! Na ustach Fullbustera znów zagościł uśmieszek. Różnił się jednak od tego, jaki ukazywał Lucy, czy innym kobietom. Ukazał wreszcie swoją prawdziwą naturę nikczemnika. -Chciałem ją tylko przeprosić za tą wystawkę w Goldenie...
-Ta, chyba zaciągnąć do wyra. Poprawił go Natsu, a Gray westchnął ciężko.
-Po tym co dzisiaj odwaliła Hilda, to mogę sobie pomarzyć...
 Ku zaskoczeniu Dragneela, nie zaprzeczył.
-... bo w końcu, kto by nie chciał takiej drugiej Brigitte Bardot*(2) w swoim łóżku.
Już dawno go takiego nie widział. Z tym wrednym wyrazem twarzy, z zachłannym wzrokiem. Drań na prawdę grzał się na blondynę...
-Przyznaj, Natsu, że niezła z niej dupa. I do tego z jakim temperamentem! Tak cię opierdolić, przy tylu ludziach! Zaśmiał się, ocierając wilgotną powiekę. -Coś pięknego, aż się łezka w oku kręci, hahaha! ... Ej, co ty...?!
Zrobił to odruchowo. Odsunął się od Graya, jednym zgrabnym ruchem wyrwał mu kulę z rąk i podkosił go pod kolanami. Francuz z łomotem wpadł w pobliską kałuże.
-POJEBAŁO CIĘ?!
-Wszczym ryj kretynie... Dragneel nawet nie zaszczycił go nawet spojrzeniem. Naburmuszony, wsadził dłonie do kieszeni spodni i samemu ruszył w stronę środkowego North Faries, lecz gdy ledwo postawił dwa kroki, coś chwyciło go za kostkę.

- - - - - - - - - -

Zakładała grubą opaskę, na sztywne od lakieru, napuszone włosy, zawinięte na boki przy ramionach. Zatrzepotała rzęsami, lekko podkręconymi czarnym tuszem i poprawiła kontury ust, pokreślone szminką w kolorze ciepłego, delikatnego pomarańczu. 
-Chyba jest dobrze... Wyszeptała Levy do swojego lustrzanego odbicia, tym samym dając sobie nieco otuchy. Spojrzała na zegarek. Wybiła piętnasta. A cała jej otucha wsiąknęła jak deszcz w żyzną glebę.
Zaraz tu będzie... Lada moment...
Bum. Bum. Bum.
Sama myśl o randce z facetem jej marzeń przyprawiała ją o szybsze bicie serca.
Bum. Bum. Bum.
Podskoczyła zlękniona, wpatrując się w drzwi.
Bum. Bum. Bum. Bum. Bum.
Co on tak rąbie?!
Ostatni raz rzuciła okiem na swoją białą bluzkę z falbanami, wsadzoną w jasne, jeansowe rurki. Wygładziła ją i podbiegła do drzwi. Wyczuła dreszcze na plecach, gdy podekscytowana chwyciła za chłodną klamkę.
-Mam nadzieję, że masz suszarkę na stanie?
Przed progiem swojego mieszkania zastała totalnie przemoczonych, młodych mężczyzn. Na lekko opuchniętych twarzach widniały ślady bójki.
-Co... wy... Zaczęła, nie mogąc przypomnieć sobie ich imion, a w między czasie oni wtargnęli do salonu, nie czekając na zaproszenie. -Co wam się stało?!
-To wszystko przez tego ćwoka. Natsu od niechcenia machnął ręką w stronę Fullbustera.
-Moja?! Zbuntował się Gray. -To ty zacząłeś, matole!
-Tsh... Dragneel, jak to miał w swoim zwyczaju, prychnął pogardliwie pod nosem. Powieka francuza drgnęła niebezpiecznie.
-A w ryja chcesz, Natsu?!
Różowowłosy powoli odwrócił się do przyjaciela, z furiackim grymasem.
-No chodź! Zawołał zachęcająco i zmierzył Fullbustera, który tylko nabrał werwy na kolejną  nawalankę. -Zbliż się do mnie, a porachuje ci resztę żeber!
Levy powoli przesuwała po nich swoim wzrokiem, nic z tego nie rozumiejąc. Przecież w każdej chwili mógł się tu zjawić Gajeel! Zaraz zepsują jej całą randkę...
-Co wy tu... Uspokójcie się! Zawołała ostrzegawczo, gdy zaciśnięte pięści poszły w ruch. -Siadać i nie pyskować!
Zaskoczeni jej zachowaniem mężczyźni spojrzeli po sobie i opuścili ręce. Zrozumieli, że nieco ich poniosło. W końcu nie byli u siebie.
-Zaraz, GDZIE TYMI MOKRYMI DUPSKAMI NA MOJĄ SOFĘ!!! Ryknęła, a Natsu i Gray w ostatniej chwili odsunęli mokre pośladki od wypoczynku.
-Ale sama mówiłaś...
 -JAZDA DO ŁAZIENKI! Suszarka jest w szafce po lewej... 
Dodała zrezygnowana, gdy zaniepokojeni i zlęknieni jej wrzaskiem młodzieńcy pokornie ruszyli w stronę niewielkich, łazienkowych drzwi. Wyciągnięta ręka dziewczyny była ich drogowskazem.
Już chciała zamknąć za nimi drzwi od mieszkania, gdy ktoś chwycił je silną dłonią po drugiej stronie.
-Nie zamykaj ludziom drzwi przed nosem...
-Siemka! Ty jesteś Levy, prawda?
Coraz bardziej oniemiała McGarden przyglądała się szeroko uśmiechniętej brunetce, która chwyciła ją za rękę i uścisnęła.
-Jestem Cana. Przedstawiła się, po czym bez pytania weszła do mieszkania. Tuż za nią wszedł Laxus, klepiąc bibliotekarkę po świeżo ułożonych włosach, nad którymi męczyła się ponad godzinę.
Nie. Do. Wiary.
Ze złości zacisnęła zęby i trzasnęła drzwiami, co zwróciło uwagę Alberony i Dreyara.
-CO WY TU WSZYSCY DO JASNEJ CHOLERY ROBICIE?!
Jej randka z Gajeelem... Dlaczego jej to robią...
-To reszta już tu jest? Zapytała brunetka z nadzieją.
-Dwóch debili okupuje moją łazienkę, z wami to wszyscy. Na razie... McGarden westchnęła zdenerwowana, a zaciekawiona Cana zajrzała do łazienki. Po chwili słychać było wrzaski całej trójki na cały dom. Jeszcze trochę i zwykła kłótnia o suszarkę mogłaby wywołać trzecią wojnę światową.
-To Redfox ci nie mówił? Laxus wyglądał na zaskoczonego. Nie zwracając uwagi na jazgot dochodzący z wnętrza mieszkania, rozsiadł się wygodnie na sofie i porwał jednego krakersa z talerzyka. -Mieliśmy tu być na piętnastą. Myślałem, że ci mówił...
Levy jedynie przymknęła oczy i w milczeniu obracała głową. Niech no on tylko tu przyjdzie!
...
Wbiegając do kamienicy, rzucił okiem na zegarek.
-Jasny gwint, ponad godzina spóźnienia! Wysapał do siebie, skacząc po trzy schodki. A gdy dotarł pod same drzwi panny McGarden, usłyszał dziwne buczenie dobiegające z jej domu. Jakby... odkurzała?
Zapukał, lecz nikt nie otworzył mu drzwi, nie odpowiedział. Po minucie postanowił zajrzeć w jej progi. Na szczęście mieszkanie nie było zamknięte.
-Są już wszyscy? Byłbym na czas, ale, nie uwierzycie! Znajomy mnie zaczepił, ponoć jakiś dwóch debili tłukło się dziś w kałuży w samym środku... miasta...
Właśnie dostrzegł pełne nienawiści spojrzenia chłopaków z pogranicza z China Town. Siedzieli w samych bokserkach i skarpetach, a Cana, z tyłkiem umiejscowionym na oparciu sofy, suszyła im głowy ręcznikami.
-O, Gajeel, jesteś wreszcie! Dreyar wychylił się z fotela i uśmiechnął zawadiacko, zatapiając zęby w ostatnim krakersie jaki został na stole. -I nie ma wszystkich. Erza jeszcze nie dojechała.
Redfox przemilczał to, unosząc kąciki ust w górę na zaledwie ułamek sekundy, a następnie spojrzał na prawo. Na wkurzoną Levy, która właśnie skończyła suszyć suszarką mokre ubrania Natsu i Graya.
-Musimy pogadać. Wypowiedziała to śmiertelnie poważnie, przy czym wymierzyła w niego rozgrzanym przedmiotem jak pistoletem.
-Coś przeskrobałem? Zażartował niewinnie Redfox, z uniesionymi nad głową rękoma. Jednak jego drwiący uśmieszek zniknął, gdy tylko McGarden ruszyła w jego stronę i wypchnęła go z mieszkania.
W środku, pozostali jedynie wymienili się speszonymi spojrzeniami.
-Ale będzie go opierdalać... 
Przekonany o tym Natsu tylko przytaknął Grayowi głową, z miną szczerego współczucia dla Gajeela.
-Lucy ma z nią chyba więcej wspólnego, niż przypuszczałem...
-Zamknij się już. Syknął Dragneel na uradowanego przyjaciela.
-Jak będziecie cicho, to może coś usłyszmy! Skarciła ich Cana i nadstawiła uszu, ale zaraz spojrzała zaskoczona na rechoczących głośno mężczyzn.
-Powiedziałam coś śmiesznego?
-Moja droga... Rozbawiony Dreyar wreszcie ugryzł ostatni kawałek przekąski. -Widać, że nie znasz tej dziewczyny...
...
-Możesz mi łaskawie wyjaśnić, co ci wszyscy ludzie robią w MOIM domu?!
Nawet gdyby chciał coś powiedzieć, mógł jedynie wysłuchać jej reprymendy. Buzia Levy była bezustannie otwarta.
-Najpierw jakiś dwóch niedorozwojów wbija mi na chatę z mokrymi dupskami, zaraz po nich jakaś baba urządza z nimi wojnę o durną suszarkę i przyprowadza gościa, który wpierdala mi wszystkie ciastka ze stołu! 
-Ale co ja za nich mogę? Nie jestem ich niańką...
-Gajeel, to nie jest Caritas! Dlaczego umówiłeś się z nimi akurat u mnie?!
-Skoro sama nie wiesz, to ci to zaraz wyjaśnię.
-No ja mam taką nadzieję! Obrażona dziewczyna skrzyżowała ręce pod piersiami i lekko przechyliła głowę, czekając na wyjaśnienia Redfoxa.
-Myślałem, że jesteś bystrzejsza...
-Że co?!
Uspokoił ją mocnym uściskiem za ramię. Spojrzała najpierw na jego wielką dłoń, a następnie na niego.
-Pomyśl na spokojnie, czemu się z tobą umówiłem?
Pytanie mężczyzny sprawiło, że złość zniknęła z twarzy McGarden w trymiga. Powoli zaczęła szerzej otwierać powieki i w niedowierzaniu uchyliła usta. Zrozumiał wreszcie, czego Levy oczekiwała po dzisiejszym spotkaniu.
-Ale wtopa... Zmieszany, podrapał się po tyle głowy. -Chyba mnie źle zrozumiałaś, ja nic nie mówiłem o... no wiesz...
-Właściwie to nie wiem. Wytłumacz mi. Zażądała oschle.
Gajeel spojrzał na nią ukradkiem, a jego wolna dłoń zmierzwiła czarne włosy.
-Nie myślałaś chyba, że mieliśmy iść na... randkę?
Czuł się, jakby co najmniej zapraszał ją na tą nieszczęsną randkę. Jakby miał piętnaście lat i robił to pierwszy raz w życiu. A jej wybuch śmiechu wcale nie pomógł mu odczuć ulgi.
-Randka? No coś ty! Dlaczego miałoby mi to przyjść do głowy?! Zawołała kpiąco, śmiechem ukrywając swoje zażenowanie. Widział w jej oczach ogromne rozczarowanie.
Levy chciała już wrócić do mieszkania, lecz Redfox nie pozwolił jej na to.
-Już nie chcesz wiedzieć, dlaczego sprowadziłem do ciebie tą hołotę? 
Była tak zawiedziona, że zupełnie zapomniała o gromadzie okupującej jej salon. Z resztą, w chwili obecnej było jej wszystko jedno.
Tak bardzo cieszyła się na tą randkę, tak bardzo jej wyczekiwała...
Bum... Bum... Bum... 
To jej pęknięte ze smutku serduszko zwolniło.
-Już chciałam zapytać o to któryś z gości. Stwierdziła nagle, siląc się na obojętność, a nawet na niewielki uśmiech. -Bo zamiast przechodzić do konkretów, zanudzasz mnie jakimiś tekstami o randkach.
Ten jej uśmiech pełen wrogości. Słowa wypełnione jadem. I spojrzenie karcące jak u nauczycielki historii z podstawówki. Chyba jej podpadł, ale nie było czasu by to teraz odkręcić.
-Chciałem zrobić ci niespodziankę...
-O, to ci się udało! Wtrąciła się Gajeelowi w zdanie. -Myślałam tylko, że niespodzianki powinny być miłe!
-Przestaniesz mi wreszcie przerywać?! W końcu nie wytrzymał i podniósł głos na dziewczynę. -Co za baba...
Bynajmniej udało mu się uciszyć Levy, której chyba zrobiło się nieco głupio.
-Przepraszam. Mów już co knujecie... Burknęła, odwracając spojrzenie w bok i napuszając policzki.
-Jedziemy dziś do dziekana, który wyrzucił Heartfilię z uczelni. Chcemy poprosić go o małą "przysługę". 
Zdumiona McGarden od razu spojrzała na mężczyznę, śmiejącego się z jej reakcji.
-To twoja przyjaciółka, poza tym też jesteś na tym całym nieszczęsnym zdjęciu... Pomyślałem, że będziesz chciała pojechać z nami.
-Mam wam pomóc?!
Gajeel zaczął żałować swojej decyzji.
-No cóż, sądząc po twojej minie, to chyba nie był najlepszy pomysł...
-Żartujesz?! Niespodziewanie jej brązowe tęczówki zabłysły z euforii. -To genialny pomysł, jak mogłabym się nie zgodzić?! Przecież tu chodzi o dobro Lucy!
Wszystko inne poszło w niepamięć. Była jak żołnierz, gotowy oddać życie za honor i przyszłość swojej przyjaciółki. A lojalność w jego oczach była czymś bezcennym. I była przy tym taka zabawna. Taka mała, dzielna dziewczynka...
Ledwo powstrzymując się od parsknięcia ze śmiechu, przełożył dłoń na plecy McGarden i pokierował niską dziewczynę do jej mieszkania. Miała takie kruche, delikatne ciało...
-Ale czy inni nie będą mieli za złe?
-Że? Gajeel spojrzał na nią z góry, z niewiedzą i zmarszczonymi brwiami.
-Że chcę z wami pojechać...
-Nie, no coś ty! Usłyszeli rozbawioną Canę, gdy tylko otworzyli drzwi. -Im nas więcej, tym lepiej!
Levy spojrzała na nią zaskoczona, ale i z szerokim uśmiechem. Nie można było tego samego powiedzieć o Redfoxie.
-Ładnie to tak podsłuchiwać? Warknął, wchodząc do salonu z surowym spojrzeniem.
-Ale my wcale nie podsłuchiwaliśmy! Ubrany już Natsu wstawił się w obronie Alberony. -To ona tak się darła, że... Wskazał na Levy, lecz zamilkł prędko, widząc jak bibliotekarka mozolnie przymruża powieki, a uśmiech powoli zanika z jej pogodnej dotąd twarzy.
-Chcesz powiedzieć coś jeszcze?
-Ja chcę. Wtrącił się Gajeel. -Nie mamy teraz czasu na bezsensowne sprzeczki. Robota czeka.
-A Erza? Laxus przeciągnął się i wyskoczył z fotela. -Co z nią robimy?
-Może chociaż poczekajmy, aż się na dobre ściemni? Zaproponował Gray.
-Dobry pomysł. Zgodził się z nim Redfox. -Najwyżej wyjaśnimy jej wszystko na miejscu.

- - - - - - - - - -

Właśnie szła na spotkanie z pozostałymi, gdy usłyszała przyspieszone kroki, rozchodzące się echem po starych, chłodnych sklepieniach.
-Eve! Wrzasnęła Erza, widząc biegnącego chłopaczka w komży. -Ile razy ci powtarzałam, że w kościele się nie biega! Jak się kiedyś wkurzę, to ci te nogi z dupy...
-Ale siostro! Zdyszany Tearm zatrzymał się tuż przed zakonnicą. -Na zewnątrz! Mafiozi przyjechali!
Scarlet zamarła na wieść o przybyszach.
-I co teraz? Spytał przestraszony szesnastolatek.
-Poszukaj księdza Ichiyi. Zajmę się nimi do tego czasu. Zakonnica odparła szorstko, przytrzymując się chwilę o ramię ministranta, a następnie pobiegła do frontowych wrót katedry. Widząc powiewający za kobietą habit, Eve zrozumiał, że w takich przypadkach, zasada "nie biegaj w kościele" nie obowiązuje.
...
Na przeciwległej ulicy zaparkowały trzy czarne Skody Favorit. Wyszło z nich łącznie piętnastu gangsterów w brązowych płaszczach, z czego pięciu mężczyzn wyposażonych było w Springfieldy M1903. Prowadziła ich białowłosa kobieta o delikatnych, anielskich rysach twarzy. Wystarczyło jednak, by przywitała Erzę zgryźliwym uśmieszkiem, by z anioła zamieniła się w podobiznę Lucyfera. Zakonnica nie zlękła się jednak, odważnie wyszła im na przód, z wyniosłym obliczem.
-Czy mnie oczy nie mylą, że mam zaszczyt osobiście poznać "Tytanię", pogromcę parafian? Zakpiła z niej kobieta.
By Scarlet mogła obdarzać kogoś nienawiścią, wystarczyło by przynależał do Oracionu. Ale babce widocznie to nie wystarczyło. Chyba specjalnie nadepnęła zakonnicy na jej Achillesową piętę. Przecież ona tylko dbała o porządek w świątyni. By wierni nie żuli gumy w kościele, nie rozmawiali na mszy, by zachowywali się należcie. Co z tego, że jej metody były dość... niekonwencjonalne. Ważne, że były skuteczne. Niestety, nie rozumiejący jej dobrych intencji, ludzie oznaczyli ją metką "Tytanii", obwieszczając ksywką "pogromcy parafian".
-Zaprawdę, jeszcze raz mnie tak nazwiesz, a nawet te twoje pieski ci nie pomogą. Wściekła zakonnica pogardliwie kiwnęła podbródkiem na resztę mafiozów. -Czego tu szukacie?
-Po co te nerwy! Złość piękności szkodzi. "Aniołek" z gracją odrzuciła swoje średniej długości włosy za plecy. -Nazywam się Sorano.
Podała Erzie rękę, lecz ta nawet nie drgnęła. Na słodkiej buzi Aguiry pojawił się lekki grymas. Opuściła wyciągniętą dłoń.
-Przyszliśmy porozmawiać z księdzem Ichiyą Wanderleiem Kotobukim.
-Mnie szukacie?
Jak na zawołanie, niski mężczyzna w czarnej kapie poklepał zakonnice po plecach i stanął przed mafiozami. Na ustach Aguiry ponownie zawitał chytry uśmieszek.
-Niech będzie pochwalony.
-Czyżbyście przybyli po rozgrzeszenie? Ksiądz o wyraźnych, męskich rysach przyglądał się im uważnie, z niewinnym wyrazem twarzy.
-Widzę, księdzu Ichiya, że już słyszałeś o naszych działaniach w North Faries?
Wanderleie flegmatycznie przytaknął głową.
-I wcale tego nie pochwalam. Oznajmił.
-Szkoda, ponieważ zostaniemy tu na dłużej... Oznajmiła Sorano, ze znudzeniem doglądając swojego francuskiego manikiuru. -Don Zero chciałby zawrzeć z wami sojusz.
-I właśnie dlatego przychodzicie tu uzbrojeni po zęby?
Białowłosa zerknęła pobłażliwie na księdza.
-To tylko zwykłe środki ostrożności. W końcu nie jesteśmy u siebie. Jeszcze...
Ichiya i Erza poruszyli się nerwowo.
-Ale to kwestia czasu. Kontynuowała Angel. -Te małe, śmieszne gangi i złodziejaszki, panoszące się po waszych włościach nie będą się nam długo stawiać. A ponoć dają się wam we znaki... Możemy się ich pozbyć, ot tak. Pstryknęła palcami. -A przychylność waszego kościoła będzie jedynie niewielką ceną za spokój w całej północnej części miasta.
Że niby pod rządami Oracionu zapanuje tu spokój i ład? Erza, oparta pobliski murek kościoła, aż westchnęła z poirytowania. Cierpliwości dla tych zachłannych hien zostało jej niewiele.
-A jeżeli nie przyjmiemy waszej pomocy? Spytał Ichiya. -Wtedy wrócicie tam, skąd przyszliście?
Sorano w milczeniu przechyliła głowę, posyłając księdzu sceptyczne spojrzenie spod przymrużonych powiek. Tuż za jej plecami, soldaci pomrukiwali rozbawieni.
Odpowiedź na to pytanie była oczywista - dobro miasta wcale nie leżało w interesie Oracionu. Po prostu chcieli zagarnąć cały teren dla siebie, przy okazji marnym podstępem zyskując względy kościoła.
-Nie przyjmiesz również datków na waszą parafię? Aguira nie dawała za wygraną. -Przynależący do was dom dziecka wygląda na wymagający renowacji. Czasem do koszyczka z datkami mógłby nam wpaść, przez przypadek, gruby pliczek banknotów.
Teraz próbowali ich przekupić?! Scarlet zaplotła ręce pod piersią i prychnęła pod nosem. Obawiała się tylko, czy Ichiya nie ulegnie pokusie. Póki co, tylko cierpliwie wysłuchiwał tych bzdur.
-Powiem krótko. Sorano postanowiła przejść do sedna sprawy. -Bądźcie po naszej stronie, a nie będziecie narzekać na brak bezpieczeństwa i funduszy.
-No i już mówisz sensowniej! Ksiądz zaśmiał się niecnie. Erza momentalnie zerknęła na niego z lękiem, a mafiozi uśmiechnęli się triumfalnie.
-W takim razie też nie będę się rozwodzić i powiem krótko... Wanderleie wziął głęboki wdech i poprawił koloratkę. -WYNOŚCIE SIĘ Z MOJEGO KOŚCIOŁA I NORTH FARIES, WY DIABŁY WCIELONE!!!
Zakonnica nie mogła powstrzymać radości, czego nie można było powiedzieć o członkach Oracionu, którym natychmiast zrzedły miny.
-Trzeba być głupcem, by odrzucić taką propozycję! Zawołała oburzona Aguira, ale w ostatniej chwili wstrzymała nerwy na wodzy. -Zastanów się dobrze, wielebny Wanderleienie. My chcemy tylko pomóc...
-Znajdźcie inny sposób na odkupienie swoich win. Przerwał jej Ichiya, z bezwzględną stanowczością. -Na pomoc, to my liczymy od Fairy Tail. Oni się z wami rozprawią, ot tak!
Przedrzeźniając kobietę, ksiądz pstryknął palcami. Erza z zachwytu i wdzięczności musiała się powstrzymać, by nie uściskać przy mafiozach tego starego piernika! Za to u członków Oraciona przelała się czara goryczy. Sorano kipiała z wściekłości.
-Nie zmuszajcie nas do użycia siły!
Wystarczył jeden ruch jej wątłej dłoni, by pięciu soldatów skierowało w duchownych lufy Springfieldów. Nie spodziewali się jednak, że w odpowiedzi Erza zgrabnym ruchem wyjmie spod habitu naładowanego Browninga HP, którego celownik idealnie ustawiła na czole zdumionej Aguiry. Tuż obok zakonnicy, znikąd pojawili się Hibiki i Ren, uzbrojeni w Tommy guny. Za nimi zaś, stanął Eve oraz sztab ministrantów, z rewolwerami i nożami w dłoniach. Ci, którzy nie mieli żadnej broni, chwytali nawet za grabie i świeczniki. Kolejne pokolenie gotów było bronić kościoła jak i całego North Faries. Można było to dostrzec gołym okiem, po ich niezłomnych, pewnych siebie twarzach. Za księdzem Ichiyą powstał mur, który zdawał się mafiozom przeszkodą nie do przebicia. Zaczęli się wycofywać.
-Zobaczymy jak będziecie gadać, gdy ten niepoczytalny starzec zostanie w pierdlu do usranej śmierci! Jeszcze tego pożałujecie!
Większość po prostu cieszyła się z wygranej bitwy i nie zwracała uwagi na rozpaczliwe wołania panny Sorano. Ale Erza doskonale zrozumiała, kogo ta kobieta miała na myśli. Cierpliwość zakonnicy właśnie dobiegła końca.
-Nie pozwolę wam na to... Mruknęła ze zgrozą i lekko drżącą dłonią wycelowała belgijską spluwą w uciekającą do Skody Aguirę. Walcząc sama ze sobą, zbliżała palec do spustu.
-Odpuść.
Wanderleie dłonią opuścił jej broń. Miał rację. Nie warto było splamić ręce krwią dla takiej łachudry. Przynajmniej na razie.
Odetchnęli z ulgą dopiero wtedy, gdy trzy czarne wozy odjechały na pisku opon, lecz ksiądz nagle zakołysał się niebezpiecznie.
-Ichiya! Scarlet złapała księdza w ostatniej chwili. Był blady i zmachany.
-Jestem już na to za stary... Ale nie ma mowy, by cała praca siostry Ooby i Roba poszła na marne. Zaśmiał się cicho, lecz dokuczał mu przyspieszony oddech. Erza spojrzała na niego z troską.
-Chodź, napijemy się mszalnego wina, to ci ciśnienie wróci do normy. Zaproponowała, prowadząc powoli duchownego do kościoła.
-Ty zawsze wiedziałaś, co dla nas najlepsze, Erzo.
Będąc już w kaplicy, zakonnica rzuciła okiem na otwarte wrota. Dzisiejszego, ponurego dnia, Laxus i reszta będą musieli poradzić sobie bez niej.



1) DeSoto Custom - samochód segmentu E, wyprodukowany w USA.
2) Brigitte Bardot -  francuska modelka, piosenkarka i aktorka filmowa, symbol seksu w latach 50-tych i 60-tych.

***
Uwierzcie mi kochani, że ledwo widzę co pisze xD
Ale wspomniałam, że na rano będzie rozdział, to chciałam słowa dotrzymać.
Udo mi się to dokończyć, choć mój złomek niezbyt chętnie ze mną współpracował. I to delikatnie mówiąc...
Jednakże, w takim stanie jakim obecnie jestem (zasnęłabym na stojąco) na pewno przeoczyłam kilka błędów, może napisałam też coś bezsensownego.
Dlatego bardzo proszę, jeżeli coś wyłapiecie - napiszcie mi o tym ^.^

A propo pisania, bardzo chciałabym wam podziękować za wiele komentarzy pod ostatnim rozdziałem!!!
Pojęcia nie macie, jak bardzo mnie to ucieszyło i jakiego dało mi to kopa ...
No chociażby takiego, że całą najlepszą akcję znów musiałam przesunąć na kolejny rozdział, bo tu tak bardzo się rozpisałam :D
I właśnie... ten rozdział w większej mierze jest przegadany, może kogoś coś rozbawi...
Ale dzięki temu w 33 numerku umieszczę samą akcję! Ahh, będzie się działo :D

Przy okazji chcę podziękować Koksu i Hince, za pomoc przy rozdziałach 
(moje becie kochane, jestem wam niezmiernie wdzięczna :*)

Dla pewności, bo niektórzy o to ostatnio pytali, wciąż bawimy się w 
"co najbardziej/najmniej podobało się wam w tym rozdziale";).
A i tym razem, możecie napisać co sądzicie o nowym szablonie.
Podoba się? A może stary był lepszy?
Zrobiłam go z okazji 100 tys wejść na bloga , do których jeszcze trochę brakuje :D
Ale co tam, chciałam go wam wreszcie pokazać ^.^

Pewnie jeszcze o czymś zapomniałam, ale ja już nie myślę. 
Nie po zarwanej nocce i trzeciej kawie :P
Życzę wam miłego czytania dziubki, mam nadzieję, że wam się spodoba 
*obgryza paznokcie ze zdenerwowania* 
(tak, wciąż mam tremę przed dodawaniem nowych rozdziałów !)

;*

36 komentarzy:

  1. PIERWSZA!!!! Nie mogłam się powstrzymać :) Zaraz idę czytać i przy okazji do tego szablonu. Ja myślałam, że mi się coś zepsuło, a ten napis "Bar ..." jest takim migającym neonem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra ... Ola Ri komentuje przeczytany już rozdział. Zawsze jestem szczera i tym razem też będę.
      Ogólnie rzecz biorąc fragment po pogrzebie Jude'a (oczywiście on był bardzo dobry) był słaby, a może inaczej. Nie podobał mi się, bo nic nie zrozumiałam. Ja tak się pogubiłam, że potem nie mogłam się odnaleźć. Chyba nigdy nie miałam czegoś takiego w twoim opowiadaniu .. straszne :(
      Kolejne części z Lucynką itd były zabawne, przyjemne i naprawdę szybko je przeczytałam. A i jeszcze scena z Zero... kurde,wyobraziłam sobie tego mafiozę, jak z takich prawdziwych filmów gangsterskich ... genialne :) Idealna scena.
      No właśnie i co było dalej...? A "randka" Levy.... Kto ze mną idzie powiesić Gajeela? Mam nadzieję, że wszyscy są chętni. Jak można coś takiego zrobić? No zaskoczyłaś mnie totalnie, a sceny siedzących półnagich chłopców... cudowne :)
      Atak na kościół. Ichiya jako ksiądz... no niby fajnie, ale mi brakuje tego strachu, obrzydzenia, jakie ma Erza wobec tego faceta, ale co do opowiadania. Naprawdę świetnie się czytało. No i koniec?
      Błędy... parę rzuciło mi się w oczy. Jedno chyba aż poraziło, ale nie pamiętam, gdzie dokładnie to było....
      No nic. Czekam na ciąg dalszy i do zobaczenia :) Weny życzę :)

      Usuń
    2. Co do tego fragmentu z Erzą i Lucy, nie jest to łatwy tekst, bo żeby go zrozumieć trzeba pamiętać o wielu wcześniejszych wątkach i aspektach. Chciałam już go poprawić, bo myślałam, że coś nie tak jest, ale jak pytałam niektórych, to inni wszystko zrozumieli...
      To wyjaśnię może ci to pokrótce w komentarzu ^.^
      Z początku gdy Lucy spotkała Erzę na cmentarzu, gadały w sumie o pierdołach, o tym, że Lucy zauważyła ją u Laxusa gdy wszyscy spotkali się w mieszkaniu Gildartsa. Następnie Erza domyśliła się, że Lucy specjalnie starała się ukryć datę pogrzebu Judego (brak klepsydry w kościele, nekrologu w gazecie), żeby Oracion Seis, z którym Jude współpracował nie pojawił się na cmentarzu. Czemu Lucy nie chciała ich widzieć to chyba jest jasne :D Przez to wszystko co się stało jest narażona na "gniew" mafii :P Erza chciała zaproponować jej pomoc. Ale Lucy, gdy tylko zdała sobie sprawę z tego, co zakonnica chcę powiedzieć, od razu dała jasno do zrozumienia, że nie chcę mieć nic wspólnego z Fairy Tail. Wtedy Erza wzięła ją pod pachę i opowiedziała blondynie o dziadku Robie. I o słowach, które były mottem Fairy Tail. Chciałam to wyjaśnić, ponieważ to stwierdzenie pojawi się tu jeszcze nie raz i dlatego był to dość ważny fragment :).

      Usuń
    3. O kurcze, ale wyszło ... Dzięki za tłumaczenie, ale to nie o ten fragment mi chodziło :( Miałam na myśli tą całą sytuację z Lily i szkołą. Erzę i Lucy zrozumiałam :) No tak to jest gdy dokładnie się nie pisze, o co chodzi :( Będę pamiętała, by dokładnie określać, o jaką scenę mi chodzi :)

      Usuń
    4. Ach, o ten! Myślałam, że "ten zaraz po pogrzebie" to właśnie rozmowa Lucy z Erzą xD Źle zrozumiałam :D Ale nawet cieszę się, że właśnie nie o ten fragment chodziło, bo bardzo mi na nim zależało :P A co do fragmentu z federalnymi, to ci to na maila wyśle, mam nadzieję nie będziesz miała nic przeciwko xD

      Usuń
  2. Jak ja Cię kocham za takie rozdziały. <3 Nie dość, że dajesz mi zajęcie na jakieś 50 minut, to jeszcze rozbawiasz człowieka. No nic tylko Cię tulić i nie puszczać. Ale przechodząc już do rozdziału...
    Kłótnia Graya, Hildy, Natsu mnie rozwaliła na łopatki. A potem jeszcze to tarzanie w kałuży... Wiesz jak rozbawić człowieka. I za to Ci chwała. :')
    Skomentowałabym to jakoś bardziej zwięźle, jednak mój mózg jeszcze nie chce poprawnie działać... Ugh, głupi mózg. ;-;
    I co do szablonu - jest piękny. I lepszy niż tamten, tak przynajmniej mi się zdaje.
    Przesyłam wenę. :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ohayo, to znowu ja xD
    Ten rozdział był chyba najlepszym pod względem rozbawienia czytelnika. No normalnie co chwilę miałam napad głupawki, a rozbawiały mnie fragmenty, które nie miały tego na celu. Najwidoczniej moja psychika jest już zniszczona do granic :c A dla przykładu dam taki (nie)śmieszny fragment: "-Dokąd jedziemy? Spytał agent "Pantera", gdy tylko otworzyła drzwiczki (...)" Wiem, nic śmiesznego, zwykłe zdanie, ale czytając "Agent "Pantera"" wyobraziłam sobie Różową Panterę za kierownicą auta xDD I jak już jestem przy tym całym FBI to czytając zawsze sobie wyobrażam ludzkie ciało, ciuchy itepe ale głowy są Exceedów. Na przykład Charla : ciało kobiety ale głowa kota. No nie wiem co ze mną nie tak xD I ten fragment jak Lily chce się zamienić z dziennikiem xD To można podsumować tylko tym - http://4.bp.blogspot.com/-_-T7hKpkSWo/T2clwVvNM_I/AAAAAAAAAYY/JOoWgFMzQnM/s1600/Happy_about_Erza's_punishment.jpg xD
    Jude leci do piachu, bum bum bum. Nie lubiłam go. Nawet to wyznanie że Lucy i Layla były dla niego najważniejsze, wcale mnie nie przekonało. Tak jakby zaraz miał powiedzieć "Kochałem was całym sercem, a w ramach wdzięczności ratuj mnie". Szkoda tylko, że wcześniej umarł. Trudno. Ej a on był w tej trumnie? O.o bo chyba wracanie do Little Village nie opłacało się nikomu, co?
    Jashinie, przed chwilą miałam wizję tego pogrzebu, ale mszę odprawiał Ichiya, który mówił "Twoja perfuma była wyjątkowa, będziemy za nią tęsknić" I jeszcze The Trimens w tle w jakiejś głupiej pozie xD Dobra to była tylko taka wzmianka xD
    Gray, Natsu i Lucy w jednym akapicie! To jak niczym Bolek, Lolek i Tola w jednym odcinku! I Hilda niczym przyzwoitka, ale w Bolku i reszcie był ktoś taki to nie pamiętam. Zresztą tam nie było erotyki czy innych takich, ale było trochę drastycznie, jak zając wpadł we wnyki. Tylko ten królik jakiś dziwny lub pluszowy był skoro krwi nie było...Nieważne! Nie gadajmy to u "polskim anime" tylko o rozdziale. Na początku nie sczaiłam o co chodzi z tym piwem, że Natsu nie może go pić, ale sobie przypomniałam. Oj różowy nie dąsaj się! Przeprosiła (czy nie przeprosiła? Kurde nie pamiętam O.o) więc powinieneś wybaczyć. I ten jego sen. Od samego początku wiedziałam że to sen. Ale nadal nie mogę się domyślić kto to jest. Ktoś z kanonu FT bo pisałaś kiedyś że stamtąd są wszyscy bohaterowie, a nie sądzę że byś się bawiła w tworzenie jakiejś nowej postaci. No ale mogę się mylić. A może to ktoś z Sabertooth? Bo jak na razie to z nich jest tylko Yukino która pojawiła się raz na ruski rok, no ale była. Mam nadzieję, że jak ich kiedyś wplączesz w opowiadanie to nie zrobisz Stinga złego, bo to mój ulubieniec xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedna Levy...Tak się stroi a zamiast Gajeela przylatują mokrzy Natsu z Grayem. Osobiście wolałabym ich niż Gajeela, albo jeszcze lepiej - Stinga i Jellala xD Właśnie znalazłam błąd (znowu -.-) - "Przecież w każdej chwili mógł się tu zjawić Galeej!" Po prostu pomyliłaś kolejność liter, ale jak pisałaś że śpisz na stojąco to się nie dziwmy, bo u mnie to by było "bdjfbsdjfbjhasbjfbjshzh" - walnęłabym głową o klawiaturę xD
      Skoro mowa o Jellalu...Jeśli to był Jellal? Bo mamy szanse 1 na 3. Jellal, Siergein lub Mistogun. Obstawiam Mistguna, bo jest najmniej prawdopodobny xD No chyba ci wszyscy to jedna osoba xD Ale wtedy i tak zgadnę!
      Juvia! Jakoś ją u ciebie uwielbiam! I te napady złości! Ale Totomaru...Weź go zrób gejem lub żeby się odkochał, bo ja ich w jakikolwiek sposób z Juvią nie widzę! O! Niech pocieszy Sugarboya, że w śmietniku wylądował!
      Akcja z mafią przed kościołem zdecydowanie najlepsza! No do takiego kościoła to mogłabym chodzić nawet 2 razy dziennie! Ten moment gdzie wyciągają spluwy skojarzył mi się trochę z Baccano xD
      Nareszcie akcja z Michello! Czekałam na nią od tej pierwszej wzmianki, od rozdziału "Rodzina". Akcja, akcja i jeszcze raz akcja! Będzie się działo, łuhuu!
      Kurczę skaczę z każdego fragmentu na inny, zero kolejności . No ale kilka słów o szablonie. Szczerze liczyłam na coś więcej, m.in nowy nagłówek (chodzi mi o postacie i ich układ, bo on jest po części nowy). Ale z tym migaczem też jest fajnie :) A nie myślałaś żeby robić jaśniejszy tło czy coś w tym stylu? Ale muszę przyznać, że mój ulubiony element nowego szablonu to tekstura w komentarzach ! Jest mega!
      Jeju ja już chcę odcinek FT *O* W końcu będzie kilka porządnych śmierci (niestety znam mangę). I na Tumblerze jest spam gifów z tego odcinka i mam po prostu taką chrapkę na niego, że hej!
      Koniec wakacji, lata, wolności!!! A tu trzecia klasa i egzaminy gim. Dżizas Maria ale szybko minęło. a na kiedy planujesz "Koronę"? Bo byłoby bardzo miło gdyby na 1 września . Pogadanki dyrektorki są w chuj (za przeproszeniem) nudne, a czytanie nowego rozdziału umiliłoby mi ten czas :D
      Dzisiaj dziwnie krótko, potrafię znacznie dłużej xD Najwyżej coś dopiszę jak o czymś zapomniałam hehe xD
      No to życzę Ci Yasha weny jak stąd do Księżyca i z powrotem i mam nadzieję na szybkie przybycie "Korony" Pozdrawiam gorąco!

      EDIT - Ta krótko! Znowu przekroczyłam limit! Szlag by cię trafił, Bloggerze. Najlepiej to usunąć wszystkie limity!

      Usuń
    2. "I jak już jestem przy tym całym FBI to czytając zawsze sobie wyobrażam ludzkie ciało, ciuchy itepe ale głowy są Exceedów. Na przykład Charla : ciało kobiety ale głowa kota. No nie wiem co ze mną nie tak xD" - ty wiesz, że ja tez? xD Tylko Lily ma twarz, bo kiedyś widziałam takiego arta, że wyglądał tak trochę jak taki szpieg czy ktoś u mi pasuje, ale reszta? KOTY xD
      "Jashinie, przed chwilą miałam wizję tego pogrzebu, ale mszę odprawiał Ichiya, który mówił "Twoja perfuma była wyjątkowa, będziemy za nią tęsknić" I jeszcze The Trimens w tle w jakiejś głupiej pozie xD Dobra to była tylko taka wzmianka xD" - zabiłaś xD

      Usuń
    3. Ej, zakładamy klub powaleńców. Ja tez te koty widze "XD...

      Usuń
    4. Tak na prawdę to Lily'ego widzę najbardziej ludzko, ale Shagotte i Charla to całkiem coś innego. No może jeszcze Frosha i Lectora jakoś widzę, a cieszę się, że nie zrobiłaś Happy'ego człowiekiem. Dowaliłabyś wtedy xD
      Powaleńcy łączmy się w radości z powodu naszej pokręconej wyobraźni! B|

      Usuń
    5. "Twoja perfuma była wyjątkowa, będziemy za nią tęsknić" I jeszcze The Trimens w tle w jakiejś głupiej pozie"- Yuuki, zabiłaś i mnie xD
      A co do limitów na bloggerze : http://memytutaj.pl/media/created/szua8r.jpg od razu mi się to skojarzyło ;p
      Jeśli o szablon chodzi, jestem chyba zbyt przyzwyczajona do jego wyglądu, skąd te mała liczba zmian xD Po prostu wpadłam na pomysł, żeby zrobić neonowy napis (i czytając komentarze się cieszę, że faktycznie wygląda jak neon xD), ale z czasem doszły jeszcze nieco inne kolory :P Jeżeli rozczarowałam cię niewielką ilością zmian, to przepraszam. Co ja to jeszcze miałam... o śnie Natsu miałam nic nie wyjaśniać... Ach tak! "Korona" - nie wiem czy się wyrobię, ale postaram się wstawić na 1 września :3
      I koty.... I wasz klub powaleńców... xD Zanim się wezmę za "Koronę", chyba będę musiała wreszcie powstawiać screeny postaci do zakładek z postaciami drugoplanowymi xD A co do Happiego... żebyście się jeszcze nie zdziwili ;> xD

      Usuń
    6. "A co do Happiego... żebyście się jeszcze nie zdziwili ;> xD"
      Dotychczas Przewyższający byli w FBI, a Natsu miał niebieskiego kota, ale skoro tak mówisz, to już się zaczynam bać xD Chwila, nie mów, że ten porwany dzieciak to Happy! xD

      Usuń
    7. Zabijam ludzi i to takich fajnych :C
      Czyli od teraz mamy się bać Happy'ego i tego co z nim zrobisz? D:
      A link idealnie opisuje mój konflikt z bloggerem (y)

      Usuń
  4. Yashulko kochana rozdział zacny! http://ri.pinger.pl/pgr346/ab2c2c98001e860251c1f904/milord.jpg Ostatnio przeczytałam całą historię od początku i coraz bardziej zaczynam doceniać twój styl pisania (a myślałam, że już bardziej się nie da;) ). Poleciłam go też swojej przyjaciółce, ale z jej zapędami do czegokolwiek w formie pisanej, wątpię czy zacznie czytać... Muszę dać jej streszczenia większej ilości zboczonych rozmów; to ją przekona. He, he...
    No, ale do rzeczy! Nie mogę się zdecydować co bardziej mi się spodobało - ekipa wpadająca do mieszkania Levy i jej pogadanka z Gajeelem czy miejsca z "Bolkiem, Lolkiem i Tolą" tego opowiadania, (Yuuki Irochi zasługuje na Jokera w Plejadzie Gwiazd za to określenie xD) czyli Grayem, Natsu i Lucy.
    Oj, Natsu. Ty taki nie kumaty! Jellal (czyli właściwie Siegrain) tym razem śledził Lucy, bo dałeś mu powody, żeby sądził, że jesteście razem! Odwaliłeś scenę z Lucy (ten figlarny całus w nos!), więc ten chcąc wiedzieć o tobie wystarczająco śledzi też "twoją dziewczynę"! I nie Yasho! Jak miałam rację to nie musisz głowić się więcej, żeby wymyślać coś nieprzewidywalnego...
    Tak czy inaczej życzę jak najwięcej czasu wolnego, bo coś ostatnio słyszałam, że pomysłów ci nie brakuje;) ! Bayo~!

    OdpowiedzUsuń
  5. To na początek tak krótko odnośnie szablonu - mnie tam się podoba. Taki migający trochę, jakby to serio był szyld baru C:
    A co do rozdziału - no, niby faktycznie przegadany, no ale nudno nie było. Poza tym skoro ma być sama akcja w następnym rozdziale... I jaka ekipa się za to weźmie! Natsu, Gray, Gajeel, Laxus, Cana i Levy! Poniekąd to nawet dobrze, że Erza ostatecznie nie weźmie udziału, bo badassowość równałaby się już całkiem level: over 9000. A z drugiej strony trochę szkoda, no ale przecież musi się upewnić, że Ichiyi jednak nic nie będzie... C:
    No i ten. Zastanawia mnie, kto śledził Lucy - rozsądek podpowiada, że to Sieg, ale z drugiej strony Sieg ma na tyle wysoką pozycję, że raczej osobiście by się tym nie zajmował. Czyli albo Mystogan, albo zaginiony dotychczas Jellal. Tylko po co którykolwiek z nich miałby śledzić akurat Lucy? Hmmm... W każdym razie czekam na chwilę, w której Erza któregoś z nich zobaczy :3
    Biedna Levyś... tak się szykowała do randki, a tu jej wbijają na chatę dwaj debile, którzy wcześniej bili się w kałuży... xD I jeszcze chcą siadać mokrymi dupskami na kanapie! Zbrodnia! I się tłumaczą, że przecież kazała! Zabić to za mało! xD A potem wbijają jeszcze Cana z Laxusem. I ten drugi zeżarł wszystkie przekąski! A potem Gajeel oczekuje jeszcze, że Levy go przywita z otwartymi ramionami... Oj, biedna, biedna Levy... Aż strach, jak się "wyżyje" (nie tylko za to... w końcu wcześniej też miała niezłe powody do wkurzu) na dziekanie, co Lucynkę wywalił... To normalnie drżyjcie narody xD
    No i fajnie, że Lucy znalazła sobie miejsce w North Fairies :3 A Hilda to spoko babka, tak w sumie jest ^^ Taka oschła trochę, ale w gruncie rzeczy to co się dziwić. No i jednak tak obarcza całą robotą Lucy, ale jednak ją "obroniła" przed Natsu.
    Natsiasty, ach mój Natsiasty... Nie przejmujże się tak tym, że Igneel do mafii należał! Rozchmurz się! Posłuchaj Graya!
    ...
    No dobra, tej ostatniej rady na pewno nie posłucha xD
    No i ten. Tak szczerze powiedziawszy, to się trochę wystraszyłam, jak Gray przyniósł Lucy kwiaty. No bo niby może serio chciał ją przeprosić za tę sytuację w Goldenie, ale jednak... Bo GrayLu nie cierpię nawet bardziej od NaLi. W gruncie rzeczy, to NaLi nawet może być (choć oczywiście wolę NaLu, nie zrezygnowałabym z tego, OTP jest OTP), ale GrayLu po prostu nie zdzierżę. No bo Gruvia i NaLu, no! C; Ale jak Gray się w niej nie kocha, to dobrze. No i Lucy i tak Natsu pociąga... <3
    A, no i Ichiya taki stanowczy... :3 Choć, szczerze powiedziawszy, to go nie lubię xD Znaczy... niby bez niego nie byłoby już tak samo, bo w jakiś dziwny sposób... em... sama nie wiem co, ale nie zmienia to faktu, że go nie lubię, ale nie chciałabym, żeby zniknął definitywnie xD
    A jak sobie wyobraziłam uzbrojonych Erzę, Rena i ogólnie resztę, to to był taki epicki obraz <333 A mafia niech spada! :3
    Tylko że Angel spieprzyła robotę... Oj, nie za dobrze dla niej D:
    I ten. Kto teraz zniknął? O.O Bo jak chłopak, to pomyślałam, że Romeo, no ale nie on przecież... A scena w szkole też fajna C: Nie ma to jak "pomoc" i szybkie sprawdzenie rzeczy z teczki nieznajomego xD A podsłuchiwanie rozmowy... Oj, nieładnie, nieładnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale poniekąd jestem z was dumna :'D No i Lily i Charla tacy... no, ciągnie ich do siebie. A Lily zakładający okulary przeciwsłoneczne, żeby nie było widać, że gapi się na biust Charli... Cudeńko :'D I chęć zamiany miejscami z dziennikiem :'D
      Co ja jeszcze chciałam... No tak! Ta kłótnia przed monopolowym była przecudna <333 Czy raczej te kłótnie... :'D
      No i co jeszcze... Hmmm... Na razie nie pamiętam ;P
      Ale za to wyłapałam dwa błędy -
      "Levy powoli przesuwała po nich swoim wzrokiem, nic z tego nie rozumiejąc. Przecież w każdej chwili mógł się tu zjawić Galeej! Zaraz zepsują jej całą randkę..." - Galeej? ;)
      I:
      "-No nie, ale ten koleś ani razu nie zajrzał do sklepu. Wciąż stał pod naszymi oknami. Nie podoba mi się to, nigdy wcześniej tu go nie widziałam..." - Gray zmienił płeć przy ostatnim czasowniku ;)
      No i ten, nie wiem, co jeszcze. Więc pozdrowionka, wena, chęci i wolnego czasu! ;D

      Usuń
  6. co jest :( nie dodają się moje komentarze :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, ten się dodał xd Więc tak w skrócie to co było zawarte w tym pierwszym :D
      - Gray z kwiatami mnie totalnie zauroczył <3 Awww, taki słodki! :D
      - Akcja pod sklepem przednia, biedna Lucyna i stado adorujących ją meneli XD
      - Gadka Hildy rozbawiła mnie do łez :D
      - Zachowanie Natsu mnie troszkę zezłościło. Widać, że osoba Lucynki go jakoś intryguje, ale chyba nie potrafi się do tego przyznać sam przed sobą dlatego takie zachowanie a nie inne. Grunt że przeprosił, a Lucy i tak mu nie popuści:D Może być zabawnie :D
      - Akcja w domu Levy... :D HAHA :D niezły cyrk :D
      - Czy typ pod bramą Natsu to może Jellal :D?
      - No i Erza z Ichiyą na końcu <3
      CO tu jeszcze...
      A ! No i szablon jest świetny! Aż mi wstyd, że mój blog wygląda jak wygląda... :D Ale kiedyś próbowałam tych kodów CSS i niestety wole się za to nie brać, kompletnie tego nie ogarniam XD

      Czekam na nexta i nie moge się doczekać akcji w nastepnym rozdziale :D OGIEŃŃŃŃ!!!!! :DDD
      Napaliłam się, wybacz :3

      Buziam :**

      PS. U mnie nowy rozdział jak coś :D ( powiadamiam, bo ostatnio napisałaś, że blogger może lecieć w kulki ^^, jak masz czas to zapraszam :)

      Usuń
    2. Widziałam wcześniej, że wstawiłaś rozdział... ale dlatego że zajrzałam na twojego bloga, tak z ciekawości. Blogger znów mi nic nie wyświetlił ;/ Może jeszcze raz dam bloga do obserwowanych, taki restart zrobię, to pomoże :D I moja rada, jeżeli piszecie dłuższy komentarz, kopiujcie go sobie przed wstawieniem. Mi też nie raz blogger dosłownie zjadł komentarz, więc to rada nabyta z własnego doświadczenia xD

      Usuń
  7. Yay, nowy rozdział~ No to do roboty... *podciaga rekawy*
    ...huh? Czyj to pogrzeb? *czytu czytu* ...o... Normalnie wszystko widze oczmi wyobraźni...
    *czyta dalej*
    ...to Erza? Tak, Erza. Dodałabym "~", ale klimat pogrzebu troche mi to psuje...
    O, kotełki. ...ja tez nie ogarniam jak mozna latać w obcasach. Pjona!
    Kya, Charla córeczka Shagotte~
    ...ciekawe co to za chłopiec zaginął.
    O, szkoła~ Ha, wiedziałam, ze to Wendy! ...oj, Romeo, to chyba specjalnie było~ Btw, przez ciebie zaczynam lubić Romeo x Wendy -3-
    ...Lily, zboczencu XD
    Pff... Oracion chce przejąć kościół Erzy... Hahahaha, powodzenia!
    Juvia~! Ciekawe co z Totim~ ... Jest i Toti~!
    ...N-Natsu... Aha... To tylko sen o.o"...
    ...JEEEEEELLYYYYYYYY~!! JqKaHhdFUOWjzbMÓJJELLYŻYJEoaAOCJQ&a! *^* ...a moze to nie Jelly...?
    ...pfff! Kocham rozmowy Lucy z Hildą~! Hahahaha, Wakaba tez niezły XD No i Gray(♡) z kwiatami~...
    W ogole, to uwielbiam sceny z Hildą. Albo jest śmiesznie, kiedy użera sie z chłopakami, albo słodko, kiedy wspomina ich jako dzieci~<3
    ...ja nie moge... Biedna Levy... "Pęknięte serduszko" ;-;...
    Oooo, Oracion vs Erza... Bedzie ostro...
    ...
    A jednak nic sie nie stało. Juz sie dziwilam gdzie ta akcja?, ale napisałaś, ze bedzie w następnym. Mimo ponurego poczatku, rozdział był lekki i miły do czytania :3 Najbardziej podobał mi sie fragment o sklepie X3 Hilda i Lusia vs Gray i Natsu XD I Jelly(?) gdzies w tle...~♡
    Mam nadzieje, ze szybko bedzie nastepny, bo juz sie nie moge doczekać tej akcji *^*
    Papa~!
    PS. ...Jezus Maria, ten komentarz nie ma za grosz sensu... Wybacz, ale pisałam go na bierząco, zeby niczego nie pominąć ;-;

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział fajny ale faktycznie trochę przegadany, dlatego już się nie mogę doczekać rozdz 33! Ahhh błagam pisz szybko, chcę wiedzieć co bd dalej :)
    Lucy widzę coraz więcej myśli o Natsu, nawet raz nie przypomniała sb Graya a to on przyniósł jej róże
    (skradzione przez Hildę ale co tam ;P )... Cieszę się że Lucynka wreszcie postanowiła wziąć poniekąd sprawy w swoje ręcę.
    Natsu zna słowo "przepraszam"?! O_o Miałam takie samo zdziwko jak Lucy :D Już się nie mogę doczekać tej ich rozmowy!
    Chlip... chlip... biedna Levy, zły Gajeel, chociaż to nie była jego wina to mógł sprecyzować o co chodzi. Bardzo dobrze dziewczyna zrb że na niego nawrzeszczała, nic jej nie pow o "znajomych" zaproszonych do JEJ domu! Levy to by chyba za Lucynką w ogień wskoczyła i samego Lucyfera kopnęła w dupę żeby ją uratować :D
    Mafia chce przejąć kościół Erzy...akurat! Hahaha... uważajcie bo wam się uda :P Ichiya był odjazdowy, najlepszy moment jak Erza i ministranci wyciągają broń O_o tamte czasy to musiały być niezłe, żeby w kościele broń trzymać :d
    Tak jak mówiłam pisz szybko bo nie wytrzymam :D pozdrowienia i mnóstwo weny!

    OdpowiedzUsuń
  9. Drogo Yasho, tak jak obiecałam - komentuję.
    Pogrzeb Jude był normalny, jeśli tak można nazwać pogrzeb. Spotkanie z Erzą i ta konwersacja, również. Scarlet jest moją ulubioną żeńska postacią z Twojego opowiadania, więc uwielbiam z Nią fragmenty.
    Shargotte nie lubię. :c Ale jest tutaj znośna i nie tak irytująca jak w Anime. Agh.
    Dzień w szkole był świetny. Lilly, Wendy i Romeo. Hah, śmiałam się, bo rzeczywiście najprawdopodobniej tak by to wyglądało.
    Tylko szkoda, że dowiedzieli się o Shelli.
    Angel jest świetna. Lubię ją. :D
    Sen Natsu. O ile dobrze pamiętał w dzieciństwie też takie miał? Coś, że musi przewyższyć Ognistego Smoka? Bo ten sen był taki realistyczny, naprawdę. Jak horror.
    Jellal?! Erza się ucieszy! ♥ Gray taki romantyk. Yhym! Jasne! Fullbuster Loxar pilnuj, a nie!
    Zachowanie Hildy! <3 O Matko! Kocham ją!
    Najlepszy fragment! ♥
    Biedna Lucy, ma ciężką pracę.
    A Levy jeszcze bardziej mi szkoda! Gajeel, Ty dupku! Wyrażaj się!
    Kałuża! Haha :* Świetne! A i jeszcze Laxus z Caną! ♥
    Świetne!
    Akcja w kościela.. Epicka! Erza jest zdolna zabić? O.o
    No cóż. Błędów jakoś nie widziałam. Rozdział podoba mi się bardzo.
    Liczę na następny w szybkim czasie. :D
    Weny i czasu życzę.
    Pozdrawiam:
    Ashta

    OdpowiedzUsuń
  10. Na początku gratuluję 100000 wyświetleń, życzę Ci żebyś szybko doszła do 200000 ;-) Rozdział na stałym, bardzo wysokim poziomie. Fragmenty komediowe nie do pobicia, scena u Hildy w monopolowym i w mieszkaniu Levy czytałam po dwa razy. Pozdrowienia magda_lena

    OdpowiedzUsuń
  11. No, no, no - wreszcie doczekałaś się 100 tys. wejść. Gratulacje, kochana! Ale to i tak nie oddaje tego, jaki ten blog jest zajebisty. Życzę kolejnych 100 tys albo nie - 200 tys. :P Nowy szablon po prostu miodzio. Napis przebija wszystko inne i oddaje klimat temu opowiadaniu. Nie wiem, skąd wzięłaś na to pomysł, ale napis wyglądający jak szyld baru jest rewelacyjny. No po prostu brak słów! :)))
    Z małym poślizgiem, ale w końcu dogoniłam obecny rozdział. Wybacz mi to moje opóźnione komentowanie, ale zwyczajnie nie miałam dłuższej, wolnej chwili. A nie chciałam pisać bezsensownego, krótkiego komentarza. Zresztą jak już wiesz, krótkie i bezsensowne wychodzą mi wtedy kiedy się śpieszę, dlatego staram się unikać takich komentarzy. No, ale wracając do ważniejszej rzeczy - ocenie rozdziału.
    Najpierw mam słów kilka na tą całą "krytykę". Ludzie twierdzą, że był przegadany, bez akcji, nie patrząc zupełnie na jego długość. Czy oni naprawdę oczekują, że każdy rozdział będzie pełen akcji na 50 stron A4? Przepraszam, ale tak to nie działa! :P Zacznijcie doceniać to, co macie, bo nasza kochana Yasha robi wszystko, by jak najszybciej robić rozdział i to jak najlepszej jakości. Jest jedną z niewielu autorek, które nie olewa czytelników. Rozumiem, że każdy może mieć własne zdanie, ale postawcie się też na miejscu autorki. Męczy się nad rozdziałem na pewno nie po to, by później słyszeć tylko słowa niezadowolenia.
    Wybacz kochana za tą wstawkę, ale takie coś mnie denerwuje. :)
    Z natłoku tych wszystkich wydarzeń zapomniałam, że coś takiego jak pogrzeb odbywa się po śmierci. Myślałam, że był sobie po prostu jej ojciec, a teraz go nie ma, a ty jednak tego tak nie zostawiłaś. Skromnie, prosto i bez zbędnych ludzi- myślę, że taki pogrzeb był najlepszy dla tego człowieka. Nie spodziewałam się ujrzeć tam Tytanii. Nie podejrzewałabym jej też o to, że wyjawi co nieco ze swojej przeszłości. Mimo wszystko mam wrażenie, że dało to dziewczynie do myślenia apropo współpracy z "mafią FT".
    Generalnie całe śledztwo zaginionych dzieci powoli posuwa się do przodu. Jestem ciekawa, jak to pokierujesz i jak krok po kroku będziesz uchylać rąbka tajemnicy.
    Gray- amant do Lucy, powalił mnie tymi kwiatami. Całe to wydarzenie pod monopolowym było takie "w dechę". Lucyna przygadała Landrynie, Hilda się za nią wstawiła, blondynka podowiadywała się wstydliwych rzeczy o Gray'u. No i ostatecznie przekonała się, że Hilda nie jest kolejną, pomarszczoną, zrzędliwą starą babcią i ma swoje lepsze strony.
    I nici z randki Levi .... tak sądziłam, że coś za łatwo to wtedy to poszło. Nie wyobrażałam sobie zresztą tego. Biedna dziewczyna tak się wystroiła i cieszyła, a tu spotkał ją taki zawód. Najpierw przemoknięte chłopaki wparowały do jej chaty, potem nieznana kobieta i na końcu sam winowajca tego wszystkiego. Myślałam, że jak dziewczyna weźmie go na słówko, to wybuchnie płaczem, na szczęście nic się takiego nie stało. Dziewczyna faktycznie jest przykładem prawdziwej przyjaciółki- tak łatwo zapomniała o sobie i zdecydowała się pomóc Lucynie. No nie spodziewałam się, że cała ta zgraja zbierze się by pójść na uczelnię Lucy. I teraz jestem więcej niż pewna, że to Lucy zajmie się sprawą Makarova.
    Myślałam, że akcja kiedy mafiozi zajechali pod kościół, nie skończy się bezkrwawo. Umiesz grać na emocjach czytelnika. Tutaj dajesz do zrozumienia, że poleje się krew ( piętnaście mafiozów uzbrojonych), utrzymujesz w napięciu, by potem dzięki ciekawemu obrotu spraw zmienić sytuację o 180 stopni. Szkoda, że Tytania nie strzeliła kulki w Sorano. Ale jak sama wspomniała, będzie inna ku temu okazja.
    Nawet nie wiem, kiedy rozdział się skończył, tak mnie wciągnął.
    Brawo, jak zawsze dobra robota.
    Kochana życzę Ci mnóstwo weny i satysfakcji, jeszcze raz gratulacje tylu wejść! :********** <3
    Pozdrawiam, Mini

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej... muszę przyznać, że każdy komentarz mnie bardzo cieszy, jednak są osoby, na których opinię szczególnie wyczekuję. I jesteś jedną z tych osób, Mini :D Nawet nie wiesz jak się cieszę xDDD
      A co do tej "krytyki", to mam świadomość tego, że ten rozdział był przegadany, więc nie poczułam się jakoś skrytykowana :) Tym bardziej, że "przegadany" nie zawsze oznacza zły :) Ale masz też rację, nie mogą się ciągle nawalać... a przynajmniej muszą mieć ku temu powód, który od czasu do czasu trzeba wyjaśnić xD

      Usuń
  12. Yatta! Cieszę się jak mało kiedy! xD ^.^ Co tam, że wczoraj, gdy skończyłam czytać Eexitus Letalis, również cieszyłam się jak głupia. :p Normalnie mam tak rzadziej. ^.^
    Co do rozdziału:
    Tak coś przeczuwałam, że randka Levy i Gajeela nie wypali. Mimo to mam ochotę go ukatrupić. A wgl. to naprawdę powinien ją zaprosić gdzieś.w ramach przeprosin, ale to chyba nie ten typ faceta. Szkoda. Bardzo mi się podobał fragment z WBA. Lubię tego typu klimaty, z resztą całe opowiadanie się na tym opiera. Jestem też ciekawa co zrobią Wendy i Romeo w związku z usłyszanymi informacjami. A Dragneel mógłby przestać stroić głupa i przyznać się samemu przed sobą, że jest zazdrosny o Lucy, zamiast opierdzielać Graya za jego sprośne myśli względem blondyny. Inna rzecz, że zaczęło mnie zastanawiać, czy w opowiadaniu pojawi się Happy, oraz Sting i Rogue?
    Przepraszam Cię Yasha, ale na błędy nie zwracałam uwagi. Wiem, że taki komentator, to żaden komentator, ale ja już tak mam, że raczej cieszę się z dobrego, niż smucę złym. O ile rzecz jasna nie ma tego wiele.
    Dziękuję, że piszesz to opowiadanie! To jedna z tych rzeczy, na myśl o których się uśmiecham. :)
    Życzę czasu i pomysłów. :3

    OdpowiedzUsuń
  13. Wiem, wiem, komentarz wklepany więcej niż późno ale byłam zafascynowana mijaniem czasu podczas wakacji.
    1. Yasha! Mordeczko ty moja kochana miłości!
    Slasher; nie poniecaj się..
    Shut up jebany morderco na odwyku, to się wytnie, mam wielką prośbę żebyś pisała tak jak piszesz dotychczas bo to po prostu jest za bardzo zajebiste żeby zmieniać. Najlepsze są wątki GaLevy i NaLu a najgorsze jest czekanie na następny rozdział ;P
    Slasher; Po prostu idiotko się przyznaj że, codziennie wisisz na tym fonie sprawdzając czy doszły rozdziały, no bo po co mieć pisany 1 blog i 1 czytany, tylko 1 pisany (~no dobra 2, tyle że się do 1 nie przyznaję) i 16 (liczone!) w tym 11 NaLu a reszta to Dramione??
    ~pytał się ciebie zasrancu ktoś o zdanie?(to się wytnie) Tak więc ykhu, ykhu,
    2. Ja Ciebie czcze, w imię Smoka i Demona i Slashera jebanego, kłaza! (Z góry przepraszam jeśli to kogoś obrazi, sfourmowanie ma na celu rozbawienie nie obrazę!) Normalnie Ci chyba za chwilę kapliczke wystawie...
    3. Mam dla Ciebie ogromną, ogromną w znaczeniu dla mnie prośbę abyś lukneła na mój blog i mi powiedziała/napisała jak bardzo jest on zły i co trzeba w nim poprawić żeby był trochę lepszy; natsuxlucy-lovestory.blogspot .com
    Przepraszam że, jestem taka zła w pisaniu.
    Lucy Dragneel/Zochan i Slasher

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiecuję, że luknę na bloga ;) I nie bądź aż tak samokrytyczna wobec siebie :D (Jeżeli uważasz, że twój poziom w pisaniu nie jest wystarczająco dobry, poczytaj sobie jakieś internetowe porady, są różne strony, dorwij jakąś książkę w swoje łapki i ćwicz ^.^ Trening czyni mistrza. I piszę to tak ogólnie, bo jeszcze nie zerknęłam na twój styl pisania :D)

      Usuń
  14. Biedna Levy!!!! Randka okazała się misją w celu dania dziekanowi popalić :D
    Śmiałam się strasznie z powitania Gajeel'a że jakiś dwóch debili tarzało się w kałuży. Swoją drogą w przypadku Gray'a musiał to być nie lada wyczyn skoro ma nogę w gipsie ^^

    A już scenka kiedy to Gray zalecał się do Lucy a Hilda próbowała go skompromitować była bezbłędna. :D :D Za to Lucy interesuję się Natsu a ten tylko myśli jak by tu się zemścić za obrzydzenie mu browara :D :D Będzie musiał się przerzucić na jakiś inny trunek.

    Czyżby szykowała się nowa misja dla nowego pokolenia Fairy Tail?? Albo i dwie.
    Bo coś mi się wydaje że już niedługo Lucy znów będzie potrzebować pomocy. No i jeszcze ta sprawa z kościołem !!! Że Erza trzymała spluwę pod habitem to się spodziewałam, ale że reszta. Musiałam to dwa razy przeczytać, żeby uwierzyć że nie mam zwidów. xD xD
    A jak wyobraziłam sobie miny Angel i jej świty to miałam ogromnego banana na twarzy :D

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawdziłam dokładnie rozdziały od pobicia Fullbustera (chciałam obczaić czy czasem się gdzieś nie pomyliłam, ale jednak nie) - w gipsie to on ma tylko rękę :D Ale nie ma jej nawet złamanej, tylko wystawioną ;) Połamane to ma jedynie żebra, dlatego kuleje i chodzi z "trzecią nogą". A skoro już się tapla w kałuży jak świnia w korycie, to najwyraźniej czuje się już lepiej xD Piszę o tym, bo to będzie dość istotne w najbliższym rozdziale ;) I muszę przyznać, dobrze kombinujesz :))) Ale nic więcej nie napiszę! :D ("korona" będzie nieco krótszym rozdziałem, a przynajmniej tak planuję... więc nie będziecie musieli długo czekać, może tylko z dwa trzy dni? :P)

      Usuń
    2. Aaaa takie buty z tymi kulami ^^
      Czyli jestem na dobrym tropie :D :D

      Usuń
  15. Jak ty to robisz, że tak świetne i długie piszesz te rozdziały. Zaczęłam czytać twojego bloga jakoś przed wczoraj i tak się wczytałam, że całą noc nie przespałam XD
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Trzymam kciuki, że szybko napiszesz kolejny rozdział i przesyłam ci dużo weny. ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. NARESZCIE! Nareszcie mogłam dokończyć czytać ten rozdział <3 tyle czekałam <3 !
    Normalnie chyba założę "Fanclub Graya-Francuza" :D :D <3 Ktoś chce dołączyć??

    Najbardziej podobało mi się:
    -Ten tekst: "Wystarczyło, że zobaczył jej ryj i już stracił ochotę na browara." (nie wiem czemu ale mnie to strasznie rozbawiło xDD)
    -Jak Gray przyszedł do Lucy z różami (chociaż nie nawidzę tego paringu) i jak Hilda zaczęła mu robić wstyd a on się rumienił *-* (moje podjaranie Grayem sięga szczytu...)
    - Akcja w domu Levy, strasznie było mi jej szkoda ;-; aż mi się na łzy zbierało... ale czuje że jak pójdą do tego gościa to będzie ciekawie :D
    - Akcja końcowa, a szczególnie określenie "Tytania, pogromca parafian" xDD i jak wyjęła pistolet z pod habitu :D
    - A no i Jeszcze Juvia, i akcja w komisariacie z kawą, zapomniałam. Uwielbiam Juvie-policjantkę :3

    Co do szablonu, to nie wiem czy u mnie coś nie działa czy tak ma być... ale w napisie słowo "Bar" mam tak z tyłu, a mryga tylko część "różkowy" w słowie "wróżkowym"
    Ale to zapewne mi coś nie działa ;) i nie przeszkadza mi to specjalnie ^^
    Ogólnie cały wygląd mi się podoba bardzo *-*
    A no i jako że regularnie, zawsze podczas czytania słucham playlistu (bo bardzo mi się podoba, i pasuje) zauważyłam że są nowe piosenki *-* Super ^^

    Czekam na następny, życzę weny i pozdrawiam :) - największa psychofanka Graya-Francuza <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo tak miało być :D A mrugający napis miał być efektem "zepsutego neonu", wiesz, że tylko część wyrazu mruga. Nie wiem czy mi to wyszło... ale się starałam xD
      I wszystkim bardzo, bardzo dziękuje za komentarze!!!

      Usuń
    2. Aaaaa... czyli wszystko mi działa jak trzeba ^^ Dziękuję za wytłumaczenie :) wyszło,wyszło :D tylko myślałam że może coś źle... bo mój laptop często świruje

      Usuń

Wasze komentarze cieszą mnie jak mało kogo, jednak nie zaklepujcie miejsc. To nie ważne, kto jest pierwszy, kto ostatni. Takie wpisy zostaną usunięte.
Wszelkie pytania kierujcie do spamownika.
A jak przeczytałeś rozdział, to pozostaw po sobie ślad.
Jesteś anonimem? Podpisz się jakoś.

Całusy dla was śle z góry wdzięczna Yasha ^.^