22 lip 2014

Rozdział 30 "Rodzina"

25 października. Czwartek
Godzina 09:24

Lucy już od dobrej godziny nie odstępowała od okna. Bezustannie kukała przez ciężką zasłonę na motelowy parking, wyczekując pod nim starego Fiata 1100.
Natsu w tym czasie siedział na łóżku, odwrócony do dziewczyny plecami i palił kolejnego z rzędu papierosa.
-Długo jeszcze będziemy czekać? Fajki mi się skończyły... Mruknął pod nosem, zgniatając paczkę czerwonych Pall Malli i wyrzucając ją za siebie. Kartonowe pudełko zaledwie o kilka centymetrów ominęło Heartfilię, uderzając w ścianę pokrytą zieloną tapetą z zaciekami.
Nie zareagowała, ani na jego zachowanie, ani na jego pytanie. W pokoju okrytym szarym, śmierdzącym dymem wciąż panowało milczenie. Było tak cicho, że słyszała rozszerzający się na białej bibule żar i opadający na lepką podłogę popiół, a wydech mężczyzny, który stworzył z motelowego pomieszczenia gazową komorę, był wręcz drażniący. Bardziej niż palący w płucach smog.
Po kilku kolejnych, męczących minutach, do ich uszu dotarł dźwięk zwalniającego na żwirze samochodu.
-To ona. Lucy odrzekła niemrawo, a Dragneel rzucił niedopałek na podłogę i przydeptał go butem. W milczeniu zarzucił na siebie pogniecioną koszulę, pokrytą zeschniętą krwią, po czym zabrał ze sobą kluczyki od pokoju numer dwanaście.
Dziewczyna, jakby zbudzona odgłosem dźwięczenia, przestała wpatrywać się w zaparkowane przed motelem auto i puściła jasnobrązową kotarę. Prędko opuściła pokój, omijając mężczyznę, który czekał na nią przy drzwiach. Zaraz jednak zwolniła, gdy tylko znalazła się przy schodkach, pokrytych na drewnianej poręczy białą, odpadającą farbą. Mozolnie stawiała kroki, z głową skierowaną w dół. Wolała teraz patrzeć na swoje podziurawione rajstopy w cielistym kolorze, dłonie pokryte zeschniętą krwią i zniszczone od błota buty, niż na reakcję McGarden. Bała się pomyśleć, co zrobi jej żywiołowa przyjaciółka, gdy dostrzeże ją w takim stanie.
Będzie krzyczeć? Płakać? Złościć się na nią? Pewnie znowu ją opierdoli...
-Hej. Będąc na półpiętrze, poczuła na ramieniu męską, ciepłą dłoń. Odwróciła się zlękniona i spojrzała na obojętną twarz Dragneela z szerzej otwartymi, wystraszonymi oczami.
-Rany, wyglądasz jak jakaś spłoszona sarenka. Zakpił z niej pogardliwie, lecz po chwili powiększył lekko swój uścisk.
-Po prostu pogódź się z przeszłością. Powiedział niższym, ściszonym głosem. Kojącym dla jej zszarganych nerwów. -Nie cofniesz już tego, co się stało...
Po tych słowach puścił dziewczynę i nie czekając na nią, udał się do recepcji. Jednak Lucy stała wciąż w tym samym miejscu. Wciąż z opuszczoną w dół głową.
-Po prostu... nie myśleć o tym. Wyszeptała cichutko, stawiając pierwsze kroki w stronę parteru. -Puścić w niepamięć. Nie przejmować się tym...
Wreszcie zeszła na dół, przyodziana w fałszywy, prowizoryczny spokój. Czekając, aż Natsu odda kluczyki do recepcji, wciąż nie odwracała się w stronę parkingu. Zamiast tego, wolała obserwować mężczyznę, który już do niej wracał.
-Mam nadzieję, że wiesz dokąd jechać? Zagadała Heartfilia, z zupełnie innym niż poprzednio nastawieniem, gdy tylko wyszedł z motelu.
-Co? Mężczyzna był wyraźnie zbity z tropu.
-Miałeś mnie do kogoś zawieść. Bym porozmawiała o akcie własności...
-A, tak! Zaczekaj tu chwilkę, muszę zadzwo...
-Nigdzie nie pójdziesz. Usłyszeli za plecami złowieszczy ton.
Natsu ledwo zdążył się odwrócić, a napotkał na swojej drodze niską, niebieskowłosą dziewczynę, która rzucała w niego piorunami z oczu. Lucy nawet nie zauważyła, kiedy jej przyjaciółka zdążyła wysiąść z auta. 
-Kim jesteś i dlaczego nie jesteś taksówkarzem Grayem.
Na to pytanie, mężczyzna parsknął śmiechem, lecz McGarden wciąż była poważna. Wychylając się, zerknęła na zaskoczoną, a zarazem speszoną Lucy i zacisnęła usta w wąską linie.
-Levuś, posłuchaj... Zaczęła się tłumaczyć Heartfilia.
-Widzieliście, jak wyglądacie?!
-A jak mamy wyglądać, skoro...! Rozzłoszczony Dragneel schylił się lekko, by stanąć z Levy twarzą w twarz, ale po chwili odpuścił i westchnął głośno. -Przesuń się kurduplu. Niech twoja przyjaciółka sama się wytłumaczy.
Nie bacząc na oburzenie McGarden, podszedł do budki telefonicznej. W tym czasie, między dziewczynami zapadła dłuższa, niezręczna cisza.
-Lucy, kurwa, co to wszystko ma znaczyć? 
Blondynka odwracając się, zaczęła powoli kroczyć w stronę Fiata 1100.
-Mam już tego dość, chcę wreszcie wszystko wyjaśnić.
Levy, która szła tuż za nią, zatrzymała się raptownie przed samochodem i otworzyła szerzej oczy.
-Ty chyba nie chcesz... No chyba nie chcesz oddać im tego dokumentu! Prawda?!
Heartfilia przemilczała pytanie i omijając przyjaciółkę, usiadła na przednim siedzeniu. Po chwili i bibliotekarka zasiadła przed kierownicą, ale kiedy chciała odpalić silnik, Lucy złapała ją za nadgarstek.
-Co ty wyprawiasz?! Syknęła ściszonym głosem McGarden. -Zostawmy go tutaj i spieprzajmy stąd...
-Nie. Blondynka przerwała jej stanowczo. -On ma mój rewolwer. Poza tym, on... Ja już naprawdę... Oracion Seis... Ja nie chcę... Heartfilia westchnęła głęboko. Jej struny głosowe zadrżały. -Widziałam się z ojcem. Odrzekła wreszcie pełnym, choć krótkim zdaniem, a McGarden spojrzała na nią z wyraźnym zaskoczeniem.
-Domyślasz się już, między innymi czyją krew mam na sobie? Lucy, wpatrując się w przednią szybę Fiata, zdawała się być poważna, smutna i zarazem zdeterminowana. -Chcę już mieć to wszystko za sobą...
-Twój ojciec... nie żyje? Levy doznała szoku. Tak jak jej przyjaciółka, spojrzała przed siebie. Na ciągnącą się w nieskończoność szosę przecinającą łyse pola. Nic nie mówiąc, chwyciła blondynkę mocno za dłoń, splatając z nią swoje palce. Była bliska płaczu, chyba nawet bardziej niż sama Heartfilia.
-Cieszę się, że nic ci nie jest, Lucy.
-Wiem. Dzięki.
Obydwie umocniły swój uścisk, po czym uśmiechnęły się smutno, ani razu nie spoglądając w swoją stronę. Tkwiły tak do czasu, aż nie przeszkodził im Natsu.
-North Faries, dwudziesta ósma przecznica, pięć przez osiem. Powiedział, gdy tylko usiadł ciężko na tyłach pojazdu i zatrzasnął za sobą drzwiczki.
Levy przekręciła kluczyki w stacyjce, na co silnik Fiata wydał z siebie warkot przypominający traktor.
-Zaraz, zaraz... Niebieskowłosa z przymrużonymi powiekami spojrzała w przednie lusterko, zerkając w nim na Dragneela. -Te twoje różowe włosy... Czy ty czasem nie ty byłeś u Lucy w kancelarii, kiedy...
Heartfilia z zaniepokojoną miną odwróciła się w stronę bocznej szyby. Po cholerę mówiła przyjaciółce, że koleś, który podpalił jej dom, miał tak rzadko spotykane u mężczyzn, różowe włosy?!
-Chodzi ci o to, że podpaliłem jej chałupę? No i co z tego. Dragneel potwierdził obojętnym tonem. -Jedź już lepiej i nie gadaj tyle.
-No i co z tego?! Niech no ja cię...!
McGarden odwróciła się napięcie za siebie, lecz Heartfilia chwyciła ją za ramiona.
-Ruszaj, Levy.
Głos Lucy był nadzwyczaj spokojny. McGarden nie rozumiała, jak jej przyjaciółka mogła przebywać w towarzystwie takiego dupka. I jeszcze być przy tym tak spokojnym!
Dziewczyny w końcu spojrzały sobie w oczy. Oddech Levy po chwili uspokoił się, jej wzrok złagodniał. Nie potrzebowały słów, rozumiały się bez nich.
-Niech ci będzie... Mruknęła pod nosem bibliotekarka, a samochód wreszcie ruszył i wyjechał na polną drogę.
...
Byli już na dwudziestej drugiej przecznicy North Faries, gdy wybiła punkt dziesiąta.
-Koleś, wszystko z tobą w porządku? Zagadała Levy do mężczyzny leżącego na tylnych siedzeniach. Jego twarz przybrała zielonkawo blady odcień, a od chwili, gdy wyjechali na drogę, nie odezwał się on ani słowem.
-Po prostu jedź... Wymamrotał Dragneel pod nosem, starając się z całych sił nie dopuścić do wywołania torsji. Gdyby tylko wiedział jak to się skończy, nie zostawiałby tabletek na chorobę lokomocyjną w domu.
-Tylko mi nie ubrudź tapicerki. Ostrzegła go McGarden, po czym skręciła w kolejną przecznice.

Słuchacie Magnolia FM! Zapraszamy na poranne wiadomości!

Lucy sięgnęła dłonią w stronę samochodowego radia, chcąc przełączyć stacje. Lecz to co usłyszała, sprawiło, że zastygła w bezruchu.

Ubiegłego popołudnia, w szpitalu powiatowym w Magnolii doszło do strzelaniny. Jest pięć ofiar śmiertelnych, w tym aż trzy osoby z personelu medycznego. Policja prowadzi śledztwo w sprawie ustalenia sprawcy. Do teraz wiadomo jedynie, że sprawcą incydentu nie jest jedna osoba, a grupa ludzi. Zamiary napastników są niestety nieznane...

-Jedź szybciej! Natsu, który jeszcze kilka sekund temu umierał na tyłach Fiata, teraz wyglądał jak nowo narodzony. Pełen energii zaczął szarpać siedzenie kierowcy.
-Uspokój się debilu!

...Pomimo zdarzenia, szpital powiatowy jest cały czas otwarty, a pacjenci nie zostali ewakuowani. Prócz ofiar śmiertelnych i zniszczeń, do szkód dolicza się uprowadzoną karetkę pogotowia...

-A co z dwoma pozostałymi osobami? Czy to byli pacjenci? Dlaczego nic nie mówią! Wściekał się Dragneel. Lucy zerknęła na niego zaniepokojona.
-Ktoś z twoich bliskich tam leży? Spytała z chwilą, gdy dojechali akurat na dwudziestą ósmą przecznice.
-Nie, nikt bliski. Warknął ze złością. -Tylko Gray.
Gdy tylko to powiedział, wyskoczył z samochodu i pobiegł w stronę kamienicy. Nawet nie czekając na blondynkę, w błyskawicznym tempie zniknął w ciemnej bramie.

...Dzisiejszego dnia odbywa się pogrzeb magnolskiego prawnika, Mesta Grydera. Pomimo młodego wieku, znany był z wielu wygranych spraw...

-Nie wierzę... Lucy nie mogła wstać z miejsca. Wlepiała wzrok w radio, jakby zostało opętane.

...Zaledwie dwa dni temu, Gryder został zatrzymany w areszcie za próbę gwałtu na nieletniej dziewczynce. Jak donosi policja, posądzony prawnik popełnił w celi samobójstwo, lecz poza tą informacją, nie udzielają w tej kwestii żadnych odpowiedzi. Jego sprawa została umorzona. 

-Samobójstwo? Zamyślona McGarden zaczęła stukać paznokciami w kierownice. -Coś mi się nie wydaje... Może ludzie z mafii go do tego zmusili?
Heartfilia przygryzła lekko dolną wargę. Poczuła osłabienie całego ciała. Za dużo spraw na raz zwaliło się jej na głowę. Z niechęcią odwróciła się w stronę bramy, w której chwile temu zniknął Natsu.
-Levy, lepiej jeśli tu zostaniesz... Stwierdziła bez przekonania.
-Żartujesz sobie? Bibliotekarka skarciła ją srogim spojrzeniem. -Nawet nie wiem z kim idziesz się spotkać!
-Zostajesz. Lucy powtórzyła, tym razem ostrzejszym tonem. Niczym rozkaz. Po chwili wstała z miejsca i z trzaskiem zamknęła drzwiczki Fiata.
-Masz dziesięć minut! Zawołała za nią McGarden, pospiesznie otwierając okno. -Jak nie wrócisz do tego czasu, to idę po ciebie! Słyszysz?!
Tymczasem Heartfilia podbiegła do kamienicy, niepokojąco oceniając wejście do starej klatki schodowej. Ciemnej, brudnej i śmierdzącej. Pełnej odpadającego ze ścian tynku, pokrytą chuligańskimi malowidłami nawet na suficie. W końcu jednak przemogła się i dając znać McGarden, iż słyszała jej wrzaski z samochodu, postawiła pierwsze kroki na drewnianych, spróchniałych stopniach.
...

Siedzieli w ciszy, słuchając o kolejnych wydarzeniach.

...Ubiegłej nocy doszło do zawalenia się starej stodoły na prywatnym terenie w Little Village. Na chwilę obecną nikt nie jest w stanie ustalić właściciela opuszczonych budynków, lecz wskazówką mogą być trzy ciała znalezione na miejscu wypadku, oraz dwa porzucone przy drodze. Póki co, ustalono tożsamość jednego z pieciu zmarłych. Był nim znany magnolski prawnik, Jude Heartfillia...

-To się doigrał. Skomentował krótki Dreyar.
-No gdzie oni są... Cana, słuchając towarzyszy na pół gwizdka, przygryzła nerwowo paznokieć od prawego kciuka.
-Spokojnie, nic im nie jest. Uspokajała ją Erza. -W końcu Natsu dzwonił niecałą godzinę temu. Prawda, Laxus?
-Ta. Mruknął zamyślony blondyn. -Pewnie będą tu lada moment.

...Władze miasta rozporządziły nakaz renowacji starych stodół lub dogłębniejszego zabezpieczenia prywatnego terenu, oraz przestrzegają mieszkańców o niezbliżanie się do zniszczonych budownictw i nie wkraczanie na tereny oznakowane zakazem. Jednocześnie obalają pogłoski, które zaczęły krążyć wokół owych zdarzeń, mających miejsce w ostatnich dniach. Nieliczni twierdzą, że incydenty łudząco przypominają czasy, gdy rodziny mafijne toczyły w Magnolia City wojnę...

Reszty wiadomości już nie słuchali, gdyż do salonu wparował Natsu.
-A co wy tu wszyscy robicie? Zdziwił się, ale i uspokoił gdy zobaczył Fullbustera, siedzącego na sofie między Caną, a Laxusem. Poczuł, że kamień spada mu z serca. -I co ty tu robisz, żabojadzie?! Dodał z nieudolnie skrywanym uśmiechem.
-Czekamy na was, głąbie. Wyjaśnił francuz. -Czemu to tyle trwało?!
-I co ci się stało?! Wyglądasz okropnie! Zawołała Alberona, zmierzając go od góry do dołu.
-I gdzie jest "ona"? Dopytywał Laxus.
-Nie zadawajcie mi tyle pytań na raz! Jestem głodny...
Wszyscy spojrzeli na Natsu z niedowierzaniem.
-Dajcie mu coś jeść, on bez żarcia kompletnie nie myśli. Wyjaśnił Gray.
-Jakby kiedykolwiek to robił... Zażartował siedzący dotąd cicho Gajeel.
-Heh, fakt. On używa mózgu do ozdoby...
-Skończyliście już? Warknął rozdrażniony Dragneel, lecz zaraz podążył wzrokiem za Caną, z nadzieją iż dziewczyna zmierza do kuchni.
-Jesteście niepoprawni... Skrytykowała wszystkich Erza, wstając z fotela. -Pójdę zobaczyć co z dziewczyną...
-Tak myślałam, że to ty!
Zakonnica zatrzymała się raptownie i, tak jak pozostali, wlepiła wzrok w wejście do salonu, gdzie stała Lucy Heartfilia. Choć była blada, brudna od błota i krwi, oraz wyraźnie wykończona, z wściekłością wymierzyła palec w stronę Laxusa. Nawet nie zauważyła Graya i Gajeela, których miała okazję już poznać. Nie zwracała też uwagi na Gildartsa, który wpatrywał się w nią jak w ducha, czy na Erze, ponownie siadającą na fotelu. Zignorowała również Canę, wracają z kuchni z jedzeniem oraz Natsu, na którym widok Lucy nie zrobił akurat żadnego wrażenia. 
-Dlaczego chcesz mi odebrać akt własności baru "Pod wróżkowym ogonem"?! Wciąż z wystawionym w stronę Laxusa palcem, Heartfilia całkowicie skupiła się na blondynie, a zaskoczenie Dreyara zaczęło ustępować złości. 
Powinna bać się tu przyjść. Powinna stać przed nimi jak pies z podkulonym ogonem. A zamiast tego, ona wchodzi do ich mieszkania, jak do własnego i do tego pyta o tak oczywistą rzecz?! Bezczelna...
-Bo on nie należy do ciebie! Wrzasnął.
-Do ciebie też nie! Odpyskowała Lucy. -Po co ci on?! I skąd w ogóle wiesz, że go mam?! Jesteś z Oracion Seis?!
Mężczyzna z nerwów nie mógł usiedzieć na miejscu. Wstając, postawił pierwsze kroki w jej stronę.
-O co ty mnie podejrzewasz, kobieto?!
-To skąd ta pewność, że to ja mam akt?! Przekrzykiwała go, a pozostali zerknęli w stronę speszonego blondyna, który w tej chwili stanął zdezorientowany i nie potrafił się wysłowić.
-Tak właściwie, nie żebym podejrzewała cię o coś tak absurdalnego jak współpraca z Oracionem, ale już od jakiegoś czasu chciałam zapytać o to samo. Skąd o tym wiesz? Spytała wprost Cana, a zrezygnowany bokser ponownie opadł na sofę.
-Tylko ja i dziadek o tym wiedzieliśmy. Że jej matka miała akt na przechowanie. Wyjaśnił, wzdychając z bólem. -Byłem pewien, że skoro jej ojciec pracuje z Oracionem, to jest już pozamiatane. Ale okazuje się, że to nie Jude ma akt, a mafia wciąż szuka dokumentu. Więc kto mógł go mieć?
Choć tylko nieliczni rozumieli o czym dokładnie mówi Dreyar, wszyscy spojrzeli wymownie na blondynkę.
-Gdy chciałem porozmawiać z Judym, zastałem pod jej kancelarią tych robali z Oraciona. Wskazał na Heartfilie, lecz kompletnie ją olewał. Jakby była jedynie dekoracją wnętrza. -Ale potem okazało się, że dziewucha wcale nie chcę oddać im aktu. Jednocześnie, idąc do Bianco Corvino na spotkanie z mafiozą w tej sprawie, upewniłaś mnie, że rzeczywiście masz ten dokument. Tylko gdzieś go ukryłaś. Laxus wreszcie zerknął na Lucy, która wciąż posyłała mu gniewne spojrzenie. -Dlaczego nie chciałaś oddać aktu Oracionowi?
-Nic wam nie powiem, dopóki nie dowiem się po cholerę go chcecie! Co w ogóle jest tak cennego w starym, zniszczonym barze?! Dlaczego każdy...
-Nie rozpędzaj się. Przerwał jej blondyn z sarkastycznym uśmieszkiem. -Skoro nie chcesz nic mówić, to nie oczekuj tego samego z naszej strony!
-Laxus, nie zachowuj się jak obrażone dziecko. Gildarts podszedł do niego i zdzielił go w tył głowy. Rozglądając się wokół, widział przed sobą skołowanych i zdenerwowanych ludzi. Jedynie Natsu, zajęty jedzeniem, wyglądał jakby miał wszystko w głębokim poważaniu. -Dziewczyna powinna wreszcie poznać całą prawdę. Wszyscy powinni... Clive odchrząknął głośniej, przez co nawet i Dragneel oderwał się od żarcia i skupił swoją uwagę na brunecie.
-Niegdyś bar "Pod wróżkowym ogonem" należał do jednej z trzech rodzin mafii, Fairy Tail. Gildarts zaczął opowiadać, gdy miał pewność, że wszyscy go słuchają. -Cała północna część Magnolii City była pod jej wpływami. W mieście było.. powiedzmy, że spokojnie. Do czasu, aż każda z rodzin trzymała się swojego rejonu.
-Pewnie Oracion Seis zaczęło się wpychać na północ? Stwierdził Laxus, który choć pamiętał złote lata dla Fairy Tail, nigdy nie słyszał o ich początkach.
-Ta, jeszcze czego. Prychnął Gildarts. -Fairy Tail było najbardziej szanowaną rodziną w całym mieście! Myślisz, że pozwoliliby jakimś cipkom na przejęcie swoich terenów?! ... To "wróżki" zaczęły przejmować środkową część miasta. Oracion Seis sobie z tym nie radził, a mafiozi z Fairy Tail coraz bardziej żyli jak pączki w maśle. Niestety, ci tchórze nie puścili tego płazem. Sami jednak nie mogli zrobić nic, dlatego poprosili o wsparcie trzecią rodzinę, Grimoire Heart.
Dreyar już wiedział, jak dalej się to potoczyło. Na wspomnienie o dawnych latach poczuł nieprzyjemne ukłucie w sercu. Ból tęsknoty za dawnymi dobrymi czasami, za beztroskim życiem i przyjaciółmi...
-Połączyli swoje siły i przekabacili na swoją stronę jednego z członków Fairy Tail. W efekcie, udało im się zabić Dona Fairy Tail, co zapoczątkowało rozpętaniem się wojny mafijnej. Było to słodko-gorzkie zwycięstwo wróżek, znane jako "masakra na moście Oak". Choć pomścili swojego szefa, cała Cosa Nostra się rozpadła...
-No ale z tego co się orientuje, to się działo jakieś dwadzieścia lat temu, nie? Przerwał mu nagle Gray. -Mogę zrozumieć, dlaczego Oracion chcę przejąć coś, co kiedyś było ważne dla ich wrogów... ale dlaczego dopiero teraz, a nie wtedy? 
-No właśnie, nagle im się przypomniało o tym całym pubie, czy co to tam jest? Dodał Natsu. -I po cholerę w ogóle nam o tym mówisz? Przecież to nie ma z nami nic wspólnego...
-Właśnie że ma. Zaprzeczył Gildarts. -I to bardzo wiele, ponieważ Fairy Tail... Brunet podszedł do Lucy, która na swoje nieszczęście już zaczęła łączyć ze sobą wszystkie fakty. -To nasza rodzina. I wasza również.
Clive wyciągnął z kieszeni spodni zgięte w pół zdjęcie i podał je blondynce. Wszyscy wstali z miejsc i otaczając plecy dziewczyny, wychylili się by zobaczyć fotografię z bliska.
-Jak to, "ich również"?! Nagle Laxus spojrzał krzywo na rencistę. -Rozumiem, że Lucy i, jak się wczoraj okazało, Gajeel, ale co z tym mają wspólnego oni?! Bokser kiwnął w stronę Fullbustera i Dragneela, ale zamilkł, gdy tylko zobaczył ich miny. Młodzieńcy, wpatrując się w zdjęcie doznali szoku.
-Co na tym zdjęciu robi moja ciotka i ... czy to ojciec Natsu? Spytał francuz pustym głosem.
-To "Elita" wróżek. Najlepsi z Fairy Tail. Oznajmił Clive, odpalając papierosa na uboczu.
Na zdjęciu była cała dziewiątka. Cana widząc swoją matkę w objęciach szeroko uśmiechniętego, młodszego o dobre dwadzieścia lat Gildartsa miała łzy w oczach. Tak samo Erza, wpatrując się w dziadka Roba, poczuła drapanie w gardle. Laxus już zapomniał, jak wyglądał jego dziadek, który na fotografii zerkał znacząco na stojącą na czele, dumną Don Mavis Vermilion. Pozostała czwórka wyłapała swoich zmarłych bliskich. Metalicane i Igneela, czule obejmujących zdenerwowane tym faktem Ur i Layle.
Zdjęcie idealnie przedstawiało to, kim byli. Nie członami mafii. W większości byli młodymi, dumnymi z siebie przyjaciółmi. Byli szczęśliwi.
-Po zakończeniu konfliktu, nasz nowy Don, Makarov Dreyar wziął na siebie odpowiedzialność za wszystkich i został skazany na dwadzieścia lat do pierdla za "masakrę na moście Oak". Szanując jego poświęcenie, każdy poszedł w swoją stronę. Kontynuował Gildarts -Wszyscy zaczęli żyć na nowo, ale te szumowiny dalej nie odpuszczały. Po czterech latach ciszy, Oracion Seis z pomocą Grimoiru Heart zebrali na nowo siły i zniszczyli pamięć po Fairy Tail za jednym zamachem. Zabili niemal całą "Elitę" i spalili nasz drugi dom, bar "Pod wróżkowym ogonem". Jak sami dobrze wiecie, zaraz po tym rozpętała się druga wojna światowa, przy czym śmierć kilku osób poszła w niepamięć...
Mówiąc wszystko, Clive nie odważył się spojrzeć im w twarz. Nerwowo zaciągając się papierosem, wlepiał wzrok w znajdujące się na drugim końcu salonu okno.
-Przez piętnaście lat nie robiłem nic, prócz przyglądania się, jak Magnolia City jest dosłownie zjadana przez Oraciona. Warknął niespodziewanie z wściekłością. -Jednak nie chciałem, by znów zginęli niewinni ludzie. Moi przyjaciele. Nie chciałem do tego wracać, wolałem zapomnieć... Z odrazą zerknął na barek z alkoholem, który był notorycznie opróżniany po śmierci jego żony, Cornelii. -Ale teraz, gdy Don Dreyar ma wreszcie opuścić więzienne mury, znów wszystko wróciło. Oni znów próbują odebrać nam to, co pozostało. Resztki dumy, wspomnienia, nasze życie. I tym razem nie pozwolę im na to...
Dłonie Lucy, trzymające fotografie zaczęły drżeć. Z przerażeniem wlepiała oczy w uśmiechniętą Layle. Studentkę prawa. Wzorową żoną i kochającą matką. Nie członka mafii...
-To żart, prawda? Usłyszała za sobą śmiech Dragneela. -Przecież Igneel nie mógłby... Jego uśmiech zaczął zanikać, gdy rozejrzał się po twarzach innych. -Powiedzcie, że to żart...
Heartfilia nie miała pojęcia, kiedy to się stało. Gdy powoli opadła kolanami na dywan, za jej plecami rozpętało się piekło. Jeden przekrzykiwał się przez drugiego, ktoś się szarpał, ktoś kogoś popychał, ale ona była ponad to. Zupełnie wyłączając się od tego, co działo się tuż przed jej nosem, bezustannie wpatrywała się w zdjęcie.
-Wiedzieliście o tym i nic nie powiedzieliście?! Ryknął Gray, szarpiąc Laxusa.
-To był przypadek, że tak to się potoczyło! Nie mieliśmy o niczym pojęcia! Cana próbowała odciągnąć rozzłoszczonego francuza od Dreyara.
-Przypadek? Czy ty kurwa siebie słyszysz?!
-Przecież to nie my kazaliśmy wam ukraść samochód Cany! Laxus wykrzyczał Fullbusterowi w twarz. -Nie wiedzieliśmy, że macie coś wspólnego z Igneelem, Metalicaną, czy Ur!
-A więc wiedzieliście o nich! I o tej mafii Fairy Tail?! Wrzasnął Natsu, który wyraźnie chciał dołączyć do szarpaniny.
-Oczywiście, że tak! Wyjaśniła Erza, odpychając rozjuszonego Dragneela od przepychanki Graya i Laxusa. -Ale nie o was... Nie, że oni... 
-Nie skojarzyliście nazwisk?! Fullbuster ze złości zdzierał sobie gardło. -Siebie jeszcze rozumiem, bo nie noszę nazwiska po ciotce, ale Gajeel, albo Natsu?!
-Byliśmy zaledwie małymi bachorami! Nawet gdybyśmy znali wtedy ich nazwiska, jak mogliśmy je zapamiętać? Tłumaczyła zakonnica. -Tylko Gildarts...
Scarlet dostrzegła kątem oka, jak Gajeel powoli odwraca się za siebie i jednym, zwinnym ruchem chwyta rencistę za koszule. 
-Ty jeden o wszystkim wiedziałeś. Zaplanowałeś to?!
-Jak mogłem to zaplanować?! Clive odepchnął od siebie Redofoxa. Wszyscy wymieniali się gniewnymi spojrzeniami, jakby chcieli się nawzajem zamordować.
-To jak ... my ... się tu ... wszyscy ... znaleźliśmy? ... Wszyscy ... którzy ... mają ... kogoś ... bliskiego... z tego ... zdjęcia? Wyszeptała Lucy, łapczywie zbierając oddech. Widząc jej stan, reszta nieco się uspokoiła. Wyciągnięte pięści opadły na dół, szarpane ubrania zostały puszczone, a wściekłe spojrzenia złagodniały.
-To ... zwykły ... zbieg ... okoliczności ... ?
To było niemożliwe do zaplanowania. Dobrze o tym wiedzieli, gdyż brali we wszystkim czynny udział.
I choć każdy miał do siebie wiele pytań, nikt nie mógł oderwać oczu od dziewczyny, która upuściła zdjęcie na podłogę i ścisnęła swoją skórę nad lewą piersią. Zgarbiła się lekko, a jej ramiona i dłonie zaczęły dygotać.
-To nie... nie...
Nie mogła złapać oddechu. Cała klatka piersiowa zaczęła ją kłóć. W głowie jej szumiało, a obraz przez jej oczami zaczął się rozmazywać. Wszystko, co wydarzyło się w przeciągu ostatnich dni zaczęło ujawniać swoje konsekwencje. Dziewczyna zaczęła osiągać swój limit.
-To nie... Oni... zginęli ... przez...
Nagle poczuła szarpnięcie. Siłą została odwrócona przodem do pozostałych. Nim jednak zdołała ich dobrze ujrzeć, poczuła siarczyste uderzenie na policzku.
-Natsu, pojebało cię?! Zainterweniowała Cana, gdy różowowłosy spoliczkował Heartfilię, lecz została zatrzymana przez Erzę.
-Ale z ciebie histeryczka... Dragneel skarcił blondynkę, która dzięki ciosowi uspokoiła się nieco i, choć z trudem, mogła na nowo oddychać. -Zamiast panikować, powinnaś się z tego śmiać. To jest naprawdę śmieszne...
Lucy spojrzała na niego i przeraziła się jeszcze bardziej. Natsu wcale nie wyglądał na rozbawionego. Choć uśmiechał się szeroko, jego twarz, pobladła z wycieńczenia po ostatniej nocy, była wręcz oszpecona w grymasie złości. Od podwyższonego ciśnienia, widać było niewielkie żyłki na jego czole, miał szkliste oczy, a jego ciało lekko drżało.
Po kilku sekundach, gdzie Heartfilia uspokoiła się na dobre, Dragneel chwycił ją za rękę i podciągnął do góry. Gdy wyprostował się, spoważniał, a jego powieki powoli opadły w dół. A kiedy na nowo je otworzył, obdarzył Gildartsa mrożącym krew w żyłach spojrzeniem.
Wraz z Grayem nienawidzili mafii, w końcu Cosa Nostra zabiła ich jedynych bliskich. A teraz okazuje się, że ci, których tak opłakiwali przez wiele lat, sami byli członkami mafii.
-Mimo wszystko, można was uznać za członków mafii. Choć Gray wyglądał na zrozpaczonego, zaśmiał się cicho. -Fairy Tail rzekomo już nie istnieje, ale wciąż działacie na jej korzyść. A wiedzieliście doskonale o naszym podejściu do Cosa Nostry... Francuz dokuśtykał do Dragneela, uwieszając rękę na jego ramieniu. -Dzięki za wszystko, ale na tym skończymy naszą współprace.
-Ale Oracion Seis... Zaczęła niepewnie Cana.
-No co z nimi? Przerwał jej Natsu, wreszcie puszczając rękę Lucy. -Chcą nas teraz dorwać? Tsh, umiemy sami o siebie zadbać!
-Poza tym, to wy nas wpakowaliście w to gówno, więc jeśli chcecie, zajmijcie się tym sami. Dodał Fullbuster. -Ale jeżeli któryś z członków mafii zajdzie nam w drogę... 
-Obojętnie z której rodziny... 
Żaden z nich nie musiał dokańczać. Gdy dwóch młodzieńców wychodziło z mieszkania Clivera, wszyscy dopowiedzieli sobie resztę.
Również Heartfilia zaczęła zmierzać w stronę wyjścia, lecz została zatrzymana przez Laxusa. Gray i Natsu, będąc już przy drzwiach, dostrzegli to ukradkiem.
-Nie pomogę wam. Odrzekła dziewczyna, zanim blondyn zdążył cokolwiek powiedzieć. -Mam mętlik w głowie, proszę, dajcie mi święty spokój...
Nagle ktoś zapukał do uchylonych, wyjściowych drzwi. 
-Lucy...? Levy niepewnie wejrzała w głąb mieszkania, ale zaraz otworzyła drzwi na oścież. Widząc, jak jakiś rosły blondyn chwyta jej przyjaciółkę za ramiona i szarpie nią, omal nie wybuchła z wściekłości. Chciała podbiec i uratować Heartfilię, lecz ktoś ją uprzedził, zanim zdołała postawić choć krok.
-Zostaw ją. Warknął Natsu, który pięścią uderzył Laxusa w policzek i pociągnął dziewczynę za nadgarstek. Lekko rozpędzona tym Lucy, przebiegła obok Fullbustera przez pół korytarza, ledwo utrzymując równowagę. Zatrzymała się dopiero tuż przed McGarden, która nie czekając ani chwili, wyprowadziła ją z mieszkania.
W między czasie, zaskoczony Dreyar z hukiem uderzył plecami o drzwi łazienki. Zdezorientowany, po chwili ruszył wściekły na Dragneela.
-No, to na mnie też już pora! Zawołał niespodziewanie Gajeel, stając pospiesznie między Laxusem, a Natsu, którzy w chwili obecnej rozwścieczone przypominali psy, chcące się na siebie rzucić.
Gray, korzystając z możliwości jaką stworzył im Redfox, pociągnął z tyłu koszule przyjaciela i próbował go przekonać, że nic tu po nich.
-Było ciekawie, ale nie będę nadużywać waszej gościnności. Ciągnął Gajeel, dogłębnie wpatrując się czerwonymi tęczówkami w rozjuszoną twarz boksera, który stał tuż przed nim, spięty jak struna. -W końcu przyszedłem tu tylko dowiedzieć się czegoś o Metalicanie. I dowiedziałem się aż nadto... Na chwilę czarnowłosy zmierzył wzrokiem Gildartsa. -Szczerze, to niezbyt mnie rusza ta cała historia z wojną mafii, ale chyba nie myślałeś, że z taką ekipą odbudujesz tą swoją całą "rodzinę"?
Posyłając im na do widzenia pogardliwe "gihi", schował ręce w kieszenie spodni i spokojnym krokiem opuścił mieszkanie. I tak, po całym tym zamieszaniu, w mieszkaniu nastąpiła grobowa cisza.
-Pięknie, Gildarts... Milczenie przerwała Cana. -Naprawdę pięknie!
-No co! Ryknął w końcu wkurzony Clive.
-Ich najbliżsi zostali wymordowani przez mafię. Wtrąciła Erza. -Przez te wszystkie lata, pewnie na samo słowo "mafia" dostawali nerwicy. Nie powinieneś...
-Nie powinienem ich dalej okłamywać?! Nie mieli pojęcia dlaczego ich bliscy zginęli, powinni być wdzięczni za to, że wreszcie mogą poznać prawdziwy powód!
-Tak, byli ci naprawdę BARDZO WDZIĘCZNI! Skwitowała krótko Alberona, po czym ruszyła w kierunku kuchni. -Mam dość, idę się napić. 
Po chwili usłyszeli odgłos otwieranej lodówki i stuknięcie szkła, zapewne obijające się o siebie zimne butelki piwa. Reszta z naburmuszonymi minami rozsiadła się z powrotem w salonie.
-To co teraz zrobimy? Spytał po chwili Laxus.
-Zaczekajmy, aż ich emocje opadną. I nasze też... Postanowił Gildarts.
-Racja. Zgodziła się zakonnica. -Teraz jedynie możemy się za nich pomodlić.
Znów zapadła chwilowa cisza, przerwana w końcu głośnym westchnieniem Dreyara.
-Cana, przyniesiesz mi piwo?!
-Jasne! Brunetka wydarła się z kuchni.
-I dla tatusia też weź, Canuś! Zawołał za chwilę rencista, ale gdy Alberona wróciła do salonu z czterema Millerami, dziewczyna zamiast podać jedną butelkę ojcu, zagarnęła dwie dla siebie.
-A dla mnie? Zdziwił się Clive.
-Ty gówno dostaniesz. Warknęła. -Nie zasłużyłeś.
-Ale...
-Nie rozumiem Gildarts, czemu nie powiedziałeś nam o Natsu i Grayu, skoro wiedziałeś... Laxus wyłamał kapsel zapalniczką i biorąc spory łyk zimnego piwa, obdarzył bruneta wkurzonym spojrzeniem.
-No bo ja... Zaczął, lecz widząc jak wszyscy krzywo na niego patrzą, wstał i zdenerwowany wyszedł z salonu, mamrocząc coś pod nosem.
...
-Palić, palić, palić... Mruczał Gajeel, zbiegając ze schodów. A gdy dosłownie wyskoczył ze starej kamienicy, w jego ustach tkwił niezapalony jeszcze papieros. Na szczęście zapalniczka, którą trzymał w dłoniach szybko temu zaradziła.
-Nareszcie! Odetchnął z ulgą, odpalając Pall Malla i wypuszczając z płuc szarawy obłoczek. Po chwili jednak rozejrzał się nieco po ruchliwej, jak na godzinę jedenastą rano, ulice. Nigdzie nie widział ani Lucy, ani Natsu i Graya. Do czasu, aż nie usłyszał wrzasków, dobiegających z parkingu, mieszczącego się nieopodal kamienicy Laxusa.
-Nie wsiądę do tego cholerstwa! Idę pieszo! Wrzeszczał Dragneel, stojąc przy karetce.
-A ja co?! Mam złamane żebro i rękę w gipsie imbecylu!
-I co z tego? Przecież jakoś chodzić możesz!
-JAKOŚ! Ledwo zszedłem z drugiego piętra po schodach, więc wsiadaj za kółko i zawieź mnie wreszcie do domu! Odszczekał Gray.
Redfox, widząc tą scenę, aż zaciągnął się mocniej papierosem.
-Co wy odwalacie, głąby? Podszedł bliżej do kłócących się młodzieńców, lecz kompletnie nie zwrócili na niego uwagi.
-Idziemy! Krzyknął Natsu.
-Jedziemy! Zaprotestował Fullbuster.
-Nie ma mowy, idę z buta!
-A ja kurwa mam się czołgać zębami aż do końca North Faries?! Przestań zrzędzić i jedźmy wreszcie!
-Czym? Karetką? Wtrącił Redfox. -Skąd wy ją w ogóle wytrzasnęliście?!
Wreszcie odwrócili się w stronę Gajeela, który nagle sobie coś uświadomił.
-W radiu mówili, że... To Erza ukradła karetkę, prawda?
-Ta... Potwierdził Gray.
-I wy chcecie tak po prostu przejechać pół dzielnicy skradzioną karetką? Przecież pewnie policja już jej szuka! Redfox zdenerwował się ich głupotą i bezmyślnością. -Widzieliście chociaż, co taka karetka ma w wyposażeniu?
Naburmuszony Natsu zmarszczył brwi. -Na pewno nie mają tabletek na chorobę lokomocyjną...
Gajeel przyjrzał się mu uważnie, doskonale rozumiejąc aluzję, oraz niechęć Dragneela do prowadzenia pojazdu. Po krótkim namyśle, wyjął z wewnętrznej części marynarki pudełeczko Kwells.
-Takie rzeczy powinieneś nosić wciąż przy dupsku.
Fullbuster rozpoznał tabletki, w które Natsu zazwyczaj się zaopatrywał.
-No kto by pomyślał! Też masz słabość do środków transportu? Zaśmiał się z Gajeela, lecz szybko spoważniał, gdy szpieg chwycił go gwałtownie za koszule.
-Powiesz komuś, a połamie ci resztę żeber! Syknął, patrząc Grayowi prosto w twarz z chęcią mordu.
-Spokojnie! Weź sobie kup jeszcze jakieś leki na nerwice, bo ci wyraźnie potrzeb... ej no, żartowałem! Francuz dodał pospiesznie, widząc powiększającą się złość Redfoxa. -Nikomu nic nie powiem! Zadowolony?
Gajeel jeszcze przez dłuższą chwilę trzymał Fullbustera, a Natsu w tym czasie zajrzał na tyły sanitarnego pojazdu.
-O ja pierdole!
-Co jest? Spytał Gray, a Redfox puścił go, z zaciekawieniem zaglądając do karetki.
Było tam wszystko, co niezbędne dla przewożenia chorego. Nosze, sterta leków i strzykawek, aparatura do mierzenia rytmu serca i inne bajery. Również lekarski kitel, który szybko znalazł się na plecach Natsu.
-Byłby ze mnie niezły lekarz! Zaśmiał się różowowłosy. -Doktor Dragneel, haha!
-Niezły? Gray parsknął z pogardą. -Z medycyną to ty masz tyle wspólnego, co Dr. Oetker*(1)!
Młodzieniec puścił to stwierdzenie mimo uszu. Zabawa w lekarza była zbyt fajna, by ten kretyn mógł to zepsuć.  
-Gajeel, pakuj go na nosze! 
Teraz i Redfox uśmiechał się podstępnie. Wyrzucił niedopałek na ziemie i chwycił Graya za ramiona, nim się Fullbuster zorientował.
-Ej, co wy... puśćcie mnie! Zawołał zdziwiony, gdy Natsu z niemałym rozbawieniem chwycił go za nogi. Wraz z Gajeelem położyli francuza na nosze i przypięli go pasami.
-Weź się uspokój! Nakrzyczał na niego Dragneel, włączył butle z napisem N2O*(2), a następnie przyłożył maskę tlenową do jego twarzy. Po chwili Gray zaczął się uśmiechać, aż wreszcie pogrążył się we śnie.
-Podrzucić cię gdzieś? Zaproponował nagle Natsu Redfoxowi, a ten przytaknął kiwnięciem głowy. Po chwili czarnowłosy zasunął za sobą białe drzwi, siadając obok miejsca kierowcy.
-Z rannym, na sygnale, w przebraniu lekarza... Nikt was nie powinien zatrzymać. Nie chcę w to uwierzyć, ale miałeś dobry pomysł, Natsu!
-Serio? Zdziwił się Dragneel, przekręcając kluczyki w stacyjce i wyjeżdżając z parkingu na sygnale. -A chciałem tylko przetestować narkozę na żabojadzie!
Redfox nie wiedział, jak ma na to zareagować. Nieco zażenowany po prostu to przemilczał.
-To dokąd jedziemy? Zagadał po chwili Natsu.
-Niedaleko. Trzydziesta czwarta przecznica. 
Upewniając się, że Kwells już działa, różowowłosy przydusił pedał gazu. Mógł sobie na to pozwolić, gdyż jadąc na sygnale, wszystkie samochody ustępowały mu na jezdni.
-Gajeel... Twarz młodzieńca za kierownicą spoważniała. -Ty wiedziałeś?
-O czym? Redfox spytał obojętnie.
-O wszystkim. O Laxusie i całej tej zgrai. O Fairy Tail. O tym, że... że oni... Dragneel nie potrafił się wysłowić. Nie wiedział jak. A nawet gdy próbował wreszcie wykrztusić to z siebie, słowa gubiły się gdzieś między jego myślami, a krtanią.
-Nie. Czarnowłosy przerwał mu krótko, kończąc katusze znajomego. Z resztą, było tak zawsze. Ten facet nigdy nie należał do typu rozmówcy. Jeżeli nie płaciło się mu za informację, trzeba było nieźle ciągnąć gościa za język.
Natsu zacisnął mocno palce na obręczy kierownicy. Choć bardzo się starał, nie mógł opanować narastającej w nim złości.
-Gdybym tylko wiedział... Furknął złośliwie.
-To wtedy co? Dociekał Redfox, choć jego ton wciąż był olewający i ani na moment nie obdarzył znajomego spojrzeniem.
-No oczywiście nie pomagałbym im!
Gajeel zamilkł na chwilkę.
-A co w tym złego?
-Przecież to mafiozi! Wrzasnął Dragneel, dobitnie przekrzykując syrenę karetki.
-No i?
Sanitarny pojazd zatrzymał się na trzydziestej czwartej przecznicy.
-Wyciągasz zbyt pochopne wnioski. Stwierdził Redfox, wysiadając z karetki. Widział, że Natsu z nerwów ledwo może usiedzieć.
-Czyli co, masz zamiar dalej im pomagać?!
-Tego nie powiedziałem. Sprostował natychmiast czarnowłosy. -Ale zanim zaczniesz kogoś osądzać, dowiedz się o nim czegoś więcej. Nie oceniaj książki po okładce.
-Nie chcę tego słuchać. Warknął Dragneel, ze złością zasuwając za nim drzwiczki i odjeżdżając spod jego kamienicy.
...
Ludzie na ulicy zatrzymywali się zaintrygowani, a staruszki wyglądały przez okna, gdy karetka z piskiem opon zatrzymała się we wschodniej części North Faries.
-To nie darmowe kino! Rozejść się! Natsu wyskoczył z pojazdu w lekarskim kitlu i wyganiał ciekawskich, nachalnych gapiów. Zbiorowisko niechętnie rozeszło się w swoje strony, a starsze panie na powrót schowały się w swoich mieszkaniach, by podglądać widowisko zza firanek.
-Własnym oczom nie wierzę!
Dragneel, otwierając tylne drzwiczki sanitarnego auta, uśmiechnął się pod nosem gdy usłyszał znajomy głos.
-To może czas najwyższy udać się do okulisty, Hildo? Zakpił młodzieniec ze swojej sąsiadki, która wyszła z budynku mieszczącego się na przeciw ich kamienicy. Nie bacząc na kobietę, bezustannie przecierającą powieki ze zdumienia, wyciągnął nosze ze śpiącym Grayem.
-O mój Boże! Pisnęła staruszka, chwytając się za serce. -Ja wiedziałam! Ja wiedziałam, że tak to się skończy! Tyle lat was upominałam! Tyle razy was prosiłam! I co? Macie teraz, kryminaliści jedni! W końcu komuś podpadliście tymi swoimi wybrykami! O mój Boże! O mój Boże, co teraz będzie!
-Skończ to przedstawienie, nic mu nie jest! Warknął na nią Natsu, odłączając Fullbustera od maski tlenowej, podnosząc go i zarzucając jego rękę na swoje barki. -Zamiast zrzędzić, byś mi z nim pomogła, starucho! Lekki to on nie jest.
-Pff, jeszcze czego! Niska kobieta stanęła obok, z rękoma splecionymi na piersi. -Muszę sklepu pilnować! Poza tym mało wam w życiu pomogłam?! Trzeba było się mnie słuchać, cali byście byli! Ale nieee, wy zawsze byliście mądrzejsi! Bo i po staruchy słuchać... Stare konie z was, ale łby puste. Radźcie sobie sami!
-Już zamknij paszcze, moherze! Wrzasnął w końcu poirytowany Dragneel. -Ksiądz na mszy krótsze kazania prawi! Nie chcesz pomóc, to wracaj do tego swojego... sklepu?
Nagle odwrócił się raptownie za siebie. Rozzłoszczona Hilda stała przed zielonym, niewielkim sklepikiem.
-A co to? Przecież tego tu nie było?! Zdziwił się, a staruszka zachichotała złowieszczo.
-Widzisz, wciąż was w domu niema, to nawet nie wiecie co się na dzielnicy dzieje! Może i stara jestem, ale na marzenia nigdy nie jest za późno! Odrzekła z dumą. -Na waszą pomoc to nie mam co liczyć, więc otworzyłam swój własny biznes! No i co ty na to?
Gdy Natsu przejechał wzrokiem po zielonej budce, na którym widniał szyld "Monopol na wzgórzu", niska babcinka z wysokim, siwym kokiem na głowie przyglądała się mu uważnie
-Na oklaski czekasz? Furknął Dragneel. -Sprzedawać żulom piwo na krechę, szczyt ambicji...
Choć mężczyzna chciał to powiedzieć wyłącznie dla siebie, Hilda pomimo sędziwego wieku miała doskonały słuch. I jak się okazało, fizycznie też była całkiem sprawna. Udowodniła to, poganiając chłopaka miotłą do kamienicy, z prędkością jakiej nie powstydziłaby się nawet nastolatka.

- - - - - - - - - -

-Siergainie, a dokąd to się wybierasz?
Mężczyzna z tatuażem na twarzy, idąc po schodach dostrzegł nad sobą uśmiechniętego Purherito.
-A dokąd mogę iść... Burknął nieprzyjaźnie, nie zatrzymując się. Zwolnił dopiero, gdy starzec stanął mu na drodze.
-Nie uważasz, że to nieco bezczelne, tak bez powodu przeszkadzać Don Zerefowi?
W odpowiedzi Siergain uśmiechnął się zuchwale, zrównując się z nim na pierwszym piętrze rezydencji Grimoiru Heart.
-Ależ nie przeszkadzałbym Donowi bez powodu.
Młodzieniec omijając starca, usłyszał jego chichot.
-Masz niezły tupet, szczylu. Nie zapominaj, że jesteś zwykłym bękartem, przygarniętym do rodziny jak zapchlony kundel. To, że zaszedłeś tak daleko jeszcze o niczym nie świadczy. 
Jikurein przystanął i odwrócił się powoli w stronę Prechta. Ku zdziwieniu Consiglierera, Siergain wciąż się uśmiechał.
-Wolę być bezpańskim psem, niż zdrajcą. Bo to, że zaszedłeś jeszcze dalej ode mnie, o niczym nie świadczy. Czyż nie, Hadesie?
Purcherito otworzył szerzej oczy i chwycił młodego mężczyznę za koszule. 
-Coś mi chcesz zasugerować?! Nigdy nie zdradziłbym Don Zerefa!
-Nie kwestionuje wyborów szefa. Siergain odpowiedział ze spokojem, nawet nie próbując wyrwać się z rąk Prechta. -Ale zdrajca zawsze pozostanie zdrajcą...
-Nie drwij ze mnie! Hades szarpnął Jikureina i podniósł jego koszulę, unosząc młodzieńca nad schodami. -Ty bezpański psie! Wrzasnął starzec, lecz zaraz wzdrygnął się, wyczuwając chłodną dłoń na swoim ramieniu.
-Zostaw go.
Oschły, ściszony szept przywołał Prechta do porządku. Powoli puścił koszulę Siergaina i odwracając się za siebie, oddał pokłonem należyty szacunek swojemu szefowi. 
-Proszę wybaczyć, Don Zerefie.
Twarz bossa nie wyrażała żadnych uczuć. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się pustymi, czarnymi oczami w płaszczącego się do jego stóp Consiglierera.
-Prechto Purehito, teraz sam wyglądasz jak pies. Choć głos Dona był spokojny, czuć było wypełniającą go odrazę.
-Tak... panie... Hades z całych sił walczył ze sobą, by przyjąć to z godnością.
Zeref jeszcze przez moment przyglądał się starcowi, po czym zerknął na Siergaina. Ledwo zauważalnie skinął na niego głową i wrócił do swojego biura, a niebieskowłosy podążył za nim, ostrożnie zamykając za sobą dębowe drzwi. 
-Nie bierz jego słów do siebie. Oznajmił Don, który podszedł do okna i rozszerzył palcami drewnianą żaluzję. 
-Nie mam zamiaru... 
-Haha! I bardzo dobrze, Siergainie! Zeref był rozbawiony jego słowami. -No to słucham, co cię do mnie sprowadza. Coś się stało? Czegoś potrzebujesz? Wiesz, że możesz prosić niemal o wszystko, drogi bracie. Gestykulując swoją wypowiedź niedbałym machnięciem ręki, wyciągnął z drewnianego pudełeczka dwa cygara Fonseca*(3), lecz Jikurein odmówił zapalenia tytoniu.

Choć tak naprawdę nim nie był, Zeref zawsze traktował go jak młodszego brata. Gdy nie miał dachu nad głową, on dał mu schronienie. Gdy nie miał jak o siebie zatroszczyć, on dał mu broń i nauczył go z niej korzystać. Gdy nie miał na chleb, on dał mu górę pieniędzy. Gdy jego życie nagle zamieniło się w piekło na ziemi, on dał mu nadzieję na lepsze jutro. Ofiarował mu nowe, lepsze życie. W zamian za to, Siergain obdarzył go swoją bezgraniczną lojalnością. Zeref wiedział, że nawet swojemu doradcy, Hadesowi, nie może ufać tak jak jemu. Lecz jako "taki" młodszy brat, czym różnił się od bezpańskiego psa, który przygarnięty do nowej rodziny okazywał po prostu swoją wdzięczność?
-Nie śpij! Siergain aż się wzdrygnął, gdy ktoś krzyknął mu do ucha. Ocknięty z zadumy, zdał sobie sprawę, że spowodował całkiem spory korek na drodze, a rozwścieczeni kierowcy walili za nim w klaksony. -Mamy zielone od dobrych dwudziestu sekund!
Zdezorientowany, zerknął na sygnalizację świetlną, po czym ruszył w dalszą drogę.
-Skup się, jak prowadzisz! Wiesz ile już spraw miałem przez niedzielnych kierowców, co zamiast patrzeć na drogę, myśleli za kółkiem o niebieskich migdałach?
Jikurein nie wsłuchiwał się w morały, jakie wygłaszał jego towarzysz. Wolał siedzieć cicho i nie wdawać się w niepotrzebną dyskusję, lecz siedzącemu obok mężczyźnie wyraźnie to nie odpowiadało. 
-Daleko jeszcze? Spytał prawnik, chcąc przerwać nużącą cisze.
-Już prawie jesteśmy. Zapewnił Siergain. I rzeczywiście, wkrótce wjechali na przedmieścia Hoboken Vale, gdzie tuż za jedną z otwartych bram willi, czekał na nich komitet powitalny.
-Don Zero już czeka. Siergaina oraz jego towarzysza poinformował Erik Cobra, jeden z członków mafii Oracion Seis. 
-Za mną. Dodał, gdy tylko przybysze wysiedli z Rolls-Royce'a Silver Wraith*(4), a następnie, każąc za sobą podążać, wprowadził ich do rezydencji.

-Chodzi o Judego Heartfilla i naszych ludzi z oddziału "Causus". Rzekł z powagą Jikurein.
-Mówisz o tej grupie, która miała pomóc uporządkować wszystkie sprawy Oraciona?
-Nie mylisz się, lecz wiele wskazuje na to, że nie wszystko jest tak, jak powinno być...
Zeref przyjrzał się z zaciekawieniem swojemu podwładnemu.
-Czy możesz wyrażać się jaśniej, Siergainie? 
-Ikaruga właśnie przekazała mi niepokojącą wiadomość. Człowiek, który daje im wytyczne, przetrzymuje Judego Heartfilla i chcę ściągnąć jego córkę. By mieć to wszystko na oku, udostępniłem im nasze stare szopy na południu Little Village.
-Dobrze zrobiłeś. Pochwalił go Don. -Ale po co im córka Judego? Nie mogą po prostu pozbyć się prawnika i zapomnieć o sprawie? Mieli już skończyć tą zabawę w groźnych gangsterów...
-To jeszcze nie koniec. Prawnik, który ówcześnie miał zająć się sprawą Makarova Dreyara popełnił samobójstwo. Dosłownie przed chwilą dostałem prośbę od Hoteye, by użyczyć im pomocy ze strony prawniczej.
-Oj, to nie dobrze! Stwierdził szef, choć wyglądał bardziej na rozbawionego niż zdenerwowanego. -Ale jak mogło do tego dojść? I czy czasem nie przekazałeś Don Zerowi mojej prośby, by zostawili akt własności baru "Pod wróżkowym ogonem" w spokoju? Po co im ten prawnik... 
-Przekazałem. Ale najwyraźniej nic nie zrobili sobie z moich słów. Odrzekł Siergain ze zrezygnowaniem. -Kolejna rozprawa Dreyara nie została wycofana. Na dodatek nie da się ukryć, że Oracion Seis jest wyraźnie zainteresowane osobami, które mają jakiekolwiek powiązanie z aktem własności. Nie tylko z rodziną Heartfillów.
-Ehh, same z nimi problemy... Westchnął Zeref i wreszcie odpalił swoje cygaro. Zasiadając na skórzanym fotelu, oparł się na nim wygodnie i wypuścił z ust okrągły obłok szarego dymu. Wpatrywał się w niego z utęsknieniem, pogrążony we własnych myślach.
-Czy mam przywrócić ich do porządku? Siergain z grobową miną wyjął swój pistolet i przeładował go. Gotowy, tylko czekał na polecenie szefa.
-Nie... Don odrzekł po dłuższej chwili. -Podeślij im tego prawnika. To może być nawet zabawne...
Jikurein schował z powrotem broń za swoją marynarkę, nie spuszczając Zerefa z oczu.
-Jestem ciekaw, czy pomimo niedogodności, wróżkom wreszcie odrosną skrzydła...

-Oh, Siergainie! Nie spodziewaliśmy się tu Ciebie! 
W wielkiej sali z żyrandolem na suficie, długim stołem i dębowymi krzesłami przywitał go Don Zero. Choć przywódca Oracion Seis był w towarzystwie kilkuosobowej świty, wyglądał na zdenerwowanego.
-Tylko prawnika, który zamknie dla was Makarova na dożywocie? Dogryzł Jikurein, wchodząc w głąb sali wraz ze swoim towarzyszem.
Zero z markotną miną dał wszystkim znać, by usiedli na miejscach. Tylko Siergain tego nie zrobił.
-Usiądź. Prosił go boss. -Porozmawiajmy na spokojnie...
-Czy ostatnio nie wyraziłem się dość jasno?! Wysłannik Grimoiru podniósł głos. Nie chciał nawet słuchać tego, co ten staruch ma mu do powiedzenia. Niepozornie zbliżał się do Dona krok po kroku, by, jak wszyscy myśleli, zasiąść wreszcie obok niego. -Dlaczego dalej afiszujecie się z odzyskaniem aktu własności baru, który należał do Fairy Tail?!
-My tylko... Szef Oracionu nie wiedział, jak odpowiednio wysłowić się w tej sytuacji. Bał się, że swoimi działaniami rozgniewał w końcu Don Zerefa.
-Tylko chcieliście pozbyć się tych, którzy chcą odzyskać dokument?! Nagle Siergain przyspieszył. W mgnieniu oka znalazł się tuż za Zero i przystawił mu lufę pistoletu do skroni. -Macie nas za żółtodziobów?! Co ty sobie kurwa myślisz, że masz immunitet nietykalności?!
Towarzysz Siergaina cofnął się wystraszony o kilka kroków, natomiast ochrona Don Zera momentalnie wstała ze swoich miejsc. Ich spluwy dosłownie otoczyły mężczyznę z tatuażem na twarzy, która nawet teraz nie okazywała ani krzty lęku. Co innego można było powiedzieć o szefie Oracionu, spoconym ze strachu.
-Tylko mi się tu nie zesraj, o wielki Donie. Jikurein wysyczał mu do ucha z wzgardą, wciskając otwór broni w jego głowę. Kompletnie nie przejmował się pozostałymi członkami mafii, którzy trzymali palce na spuście i tylko czekali na znak swojego szefa.
-Na miłość boską, Siergainie, opuść broń i uspokój się! Rozejrzyj się! Jeśli mnie zastrzelisz, oni cię zabiją!!! Straszył go Zero, lecz na Jikurenie nie zrobiło to żadnego wrażenia.
-Dobrze wiesz, że zabicie mnie oznacza wojnę z Grimoire Heart. Powiedział głośniej, by usłyszał to każdy, znajdujący się w wizytowej sali. -Ale jeżeli uważasz się na tyle silny, by sprzeciwiać się woli Don Zerefa i stawiać opór przy odbudowywaniu Fairy Tail, to śmiało. 
Prostując się, zdjął starca ze swojego celownika i podał mu własną broń. -Pochwal się siłą i władzą, jaką posiadasz. Zlikwiduj mnie, by zaśmiać się Zerefowi w twarz! Pokaż, na co cię stać, głowo rodziny...
Zero wyglądał, jakby chciał go zabić wzrokiem, jednak dał znać swojej świcie, by opuścili broń. W między czasie Siergain obserwował, jak Don wyciera swe spocone czoło bawełnianą chustą, a następnie przywołał do siebie przerażonego przez to całe widowisko towarzysza.
-Lahar, pomożesz im dokończyć sprawę Makarova Dreyara. Rozkazał członek Grimoiru, a prawnik przytaknął posłusznie głową. W chwili obecnej tylko na tyle było go stać.
-Don Zeref zezwolił... Kontynuował Jikurein, jednak gdy spojrzał na powiększający się uśmiech starca, nie wytrzymał. Nie mógł pozwolić, by ta zniewaga i nieposłuszeństwo, której się dopuścili, ot tak uszła im płazem!
Z niebywałym refleksem i precyzją pochwycił swoją broń, bezczynnie leżącą na stole i wcisnął ją w krtań przywódcy Oracion Seis. Tym razem nawet nie zerknął na poruszoną ochronę Dona. Nie dbał o to.
-Pamiętaj skurwysynie, że patrze ci na ręce. Wyszeptał szybko i ze złością. -Bezustannie będę obserwować każdy twój krok, jakbyś był w jakimś pierdolonym talk show. A spróbuj wykonać zły ruch, to własnoręcznie wykręce ci łeb.
Z gniewnym spojrzeniem odsunął się powoli od bossa i rozejrzał po pozostałych.
-Rób, co uważasz za słuszne, Don Zero. Masz wolną rękę, ale ludzi Fairy Taila zostaw w spokoju.
Odsunął również broń z krtani siwego mężczyzny i wzburzonym krokiem skierował się w stronę wyjścia.
-Dlaczego tak bardzo ci na nich zależy, Siergainie?! Zawołał go nagle szef Oracionu. -Przecież Fairy Tail to nasz wspólny wróg!
Don z bezradności rozłożył ręce na boki. Kiedy jednak zobaczył zwężone źrenice w nienaturalnie szeroko otwartych oczach Jikureina, opuścił je z powrotem na dół.
-Dlaczego... Powtórzył niepewnie, czekając na odpowiedź, dzięki której zrozumiałby zachowanie wysłannika Grimoiru.
-Ponieważ główne danie należy do nas. Odparł młodzieniec, po czym z rozmachem otworzył podwójne drzwi od wizytowej sali.

- - - - - - - - - -

-I kto to był? Spytał Laxus, gdy Cana wróciła z powrotem do salonu. Z naręcznego zegarka, który wskazywał grubo po osiemnastej, przejechał wzrokiem na zmartwioną twarz dziewczyny.
-Co jest? Spytał zaniepokojony.
-Ivan Dreyar... to twój ojciec? Alberona ukradkowo i niepewnie przyglądała się blondynowi; zaskoczony mężczyzna ponownie usiadł na sofie, nie spuszczając jej z oka.
-Kto to był. Powtórzył pytanie, tym razem bardziej dobitnie. Bacznie obserwował zbliżającą się do niego Cane, która wyraźnie chowała coś za plecami.
-Spokojnie, to nie on dobijał się do drzwi. Listonosz przyszedł. Priorytet. Dopowiedziała, wręczając mu list zaadresowany do niego. A gdy Laxus zobaczył nadawce, skwasił się z niezadowolenia.
-Czego może chcieć ten stary piernik... Myślał głośno, otwierając kopertę od swojego ojca. W środku jednak znalazł coś, co zupełnie wytrąciło go z równowagi.
Nie bacząc na ledwo wygojone rany postrzałowe, zerwał się z miejsca i rzucił do telefonu.
Cana w tym czasie podniosła z podłogi upuszczone pismo, które otrzymał Laxus. Nie wierząc w to co widzi, z mocno zaciśniętymi na papierze palcami, wlepiała swoje fiołkowe oczy w wezwanie do sądu na rozprawę Makarova Dreyara.
...
Dochodziła dziewiętnasta. Za oknem zdążyło zrobić się już ciemno, a uliczne lampy klimatycznie oświetliły ponure uliczki. Jedno z takich ciepłych światełek wpadało do okna Gajeela, przez uchyloną, aksamitną zasłonkę. Wąskim paskiem rozjaśniało ono skrawek zaciemnionego pokoju. W tajemniczy sposób ujawniało jedno z oparć fotela, na którym Redfox opierał swą dłoń, szczelnie obejmującą  kryształowe szkło wypełnione bursztynowym trunkiem. Sztuczny promyk ujmował również przesmyki szarego dymu, fruwającego po pomieszczeniu, jak i kawałek stołu z frezowanymi zdobieniami. Na nim, stało do połowy okryte przez ciemność zdjęcie w prostej, klasycznej ramce. Fotografia ukazywała siedmioletniego chłopca, ubranego w szkolny mundurek, oraz rosłego mężczyznę, który z dumą obejmował ramieniem swojego podopiecznego. Swojego "syna". Ów mężczyzna, ubrany w szary garnitur, trzymał w wolnej dłoni szkolną torbę chłopca. Tylko jego twarzy nie było widać. Cień wolał pochłonąć ze sobą wspomnienia o jego dumnym z siedmiolatka uśmiechu.
Przecież doskonale wiedział, że Metallicana nie żył w uczciwy sposób. Wiedział nawet, że szpiegował dla mafii. I słyszał raz czy dwa o "wróżkach". Ale żeby do nich należał? 
-Jak mogłem się tego nie domyślić... Zarechotał posępnie, wypijając do końca whisky i wychylił się w stronę stolika, by z cichym stuknięciem odłożyć pustą szklankę. Powracając na oparcie fotela, porwał ze sobą leżące na stoliku zdjęcie i kciukiem przetarł skrywaną dotąd twarz Metallicany.
Niespodziewanie błogą ciszę przerwał dzwoniący telefon.
-Czego. Warknął ochrypniętym głosem, nie przejmując się tym, kto może być po drugiej stronie słuchawki.
-Potrzebuję twojej pomocy.
Słysząc zdenerwowanego Laxusa, aż na moment zaniemówił. Szybko jednak odchrząknął, zachowując spokój ducha.
-Niby w czym?
-Potrzebuje obecny adres Lucy Heartfilli.
Choć głos Dreyara był jak najbardziej poważny, Redfox wybuch śmiechem.
-Poważnie?! Ty chyba nie wiesz kiedy odpuścić... Ona nie da ci tego aktu, wiesz o tym?
-Wiem. Rozmówca odpowiedział nadzwyczaj szybko. -Chodzi o coś zupełnie innego... To jak? Dobrze zapłacę...
Gajeel wcale nie potrzebował zachęty. Nie chciał ani pieniędzy, ani próśb. Chciał tylko dowiedzieć się więcej. Łaknął wiedzy na temat mafii Fairy Tail i Metalicany.
-Jutro w południe, przed biblioteką McGarden's. Poinstruował Laxusa. -Tylko się nie spóźnij.

- - - - - - - - - -

-Lucuś, no wyjdź z tego pokoju! Prosiła Levy, siedząc w kuchni i paląc papierosa przy whisky. -Napijemy się, pogadamy...
McGarden nasłuchiwała jakichkolwiek odgłosów, ale w całym domu było cicho jak makiem zasiał. Martwiła się o przyjaciółkę jak chyba nigdy dotąd. Gdy dowiedziała się o wszystkim, prawdzie o akcie, o mafiach, miała ochotę wrócić na dwudziestą ósmą dzielnice North Faries i każdemu z osobna nakopać do tyłków! Ale Lucy potrzebowała jej bardziej. Nawet, jeśli zamknęła się na cztery spusty w zaciemnionej klitce o powierzchni dziewięciu metrów kwadratowych.
-No Lucy! Zawołała ponownie i jednym chlustem dopiła rozgrzewający napój. -Żyj kobieto! Tak nie można...
Blondynka w tym czasie leżała na łóżku, zajmującym 1/3 zaciemnionego pokoju i tuliła się do ogromnej poduszki. Z lekko przymrużonymi powiekami, niemrawo wgapiała się w uchylone okno. Nie potrzebowała alkoholu, by czuć się otępioną. Jej mózg już kilka godzin temu wyłączył tryb myślenia, w kółko wałkując najgorsze wydarzenia z jej życia - począwszy od śmierci matki, aż po konflikt z mafiami, w których zginął również jej ojciec.
A wszystko to po to, by chronić przed mafią jakiś głupi akt własności, do jakiegoś głupiego baru. I wszystko to na nic, gdyż akt i tak w końcowym efekcie miał trafić w ręce mafii. Tylko innej. Ale dla niej nie było w tym różnicy, mafia to mafia. Każda łamie prawo, zajmuje się nielegalnym biznesem, każda krzywdzi niewinnych ludzi...
Czuła się oszukana, lecz cała ta sytuacja wydawała się jej tak żenująca, że aż śmieszna.
Latami chroniła przed Cosa Nostrą dokument własnościowy baru "Pod wróżkowym ogonem", by wreszcie przekazać go Makarovowi Dreyarowi. Liderowi innej rodziny. Też sobie wybrała ostatnie życzenie, ta jej matka...
Przynajmniej zrozumiała w końcu przyczyny wszystkich zdarzeń, których dotąd nie pojmowała. Stało się dla niej jasne, dlaczego Oracion Seis i ten tajemniczy blondyn próbowali odzyskać dokument.
-I co ja mam teraz zrobić... Mruknęła do siebie sennie, choć wcale śpiąca nie była. Najchętniej strzeliłaby sobie w łeb, ale ten wredny gościu, Natsu, wciąż nie oddał jej rewolweru.
-Gdyby brać tą opcje na poważnie, to byłby trzeci raz, jak mnie uratował. Wymamrotała, tłumiąc głos w poduszce, do której przytuliła się jeszcze mocniej.
"Jak to było?" Pomyślała. - "Po prostu pogódź się z przeszłością. Nie cofniesz już tego, co się stało..."
Przypominając sobie jego słowa, poczuła szybsze bicie serca. Tak samo przypominając sobie jego głos, spojrzenie, nawet jego zapach czy tatuaż z wizerunkiem czerwonego smoka, pokrywający niemal całe jego plecy...
Nagle uśmiechnęła się leciuteńko. Ledwo widocznie.
"Nie myśleć o tym, udawać się nic się nie stało" - tak wcześniej interpretowała to zdanie. I jakże mylnie...
Nie było w tym żadnej filozofii. Po prostu musiała pogodzić się z tym, co się stało, zamiast chować głowę w piach. Tak jak mówił jej Dragneel. I tak nie ma już wpływu na to, co się wydarzyło. Może jedynie iść do przodu, kształtując swoją przyszłość. Mogła jeszcze zbudować maszynę do podróży w czasie, ale poprzednia opcja wydawała się realniejsza i prostsza... Gdyby tylko jeszcze miała siły na to, by wstać z łóżka i pokazać to światu... Albo chociaż swojej najlepszej przyjaciółce Levy, która bezustannie nawoływała ją, pijackim już bełkotem, na małe chlapnięcie whisky.

- - - - - - - - - -

-Puk - puuuk! Drzwi były otwarte, więc... Sherry niepewnie zajrzała do wnętrza kawalerki Natsu i Graya. Odkąd pamiętała, panował tu koszmarny bałagan, i w tym względzie nic się nie zmieniło na przełomie kilku ostatnich lat. Zaniepokoił ją jednak fakt, że nikogo nie ma w mieszkaniu.
-Jest tu kto?! Ostrożnie stawiała kolejne kroki w głąb pokoju. Dostrzegła, że w łazience pali się światło, słychać też było odgłos lejącej się wody.
-Poczekam tu sobie... Stwierdziła cicho i usiadła na jednym z łóżek. Tym, o dziwo, pościelonym. Odłożyła brązową, papierową torbę pod nóżkami łoża i oparła ręce za siebie. Lecz zamiast miękkiego materaca, wyczuła coś twardego i nierównego. Zaciekawiona, zerknęła za siebie i odsłoniła kołdrę.
...
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!
Natsu słysząc wrzask kobiety za ścianą, prędko wybiegł z łazienki.
-O JEZU! ON NIE ŻYJE!!! Wydzierała się Sherry, z oczami wypełnionymi łzami.
-Kto nie żyje?! Zawołał zdenerwowany Dragneel.
W odpowiedzi na jego pytanie, Blendy wskazała drżącą ręką na Graya.
-Nie strasz mnie kobieto. Przecież on tylko śpi!
-Ś-śpi? Zająknęła się farmaceutka, a gdy zrozumiała sens słów mężczyzny, ukazała swoją rozgniewaną minę. -To czemu do cholery przykrywasz go jak trupa?!!!
-Nie chciałem patrzeć na jego gębę... Wyjaśnił Natsu i przez poczucie niezręczności odrapał się po głowie. -Strasznie mnie ona wnerwia.
-Jesteś niemożliwy! Ale mnie nastraszyłeś.... Mimo wszystko Sherry odetchnęła z ulgą i ponownie usiadła na łóżku Fullbustera. Przyglądając się jego bladej twarzy, pogłaskała młodzieńca po czarnych włosach.
-Przyniosłaś to, o co cię prosiłem?
-Oczywiście! Blendy odsunęła się od Graya i schyliła pod łóżko. Prostując się, podała Dragneelowi brązową torbę. Różowowłosy uśmiechnął się szeroko, opróżniając reklamówkę z morfiny*(5) dla Fullbustera, jodyny*(6), strzykawek i wacików.
-Dzięki, Sherry! Co my byśmy bez ciebie zrobili!
-Oj, już nie przesadzaj! Po tym, co dla mnie nie raz zrobiliście to naprawdę drobnostka. Stwierdziła zawstydzona farmaceutka, a Natsu w tym czasie otworzył fiolkę z ciemnobrązową cieczą, odpiął guziki świeżo założonej koszuli i zaczął czyścić ranę postrzałową jodyną.
-Swoją drogą... Kontynuowała Blendy. -Na patio waszej kamienicy widziałam karetkę. A w radiu mówili, że jedna została ostatnio skradziona...
-No, dobrze kombinujesz. To właśnie o nią chodzi. Przerwał jej Dragneel, zakładając na ranę nowy opatrunek i zapinając guziki koszuli. Zaraz jednak wzdrygnął się wystraszony i przez przypadek wyrwał jeden z guzików, gdy Sherry wydarła się mu niemal do ucha. O wiele głośniej niż wtedy, gdy myślała że siedzi obok umarlaka.
-OSZALELIŚCIE?!!! Matko kochana, wiele akcji macie na swoim koncie, ale teraz to przegięliście!
-Ale my ukradliśmy karetkę tym, którzy ją ukradli! Tłumaczył się Natsu, posyłając dziewczynie szeroki uśmiech. -To prawie tak, jakbyśmy zrobili dobry uczynek!
Załamana Blendy chwyciła się za czoło i jęknęła głośno.
-A macie chociaż zamiar oddać ją szpitalowi?
-A czy kiedyś zrobiłem coś tak głupiego?! Dragneel zdawał się być oburzony. -Zmieńmy temat. Jak tam Chelia? Trzyma się jakoś?
Rozzłoszczona farmaceutka momentalnie spojrzała pod swoje nogi z wyrazem zbitego psa.
-Gray już ci mówił?... Pojechała do Shirotsume.
-Jest aż tak źle? Zmartwił się młodzieniec.
-Nie jest w psychiatryku. Wyjaśniła Blendy. -Odwiedziła swoją babcie. Odpoczynek od tego wszystkiego i wiejskie powietrze pewnie dobrze jej zrobi.
Sherry uniosła kąciki ust w górę, lecz nie był to miły widok. Na twarzy kobiety widać było strapienie.
-Yyyyh... Gdzie ja jestem? Niespodziewanie odezwał się Gray, który z trudem otworzył ociężałe powieki.
-Jesteś w domu, złociutki. Sherry chwyciła go pokrzepiająco za rękę i uśmiechnęła się promiennie. Fullbuster powoli przekierował na nią swój wzrok rasowego pijaka. Wyglądał na skołowanego.
-W czyim domu? Spytał zdezorientowany.
-No... w swoim oczywiście. Farmaceutka odpowiedziała mu niepewnie, nie wiedząc do końca o co mu chodzi.
-Ale ściany w moim domu nie są różowe! Nie dość, że młodzieniec wygadywał bzdury i robił to nadwyraz niewyraźnie, to zaczął zachowywać się jak rozkapryszony dzieciak. Nagle otworzył szeroko oczy i usta. -One się ruszają!
Sherry mocniej ścisnęła dłoń Fullbustera i z wyrzutami spojrzała na drugiego chłopaka.
-Coś ty mu zrobił, Natsu?!
-Przysięgam, że jeszcze nic! Zapewniał Dragneel, lecz Blendy wciąż świdrowała go wzrokiem. -No... tylko go uśpiłem w karetce...
-Głupie muchy! Przerwał im francuz, odganiając nad sobą owady, które tylko on widział.
-Co mu jest? Zdziwił się Natsu.
-To musi być efekt narkozy. Uspokoiła go Sherry. -Przez jakiś czas będzie jeszcze taki ogłupiały... Co ty robisz?
-E, Gray! Ile widzisz palców? Różowowłosy wychylił się do przyjaciela i pokazał mu środkowy palec. Fullbuster długo się mu przyglądał, intensywnie mrugając przy tym oczami.
-Sporo w chuj. Odrzekł po namyśle, a Dragneel aż skulił się ze śmiechu.
-Natsu! Wrzasnęła zdegustowana jego zachowaniem koleżanka. -To nie jest śmie... Gray, nie jedz kołdry!
-Hahahaha, nie mogę! Ał, mój biedny brzuch, hahahaha!
-Przestań! Sherry brakowało już cierpliwości. -Lepiej przynieś mu coś do picia!
Choć młodzieniec wciąż nie mógł się uspokoić, to posłuchał Blendy i udał się do kuchni.
W tym czasie Fullbuster chwycił się skołowany za głowę.
-Wszystko mi się kręci...
-Spokojnie, niedługo poczujesz się lepiej. Pocieszała go farmaceutka, ale zaraz skarciła sceptycznym wzrokiem wracającego z kubkiem Dragneela. -Co ty tam mu nalałeś?
-Wodę, przecież nie dam mu teraz alkoholu... Z pozoru poważny mężczyzna, podał przyjacielowi kubek i nagle zaśmiał się pod nosem. -Promile mu już nie są potrzebne, hehe.
-Jesteś okropny! Skrytykowała go Blendy, na nowo przyglądając się Grayowi, który nerwowo obracał ceramicznym naczyniem .
-Dlaczego ten kubek ma oczy?!
-Hahaha, on jest genialny!
-Natsu, błagam cię, no!
Gdy farmaceutka upominała rozbawionego Dragneela, nie zauważyli, że Fullbuster próbuje wstać z łóżka. Na szczęście Blendy zatrzymała go w ostatniej chwili.
-A ty dokąd się wybierasz?! Krzyknęła zdesperowana.
-Na łowy! Odrzekł hardo Gray. -Chcę panienkę!
-Nigdzie nie idziesz! Rozkazała dziewczyna. -Zostajesz tu ze mną!
Francuz spojrzał na Blendy wzrokiem przypominającym zdziwionego pijaczynę, lecz po chwili uśmiechnął się niemrawo. -Zajmiesz się mną, Sherry?
-Oczywiście. Zapewniła go.
-To dzisiaj ty jesteś moją panienką?
Farmaceutkę totalnie zatkało, a Natsu wybuchł jeszcze większym śmiechem.
-A to nawet dobrze się składa! Zawołał Dragneel. -Bo ja muszę gdzieś wyskoczyć...
-O NIE! Zdenerwowana już dziewczyna wstała z miejsca. -Sam go doprowadziłeś do tego stanu, to teraz się z nim męcz!
-No nie bądź taka! Nie widzisz, jak Gray bardzo chcę zostać z tobą? Natsu nagle wyprostował ręce i objął Blendy w pasie. Patrzył jej prosto w oczy, ze swoim serdecznym, przyjacielskim uśmiechem. 
-Ja nie nadaje się na jego opiekuna, przecież jestem taki okropny... Jeszcze mu coś niechcący zrobię! Starał się ją przekonać. -A poza tym, ja naprawdę muszę wyjść...
-No dobra... Ale wracaj prędko!
W podzięce, Dragneel ucałował policzek koleżanki i porywając ze sobą kurtkę, wyszedł prędko ze swojego mieszkania.
-Ej, Sherry! Zawołał ją nagle Gray. -Wiesz, że Lucy potrafi podróżować w czasie?!
Jego spojrzenie było pełne zachwytu, a pewność w swoje słowa miał wręcz wypisaną na czole.
-Serio? Blendy słuchała go przelotem. -To super... Choć nie mam pojęcia kim jest Lucy...
-To ta, co uratowała Chelię! Była na zdjęciu z moją ciocią! Zapewniał ją Fullbuster. 
-Twoją ciocią?
-Tak, ta z mafii!
Sherry spojrzała na niego z politowaniem. Żal jej było, jak sądziła, halucynacji chłopaka.
-Gray, idź ty lepiej się już zdrzemnąć...

- - - - - - - - - -

Choć w mieszkaniu, Natsu śmiał się z Graya do rozpuku, już na klatce schodowej kamienicy stracił dobry humor. Zupełnie tak, jakby zostawił swój uśmiech przy przyjacielu. I choć zapewniał Sherry, że musi wyjść w pilnej sprawie, nie miał pojęcia dokąd się udać.
Po prostu potrzebował chwili dla siebie.
Zupełnie pogrążając się w myślach, nawet nie wiedział jak i kiedy znalazł się przed barową ladą i pił którąś z kolei czystą.
Po prostu potrzebował się trochę odchamić.
Dragneel dał znać kelnerce, by polała mu kolejny raz. Jednak tych próśb było już tyle, iż kobieta zostawiła butelkę Smirnoffa w jego rękach, przy czym pokiwała zdegustowana głową.
Co wypełniał literatkę po brzegi, zaraz ją opróżniał. I nim się zorientował, w niecałą godzinę samodzielnie wypił prawie całą butelkę...
Pieniądze zdobyte w najgorszy sposób. Władza wymuszona siłą. Splamiona krwią sława i honor.
Czym on różnił się od członków mafii?
On też kradł, by się wzbogacić. Używał przemocy, by osiągnąć swój cel. Nawet zabił, by ... No właśnie.
Mafia robiła to dla pieniędzy, władzy, sławy i honoru. On robił to, by przeżyć. Absolutnie nie mógł porównywać się z Cosa Nostrą! Nie walczył o większe terytoria, nie pobierał haraczy, nie porywał dla okupów. Nie był jak oni. Nie był mafijnym ścierwem. Ale nie mógł pogodzić się z faktem, że Igneel był kimś, kogo za ścierwo uważał. Igneel nie mógł by... Igneel nie był...
-Czy my się czasem nie znamy? Usłyszał za plecami i odwrócił się, niepewny czy owe słowa zostały skierowane go niego. Nie mylił się; krótko ścięta, białowłosa dziewczyna kusiła swoimi niebieskimi oczami właśnie jego. Ubrana była w jeansową bluzkę, zawiązaną na supeł pod piersiami oraz krótką, czarną spódniczkę w stylu bombki.
-Można to tak nazwać, aczkolwiek wolałbym poznać cię lepiej, moja droga. Zaśmiał się zuchwale, a młoda kobieta z lekkimi rumieńcami na policzkach dosiadła się do niego.
-Jesteś...
-Lisanna. Dopowiedziała.
-A ja Natsu. Podali sobie ręce. -Tak dla pewności, nie jesteś tu przypadkiem z braciszkiem, prawda?
Strauss zachichotała, zasłaniając usta dłonią.
-Spokojnie, jestem tu sama. Zapewniła.
-To dobrze! Dragneel teatralnie odetchnął z ulgą, ponownie rozbawiając towarzyszkę wieczoru. -Ale jak mnie rozpoznałaś? Siedziałem odwrócony do ciebie tyłem!
-To proste. Lisanna wychyliła się do młodzieńca i wplotła palce w jego włosy. -Ten kolor rozpoznałabym na kilometr...
Choć dziewczyna wpatrywała się mu prosto w oczy, trudno było skupić wzrok na jej niebieskich, przepięknych tęczówkach. Nie wtedy, gdy tuż pod nimi znajdowały się jędrne, mocno uwydatnione przez kusy dekolt piersi. Do tego bez stanika.
Lekko zaczerwienił się na ten widok, co nie uszło uwadze Lisanny. Jednakże, zamiast zaprzestać swych zalotów, przejechała dłonią po jego policzku. Kokietowała go.
-Coś cię trapi? Wydajesz się być smutny, łobuzie. Spytała w troską, głaszcząc opuszkami palców okolice jego kości policzkowej.
-Masz rację, tylko ci się wydaje. Mężczyzna zaśmiał się sztucznie, wytrzepując ostatnie krople wódki do kieliszka.
-Nie jesteś zbyt przekonujący. Poza tym, opróżniona do cna butelka Smirnoffa mówi sama za siebie...
Natsu z rozmachem odłożył pustą butelkę, która głośno stuknęła o drewnianą ladę. Przestał wgapiać się w jej biust, niczym wygłodniały wilk i odwdzięczył się dziewczynie spojrzeniem prosto w twarz.
-Zastanawiam się, czy jesteś tak bystra, czy tak wścibska...
Strauss uśmiechnęła się smutno i przymrużyła powieki pokryte lazurowym cieniem.
-Po prostu nie lubię, gdy mężczyźni się przy mnie smucą.
"A z początku była taka nieśmiała" - przeszło mu przez myśl.
-Chcesz mi pomóc? Spytał wprost i chwycił jej dłoń, która od jakiegoś czasu pieściła delikatnie jego kark.
-Tak. Odpowiedziała bez namysłu, w żaden sposób nie reagując na chytry wyraz twarzy Dragneela.
-To przestań nawijać i choć ze mną. Natsu dopił ostatnie krople wódki, nie puszczając przy tym dłoni Lisanny. Wstał raptownie, chcąc wyprowadzić ją z baru, lecz nagle wszystko zrobiło się dziwne. Ruchome. A było dobrze, dopóki siedział! Teraz cały świat kręcił się w jego oczach.
-Mój ty biedaku... Strauss chwyciła go w talii i wyprowadziła z baru.
Choć na dworze było dość chłodno, nie pomogło to pijanemu Dragneelowi. Wciąż szumiało i dzwoniło mu w uszach, a na dodatek nie rozpoznawał  ludzi, ani okolicy, w której się znajdował. Ani motelu "Pafu - Pafu", gdzie został zaprowadzony przez białowłosą.
Milcząc, zastanawiał się, czy Lisanna zdaje sobie sprawę z tego, co wyprawia. Czy była świadoma tego, że zaprowadzając go w takie miejsce, może potem tego żałować? Czy rozumiała, co miał na myśli po przez niewinne z pozoru stwierdzenie "pomoc"?
Nie ważne... Zbyt długo pościł, by się teraz przejmować takimi bzdetami.
Strauss była na tyle dobra, że przejęła w recepcji kluczyk od ich pokoju i sama otworzyła drzwi, nawet na moment nie puszczając Natsu. Chyba wiedziała, że w tym stanie samemu daleko by nie zaszedł. Posadziła go na łóżku i odsunęła się od niego o kilka kroków, nie przestając się w niego wpatrywać.
-Co? Spytał cicho, widząc jak się mu przygląda. Nie odpowiedziała. Zamiast tego, rozwiązała swoją jeansową bluzkę i rzuciła ją w kąt.
"A więc jednak była świadoma" - pomyślał, i zaczął rozpinać koszulę, gdy Lisanna usiadła na niego okrakiem i przystawiła swoje piersi tuż pod nim. Była ponętna, gdy przejeżdżając dłońmi w górę po jej talii, całowała jego kark. Kusiła, drażniąc jego wargi koniuszkiem mokrego języka. Nagle chwyciła go za ramiona i przygwoździła do łóżka, a cały świat znów zawirował przed jego oczami. Uśmiechnął się, gdy Strauss zeszła niżej, dobierając się do jego rozporka, lecz zaraz przeraził się, gdy zdał sobie z czegoś sprawę. Czy on w tym stanie podoła wyzwaniu?!
"Wstawaj żołnierzu! Służba wzywa!" Wykrzykiwał w myślach, kiedy jego skórzany pasek wylądował obok jeansowej bluzki. A po chwili i jego spodnie.
Martwił się jednak na zapas. Lisanna ujmując jego żołnierza między piersiami, szybko postawiła go na nogi.
"Czego te kobiety w dzisiejszych czasach nie wymyślą!" - lekko przyćmionym z pożądania wzrokiem przyglądał się dziewczynie. Pieszczenie go sprawiało jej wiele satysfakcji. Wciąż zerkała na niego, śmiała się. A gdy otworzyła usta, poczuł że jest w siódmym niebie. Jej wilgotne wargi pochłaniały męskie przyrodzenie coraz głębiej, przez co obydwoje zaczęli wydawać z siebie jęki zadowolenia. Przyłożył dłoń do tyłu jej głowy i dociskał, nasuwając rytm jej ruchów.
Leżał sobie wygodnie, a jakaś fajna dupa doprowadzała go do błogości. Czego chcieć więcej?
-Chcesz mnie? Spytała nagle, odrywając się od jego członka. Lekko zmachana, spojrzała na niego ponętnie.
Tak, to było właśnie to, czego chciał. Mocno chwycił ją jedną ręką w pasie i przyciągnął na środek łóżka. Odwrócił Lisanne tyłem do siebie i siłą skierował jej głowę na materac. A gdy leżała z wypiętymi do niego pośladkami, sięgnął dłonią do jej koronkowych majtek. Odsunął bieliznę na bok, delikatnie przejeżdżając dwoma palcami po mokrej waginie, na wskutek czego Strauss lekko zadrżała. Po czymś tak subtelnym, nie spodziewała się, że mężczyzna wejdzie w nią gwałtownie. Zaskoczona, aż pisnęła głośno. Lecz Natsu nie wycofał się. Z zaciętą miną coraz mocniej i szybciej ruszał biodrami, sprawiając że dziewczyna pogłębiała swoje westchnienia, szybko przeradzające się w krótkie, jednostajne wrzaski. Dragneel wciąż dociskał ją dłonią pod karkiem, nie pozwalając Lisannie się wyprostować. Zupełnie poddał się instynktowi i przyjemności. Dzięki temu zapomniał choć na moment o problemach. O Igneelu. Nawet o tym, że jeszcze chwilę temu był spity jak bela.
Po prostu potrzebował chwili zapomnienia.
...
Nie był w stanie dokładnie określić, czy obudziły go promienie słońca, wdzierające się do motelowego pokoju przez uchylone okno, uliczny gwar, czy ból głowy. Mógł jednak stwierdzić jedno - wszystko to doprowadzało go do szaleństwa.
Po Lisannie zostały mu tylko niejasne wspomnienia, malinka na szyi i kluczyk od pokoju.
-Ehh... Jęknął skacowany i ze zbolałym wyrazem twarzy zaczął zbierać swoje ubrania z podłogi.
Zegarek wciąż miał na nadgarstku, a portfel w kieszeni spodni. Poprawił jeszcze włosy, zaczesując je do tyłu i gdy stwierdził, że wszystko jest na swoim miejscu, opuścił pomieszczenie, w którym spędził ubiegłą, jakże upojną noc.
Przy recepcji oddał bez słowa portierce klucz od pokoju numer trzy, lecz starsza kobieta w ostatniej chwili chwyciła go za nadgarstek.
-Hola, hola! Zapłać pan!
Natsu spojrzał na nią poirytowany.
-Przecież zapłaciłem! Zapewniał, lecz staruszka o szarych oczach i włosach jeszcze mocniej ścisnęła mu rękę.
-Skorzystałeś, to płać! Wrzasnęła na całe gardło skrzeczącym głosem.
Dragneel nie należał do cierpliwych. Szczególnie, jeżeli chodziło o starszych, wścibskich ludzi, a on był na kacu. Wtedy efekt jego bezpośredniości i złości kumulował się kilkukrotnie.
-Puszczaj mnie, głupia starucho! Gdybym nie zapłacił za pokój, nie dostałbym klucza do pokoju!
Kobieta uśmiechnęła się drwiąco.
-Bardzo zabawne, ale nie ze mną te numery. Płać!
-No kurwa, zapłaciłem! Nie będę bulić drugi raz! Młodzieniec wyrwał się z jej uścisku.
-Sam tego chciałeś... Szepnęła portierka, po czym nabrała powietrza w płuca. -Zancrow, chodź tu szybko! Klient się buntuje!
Z kantorka, znajdującego się tuż za recepcją wyszło trzech mężczyzn. Jeden z nich, długowłosy blondyn o czerwonych tęczówkach, ubrany był w biały garnitur, a jego szyję zdobiła złota pancerka. Był on w towarzystwie dwóch, zgolonych na łyso gości, których śmiało można było porównać do kulturystów. I to właśnie oni powalili Natsu na ziemię, gdy ten był już przy wyjściowych drzwiach "Pafu-Pafu".
Choć Dragneel próbował udowodnić swoją niewinność, słowa nie docierały do ochrony.
-Za pokój zapłacił. Wyjaśniała recepcjonistka Zancrowowi. -Ale za dziewczynę już nie.
Słysząc to, różowowłosy cudem wyrwał się gorylom.
-To nieporozumienie! Zachichotał nerwowo, rozmasowując czerwone od uścisku nadgarstki. -To była moja znajoma! Nie żadna...
-On kłamie! Starucha wtrąciła się Natsu w zdanie, przez co młodzieniec miał ochotę wykręcić babie kark. -On był tu z tą nową, białowłosą!
-Lisanną? Spytał Zancrow, a Dragneelowi odjęło mowę. Przecież rodzeństwo Lisanny pracowało w renomowanym klubie, w samym centrum miasta. Nie możliwe, by sama dorabiała na życie jako prostytutka!
-Ta. Potwierdziła portierka. -Osobiście przekazała mi, że koleś spod trójki spił się jak świnia, więc zapłaci jak się obudzi!
Niewiarygodne... Jak mógł dać się wyrolować jakieś dziwce? Jednak nie miał zamiaru mieć na pieńku z alfonsami. Tym bardziej teraz, gdy czuł na karku oddech pozostałych ochroniarzy.
-Dobra, rozumiem. Ile? Wkurzony Dragneel sięgnął po portfel do tylnych kieszeni spodni.
-Siedemset pięćdziesiąt klejnotów.
Gdy usłyszał cenę, zmiękły mu kolana. Nie dość, że był to rozbój w biały dzień, to na domiar wszystkiego jego portfel w jakiś przedziwny, magiczny sposób został doszczętnie opróżniony.
-Niech no tylko ja ją dorwę...
-Nie mamrocz pod nosem, tylko płać. "Poprosił" Zancrow, lecz w odpowiedzi Dragneel, z niemrawym uśmieszkiem na pobladłej twarzy, pokazał alfonsowi pustkę w swym skórzanym portfelu.
-Może się jakoś dogadamy?
...
 Nie zdążył dobrze wejść do domu, a na przywitanie oberwał poduszką prosto w łeb.
-EJ! Wnerwiony Natsu z hukiem zatrzasnął za sobą drzwi.
-To za to, co mi zrobiłeś głąbie! Gray, siedząc na krześle przy oknie i paląc papierosa, posyłał mu gniewne spojrzenie.
-Tsh... Potraktuj to za odwet! Już zapomniałeś, jak sam się ze mnie nabijałeś! Wypomniał mu Dragneel, zmierzając do kuchni po butelkę wody. Przez kaca strasznie go suszyło.
-Niby kiedy się z ciebie nabijałem?! Zawołał Fullbuster, odwracając się za przyjacielem.
-A co było, jak mnie naćpała prochami ta cycata zołza?
-Co? Aaaa, Lucy. Skojarzył francuz. -No niech ci będzie, rachunki wyrównane.
I to był właśnie jeden z powodów, dla których Natsu nie wyobrażał sobie mieszkać pod jednym dachem z kobietą. "Czemu tak długo?" , "Gdzie ty byłeś?" , "Dlaczego nie wróciłeś na noc?" - te pytania były mu obce. A gdy dochodziło do jakiś spięć ze współlokatorem, zazwyczaj prawy sierpowy lub mały odwet załatwiał sprawę.
-Propo Lucy... Zaczął niepewnie Gray. -Muszę do niej iść.
-No to idź. Powiedział Natsu, który oderwał się od butelki wody dopiero, gdy była pusta. -Nie musisz mnie prosić o pozwolenie.
-Jeszcze czego... Warknął francuz. -Ale sam tam nie dojdę. Musisz mi pomóc.
-Nic z tego. Dragneel zaprzeczył natychmiast, rzucając się twarzą na łóżko. -Jestem zmęczony po porannym joggingu.
W sumie to nie kłamał. Pominął tylko fakt, że poranny jogging polegał głównie na przebiegnięciu połowy miasta w ucieczce przed alfonsem.
-Wstawaj leniu! Fullbuster, kopiąc różowowłosego w zadek nie dawał za wygraną. -Idziemy!
-A gdzie dokładnie? Wymamrotał Natsu, z twarzą wciśniętą w poduszkę.
-Pod bibliotekę.
Dragneel zerknął ze złością na przyjaciela.
-A czy ty myślisz, że ja wiem gdzie jest biblioteka? Nawet nie mam pojęcia jak ona wygląda!
Gray spojrzał na sufit, jakby prosił Boga o cierpliwość.
-Centrum North Faries. Wyjaśnił wzdychając, a Natsu po chwili znów schował głowę w pierzynie.
-Powodzenia.
-Przecież to kawałek stąd! Raptem dwadzieścia minut piechotą! Gray bezustannie szturchał go nogą.
-Dwadzieścia minut, ale moim tempem! Zdenerwowany chłopak odepchnął stopę Fullbustera. -Z tobą, kaleko, zajmie nam to co najmniej godzinę! I po co w ogóle chcesz do niej iść?
-Bo muszę. Ciemnowłosy wyjaśnił krótko i wstał z krzesła. Wyglądało na to, że Natsu nie miał wyjścia. Poza tym prędzej czy później, samemu musiał się z nią spotkać. Wolał to już mieć za sobą...
Z trudem wygrzebał się z łóżka, zabrał ze sobą złoty rewolwer Heartfili i z nietęgą miną pomógł Grayowi opuścić ich wspólną kawalerkę.

- - - - - - - - - -

Widząc zbliżającego się Gajeela, Laxus spojrzał na zegarek. Wybiła punkt dwunasta.
-Trzeba przyznać, że punktualność jest twoją zaletą. Pochwalił Redfoxa, witając go przed biblioteką mocniejszym, przyjacielskim uściskiem dłoni.
-Jesteś sam? Zdziwił się czarnowłosy, przyjmując komplement, jak i serdeczne powitanie.
-A co? Dreyar zaśmiał się cicho. -Po ostatnim spotkaniu spodziewałeś się tu całej mafii?
-Twojej dziewczyny.
-Pfhi...! Choć blondyn udawał, że nie ma pojęcia o czym Gajeel mówi, z zakłopotania odwrócił głowę w bok. -Może i bym ją wziął ze sobą, jakbym jakąś miał!
-Jasne, jasne. I może jeszcze mi powiesz, że Cana nie miała nic przeciwko, że idziesz w odwiedziny do cycatej, blond seks bomby. Zarechotał Redfox.
-Weź ty się lepiej zajmij poważniejszymi sprawami, co? Furknął Laxus, któremu przypomniała się poranna kłótnia z Alberoną. Chodziło oczywiście o to, iż rzekomo Dreyar nie chce przyjąć jej pomocy. Cycki Heartfili nie miały z tym nic wspólnego...
-Daleko stąd mieszka? Blondyn spytał po chwili, chcąc zmienić temat.
-Bardzo blisko. Oznajmił Gajeel, z niepewną miną wskazując palcem na znajdujący się na przeciw budynek. -Właśnie w tej bramie, do której wchodzą Natsu i Gray.
...
Levy właśnie przygaszała papierosa w popielniczce, gdy usłyszała pukanie do drzwi.
-Już, już! Zawołała, zawiązując szczelniej pasek od szlafroka i człapiąc w miękkich kapciach do przedpokoju. Przez kilkanaście sekund otwierała zamknięte na wszystkie spusty mieszkanie, poprawiła rozczochrane włosy i wreszcie otworzyła drzwi. Lecz gdy zobaczyła stojącą za nimi zgraje, chciała szybko je zamknąć.
-Idźcie stąd! Wrzasnęła, siłując się z mężczyznami, którzy zaczęli pchać drzwi z drugiej strony i zastawili próg nogami.
-Wpuść nas! Wrzeszczeli nieproszeni goście.
-Mało już problemów na robiliście? Won stąd! McGarden nie dawała za wygraną, całym ciałem napierając na dębowe wrota do swojego małego królestwa.
Czwórka mężczyzn, choć z początku sceptycznie do siebie nastawiona, teraz spojrzała po siebie ze zmieszaniem.
-Ja to załatwię. Postanowił nagle Redfox, wziął głębszy wdech i przysunął się bliżej drzwi. -Hej, Levy! To ja, Gajeel! Chcieliśmy tylko porozmawiać z Lucy! 
-Lucy nie chcę was widzieć! Wypierdalać!
-Nie wiem kto to jest, ale z pewnością, ma charyzmę! Zaśmiał się Laxus, widząc zszokowanego Gajeela.
-To żeś załatwił! Nabijał się Natsu, co omal nie doprowadziło do bójki przed mieszkaniem McGarden. I pewnie by do niej doszło, gdyby nie usłyszeli za ścianą Heartfilli.
-Kto to? Blondynka spytała przyjaciółkę, a mężczyźni zamilkli, czekając w napięciu na rozwój wydarzeń.
-N-nikt taki... Odpowiedziała jej Levy z zająknięciem. 
-A to kłamczucha! Gray syknął przez zęby i ,tak jak reszta, nasłuchiwał rozmowy z uchem przyklejonym do drzwi. Był to jednak duży błąd, gdyż w najmniej oczekiwanym momencie, drzwi te otworzyły się na oścież, a cała czwórka wywaliła się przed progiem mieszkania.
-Co wy odwalacie, idioci?
Spoglądając w górę, dostrzegli Lucy, karcącą ich srogim spojrzeniem. Nie wyglądała najlepiej. Jej skóra była nienaturalnie blada, oczy miała podkrążone, a zawsze ułożone w przepiękne fale włosy, teraz sterczały jak siano na cztery strony świata. Do tego okryta szczelnie grubą kołdrą, wyglądała jak niezdarna poczwarka.
-Będziecie tak leżeć, czy wejdziecie do środka?
Mężczyźni wreszcie wygrzebali się z podłoża, co wyglądało bardzo niezdarnie. Grzecznie weszli do środka, kulturalnie zdejmując buty przed wejściem do pokoju dziennego i kłaniając się wściekłej jak osa bibliotekarce.
Laxus, Natsu i Gray usiedli na sofie, na przeciw stolika i Lucy. Dziewczyna zasiadając na małej pufie, wciąż kryła się pod pierzyną.
Levy w tym czasie, wciąż bacznie obserwując gości, przeszła nerwowym krokiem do kuchni. A tuż za nią podążał Gajeel.
-No to zacznijmy ten koncert życzeń... Czego chcecie? Spytała oschle Heartfilia, a Fullbuster i Dreyar zaczęli przekrzykiwać się przez siebie. Jedynie Natsu, siedząc pomiędzy nimi, chwycił się za skacowaną głowę, z miną prawdziwego męczennika.
-A może tak po kolei? Nie wszystko na raz... Zaproponowała blondynka.
-Od razu ci mówię, że nie przyszedłem prosić cię o oddanie aktu własności baru! Zawołał prędko Laxus, a Gray, zrezygnowany machnął ręką i odpuszczając pierwszeństwa rozmowy z dziewczyną, strzelił lekkim fochem.
-To ci niespodzianka... Mruknęła Lucy, przyglądając się mu sceptycznie.
-Może na wstępie się przedstawię, bo nie miałem jeszcze okazji. Wychylając się, wyciągnął swoją ogromną dłoń. -Laxus Dreyar.
Akurat ścisnęła niepewnie jego rękę, gdy usłyszała jego nazwisko. Zlękniona, od razu wycofała swoją dłoń.
-Makarov Dreyar to mój dziadek. Wyjaśnił blondyn z serdecznym uśmiechem, ale zaraz spoważniał. -Przechodząc do sedna, jak już wiesz, kiedyś podsłuchałem rozmowę Layli, mojego dziadka i Dona Fairy Tail...
Słysząc wzmianki o mafii, Lucy skwasiła się, lecz Dreyar nie miał zamiaru przerywać.
-...Stąd wiem, że twoja matka dostała akt do przechowania i w razie komplikacji, miała go przekazać nowemu właścicielowi baru i następcy Dona...
-Makarovowi Dreyarowi. Dokończyła dziewczyna.
...
Levy napełniła czajnik wodą z kranu i z hukiem odłożyła go na palnik kuchenki. Trzymając w ustach zapalonego papierosa, zerkała co chwilę w stronę salonu.
-Nie bój się, nie zjedzą jej. Zażartował Gajeel, lecz w efekcie napotkał jedynie mrożące krew w żyłach spojrzenie McGarden.
-A ty po co tu przylazłeś? Nie chcesz porozmawiać z Lucy, tak jak oni? Ze złością machnęła ręką na sofę, okupywaną przez resztę mężczyzn.
-Nie. Redfox poczęstował się papierosem z paczki Marlboro, leżącej na kuchennym stole. -Przyszedłem tu zobaczyć się z tobą.
Levy aż znieruchomiała przy kuchence, z niepokojem zerkając na Gajeela. nagle zupełnie ogłupiała i zarumieniła się lekko, gdy mężczyzna schylił się, przybliżając do niej swą twarz. Swoje usta, w których trzymał nieodpalonego papierosa. Ostrożnie złączył go z żarem, tlącym się na tytoniu niebieskowłosej i wziął głęboki wdech. Zapalając w ten sposób swojego papierosa, wciąż złączeni byli we wspólnym spojrzeniu.
...
-Wiedziałaś o tym? Dociekał Laxus, a Natsu i Gray uważnie przysłuchiwali się rozmowie.
-Przekazanie aktu własności Makarovowi było ostatnią wolą mojej mamy. Poprosiła mnie o to, zanim ją postrzelono.
Choć mówiła o strasznych rzeczach, jej twarz i głos nie zdradzały żadnych uczuć. Był to smutny widok.
-Wiem też, że twój ojciec... najszczersze kondolencje, zajmował się sprawą mojego dziadka dwadzieścia lat temu.
-Dziękuje. Lucy podziękowała Laxusowi za wyrazy współczucia. -I faktycznie, widziałam dokumenty z tamtej sprawy. Ale nie mam już ich, bo KTOŚ mi je ukradł... Spojrzała z wyrzutem na Natsu i Graya.
-Wiem, mam je. Mogę ci je oddać, jeśli chcesz. Zaproponował Dreyar.
-Nie chcę. Już nie są mi potrzebne... Kamienna dotąd twarz Heartfili zaczęła ukazywać niewielką złość.
-Lucy...
Dziewczyna niechętnie spojrzała na blondyna.
-...Chcę, żebyś mi pomogła. Mówiąc to, podał jej zgnieciony w pół list.
-Co to? Spytała, nie ukrywając zaciekawienia.
-Sama zobacz. Zaproponował Dreyar, a ona, zachęcona jego propozycją, otworzyła dokument.
-Proszę, zostań adwokatem mojego dziadka.
Czytając standardowy wzór wezwania do sądu, Lucy uśmiechnęła się ponuro i rzuciła listem na stół.
-Przykro mi, ale muszę odmówić. Patrząc Laxusowi prosto w oczy, widziała jego rozczarowanie. -Nawet gdybym chciała, nie mogę...
-Jak to? 
Heartfilia z niemrawą miną zakryła się szczelniej kołdrą.
-Kiedy jeszcze nie wiedziałam o Fairy Tail, mamie, ani o tym, kim był właściciel baru "Pod wróżkowym ogonem", trafiłam na praktyki do prawnika, któremu została zlecona sprawa Makarova Dreyara. Jak się później okazało, ten prawnik, Mest Gryder, współpracował z Oracion Seis. To oni wszczęli kolejną rozprawę twojego dziadka.
-To dranie... Dreyar ze złością pochwycił wezwanie sądowe i zgniótł je w dłoni.
-Próbowałam coś na to zaradzić, udając posłuszną praktykantkę. Miałam świadomość tego, że próbują wyciągnąć ode mnie, gdzie ukryłam akt własności baru. Ale wiedziałam też, że dopóki tego nie wiedzą, jestem bezpieczna. O tym, że mam akt, dowidzieli się od mojego ojca, który również z nimi współpracował. Musiał się domyślić, że mama przekazała mi ten dokument i powiedział im to. Inaczej nie porwaliby mojego ojca dla szantażu i nie napadliby na kancelarię. 
Dziewczyna przelotem spojrzała na Natsu, przypominając sobie ostatnie chwilę przed pożarem, który pochłonął jej dach nad głową oraz niemal cały dorobek życia Judego, oraz wydarzenia w Little Village.
-Potem dowiedziałam się, że nagle nie zależy im na akcie. A przynajmniej nie na tyle, by darować sobie przyjemności pozbycia się mnie. Ciągnęła dalej. -Zanim jednak to się stało, Mest Gryder został zamknięty za próbę gwałtu na nieletniej.
Tym razem przeniosła wzrok na Graya, który bezustannie się jej przyglądał.
-Udało mi się ukraść papiery Grydera, więc znam powód oskarżenia Makarova Dreyara. Udowadniając, że podczas masakry na moście Oak zabił więcej niż jedną osobę, chcą zamknąć go na dożywocie, jednocześnie odbierając prawa do wszelkich własności. Dlatego akt nie był im już potrzebny i zwyczajnie mogli się mnie pozbyć.
Laxus wsłuchiwał się w słowa Heartfilli z coraz to większymi oczami.
-To wszystko, co mogę dla ciebie zrobić. Oznajmiła po chwili. -Mogę powiedzieć ci wszystko co wiem, ale nie obronię twojego dziadka przed sądem.
Dreyar z nerwów zaczął stukać palcami w stół.
-Rozumiem... Nie mogę cię zmusić... To znaczy mógłbym, ale nie chcę...
Wszyscy spojrzeli na niego ze zgrozą.
-Naprawdę rozumiem... Ale powiedz chociaż dlaczego? Chodzi o to, że musiałabyś pomóc komuś z mafii? Dociekał Laxus.
-Gdyby tylko o to chodziło... Lucy westchnęła ciężko. -Kiedy zamknęli Grydera, poszłam poprosić swojego dziekana o zmianę praktyk. W odpowiedzi wyrzucono mnie ze studiów.
-Że co?! Zawołał głośniej Laxus.
-Niby jakim prawem?! Również Fullbuster dołączył się do rozmowy.
-Ponieważ zszargałam dobre imię uczelni... a sprawa z Mestem Gryderem jest moim spiskiem. Specjalnie ukartowałam tamto zdarzenie, by pogrążyć znanego prawnika i zyskać przez to sławę. Przynajmniej tak twierdził dziekan, który zagroził mi za to sprawą sądową.
-No chyba pojebało tego dziada, przecież to same brednie! Uniósł się Gray. -Byłem tam, widziałem wszystko na własne oczy! Dlaczego nic z tym nie zrobiłaś?! Nakrzyczał na blondynkę.
-A co miałam zrobić? Po opowiedzeniu wszystkiego, Lucy wyglądała, jakby opadły jej siły.
-Zaprzeczyłaś chociaż?! Dopytywał wnerwiony francuz.
-Dziekan ma dowód na jej winę. Wtrąciła się Levy, wchodząc do pokoju wraz z Gajeelem. Wrobiony w rolę pomagiera mężczyzna, trzymał w dłoniach tace z sześcioma kubkami gorącej kawy.
-Ktoś podrzucił temu frajerowi zdjęcie, na którym Lucy przyjmuje łapówkę od tej poszkodowanej dziewczynki i jej opiekunki. Wyjaśniła McGarden, podając gościom napoje. -Na fotografii są wszyscy, którzy byli tamtego dnia przed komisariatem. Te dziewczyny, ja, Lucy, nawet ty. Wskazała na Fullbustera, który przyglądał się bibliotekarce jak kosmitce. 
-Jaka łapówka?! Przecież Chelia i Sherry nic jej nie dały!
Natsu słysząc imiona znajomych kuzynek, jakby się ożywił.
-Przecież wiem! Zawołała nagle wściekła Lucy. -I ty też to wiesz... Ale zdjęcie pokazuje zupełnie co innego.
-Fotomontaż? Dragneel odezwał się po raz pierwszy, a w odpowiedzi Heartfilia kiwnęła głową ze smutnym, beznadziejnym uśmiechem.
-Na to wygląda... W każdym bądź razie, nie mogę stanąć w obronie Makarova Dreyara, ponieważ nie uzyskałam jeszcze dyplomu. Nie jestem już nawet studentką prawa...
W mieszkaniu zapadła niezręczna cisza, którą w końcu przerwał Laxus. Opierając z klaśnięciem dłonie na swoich kolanach, wstał z sofy.
-W takim razie dzięki za kawę... i za wszystko, ale na nas już pora.
Jako pierwszy w jego ślady poszedł Redfox, który poczochrał zawstydzoną Levy po włosach i wraz z Dreyarem zmierzył w stronę wyjścia. Zaraz po nich, z miejsca wygrzebał się kulejący Gray, który podszedł do zamyślonej Lucy.
-Jakby co, to ci pomogę. Możesz na mnie liczyć. Powiedział, chwytając dziewczynę za ramiona schowane pod grubą kołdrą i wyrywając ją z zadumy. -Wiesz, z tą sprawą ze zdjęciem...
-Nie trzeba. Odpowiedziała mu niemal natychmiast, wstając z pufy i odprowadzając go do drzwi.
-I przepraszam też, że nie zjawiłem się wtedy w "Goldenie". Francuz zagadywał ją gorliwie. -Na prawdę chciałem przyjść, ale wylądowałem w szpitalu i ...
-Gray... Wyłaniając rękę z pod pierzyny, przyłożyła ją do klatki piersiowej Fullbustera, by odsunąć go od siebie na bezpieczną odległość. -Odpuść już.
Blondynka uśmiechnęła się sztucznie, lecz jej oczy zdradzały wszystko. Wyraźnie miała ochotę mu przywalić.
-Lucy, ja naprawdę przepraszam...
-Rusz się, cepie! Nagle Natsu chwycił przyjaciela za kark i posyłając Lucy przelotne, nieco gniewne spojrzenie, wyciągnął Fullbustera z mieszkania dziewczyn.
Zostały same, wlepiając wzrok w dopiero co zamknięte drzwi.
-Ale cisza... Mruknęła po chwili Levy, chichocząc pod nosem. Heartfilia, nie znając powodu jej zadowolenia, spojrzała na nią z uniesioną brwią. Chcąc sprzątnąć naczynia ze stolika, wróciła do salonu. Zatrzymała się jednak, gdy pomiędzy kubkami dostrzegła złoty rewolwer swojej matki.
...
-Tego nie można tak zostawić! Stwierdził dobitnie Laxus, gdy cała czwórka znalazła się przed kamienicą. -To przez nas wykopali ją ze studiów!
-To nie nasza wina, tylko Oraciona... Poprawił go Gajeel.
-Ale nasza też.
-No chyba twoja! Mnie w to nie mieszaj! Natsu warknął nieprzyjaźnie, ale Dreyar traktował to jak zwykłą wymówkę.
-Trzeba odwiedzić tego dziekana... Blondyn myślał na głos.
-I co wtedy zrobisz? Spytał Gray nieco lekceważącym tonem, lecz przestał z niego szydzić, gdy przyjrzał się zaniepokojonej, skupionej minie Laxusa. Złowieszczy błysk w jego niebieskich tęczówkach z pewnością nie oznaczał niczego dobrego.
-Już ja sobie pogadam z tym całym dziekanem... Zdenerwował się bokser. -Gajeel, mógłbyś mi załatwić namiary do tego gościa?
-Jasne. Redfox burknął pod nosem, odpalając zapalniczką kolejnego papierosa.
-Ty też powinieneś pójść. Dreyar zagadał do francuza. -W końcu niby też jesteś widoczny na tym zdjęciu z łapówką... Ale w tym stanie...
-Ja pójdę. Odezwał się ten, który jeszcze chwilę temu był najmniej chętny do pomocy, przez co pozostali spojrzeli na Dragneela, jakby chcieli się upewnić, że się nie przesłyszeli. -Chociaż może lepiej, jak Gray też tam zawita. Jak ten dziekan zobaczy tą połamaną sierotę, to odda mu zdjęcie z litości.
Gray ze złości zacisnął wargi.
-Wszczym ryj, idioto!
-W takim razie widzimy się w tym samym miejscu za kilka dni! Gajeel w porę przerwał nadchodzące spięcie pomiędzy znajomymi. -W poniedziałek o piętnastej wam pasuje?
Wszyscy przytaknęli zgodnie i rozeszli się w swoje strony. Gajeel, bawiąc się zapalonym Pall Mallem w ustach, schował dłonie w kieszenie spodni i ruszył w stronę zachodniej części North Faries. Laxus zaproponował Grayowi podwózkę, natomiast Natsu, który postanowił się przejść, rzucił ostatnie spojrzenie na okna kamienicy i skierował się na wschodnią część dzielnicy.
...
-O, ten w różowych włosach oddał ci rewolwer? Levy, wchodząc do pokoju dziennego tuż za Lucy, również zauważyła broń leżącą na stole. -Miło z jego strony.
-Ta... Mruknęła zasępiona blondynka, która po chwili zmarszczyła gniewnie brwi. -A co ty taka nagle pozytywnie nastawiona się do nich zrobiłaś?
-Ja? Zdziwiła się McGarden.
-Wciąż się chichrasz...
Niebieskowłosa, wciąż chichocząc, zabrała ze sobą dwa kubki z kawą i włożyła je do zlewu. Zerkając przez okno, zobaczyła coś ciekawego.
-Stoją pod bramą, choć zobaczyć! Zawołała podekscytowana. -Może usłyszymy o czym rozmawiają!
-Daj spokój... Lucy wywróciła oczami. -Nie zachowuj się jak stara pierdoła.
Pomimo upomnień, podeszła niechętnie do kuchennego okna. Faktycznie, cała czwórka stała przed kamienicą i gorliwie o czymś dyskutowała. Niestety nie były w stanie dosłyszeć o czym.
-Skubany! Syknęła nagle Levy, przygryzając koniuszek kciuka.
-Co?
-Swoje ma, a cudze podbiera... Mruknęła McGarden, przyglądając się Gajeelowi, który właśnie wyjął z kieszeni spodni papierosy i odpalił jednego zapalniczką. Jednakże rumieńce na twarzy bibliotekarki uświadomiły Lucy, że chyba nie tylko o to chodzi jej przyjaciółce.
-To powiesz mi, czemu tak ci się humor poprawił? Również Lucy udzieliła się pozytywna aura, jaką Levy zaczęła wokół siebie roztaczać. Widząc rozpromienioną przyjaciółkę, nie mogła powstrzymać się od złośliwego, jednakże szczerze przyjaznego uśmieszku.
-To nic... McGarden była wyraźnie speszona.
-Yhym... A o czym rozmawiałaś w kuchni z tym całym Gajeelem?
Levy z poddenerwowania mocniej chwyciła parapet, i nie odstępując wzrokiem Redfoxa, zarumieniła się jeszcze bardziej.
-Chciał się ze mną umówić... Mruknęła pod nosem, zupełnie skrępowana. -Ale oczywiście nie pójdę!
Heartfilia zerknęła na nią badawczym wzrokiem.
-Odmówiłaś?
-Nie. On po prostu powiedział, że przyjdzie po mnie w poniedziałek po piętnastej...
Zaczęły w ciszy podglądać mężczyzn przed kamienicą.
-Idź. Stwierdziła nagle blondynka, co totalnie zaskoczyło Levy. Niska dziewczyna spojrzała na swoją przyjaciółkę z szerzej otwartymi oczami. -Przecież widzę, że ci zależy.
McGarden znów spojrzała na Redfoxa i przymrużyła powieki.
-Troszeczkę. Tak odrobinkę. Wyszeptała z powagą. -Ale i tak nie pójdę. Ta cała sytuacja, sprawa z mafią...
-Chyba nie myślałaś, że będę miała coś przeciwko? Idź. Lucy powtórzyła z większą pewnością, wtrącając się dziewczynie w zdanie. -W końcu bądź co bądź, facet jest w tej samej sytuacji co ja. Tak jak Gray i Natsu... tyle, że oni nie muszą pilnować aktu własności. Poza tym szczegółem, wszyscy nie mieliśmy o niczym pojęcia.
Mówiąc to, Heartfilia zapatrzyła się na różowe włosy Dragneela. Nawet, kiedy McGarden pogłaskała ją pocieszająco po plecach, nie odrywała od niego wzroku.
-Dzięki, Lucy. W sumie, to powinnam mu za coś podziękować...
Słowa Levy utknęły blondynce w głowie. "Powinna mu podziękować" - wołał jej wewnętrzny głos, powodując szybsze bicie serca. "Podziękuj mu".
Mężczyźni zaczęli rozchodzić się w swoje strony. Gajeel, jak kot chodzący swoimi ścieżkami, czmychnął gdzieś w ciemniejsze zakamarki ulicy, a Gray i Laxus wsiedli do zaparkowanego przed kamienicą samochodu. Pod bramą został jedynie Dragneel, który tuż przed stawieniem pierwszych kroków, zerknął wprost w jej okna. Wprost na nią.
"Po prostu pogódź się z przeszłością. Nie cofniesz już tego, co się stało" ... "Podziękuj mu".
Gdy tylko zaczął zmierzać w kierunku wschodniego North Faries, Lucy zrzuciła z siebie kołdrę i pognała w do swojego pokoju. W wariackim tempie wcisnęła ciemnoniebieskie jeansy na różowe spodnie od piżamy i zawiązała rozczochrane włosy w niechlujny kok. Następnie rzuciła się do przedpokoju po buty, kompletnie nie bacząc na to, że zakłada obuwie McGarden na bose nogi. Płaszczyk jedynie porwała w locie, kiedy pędem wybiegała z mieszkania.
Nawet nie powiedziała gdzie idzie, ani co robi. Po prostu, zostawiła zdębiałą z szoku Levy, jakby zapomniała o jej istnieniu.
...
-Hmm... Hmmmm.... Mruczał Laxus, prowadząc samochód.
-Co tak rozmyślasz? Spytał wreszcie Fullbuster.
-Zastanawiam się, czemu Natsu nie chciał podwózki. Burknął, skupiony na drodze. -Aż tak ruszyła go ta cała sprawa z Igneelem?
-To nie to. Zaprzeczył Gray. -Pojazdy to jego słabość, największa po wrodzonej głupocie. Ma chorobę lokomocyjną.
Dreyar uniósł w zdziwieniu brwi, prychając rozbawiony. -To dokąd cię w końcu podwieźć?
-Mógłbyś pod moją chatę? Na sześćdziesiątą czwartą. Francuz poprosił blondyna, podając przecznice. -Dopóki nie załatwię sobie jakieś trzeciej nogi, to jestem zdany na łaskę.
-Hehe, nie ma problemu. Jeśli chcesz, mogę ci później podrzucić jakąś kule, Gildarts ma całą kolekcje. Zażartował Laxus. -Ale jesteś pewien? Myślałem, że nie będziesz chciał, bym wiedział gdzie mieszkacie...
-W tym mieście nie ma tajemnic. Wyjawił mu Fullbuster. -Możesz dowiedzieć się wszystkiego, jeśli tylko dobrze zapłacisz. Jeżeli naprawdę by ci na tym zależało, to prędzej czy później i tak byś wiedział gdzie się zaszyliśmy.
Idealnym tego przykładem był Gajeel, który za odpowiednią opłatą zamieniał się w kopalnie wiedzy na temat mieszkańców i wydarzeń w Magnolia City. Jednak Gray wiedział, że jest coś, czego Redfox z pewnością nie wie, a on bardzo chciałby poznać szczegóły tej sprawy.
-A gdybym chciał dowiedzieć się czegoś o pewnej osobie, należącej do Fairy Tail... Zaczął niepewnie francuz. -Ile by mnie to kosztowało?
Dreyar zarechotał głośniej, rozśmieszony jego stwierdzeniem.
-Chodzi o Ur, tak? Oczywiście bokser nie oczekiwał odpowiedzi, było to pytanie retoryczne. -Szczerze? Byłem małym szczylem, kiedy widziałem ją ostatni raz, ale pamiętam, że była z niej straszna choleryczka. Co chwile się wnerwiała, darła się... Głównie na Igneela, który zawsze doprowadzał ją do białej gorączki.
Gray czuł się nieco dziwnie, słuchając o swojej cioci z ust niemalże obcego mężczyzny. Zawsze miał wrażenie, że znał Ur najlepiej ze wszystkich. A teraz wysłuchuje historii z jej życia, o których nie miał pojęcia. Poczuł się zazdrosny.
-Mimo to, była jak anioł stróż całej "Elity". Kontynuował Dreyar. -Zawsze wyciągała przyjaciół z tarapatów. Takie było jej zadanie.
-Niby w jaki sposób miała tego dokonać?
-Była ich wtyczką w policji.
Gray powoli przesunął wytrzeszcz oczu na Laxusa.
-Że co, kurwa, proszę?!
...
Wciąż biegła, męcząc się z zadyszką, potykając się o niedopięte botki i wpadając na ludzi, ale nadal nie dogoniła Dragneela.
Może go zgubiła? Niemożliwe, przecież widziała, w którą stronę poszedł! Chyba, że po drodze skręcił gdzieś w boczną uliczkę...
Zamartwiała się, lecz wciąż biegła przed siebie. Opłacało się to, gdyż po kilku minutach dostrzegła w tłumie różowe włosy. Zaczęła go śledzić, chowając się za zdziwionymi i oburzonymi tym faktem przechodniami. Niespodziewanie, Natsu przystanął na środku szerokiego chodnika, rozejrzał się na boki i wkroczył w zaułek. Lucy bez namysłu podążyła za nim, w porę się jednak opamiętując. W ostatniej chwili schowała się za kubłami śmieci, dzięki czemu odwracający się za siebie mężczyzna nie przyłapał jej na podglądaniu.
Czyżby zdawał sobie sprawę, że ktoś chodzi za nim krok w krok? To raczej nie był przypadek, specjalnie wszedł w miejsce, gdzie nie było ludzi! Jego intuicja była godna podziwu, ale i przerażająca...
Niepewnie wychyliła się na bok, sprawdzając czy ma czystą drogę. Została w wąskiej uliczce zupełnie sama, więc prędko wyskoczyła zza szarych pojemników i wyszła na przeciwległą ulicę. Niestety, znów straciła go z oczu.
-Zapierdziela jak jakiś maratończyk! Syknęła wściekle i dalej puściła się w pościg za Dragneelem. Po drodze zastanawiała się, co tak właściwie ona wyprawia? Chciała z nim porozmawiać, więc dlaczego chowa się za śmietnikami? Dlaczego po prostu go nie dogoni i nie powie tego, co jej leży na sercu? I tak w ogóle, to co ona ma mu powiedzieć? "Dziękuje, że chociaż spaliłeś mi dom, to mnie uratowałeś? Nawet później dałeś się dla mnie postrzelić z Olbrzyna"? To było absurdalne. Nawet zwykłe "dziękuje" wydawało jej się teraz strasznie głupie...
Zupełnie pochłonięta przez myśli, nie zauważyła, kiedy zbliżyła się do granicy North Faries z chińską dzielnicą. Było tu znacznie mniej ludzi, za którymi mogłaby się schować, więc gdyby teraz Natsu odwrócił się do tyłu, z pewnością by ją zobaczył. I jak na złość, on właśnie stał zaledwie kilkanaście metrów od niej, zatrzymany przez jakiegoś znajomego.
-Ty, Dragneel, zobacz jaki dziwoląg! Usłyszała wołanie białowłosego młodzieńca, a Natsu zaczął odwracać się we wskazane przez palec znajomego miejsce.
Spanikowana, wzięła nogi za pas i chowając się za niewielką garstką nastolatków, wbiegła do najbliżej znajdującego się sklepu.
Natsu w tym czasie odwrócił się zaciekawiony, lecz nie dostrzegł za sobą niczego ciekawego.
-Gdzie niby? Spytał Lyona, próbując wypatrzeć ekscentryka.
-Dziwne... Stwierdził Vastia, drapiąc się po głowie. -Przed chwilą widziałem laskę, która wyglądała, jakby dopiero co z wyra wyszła...
-Sam jesteś dziwny! Skrytykował go Dragneel i wszedł do kamienicy na sześćdziesiątej czwartej przecznicy.
...
Serce waliło jej jak młot, a przez podniesione ciśnienie nie mogła złapać oddechu. CO ONA TWORZY?!
-Spóźniłaś się! Zawołała ją staruszka, wychodząc zza lady i zmierzyła ją od góry do dołu.
-J-ja nie... Zaczęła Lucy, lecz z nerwów zabrakło jej języka w gębie.
-Powinnaś bardziej szanować pracę! Nawet, jeśli to tylko rozmowa kwalifikacyjna! Wrzeszczała niziutka kobieta, zupełnie onieśmielając ogłupiałą dziewczynę. -Ach, ci młodzi. Tylko głupoty wam w głowie! Wiem o tym, bo mam za ścianą dwóch takich dewiantów!
Pomimo oschłego tonu, babcia zaczęła wyżalać się Heartfilli. Podnosiła jej przy tym ręce do góry i oglądała dziewczynę ze wszystkich stron, jakby oceniała jakość towaru.
-Zdejmuj ten płaszcz! Rozkazała, choć w końcowym efekcie sama ściągnęła wierzchnie okrycie z blondynki. Sceptycznie przyglądała się jej różowej piżamie nocnej, wepchniętej w jeansowe spodnie.
-Co za dziwna moda. Wyglądasz jakbyś zapomniała się ubrać! Ach, ta młodzież...
Lucy myślała, że zaraz zapadnie się ze wstydu pod ziemię. Musiała wreszcie przerwać tą komedie.
-Proszę pani, ja...
-Łapki masz chude jak kurczaczek! Ile ty w ogóle ważysz?! Kobieta nie dawała jej dość do słowa.
-Ja...
-Tylko cycki masz spore! Ale samymi cycami kartonów i pudeł nie udźwigniesz!
Blondynka nadymała ze złości policzki.
-Ale twarzyczkę to masz całkiem ładną. Staruszka wciąż ją oceniała. -Pracowałaś wcześniej w sklepie?
-Co? Ja... Nie! Starała się odkręcić to nieporozumienie, lecz zanim zdążyła się sensownie wysłowić, babcinka otworzyła drzwi sklepu i zdarła z niej przywieszoną kartkę.
-Przez dwa dni popracujesz na okresie próbnym, od dziesiątej rano na dwanaście godzin. Zaczynasz od jutra! Starsza kobieta stając dziarsko przed Lucy, wcisnęła jej w dłonie zmiętolony papier. -I wyrzuć to po drodze!
Heartfilia uchyliła w zdziwieniu usta. Nic już nie mówiąc, powoli wyszła ze sklepu i zamykając za sobą drzwi, rozwinęła wręczoną kartkę.
-"Monopol na wzgórzu przyjme do pracy"... Przeczytała na głos i puknęła się w czoło



1) Dr. Oetker - Firma wywodząca się z Niemiec, producent dodatków do pieczenia, ciast, środków żelujących, müsli, deserów, zapiekanek i pizz mrożonych oraz jogurtów. Producent pierwszego na świecie proszku do pieczenia. Data założenia 1922r.

2) N2O - Tlenek diazotu (podtlenek azotu), mający wiele właściwości. To słodkawy w smaku, bezbarwny i niepalny gaz, stosowany głównie jako narkoza, do tuningu samochodów, oraz jako składnik gazu rozweselającego.

3) Fonseca - Kubańskie cygara, początek produkcji od 1907r.

4) Rolls-Royce Silver Wraith - Brytyjski samochód luksusowy, czterodrzwiowy sedan, segment F. Produkowany w latach 1946-59r.

5) Morfina - Związek chemiczny, będący najsilniejszą psychoaktywną substancją w składzie opium. W stanie czystym jest białą substancją stałą, o gorzkim smaku, słabo rozpuszczalną w wodzie. Silnie uzależniająca po kilkunastokrotnym zażyciu (fizycznie, uzależnienie psychicznie zachodzi o wiele wcześniej). Podczas II wojny światowej stosowana na ogromną skale jako środek przeciwbólowy, najczęściej dawkowany domięśniowo.

6) Jodyna - Ciemnobrunatna, klarowna ciecz. Służy do dezynfekcji skóry przy obtarciach i niewielkich zranieniach. Może być też używana do uzdatniania wody.

Z CYKLU HISTORII O ODWAŻNEJ YASHY :

***

No to Yasha wraca po (łącznie) prawie miesięcznej przerwie!
Co do rozdziału, muszę przyznać, że zdecydowanie bardziej jestem zadowolona z drugiej części - chyba musiałam rozkręcić się po urlopiku :P
A jeśli chodzi o pierwszego erosa na blogu, wyczuwam falę hejtów przez użyty przeze mnie paring, ale musicie się po prostu z tym pogodzić xD
Jak znajdziecie błędy - dajcie znać. Szukałam ich niemal z zawałem serca, bo mnie pewien idiota na śmierć wystraszył, więc na pewno coś przeoczyłam -.-
Następny rozdział zacznę pisać, gdy nadrobię zaległe rozdziały na waszych blogach *zaciera rączki*.

Tak więc, podtrzymując tradycję, czekam na wasze opinię "co (i czy w ogóle) wam się podobało".
Przy okazji dziękuje za 29 plusików od stałych czytelników. I teraz niezła wtopa moi mili, bo z oczkami niczym kot ze Shreka, proszę tych wszystkich stałych czytelników o pozostawienie po sobie śladu w postaci komentarza z opinią pod tym rozdziałem :DDD

Przesyłam pozdrowienia, uściski, buziaki, przytulasy i co tam jeszcze chcecie, a pisarzom i autorom blogów życzę ogromnej ilości natchnienia i pomysłów ;***. I niech osy trzymają się od was z daleka -.-.

22 komentarze:

  1. Chyba pierwsza. To zaczynamy lekturę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A więc zacznijmy od samego początku, jak to skatowana Natsu cieszy się że jej ukochana Yasha w końcu dodała rozdział. Jak zwykle nie mam żadnych zastrzeżeń (to jest czasem aż dobijające, że czytasz i nie zwrócisz na nic uwagi, bo to jest tak dobre). No dobra to zaczynając od początku.
      Wybuchowa Levy zawsze spoko, dość agresywnie zareagowała na naszego Natsusia, który co prawda to prawda różowych włosów nie da się pomylić z żadnymi innymi. Sama się wystraszyłam, kiedy włączyły się te wiadomości. Ale później powiedziałam sobie "No hello Natsu ty pusta pałko to Fairy Tail. Ich nawet wybuch bomby atomowej nie zabije, a tym bardziej jakaś strzelanina w szpitalu". Mondra Natsu, jest mondra. No i w końcu wszyscy się o sobie dowiedzieli, wszystko zaczyna układać się w całość. Coś czuję, że mimo wszelkich sprzeciwień, Fairy Tail powróci. Rozumiem jaki dla nich musiał to być szok, a szczególnie dla Natsu i Graya którzy żywią czystą nienawiść do mafii, a tu taki żarcik kosmonaucik, wasi opiekunowie są z mafii. DA BUM TSS~! Już czuję ten ból w głowie, jak Natsu przestrzela mnie pistoletem. Chociaż to boli? Może bym zginęła od razu...dobra wracając do tematu, bo trochę zboczyłam. Przerażony Dragneel, który mimo wszystko się uśmiecha, to takie słodkie, ale myślę że chciał w pewnym sensie pocieszyć samego siebie, ale różnie to bywa. Wyczuwam miłość, już zaczyna ją bronić i uratował trzy razy. Wcale nie jest taki zły jak myśli. Jeśli chodzi o akcję z karetką lałam jak głupia, to było takie prawdziwe. Natsu z Gajeelem tak dobrze się dogadali, a późniejsza faza Graya była zajebista. Różowe ściany, gadająca szklanka, gryzienie kołdry - czyli co mondra Natsu robi na porządku dziennym. Reakcja Sherry na "martwego" Graya wprost bezcenna XD Natsu spokojny jak zawsze, i te jego teksty. Ja to wiem kogo pokochać i wybrać sobie za przykład. Wciąż nie wiem czemu mówią, że mam nierówno pod sufitem. No to się zaczyna, skoro odbędzie się kolejna rozprawa. Lisanna mnie wprost zagięła i ta +18. Anala w dupala, jak to się mówi. Bosze jaki ten komentarz jest bezsensowny, zupełnie jak moje życie. Natsu skarbie dobry jogging nie jest zły, mówi ci to twoja Natsu. Natsu = Natsu, jedyne co nas różni to płeć, no i kolor włosów. Jellal, Jellal, Jellal. No to co się wtedy działo, po prostu mnie zagięło. Zdziwiłam się już, że co to ma być, czemu Jellal broni Fairy Tail, a tu okazuje się, że główne danie jest ich, będzie grubo. *zaciera rączki* Akcja u Lucy w domu. Wyobraziłam sobie Levy z fajką w ustach i whiskey w jednej ręce, nie wiem czy gorsze jest to, że naprawdę to sobie wyobraziłam, czy to że to jest takie prawdziwe. Gajeel i Levy tacy słodcy. Chcesz umówić się z dziewczyną? Nie pytaj się o zgodę, po prostu jej powiedz gdzie i o której ma być. Gajeel ty cwana bestio. Natsu taki seksowny, kiedy Lucy o nim wspominała spoglądając przez okno. Brałabym. Ten moment, kiedy go śledzi, a później mogła krzyknąć. "To nie tak, że cię śledzę czy coś." A po chwili zastanowienia, że wcale ją o to nie pytał. Przypadek, że pracuje tam gdzie Dragneel mieszka? Nie sądzę. Wyczuwam niezłą zadymę w stylu naszych chłopaków.
      Dobra podsumowując ten bezsensowny komentarz, naprawdę za niego przepraszam, obiecuję że pod następnym rozdziałem będzie poważny, na temat i sensowny. Mam nadzieję, że pokazałam nim jak bardzo podobał mi się rozdział i liczę na kolejny. Wenę przesyłam, i żeby te złe pomioty szatana jakimi są osy trzymały się od ciebie z daleka!

      Usuń
  2. Dobra czas na komentarz.... Zacznę od tego, że rzucaj to co robisz, kupuj bilet do Japonii i do Hiro Mashimy jako asystentka. Nie bój się, nie będę tęsknić. Jeszcze nikt tak bardzo nie zepsuł mi nastroju po przeczytaniu rozdziału. Najpierw dawałaś mi nadzieję, potem wszystko zniszczyłaś i w akcje desperacji wysyłam cię do kraju kwitnącej wiśni, Termin sama sobie wybierz, nie będę narzucać.
    No to teraz wyjaśnienie, skąd to oburzenie HA jaki fajny rym, ale wracając do oburzenia ..... Będę gadała w skrócie, bo emocje sięgają zenitu, zmęczenie od czytania wala mną o łóżko, a oczy wyskakują z gał ... długi był ten rozdział ...
    PO pierwsze ... LISANNA PROSTYTTKĄĄĄĄĄĄ ??? No dobra, jeszcze ci wybaczę, ale seks z Natsu? Ja kurde miałam nadzieję, że Lucy jest tą wybranką, a tu się okazało, że zamiast pierwszego razu bohaterów, mamy bzykanie typu OSA. Wzięłaś od tego inspirację czy co?
    Ogólnie zapowiadało się genialnie, moja wiara w Natsu została przywrócona, nadzieja była niezmierzona i znowu w jednym rozdziale zdolna Yasha zniszczyła mi cały nastrój... Cholero ty zdolna...
    O boże. ... Uch... Powiem tak, że scena reakcji bohaterów na wiadomość o masakrze na Oak i tym, że ich rodzice byli Mafiozami... było genialne, świetnie się spisałaś ... tak Natsu był tki jak chce Heheh [zabiję].
    A co mi się rzuciło w oczy. Było coś takiego, że Gajeel się śmieje i było tam Ghehe, ale on się śmieje Ghihi. No, ale mało istotne. Kolejna sprawa ... coś czuję, że Jellal to Sier coś... nie pamiętam, ale zobaczymy. Może jest tak naprawdę agentem hehehe?
    Akcja z Grayem była genialna, jego testy bezbłednę. Nie wiem nawet czy piszę po kolei?
    Lisanna i Natsu .... zamordować, wysłać do Japonii, bądź na jakąś bezludną wyspę... o ... trzecia opcja mi się podoba. Jak mogłaś i to zrobić!? Ogólnie fajny był ten żołnierzyk, ale ... ja osobiście się załamałam. Mogę o tym pisać, ale czytać? Życie mi skróciłaś, normalnie pozwę cię do sądu. tylko go tłumaczy to, że był pijany, a dawała to brał... ale jak go wykiwała mała jędza.Szczerze? Dobrze mu tak!
    Co dalej? Wyrobię się w limicie słów? Nie wiem :( Rozmowa Lucy i fantastycznej czwórki ... świetna akcja, ale czyżby GrayLu się kroiło? Dobra jednak nie żyjesz!!!! Nie wiem, co będzie, nie będę dalej opisywać, bo przecież wszyscy czytali.
    A i jeszcze bardzo dobra scena z tym, że Lucy ma być zatrudniona w tym sklepie Hildy [kurde od razu Beelzebub mi się kojarzy]. A i jeszcze jedno ten nowy prawnik... czytam i myślę Who are you? No i google jedziemy, okazuje się, że go znamy, ale nie pamiętamy imienia. Kurde ty z wszystkich fajnych, robisz złych i na odwrót...
    Jezu, ale po tym komentarzu będziesz miała na plejadę, sama w to nie wierzę ...
    Ogólnie rozdział bardo dobry, ty wiesz, że ja zwracam uwagę na błędy, a jakiś rażących nie znalazłam więc jest dobrze. Bardzo dobry powrót, świetnie piszesz, czekam na więcej...
    I nadrabiać będziesz? No parę rozdziałów masz u mnie, ale kolejny to będzie jazda !!!
    No to zobaczyska, widzimy się gdzieś i na bezludną wyspę.
    Może wtedy dasz Natsu szansę :)
    Weny złociutka, weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale długi... Ale i tak się zmieściłam ... to chyba najdłuższy ode mnie komentarz :)

      Usuń
  3. Byłam pierwsza, ale myslalam, ze nie ma zaklepywanek ;_;
    No to tak...
    Nareszcie sie spotkali! O.O
    Ja nie moge, zjarany Gray XDDD "Nie jedz kołdry!" XDDD Biedna Sherry XD No i Jelly... Mi sie wydaje, czy jego imie pisze sie inaczej? U ciebie jest "Siergain", a powinno byc chyba "Siegrain".
    I ta afera z karetką XDDD... Ja nie moge, cudowne XD
    "Swoje usta, w których trzymał nieodpalonego papierosa. Ostrożnie złączył go z żarem, tlącym się na tytoniu niebieskowłosej i wziął głęboki wdech. Zapalając w ten sposób swojego papierosa, wciąż złączeni byli we wspólnym spojrzeniu." ...czuje Black Lagoon. I to mocno B)
    Lucy pracuje u Hildy XDD?
    No i mam nadzieje, ze akcja u dziekana bedzie niezła XP
    Świetny rozdzialik i jaki długi *^*
    Papa :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra! Spinam się i komentuję!
    Szczerze, tak długo nie czytałam mafii, że aż zapomniałam, co się tam dzieje. A dużo tego wszystkiego jest...
    Natsu, Gray i Erza może i gwiazdami internetu nie są, ale w radiu już są sławni :P Tylko, że tak anonimowo... Od czegoś trzeba przecież zacząć! :D
    A później wszyscy się razem spotkali i dupa. Nic z tego nie wyszło. Ale czego ja się spodziewałam? W mojej głowie wszyscy się nawzajem tulili i odbudowali Fairy Tail i wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Ale jak długo czytałam twoje opowiadania, to jeszcze nigdy nie widziałam tak prosto rozwiązanej akcji. No i dobrze. Nudno przynajmniej nie będzie. ;P
    Lisanna jest dziwką. Haha! Dobrze jej tak. Teraz jakiś miły pan z mafii może przyjść i ją zaciukać, jak mamę Natsu. Nie będę płakać. A jeśli chodzi o Natsu, to wcale się nie zdziwiłam. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić tego Natsu z twojego opowiadania, żeby się zakochał. A co dopiero miał dziewczynę. Taką na stałe... Co nie znaczy, że nie czekam na Nalu ;)
    A skoro już mówimy o paringach, to akcja w kuchni na nowo przywróciła mi wiarę w słuszność uznawanych przeze mnie paringów. Nie mogę się doczekać tej "randki" Gajeela i Levy.
    A tak w ogóle, to Lucy z tego monopolu u Hildy mogłaby nieźle Natsu i Graya szpiegować, więc ta praca nie jest wcale taka głupia...
    Czekam na napad na dziekana i trochę Laxany. Coś ostatnio ich mało było...
    Pozdrawiam i życzę duuuużo weny.
    Ann o'Nimm
    PS: Założyłam konto tylko po to, żeby ci skomentować tak długo wyczekiwany rozdział XP

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem czy ktoś już to pisał ale:
    "Pojazdy to jego słabość, największa po wrodzonej głupie." - pewnie chciałaś napisać "głupocie", taka tam literówka, każdemu może się zdarzyć o widzszi nawet mi :P
    Olbrzyna? - Olbrzyma jeśli się nie mylę :)
    Zauważyłem że Lucy zaczyna coś czuć do Natsu, w sumie już to widziałem w rozdziale 29 kiedy byli w pokoju motelowym :D
    Moim zdaniem to jest najlepszy i najdłuższy rozdział jaki kiedykolwiek (jeśli się nie mylę) napisałaś ;)
    Przez większość rozdziału były fochy, kłótnie, wyjaśnienia i bójki, co strasznie lubię :D
    Jak widzisz rozpisałem się bardziej niż ostatnimi czasy :P
    PS: Ciekawe jak zareagują Mira i Elfman na wieść o tym, że ich siostrzyczka jest prostytutką :/
    Pozdro :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czemu ale na pulpice nawigacyjnym bloggera nie pojawia się wiadomość o nowym rozdziale :(
      Dzięki Ola Ri miałem okazje przeczytać ten świetny rozdział :D

      Usuń
    2. Też zauważyłam, że się nie pojawia:) Ale dzięki mnie? Kurcze jestem wielka (i skromna jak widać :) )

      Usuń
  6. Uwaga uwaga mój pierwszy komentarz B|
    Może zacznijmy od tego, że to mój drugi ulubiony rozdział na mafii. Pierwsze miejsce zajmuje poprzedni, w którym było dużo NaLu, co mnie bardzo cieszy, jako że jestem ich wierną fanką (pomimo chwilowej fascynacji StingLu). Ale tutaj wkopałaś nam NaLI. LI! Jak ta przebrzydła siwa flądra miała czelność zgarnąć pierwszego (jeśli się nie mylę) hentaia na blogu, który był wręcz stworzony do bycia henatiem NaLu, ewentualnie GajeLevy !!! . Niewybaczalne!
    Uff dobra wyżyłam się. Przejdźmy do właściwej części komentarza.
    To jak zareagowali Gray, Natsu, Lucy i reszta ferajny na wieść o Fairy Tail i ich bliskich zaskoczyło mnie, ale pozytywnie. Bo ja tu sobie kombinuję że będzie wielkie 'Skopiemy dupę Oracion i Grimoire, odzyskamy bar!" itepe itede. Ale po zastanowieniu to jak postąpiłaś jest o wiele lepsze. Bo takie "sorry wasza sprawa, mnie do tego nie mieszajcie" dało początek, ze akcja jeszcze bardziej się rozkręci!
    Jashinie już myślałąm że Lucy dostanie zawału, bo kłucie w piersi. Kurna ale byłaby beka gdyby tą karetką do szpitala wracali . xD Erza za kierownicą, Gajeel i Natsu półżywi bo choroba, a Laxus się drze " Jedź wolniej!!' Hahahaha ja to widzę, ja to widzę!
    Wątek z Siergeinem (łatewer jak to się pisze) był ciekawy, ale jak dla mnie ja bym go ominęła i wstawiłą w kolejnym rozdziale. W końcu taki przełomowy rozdział, wszyscy się dowiadują w końcu, a tu się wpycha taki Zeref, Zero i Siergein z transparentem " TERAZ NASZA KOLEJ YASHO!" Cóż poradzić, w końcu rozdział bez udziału tych złych, nie jest rozdziałem. Ale szkoda że Sier nie puknął dziaduszka Zero w główkę, byłby święty spokój. Szkoda tylko że w tym wypadku zginął by Siergein, a jego Ci zabić nie wolno! Chociaż jak się okaże że Sier to Jellal, a Jellal to Sier to i tak za późno bo Erza zakonnicą jest. No chyba że habit to tylko przykrywka, albo w fiorańskich kościołach panują inne zasady. Ale nadal liczę na Jerzę!
    Levy z whisky i papierosem, ale byłby świetny rysunek *O* Jeszcze do tego jakiś tatuaż, kolczyki i większe cycki hahaha xD a Lucy emosi na łóżku, rozmyślając nad Natsu. KYA! Poziom ekscytacji - 10/10! xD
    Akcja z karetką i Grayem wymiata. Gray naćpany wow Gray jedzący kołdrę wow Gray tak bardzo chory. A teraz przedstawię moje 2 ulubione fragmenty z tego momentu:
    1) "Natsu słysząc wrzask kobiety za ścianą, prędko wybiegł z łazienki.
    -O JEZU! ON NIE ŻYJE!!! Wydzierała się Sherry, z oczami wypełnionymi łzami.
    -Kto nie żyje?! Zawołał zdenerwowany Dragneel.
    W odpowiedzi na jego pytanie, Blendy wskazała drżącą ręką na Graya.
    -Nie strasz mnie kobieto. Przecież on tylko śpi!
    -Ś-śpi? (...) -To czemu do cholery przykrywasz go jak trupa?!!!
    -Nie chciałem patrzeć na jego gębę... Wyjaśnił Natsu i przez poczucie niezręczności odrapał się po głowie. -Strasznie mnie ona wnerwia."
    Oklaski Ci się należą! :D a teraz drugi
    2) "-To musi być efekt narkozy. Uspokoiła go Sherry. -Przez jakiś czas będzie jeszcze taki ogłupiały... Co ty robisz?
    -E, Gray! Ile widzisz palców? Różowowłosy wychylił się do przyjaciela i pokazał mu środkowy palec. Fullbuster długo się mu przyglądał, intensywnie mrugając przy tym oczami.
    -Sporo w chuj. Odrzekł po namyśle, a Dragneel aż skulił się ze śmiechu.
    -Natsu! Wrzasnęła zdegustowana jego zachowaniem koleżanka. -To nie jest śmie... Gray, nie jedz kołdry!''
    Za coś takiego powinnaś dostać Nobla, Oscara i Jashin wie inne nagrody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Druga część koma bo przekroczyłam limit xD
      Al-ale teraz czas na skomentowania sceny kiedy nasza urocza święta-nieświęta-czwórca postanawia odwiedzić kochaną Levy i jeszcze bardziej kochaną Lucy. Tutaj rozwalił mnie za to ten fragment:
      "-Już, już! Zawołała, zawiązując szczelniej pasek od szlafroka i człapiąc w miękkich kapciach do przedpokoju. Przez kilkanaście sekund otwierała zamknięte na wszystkie spusty mieszkanie, poprawiła rozczochrane włosy i wreszcie otworzyła drzwi. Lecz gdy zobaczyła stojącą za nimi zgraje, chciała szybko je zamknąć.
      -Idźcie stąd! Wrzasnęła, siłując się z mężczyznami, którzy zaczęli pchać drzwi z drugiej strony i zastawili próg nogami.
      -Wpuść nas! Wrzeszczeli nieproszeni goście.
      -Mało już problemów na robiliście? Won stąd! (...)
      Czwórka mężczyzn, choć z początku sceptycznie do siebie nastawiona, teraz spojrzała po siebie ze zmieszaniem.
      -Ja to załatwię. Postanowił nagle Redfox, wziął głębszy wdech i przysunął się bliżej drzwi. -Hej, Levy! To ja, Gajeel! Chcieliśmy tylko porozmawiać z Lucy!
      -Lucy nie chcę was widzieć! Wypierdalać!
      -Nie wiem kto to jest, ale z pewnością, ma charyzmę! Zaśmiał się Laxus, widząc zszokowanego Gajeela.
      -To żeś załatwił! Nabijał się Natsu, co omal nie doprowadziło do bójki przed mieszkaniem McGarden. I pewnie by do niej doszło, gdyby nie usłyszeli za ścianą Heartfilli.
      -Kto to? Blondynka spytała przyjaciółkę, a mężczyźni zamilkli, czekając w napięciu na rozwój wydarzeń.
      -N-nikt taki... Odpowiedziała jej Levy z zająknięciem.
      -A to kłamczucha! Gray syknął przez zęby i ,tak jak reszta, nasłuchiwał rozmowy z uchem przyklejonym do drzwi. Był to jednak duży błąd, gdyż w najmniej oczekiwanym momencie, drzwi te otworzyły się na oścież, a cała czwórka wywaliła się przed progiem mieszkania.
      -Co wy odwalacie, idioci?
      Spoglądając w górę, dostrzegli Lucy, karcącą ich srogim spojrzeniem. (...)
      -Będziecie tak leżeć, czy wejdziecie do środka?"
      Nie n to jest epickie xDD Z tamtymi dwoma wcześniejszymi to byłby najlepszy rozdział, dyby nie ta cholerna Lisanna, która najlepiej by zrobiła gdyby wpadła pod samochód, a najlepiej gdbym ja była kierowcą. Uhu poszarżowałabym jak Christine u Stephena Kinga, a co!
      No więc na razie tyle, komentarz pierwszy jest i na pewno nie ostatni. Postaram się komentować regularnie ;)
      A historia z osą mnie rozwaliła. Też nienawidzę tych szkarad. Ja w ogóle żadnych owadów nie lubię, ble, fuj i okropność.
      Do następnego rozdziału! Niech moc i wena będą z Tobą, a osy won od Yashy!
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  7. Dużo komentarzy, więc żeby odpisać każdemu, to tak w skrócie trochę będzie :P
    ~Natsu, komentarz wcale nie jest bezsensowny, opisałaś w nim co ci się podobało, do tego w taki sposób, że bardzo mi się humor poprawił :D Z pewnością udało ci się nim ukazać swoje zadowolenie rozdziałem ^.^
    ~OlaRi, Japonia jest kusząca, ale jeśli będzie wifi, to wybieram bezludną wyspę. Będę mogła wtedy sobie pisać i pisać, i nikt nie będzie mi zawracał dupy - żyć nie umierać xD I prócz Rosemary, każda postać opisana na blogu jest z uniwersum Fairy Taila. Nawet ta Sue (chyba tak jej było :D), przyjaciółka Juvii ze szkoły. Tak, ta, co jej stanik posłużył za proce dla Natsu :DDD
    ~Foxi, motyw z odpalaniem papierosa był akurat z życia wzięty -///- hehe :P Ale fakt, chyba był w pierwszym sezonie taki wątek z Levi i Rockiem. Tak mi coś świta, ale już dobrze nie pamiętam... chyba muszę sobie przypomnieć BL :D
    ~Ann o'Nimm, Laxany póki co mało, ale cierpliwość popłaca :D I kiedy przeczytałam to twoje "PS" ... wow... Tyle wygrać xD Zaskoczyło mnie to, ale naprawdę, czuje się wręcz zaszczycona :D Dziękuje ;***
    ~NineTails, blogger chyba mnie nie lubi :/ Albo hejci NaLi tak jak wy, strzelił focha i nie pokazał wam infa o nowym rozdziale xD Dziękuje ci za ciepłe słowa i znalezione błędy, już je poprawiłam :)
    ~Yuuki Irochi - pierwszy komentarz i już limit przekroczyła. Wróżę ci przyszłość dobrej komentatorki xDDD Bardzo się cieszę, że rozdział tak ci się spodobał. Czytając twoje słowa faktycznie się czułam, jakbym tego Oscara wygrała, haha :D

    Dziękuje wam wszystkim, bardzo, bardzo, bardzo :D Za ciepłe słowa, wyłapane błędy, za wyrazy współczucia w sprawie osy też :P :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Zacznę od tego, że czekałam 29 rozdziałów na tą cudowną chwilę kiedy poznają prawdę. *-*
    Wiedząc, że nadchodzi ten moment byłam tak podekscytowana, ze zaczęłam niekontrolowanie gestykulować i piszczeć sama do siebie. Boże Yasha, co ty ze mną robisz ? O.O XD
    Mimo iż wiedziałam, że większość nie będzie zadowolona z tego, że ich rodzice byli mafiozami, to było mi smutno kiedy pouciekali.
    Tyle NaLu tyle wygrać <333
    Lucy powoli zaczyna czuć coś do Natsu... Aaaaa ! Nie mogłam być bardziej szczęśliwa ! Gdy Lucy wspominała słowa Natsu i całą jego osobę to aż mi się ciepło na serduszku zrobiło :3
    W ogóle całość byłaby taka idealna ... gdyby nie białowłosa prostytutka -.-"
    Z każdym kolejnym czytanym przeze mnie zdaniem miałam w głowie tylko jedno zdanie : "Jeszcze zdołasz się wycofać. Jeszcze zdołasz się wycofać."
    Co by Mira i Elfman powiedzieli, że ich siostrzyczka jest prostytutką ?
    To znaczy dla mnie ona zawsze była człowiekiem podobnego pokroju ale teraz się z tym ujawniła.
    Akcja z karetką była epicka. Natsu lekarzem ... w kitlu to może mu być nawet do twarzy, ale nie ryzykowałabym życia, żeby przyjść do jakiegoś nieudolnego lekarza, nawet jeżeli byłby przystojny.
    Gray po narkozie zniszczył wszystko. Zgadzam się z Yuuki Irochi, te dwa fragmenty z tego momentu były świetne, prawie się zakrztusiłam ze śmiechu xD
    Laxus chce "porozmawiać" z dziekanem (If you know what I mean xd).
    No i Levy oraz Gajeel. Akcja w kuchni była taka ... słodka ? Nie wiem czy to dobre określenie. Ale była taka faajnaaa~! *-*
    Przesyłam kontenery weny, czasu, chęci i kakałka ! Albo Nutelli ... ewentualnie żelków :D
    P.S. Wyrazy współczucia w sprawie osy. Jednocześnie cieszę się, że udało ci się znaleźć tą kartkę. Chociaż nie powiem miło byłoby być znalazcą tej kartki >.<

    OdpowiedzUsuń
  9. BUAHAHAHA! WRESZCIE PRZECZYTAŁAM, NIKT MI JUŻ NIE ZAWRACAŁ DUPY! \o/
    To od początku i po kolei (albo i nie, zobaczymy xD):
    Reakcja Levy na Natsu - miodzio :'D I, oj, Natsu, ty się może przefarbuj, bo Cię wszyscy tak rozpoznają bez problemu... xD Hmm... Natsu blondyn - na pewno by stereotypowo odpowiadało jego poziomowi IQ xD Tylko wtedy to nie byłby Natsu blondyn, tylko raczej Natsu blondynka... Ale ćśśśś... Albo ogoliłby się na łyso? *wyobraża sobie*
    ...
    ...
    ...
    ...
    AAAAAAAAA! TO BYŁA ZŁA WIZJA, BARDZO ZŁA! *wali opętańczo głową w ścianę* MÓJ MÓZG KRWAWI. T-T


    Dobra, uspokoiłam się. Chyba.
    Wow, radio takie niezastąpione. No i...
    "-Ktoś z twoich bliskich tam leży? Spytała z chwilą, gdy dojechali akurat na dwudziestą ósmą przecznice.
    -Nie, nikt bliski. Warknął ze złością. -Tylko Gray." Cudeńko xD
    No i to: "-Nie zadawajcie mi tyle pytań na raz! Jestem głodny..." Normalnie jak ja <333 xD
    No i wow, Lucy taka podobna do matki. *wyobraża sobie Natsu, mówiącego: "Jeśli z charakterku też taka do matki podobna, to muszę stwierdzić, że Igneel miał fatalny gust do kobiet..." xD* Poniekąd aż szkoda, że tylko Ur wiedziała o tym, że Igneel się w Layli kochał (z wzajemnością zresztą \o/)... WYCZUWAM ANALOGIĘ XD Ale tak ten... może Ur (albo nawet i Layla) się po pijaku (czy coś) Cornelii wygadała i tak babskimi ploteczkami zanudzając męża powiedziała o tym Gildartsowi?... Ciekawie by było xD
    No a tak bardziej już wracając do tematu: Jell... znaczy się, Siegrain, weź Zero zastrzel i będzie po problemie. A jak zaczną do Ciebie strzelać z Oracionu, to będziesz unikać kul jak w Matrixie, uda ci się, wierzę w Ciebie! xD
    Grimoire chce Fairy Tail dla siebie O.O Dżizas, ale będzie grubo! <333
    ...Zeref, młodszy brat nie jest pieskiem. Powtarzam, NIE jest. Nawet taki przygarnięty z ulicy. Co, może jeszcze z nim do weterynarza chodzisz? :I
    "-Pewnie Oracion Seis zaczęło się wpychać na północ? Stwierdził Laxus, który choć pamiętał złote lata dla Fairy Tail, nigdy nie słyszał o ich początkach.
    -Ta, jeszcze czego. Prychnął Gildarts." Całe Fairy Tail <3 Nie dałoby się wpychać wrogim rodzinom na ich terytorium <3
    No i to, jak wszyscy otoczyli Lucy, żeby zobaczyć zdjęcie... Taki fajny widoczek mi się wyobraził :3
    "-No, to na mnie też już pora! Zawołał niespodziewanie Gajeel, stając pospiesznie między Laxusem, a Natsu, którzy w chwili obecnej rozwścieczone przypominali psy, chcące się na siebie rzucić. (...) Na chwilę czarnowłosy zmierzył wzrokiem Gildartsa. -Szczerze, to niezbyt mnie rusza ta cała historia z wojną mafii, ale chyba nie myślałeś, że z taką ekipą odbudujesz tą swoją całą "rodzinę"?" Gajeel rozjemca, wow. Od takiej strony Cię nie znałam, Gajeel xD I wiesz, żebyś się jeszcze nie zdziwił z tą odbudową rodziny... xD
    I buahaha. Redfox też ma chorobę lokomocyjną :D Akcja w karetce cudna. Dr. Oetke... znaczy się, dr. Dragneel i jego asystent (Gajeel, nie gap się tak na mnie. Bycie asystentem to przecież nie jest nic złego...) - pan Redfox! Właśnie przewożą rannego, proszę nie zwracać na nich uwagi... Że co? Że wyglądają nieprofesjonalnie? Proszę się tym nie przej... *w celu odwrócenia uwagi* JEŻU KOLCZASTY, CO TAM SIĘ STAŁO? O.O *spieprza, jak nikt nie widzi*
    Naćpany Gray - miodzio xD Oj, czuję, że zachowywałabym się jak Natsu, bez dwóch zdań xD
    Natsiasty... Całą butelkę wódy wychlałeś? Ale ty masz mocny łeb! Ale mimo wszystko... ciekawe, czy Cana by jeszcze była w miarę trzeźwa, czy już pijana troszku xD
    O! Lisanna!... WIDZISZ? I O TYM WŁAŚNIE MÓWIŁAM WYŻEJ, RÓŻOWA LANDRYNO. C:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm... ciekawe jak zareagują Elfman i Mira na wieść, w jaki sposób ich mała słodka siostrzyczka sobie dorabia. I sama nie wiem, czyjej reakcji się bardziej obawiać :I W każdym razie - zasłużyła sobie. NALU, mówi ci to coś, panienko Strauss? XD
      Ah, kocham tę czwórkę xD Dobijanie się do drzwi, podsłuchiwanie... Oj tam, oj tam. Przyszli i chcą, żeby ich wpuścić, przecież! xD
      Gajeel i Levy - odpalanie papierosa od papierosa... <333
      Uuu... nalot na dziekana. Przeczuwam zacną akcję C:
      I Gajevy, Gajevy, Gajevy! <333 Mam tylko nadzieję, że ich randka będzie bardziej udana od tej "randki" Natsu i Lucy... xD Chociaż... w książkach i filmach krwi nigdy za dużo \o/ (no, chyba że tryska jak z hydrantu. No to bez przesady ^^)
      A ty, Gray, trzymaj łapki przy sobie. Lucynka jest zarezerwowana dla Natsiastego. Na Ciebie czeka Juvia. ;3
      No i... Hilda, ale żeś się wstrzeliła w czasie :D Lucy będzie mogła teraz śledzić chłopaków. I może podziękować Natsu, jak się odważy, czy coś. W końcu uratował jej rzyć. C:
      Uff... Chyba tyle. Jak wróciłam z wyjazdu i odpoczęłam (względnie. Bo jednak wolę płaszczyć tyłek na kanapie niż łazić po górach xD), to nagle tak bardzo chce mi sie pisać i w ogóle... :D
      I wybacz komentarz z opóźnieniem (krótkim, bo krótkim, ale jednak) ^^''
      Wyrazy współczucia w sprawie osy, wena i wolnego czasu. No i żeby żadne owady nie zwiedzały ci mieszkania bez pozwolenia ;D


      P.S. Sorki, za zdublowany komentarz, wcisnęłam "Opublikuj" raz, nie wiem, czemu wyszły dwa xD

      Usuń
  10. Z góry uprzedzam ale ten komentarz będzie miał wiele niecenzuralnych słów xD xD

    Ja pierdziele, warto było prawie miesiąc czekać na ten rozdział !!!!!! Jest MEGA, MEGA i jeszcze raz MEGA ZAJEBISTY !!!!
    Od razu widać, że nasza Yasha wróciła wypoczęta i pełna energii !! <3 <3

    Na początku muszę ci podziękować za nauczenie mnie nowego słówka. Chodzi mi o kukać - tam gdzie mieszkam jest ono kompletnie nieużywane. Więc przeżyłam totalny mindfuck i się zastanawiałam o co chodzi :D :D

    Dobra teraz wracając do fabuły. :)
    Jestem zachwycona długością tego rozdziału, w którym ciągle się coś dzieje ciekawego. Może i nie ma zbytnio jako takiej akcji, za to dużo dzieje się między głównymi bohaterami :D

    W końcu wszyscy dowiedzieli się prawdy o Elicie Fairy Tail. Opisałaś ich emocje zajebiście i bardzo realnie. Aż mogłam sobie wyobrazić tę ich kłótnie.
    Podsumowanie Erzy - Teraz możemy się za nich jedynie modlić rozwaliło mnie. Nie mogłam się powstrzymać od parsknięcia śmiechem xD
    W sumie nie dziwię się Canie i Laxusowi, że są źli na Cliva. Wyglądało to tak jakby byli manipulowani.

    Akcja z karetką bezbłędna :D :D Gajeel już myślał, że Natsu miewa jakieś przebłyski inteligencji a to tylko była jego glupota. :D haha uśmiałam się też jak Gray miał halucynacje :) Teraz obaj są kwita.

    Jeśli chodzi o +18 to na początku jej czytania myślałam : Yasha co ty odwalasz i jak mogłaś ich sparingować !! Ale po przeczytaniu zakończenia byłam bardzo zadowolona. Lisanna czarną owcą w rodzinie i do tego tak wykorzystała biednego Natsu. Ale teraz za to on nie będzie chciał już jej znać :D :D JUPI
    Chociaż swoją drogą nie sądziłam , że zniży się ona do prostytucji i takich nieczystych zagrywek...
    Obstawiam, że jak Mira się dowie to się jej nieźle oberwie xD xD Aż nie mogę się doczekać.

    Gajeel zrobi wszystko żeby dowiedzieć się czegoś więcej o Metallicanie :) A mina Gray'a jak się dowiedział, że Ur była wtyczką w policjii - reakcja bezcenna.

    Scena w mieszkaniu Levy była bezbłędna. Jak na razie najbardziej podoba mi się właśnie tutaj jej postać wykreowana przez Ciebie. Kojarzy mi się troszkę z Levy z Edolas jeśli chodzi o jej wybuchowy charakterek xD xD Noi dzięki temu chłopacy mieli polewkę z Gajeela, który był tak bardzo pewny swojego uroku.
    Już nie mogę się doczekać ich randki ^^
    Mam też wrażenie, że Lucy powolutku przestaje być beksą. Nieźle dałaś jej tu w kość ale coś tak czuję, że zaskoczysz nas jeśli chodzi o tą postać :) :)
    Plany chłopaków są urocze. Dorwać dziekana i zmusić do ponownego przyjęcia Lucy na studia :) I tak o to rozpoczyna się panowanie nowego pokolenia Fairy Tail - pomimo tego, że nie cierpią mafii to w obronie towarzyszy są w stanie zrobić bardzo wiele, zupełnie jak stare Fairy Tail.

    Dowiadujemy się też sporo o Jeallu. Jego wątek będzie tu zupełnie nieprzewidywalny. Co zrobi jak spotka Erze? Pójdzie za głosem serca czy będzie lojalny wobec "brata"? Zapowiada się ciekawie ( zaciera ręce z niecierpliwością) Mam też wrażenie, że Zeref tylko czeka żeby zmierzyć się z nowym pokoleniem FT. Chyba mu się nudzi ^^ xD Nie wiadomo co siedzi w tej jego głowie.

    Hahaha Lucy będzie pracować w sklepie u Hildy ^^ A chciała tylko podziekować Natsu xD xD

    Mam nadzieję, że teraz będzie coraz więcej +18 i może jakiś malutki wątek z Cana?? Troszkę tu jej mało i jest taka troszkę nijaka, nieuczestniczy w akcjach i ogółem robi troszkę za kurę domową - tak to ja odbieram. Zrobisz jak uważasz Yasha, w końcu to Twoja historia :)

    Rozdział cud, miód i orzeszki podsumowując XD XD Będę z niecierpliwością wyczekiwać kolejnego !!!
    Pozdrawiam kochana :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jednak o dziwo powstrzymałam się od niecenzuralnych słów ^^ Ostatnio troche ich nadużywam i klne ile wlezie

      Usuń
  11. Nareszcie udało mi się to przeczytać
    Boskie, Boskie, BOSKIE !!!!!! <3 <3 No ale czego innego mogłam się spodziewać... BARDZO podoba mi się ten obrót spraw, więc wyczuwam że kolejne rozdziały będą równie zajebiste *-*
    Nie będę się rozpisywać, ale wiec że zostałaś moim Bogiem *-*

    A mój ulubiony moment to będzie ten oto :D :

    “-E, Gray! Ile widzisz palców? Różowowłosy wychylił się do przyjaciela i pokazał mu środkowy palec. Fullbuster długo się mu przyglądał, intensywnie mrugając przy tym oczami.
    -Sporo w chuj. Odrzekł po namyśle, a Dragneel aż skulił się ze śmiechu.
    -Natsu! Wrzasnęła zdegustowana jego zachowaniem koleżanka. -To nie jest śmie... Gray, nie jedz kołdry!
    -Hahahaha, nie mogę! Ał, mój biedny brzuch, hahahaha!”

    “-Dlaczego ten kubek ma oczy?!
    -Hahaha, on jest genialny!
    -Natsu, błagam cię, no!”

    “-A ty dokąd się wybierasz?! Krzyknęła zdesperowana.
    -Na łowy! Odrzekł hardo Gray. -Chcę panienkę!”

    Nie no KOCHAM Graya <3 A Graya francuza to już wg czcze *-* Podobała mi się też bardzo akcja w domu Levy, i wg caaaaaały rozdział...
    Z niecierpliwością czekam na więcej, twoje opowiadanie przebija oryginał!

    OdpowiedzUsuń
  12. ja, jako stała czytelniczka tego oto zacnego bloga, stwierdzam, żeś Bogini :D
    po pierwsze, to gratuluję przygody z wkurwioną osą :D (po czym tuż przed moimi oczyma przeleciała mucha...)
    po drugie, to Yash. ten rozdział mnie zniszczył. trochę co prawda mi nie pasował tu fragment z "Mężczyzną z tatuażem" (Boże, mam nadzieję, że nie skrzywdzisz Jellala tak, jak zrobiła to Lisbeth z dziewczyny z tatuażem), ale wiem, że ta wstawka miała jescze trochę nas podkręcić. BO CO MIAŁO OZNACZAĆ TO, ŻE DESER JEST DLA NICH?!?!?!
    poza tym, akcja z Grayem była zajebista :D ale nie najlepsza. jak dla mnie powinnaś dostać jakąś nagrodę specjalną za akcję z Natsu. mimo tego, że nie cierpię Lisanny... czytając ten fragment, prawie się popłakałam, nie wiem nawet czemu. po prostu Natsu był taki... bezradny. poruszyło mnie to, bardzo nawet. co jest chore, biorąc pod uwagę to, że p. Dragneel bezceremonialnie posuwał Barbie, a ja się wzruszałam :/ chyba jestem nienormalna.
    a tak na koniec dodam, że Levy i Gajeel są słodcy ;3
    no, także ten... miłego dnia, czy coś :)

    OdpowiedzUsuń
  13. "Sporo w chuj" - rozjebało mnie to KOOOOMPLETNIE ! Hahaha, świetny rozdział kochana, nie mogłam się oderwać. Mam nadzieję, że Natsu, Gray i Gajeel w koncu i tak się przekonają do Fairy Tail... Nie no, muszą przecież to zrobić inaczej moje życie nie miałoby sensu xD haha, wybacz nie rozpiszę się za dużo bo muszę zmykać na wypadzik z rodzinką. Weny kochana ! <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Doprawdy, cieszę się z tego rozdziału :D warto było czekać! ;3
    Czytam go już chyba trzeci raz, bo rozwalił mnie totalnie.
    A postać Levy w tym opowiadaniu jest wyjebista ^^ Oscara powinna za to dostać, Ty też :*
    '-Lucy nie chcę was widzieć! Wypierdalać!' - wyobrażając sobie Levy mówiącą to płaczę ze śmiechu xD
    Ale chyba 'bohaterem' głównym tego rozdziału był Gray.. ten to miał nieźle w bani..
    A te teksty - kobieto, chyba stworzę sobie taką książeczkę i będę je spisywać. Są genialne!
    Noo dobra, to pędzę dalej.. :* Buźka

    OdpowiedzUsuń
  15. No nie wierzę ... Tego rozdziału też nie skomentowałam! o.O Jestem zła na siebie, ogromnie zła, bo rozdział czytałam już dawno, zaraz jak go wstawiłaś. Myślałam, że zostawiłam komentarz, a tu patrzę i nie ma. Wrr... niedobra ja!
    Nawet nie wiesz, ile oczekiwałam na ten rozdział. Od początku opowiadania czekałam na moment, aż wszyscy się zbiorą, aż "nowe pokolenie" zbierze się w jednym miejscu i pozna smutną prawdę o ich bliskich. Wtedy sobie myślałam, " Oo... założą od nowa mafię, będzie czas na zemstę itp...", a tu proszę, taka niespodzianka. W sumie nie dziwię się ich reakcji. Kto normalny po dowiedzeniu się, że jego mama/tata/ opiekun był w mafii, ucieszyłby się z tego, ba, chciałby się do nich przyłączyć. Każdy zareagował podobnie - szok i niedowierzanie, a nawet rozczarowanie. I już można by było pomyśleć, że ich drogi się rozejdą, że już więcej się nie spotkają w takim gronie, a ja jestem więcej niż pewna, że nas jeszcze zaskoczysz.
    Choć nienawidzę kopi Miry ( czyt. Lisanny) to tutaj ją trawię. Dlaczego?! Salamander od początku był taki rozrywkowy, więc jedna panienka w tą czy w tą nie robi różnicy. Tylko jak ta białowłosa mogła go tak wykorzystać?! No jak?!
    Lucy szpieg ... i tutaj miałam wielkiego banana na twarzy! :) A z tą akcją o zatrudnienie, no myślałam, że spadnę z krzesła. Nawet nie wiesz, jak dobrze, że wstawiłaś taki komediowy wątek, kiedy większa część rozdziału trzymała w napięciu.
    No i baaaaardzo spodobał mi się moment, kiedy Landryna krzyknęła "Zostaw ją" i walnęła Laxusa, ratując tym samym Cytatą Zołzę :P
    Przepraszam za krótki komentarz, ale chcę dzisiaj wszystkie nadrobić! :P
    Lecę dalej! :**

    OdpowiedzUsuń

Wasze komentarze cieszą mnie jak mało kogo, jednak nie zaklepujcie miejsc. To nie ważne, kto jest pierwszy, kto ostatni. Takie wpisy zostaną usunięte.
Wszelkie pytania kierujcie do spamownika.
A jak przeczytałeś rozdział, to pozostaw po sobie ślad.
Jesteś anonimem? Podpisz się jakoś.

Całusy dla was śle z góry wdzięczna Yasha ^.^