6 mar 2014

Rozdział 21 "Sejf"

Godzina 23:05

Levy nie mogła zapanować nad swoimi nerwami. A to spoglądała na lusterko, by potwierdzić swój nienaganny, ostry makijaż, a to poprawiała swój biust wypchnięty do przodu dzięki stanikowi z push-upem. Co chwile ściemniała światło chcąc stworzyć wyjątkowy nastrój, lecz zaraz na nowo zapała wszystkie lampy w bibliotece. Próbowała czytać, lecz nie mogła się skupić nawet na jednym zdaniu. Pół paczki wypalonych papierosów oraz kieliszek z winem również nie pomagały.
Spóźniał się. Co prawda nie powiedział o której dokładnie przyjdzie, ale powinien tu być już od dawna.
Zmęczona czekaniem usiadła za biurkiem recepcji zakładając nogi na mebel. Przymrużonymi oczami zlustrowała swoje buty na wysokim obcasie. 
Idiotka. Wystroiła się jak karp na wigilie. 
Od kiedy to nosi buty z obcasem wyższym niż 7cm? Od kiedy maluje się tak wyzywająco i ubiera tak elegancko? Mała czarna z pewnością nie była w jej guście...
-Chyba mnie pojebało. Warknęła cicho i zrzuciła z nóg czarne szpilki. Założyła okulary i z powrotem zawiązała włosy w luźną, niechlują kitkę, z której wystawały kępki niebieskich włosów. Na co ona w ogóle liczyła? Odstawiła się, ale nic poza tym. Gajeel przyszedłby, no i co dalej? Chyba zbyt podekscytowała się faktem, że znalazła sposobność znalezienia się z mężczyzną w sytuacji "sam na sam". 
-Lepiej by już nie przychodził.
Wstała chcąc ściągnąć z siebie sukienkę i jak na złość, właśnie wtedy usłyszała pukanie. Drzwi biblioteki otworzyły się powoli.
-Można?
W uchylonym wejściu dostrzegła kukającego Gajeela i aż znieruchomiała z zaskoczenia. Teraz, jak już tego nie chciała to kurna przylazł!
...
Wyglądała jakby zobaczyła ducha. Zapomniała, że miał przyjść? Jej zachowanie i wygląd utwierdziły go w tym przekonaniu.
-Wychodzisz gdzieś? Jego słowa ocknęły dziewczynę.
-Nie, a czemu?
-Tak się wystroiłaś... Jak on nie znosił wytapetowanych dziewczyn! -Ładnie wyglądasz.
McGarden uderzyła głową w biurko.
-Wcale nie, nie gap się. Mruknęła zawstydzona.
Cóż, przynajmniej zdawała sobie z tego sprawę - pomyślał.
-A gdzie twoja przyjaciółka, Lucy? Spytał, niby to chcąc zmienić temat, jednakże brak jej obecności w bibliotece wypełnił Redfoxa niepokojem.
-W domu. Źle się czuła i wzięła dziś wolne. Levy nawet nie oderwała twarzy od drewnianego blatu. Czuła palące ze wstydu wypieki na policzkach, nie mogła mu się pokazać w takim stanie. I tak za dużo już widział.
Jednak przez to, że "chowała głowę w piach" nie mogła zobaczyć miny Gajeela. Jego oczy rozszerzyły się tak bardzo, że czerwone tęczówki wydawały się malutkie jak ziarenka.
Szpieg ukradkiem spojrzał na zegarek i przeklął na głos. A gdy zdziwiona bibliotekarka uniosła wzrok, jego już nie było.
-Co to miało być?! Jęknęła, z każdym słowem podnosząc ton i wpatrując się w puste miejsce, które jeszcze przed chwilą wypełniał czarnowłosy mężczyzna. Usłyszał, że nie ma Lucy i uciekł? A więc zależało mu tylko na tym, by zobaczyć Heartfilię?!
Przygryzła dolną wargę.
Nie, nie mogła myśleć w ten sposób. Jego reakcja była taka ... niecodzienna. Dziwna. Postanowiła przeanalizować wszystko od początku. Jego wtargnięcie do biblioteki i zderzenie z blondynką wydawało się być zwykłym zbiegiem okoliczności. Jednakże, skoro przyszedł tu by skorzystać z czytelni to dlaczego się za nią cofnął i wrócił tu po piętnastu minutach? Zdziwiła się, że wcześniej nawet nie zwróciła na to uwagi.
-Może chciał ją dogonić i przeprosić? Tłumaczyła go myśląc na głos.
A co, jeśli przesiedział kilka godzin nad książkami nie po to, by się uczyć, a by na nią czekać? W końcu wyszedł nie długo po tym jak ją zobaczył, a i dziś zmył się zaraz po tym, jak okazało się, że dziewczyny tu nie ma. Tylko po co miałby to w ogóle robić? Jeśli wczoraj na nią czekał, to musiał być pewien, że  Lucy wróci do biblioteki jeszcze tego samego dnia. By to wiedzieć, musiałby ją śledzić... Nie wyglądał na prześladowcę, więc po co miałby to robić? Kto chciałby szpiegować Heartfilię?
Jej ściśnięte dotąd usta otworzyły się powoli.
-Oracion...
Nim zdążyła je z powrotem zamknąć, dorwała w ręce swoją kurtkę i buty, po czym wybiegła z biblioteki jak szalona. Przypuszczenie na które właśnie wpadła zdawało się być nieco naciągane, lecz wolała upewnić się, że Lucy jest bezpieczna. Bo jeśli jednak jakimś cudem miała rację, to właśnie jej przyjaciółka została podana mafii jak na tacy. A wszystko to przez jej niewyparzoną gębę.

- - - - - - - - - - 

50 minut wcześniej

Niemal na przeciw kancelarii zaparkował ciemno-zielony Dodge Lancer.
-Ciemno tu jak w dupie! Co tu się stało? Zdziwił się Bora zastając ulicę w ciemnościach. Jedyne światła oświetlające okolicę dochodziły z okien pobliskich mieszkań. W tym z mieszkania Heartfilli.
Erigor uśmiechnął się lekko. Nie miał pojęcia, dlaczego żadna z latarni się nie paliła, jednak było im to tylko na rękę.
-Co robimy? Spytał fioletowowłosy, gdy silnik samochodu zgasł.
-Czekamy. 
-Na co? Nie możemy po prostu wejść i zabrać się do roboty?! Jak dziewczyna zacznie krzyczeć, to zastrzelimy sukę i tyle.
-Zaczekajmy aż zaśnie. Powiedział stanowczo Erigor. Oderwał dłonie od kierownicy by sięgnąć po broń. -Dopiero wtedy weźmiemy się do pracy. Nie potrzebni nam zbędni świadkowie.
Bora wyglądając na ciemną ulicę skrzywił się nieznacznie.
-Jeśli o świadkach mowa, to spójrz tam. Ruchem głowy wskazał na lewo. Pod drzwiami kancelarii pojawiły się dziwne postury. Przez wszechobecną czerń ciężko było je opisać, jednak z pewnością była to dwójka mężczyzn.
Erigor wytężył wzrok. Jeden z nich trzymał coś w dłoniach. Jakby jakąś torbę. Drugi natomiast schylał się i grzebał przy drzwiach od mieszkania studentki.
...
-Pospiesz się, lać mi się chcę!
-Trzeba było nie chlać tyle piwska przed robotą! Warknął Gray próbując włamać się do kancelarii. -Poza tym, światło w mieszkaniu...
-Na pewno zapomniała je wyłączyć przed wyjściem z domu! Przerwał mu Natsu, który odłożył torbę na kamienne schody i chwycił się za krocze. Miał wrażenie, że pęcherz zaraz rozsadzi go od środka. 
-No nie wytrzymam! Zawołał i zbiegając po dwa stopnie ze schodów zaczął rozpinać rozporek.
-Jaka ulga! Już po chwili podlewał trawnik przed mieszkaniem Heartfilli.
...
-Co on kurwa robi?! Zszokowany capo grupy "Eisenwald" przyglądał się poczynaniom Natsu. -Kto to w ogóle jest?!!!
Bora wstrzymał się od komentarza. Choć widział chłopaków niedokładnie, miał wrażenie, że gdzieś ich już spotkał.
Nagle, za sprawą otwartych drzwi kancelarii, na ulicy zrobiło się ciut jaśniej.
...
-Długo ci to zajęło! Widząc otwarte drzwi, Dragneel poprawił swój pasek od spodni, porwał czarną torbę i wślizgnął się do środka. Tuż za nim wszedł Gray, który przed zamknięciem mieszkania zlustrował ostrożnym wzrokiem ciemną ulicę.
...
-To oni! Zawołał nagle Bora, nie wierząc w to co widzi. -To te gnojki z Bianco Corvino!
-Co?
-To oni uciekali z tym wielkim blondynem, o którym ci mówiłem!
Erigor zmarszczył brwi. To oni w końcu pomagali panience Lucy, czy również chcieli ją dorwać? Co oni tu robili? Miał mętlik w głowie.
-Idziemy. Zadecydował szef, mocniej zaciskając palce na rączce pistoletu. Musiał zobaczyć co tam się wyprawia na własne oczy.
...
-Ale chata! Natsu nie oszczędzał głosu, który odbił się lekkim echem na dużym metrażu.
-ZAMKNIJ SIĘ! Syknął Gray przez zęby.
-Przecież nikogo tu nie ma! Oburzył się Dragneel zaglądając do kuchni. -Gdyby było inaczej, już by nas ktoś przywitał!
Różowowłosy otwierając lodówkę uśmiechnął się szeroko. Była po brzegi wypełniona jedzeniem.
Tymczasem Fullbuster znając mniej więcej układ mieszkania bez problemu trafił do biura, które oglądał dzisiejszego popołudnia przed okno. Nie zapalając światła stanął przed sejfem i od razu zabrał się za jego otwieranie.
...
Mafiozi zaszli budynek od tyłu. Na niewielkim parkingu zastali jedynie starą furgonetkę. Bora spróbował otworzyć drzwiczki Citroena, które ku jego zaskoczeniu były otwarte. Erigor natomiast zakradł się cicho pod samo mieszkanie, chcąc zobaczyć co dzieje się w środku. Na jego nieszczęście, w chwili gdy miał zajrzeć przez okno, ono otworzyło się na oścież. Capo przylgnął do muru najściślej jak potrafił, zaś fioletowowłosy w ostatniej chwili zdążył schować się za samochodem.
...
-I to było takie ważne?! Zdenerwował się Natsu, wyglądając przez otwarte okno i dla uspokojenia wciągając świeże, chłodne powietrze. -Nie mogłeś sam otworzyć okna?!
-Nie, nie mogłem. Burknął Fullbuster. -Skończyłeś swoje?
-Jeszcze nie, więc zawołaj mnie jak naprawdę będziesz mnie potrzebować! 
Dragneel leniwym krokiem skierował się do salonu, gdy usłyszał ciche skrzypnięcie. Odwracając się zdziwiony, zauważył zadowolonego z siebie Graya obok otwartego sejfu.
...
Erigor w mig zrozumiał całą sytuację. Skinięciem głowy rozkazał Borze wsiąść do samochodu, a samemu przycisnął pistolet do piersi i udał się w przeciwnym kierunku.
...
Po niespełna trzech minutach od otwarcia sejfu, francuz pospiesznie otworzył tylne drzwiczki furgonu, po czym podbiegł do otwartego okna.
-Natsu, pospiesz się!
Dragneel nie zważając na poganiającego go przyjaciela ostrożnie wyjął ostatnie brązowe pudełeczko ze skórzanej torby i postawił je obok jednego z nieotwartych wcześniej pokoi. Następnie wszedł do biura i zaczął opróżniać sejf. Wszystkie akta, teczki i dokumenty podawał Grayowi przez otwarte okno, który załadowywał nimi dostawczy samochód. A kiedy papierów zostało już naprawdę niewiele, chłopak dostrzegł w sejfie złoty, wygrawerowany rewolwer.
-Szkoda by miał się zmarnować... Mruknął do siebie i schował broń za pas. Wyjął ze skrytki ostatnie akta i z uśmiechem podał je przyjacielowi. Bo jak tu się nie uśmiechać, gdy wszystko szło po ich myśli? Ta robota była aż za prosta!
-To już wszystko. Poinformował Fullbustera, który odetchnął z ulgą. Ciemnowłosy włożył ostatni załadunek na tyły Citroena i usłyszał włączony silnik. Cała furgonetka zaczęła drżeć.
Zdziwiony Gray zastygł na chwile w bezruchu, lecz gdy furgonetka ruszyła do przodu, on również zerwał się do biegu. Choć nic z tego nie rozumiał, w ostatniej chwili, zanim Citroen zdążył rozpędzić się na dobre, wskoczył do środka wlatując w stertę dokumentów.
...
Natsu przyglądał się odjeżdżającemu Citroenowi jak zaczarowany. Ogłupiały nie mógł się ruszyć, do czasu aż nie usłyszał zbliżających się kroków. Odwrócił się do tyłu, cudem unikając lecącego w jego stronę naboju. Białowłosy mężczyzna, ubrany w brązowy płaszcz nieuchronnie zbliżał się do niego z wyciągniętą bronią. Pomimo zaskoczenia, refleks nie opuścił Dragneela. Odruchowo wyjął na wierzch swojego Desert Eagle i strzelił dwukrotnie w stronę mafiozy, jednocześnie chowając się za biurkiem.
Erigor nie spodziewał się tego, jednakże chłopak strzelający na oślep nie zdołał go zranić. Dla swojego bezpieczeństwa capo schował się za futryną drzwi i postanowił zaczekać na moment, w którym to włamywacz wystawi choćby czubek swojego nosa.
...
Lucy otworzyła powoli oczy. Wybudzona czuła się ciężka jak z ołowiu, a wszystko to za sprawą tabletek "ludas", które w jej mniemaniu mogłyby powalić nawet słonia. Nastawiła uszu nasłuchując hałasów. Miała wrażenie, jakby ze snu wyrwał ją dźwięk przypominający wystrzał.
Po chwili blondynka ponownie zamknęła oczy, święcie przekonana o tym, że musiało jej się przesłyszeć. Wtedy właśnie usłyszała kolejne dwa strzały i zerwała się na równe nogi. Podniesiony ze strachu puls zaczął dudnić w jej uszach. Strzelanina wyraźnie dobiegała z wnętrza jej domu.
...
-Kim jesteś?! Zawołał Natsu, lecz w odpowiedzi uzyskał serię strzałów. Kawałki drewna z postrzelonego biurka osiadły na jego włosach.
-Wyłaź mendo!
Nie wiedział co robić. Bo przecież nie wyjdzie spod biurka dając się zamienić w ser szwajcarski! Starając się intensywnie myśleć zmarszczył czoło, bo choć zawsze wychodził cało z podbramkowych sytuacji, główkowanie nie było jego mocną stroną.
Kolejna seria nabojów przeszła przez mebel, za którym się skulał.
-Kuźwa... Przymrużonymi oczami spojrzał przed siebie : na otwarte okno, w którym dostrzegł swoją szansę na ratunek. Z kieszeni koszuli wyjął mały włącznik z prymitywnym guzikiem i ścisnął mocniej małe pudełeczko. Wyskoczy przez okno, po czym rozniesie całą chatę - to przecież takie proste! Najlepiej jednak zaczekać, aż mężczyzna wystrzeli cały swój magazynek. Jeszcze jedna seria i powinien się wypłukać z naboi. O ile nie ma zapasowego magazynku...
Wychylając się nieznacznie, Natsu oddał kolejne trzy strzały by sprowokować przeciwnika do wykorzystania wszystkich naboi. Nie starał się więc zbytnio trafić w mafiozę i zamiast tego przestrzelił sporych rozmiarów wazę znajdującą się w salonie. Naczynie rozbiło się z hukiem, a jego kawałki opadły koło stóp blondwłosej dziewczyny, ubranej jedynie w koszule ledwo zasłaniającą jej uda.
-Co ty tu robisz! Ryknął Dragneel, jednocześnie zwracając uwagę Erigora na Heartfilię, która spojrzała na nich z przerażeniem. Chciała tylko wymknąć się niepostrzeżenie z mieszkania i zadzwonić z najbliższej budki na policję. Wiedziała, że powinna zbierać swoje cztery litery i uciekać, ale nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Nie mogła się ruszyć nawet wtedy, gdy gangster stojący zaledwie trzy metry od niej uśmiechnął się złośliwie.
-Skończysz jak Layla... Mruknął Erigor celując lufą prosto w pierś Lucy. Dziewczyna słysząc jego słowa przypomniała sobie widok swojej matki, postrzelonej prosto w serce. Przypomniała sobie szatyna, który ją zamordował. I rudzielca, który kilka dni po jej śmierci odwiedził Judego. Skoro białowłosy powiedział o czymś takim, musiał doskonale znać tamtą historię. Pewnie już wtedy należał do Oracion Seis...
A więc nawet bez aktu mafia postanowiła ją zabić? Poczuła się taka zrezygnowana. Przegrana.
Nieuzbrojona, totalnie bezbronna i skołowana czekała tylko na moment, w którym nabój przedziurawi jej klatkę piersiową.
Natsu miał idealną szansę na ucieczkę, teraz nikt nie zwracał na niego uwagi! Doskonale zdawał sobie z tego sprawę, lecz zamiast wyskoczyć przez otwarte okno, wybiegł spod biurka i wleciał z impetem na Erigora. Czemu to zrobił? Nie miał pojęcia, po prostu działał impulsywnie. Lecąc nieco do przodu, mężczyźni przewrócili się na ziemię, a broń która wypadła mafiozie z ręki prześlizgnęła się po panelach na drugi koniec salonu.
Heartfilia spojrzała na różowowłosego i zdębiała. Poznała go gdy tylko wyszedł z ukrycia, ale zaraz pomyślała, że śni. Tak, ona musiała śnić! Bo to było po prostu nie możliwe, by kelner którego kilka dni temu oblała zupą w restauracji znalazł się w jej domu i walczył z mafią. 
-To jakiś chory koszmar...
Dragneel siadając okrakiem na Eligorze z całej siły uderzył go prawą pięścią w policzek, potem skroń. Widząc, że aż lekko zamroczyło gangstera postanowił zbierać się stąd jak najszybciej. Wstając, szarpnął blondynkę za nadgarstek i po chwili siłą wyrzucił ją z mieszkania. Popchnięta zleciała ze schodów i przewróciła się na ulicy, a Natsu wyleciał tuż za nią i osłonił leżącą swoim ciałem.
Lucy chciała wstać, lecz niemal przylegające do niej ciało młodego mężczyzny uniemożliwiało jej jakiekolwiek poruszanie się. Nagle spod jego ramion dostrzegła zbliżającego się do nich mafiozę. Znów dzierżąc w dłoni pistolet, otarł wolną ręką stróżkę krwi ściekającą z nosa i otworzył szerzej oczy.
-Zajebie was, gnojki! Ryknął Erigor, który zataczając się do progu mieszkania wymierzył w nich bronią.
-Po twoim trupie. Zamruczał Natsu, co zdziwiło zdezorientowaną Heartfilię. Chłopak zdusił jeszcze mocniej pudełeczko, które bezustannie trzymał w lewej dłoni, tym razem dodatkowo wciskając znajdujący się na nim guzik. Po niespełna dwóch sekundach Erigor zniknął w płomieniach ognia, które wypełniły całą kancelarie. Huk jaki temu towarzyszył był ogromny, a żar prący na leżącą na ulicy parę - nie do zniesienia.
Skołowana dziewczyna aż pisnęła z przerażenia, a Dragneel po krótkiej chwili przesunął się na bok i usiadł na jezdni. Zaśmiał się zmachany, wpatrując się w skalę zniszczeń jakich dokonał.
-MÓJ DOM! Lucy wydarła się na całą okolicę. Płomienie żywcem pożerały jej mieszkanie i całą jej zawartość, a ona nic nie mogła z tym zrobić. Wiedziała jednak czyja to sprawka. Spojrzała na winowajce z żądzą mordu.
-Coś ty zrobił idioto!!!
-Spaliłem twój dom. Stwierdził Natsu, jak gdyby nigdy nic i wstając z ziemi chciał pomóc dziewczynie. Ta jednak odrzuciła jego wyciągniętą rękę. Nie przejął się tym, miał gorsze zmartwienia. Musieli stąd uciekać, a przecież ich furgonetka odjechała z Grayem w niewyjaśnionych okolicznościach. Na szczęście, rozglądając się pospiesznie po oświetlonej ogniem ulicy zauważył ciemno-zielony samochód.
-Wstawaj, jedziemy. Odrzekł chłodno, ale Heartfilia go nie słuchała. Zamiast tego klęczała na drodze, ze łzami w oczach wpatrując się w płonącą kancelarie. 
Nie rozumiał jej zachowania, na przeprosiny czekała, czy co? Chata już płonęła, co się stało to się nie odstanie. Poza tym, czy ona nie rozumiała, że to nie czas na rozczulanie? W każdej chwili mogła pojawić się tu policja, a przerażeni sąsiedzi już zaczęli wychodzić ze swoich mieszkań.
-Rusz dupsko. Warknął na Lucy i zmusił ją do powstania, lecz wtedy dziewczyna jakby oszalała. Rzuciła się na niego z rękoma, bijąc go gdzie popadnie.
-Pożałujesz tego! Zabije cię! Mój dom!
Jego i tak znikoma ilość cierpliwości właśnie się wyczerpała. Zdenerwowany i zmęczony dzisiejszym dniem odepchnął od siebie studentkę, sięgnął po swój pistolet i uchwytem uderzył ją w głowę. Dziewczyna momentalnie zatoczyła się i straciła przytomność, lecz Natsu zamiast ją złapać pozwolił ciału głucho opaść na ziemię. Niechętnie schylił się by ją podnieść, lecz to przerosło jego możliwości.
-Piórkiem to ona nie jest...
Zrezygnowany chwycił Heartfilie za nogi i zaciągnął nieprzytomną do Dodge Lancera.

- - - - - - - - - -

-Nudzisz się? Zerknęła z ukosa na Totomaru.
-Nie ukrywam, że inaczej to sobie wyobrażałem...
Gdy Loxar zaprosiła go na wspólny wieczór, jego umysł został zawładnięty przez przeróżne myśli. Dziwne, miłe, nawet szalone i ekstrawaganckie. Miał niezliczone pomysły dotyczące formy spędzonego czasu, jednak za nic w świecie nie przyszło mu do głowy, że Juvia będzie chciała zaliczyć z nim ... nadgodziny w pracy.
Na komisariacie nie było nikogo prócz nich. No, może z wyjątkiem dwóch policjantów pełniących służbę na posterunku. Chyba nawet nie mieli pojęcia o dwóch komisarzach siedzących piętro wyżej.
-Długo tu jeszcze będziemy siedzieć?
-Jeszcze troszeczkę. Zaczekajmy jeszcze chwilkę. Poprosiła Juvia, a Yagiri westchnął ciężko. No ale czego on dla niej nie zrobi.
-To może mi chociaż powiesz, po co miałem zabrać aparat? Mówiąc to, mężczyzna uniósł trzymany w dłoni sprzęt fotograficzny.
-Bo będzie potrzebny. Oschłe odpowiedzi policjantki zaczęły go już irytować.
-Gadasz jak jakiś polityk, to frustrujące.
Nagle usłyszeli muzykę dobiegającą z piętra wyżej. Totomaru nie ukrywał swoje zdziwienia.
-A to co?
-No nareszcie zaczął! Chodź! Szeroko uśmiechnięta Juvia ruszyła z miejsca jak torpeda, a skołowany policjant ruszył tuż za nią. Mimo to ledwo dogonił ją na schodach, a kiedy znaleźli się przed drzwiami prowadzącymi na wyższą kondygnację, dziewczyna zatrzymała się i palcem przyłożonym do ust rozkazała mu być cicho.
...
Czuł się jak włamywacz, gdy zgarbiony przemierzał przez puste biurka inspektorów. Co ta dziewczyna sobie wyobrażała! "Juvia uchyla drzwi, a ty robisz zdjęcia" - o co tu chodziło?
-To głupie... Mruknął zażenowany, choć intrygowały go hałasy dobiegające z gabinetu Josego Porly.
W końcu dotarli do właściwych drzwi, a Loxar uchyliła je nieznacznie.
Z początku myślał, że obserwują niezbyt urodziwą, rudą kobietę. Szybko jednak przekonał się, że jest to nie kto inny jak komendant.
-Rób zdjęcia, Toti. Szepnęła policjantka, ale Yagiri nie mógł wyjść z szoku. Wymalowany, przebrany w kobiece wdzianka Porla, poruszający się w ponętny sposób to było dla niego zbyt wiele. Choć jednocześnie nie mógł oderwać od niego wzroku, jakby musiał się w niego wpatrywać by uwierzyć swoim oczom.
Nagle usłyszeli zbliżające się na piętro kroki. Totomaru pospiesznie wykonał dwa zdjęcia, po czym wraz ze swoją partnerką, w ostatniej chwili schowali się pod najbliższym biurkiem.
Siedzieli ściśnięci pod meblem, obserwując jak nogi odziane w służbowe, policyjne obuwie pospiesznie zmierzają w stronę gabinetu.
-Komendancie! Komendancie!!! Zawołał policjant otwierając drzwi biura, po czym nastała krótka, pełna napięcia pauza. -Komendancie?
Chwilę potem ucichła również muzyka, a na komisariacie zapanowała grobowa cisza.
-Czego! Ryknął nagle komendant.
-Na obrzeżach Magnolia Center wybuchł pożar... Funkcjonariusz wytłumaczył roztrzęsionym głosem. Komisarze nie widzieli jego twarzy, więc nie wiedzieli czy jest przerażony, czy też ledwo powstrzymuje śmiech.
-No to po co kurwa zawracasz mi głowę?! To sprawa straży pożarnej!
-Jednakże, pierwsi świadkowie zeznają, że to był wybuch!
Usłyszeli stukot szpilek Josego, transwestyta musiał przechadzać się po swoim gabinecie. Jak zawsze, gdy zastanawiał się co zrobić.
-Wyślij wszystkich na miejsce zdarzenia.
-Tak jest! Zawołał umundurowany i udał się w stronę wyjścia.
-Czekaj. Komendant zawołał policjanta, akurat w chwili gdy ten znalazł się tuż przy biurku, pod którym chowali się Juvia i Totomaru. Po krótkiej chwili zauważyli przed sobą męskie nogi w beżowych rajstopach i fioletowe, wysokie szpilki. Komisarze zerkając na siebie ukradkiem wstrzymali oddech.
-Powiedz komuś co tu widziałeś, a obiecuje, że nie znajdziesz już żadnej pracy w tym mieście.
Nogi policjanta wyprostował się jak struny.
-O-oczywiście, panie komendancie!

- - - - - - - - - - 

Gray z ledwością wygrzebał się spod sterty papierów. Trudno było mu utrzymać równowagę w rozbujanym na wskutek nadmiernej prędkości furgonie. Osoba prowadząca Citroena chyba nie miała pojęcia o tym, że ten złom może rozwalić się w każdej chwili. I osoba ta albo musiała być głupia, albo szalona.
Dyskretnie wyjrzał w stronę kierowcy, a gdy zobaczył siedzącego za kółkiem mężczyznę od razu go rozpoznał. To przed nim uciekał Laxus. To on mierzył do nich przed Bianco Corvino. I to jemu uciekli w szalonym pościgu, o którym pisali w gazetach. Na szczęście Graya, fioletowowłosy chyba nie zorientował się o jego obecności w aucie, ale za wiele mu to nie dawało. Chłopak zaczął zastanawiać się, skąd on w ogóle pojawił się przed kancelarią Heartfilii. Wyglądało na to, że mafia widziała o dzisiejszym skoku na sejf prawnika, a prócz Laxusa wiedział o tym tylko jeden typek.
-Oh, nagrabiłeś sobie Gajeel... Francuz warknął cicho i już sięgał po swojego Colta 1911, gdy nagle wpadł na, dość szalony, pomysł. Nawet jeśli nie dojedzie pod samą siedzibę Oracion Seis, to furgonetka zmierza za pewne do jednej z ich składowni. Taka szansa może się już nie powtórzyć, więc postanowił zaczekać, aż dojadą na miejsce.
Pojęcia nie miał ile czasu zajęło przebycie całej drogi, jednak każda minuta niepewności zdawała się być wiecznością. W końcu jednak samochód zaczął zwalniać, aż zatrzymał się na dobre. 
Nastawiając uszu modlił się, by nikt nie otworzył teraz tylnych drzwi furgonetki. Po chwili usłyszał, jak kierowca opuszcza pojazd choć silnik wciąż był na chodzie. To była jego, zapewne jedyna szansa na odzyskanie skradzionego Citorena.
...
Bora podjechał pod samą ville Don Zera, jednak na miejscu zastał zamkniętą bramę. Jak się okazało, wejście zostało zamknięte na klucz.
-Akurat teraz...? Mruknął zniecierpliwiony i zadzwonił intercomem. Czekając na otwarcie bramy odpalił papierosa, gdy wtem usłyszał jak samochód zaczyna się wycofywać. 
-Dzięki za podwózkę! Szkoda tylko, że było mi nie po drodze!
Mafioza odwracając się gwałtownie dostrzegł za kierownicą czarnowłosego młodzieńca, który uśmiechał się do niego kpiąco. Bora również go poznał. I choć pojęcia nie miał, jak ten taksówkarz znalazł się w samochodzie to wiedział jedno - miał go już serdecznie dosyć. Z zawziętą miną wymierzył spluwą w przednią szybę Citroena, ale Fullbuster okazał się szybszy. Wyciągając rękę za okno strzelał raz po raz w stronę gangstera, aż nie udało mu się wyjechać furgonetką na jezdnię. 
Strzały zwołały innych mafiozów, którzy aktualnie przebywali na terenie villi, a sam Don przyglądał się całej akcji z okna swojej sypialni, mieszczącej się na trzecim piętrze. Jego soldaci strzelali do auta jak opętani, jednak tylko marnowali amunicję. Pomijając roztłuczone szyby, nie zrobili zupełnie nic. Pozwolili bezkarnie odjechać dzieciakowi, nawet nie trafiając w opony.
Na sam ten widok Don Zero zacisnął pięści tak mocno, że pobielały mu knykcie. Pojęcia nie miał kim był uciekający spod jego posiadłości młodzieniec, jednak decyzja już zapadła. Chłopak srogo zapłaci za tą zniewagę.

- - - - - - - - - - 

Choć Levy już od dawna straciła Gajeela z oczu, wciąż przyspieszała kroku. Miała złe przeczucia, a ciągłe syreny służb tylko przekonywały ją w utwierdzeniu, że prawdopodobnie ma rację.
Jednak to, co zastała na miejscu przerosło jej najśmielsze oczekiwania. Stała jak wryta przyglądając się zatłoczonej przez radiowozy i wozy strażackie ulicy, na której mieściła się kancelaria prawnicza Heartfili.
Strażacy właśnie kończyli gasić pożar - z budynku zamieszkiwanego przez jej przyjaciółkę zostały jedynie zgliszcza. Policja w tym czasie zaczęła zabezpieczać teren i odsuwać ciekawskich cywili od miejsca zdarzenia.
-Lucy... McGarden jęknęła niemal bezgłośnie, gdy ktoś popchnął ją nieostrożnie, rzucając przy tym krótkie "z drogi". Chwilę potem dziewczyna zauważyła przed sobą dwójkę policjantów, próbującą przedostać się przez tłum ludzi.
...
Wszyscy zebrani wymieniali się informacjami i faktami ze zdarzeń mających miejsce zaledwie dwadzieścia minut temu. Dzięki temu komisarze wiedzieli już, że pożar rzekomo został spowodowany wybuchem, a spalone miejsce jeszcze chwile temu pełniło funkcję kancelarii prawniczej Judego Heartfila.
-Totomaru Yagiri z Komendy Głównej. Policjant okazał swoją odznakę wiekowej kobiecie, stojącej najbliżej zabezpieczającej żółtej taśmy z czarnym napisem "POLICE LINE DO NOT CROSS". -Czy była pani na miejscu zdarzenia, gdy doszło do pożaru?
Zlękniona staruszka ledwo widocznie potwierdziła kiwnięciem głowy. -Byłam wtedy u siebie w kuchni, mieszkam trzy domy stąd.
-Proszę powiedzieć co pani widziała, słyszała...
Juvia w tym czasie przeszła przez ogrodzenie, lecz momentalnie na jej drodze stanęło dwóch znajomych inspektorów z wydziału kryminalistycznego.
-To nie sprawa dla wydziału prewencyjnego, Loxar. Wyjaśnił Aria zasłaniając gaszony budynek swoim wielkim ciałem. -Zjeżdżaj stąd.
-Bo? Odpyskowała policjantka. 
-Myślisz, że jak masz znajomego, który pracował kiedyś w federalnych to wszystko ci wolno?! Do rozmowy wtrącił się Sol, a Aria siłą wypchnął niebieskowłosą z miejsca zdarzenia. -Przestańcie nam przeszkadzać!
Yagiri zauważając w jaki sposób inspektorzy potraktowali jego partnerkę przeprosił na moment sędziwą kobietę, którą przesłuchiwał i ruszył przyjaciółce z pomocą. Zanim jednak zdążył coś zrobić, Juvia odwróciła się do tyłu i zaczęła opuszczać miejsce zdarzenia.
-Choć Toti, nic tu po nas. Przynajmniej na razie...
Całej tej scenie przyglądała się roztrzęsiona Levy, która od momentu gdy zderzyła się z policjantką, bacznie ją obserwowała. Widząc odchodzących funkcjonariuszy postanowiła do nich zagadać.
-Przepraszam... Zaczęła niepewnie bibliotekarka. -Czy wiecie co tu się stało?
-Na razie nie więcej niż to, o czym w kółko powtarzają świadkowie. Wyjaśnił Yagiri. -Pożar został spowodowany przez wybuch. By stwierdzić czy są jakieś ofiary i co było przyczyną eksplozji jest jeszcze za wcześnie...
W oczach McGarden ponownie pojawiły się łzy, co nie uszło bystrym oczom Juvii.
-Znasz może osobę, która tu mieszkała? Jeśli wiesz coś co mogłoby pomóc w tej sprawie to będziemy musieli zawieść cię na komisariat. Złożyłabyś krótkie zeznanie i...
Normalnie Levy przystałaby na to, by tylko dowiedzieć się czegoś więcej, szczególnie o aktualnym stanie Heartfili. Już miała się zgodzić na przesłuchanie, gdy wychwyciła z tłumu znajomą postać - czarnowłosego mężczyznę z licznym piercingiem na twarzy.
-Nie, nie znam tej osoby i raczej w niczym nie mogę wam pomóc. Odrzekła oschle i prędko udała się w ślady Gajeela, by znów nie zgubić jego tropu. Zamiast policji postanowiła zaufać swojemu instynktowi i śledzić Redfoxa. Bo jeśli Lucy stałoby się coś z jego winy, nie darowałaby mu. Dlatego musi wiedzieć chociażby gdzie mieszka, by w razie czego mogła pomścić swoją przyjaciółkę.

- - - - - - - - - - 

Gdy Gray zajechał pod kościół św. Agaty Sycylijki, Laxus już czekał na niego przed wejściem. Widząc podziurawioną furgonetkę z wybitymi szybami aż wstał z pobliskiego krawężnika.
-Co się stało?! Zawołał, gdy tylko francuz wyskoczył z Citroena.
-Oracion Seis porwało nasz samochód, ale wszystko odzyskałem.
-A gdzie Natsu?
-Został w kancelarii. Jeszcze go tu nie ma? Zdziwił się Fullbuster, a Dreyar w proteście jedynie pokręcił głową. Blondyn wyglądał na zaskoczonego i nieźle wkurzonego.
-Nie martw się o niego, na pewno lada moment się tu zjawi. Stwierdził nagle kładąc wielką dłoń na ramieniu francuza. Czy on go... pocieszał? -Choć, pomożesz mi rozpakować "towar" , a potem pogadamy o wynagrodzeniu. Dodał popychając młodzieńca w stronę postrzelonej furgonetki. 
W między czasie z kościoła wyszły Cana i Erza. 
-A wy co się gapicie jak sroki w gnat?! Zawołał Laxus w ich stronę. -Ruszcie tyłki i do pomocy!
Dziewczyny prychnęły gniewnie pod nosem, ale posłuchały jego słów i otworzyły tylne drzwi samochodu.
-Czeka nas dłuuuga noc! Stwierdziła zakonnica oceniając ilość skradzionych dokumentów, ale nikt nie narzekał. Widać było, że młodzi wykonali kawał dobrej roboty.

Porównując poprzednie rozdziały, z tym poszło mi zaskakująco szybko. W sumie napisałam to w jeden dzień. Wiem też, że rozdział jest krótszy od poprzednich, jednak nie zapomnijcie o tym, iż jest on tak jakby kontynuacją poprzedniego wpisu :P
Co do spraw organizacyjnych :
~Tło posta zmieniłam na jaśniejsze, gdyż dostałam informację o problemach z czytaniem dla osób ze słabszym wzrokiem. Nie wiem czy teraz jest w porządku, więc tych czytelników, którzy skarżyli się na czarne tło postów proszę o info odnośnie tej sprawy :)
~Z "organizacji i członków" usunęłam (jakby to nazwać...) weryfikację postaci na "martwych - aktywnych" itp. Powód jest bardzo prosty - chcę uniknąć spoilerów, które w tym przypadku dotknęły by czytelników nowych/nie będących na bieżąco z rozdziałami.
~Co prawda nie wykorzystałam żadnej z nazw szkoły jaką mi podaliście, jednak bardzo dziękuje za wszystkie propozycję, jak i komentarze pod ostatnim rozdziałem. Ostatnio wiele osób pisze o tym, że dopiero co się ujawnia, gdyż wcześniej ... no chociażby wstydziły się. Nie będę ukrywać, że komentarze od was dodają mi skrzydeł - chyba każdy pisarz/autor bloga wie o czym mówię ;) Także nie wstydźcie się i nie bójcie, ja nie gryzę :D Nawet najkrótszy komentarz jest dla mnie miłą niespodzianką, a czytanie ich sprawia mi przeogromną radość i daje pozytywnego kopa w dupę do pisania : )

Mam nadzieję, że się wam podobało (standardowe pytanie "co najbardziej"? xD). Przesyłam buziaki wszystkim czytelnikom :***


19 komentarzy:

  1. Tyle akcji co raz więcej rany rany rany! Natsu uratował Lucy i...wysadził jej dom. No cóż, nie ma co się oszukiwać taki jest Salamander. Akcja idzie co raz bardziej w górę, nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów. Wygląd bloga naprawdę mi się podoba, zarąbisty i idealnie pasuje. No powiedzmy, że to spotkanie Natsu i Lucy nie było aż takie wesołe jak w kanonie. Przynajmniej oni byli dla siebie milsi, a tutaj Lucy dostałam w głowę bo się na chłopaka wydzierała XD Wybacz, ale w tamtym momencie myślałam, że padnę ze śmiechu. Gajeel i Levy też są genialni. Zapomniałam dodać że Natsu jak zawsze głośny, ale nie głupi skoro potrafi wykonać bombę. Gray wściekły i szybki, taki ekstremalny kierowca. Naprawdę super ci to idzie, akcja, akcja no po prostu chce się czytać. Gomenasai że taki krótki komentarz, ale padam na twarz bo już 1:30 a ja musze o 6 wstać. Nie wyobrażam sobie tego, ale dla twojego rozdziału warto było się poświęcić. OYASUMII ~

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zwykle boski, tyle się działo *.* Wszystko mi się w nim podobało, ale jak czytałam rozmowę Natsu i Lucy, a potem jak ją znokautował to spodziewałabym się wszystkiego, ale nie tego XD. Myślałam, że po "seksownej bobrowej" akcji Levy już niczym mnie nie zaskoczysz, ale wygrałaś :D
    A tak btw Lucynie wybuchł dom, teraz zacznie się problem z wiecznie nie spłaconym czynszem za mieszkanie XD?
    XOXO

    OdpowiedzUsuń
  3. już myślałam, że sobie nie poczytam najbliższym czasie, a tu... suprise!
    najlepsza scena? zdecydowanie badass-Natsu, najpierw ratujący Lucynkę, a potem wysadzający jej chatę. chociaż i tak naj-naj, było to, jak stwierdził że się nie będzie z tą babą bawił i ją ogłuszył xD
    zadziwił mnie Gazille. niby człowiek hardcore, a jednak nie lubi ostrego makijażu :D (i bardzo dobrze!)
    właściwie, to ucieczka Graya też była... nieco ryzykowna xD tylko szkoda, że teraz nawet wielki Don Oracionu wie, jak wygląda :<
    końcówka była trochę dziwna i nieogarnięta. nie zrozumiałam o co chodziło, ale to pewnie z powodu godziny, o której to czytam. mam wrażenie, jakby mimo wszystko Laxus chciał wklepać/zabić/przekazać złe wieści "włamywaczom"...
    czyżby pan Clive?
    jeszcze więcej weny i czasu na realizację pomysłów :)
    pozdrawiam, Sasha

    OdpowiedzUsuń
  4. i oczywiście, musiałam zapomnieć -.-
    ładnie tu :)
    rozwala mnie tylko Makarov a la "karczycho" i w archiwum, obraz przy "Akcie", gdzie Lucy ma pięknego bicz-fejsa xD
    ... mam dziwne wrażenie deja vu. pisałam już to?
    no cóż, lepiej jednak iść spać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, że wygląd bloga przypadł wam do gustu :) Ja co prawda nie jestem w 100% z niego zadowolona, ale robiłam go sama - moje zdolności szabloniarza są bardzo niedoszlifowane :P
    ~NatsuSalamander - to, że jest inaczej niż w kanonie to tu akurat nie nowość :D Ale ile razy o tym już wspomniałam... na palcach nie zliczę :P No i mam nadzieję, że przeze mnie nie zaspałaś :(
    I szczerze nic dziwnego kochane, że ostatnia scena Natsu i Lucy was rozbawiła. Taki miałam zamiar, więc cieszę się, że przyniosło to oczekiwany efekt.
    ~Sasha Kuroshi, w najbliższym czasie będziesz miała okazję duuużo czytać. Przynajmniej tak planuje :P Co do końcówki, to myślę że jest ona do zrozumienia. Być może rzeczywiście późna godzina zrobiła swoje (o 5 rano to się śpi, a nie blogi czyta >.<). Makarov a la "karczycho" i Lucy z bicz-fejsem są autora samego Mashimy, a jeśli chodzi o deja vu, to z czym konkretnie?

    Dziękuje wam za komentarze, dzięki nimi naprawdę miło zaczęłam nowy dzień :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Pani Yasho, jak mam panią nie kochać? ;_;

    ~MarudzącaOsobaZAska

    OdpowiedzUsuń
  7. No notka super.
    Nie spodziewałem się jednak że zostanie dodana tak szybko po poprzedniej.
    Życzę ci weny i szybkiego pisania bo chciałbym więcej sobie poczytać :D
    Pozdrowienia od
    Kuroi' ego
    Neko
    i
    Rin' a

    OdpowiedzUsuń
  8. Jest świetnie. dopiero teraz zauważyłam, ze pojawiły się nowe rozdziały. Wcześniej nie mogła, bo ta cholerna nauka i próbne matury.
    Co do rozdziału, to akcji nie brakuje i mi się to podoba. Lubię ten klimat. Jakbym siedziała i dobry film akcji, kryminał oglądała.
    Weny życzę i czekam z wielka niecierpliwością na kolejną notkę.
    Sayonara!

    OdpowiedzUsuń
  9. BOSKI, BOSKI, BOSKI rozdział ;D

    Tyle zwrotów akcji było, że albo wybuchałam śmiechem a potem szeroko otwierałam oczy. Bo stało się coś niespodziewanego. xD

    Ale jak tak Natsu mógł potraktować Lucy o.O Ciągnąć ją po chodniku. Mam nadzieje że da mu później popalić za to ^^ I cale szczescie ze oddala Plue Wendy :)

    Oj no to Gajeel ma przechlapane ;D I Gray :D Tylko on mógł wpaść na tak szalony pomysł :P :P
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :D Chyba w końcu nastapi spotkanie całego młodego pokolenia Fairy Tail ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału, akcja się rozkręca coraz bardziej i bardziej :) Naprawdę uwielbiam tą historię i z niecierpliwością czekam na każdy kolejny post! Jak Natsu mógł tak potraktować Lucy? Mam nadzieję że mu potem dziewczyna przyłoży. A Gajeel ma przechlapane u Levy, a tak wgl to biedna Levy wystroiła się a on się zmył :P

    ~Victress

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetne!
    Haha! Levy w push-up'ie? :D
    Spotkanie Lucy i Natsu - jeszcze lepsze niż się spodziewałam xd.
    Cała ta akcja w jej rezydencji...może jestem okrutna, ale rozbawiło mnie wielkie 'bum' z domem :3
    Weny Yasha i dziękuję za 2 rozdzialiki *.* (ogl. za Twoją pracę) :D
    ~Pozdraiwam, Melody :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Levy i push-up? :D Levy, kobieto, uspokój się, prawdziwa miłość nie patrzy na cycki, Gajeel i tak cię zechce xD Tylko bądź... sobą :o
    No i... Gajeelowi się dostanie i to ostro xD
    Natsiasty, Natsiasty, wiem, że lubisz "bum-bum", ja też lubię "bum-bum", wszyscy je kochamy, ale powiedz, gdzie ty teraz Lucynkę przechowasz? Chyba nie u siebie? Zwłaszcza, że w środku jej ochrzanu znokautowałeś ją kolbą od pistoletu xD Bój się jej, bój xD
    No i Gray... Jak tak dalej pójdzie, to całe miasto go będzie w końcu chciało zabić xD
    I NALEŻAŁO SIĘ ERIGOROWI. ZMIENIŁ SIĘ W KONFETTI I UDEKOROWAŁ PÓŁ OKOLICY PEWNIE C:
    I nie wiem jak się jeszcze rozpisać... Po prostu przesyłam weny na następny rozdział :3

    Szeh

    OdpowiedzUsuń
  13. Wchodzę sobie na bloga i patrze - o nowy rozdział. No muszę przyznać miła niespodzianka.
    Najlepszy moment? Zdecydowanie wysadzenie domu Lucy. Biedna, ale Natsu też niezły. Porywczy, wybuchowy. Wiadomo.
    Dobra może trochę nie składny komentarz i krótki ale padam z nóg już prawie północ więc OYASUMI. Mam nadzieje, że szybko się pojawi nowy rozdział. Aha i fajny nowy wygląd bloga.

    OdpowiedzUsuń
  14. O, teraz to dopiero nie mogę wyjść z podziwu. Tyle akcji, co nam zaserwowałaś ...
    Oczywiście moim ulubionym momentem jest akcja Erigor vs Natsu z udziałem Lucy, z wiadomych powodów. Niech wszyscy mówią, co chcą, ale to idealny moment NaLu *.* Jaka fanatyczka tej pary doszukam się go wszędzie. Dziękuję Ci za niego. <3
    Choć w trochę nietypowy sposób to chłopak uratował życie blondynie. Ale fakt, ostatnia akcja może śmieszyć. Salamander nie miał ochoty słuchać krzyków baby, to najzwyczajniej w świecie zdzielił ją po głowie, nieprzytomną nie złapał od razu, a pozwolił upaść, a potem skomentować jej wagę. Mistrzostwo! :D Już wolę nie wiedzieć, jak zareaguje Lucy, gdy się obudzi.
    Cały pomysł z wysadzeniem domu i strzelaniną- taki pełen napięcia i wciągający. Czytało się super.
    Ogólnie momenty z Gray'em w ciężarówce i jego wybitnym planem też niezłe. Wpadł w samą paszczę lwa, a po myślach Don Zero nie widzę mu świetlanej przyszłości. No i uciekł z jednej z siedzib mafii. Zdolny chłopak.
    Podsumowując, cieszę się, że wreszcie nadrobiłam rozdziały. Komentarze nie są zachwycające, za co przepraszam. Nie mniej jednak jestem zachwycona z rozdziałów! :**
    Życzę mnóstwo weny i pomysłów! :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak, wiem, że powinnam wstawić ten komentarz jakieś 5 dni temu, ale... W sumie t nie wiem czemu nie skomentowałam. Jakieś propozycje? Jak znam życie ( i swój leniwy zad) to pewnie w ogóle bym się teraz nie odzywała, gdyby nie to, że doznałam wczoraj olśnienia odnośnie przyszłej akcji. Nagle przyszło mi do głowy, że Natsu zabierze Lucy do kościoła, Gazille też tam przyjdzie, a za ni Levy, którą śledzi Juvia. Zgadłam? Zgadłam? Zgadłam? Pewnie nie. Ale zgadłam? :D Chociaż nie wiem jak byś to rozegrała, żeby się nie pozabijali. A tak w ogóle to jestem straaaaasznie ciekawa, kim jest federalny znajomy Juvii. Bo chyba nie Gazille, co? Życzę weny do następnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No W KOŃCU ktoś zwrócił uwagę na znajomego Juvii z federalnych!!! MIRCIA, KOCHAM CIĘ :D :***

      Usuń
  16. Ola Ri REAKTYWACJA! Znowu zaczynam czytać, już prawie po maturach, więc jestem szczęśliwa, teraz tylko został nieszczęsny anglik, ale mam nadzieję, że z nim się szybko uporam, a teraz ocena rozdziału!
    Bardzo dobry, można wręcz powiedzieć, że genialny, coś tu zawodziło Nalu, więc jestem szczęśliwa, bardzo dobre opisy akcji, walki, wybuchy, więc jestem na +. Daję się 100 punktów za Levy, ale - 1000 za to, że robisz z niej taką nieszczęśliwie zakochaną, ale mam nadzieję, że skopie dupie Gajeelowi i będzie ok :) Dobra idę dalej czytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i kim jest ten znajomy Juvii z federalnych ? A może to Jellal skoro zaginął te lata temu, to może... ? Nie wiem :(

      Usuń

Wasze komentarze cieszą mnie jak mało kogo, jednak nie zaklepujcie miejsc. To nie ważne, kto jest pierwszy, kto ostatni. Takie wpisy zostaną usunięte.
Wszelkie pytania kierujcie do spamownika.
A jak przeczytałeś rozdział, to pozostaw po sobie ślad.
Jesteś anonimem? Podpisz się jakoś.

Całusy dla was śle z góry wdzięczna Yasha ^.^