2 sty 2014

Rozdział 16 "Pościg"

-Szefie, co robimy?! Mafiozi Oracion Seis wypatrywali za ramieniem Bory odjeżdżającą taksówkę.
-Jak to co idioci! Wsiadać do samochodów i za nimi! Krzyknął zdzierając gardło, a większość z jego soldatów ruszyła migiem po zaparkowane nieopodal Skody.
-A co robimy z dziewczyną? Spytał Kageyama, który jako jedyny pozostał przy Borze. Z wykrzywioną z bólu twarzą trzymał się za krwawiąca ramię. -Poszukać jej i...
-Nie. Przerwał mu fioletowowłosy i odwrócił nieznacznie głowę by na niego spojrzeć. -Nie możemy jej nic zrobić do czasu aż nie dowiemy się gdzie ukryła dokument. Jedź do Eligora i poinformuj go o wszystkim, czekaj na rozkazy.
Ledwo to powiedział, a jeden z ich samochodów wyjechał zza rogu.
-Ja zajmę się resztą. Dodał wchodząc do czarnej Skody na świeżo zwolnionym miejscu kierowcy. Zatrzasnął za sobą drzwi ruszając z impetem i wyprzedzając dwa pozostałe pojazdy.
-Jedź do Eligora? Zdziwił się ranny Shikamaru, samotnie pozostawiony na ulicy, gdyż wszystkie ich samochody pojechały w pościg za taksówką. -Niby czym kurwa!

- - - - - - - - - -

W tym samym czasie między ciasnymi uliczkami Magnolia City przebiegała blondwłosa dziewczyna. Zmachana i zdyszana. Przerażona. Z tętniącą w jej żyłach adrenaliną. Pomimo przerażenia... śmiała się. Wręcz rechotała ze śmiechu jednocześnie zalewając się łzami. Uciekła im, tego była pewna. Gdyby ją gonili to nie zdołałaby uciec tak daleko. Nie mogła jednak uciec przed dawką emocji jakiej doznała dzisiejszego wieczoru. Porwanie jej ojca, afera z mafią, tajemniczy blondyn i wiele, wiele innych dziwnych oraz niebezpiecznych zdarzeń. To było dla niej o wiele, wiele za dużo. I wszystko to przez jeden głupi świstek papieru, który nie wiadomo dlaczego nagle każdy chce posiadać. Przez tyle lat nikt się o niego nie ubiegał, ale wiedziała, że teraz tym bardziej musi zadbać o to, by akt własności baru trafił w odpowiednie ręce. Wiedziała, że to nie koniec, a dopiero początek. Wiedziała, że oni wszyscy wrócą po nią i po ten nieszczęsny dokument...
-Nie mogę... Wysapała do siebie tracąc uśmiech na twarzy. Bowiem głowiąc się gdzie mogłaby się schować przed mafią pomyślała o mieszkaniu swojej najlepszej przyjaciółki, Levy McGarden. Jednakże...
-Nie mogę... Nie mogę jej jeszcze bardziej narażać! Zawołała głośniej na pustej, brukowanej ulicy, gdzie jej głos rozniósł się echem po najbliższej okolicy, a wystraszony jej krzykiem kot wybiegł ze śmietnika robiąc jeszcze więcej hałasu. Biegła jednak dalej zamartwiając się teraz o kolejną, ważną osobę w jej życiu. Miała takowych mało, więc nie chciała ich stracić. Wystarczyło, że jej ojciec jest w niebezpieczeństwie, przetrzymywany przez gangsterów, że nie miała pojęcia o tym, co się z nim dzieje i jak to wszystko się skończy. Nie mogła wystawiać swoich bliskich na jeszcze większe zagrożenie czy wplątanie w mafijną aferę, jak również nie mogła teraz wrócić do siebie. Co więc miała zrobić?
Jej serce waliło jak młot, i choć nie musiała już uciekać to wciąż biegła pozostawiając za sobą nieliczne krople własnego potu. Czuła, że mogłaby uciekać tak całą wieczność, więc wciąż biegła przed siebie, płacząc ale i nieznacznie się uśmiechając. Zapewne z pogrążającej ją bezradności i szczypty szaleństwa jaka ją powoli ogarniała. W chwili obecnej nie mogła zrobić nic innego.

- - - - - - - - - - 

-Możesz przestać w nas mierzyć tymi ślicznymi bliźniaczkami? Przecież cię nie wyrzucimy podczas jazdy... Mruknął Gray wciąż ściskając nerwowo kierownice, jednak puszczając lekko nogę z gazu.
-Chyba im uciekliśmy. Dodał Natsu przestając zaglądać na tyle okno auta gdyż w niewielkim sznurze samochodów nie dostrzegł ani jednej czarnej Skody. Laxus wreszcie odetchnął z ulgą i chowając swoje pistolety rozsiadł się na siedzeniu.
-To gdzie jedziemy? Po pytaniu blondyna oczy Fullbustera obserwujące go w przednim lusterku nieco się zwężyły, lecz po krótkiej chwili chłopak ponownie skupił swój wzrok na niezbyt zatłoczonej jezdni.
-Zawieziemy cię tam, gdzie chcesz dojechać. I zmieniając temat... co tu tak jebie pieczarami!!!
-A, sorka. To ja. Stwierdził krótko Dragneel, który widząc zdziwione spojrzenie pozostałych dodał obojętnie -Dłuższa historia.
-Mniejsza. To gdzie pana zawieść, panie...?
-Dreyar. Wyjaśnił mężczyzna. - I pojedźmy w jakieś spokojne, ciche miejsce. W takie, gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzać "francuziku".
Młodsi chłopcy słysząc rozbawiony, ale i złowieszczy ton Laxusa nieco się spięli. Fullbuster jednocześnie zachował większą czujność i powagę, natomiast Dragneel zdawał się być tak rozjuszony, że ledwo mógł usiedzieć na miejscu.
-Przykro mi panie Dreyar. Zaczął francuz. -Ale chyba nie mamy o czym rozma...
Szorstkie słowa Graya zostały przerwane nagłym uderzeniem w tył samochodu. Tak silnym, że każdego z pasażerów szarpnęło do przodu, a tylna szyba auta rozbiła się na drobny mak. Laxus i Natsu ledwo zdążyli osłonić się rękoma przed potłuczonym szkłem, po czym cała trójka pospiesznie spojrzała do tyłu. Pochłonięci swoją rozmową nawet nie zauważyli, kiedy dogoniły ich dwie czarne Skody mafiozów, które rzekomo już zgubili. Na jezdni zrobiło się spore zamieszanie, ale część aut osunęła się na bok.
-RUSZAJ! Siedzący z tyłu pasażerowie taksówki wrzasnęli niemal jednocześnie, tak nagle, że jedynie reakcja kierowcy, który gwałtownie przyspieszył była od nich szybsza.

- - - - - - - - - - - 


-Juvia się nuuudzi!
Wyjątkowo musiał przyznać jej racje. Dzisiejszy nocny patrol był naprawdę nudny : ulice były puste i ciche jak nigdy przedtem. Słyszeli co nieco o akcji pod restauracją Bianco Corvino, która rozegrała się trzy godziny temu, ale musiała być to niezbyt zajmująca sprawa skoro nikogo nie wezwali na miejsce. Jednakże były również plusy tego lenistwa. W tak spokojny wieczór jak ten mógł ze spokojem przyglądać się z miejsca kierowcy pannie Loxar, która siedziała na masce Renault 4CV(*1) i machała beztrosko nogami. Takich patroli było niewiele, a on korzystając z okazji mógłby ją tak podziwiać godzinami...
-Juvia się nuuuuuuudzi! Zawołała ponownie, jakby dawała w ten sposób Totomaru znać, że szybko musi się z tym uporać. Ale to przecież nie jego wina, że nie mają co robić... Wzdychając wygięła się do tyłu tak bardzo, że policyjna czapka spadła z jej głowy, lecz zdziwiła się, gdy nie dostrzegła nikogo za przednią szybą samochodu. Wtedy właśnie poczuła, jak ktoś staje między jej nogami, którymi jeszcze kilka sekund temu wymachiwała. Siadając prosto dostrzegła przed sobą nikogo innego jak uśmiechniętego policjanta. Bez słowa chwycił za jej dłoń i odwrócił ją wewnętrzną stroną do góry. Wiedziała już co zrobi, ponieważ robił to nie raz. I tak jak się spodziewała poczuła palec wędrujący po jej skórze, tuż pod jej cienkimi, bladymi palcami. Czuła, jak jego twardszy i grubszy opuszek rysuje na jej dłoni uśmiechniętą buźkę. Robił tak zawsze gdy była zła, smutna bądź znudzona. A ona zawsze zamykała oczy mając z tego ogrom skrywanej radości, gdyż jak małe dziecko była ciekawa czym tym razem zaskoczy ją przyjaciel. Ale teraz nie mogła oderwać od niego oczu, od jego ciepłego uśmiechu i czule przymrużonych oczu. Jakby dotykając jej ciała, wbrew pozorom w tak wrażliwym miejscu odczuwał dużo satysfakcji. Nigdy go takiego nie widziała. Może dlatego, że nigdy mu się nie przyglądała podczas tej czynności?
-Toti? Spytała zdziwiona, a on równie zaskoczony spojrzał na nią z pośpiechem i szerzej otwartymi oczami. Zapadła między nimi dość niezręczna cisza, choć obydwoje nie mieli pojęcia dlaczego. Nie robił tego po raz pierwszy, dla żadnego z nich nie była to nowość, jednak teraz było nieco inaczej. Atmosfera w tej sytuacji zazwyczaj była zabawna i przyjacielska, lecz teraz stała się nieco intymniejsza. Ich zachowanie również odbiegało od normy, nawet Juvia zdawała się być bardziej subtelna i kobieca niż zwykle. W tą ciemną noc, w ciemnej uliczce, na masce samochodu, gdzie nikt by im nie przeszkadzał, mężczyzna miał idealną okazję by wreszcie pokazać jej co do niej od dawna czuje. I działając impulsywnie postanowił to zrobić.
Nie powstrzymując się dłużej oparł dłonie na bokach maski i przysunął się bliżej. Nie spuszczał z niej wzroku nawet na moment, ani wtedy gdy przycisnął się do niej biodrami. Zauważył, że jej tęczówki nagle uciekają gdzieś w bok, jednak jego nie interesowało to, co dzieje się w okół. Teraz interesowała go tylko Juvia.
-Toti! Zawołała tym razem głośniej, wręcz z paniką w głosie, ale nawet to go nie powstrzymało. Dopiero pisk opon i huk, który usłyszeli zaledwie po sekundzie od jej krzyku sprawił, że oderwał się od dziewczyny i spojrzał tam gdzie ona. I nie mógł uwierzyć własnym oczom.
-Na Boga, co tam się stało!
-Juvia widziała trzy samochody, to pościg! Wrzasnęła odrywając się od policjanta i porywając swoją czapkę zeskoczyła z maski.
Słup ognia przed nimi unosił się na co najmniej trzy metry metry odsłaniając od czasu do czasu bagażnik samochodu, który wjechał na stację benzynową znajdującą się po drugiej stronie ulicy. Żar i oślepiające płomienie stawały się powoli nie do wytrzymania.
-Mówisz poważnie?! Zdziwił się Yagiri wsiadając obok miejsca kierowcy, które uprzednio zajęła Loxar. -A tak ci się nudziło... 
Loxar była w swoim żywiole. Wszystko wróciło do normy. Komisarz Yagiri znów przestał być w jej oczach mężczyzną, na powrót stając się "bezpłciowym" partnerem w pracy.

- - - - - - - - - - 

-To. Było. Bombowe!!! Natsu nie potrafił przestać wpatrywać się w słup palącej się do nieba benzyny.
-Przynajmniej jednych mamy z głowy... Oznajmił Laxus, gdy usłyszeli zbliżający się dźwięk policyjnych syren. Jak na złość musieli natrafić na miejsce, gdzie w pobliżu stacjonowały służby. Albo to któryś z cywili mógł ich wezwać, w końcu ludzie widząc i słysząc co się stało na ulicy zaczęli zaglądać przez okna, a nawet wychodzić z domu. Byle tylko ciekawskie gapie wiedziały co się dzieje. A oni nie potrzebowali publiczności. Gray dobrze wiedział, że taka reklama dla jego taksówki może być co najmniej niekorzystna. Chcąc tego uniknąć zapuścił się w cichsze i mniej ruchliwe miejsce. Wyjechał z głównej drogi na boczną uliczkę, ale wciąż mieli jeszcze jedną Skode Favorit na ogonie. Ponadto, tuż za autem mafii zauważyli odbijające się na ścianach kamienic niebiesko - pomarańczowe światła, a zaraz po tym usłyszeli dźwięk koguta. Jakby tego było mało, zaułek okazał się być tak wąski, że w pewnym momencie boczne lusterka taksówki zaszurały o ceglane budynki stojące po bokach i odleciały do tyłu.
-Nie przejedziemy tędy! Gray, coś ty narobił! Dragneel zaczął nieco panikować.
-Zamknij się! Rozkazał mu Fullbuster i choć samochód pędził na najwyższych obrotach to jeszcze mocniej przydusił pedał gazu. -Pościg mafii to jedno, ale nie dam się złapać glinom!
Z warkotem silnika wyjechał na większą ulicę robiąc ostry zakręt o promieniu 90 stopni. Dumny ze swojego wyczynu uśmiechnął się szeroko do swoich towarzyszy, ale zaraz dostrzegli kolejną Skodę wyjeżdżającą z innego rogu ulicy. Byli otoczeni z każdej możliwej drogi ucieczki.
-Ilu ich jest do cholery! Różowowłosy wykrzyczał to Dreyarowi prosto w twarz.
-Czego się drzesz na mnie, skąd mam wiedzieć!
-Bo to ciebie gonią, co nie?! To ty nas wpakowałeś w to gówno!
Kłótnie przerwało nagłe szarpnięcie auta. Spoglądając do przodu zdali sobie sprawę, że Fullbuster jedzie wprost na jedną z aut mafiozów.
-Co ty robisz?! Nawet Laxusowi puszczały już nerwy. -Chcesz nas zabić?! Ryknął rozwścieczony zachowaniem francuza, ale ten nijak zareagował na ową sugestie. Mając na ogonie mafie i policje nie mógł się cofnąć. Musiał staranować kolejną Skode stojącą na wprost nich. Mogli mieć jeszcze nadzieję, że gangsterzy odpuszczą i wycofają samochód, jednak ci nie odsunęli samochodu choćby o milimetr. Żaden z nich nie miał zamiaru odpuścić.
-Trzymajcie się! Zawołał Gray i zaledwie kilka metrów przed czarnym autem wykonał lekki skręt w prawo - taksówka zaryła lewym bokiem o tył Skody, poszły kolejne szyby, chwilowo stracili też kontrolę nad pojazdem, ale udało im się przedrzeć i jednocześnie zatrzymać pościg.
Kierowca ścigającej ich ówcześnie Skody nie miał tyle szczęścia, bądź brakowało mu umiejętności. Nie chcąc doprowadzić do kolizji wziął zbyt mocny zakręt, przez co wpadł w poślizg i z hukiem wylądował na wystawie sklepu z sukniami ślubnymi. Ostatni czarny samochód już chciał ruszyć za taksówką, jednak policyjny Renault z piskiem opon i impetem wjechał bokiem w mafiozów. Skoda pod naciskiem zderzenia przewaliła się powoli na bok, a gliny niechcący rozwaliły przy tym uliczny hydrant, sami ledwo unikając obalenia. Wszędzie walały się kawałki potłuczonych szyb, policyjny kogut wył bezustannie, ślady spalenia gumy powoli znikały na mokrym asfalcie, woda lejąca się z hydrantu oblewała całą ulicę, a z szarym dymem wydobywającym się z masek rozbitych pojazdów tworzyła nikłą mgłę. Na ulicy panował jeden wielki syf.
-Mieliśmy więcej szczęścia niż rozumu... Skomentował krótko Fullbuster i czym prędzej odjechali z miejsca zdarzenia.

- - - - - - - - - -

Odzyskując chwilowo utraconą przytomność nie mógł zapanować nad zawrotami głowy. Cały świat zdawał mu się kręcić przed oczami, nie wiedział nawet gdzie jest góra, a gdzie dół. Na czole wyczuwał ciepłą ciecz, a w nozdrzach zapach benzyny. Każdy koło niego leżał nieprzytomny, zalany gdzieniegdzie krwią przez samochodowy wypadek. Nagle przednie drzwiczki jego auta otworzyły się na oścież, by ktoś siłą mógł wyciągnąć go na zewnątrz. Wszystko jeszcze bardziej zawirowało, do czasu gdy brutalnie został przygwożdżony do twardego i zimnego asfaltu.
-Nie ruszaj się!
Ale Bora nie miał nawet siły się ruszyć. Odzyskując wyrazistość widoku dostrzegł co się dzieje - jego Skoda leżała na boku, druga natomiast tyłem wystawała ze sklepowej wystawy. Wszędzie było szaro, policyjne syreny wyły jak oszalałe, a lejąca się wokół woda z hydrantu przypominała gejzer. Ktoś wykręcił mu ręce do tyłu i siadając na nim zakuł metalowe obręcze na jego nadgarstkach. Gdy z ledwością zerknął w górę zauważył nad sobą niebieskowłosą policjantkę z wściekłym wyrazem twarzy. Drugi z umundurowanych sprawdzał resztę jego kompanów z wyciągniętym przed siebie Magnumem 44.
-Policja? To są jakieś kpiny...
-Zamknij się, albo Juvia odstrzeli ci łeb! Zawołała Loxar jednocześnie przyciskając głowę fioletowowłosego do mokrej od wody ulicy.
-Co się zamknij! Ty wiesz kim ja jestem?! 
-Pochwalisz się tym na komisariacie.
-Pożałujesz tego! Wszyscy tego pożałuje...
Urwał w połowie zdania, kiedy wychwycił wzrokiem odjeżdżającego Forda Model A(*2). Oni, mafiozi trzymający puls tego miasta zostali aresztowani przez okupioną przez nich samych policję, natomiast taksówka, którą gonili bezkarnie odjeżdżała? "To się Erigor wkurwi" - pomyślał.
-Pożałujecie tego!!!

- - - - - - - - - - 

Tymczasem, w dzielnicy Hoboken Vale przed jedną z wybudowanych tu willi stał młody, czarnowłosy chłopak. Przeklinał w duchu z niecierpliwością na żeliwną, dwumetrową furtkę, która otwierała się w żółwim tempie. W przeciwieństwie do jego rany postrzałowej, która krwawiła coraz mocniej.
W końcu udało mu się przedostać na teren posesji, tak okazałej, że nawet jego ciężki stan nie przeszkadzał mu w podziwianiu podświetlanego basenu, marmurowych rzeźb anioła i idealnie wystrzyżonych jodeł.
-Coś ty taki blady, Kageyama? Zaśmiał się Erigor czekający na niego przed wejściem do willi. Przygasił kończącego się papierosa i z uśmieszkiem wpatrywał się w zakrwawione ramię swojego soldata. -Przyłożyłbyś sobie woreczek do tej rany, to zostałbyś honorowym dawcą krwi!
Mimo szyderczości, gdy nogi Shikamaru zaczęły odmawiać posłuszeństwa starszy mężczyzna posłużył mu podporą. Nie wprowadził go jednak do środka, a wpakował do swojego samochodu.
-Lepiej żebyś nie napaskudził w willi. Don nie lubi śladów "nie do sprania". Zażartował ponownie, choć czarnowłosy młodzieniec wiedział doskonale, jak wiele prawdy jest w jego słowach. Kłamstwa nie było tu za grosz, Don był zwolennikiem Komunii(*3) czy chodziło tu o zwykłą plamę na dywanie, czy o robotę.
-A gdzie reszta? Dopytywał dalej Erigor wyjeżdżając przez furtkę swoim ciemno-zielonym Dodge Lancer(*4).
-Nie wiem, zostawili mnie rannego na ulicy! Przyszedłem tutaj na piechotę!
Białowłosego jakoś nie zaskoczyła ta informacja, a raczej niezbyt go ona obchodziła. Oczywistym było, że jego stan w porównaniu z wykonanym zadaniem jest nieistotny. I tak powinien być wdzięczny za to, że wiezie go do szpitala.
-A gdzie Bora?
-Pojechał z innymi. Kazał mi tu wrócić i czekać na dalsze wytyczne.
Cisza jaka nastała w samochodzie dała młodemu mafiozie znać, że ma kontynuować. A on nie miał zamiaru nadużywać cierpliwości swojego Capo.
-Dotarliśmy z panną Heartfilią do "Bianco Corvino" według wcześniej ustalonego planu. Jednak wtedy pojawił się pewien mężczyzna i doszło do strzelaniny. Właśnie za nim pojechała cała reszta.
-A co z aktem własności baru?
-Dziewczyna nie miała go ze sobą... Chciałem ją zatrzymać, ale mnie postrzeliła. Nie spodziewałem się, że będzie miała ze sobą broń.
-Aha. Skomentował krótko. -Więc twierdzisz, że jeden obcy facet postrzelił, pomijając ciebie... Dorzucił zerkając z pogardą na tylne siedzenia, gdzie Shikamaru zwijał się z bólu. -...Dwunastu mafiozów i jeszcze dał rade uciec, a do tego wykiwała was jakaś gówniara? 
Kageyama jedynie przełknął głośniej ślinę, w tym momencie bał się odezwać choćby słowem.
-Wiesz chociaż gdzie jest ta dwójka?
-Nie wiem... Wyszeptał czarnowłosy.
-Rozumiem... 
Samochód zatrzymał się tak nagle, że ranny mafioza przeturlał się z tylnych siedzeń na podłogę.
-Stało się coś? Chyba jeszcze nie jesteśmy na miejscu? Wyglądając przez okno rzeczywiście nie zauważył budynku szpitala. Wszędzie panowała ciemność, co świadczyło o tym, iż znaleźli się na dalszych przedmieściach Magnolia City. Wywnioskował więc, że pojechali w przeciwnym, niż w zamierzonym wcześniej kierunku. Wiedział, że zawiódł, jednak miał co do tego wszystkiego złe przeczucia.
Nagle Capo wyszedł ze swojego Dodge trzaskając drzwiami, a po niespełna dziesięciu sekundach wyszarpnął Kageyame na zewnątrz, przewrócił go na szosę i wyciągnął z kabury Colta 1911(*5).
-Co ty robisz?!
-Nie wiem... Odpowiedział szef jego grupy i przestrzelił mu obie nogi. Postał chwilę nad soldati, który jęczał z bólu i nie powstrzymywał z tego samego powodu łez, jakby napawał się jego stanem. Następnie, nacieszony tym żałosnym widokiem wrócił do swojego auta i odpalił silnik. Przednie światła odsłoniły spod okrycia nocy całą polną drogę, jak i rannego Shikamaru w całej okazałości.
-Rozumiem... Chłopak wyjęczał przez płacz, pociągnął nosem i zamknął oczy gdy tylko zobaczył nadjeżdżający w jego stronę zielony samochód.
...
Przez powoli otwierającą się bramę główną Erigor ponownie dzisiejszego dnia wjechał na teren posesji. Jadące coraz wolniej koła oddawały charakterystyczny dźwięk na żwirze wysypanym po całej długości podjazdu, a niskie lampy w ogrodzie i oświetlony basen rzucały światło na opony pokryte krwią Kageyamy. Mężczyzna zaparkował w odpowiednim do tego miejscu, zgasił przednie światła, odpalił kolejnego papierosa i wzdychając rozsiadł się wygodnie na fotelu. Nieco rozmyślał o swoim byłym żołnierzu mafii, ale nie odczuwał wyrzutów sumienia. Wręcz przeciwnie. Jego świętej już pamięci pracownik, którego zwłoki zostały porzucone na szosie powinien być mu wdzięczny w zaświatach. 
-Raczej w piekle. Pomyślał na głos wypuszczając obłok dymu, który migiem wypełnił całe wnętrze samochodu. Ale nawet piekło, w którym zapewne się teraz znajduje za popełnione za życia zbrodnie jest niczym, w porównaniu do tego jakie piekło zgotowałby mu sam Don Zero za spartoloną robotę. Dlatego uważał, że Kageyama ma wręcz u niego dług wdzięczności. A raczej miałby, gdyby nie został rozjechany jak zwykły robak.
W willi przed którą się znajdował, przetrzymywany był Jude Heartfillia. On, pilnujący go soldaci, jak i nikt z pozostałych gości w owej posiadłości - nawet sam Don Zero i jego syn Midnight nie mieli pojęcia o tym co dzieje się na zewnątrz. Nikt jeszcze nie zdołał poinformować reszty członków Oracion Seis i ich zakładnika o tym, że cały, z pozoru prosty plan mafii spalił na manowce. I to do tego przez jedną osiemnastoletnią dziewczynę oraz tajemniczego mężczyznę, który wziął się z dupy. Wszyscy, łącznie z Jude czekali na przybycie grupy Erigora wraz z panienką Lucy i aktem własności baru, który Don Zero nagle bardzo zapragnął mieć. Zamiast tego białowłosy mafioza siedział ukryty w swoim aucie i modlił się do Boga...
-Bora, nie spierdol tego.
...bo wtedy i oni musieliby rzucić się pod koła.

- - - - - - - - - - 

Koniec końców Lucy dotarła do jedynego miejsca, do którego mogła się udać. Została w mieszkaniu Heartfilla, gotowa na każdą okoliczność. Jeśli chciała odzyskać ojca nie mogła się chować i uciekać. Musiała stawić czoła problemom, nawet jeśli tym problemem była sama mafia.
Tuż przy wejściu do domu przywitał ją Plue, przez ten krótki czas stał się jej wiernym towarzyszem. Jednak zdenerwowana dziewczyna zrzuciła w kąt swoje buty nawet na niego nie zważając. Roztrzęsiona rozpinała swoją sukienkę drżącymi dłońmi i w samej bieliźnie wkroczyła do pokoju, który służył za kancelarię pana Heartillia. Nie zwracała uwagi nawet na bezustannie dzwoniący w mieszkaniu telefon.
Zielona biurkowa lampa, taka sama w jaką zazwyczaj wyposażone są banki nikle rozświetliła pomieszczenie, w którym się zamknęła. Znajdujące się tu czerwone segregatory i szuflady skrywały wszystkie ważne dokumenty i akta spraw, którymi zajmował się Jude. Oczywiście jego córka nigdy nie miała do nich dostępu, lecz teraz mogła bezkarnie przeszukać każdy kąt i przeczytać każdy skrawek papieru. Liczyła na łut szczęścia, dzięki któremu znajdzie coś, co pomoże jej i jej ojcu. Zanim jednak zabrała się za wertowanie dokumentacji sięgnęła po whisky i cygaro...

- - - - - - - - - -

Ford Model A, jeszcze dzisiejszego ranka będący lśniącą taksówką, teraz ledwo toczył się po opustoszałych, nocnych ulicach. I ledwo dojechał pod jeden z magazynów przy porcie Harbor Gateway
-Wyskakiwać. Warknął Laxus mierzący berettami do Graya i Natsu. -I rączki za głowę! Dodał, a młodsi o kilka lat chłopcy nie mając wyboru posłuchali jego "dobrej rady". Na świeżym powietrzu Natsu od razu odczuł ulgę - pomimo zażywania tabletek na chorobę lokomocyjną powiew morskiej bryzy nadchodzący ze strony portu był dla niego nie do porównania. Gray za to czuł się o wiele pewniej za kółkiem samochodu. Teraz stojąc niepewnie przed mierzącym do nich Dreyarem nie wiedział jak ma się zachować i czego może się spodziewać.
-Trzy dni temu, w środkowej części North Faries. Byliście tam?
-A co? Spytał Dragneel. Jego brak wyczucia i beztroskie zachowanie coraz bardziej irytowało blondyna.
-Ty. Wskazał jedną bronią na Fullbustera. -Ukradłeś wtedy samochód, czarno-białe BMW 315. Wiesz chociaż co znajdowało się w bagażniku?
-Hola, hola! Wtrącił się Dragneel. Znów. -Skąd ta pewność, że to on ukradł tą BM-kę?
I znów zdenerwował Laxusa.
-Czy ja ciebie pytałem?
-Ale...
-Francuz ma buzie? To niech mówi za siebie! A ty piśniesz jeszcze jedno słówko, a wpakuje ci kulkę w twoją niewyparzoną gębę !
-Ale on ma rację. Skąd ta pewność? Widziałeś mnie tam? Masz na to dowód? Spytał Gray, który dzięki zaczepce Natsu nieco uspokoił nerwy. 
-Ja na adwokatów trafiłem?! Załamał się Dreyar, któremu w przeciwieństwie do młodzieńców nerwy zaczęły puszczać. -Tak, mam na to dowód! A jak nie wierzysz, to przy okazji będziesz mógł zapytać "psią mordę" i kolesia z jedną brwią z China Town.
-Tobi i Yuka?! Wrzasnął Natsu. -Kurwa, Gray! Mówiłeś, że wszystko załatwiłeś bez papierów!
-Bo tak było idioto... Warknął ciemnowłosy, który wzrokiem niemal zabił swojego przyjaciela. -Teraz jak się wygadałeś nie mam wyjścia. Dodał widząc niecny uśmiech mierzącego do nich blondyna. -Możesz opuścić broń? Zaraz przyniosę walizkę.
-Co?! Nie ma mowy! Zarzekł się różowowłosy. 
-Opuścić broń? Zaśmiał się bokser nie zważając na panikującego Natsu. -Żebyś uciekł całą forsą? Wciąż się uśmiechając niespodziewanie chwycił Dragneela za gardło, przycisnął go do jednego z magazynów i przyłożył lufę do czoła. -Będziesz coś kombinować to go zastrzelę. I lepiej się pospiesz, bo twój przyjaciel ma chwilowo ograniczony dostęp do tlenu.
Gray jednak spojrzał na niego z politowaniem i westchnął. -Panie Dreyar, sam daje mi pan powody do tego by uciec...
-Ty gnoju! Wycharczał do niego duszony chłopak, ale Fullbuster tylko uśmiechnął się pod nosem i zniknął między magazynami. Gdy Laxus miał pewność, że nie ma go w pobliżu puścił gardło Dragneela, który momentalnie upadł na kolana i zaczął kaszleć.
-Koleś, z czego ci rękę robili! To bolało!
-Byłem bokserem. Mógłbym ci rozwalić czaszkę nawet bez spluwy.
Nagle i Natsu zaczął się śmiać. Pomimo tego że wciąż siedział pod blaszaną ścianą i trzymał się za gardło.
-Nie doceniasz nas... Nie dałbyś mi rady...
-Doprawdy? Niebieskie tęczówki starszego mężczyzny zrobiły się jakby jaśniejsze. -To może się zmierzymy? 
Dreyar zaczął podwijać rękawy koszuli, a Dragneel opierając się o "blaszak" wstał i spojrzał rozradowany na przyszłego przeciwnika spod byka.
-Czy ciebie do reszty pokurwiło Natsu? Spomiędzy magazynów wyłonił się Gray. W jednej z dłoni ściskał rączkę czarnej walizki, którą zaraz rzucił zdziwionemu bokserowi.
-Oddajesz mi ją tak po prostu?
-Mam już dosyć, po prostu weź co twoje i zakończmy tą dziwną znajomość.
-Nie tak prędko... Laxus znów się zaśmiał i otworzył walizkę. Tak jak przypuszczał... -Trochę tu brakuje. I nie ma skradzionego samochodu.
-Może byś odpuścił? Tak za jego dobroczynność? Zaproponował Natsu, który również dał już za wygraną, ale został jedynie zmierzony karcącym wzrokiem Dreyara.
-Odpracujecie to. I brakującą forsę i samochód. Widzimy się jutro w kościele św. Agaty Sycylijki o 21...
-Jasne. Prychnął różowowłosy. -Bo przyjdziemy.
-Jak nie przyjdziecie to was znajdę. Tak jak poprzednio. Zagroził Dreyar, po czym uśmiechnął się do nich zadowolony. -No to do zobaczenia! Zawołał jakby nigdy nic i poszedł w swoją stronę pozostawiając młodzieńców w porcie. Stali tak w ciszy przez kilka minut, na tle wschodzącego na morzu słońca. Zdruzgotani i totalnie załamani.
-Czemu nie wziąłeś spluwy z magazynu i nie strzeliłeś temu przygłupowi w łeb? Spytał Dragneel, już zupełnie poważnie. -Miałeś idealną okazję...
-Bo nie. Fullbuster odrzekł krótko.
-A co to za odpowiedź?! Jesteś debilem, wiesz? Oddać całą kasę i jeszcze wciągnąć się w takie gówno. Wciągnąć MNIE w takie gówno!
-Wiem. Ale nie czujesz tego?
Po pytaniu Graya, który wpatrzony był w zniszczoną taksówkę zapadła krótka cisza. Chwile po tym Natsu również spojrzał w tą samą stronę, a chłodny morski wiatr przyjemnie rozwiał im włosy.
-Ta. Przytaknął. -Miasto inaczej pachnie.
-Co nie? Coś się zmienia. Gray prychnął rozbawiony pod nosem, a Natsu przeciągnął się i głośno ziewnął mówiąc :
-Będzie zabawnie!

- - - - - - - - - - 

Była tak wstrząśnięta, że aż bała się sięgnąć po kolejny segregator z aktami. Słońce już wschodziło, ale zielona lampka wciąż paliła się na biurku, na którym opierała się łokciami. Nie ze zmęczenia, a przez opróżnienie butelki whisky do połowy i wypaleniu ćwierci pudełka cygar. Była zmęczona i pijana jak bela, ale jedno zrozumiała dokładnie. Żeby te wszystkie machlojki i niedomówienia przeszły w świetle prawa, by wszystkie łapówki i przekręty nie zostały utajnione... Ile ludzi pracuje dla mafii w tym mieście? Ilu zostało przekupionych bądź zastraszonych? A ile ludzi zostało zabitych lub zamkniętych bezkarnie w więzieniu?
-I pomyśleć, że część "zasług" leży po twojej stronie... Chciała dodać tato, jednak po tym co odnalazła to słowo nie chciało jej przejść przez gardło. Zaczęła się zastanawiać, czy Jude rzeczywiście został porwany. Był zbyt cenny dla mafii by mogli się go pozbyć.
-Matka się w grobie przewraca. Wymamrotała podłamana, a łokcie same osunęły się z biurka przy którym siedziała. Zasnęła w mgnieniu oka.

- - - - - - - - - - 

Nawet Laxus po całej tej nocy opadał z sił. Nawet dla niego taka dawka wrażeń była zbyteczna. Podkrążone oczy i bladość jego cery mówiła sama za siebie. Wszedł do mieszkania Cany jakby nigdy nic, zapominając już o tym co stało się przed jego wyjściem.
-Już jestem! Zawołał, lecz nikt mu nie odpowiedział. Jedynie chrapanie Gildartsa wyraźnie dobiegało z salonu. Ale nie znalazł tam Alberony. Ani w jej sypialni. Również, ku swojemu zaskoczeniu nie potknął się o żadną butelkę. Już nie tylko pokój dziewczyny, ale i całe mieszkanie było czyste i schludne. 
Nagle zaburczało mu w brzuchu, więc z nadzieją, że nie zastanie pustej lodówki udał się do kuchni. A w niej znalazł wyłożony jedzeniem stół, przystrojony białym obrusem i świecznikiem, który zalany był woskiem. Ze świeczek tam włożonych pozostały jedynie znikome końcówki. Najzabawniejsza była jednak brunetka leżąca pośród tego wszystkiego.
-Głupi Laxus... Wybełkotała przez sen, a Dreyar zaśmiał się cicho, by nie obudzić przyjaciółki. Podchodząc do niej bliżej wyczuł woń wina wydobywający się z jej ust, a pod nogami walała się jedyna butelka alkoholu w tym domu.
-Ej, śpiąca królewno. Szturchnął lekko jej ramieniem, lecz spała zbyt twardo by coś takiego mogło ją obudzić. Wziął ją więc na ręce i jak na śpiącą królewnę przystało zaprowadził do pokoju, gdzie czekało na nią łóżko z miękką poduszką i ciepłą kołdrą. Przez to, co zobaczył zrobiło mu się trochę żal, choć z drugiej strony nie dowierzał, że Cana mogłaby przygotować to wszystko... dla niego. Poczuł nieprzyjemne ukucie w żołądku, zupełnie odbiegające od uczucia głodu. Wyrzuty sumienia? 
-Jak się obudzisz to ci wszystko wyjaśnię. Wymamrotał sennie i nie zważając na burczący brzuch usnął na podłodze, oparty głową o poduszkę na której spała ta zaskakująca go na każdym kroku dziewczyna. 


*1) Renault 4CV : policyjny samochód klasy "C" 
*2) Ford model A : samochód klasy "A" , bardzo popularny jako taksówka w latach 30-tych XX wieku 
*3) Komunia : morderstwo z pozbyciem się zwłok i zatarciem wszelkich śladów
*4) Dodge Lancer : samochód klasy "C" 
*5) Colt 1911 : pistolet samopowtarzalny 

***

Kacyk po sylwestrze jeszcze nieco męczy, ale skoro pisałam, że w nowym roku wstawię rozdział, to musiałam to zrobić. A mam nadzieję rozpoczęcie roku z nowym rozdziałem "mafii" będzie dla was czymś mile zaskakującym :)
Przyznam się szczerze, że nie mam siły tego sprawdzać, poprawiać, jednak na pierwszy rzut oka wydaje mi się, że wszystko jest tak jak być powinno :3

Co do spraw "organizacyjnych" :
~Nie wiem kiedy ukaże się mapka, którą miała sprezentować mi Hinaichigo, gdyż posiada ona poważne problemy z komputerem i nie wiadomo kiedy ta sytuacja się zmieni.
~Zakładka postacie jest... niedorobiona xD Będzie jeszcze duuużo, dużo postaci, więc zastanawiam się jak to ładnie wam przedstawić, by wszystko było klarowne i przejrzyste. Niedługo to poprawię ;)
~Z waszymi blogami jestem (już) na bieżąco ( Głównie z opowiadaniami Renee i Catherinki-aka byłej Animki). Czytałam je po świętach i obiecałam sobie, że później je skomentuje... A nie zrobiłam tego do teraz -.-. Przepraszam :C
~Nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział. Na pewno nie będziecie musieli czekać tak długo, ale jak widzicie, rozdziały zamieszczane tutaj mają pewną długość, więc wymaga to też czasu. Dodatkowo muszę zrobić na szabloniarni jedno zamówienie, z którym i tak za długo odwlekałam :C

~*~

Na chwilę obecną raczej mogę was zapewnić, że spodziewać się tu możecie co najmniej jednego rozdziału na dwa tygodnie (choć postaram się pisać więcej :P), a w razie czego zawsze szacuje ile już % napisałam nowego rozdziału ^.^

Jestem też ciekawa, który z fragmentów tego rozdziału spodobał wam się najbardziej :3
A tak przy okazji, jak wam minął sylwester? I oby ten 2014 rok był dla was pozytywnie wyjątkowy :***

PS. Kochana Alex, mam nadzieję, że nie spartoliłam tej sceny pościgowej :D

13 komentarzy:

  1. Yasha-chan, piękny prezent na początek roku *.* pościg zaiste doskonale przedstawiony, a Juvia nie musiała się długo nudzić ^^ szkoda Totiego xd Lucyna odkrywa rodzinne tajemnice, a Laxus jest jedną z moich ulubionych postaci w tym opowiadaniu :D życzę weny i zdrowia dla twojej córeczki :* Na pewno jest bardzo silną dziewczyną, więc tylko patrzeć jak będzie biegać po domu ;) jeszcze raz zdrowia jej, tobie i całej twojej rodzinie życzę :*

    Nieznana

    OdpowiedzUsuń
  2. Który się podobał najbardziej? Ostatni >.< xD Ciekawe co by się stało gdyby Juvia i Totomaru nie ''zauważyli'' pościgu XD Ale nie, nie Juviuś ma być z Grey'em, tak? :3 Zaiste fajny prezent na nowy rok! :* No cóż zdrówka dla całej rodzinki i duuuuużo weny! :*

    *Shaila Black*

    OdpowiedzUsuń
  3. O rany wspaniale że dodałaś rozdział! Naprawdę się cieszę, no cóż niektóre momenty mnie rozwalały, ale piszesz świetnie. Strasznie długi rozdział, ja już od dawna nie potrafię tak pisać, mam nadzieję, że już wszystko lepiej, no i szczęślwiego Nowego Roku! Pościg był chyba najlepszy, Gray ty krejzolu, chciałes ich wszystkich zabić? Lucy co raz więcej Lucy która odkrywa tajemnice swej rodziny, no czekam tylko, aż się spotkają. Sylwester minął mi ciekawie, no wiesz z An. No to naprawdę się cieszę że dodałaś rozdział i życzę dużo weny! Gomenasai że marny komentarz, ale masa rzeczy na głowie.

    OdpowiedzUsuń
  4. O, a to mi niespodziankę zrobiłaś na nowy rok! Bardzo, ale to miło z Twojej strony.
    Kochana, napisać taki długi rozdział i to jeszcze po skutkach kaca, podziwiam, naprawdę podziwiam. Co do Sylwestra- minął szybko i fajnie. A u Ciebie? :)
    Tobie również życzę udanego 2014 roku i żeby był lepszy od poprzedniego.
    Moment, kiedy opisywałaś pościg, był najlepszy w całym rozdziale. Tyle akcji, dynamiki, niespodziewanych obrotów spraw! Brawo, po prostu brawo! :))
    Wreszcie ktoś utarł nosa mafii. Nie spodziewali ich, że przyskrzyni ich policja. A to niedobra Juvia! :)) Podoba mi się jej rola jako policjantka, tak jakby była w swoim żywiole. A Gray'owi i spółce udało się uciec "szczęśliwie" i uniknąć jakiejś kary z całego tego wydarzenia ^.^ Nasz taksówkarz to taki bardziej szaleniec, jechał jak szalony w nadjeżdżające z nad przeciwka auto. Dobrze, że wyszli z tego cało! Muszę ci przyznać, że tą akcję, w sensie cały pościg opisał dobrze. Chodzi mi tutaj o to, że zamieściłaś dokładny i poukładany opis, dzięki czemu można było to sobie wyobrazić. Widać, że włożyłaś w ten szczególnie moment wiele pracy.
    Lucy odgrywa rodzinne brudy ... a raczej brudy ojca. Oj i dobrze, bo mam nadzieję, że już nie będzie chciała mu pomóc. Pije i pali, niedobra z niej kobitka. No i Plue słodziak z nią jest <33
    Gray po dobremu oddał walizkę ^^ Ta akcja również mnie rozwaliła, pozytywnie. Szczególnie ta wzmianka, że miasto inaczej pachnie.
    No i na koniec Laxus i Cana. Oni to są świetni i udani ^^
    Rozdział zajebisty. Długi i w ogóle świetny. Dzieje się dużo! A no i dziękuję za to, że przypomniałaś co nieco z tamtego rozdziału, bo prawdę powiedziawszy nie za wiele pamiętałam :C
    Kochana, dużo weny, pomysłów, zdrowia no i jeszcze raz wszystkiego najlepszego na nowy rok!
    Pozdrawiam :*****

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, że prezencik na nowy rok się wam spodobał :D A co do pytań od was...
    Córcia już biega po domu, gdyby nie to pewnie wciąż nie byłabym w stanie się skupić na pisaniu :P
    Mini, a u mnie sylwester spokojny, w małym gronie, ale dosyć... zakrapiany :D
    I przyznam się, ja sama przed pisaniem tego rozdziału musiałam przeczytać poprzedni xD
    Dziękuje wszystkim za te pozytywne komentarze i noworoczne życzenia :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział bardzo dobry, ale czegoś mi brakowało ...nie wiem, może chodzi o to, że miałam nadzieję, że Natsu spotka Lucy, ale nie ważne, rozdział świetny, życzę weny i do zobaczyska :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajny rozdział :)
    Mam nadzieję że w następnym rozdziale będzie coś na temat Erzy :)
    Anonim :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Ola, dziękuje za szczerą opinię :) Co do Erzy, to na razie nie będzie o niej dużo. Dopiero w późniejszych częściach opowiadania... Więcej nie zdradzę :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie mogę się doczekać, kiedy wszyscy razem będą mafią *.* i kiedy Lucyna uświadomi sobie, że Laxus jest wnukiem Makarova, hehe.

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam Cię Yasha xD
    Wszystko się podobało! Od "tylko kurwa czym" i "co tu tak jebie pieczarami" po sweet końcówkę :3
    ~Kaori Mikashi

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział świetny :D Taki prezent na nowy rok :) :)

    Najbardziej podobał mi się wyścig xD Czy Laxus jakoś doprowadziłdo wybuchu jednego z samochodów czy to talent Graya, że Natsu się tak zachwycał ? :D
    Ale sie dobrali, zdziwiło mnie, że Gray zaufał w pewnym sensie Laxusowi.
    Nie mogę się doczekać kiedy poznają Erze ^^ ^^ Ten moment będzie na pewno boski :)

    Czy ja dobrze myślę, że Lucy ukryła akt baru u Levy ?? xD
    Teraz po przeczytaniu akt, pewnie dołoży starań, żeby mafia nie dostała aktu baru. Rodziny się nie wybiera, a jej ojciec to skończony dupek...

    Świetny był też moment jak Juvia aresztowała Borę xD xD Akurat trafili na parę nieskorumpowanych policjantów ;) A Gray chyba musi zmienić pracę, bo jako taksówkarz to ma już przesrane. Swoja drogą, rozbawiło mnie, że bardziej przejmował się policją niż mafią ;D Powinno być chyba na odwrót.

    Szkoda mi też Toto i Shikamaru. Jednemu nie udało sie wyznać miłości a drugi zginął bo przyniósł złe wieści ;/;/

    A końcówka rozdziału mnie rozczuliła :) Jak się Cana dowie co ją ominęło będzie mieć jeszcze większego focha niż o to, że nie zauważył,że posprzątała dom i zrobiła mu kolację ;D

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale strzeliła.. znowu pewnie skomentuję ostatnia ;-;
    Przyzwyczaiłam się! :D
    Najbardziej podobał mi się cały rozdział, jeśli mam wybierać.
    Heheh <3
    Nie da się inaczej tego skomentować według mnie ;D
    I bardzo dobrze, że Lucy dowiedziała się w końcu kim naprawdę jest jej ojciec xd
    Przynajmniej zaoszczędzi sobie sporo nerwów i nie będzie musiała aż tak wystawiać swojego życia na łapki mafii xd
    Biedna Cana, postarała się, a tu co.. ;-;
    Przynajmniej pieniadze wróciły xd
    Ale czym są pieniądze w porównaniu do zawiedzionej Cany, która specjalnie kolacyjkę przygotowała? :c
    I posprzątała!
    I nawet się nie spiła... do czasu...
    Chyba wyszłam z wprawy jeśli chodzi o pisanie długich komentarzy xd
    W sumie myślałam, że Lucy już spotka Natsu, a tu jeszcze najwyraźniej na nadszedł na to czas xd
    I tak w sumie myślałam, że Toto wyzna w końcu miłość Juvii :3
    Powiem Ci szczerze, że bardziej podoba mi się paring Totomaru x Juvia niż Gray x Juvia.
    Ale to chyba tylko moje zdanie :D
    No nic, nie przedłużam, życzę weny i do zobaczenia ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny rozdział :D
    Pytanie tylko kiedy następny ._.
    Foxi

    OdpowiedzUsuń

Wasze komentarze cieszą mnie jak mało kogo, jednak nie zaklepujcie miejsc. To nie ważne, kto jest pierwszy, kto ostatni. Takie wpisy zostaną usunięte.
Wszelkie pytania kierujcie do spamownika.
A jak przeczytałeś rozdział, to pozostaw po sobie ślad.
Jesteś anonimem? Podpisz się jakoś.

Całusy dla was śle z góry wdzięczna Yasha ^.^