7 wrz 2013

Rozdział 9 " Zaginiony"

Zakrystia pokryta ciemną boazerią oświetlona była jedynie przez małą lampkę oraz świecę. Jasny ogień skakał na knocie w przeróżne strony, zdawał się być wesoły. Tak wesoły jak trzy osoby siedzące byle jak przy mahoniowym sześciokątnym stole. Speszony Laxus siedział lekko zgarbiony i obserwował rozmawiające ze sobą kobiety. A raczej Cane, która kołysząc się w przód i w tył na krześle opowiadała przebieg jej nieplanowanego spotkania z Dreyarem, oraz słuchającą ją Erzę, z nogami założonymi na stole. Alberona nie omijała żadnych szczegółów, a jej fiołkowe oczy były szeroko otwarte z ekscytacji, natomiast szkarłatnowłosa uśmiechała się przy tym delikatnie i co chwile zerkała na młodego mężczyznę.
-Cieszę się. Odrzekła pogodnie zakonnica zamykając lekko przyćmione od alkoholu oczy. Już ponad połowa zapasów mszalnego wina została opróżniona przez starych przyjaciół. -Ale Cana, na miłość boską - jesteś idiotką.
-Hę?! Zdziwiona brunetka przestała się wreszcie szczerzyć od ucha do ucha, jej twarz przyozdobiona uniesioną brwią ukazała zaskoczenie zmieszane z urazą. -Coś ci nie pasuje szajbusko?! Zezłoszczona odsunęła krzesło na którym siedziała i uderzyła pięściami w blat. Scarlet niezbyt się tym przejęła, jednak uchylając nieznacznie prawe oko zdjęła nogi ze stołu i nachyliła się do przodu by mogła stanąć twarzą w twarz z przyjaciółką.
-Zdekoncentrowałaś go swoim wszędzie panoszącym się ryjem i zrujnowałaś mu karierę boksera. Gdyby nie ty, pewnie wygrałby walkę. Warknęła pijana siostra zakonna, z pełną powagą.
-Erza, spokojnie. Wtrącił się Laxus, chociaż zdawał się być znudzony, niepewnie i z niepokojem spoglądał raz na jedną, raz na drugą dziewczynę. -I tak bym zrezygnował. Boks nie jest dla ...
-Ryj?! Ryj to ma świnia, taka jak ty!
-Coś ty powiedziała krowo?!
Wkurzone kobiety zbliżały się do siebie centymetr po centymetrze, aż w końcu puszczając sobie nawzajem pioruny z oczu zderzyły się czołami.
-Dziewczyny? Blondyn próbował załagodzić sytuację, lecz one jakby zapomniały o jego istnieniu.
-Ty wredny pingwinie!
-Zamknij mordę pijaczko!
Nastała chwila ciszy, po której obydwie nabuzowane dziewczęta wymierzyły w siebie pięści i jednocześnie zatrzymały wzajemne ataki, za to zaskoczony niebieskooki odsunął się z krzesłem do tyłu.
-Dziewczyny... Dziewczyny! Dopiero donośne ryknięcie Dreyara zdołało ostudzić waleczny zapał przyjaciółek. Chyba zrobiło im się nieco głupio, ponieważ zmieszane usiadły ponownie na krzesłach i starały nie patrzeć w swoje strony.
-No więc... Laxus nie wiedział co robić, ani co powiedzieć. Atmosfera w zakrystii była tak naelektryzowana, że można było wyczuć to napięcie namacalnie. Musiał przejąć inicjatywę i przeprowadzić spotkanie na inny tor. -Może wyjaśnicie mi dokładniej jak wygląda teraz sytuacja w Magnolii?
-Masz rację. Uspokojona już Scarlet wstała od stołu z przyjaznym nastawieniem. -Zamiast wdawać się w bezsensowne kłótnie powinniśmy porozmawiać o rzeczach poważnych.
-Phi. Prychnęła pod nosem Alberona, co nie uszło uwadze szkarłatnowłosej, jednak zakonnica mocno zacisnęła pięści i wciąż się uśmiechając, z trudem powstrzymała się od wszczęcia kolejnej awantury. Nie wypadało jej.
Podchodząc do regału z książkami sięgnęła po biblię, a z niej wyjęła zwiniętą kartkę papieru. Podchodząc z powrotem do stolika rozłożyła ją na blacie, jak się okazało - była to aktualna mapa Magnolii podzielona na dzielnice. (link do mapy)
-Od czego by tu zacząć... Zaczęła Scarlet przyglądając się rysunkowi, lecz w słowo wtrąciła się jej Cana.
-Do miasta wjechaliśmy przez District Hell. Wyjaśniła blondynowi wskazując na południowo-wschodnią część Magnolii. -Jak całe południe, kiedyś zamieszkiwane przez bogaczy, tak po wojnie rozgrywa się tam istna masakra. Sam widziałeś, co tam się działo...
Przed oczami Laxusa pojawił się obraz, który widział stosunkowo niedawno - dziwki, bezdomni, gangi i dilerzy w każdym zaułku, baraki i zniszczone niskie budowle, przemoc, brud i ubóstwo...
-Trudno to było przeoczyć... Mruknął pod nosem.
-Dalej, na zachód znajduje się Little Village. Zaczęła Erza. -Pamiętasz te pola i lasy, w których bawiliśmy się czasem w chowanego? Na samo wspomnienie zachichotała cicho, lecz tylko na chwilkę by znów zaraz spoważnieć. -Teraz nie ma tam nic prócz wielkiego zaśmieconego pustkowia.
-Właśnie tam Oracion Seis wyrzuca wszystkie nielegalne odpadki. Między innymi ciała. Dodała Cana.
-A tu? Dreyar przejechał palcem jeszcze dalej na zachód. -Down Shelter?
-To obozowisko cyganów. Praktycznie ta część Magnolii została nieoficjalnie oddzielona od miasta, budynki i drogi po wojnie nie zostały nawet odbudowane, nikt się tam nie zapuszcza. Przez to też View Hill zostało porzucone. Jeśli nie masz tam po co iść, nie idź. A uwierz, nie ma tam nic, po co miałbyś się tam pokazywać. Nie mam nic do cyganów, ale tamci to złodziejskie pojeby....
-Cana ma złe wspomnienia, bo jeden z nich kiedyś okazał się lepszym kanciarzem niż ona. Zakpiła Erza z błyskiem w oku, a jej przyjaciółka wyglądała, jakby ze złości zaczęła gotować się od środka.
-Wróćmy do mapki! Zawołał entuzjastycznie Laxus, który chciał za wszelką cenę uniknąć wznowienia awantury. Nie, żeby się bał. Chciał jak najszybciej dowiedzieć się jak najwięcej, działać i nie marnować czasu. A poza tym wydanie zakonnicy jakie zaprezentowała sobą Erza... musiał przyznać, że był to dla niego szok.
-A to co? Dodał wskazując na pole poza granicami miasta, dokładnie pod Little Village.
-To Unleashed Road, tor wyścigowy. Burknęła Cana, która wciąż łypała groźnie na Scarlet. -Ale przechodząc wyżej... Palcem przejechała aż na środek mapy. -Przez most Willow Bridge dostaniesz się do centrum, które też widziałeś. Zaludnione, pełne przepychu, kolorów i rozbawionych życiem debili. Jednak gdy pojedziesz trochę na wschód od Mangolii Center trafisz do paszczy lwa.
-To znaczy? Zdziwił się Dreyar.
-Hoboken Vale... Warknęła zakonnica. -Najbogatsza dzielnica, z najbogatszą szumowiną całego tego miasta.
-Obok masz Air Street. Tłumaczyła Alberona. -Dzielnica z lotniskiem i deptakiem z markowymi sklepami. Każda nadziana dziunia zna to miejsce jak dziurę w swojej snobistycznej dupie...
-Cana, jesteś w kościele. Wyrażaj się... Skarciła ją zakonnica i posłała jej mrożące krew w żyłach spojrzenie. -...albo wypierdalaj.
-Sama zważaj na słowa!
-Mój kościół - moje zasady. Erza zakończyła dialog ciętą ripostą i powróciła do tłumaczenia.
-Przy oceanie masz Malibu Coast. Tam nic się nie zmieniło : wesołe miasteczko, molo, promenada, palmy, plaża, małe budki z piwem i smażonymi rybami...
-Przystojniaki na plaży...
-Ta, Bóg to niektórych obdarzył tym i owym ... Rozmarzyła się Erza wraz z koleżanką, lecz zaraz się opamiętała. Kątem oka zobaczyła zdziwioną na jej słowa minę Laxusa i spłonęła czerwienią na policzkach.
-Tak słyszałam! Nie żebym zwracała na to uwagę. Odchrząknęła nerwowo. -W końcu jestem zakonnicą, nie interesuje się takimi rzeczami... Zobacz tutaj! Zawołała dość gorliwie do blondyna i wskazała palcem na ostatnią nie wspomnianą część Magnolii.
-Przez most Oak Bridge dostaniesz się do nas, do North Fairies... Ucichła jednocześnie poważniejąc. Jej zażenowanie ulotniło się w jednej chwili, a lekko zmarszczone brwi wskazywały poddenerwowanie kobiety. -Oracion Seis nie przejęło jedynie północy. Ale to kwestia czasu... Dodała zmartwiona. -Chińczycy z China Town coraz bardziej denerwują mafie, a my jako jedyni mamy dostęp do Harbor Gateway. Cisnął nam na odcisk, czają się w rogach i chodzą za nami jak cienie. Nieliczni starają się coś z tym zrobić, ale brakuje pomysłów...
-I co ty na to? Spytała nagle Cana, wstając podeszła do Laxusa od tyłu i ułożyła dłonie na jego ramionach. On natomiast uśmiechał się łobuziarsko do zdziwionej tym faktem Erzy.
-Po to tu jestem. Pomogę wam.
Zakonnica po chwili milczenia odwzajemniła uśmiech.
-To mi wystarczy. Odrzekła cicho i podeszła do obrazu przedstawiającego wizerunek Matki Boskiej.
-Znajdzie się coś dla niego? Dociekała brunetka nie przejmując się pytającym spojrzeniem przyjaciela, ale zakonnica bez słowa przeżegnała się i odwiesiła malowidło ze ściany. Jak się okazało portret zakrywał sobą sporych rozmiarów dziurę w boazerii. Szkarłatnowłosa włożyła do niej rękę i wyciągnęła z niej pistolet.
-Proszę, to dla ciebie. Niech ci dobrze służy. Scarlet kładąc spluwę na stół przysunęła ją bliżej Dreyara, lecz on spoglądał na nią zniesmaczony.
-Przyda ci się. Dodała przysuwając mu broń pod sam nos. Myślała, że mężczyzna po prostu nie jest skory używać broni...
-Co to ma być, pistolet na wodę? Mruknął zażenowany i odsunął od siebie replikę pospolitego pistoletu. Erza i Cana nic z tego nie rozumiały. -Jak masz, daj mi po prostu kilka dziewiątek.
-Dziewiątek? Speszyła się zakonnica.
-Nabój. 9 mm Parabellum, masz coś takiego?
Scarlet zwężyła podejrzliwie powieki. -Po co ci takie?
Laxus zaśmiał się pod nosem, wręcz złowrogo. Nagle wstał niespiesznie i sięgnął dłońmi za plecy. Stojąca za nim brunetka dopiero teraz zauważyła dwa czarne uchwyty broni wystające z jego spodni. Bokser postawił na blat dwa pistolety, na których widniał ledwo widoczny, wyryty napis M9.
-Beretta?! Erza otworzyła szerzej oczy, ale prócz zaskoczenia wyglądała na rozradowaną. -Skąd ty to masz! Wiesz jak tu ciężko zdobyć dobrą spluwę?!
Chyba nie dowierzała w to co widzi, ponieważ upijając kilka zdrowych łyków wina zaczęła podziwiać jedną z Beretty92(*1). Zakonnica wyglądała jak mała dziewczynka, która znalazła prezenty pod choinką, z fascynacją gładziła lufę pistoletu opuszkami palców, jakby była niewiarygodnie krucha i drogocenna.
-Weź nie macaj tak tej lufy, bo się jeszcze podniecisz. Dogryzła jej po chwili Cana, która drugą broń obserwowała z mniejszym zainteresowaniem.
-Pohamuj swoje zboczeństwa, zła kobieto. Warknęła zakonnica spoglądając na dziewczynę spod byka. -Przydałoby ci się trochę opamiętania i roztropności. Nie zapominaj, że rozmawiasz ze "sługą bożym".
-Proszę cię! Śmiech nieźle już wstawionej Alberony rozniósł się echem aż w głównej części kościoła. -Obie dobrze wiemy, że pod habitem kryje się mały pierdolnięty nicpoń! Podchodząc do szkarłatnowłosej uwiesiła się jej na ramieniu i porwała opróżniony do połowy kufel wina. Nic nie robiła sobie z tego, że Erza spoglądała na nią wzrokiem zabójcy.
-To jest cała nasza Erza!
-A weź się odwal...

- - - - - - - - - -

Minęło kilkadziesiąt minut, można nawet i kilka godzin - nie liczyli tego. Na dworze wciąż było ciemno, panowała noc, ale oni wciąż pili i rozmawiali ze sobą. O wszystkim i o niczym, jakby podczas jednego spotkania chcieli nadrobić całe piętnaście lat rozłąki.
-Erza... Laxus zerknął na Canę, której mszalne wino uderzyło do głowy stosunkowo dawno. Teraz dziewczyna siedziała rozwalona na krześle jak leniwiec, z głową wychyloną do tyłu i mamrotała coś niezrozumiale pod nosem. Blondyn ściszył głos i nachylił się lekko w stronę zakonnicy. -O co chodzi z tą "karcianą królową", z kanciarstwem... cyganami? Mówiąc to, w głowie próbował połączyć owe informacje w jedną spójną całość - bezskutecznie.
-Cana nie pochwaliła ci się swoimi osiągnięciami? Zarechotała Scarlet, a w jej oczach pojawił się tajemniczy blask. -Widać, że nie byłeś z nią w kasynie. Od zwykłego pasjansa, po Texas Holdem(*2) i Blackjacka ... nie ma takiej gry, w której ta wychudzona gadzina by nie potrafiła oszukiwać! Śmiejąc się pod nosem upiła kolejny łyk wina, choć czując gorzki smak lekko się skrzywiła. Nie mogła jednak nie zakpić z niedowierzającej miny Dreyara.
-Cana? Ta Cana? Zszokowany wskazał palcem na niemal śpiącą, upitą brunetkę.
-Tak, ona. Musiała sobie jakoś poradzić, zdobyć pieniądze... Zakonnica zmarkotniała i również spojrzała na pijaną dziewczynę, jej wzrok był pełen troski i zmartwienia. -Gildarts po wojnie stał się lekko mówiąc, nieodpowiedzialny.
-Słyszałem właśnie, że stracił nogę na polu bitwy, a teraz...
-Teraz Cana idzie w jego ślady. Spójrz tylko na nią.
Z ust Alberony wypływała przezroczysta stróżka śliny, bełkocząc o czymś chichotała cichutko.
-A ty? Spytał nagle blondyn. -Czemu zostałaś zakonnicą?
Dreyar przyglądał się jej uważnie. Widział, jak twarz Erzy robi się coraz bardziej poważna, zamyślona.
-Wino się zaraz kończy, pójdę zobaczyć czy jest coś jeszcze... Mruknęła mechanicznie i odsuwając krzesło od stołu wyszła z zakrystii ze spuszczoną głową.
 Choć w głowie jej szumiało i kręciło, szła przez ciemny kościół w akompaniamencie echa stworzonego ze swoich własnych kroków. Prychnęła pod nosem, zła na samą siebie. Mogła się tego spodziewać, w końcu to oczywiste, że dawny przyjaciel jest zaciekawiony jej wyborem drogi życia. Ale co miała odpowiedzieć : "Bo pragnęła oddać się służbie Boga?" , "Bo chciała zrezygnować z doczesnych przyjemności?" , "Bo nie miała innego sensownego pomysłu na to, co ze sobą zrobić?" ...
Wszystkie odpowiedzi były prawdziwe, a zarazem fałszywe. Wszystko nawiązywało do jednego, tak dotkliwego dla niej powodu, przez który nie potrafiła pójść przez życie do przodu.
-Jellal...

Gdy wróciła na szpitalny oddział było jakoś inaczej. Ciszej, spokojniej, jednocześnie bardziej ponuro. Wszyscy pochowali się gdzieś po kątach, z sal pacjentów gdzieniegdzie można było dosłyszeć histeryczny płacz. Zdenerwowana pobiegła szybciej w stronę pokoju Roba i docierając do nich mocno pchnęła drzwi. Butelka wody opadła z jej rąk, a czerwone maki rozsypały się po podłodze. Chwytając się za głowę, z wrzaskiem odsuwała się do tyłu, aż natrafiła na ścianę za sobą, po której zsunęła się w dół. Patrząc na martwe ciało staruszka i ślady krwi wylewała potok niepohamowanych łez. Po Fernandesie został jedynie skrawek jego zakrwawionej koszuli. Straciła Jellala, straciła Roba. Znów została sama...
-Spokojnie, już dobrze... Ciepłe ramiona otoczyły jej drobne, roztrzęsione ciałko i choć głos należący do kobiety był oschły, ponury i to delikatna dłoń głaskała jej włosy z czułością.
-Uciekaj stąd, nie ma tu już nic co byś mogła oglądać... Tajemnicza osoba odrywając od siebie zapłakaną Erze zmierzyła dziewczynkę wnikliwym spojrzeniem czerwonych oczu. Starsza kobieta miała na sobie biały kitel, a na jej różowych włosach dało się dostrzec pierwsze siwe pasma. Sześciolatka nie mając pojęcia co robić wybiegła z oddziału najszybciej jak potrafiła. Biegnąc bocznym wyjściem ewakuacyjnym ledwo widziała co ma przed sobą, łzy cisnące się jej do powiek rozmazywały obraz jaki miała przed sobą, a przyspieszone bicie serca odbierało jej tchu. Potykając się o własne nogi przewróciła się na schodach i przeturlała po kilku stopniach aż do ściany, o której się odbiła. Nie wstała jednak, a zwinęła się w kłębek, przygryzła zębami dolną wargę by stłamsić w sobie wybuch histerii. Poczuła w ustach wilgoć wydobywającą się z naskórka, to krew z przegryzionych ust mieszała się z wylewanymi łzami. Wciąż miała przed sobą widok martwego Roba, a szkarłat jej włosów, które przysłaniały dziecięcą twarz kojarzył się jej z wszechobecną w sali krwią. Jednego jednak nie dostrzegła, dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę. Jellala tam nie było. Mógł uciec. Mógł żyć.
Pełna nadziei wstała na chwiejnych nogach i stawiając krok po kroku wybiegła wreszcie ze szpitala. Całą drogę płakała, jednocześnie modląc się w duchu, by w kaplicy zobaczyć Fernandesa całego i zdrowego.
...
Tego dnia burzowe chmury nie oszczędzały deszczu. Jakby całe niebo płakało wraz z ludźmi pogrążonymi w żałobie. Właśnie była na cmentarzu i z ubocza, wraz z Oobą obserwowała wyjącą z żalu pięcioletnią Canę. Straciła matkę, tak jak ona straciła dziadka Roba. Straciła Laxusa, najlepszego przyjaciela, który nagle wyjechał nie wiadomo dokąd, tak jak ona straciła Jellala, którego nigdzie, ale to nigdzie nie było. Cała parafia św. Agaty Sycylijki i dom dziecka do niej należący poszukiwał zaginionego ministranta przez kilka dni. Erza nie robiła praktycznie nic innego, albo go szukała, albo myślała o tym gdzie on może być, co teraz robi, czy w ogóle żyje. Wierzyła i jednocześnie martwiła się, że niebieskowłosy znów został sam - tak jak ona.
W końcu wybuchła wojna, ale wciąż nie znaleźli żadnego śladu po Jellalu, chłopak wsiąknął jak kamień w wodę przez co uznali go za martwego. Jedynie Scarlet była wyjątkiem, dla niej brak jego ciała był dowodem na to, że żyje. Po wojnie, w której straciła również Oobę postanowiła poświęcić swoje życie na odnalezienie przyjaciela. Przyrzekła szukać go aż do skutku, nie poddawać się. I tak jak on niegdyś uratował ją przed samotnością, tak teraz ona chciała stać się jego bohaterką. Poświęciła swoje życie oddając się Bogu, wierzyła w to, że kiedyś zwróci on jej najdroższego przyjaciela.

-Znajdę cię... Mruknęła z myślą o Jellalu Fernandesie, a patrząc na ostatnią, opróżnioną beczkę mszalnego wina. Odwróciła się, by wrócić do zakrystii, lecz wtedy dostrzegła Laxusa ciągnącego ze sobą upitą Canę.
-Nie ma wina, impreza skończona. Choć jedynie burknęła niewyraźnie, jej głos rozniósł się po całym kościele. Z trudem, jednakże perfekcyjnie przyjęła kamienną twarz.
-Dla niej impreza skończyła się już dawno. Skomentował Dreyar zerkając na brunetkę, której ręka zwisała na jego szerokim barku. Gdyby nie był podporą dla Alberony, dziewczyna runęłaby na podłogę jak kłoda.
-Wpadnij tu jeszcze. Zaproponowała zakonnica wyprzedzając blondyna i otwierając mu drzwi od kościoła. -W dzień jest tu jeszcze ciekawiej, nie poznałeś jeszcze wszystkich.
Mężczyzna uśmiechnął się do niej nerwowo, miał bowiem wrażenie, że dawna przyjaciółka o szkarłatnym kolorze włosów jeszcze nie raz go zaskoczy. Wciąż podtrzymując ledwo przytomną Cane wyszedł na zewnątrz, z ciemnego nocnego nieba wciąż padało więc starał się dotrzeć do samochodu jak najszybciej. Brama kościoła zamknęła się z cichym trzaskiem, a chłodne krople deszczu i przenikliwy wiatr momentalnie go rozbudził, również brunetka powoli zaczęła odzyskiwać przytomność.
-Ej, Cana. Dawaj kluczyki do samochodu. Stojąc przed autem coraz bardziej denerwował się przez drażniące go zimno, dziewczyna jednak zdawała się nie kontaktować, a gdy puścił ją na ułamek sekundy zachwiała się niebezpiecznie. Widząc, że Alberona nie jest w stanie utrzymać się na własnych nogach, ani sensownie odpowiedzieć na jego pytanie położył ją na mokrej i śliskiej masce samochodu po czym zaczął przeszukiwać kieszenie jej spodni i kurtki.
-Laxus, gdzie ty mnie dotykasz zboku... Mruknęła pijana, lecz wyraźnie zadowolona dziewczyna.
-Zamknij się... Zdenerwowany przez całą sytuację Laxus wyciągnął z przedniej kieszeni jej spodni klucze od wozu i otworzył jedne z tylnych drzwi, lecz kiedy wrócił na przód samochodu po przyjaciółkę już nie znajdowała się na masce. Słysząc dziki śmiech zerknął w dół i zobaczył, jak brunetka leży na ziemi z szeroko rozstawionymi kończynami.
-Ja pierdole.... Jego nerwy wisiały już na włosku, chwytając dziewczynę pod pachami przeciągnął ją do tyłu. Gdyby ktoś ich obserwował z pewnością pomyślałby, że właśnie wciąga martwe ciało na tylne siedzenia samochodu. Z tym, że trupy nie śmieją się głośno o trzeciej w nocy.
Gdy w końcu udało mu się wpakować Canę do auta zatrzasnął za nią drzwi i samemu zasiadł na miejscu kierowcy. Choć chłód i deszcz nieco go rozbudziły, przez promile wciąż kręciło mu się w głowie. Przekręcając kluczyk w stacyjce modlił się, by dojechać bezpiecznie do mieszkania brunetki, już chwycił za kierownice, kiedy zdał sobie z czegoś sprawę.
-Cana, gdzie ty teraz mieszkasz?
W odpowiedzi usłyszał niewyraźne mamrotanie kobiety, a następnie kolejny wybuch śmiechu. Już wiedział, że nic z niej nie wyciągnie, pozostało mu mieć nadzieję, że dziewczyna od piętnastu lat nie zmieniła swojego miejsca zamieszkania.


*1) Beretta 92 : pistolet, znany również jako "M9" 
*2) Texas Holdem : odmiana pokera

***

Rozdział napisałam stosunkowo dawno, ale nie chciałam go wstawiać bez mapki - a że jeszcze muszę na nią odrobinę poczekać.. stwierdziłam, że nie będę przeciągać i pokaże wam rozdział wcześniej. Mam nadzieję, że się bez niej połapiecie :P
Mam też dla was kilka.. nowinek, jeśli można to tak nazwać.

1. Zrobiłam nową zakładkę "mapa", coś podobnego jak Spis, z tym że jest ona typowo o topografii Magnolia City :D Myślę, że warto tam zajrzeć i się obeznać, a informacje będą dopisywane w trakcie rozgrywania fabuły.

2. Obecna, druga saga była zatytuowana "akt", jednakże taki tytuł będzie miała saga trzecia - nazwa tej obecnej została zmieniona, gdyż znów wątki mi się przedłużyły, i tak jak pierwsza była prologiem, tak ta druga jest typowym wprowadzeniem w obecną akcję jak i obszerna w retrospekcje naszych głównych bohaterów ;) Będzie miała ona jeszcze z kilka rozdziałów, z czego od jedenastego poznacie szczegóły o innych postaciach. A od trzeciej sagi dopiero zacznie się prawdziwa akcja :devil:

3. Ktoś jakiś czas temu na asku zaproponował/poprosił, bym umieściła taką jakby... muzyczną listę tego, czego słucham podczas pisania. Pomyślałam, że w sumie mogłabym coś takiego tu umieścić zamiast odtwarzacza na blogu,  jednak przed podjęciem decyzji chciałabym was zapytać o zdanie co do tego :)

4. Również zrobiłam nowy szablon na blogu - jeśli okazałoby się, że czcionka jest np. niewyraźna, czy są inne problemy to piszcie mi to w komentarzu pod rozdziałem, albo najlepiej w spamowniku :)

5. To zaledwie 9 rozdział, a na blogu jest już ponad 13 tysięcy wejść. Bardzo wam za nie dziękuje i mam nadzieję, że moje rozdziały wciąż będą wam się podobać (a może z czasem i bardziej, jak się akcja rozkręci :D), o ile, po mimo moich nieobecności na blogerze dalej będzie to ktoś czytać :P

Wiem, że dawno już nic nie wstawiałam, ale postaram się to niebawem nadrobić ;) Buziaki dla wszystkich :*

11 komentarzy:

  1. Whooo! Jestę pierwsza. Lecę czytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Okej więc postaram się długi komentarz napisać :)
    O tak dość dawno Cię nie było , ale oczywiście czytam dalej i na pewno inni też , tylko muszą się ogarnąć na pierwszym weekendzie po wakacjach. Wiesz w końcu chwila wolności i te sprawy :D Mimo wszystko trochę się zdziwiłam , bo zawsze jak dodaję mój komentarz to przede mną jest masa ludzi już , a dzisiaj nie, ale na pewno potem będą . Zacznę może tak stosunkowo od końca czyli jeśli chodzi o nowinki ^^ Punkt 3- Mi osobiście obojętnie ponieważ jak czytam twojego bloga , to i tak muzykę wyłączam , bo luubię się skupić na twoim dziele i w pełni się w nim zatracić :) Co innego jak piszę swoje rozdziały. Wtedy muzyka leci jak najgłośniej , bo mam wrażenie,że dzięki temu więcej pomysłów mi wpada do głowy. Co do 1- Oczywiście od razu w pasku sobie otworzyłam zakładkę Mapa i muszę Ci powiedzieć,że obrazki bardzo fajne oddają wszystko tak jak powinny, a no i ten Most Oak :D Wszystko elegancko , tylko czekam na mapę i będzie już świetnie ! :3 Okej A co do rozdziału :
    Ja nadal nie mogę uwierzyć,że Erza jest zakonnicą, no to jest epickie ! :D Tak i jeszcze się uchlała xD Taak , a potem mała bitwa , no kurde hahahaha , jak tu się nie śmiać. Fairy Tail , nie ważne w jakiej perspektywie to i tak śmieszy momentami <3 Wszyscy się zastanawiali co Erza chowa pod sutanna , a się okazało że nic , bo zapasy przetrzymuje gdzie indziej haha . ^^ Wg to z każdym rozdziałem coraz bliżej do walki , ta myśl mnie cieszy *-* Nie spodziewały się nawet,że blondyn ma asa w rękawie. Końcówka dialogu między Caną a Erzą też mnie rozbawiła xd Przechodząc do wspomnień szkarłatnowłosej, to chyba jest najlepsza i najbardziej wzruszająca część tego rozdziału , moim zdaniem :) Kurcze łezki cisną mi się do teraz jak o tym myślę , zawsze mi trochę było szkoda Erzy, a w tym rozdziale już całkiem. :C Płaczę razem z nią za Jellaldem i mam nadzieje,że się odnajdzie ! :3 Końcowa scenka , też dobrze się czytało , wyczuwam , a może bardziej mam cichą nadzieję ,że oni kiedyś będą razem , ze te 15 lat ich tylko do siebie zbliżyło ^^ <3 Ostatnio dużo osób się za ten paring bierze , więc czemu nie ? ^^ No jestem teraz ciekawa czy trafią do Cany domu i co blondyn zrobi jak zobaczy Gildarts'a :C Smutny widok pewnie. Dzięki temu jeszcze bardziej chcę teraz kolejny rozdział i liczę ,że pojawi się on stosunkowo niedługo :)) Życzę ci duuuużo wenyy szkrabie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jeszcze miałam coś dopisać, ale zapomniałam, bo się śpieszyłam . Połapałam się we wszystkim, nawet jak nie ma mapki , więc nic się nie bój :) Ten rozdział był jednym z tych ciekawszych i śmiesznych , co mnie cieszy! Małe literówki w poprzednim komentarzu się wkradły gomen. No to tyle.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. I w końcu Erza przypomina Erzę xD Rozdział cudny, jak wszystkie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem jak najbardziej TAK, jeśli chodzi o tą listę piosenek, których słuchasz podczas pisania. Powołując się na playlistę, masz świetny gust muzyczny. [Z BUTA! xDD]
    Mam nadzieję, że wybaczysz mi że nie komentowałam poprzednich rozdziałów, chyba. Kiedy próbuję otworzyć kolejną stronę z twojego bloga (środkowy przycisk na myszce), to otwiera mi się to na obecnej. Nieźle się wkurwiłam parę razy, bo mam już prawie gotowy komentarz, a tu - puff. Nie umiem się uczyć na błędach ;p
    Erza jako zakonnica nabrała dla mnie sensu, coraz bardziej podoba mi się w tej roli. Imprezka w kościele rozwalająca. Szczerze mówiąc nie wiem skąd kościoły biorą wino mszalne, ale dostawca tego kościoła musi mieć strasznie duże zamówienia ;D
    Laxana, Laxana everywhere! Ten blog jest dla mnie jak balsam na duszę.
    Przesyłam kontenery weny! Trzymaj się tam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Z buta" to akurat mi HinaIchigo podesłała, ale trzeba przyznać, niezłą śmiechawke mam z tej piosenki xD I pewnie, że wybaczam :P

      Usuń
  5. Hahah, Boże Erza tutaj jest genialna! :D
    Myślałam, że będzie jakaś poważna i taka nie wiem... pobożna?
    A tu jej tekst do Cany żeby się wyrażała, bo jest w kościele albo wypierdalała, po prostu prześwietny :D
    W ogóle ich teksty, wyzwiska, upicie się winem mszalnym albo leżenie z rozłożonymi nogami przed samochodem <3
    Laxus niech ją zbiera teraz z podłogi, jak ją tak pilnuje :D
    Spodobała mi się ta mapka, fajnie to wszystko brzmi ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. *.*
    Yasha, wymiatasz \m/
    historia Erzy mnie strasznie wzruszyła (nie żebym sobie wyobraziła wielkiego pingwina z głową Erzy, wcale). i stwierdzam, że to nie fair, że ona zawsze cierpi :< no a poza tym, jest genialną, sumienną zakonnicą z powołania :D
    Laxusa już uwielbiam. powiem szczerze, że mi również udzieliło się jakieś takie dziwne podniecenie? jak blondasek wyciągnął swoją spluwę.... omg, jak to brzmi -.-
    Sasha lubi i idzie czytać dalej :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialne! :))))))))))))
    Tyle dzisiaj nadrobiłam, nie żałuję i cieszę się.
    Opowiadanie jest zajebiste i jaram się nim jak ... dziecko nową zabawką XD
    Ostatni rozdział zostawię już sobie na jutro i normalnie skomentuję. :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Od niedawna czytam Twojego bloga i jestem bardzo szczęśliwa, że na niego trafiłam :) Erza zakonnica *-*hahahha <3 ciekawa jestem co skrywa pod habitem :P i oczywiście Laxana Laxana everywhere <3

    Pozdrawiam
    Anonim - Mary

    OdpowiedzUsuń
  9. „-Jesteś idiotką
    -Coś ci nie pasuje szajbusko?
    - Zdekoncentrowałaś go swoim wszędzie panoszącym się ryjem i zrujnowałaś mu karierę boksera.
    […]
    -Ryj? Ryj to ma świnia, taka jak ty!
    -Coś ty powiedziała krowo?
    - Ty wredny pingwinie!
    - Zamknij mord pijaczko!”
    Biedny Laxus, co on musiał przeżywać xD Jeszcze musiał je uspokajać xD
    Co do opowieści o „teraźniejszej” Magnolii się nbie wypowiem, bo z geografi to jestem kiepska i pogubiłam się w połowie xD
    „-Przy oceanie masz Malibu Coast. Tam nic się nie zmieniło : wesołe miasteczko, molo, promenada, palmy, plaża, małe budki z piwem i smażonymi rybami...
    -Przystojniaki na plaży...
    -Ta, Bóg to niektórych obdarzył tym i owym ... Tak słyszałam! Nie żebym zwracała na to uwagę. W końcu jestem zakonnicą, nie interesuje się takimi rzeczami... „
    Ciekawa jestem, czy powie to samo gdy już w końcu spotka Jellala :3
    „-Co to ma być, pistolet na wodę? „
    Nie, sądzę że na śrut, ale każdy widzi to inaczej ^^
    „-Weź nie macaj tak tej lufy, bo się jeszcze podniecisz.” :O …nie wiem, już po prostu jak to skomentować. Po prostu chyba położę się na ziemi i popłaczę ze śmiechu xD
    A potem przeczytałam to Canie…smutne. A to z Erzą i małym Jelallem – jeszcze smutniejsze. Najpierw płakałam ze śmiechu, to teraz sobie popłaczę ze smutku ;-;
    „- Laxus gdzie ty mnie dotykasz zboku…” I już mi się humor poprawił ^^ A że już czuję Laxanę, to będę chodziła pozytywnie nabuzowana :D
    Co do dopisków zacznie się akcja *Tryb: straszny śmiech* Ohohoho już się nie mogę doczekać, chociaż, nie zaprzeczam teraźniejsze rozdziay bardzo mi się podobają. Dużo tu Cany i Laxusa a to najważniejsze :3 A to ze wstawieniem listy to bardzo dobry pomysł :D
    Co ja tam jeszcze na koniec…
    A tak, chciałam pogratulować tylu wejść – dla mnie taka liczba jest olbrzymia *A są tacy którzy nie robią sobie nic z liczby wyświetleń, powiedzieliby tylko, że mało – jak tak można O.O* więc, jeszcze raz GRATULACJE :D Cieszę się twoim szczęściem, ślę ci wenę i mam nadzieję, że następne rozdziały pojawią się wkrótce, a tym czasem lecę czytać dalej :D

    OdpowiedzUsuń

Wasze komentarze cieszą mnie jak mało kogo, jednak nie zaklepujcie miejsc. To nie ważne, kto jest pierwszy, kto ostatni. Takie wpisy zostaną usunięte.
Wszelkie pytania kierujcie do spamownika.
A jak przeczytałeś rozdział, to pozostaw po sobie ślad.
Jesteś anonimem? Podpisz się jakoś.

Całusy dla was śle z góry wdzięczna Yasha ^.^